Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Focus - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 listopada 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,00

Focus - ebook

Autor bestsellerowej Inteligencji emocjonalnej tym razem wprowadza czytelników w zagadnienia związane z uwagą. Są to bowiem kluczowe umiejętności, do których zwykle przywiązujemy niewielką wagę, a które w rzeczywistości odgrywają dużą rolę w operacjach umysłowych – takich jak rozumienie treści, pamięć, uczenie się, rozpoznanie własnych uczuć czy płynne wchodzenie w interakcje – oraz w spełnionym życiu.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7278-993-8
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 3

Góra i dół uwagi

„Swą uwagę zwróciłem ku zbadaniu pewnych kwestii arytmetycznych, z pozoru bezowocnie” — pisał dziewiętnastowieczny francuski matematyk Henri Poincaré. „Zniechęcony niepowodzeniem, na kilka dni wybrałem się nad morze”¹.

Tam Poincaré przechadzał się pewnego ranka po nadmorskim urwisku, gdy nagle doznał olśnienia: „Przekształcenia arytmetyczne nieoznaczonych form kwadratowych o trzech zmiennych były tożsame z przekształceniami występującymi w geometrii nieeuklidesowej”.

Szczegóły dowodu Poincarégo są tu bez znaczenia (i całe szczęście — nie mam pojęcia, o co może chodzić w tym problemie matematycznym). Jednak ciekawe jest, w j a k i s p o s ó b to olśnienie nasunęło się matematykowi — przyszło mu do głowy „w sposób zwięzły, nagły, natychmiastowo pewny”. Poincaré przeżył zaskoczenie.

Często się słyszy podobne historie w związku z twórczym myśleniem. Carl Gauss, matematyk żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, poświęcił pewnemu twierdzeniu cztery lata pracy — bez skutku. Pewnego dnia nasunęła mu się odpowiedź „niczym nagły błysk światła”. Mimo to nie potrafił powiedzieć, jaka nić rozumowania połączyła lata ciężkiej pracy z błyskiem olśnienia.

Skąd ta zagadka? Mózg mieści w sobie dwa układy umysłu — na poły niezależne i w dużej mierze odrębne. Jeden z nich ma ogromną moc przeliczeniową i po cichu nieprzerwanie działa, rozwiązując nasze problemy i zaskakując nas nagłymi rozwiązaniami złożonych rozmyślań. A ponieważ działa poza horyzontem świadomości, pozostajemy ślepi na jego funkcjonowanie. Pozornie znikąd układ ten obdarowuje nas różnorakimi owocami olbrzymiego wysiłku — czy to będzie podpowiedzenie właściwej składni trudnego zdania, czy skonstruowanie pełnego, złożonego dowodu matematycznego.

Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na ten zachodzący na zapleczu umysłu proces, dopóki nie stanie się coś nieoczekiwanego. Podczas jazdy samochodem rozmawiasz przez telefon (prowadzenie pojazdu obsługuje wtedy właśnie uwaga działająca „na zapleczu”) i nagle trąbienie klaksonu uświadamia ci, że światło zmieniło się na zielone.

Duża część neuronalnych obwodów tego układu znajduje się w dolnej, spodniej części mózgu, w połączeniach obszaru podkorowego, jednak owoce jego pracy przedostają się do świadomości dzięki powiadomieniu, które dociera od spodu do tzw. kory nowej mózgu, najbardziej zewnętrznej (wierzchniej) warstwy mózgu. Rozmyślania sprawiły, że Poincaré i Gauss byli w stanie dokonać przełomu właśnie dzięki niższym, głębszym warstwom.

To działanie neuronalnej maszynerii głębszych części mózgu kognitywiści określają mianem „oddolnego” (bottom-up)². Na tej samej zasadzie nazywane są „odgórne” (top-down) czynności umysłowe, dokonujące się głównie w korze nowej, które potrafią monitorować cele i narzucać je maszynerii podkorowej. Wygląda to tak, jakby jednocześnie działały dwa umysły.

Umysł oddolny:

- jest szybszy pod względem czynności mózgu (jego czas działania jest rzędu milisekund),
- jest mimowolny i automatyczny — zawsze pozostaje czynny,
- jest intuicyjny, działa poprzez sieci skojarzeń,
- jest impulsywny, kierują nim emocje,
- wykonuje rutynowe czynności i kieruje naszymi działaniami,
- zarządza naszymi mentalnymi modelami rzeczywistości.

Tymczasem umysł odgórny:

- jest wolniejszy,
- wybiera przedmiot myślenia w sposób dowolny,
- wymaga wysiłku,
- stanowi ośrodek samokontroli, który (czasami) jest w stanie przezwyciężyć automatyczne czynności rutynowe i zagłuszyć impulsy wywoływane emocjami,
- potrafi uczyć się nowych modeli, układać nowe plany i przejmować kontrolę nad naszym automatycznym repertuarem (w pewnym stopniu).

Uwaga dowolna (zależąca od naszej woli), siła woli i celowe wybory to czynności odgórne; uwaga odruchowa, impulsy i nawyki opanowane na pamięć to czynności oddolne (w tym mieści się również uwaga, którą zwracamy na elegancki strój albo pomysłową reklamę). Kiedy postanawiamy kontemplować piękno zachodu słońca, skupić się na czytanym tekście albo przeprowadzić głęboką rozmowę, pracuje umysł odgórny. Wzrok naszego umysłu jest w nieustannym tańcu między uwagą mimowolną, którą rządzą bodźce, a skupieniem, którym nasza wola kieruje w sposób swobodny.

Układ oddolny jest wieloczynnościowy, dzieli uwagę między mnóstwo równolegle docierających sygnałów, w tym sygnały płynące z elementów otoczenia, na których jeszcze się nie skupiliśmy; analizuje wszystko, co jest w polu postrzegania, a następnie zawiadamia nas o rzeczach, które uznał za istotne. Umysł odgórny potrzebuje więcej czasu, żeby się zastanowić nad przedstawionymi mu rzeczami — kolejno przygląda się każdej z osobna i stosuje bardziej przemyślaną analizę.

W pewnym sensie mamy tu do czynienia jakby z umysłowym złudzeniem optycznym — uznajemy, że to wszystko, co się dzieje w świadomości, stanowi już całość umysłowych czynności. Jednak w rzeczywistości olbrzymia większość operacji umysłowych odbywa się na zapleczu umysłu poprzez nieustanne działanie oddolnych układów mimowolnych.

W dużej części to, co odgórny umysł uznaje za świadomie i dowolnie wybrany przedmiot uwagi, jest w rzeczywistości planem, który w sposób mimowolny dyktuje nam umysł oddolny — niektórzy twierdzą wręcz, że dotyczy to wszystkiego. Gdyby to był film — kpiąco zauważa psycholog Daniel Kahneman — umysł odgórny byłby „postacią drugoplanową, która się uważa za główną bohaterkę”³.

Szybko i odruchowo działające obwody ukształtowane przez miliony lat ewolucji faworyzują myślenie krótkoterminowe: impulsy i błyskawiczne decyzje. Obwody odgórne, znajdujące się w przedniej i górnej części mózgu, są późniejszym dodatkiem, który pełną dojrzałość osiągnął zaledwie paręset tysięcy lat temu.

Obwody odgórne uzupełniają nasz umysłowy repertuar o takie umiejętności, jak samoświadomość, refleksja czy planowanie. Intencjonalna (dowolna) uwaga odgórna jest umysłową dźwignią, która pozwala zarządzać umysłem.

Gdy przerzucamy uwagę z jednego zadania, planu czy odczucia na drugie, aktywują się związane z nim połączenia nerwowe w mózgu. Przywiedź sobie na myśl wspomnienie przyjemnego tańca, a obudzą się neurony odpowiedzialne za ruch i radość. Przypomnij sobie pogrzeb bliskiej osoby, a uruchomią się połączenia związane ze smutkiem. Poćwicz w myśli uderzenie kijem golfowym, a pomiędzy aksonami i dendrytami odpowiedzialnymi za wykonanie tego ruchu utworzą się jeszcze ściślejsze połączenia.

Ludzki mózg jest jednym z tych wytworów ewolucji, które są zadowalające, ale nie doskonałe⁴. Przez większość prehistorii naszego gatunku starsze układy na spodzie mózgu dobrze się sprawdzały w kwestiach związanych z prostym przeżyciem, jednak dzisiaj ich budowa przysparza nam pewnych problemów. Przez większość życia decydującą rolę odgrywają układy starsze, zwykle z korzyścią dla nas, a czasem ze szkodą: szastanie pieniędzmi, nałogi, szaleńcy za kierownicą — wszystko to jest przejawem rozregulowanego układu oddolnego.

Za sprawą wymogów związanych z przeżyciem na dawniejszym etapie ewolucji w mózgu mamy z góry „wgranych” mnóstwo oddolnych programów służących do prokreacji i wychowywania dzieci, reagowania na rzeczy przyjemne i odrażające, uciekania przed zagrożeniami lub zbliżania się do pożywienia itp. A teraz przenieśmy się w zupełnie inną rzeczywistość świata współczesnego — w życiu bardzo często musimy zachowywać się tak, jak nami kieruje układ odgórny, mimo że zachcianki i popędy nieustannie pchają nas w innych kierunkach.

Istnieje pewien zaskakujący czynnik, który sprawia, że to układ oddolny ma przez cały czas przewagę. Otóż mózg oszczędza energię. Czynności kognitywne — na przykład uczenie się obsługi nowego urządzenia — wymagają aktywnej uwagi i wiążą się z pewnym kosztem energetycznym. Jednak im częściej wykonujemy czynność, która kiedyś była dla nas nowością, tym bardziej przekształca się ona w nawyk wykonywany na pamięć i kontrolę nad nim przejmują neuronalne układy oddolne, zwłaszcza sieci neuronów znajdujące się w tzw. jądrach podstawnych mózgu, strukturze wielkości piłki golfowej znajdującej się na spodzie mózgu, tuż ponad rdzeniem kręgowym. Im częściej ćwiczymy rutynową czynność, tym bardziej jądra podstawne zaczynają wyręczać pozostałe części mózgu w jej wykonywaniu.

Te układy wierzchnie i spodnie (odgórne i oddolne) tak dzielą się umysłowymi zadaniami, żeby osiągać optymalne wyniki przy minimalnym wysiłku. Kiedy znajoma czynność staje się rutynowa, zostaje przekazana z górnej części mózgu do dolnej. Dokonujące się w neuronach przeniesienie kontroli pomiędzy ośrodkami odczuwamy w ten sposób, że w miarę, jak czynność staje się automatyczna, potrzebujemy coraz mniej uwagi podczas jej wykonywania — aż w końcu nie potrzebujemy jej wcale.

Szczyt zautomatyzowania możemy zaobserwować tam, gdzie ktoś dzięki doświadczeniu potrafi bez wysiłku skupić uwagę na skrajnie wymagającej czynności — rozgrywaniu partii szachów na mistrzowskim poziomie, wyścigu samochodowym albo malowaniu farbami olejnymi. Jeśli brak nam praktyki, każda taka czynność będzie wymagała celowego skupienia. Ale jeśli mamy opanowane niezbędne umiejętności na wystarczającym poziomie, czynność nie będzie przysparzała dodatkowego wysiłku kognitywnego, dzięki czemu uwaga może się skupić na dodatkowych elementach, które stają się dostrzegalne dopiero dla osób znajdujących się na najwyższym poziomie.

Światowej klasy mistrzowie szachowi potwierdzają, że na najwyższym poziomie — kiedy konkurent czy konkurentka tak samo jak ty spędzili na ćwiczeniach tysiące godzin — każda rozgrywka przeradza się w pojedynek umysłów. Właśnie stan umysłu decyduje, jak bardzo uda ci się skupić, a zatem jak sobie poradzisz. Im lepiej potrafisz się odprężyć i zaufać ruchom szachowym, które podpowiada ci układ oddolny, tym więcej swobody i elastyczności dostanie umysł.

Weźmy najlepszych zawodników futbolu amerykańskiego grających na pozycji quarterbacka, czyli rozgrywającego, mających cechę, którą analitycy sportowi nazywają „świetnym oglądem pola gry”. Umieją oni odczytać ustawienie defensywne przeciwnej drużyny i wyczuć, jakie ruchy zamierza wykonać. Z chwilą rozpoczęcia gry błyskawicznie dostosowują działanie do ruchów przeciwnika, żeby zdobyć bezcenną sekundę albo dwie, dzięki którym można znaleźć kolegę na wolnej pozycji i podać mu piłkę. Taki „ogląd” wymaga ogromnej praktyki, aby działania, które z początku wymagają mnóstwa uwagi — „wybiega na mnie obrońca, trzeba zrobić unik” — potem odbywały się automatycznie.

Z punktu widzenia umysłowych wyliczeń to niemały wyczyn, żeby zauważyć wolnego zawodnika czekającego na podanie, pomimo umysłowej presji wywołanej widokiem studwudziestokilogramowych osiłków pędzących z różnych stron w twoim kierunku. Rozgrywający musi nie tylko równocześnie utrzymywać w głowie linie podań do kilku potencjalnych kolegów czekających na piłkę, ale także ruchy wszystkich jedenastu przeciwników. Jest to wyzwanie, z którym najlepiej radzą sobie wyćwiczone oddolne połączenia neuronalne w spodniej części mózgu (gdybyśmy musieli świadomie przemyśleć każdy ruch, takie zadanie okazałoby się przytłaczające).

Przepis na katastrofę

Lolo Jones właśnie wygrywała sprint na sto metrów przez płotki kobiet — biegła po złoto na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku. Przeskakiwała płotki w równym rytmie — aż nagle coś się zepsuło.

Z początku różnica była bardzo subtelna — Jones poczuła, że płotki zbliżają się za szybko. Przemknęła jej myśl: „Tylko teraz nie zepsuj techniki… Pamiętaj, wychodź nogą mocno do przodu”.

Ta myśl sprawiła, że Jones przedobrzyła — spięła się odrobinę za mocno i uderzyła w dziewiąty z dziesięciu płotków. Zamiast na pierwszym, skończyła bieg na siódmym miejscu i zalana łzami padła na bieżnię⁵.

Przygotowując się do kolejnych igrzysk olimpijskich w Londynie (gdzie skończyła bieg na 100 metrów na czwartym miejscu), Jones pamiętała tamtą chwilę porażki w sposób kryształowo wyrazisty. Neurobiolog potrafiłby zdiagnozować jej błąd z taką samą pewnością — w chwili, w której Jones zaczęła myśleć o szczegółach techniki, zamiast je pozostawić pętli ruchowej, która wyćwiczyła tę czynność do perfekcji, przestała polegać na działaniu umysłu oddolnego i naraziła go na zakłócenia ze strony myślenia odgórnego.

Badania mózgu wykazują, że na mistrzowskim poziomie zastanawianie się nad techniką w trakcie występu to przepis na katastrofę.

Kiedy grupa świetnych piłkarzy miała wykonać drybling pomiędzy szeregiem pachołków i jednocześnie zwracać uwagę, którą nogą prowadzą piłkę, piłkarze popełniali więcej błędów⁶. To samo działo się, kiedy bejsbolistom kazano prześledzić, czy kij, którym uderzali piłkę, idzie podczas uderzenia w górę czy w dół.

Obwód motoryczny, który u wytrawnego sportowca ma takie ruchy dokładnie zakarbowane dzięki tysiącom godzin ćwiczeń, najlepiej działa pozostawiony samemu sobie. Kiedy uaktywnia się kora przedczołowa i zaczynamy się zastanawiać, co robimy i jak to robić — albo co gorsza, jak tego n i e r o b i ć — mózg oddaje część kontroli obwodom, które służą do myślenia i martwienia się, ale nie do kierowania ruchami. Czy to będzie sprint przez płotki na sto metrów, piłka czy bejsbol, myślenie będzie uniwersalnym przepisem na potknięcie.

— Właśnie dlatego — wyjaśnia mi Rick Aberman, psycholog dbający o wyniki w zespole bejsbolowym Minnesota Twins — jeśli trener omawia z zawodnikami zagrania z meczu i skupia się tylko na tym, czego następnym razem mają n i e r o b i ć, zawodnicy na pewno się ugotują psychicznie.

Dotyczy to nie tylko sportu. Można wskazać inne czynności, którym nie służy nadmiar analitycznego podejścia i samokrytycyzmu — np. uprawianie seksu czy próby odprężenia się w stresującej sytuacji⁷.

Czynności takie, jak odprężanie się czy uprawianie seksu wychodzą najlepiej, kiedy po prostu dzieją się naturalnie, a nic nie robimy na siłę. Układ przywspółczulny, który włącza się w ich trakcie, zwykle działa niezależnie od ośrodków wykonawczych w mózgu, które się nad nimi zastanawiają.

Mamy niefortunną skłonność do poruszania w rozmowie tematu, o którym postanowiliśmy nie wspominać. Amerykański poeta Edgar Allan Poe nazywał to „chochlikiem przewrotności”. W artykule zatytułowanym trafnie „Jak pomyśleć, powiedzieć lub zrobić dokładnie to, co w danej sytuacji okaże się najgorsze” harwardzki psycholog Daniel Wegner wyjaśnia kognitywny mechanizm, który uruchamia naszego chochlika⁸.

Jak stwierdził Wegner, tego rodzaju gafy czy „wtopy” są tym bardziej prawdopodobne, im bardziej czujemy się rozproszeni, zestresowani czy mentalnie obciążeni. Wtedy system umysłowej kontroli, który normalnie monitoruje zagrażające nam błędy (np. n i e p o r u s z a j t e g o t e m a t u), mimowolnie toruje nam w umyśle właśnie te błędy, potęgując prawdopodobieństwo ich wystąpienia (np. p o r u s z t e n t e m a t).

Kiedy Wegner poprosił ochotników biorących udział w eksperymencie, żeby spróbowali n i e m y ś l e ć o konkretnym wyrazie, często wypowiadali właśnie ten wyraz, kiedy trzeba było szybko udzielić odpowiedzi w zadaniu ze słownymi skojarzeniami.

Przeładowanie uwagi sprawia, że maleje kontrola nad umysłem. Gdy czujemy się najbardziej zestresowani, zapominamy imion znajomych osób, nie wspominając już o datach cudzych i własnych urodzin albo innych danych istotnych ze społecznego punktu widzenia⁹.

Inny przykład — otyłość. Badacze stwierdzili, że częstotliwość występowania otyłości w Stanach Zjednoczonych w ostatnich trzydziestu latach idzie krok w krok za lawinowo narastającą obecnością komputerów i innych technologicznych gadżetów w naszym życiu. Podejrzewają, że ten związek jest nieprzypadkowy. Życie zanurzone w cyfrowych rozproszeniach wywołuje stan niemal nieprzerwanego przeciążenia umysłowego, a takie przeciążenie zużywa samokontrolę.

Zapomnij o postanowieniu, że przechodzisz na dietę. Zagubieni w cyfrowym świecie nawet nie zauważamy, jak nasza ręka sięga po chipsy.

Skrzywienie oddolne

Wśród psychologów przeprowadzono pewną ankietę z pytaniem, czy jest jakaś „dręcząca rzecz”, której nie rozumieją w samych sobie¹⁰.

Jeden z respondentów powiedział, że od dwudziestu lat bada zjawisko polegające na tym, że podczas ponurej pogody życie wydaje się przygnębiające, chyba że uświadomimy sobie, że w danym momencie to niepogoda pogarsza nam nastrój — a i tak ponura aura wprawia go w złe samopoczucie.

Inny nie potrafił zrozumieć, co takiego każe mu pisać naukowe artykuły o błędach popełnianych w niektórych badaniach naukowych i robić to dalej, mimo że ani jeden z krytykowanych badaczy nie zwraca uwagi na jego artykuły.

Trzeci stwierdził, że chociaż bada tzw. błąd nadinterpretacji seksualnej (sexual over-perception bias) u mężczyzn — czyli błąd poznawczy, który każe mężczyźnie odbierać życzliwość u kobiety jako oznakę romantycznego zainteresowania — to i tak sam mu ulega.

„Oddolne” obwody myślenia mimowolnego uczą się przez cały dzień — w sposób gorliwy, nieprzerwany i ukryty. To milczące uczenie się nie musi w ogóle zaistnieć w naszej świadomości, chociaż działa — na dobre i na złe — niczym życiowy ster.

Na ogół nasz automatyczny system działa dobrze. Wiemy, co się dzieje i co mamy robić, potrafimy dość sprawnie kluczyć między wyzwaniami, które stawia przed nami każdy dzień, i umiemy przy tym myśleć o innych rzeczach. Jednak system ten ma również słabości — emocje i motywacje zaburzają naszą uwagę poprzez skrzywienia poznawcze i błędy, których zazwyczaj nie zauważamy, a nawet nie zauważamy, że ich nie zauważamy.

Weźmy fobie społeczne. Ogólnie rzecz biorąc, osoby cierpiące na stany lękowe silnie skupiają uwagę na każdej rzeczy, która może stanowić jakiekolwiek zagrożenie; osoby z fobią społeczną kompulsywnie wychwytują najdrobniejszą oznakę odrzucenia — np. przelotny wyraz niesmaku na twarzy rozmówcy — która w ich oczach potwierdza stałe przeświadczenie, że kontakty towarzyskie skończą się klapą. Ta emocjonalna transakcja w większości odbywa się poza świadomością, przez co takie osoby unikają sytuacji, w których mogłyby doznać lęku.

Istnieje pomysłowa metoda pomagająca naprawiać to „oddolne”, mimowolne skrzywienie w myśleniu. Metoda jest tak subtelna, że osoba leczona nawet nie zdaje sobie sprawy, że modyfikowane są wzorce zachowań kształtujących jej uwagę (tak samo jak wcześniej nie zdawała sobie sprawy, kiedy te same wzorce dopiero się kształtowały). Ta metoda, zwana modyfikacją skłonności poznawczej (cognitive bias modification, CBM), jest niewidzialną terapią, podczas której osoby z silną fobią społeczną przyglądają się zdjęciom widowni, a przy tym mają za zadanie obserwować pojawiające się migające układy świateł i jak najszybciej reagować naciskaniem guzika¹¹.

Błyski nigdy nie pojawiają się w obszarach fotografii zawierających groźne obrazy, takie jak zmarszczone miny. Mimo że interwencja odbywa się poniżej progu świadomości, „odgórne” obwody mózgu kierujące uwagą dowolną w ciągu paru sesji uczą się skupiać na wskazówkach niesugerujących zagrożeń. Mimo że osoby leczone nie mają pojęcia, że ich wzorce myślenia i uwagi ulegają subtelnemu zmodyfikowaniu, poziom lęku w sytuacjach społecznych maleje¹².

Ten sposób wykorzystania obwodów jest łagodny i nieszkodliwy — jednak istnieje również reklama. Stara szkoła reklamy — gdzie na zatłoczonym rynku walczy się o uwagę takimi technikami, jak zaskoczenie, nowości czy ulepszenia produktów — nadal działa w najlepsze. Powstał jednak cały przemysł polegający na wykorzystywaniu badań mózgu w służbie marketingu, który przyniósł taktyki oparte na manipulowaniu umysłem nieświadomym. Jedno z badań wykazało, że jeśli na przykład pokażemy ludziom produkty luksusowe albo tylko każemy im o nich pomyśleć, to takie osoby podejmując decyzje, zaczną się bardziej koncentrować na sobie¹³.

Jeden z najbardziej aktywnych obszarów badań na temat wyborów nieświadomych dotyczy tego, co podczas zakupów skłania nas do sięgnięcia po określony produkt. Specjaliści od marketingu chcą wiedzieć, jak uruchomić nasz oddolny umysł.

Badania marketingowe wykazują na przykład, że kiedy ludziom pokazuje się napój wraz ze zdjęciami uśmiechniętych twarzy (które migają zbyt szybko, żeby je zarejestrowała świadomość, ale zostają zarejestrowane przez uwagę mimowolną), wypiją oni więcej napoju niż wtedy, kiedy twarze migające na zdjęciach mają wściekłą minę.

W artykule podsumowującym wyniki podobnych badań pojawia się konkluzja, że ludzie pozostają „w ogromnym stopniu nieświadomi” takich subtelnych marketingowych działań, choć kształtują one nasze zakupowe nawyki¹⁴. Za sprawą mimowolnej uwagi — naszej świadomości „oddolnej” — ulegamy jak dzieci nieuświadomionym bodźcom torującym wzorce naszych zachowań.

Wydaje się, że we współczesnym życiu niepokojącą władzę sprawuje impuls; działający oddolnie zalew reklam każe nam pragnąć morza towarów i wydawać pieniądze tu i teraz, bez zastanowienia, jak je spłacić jutro. U wielu osób władza impulsów nie ogranicza się do szastania pieniędzmi i zadłużania się — to także jedzenie ponad miarę i inne nałogi, od zajadania się słodyczami po wpatrywanie się godzinami w cyfrowe ekrany.

Porywacze mózgów

Co zauważysz najpierw, wchodząc do cudzego gabinetu? Odpowiedź wskaże, na czym w danej chwili skupia się twoja uwaga mimowolna („oddolna”). Jeśli jesteś nastawiony na cel finansowy, pewnie od razu zauważysz wykres zarobków na ekranie monitora. Jeśli cierpisz na arachnofobię, skupisz uwagę na zakurzonej pajęczynie w rogu okiennej wnęki.

Wszystko to są podświadome wybory dokonujące się w uwadze. Pochwycenie uwagi następuje, kiedy neurony w ciele migdałowatym — które działają niczym wartownik w mózgu wypatrujący treści emocjonalnych — zauważą coś, co uznają za istotne; nietypowo duży owad, gniewne spojrzenie czy uroczy berbeć pokazują nam ustawienia mózgu związane z tego rodzaju instynktownym zainteresowaniem¹⁵. Ten umieszczony w środkowym rejonie mózgu aparat mimowolnego systemu oddolnego reaguje znacznie szybciej na poziomie neuronalnym niż dowolny odgórny system kory przedczołowej; przekazuje w górę sygnały, które aktywują wyższe szlaki w korze mózgowej, każąc jej stosunkowo powolnym ośrodkom przebudzić się i skupić na czymś uwagę.

Mechanizmy w naszym mózgu kierujące uwagą ewoluowały na przestrzeni setek tysięcy lat, aby umożliwić nam przeżycie w bezlitosnej dżungli najeżonej kłami i pazurami, gdzie nasi przodkowie stykali się z zagrożeniami, które zbliżały się do nich w konkretnym zakresie wizualnym i z określoną prędkością minimalną i maksymalną — gdzieś pomiędzy atakiem węża a prędkością skaczącego tygrysa. Praprzodkowie, którzy uniknęli węży i tygrysów dzięki posiadaniu odpowiednio szybko reagujących ciał migdałowatych, przekazali budowę własnych układów neuronalnych nam.

Węże i pająki to zwierzęta, na które nasz mózg ma wpisaną reakcję lękową. Ich widok zwraca uwagę nawet wtedy, kiedy obrazy migają zbyt szybko, żeby je świadomie zarejestrować wzrokowo.

Ośrodek mimowolnej uwagi oddolnej zauważa węże i pająki szybciej niż obiekty obojętne i reaguje na nie podniesieniem alarmu (jeżeli te same obrazy będą migać przed oczami ekspertowi od węży czy pająków, ekspert również zareaguje uwagą mimowolną, ale nie sygnałem alarmowym)¹⁶.

Mózg nie może ignorować emocjonalnych wyrazów twarzy, szczególnie jeśli będą to wściekłe miny¹⁷. Dla mózgu rozgniewane miny są superistotne — kiedy przesuwamy wzrokiem po tłumie, zawsze rzuci nam się w oczy osoba z gniewną miną. „Oddolna” część mózgu szybciej zauważa nawet postaci narysowane, jeśli ich brwi układają się w kształt litery V (np. u dzieciaków w kreskówce South Park), niż kiedy mają zadowoloną minę.

W nasz mózg wpisane jest odruchowe reagowanie na „bodźce ponadnormalne”, bez względu na to, czy będą dotyczyły bezpieczeństwa, żywienia czy seksu — tak jak kot, który nie umie zignorować sztucznej myszki na sznurku. We współczesnym świecie takie wrodzone skłonności mózgu są wykorzystywane w reklamach, które działają „oddolnie”, żeby zdobyć naszą mimowolną uwagę. Wystarczy połączyć reklamowany produkt z seksem lub prestiżem, żeby uruchomić te same obwody, które torują w nas pragnienie zakupu z powodów, których nawet nie zauważamy.

Jeszcze bardziej narażeni stajemy się na skutek osobistych skłonności. To dlatego uwagę alkoholików przykuwają reklamy wódek, a ludzi rozbudzonych seksualnie pociągają seksowne osoby w reklamach turystycznych.

Jest to uwaga oddolna, gotowa do działania i mimowolna; jej pochwycenie odbywa się automatycznie i nie mamy na to wpływu. Na emocjonalne sterowanie uwagą jesteśmy najbardziej podatni w sytuacjach, kiedy nasze myśli błądzą, gdy coś nas rozprasza lub gdy mamy do czynienia z natłokiem informacji — czasami działają wszystkie te czynniki jednocześnie.

Są też sytuacje, w których emocje całkowicie wymykają się spod kontroli. Wczoraj pisałem na komputerze akurat ten fragment książki, gdy nieoczekiwanie poczułem paraliżujący ból w krzyżu. Zapewne ból nie był zupełnie nieoczekiwany, po cichu narastał sobie od rana. Jednak kiedy siedziałem przy biurku, nagle od dolnej części kręgosłupa przeszyła mnie fala bólu sięgająca ośrodków bólu w mózgu.

Kiedy spróbowałem się podnieść, wstrząsnął mną ból tak silny, że opadłem bezsilnie na fotel. Co gorsza, w moim umyśle zaczęły gonić najczarniejsze myśli: „Będę sparaliżowany do końca życia, będę musiał regularnie brać zastrzyki sterydowe…”. Ten tok myślenia przypomniał mojemu spanikowanemu umysłowi, że niedawno w zaniedbanej fabryce leków pojawił się grzyb, który spowodował zapalenie opon mózgowych i śmierć dwudziestu siedmiu pacjentów przyjmujących takie właśnie zastrzyki.

W tej samej chwili wyciąłem w innym miejscu duży blok tekstu poświęconego zbliżonemu tematowi, który miałem zamiar wkleić tutaj. Jednak kiedy moją uwagę opanowały ból i niepokój, kompletnie o tym zapomniałem — i cały tekst bezpowrotnie zapadł się w czarną dziurę.

Takie porwania uwagi przez emocje są wyzwalane przez ciało migdałowate, które działa w mózgu niczym radar wykrywający zagrożenia, nieustannie oceniając otoczenie pod kątem niebezpieczeństw.

Kiedy te obwody neuronalne wykryją jakieś zagrożenie (albo coś, co uznają za zagrożenie — bo często się mylą), uruchamiają superdrożny szlak neuronów biegnący w górę, do obszarów kory przedczołowej, żeby zbombardować ją sygnałami, dzięki którym mózg dolny kontroluje górny: uwaga zawęża się i skupia na przedmiocie, który budzi w nas niepokój; pamięć ulega przetasowaniu, żeby było łatwiej przypomnieć sobie wszystko, co może się przydać w związku z obserwowanym zagrożeniem; ciało wchodzi na wysokie obroty, bo zalewają nas hormony stresu, przygotowując kończyny do walki lub ucieczki. Nasza uwaga całkowicie skupia się na niepokojącym obiekcie i zapominamy o wszystkim innym.

Im silniejsze emocje, tym silniejsze skupienie uwagi w jednym punkcie. Takie emocjonalne porwania czy uprowadzenia działają na naszą uwagę jak klej Super Glue. Jak długo uwaga utrzymuje się w tym stanie? Okazuje się, że to zależy od tego, w jakim stopniu lewy obszar kory przedczołowej potrafi uspokoić pobudzone ciało migdałowate (w mózgu znajdują się dwa ciała migdałowate, po jednym w każdej półkuli).

Superdrożny szlak łączący ciało migdałowate z korą przedczołową posiada odgałęzienia biegnące do prawej i lewej strony kory przedczołowej. Kiedy doznajemy emocjonalnego uprowadzenia, neurony w ciele migdałowatym „porywają” prawą stronę mózgu i przejmują nad nią kontrolę. Jednak lewa strona może przesyłać w dół sygnały, które uspokajają ciało migdałowate i wyprowadzają nas z sytuacji emocjonalnego uprowadzenia.

Odporność emocjonalna sprowadza się do tego, jak szybko potrafimy się otrząsnąć, kiedy coś nas zdenerwuje. U osób o wysokiej odporności emocjonalnej — takich, które umieją się otrząsnąć natychmiast — aktywność neuronalna w lewym obszarze kory przedczołowej bywa do trzydziestu razy silniejsza niż u osób bardziej podatnych na emocje¹⁸. Dobra wiadomość — jak zobaczymy w części piątej książki, można zwiększać siłę neuronów w lewej korze przedczołowej, które uspokajają ciało migdałowate.

Życie na autopilocie

Jesteśmy z kolegą pogrążeni w rozmowie w gwarnej restauracji, gdzie kończymy jeść lunch. Kolega przejęty opowiada o niedawnym, wyjątkowo dramatycznym doświadczeniu.

Jest tak zaabsorbowany własną opowieścią, że nie skończył jeść. Mój talerz został zabrany już dawno. W pewnej chwili podchodzi kelnerka i pyta: „Czy smakuje?”.

Kolega prawie jej nie zauważa. Rzuca tylko: „Jeszcze nie”, po czym ciągnie opowieść dalej.

Odpowiedź oczywiście nie dotyczyła prawdziwego pytania kelnerki. Była to odpowiedź na pytanie, które z a z w y c z a j pada w tym momencie posiłku: „Czy mogę już zabrać talerz?”.

Ten drobny błąd ilustruje niedogodności, jakie się wiążą z życiem na „oddolnym”, mimowolnym autopilocie — przegapiamy wtedy chwile, które się przydarzają naprawdę, a zamiast tego reagujemy na sztywny wzorzec własnych założeń na temat tego, co się dzieje. Możemy przy tym przegapić humorystyczny aspekt chwili:

Kelnerka: „Smakuje panu?”.

Klient: „Jeszcze nie”.

Kiedyś, kiedy w biurach często się robiły kolejki do kserokopiarek, psycholożka z Harvard University, Ellen Langer, prosiła podstawionych uczestników badania, żeby podeszli do osoby na początku kolejki i po prostu stwierdzili: „Mam coś do skserowania”.

Oczywiście każda z osób w kolejce miała coś do skserowania.

Jednak w ponad połowie przypadków osoba stojąca na początku kolejki ustępowała miejsca przy kopiarce uczestnikowi badania. To zachowanie, zdaniem Langer, jest przykładem bezmyślenia (mindlessness), czyli stanu, w którym uwaga jest na autopilocie, gdy tymczasem uwaga aktywna mogłaby skłonić osobę na początku kolejki do zastanowienia się, czy rzeczywiście ktoś ma pilną i uprzywilejowaną potrzebę skorzystania z ksero.

Aktywne zaangażowanie uwagi to aktywność odgórna mózgu, antidotum na przeżywanie dnia w automatycznym stanie przypominającym zombie. Wtedy potrafimy się odgryzać reklamom, zachować czujność względem otoczenia, kwestionować lub doskonalić automatyczne czynności rutynowe. Taka skupiona uwaga, często zorientowana na konkretny cel, jest w stanie hamować bezmyślne nawyki umysłu¹⁹.

Choć bywa tak, że naszą uwagą kierują emocje, to jednak dzięki aktywnemu wysiłkowi możemy również zarządzać „odgórnie” emocjami. Wtedy obszary przedczołowe przejmują kontrolę nad ciałem migdałowatym, ograniczając siłę jego działania. Może być tak, że wściekła mina, a nawet uroczy bobas nie zwrócą naszej uwagi, jeśli aktywne są neurony odpowiedzialne za odgórną kontrolę uwagi dowolnej i to one dokonują wyboru, jakie rzeczy nasz mózg ma zignorować.

1. . Henri Poincaré, cytowany przez Arthura Koestlera, The Act of Creation (Londyn: Hutchinson, 1964), s. 115–116. Tłumaczenie polskie cytatu: Paweł Bechler.

2. . Niektórzy kognitywiści nazywają te systemy odrębnymi „umysłami” jaźni. W mojej własnej książce Social Intelligence (Nowy Jork: Bantam, 2006) nazywam system odgórny (uwagę dowolną) „górną drogą”, a mimowolny system oddolny „niską drogą”. Daniel Kahneman w swojej książce Thinking Fast and Slow (Nowy Jork: Farrar, Straus & Giroux, 2012, wydanie polskie: Pułapki myślenia, tłum. Piotr Szymczak, Poznań: Media Rodzina, 2013) używa pojęć „system 1” i „system 2”, co nazywa „fikcjami na użytek wyjaśnienia”. Osobiście te nazwy trochę mi się mieszają, jak Rzecz 1 i Rzecz 2 w wierszu Kot Prot (wydanie polskie: Theodor Seuss Geisel, Kot Prot, tłum. Stanisław Barańczak, Poznań: Media Rodzina, 2003). Trzeba jednak zauważyć, że im bardziej zagłębiamy się w naturę naszych obwodów neuronalnych, tym mniej zadowalające stają się pojęcia w rodzaju „góra” czy „dół”, jednak do naszych niniejszych celów muszą wystarczyć.

3. . Kahneman, Pułapki myślenia.

4. . Innym przykładem ewolucyjnego projektu, który jest wystarczający, choć niedoskonały, jest ludzki kręgosłup. Kręgosłup wywodzi się ze starszych systemów i jego pojedyncza kolumna kręgów nawet w miarę się sprawdza, ale elastyczny trójnóg z trzech kolumn byłby o wiele silniejszy. To, że nasz kręgosłup jest niedoskonały, potwierdzi każdy, komu wypadł kiedyś dysk albo dokuczał artretyzm szyi.

5. . Lolo Jones w: Sean Gregory, Lolo’s No Choke, „Time”, 30 lipca 2012, s. 32–38.

6. . Sian Beilock i in., When Paying Attention Becomes Counter-Productive, „Journal of Experimental Psychology” 18 nr 1 (2002): 6–16.

7. . Kiedy wkładamy wysiłek w odprężenie się, zapewne nam nie wyjdzie, zwłaszcza w chwilach, kiedy przygotowujemy się do uzyskania maksymalnych wyników. Patrz: Daniel Wegner, Ironic Effects of Trying to Relax Under Stress, „Behaviour Research and Therapy” 35 nr 1 (1997): 11–21.

8. . Daniel Wegner, How to Think, Say, or Do Precisely the Worst Thing for Any Occasion, „Science”, 3 lipca 2009, s. 48–50.

9. . Christian Merz i in., Stress Impairs Retrieval of Socially Relevant Information, „Behavioral Neuroscience” 124 nr 2 (2010): 288–293.

10. . Unshrinkable, „Harper’s Magazine”, grudzień 2009, s. 26–27.

11. . Yuko Hakamata i in., Attention Bias Modification Treatment, „Biological Psychiatry” 68 nr 11 (2010): 982–990.

12. . Kiedy psycholodzy odbywali sesje z osobami borykającymi się z lękami w sytuacjach towarzyskich i uczestników badania zachęcono, żeby w tłumie patrzyli na twarze mające neutralny albo przyjazny wyraz (zamiast się skupiać na twarzach sugerujących odrzucenie), dwie trzecie uczestników pozbyło się towarzyskiej niezręczności. Norman B. Schmidt i in., Attention Training for Generalized Social Anxiety Disorder, „Journal of Abnormal Psychology” 118 nr 1 (2009): 5–14.

13. . Roy Y.J. Chua and Xi Zou (Canny), The Devil Wears Prada? Effects of Exposure to Luxury Goods on Cognition and Decision Making, Harvard Business School Organizational Behavior Unit Working Paper No. 10–034, 2 listopada 2009 r., http://ssrn.com/abstract=1498525 lub http://dx.doi.org/10.2139/ssrn. 1498525.

14. . Gavan J. Fitzsimmons i in., Non-Conscious Influences on Consumer Choice, „Marketing Letters” 13 nr 3 (2002): 269–279.

15. . Patrik Vuilleumier i Yang-Ming Huang, Emotional Attention: Un-covering the Mechanisms of Affective Biases in Perception, „Current Directions in Psychological Science” 18 nr 3 (2009): 148–152.

16. . Arne Ohman i in., Emotion Drives Attention: Detecting the Snake in the Grass, „Journal of Experimental Psychology: General” 130 nr 3 (2001): 466–478.

17. . Elizabeth Blagrove i Derrick Watson, Visual Marking and Facial Affect: Can an Emotional Face Be Ignored? „Emotion” 10 nr 2 (2010): 147–168.

18. . A.J. Schackman i in., Reduced Capacity to Sustain Positive Emotion in Major Depression Reflects Diminished Maintenance of Fronto-Striatal Brain Activation, „Proceedings of the National Academy of Sciences” 106 (2009): 22445–22450.

19. . Ellen Langer, Mindfulness (Reading, MA: Addison-Wesley, 1989).Rozdział 6

Wewnętrzny ster

Największym rywalem mojego położonego w Dolinie Kalifornijskiej liceum — w futbolu amerykańskim, koszykówce, debatach czy pod każdym innym względem — była szkoła w sąsiednim mieście przy autostradzie 99. Z czasem zaprzyjaźniłem się z jednym z tamtejszych uczniów.

W liceum kolega nie interesował się za bardzo nauką i mało brakowało, żeby nie zdał do następnej klasy. Okres dorastania upłynął mu na ranczu na obrzeżach miasta, gdzie wiele czasu spędzał w samotności, czytając książki science fiction i dłubiąc w hot rodach — sportowych przeróbkach starych fordów T i A, które były jego pasją. W tygodniu przed zakończeniem ostatniej klasy jadący z wielką prędkością samochód próbował go wyprzedzić, kiedy skręcał w lewo na podjazd przed własnym domem. Sportowy samochód kolegi został doszczętnie rozbity, a on sam omal nie zginął.

Kiedy wrócił do zdrowia, zapisał się na studium podyplomowe w miejscowym college’u i odkrył powołanie, które całkowicie przykuło jego uwagę i zmobilizowało jego twórcze talenty — reżyserię. Przeniósł się do szkoły filmowej. Jego studencki film zainteresował reżysera z Hollywood, który zaprosił go jako asystenta do udziału w swoim ulubionym projekcie, niskobudżetowym filmie.

To z kolei pomogło koledze znaleźć wytwórnię gotową wyłożyć pieniądze na film w jego reżyserii oraz dodatkowo na niskobudżetowy film do jego własnego scenariusza. Wytwórnia o mało nie skreśliła tego pierwszego filmu, zanim się w ogóle ukazał w kinach, jednak ostatecznie, ku powszechnemu zaskoczeniu, film zarobił więcej, niż się spodziewano.

Arbitralne cięcia i zmiany wprowadzone na etapie produkcji przez szefów wytwórni były gorzką lekcją dla kolegi, który niczego nie cenił sobie tak, jak twórczej kontroli nad filmem. Kiedy przyszła kolej na film do jego własnego scenariusza, dostał standardową ofertę z dużej hollywoodzkiej wytwórni — wytwórnia wyłoży pieniądze na sfinansowanie filmu i zastrzega sobie prawo do wprowadzenia zmian przed premierą. Odrzucił jednak ofertę — artystyczna integralność dzieła była dla niego najważniejsza.

Kolega „kupił” sobie kreatywną kontrolę w ten sposób, że pracował na własną rękę i włożył w swój drugi film każdy grosz zarobiony na pierwszym. Gdy film był na ukończeniu, pieniądze się skończyły. Starał się o kredyt, ale jeden bank za drugim mu odmawiał. Projekt ocaliła dopiero udzielona w ostatniej chwili pożyczka, którą wybłagał w dziesiątym banku.

Film nosił tytuł Gwiezdne wojny.

Upór George’a Lucasa, żeby zachować twórczą kontrolę pomimo związanej z tym finansowej szarpaniny, był oznaką jego wielkiej twórczej uczciwości — a przy tym, jak wie cały świat, okazał się bardzo lukratywną decyzją biznesową. Jednak za decyzją nie stała pogoń za pieniędzmi; prawa pokrewne w tamtych czasach oznaczały sprzedaż plakatów i T-shirtów, co zapewniało znikomy przychód. Wówczas każdy, kto znał branżę filmową, ostrzegał George’a przed działaniem na własną rękę.

Taka decyzja wymaga ogromnego zaufania do własnych przewodnich wartości. Co daje ludziom tak silny wewnętrzny kompas, co jest dla nich Gwiazdą Polarną, która prowadzi ich przez życie zgodnie z tym, co dyktują ich najgłębsze cele i wartości?

Kluczem jest samoświadomość, a szczególnie trafność odczytywania wewnętrznych wskazówek, których dyskretnie udziela nam ciało. Subtelne reakcje fizjologiczne są odzwierciedleniem sumy doświadczeń, którymi dysponujemy.

Zasady podejmowania decyzji oparte na doświadczeniu życiowym mieszczą się w podkorowych sieciach neuronów, które zbierają, przechowują i stosują algorytmy z każdego zdarzenia w naszym życiu — tworzą nasz wewnętrzny ster¹. Mózg przechowuje nasze najgłębsze poczucie sensu i celu właśnie w obszarach podkorowych, które są słabo połączone z obszarami kory odpowiedzialnymi za mowę, za to mają silne połączenia z trzewiami. Dlatego wartości — dobro i zło — wyczuwamy intuicyjnie w głębi ciała (po angielsku mówimy gut feeling — „przeczucie z głębi brzucha”), a następnie na własny użytek ubieramy te uczucia w słowa.

Dlatego też samoświadomość stanowi niezbędne ognisko uwagi, które pozwala nam się dostroić do nikłych wewnętrznych szeptów mogących nas prowadzić przez życie. Jak się przekonamy, ten wewnętrzny radar jest kluczem do zarządzania wszystkim, co robimy — oraz, co równie istotne, czego n i e r o b i m y. Ten wewnętrzny mechanizm kontrolny decyduje o różnicy pomiędzy życiem przeżytym dobrze a zmarnowanym.

Czy wiesz, kiedy czujesz szczęście?

Naukowy test sprawdzający, czy zwierzę posiada samoświadomość, jest w teorii prosty — wystarczy namalować zwierzęciu znak na pysku, przystawić mu lustro i patrzeć, czy jego działania wskazują na świadomość, że pysk z namalowanym znakiem stanowi odbicie jego własnego pyska.

W rzeczywistości taki test samoświadomości u słoni nie jest wcale prosty — chociażby dlatego, że trzeba zbudować słonioodporne lustro. Można spróbować wykonać kwadratowe lustro z akrylowej płyty o wysokości dwóch i pół metra, przyklejonej do sklejki umieszczonej na stalowej ramie i przykręconej do betonowej ściany wybiegu dla słoni.

Tak właśnie zrobili badacze w ogrodzie zoologicznym w Bronksie, gdzie Happy, trzydziestoczteroletnia słonica azjatycka, mieszka z dwiema równie zwalistymi towarzyszkami, Maxine i Patty. Badacze przez kilka dni pozwalali słoniom oswajać się z lustrem. Następnie malowali jednemu ze słoni duży biały krzyżyk na głowie, żeby się przekonać, czy zwierzę uświadomi sobie, że znak znajduje się na jego własnej głowie, co byłoby oznaką samoświadomości.

A jednak to nie koniec komplikacji związanych z badaniem słoni. Słonie dbają o higienę za pomocą błotnych kąpieli i posypywania się piachem podrzucanym trąbą. Dlatego mają na skórze wiele różnych obcych ciał, przez co rzeczy, które ludzie uznaliby za wyraźny znak, dla słonia mogą być nieistotnym szczegółem, jednym z wielu przyczepionych do skóry. I rzeczywiście — Maxine i Patty nie zwróciły na krzyżyk żadnej uwagi.

Jednak kiedy duży biały krzyżyk namalowano na głowie Happy, słonica podeszła do lustra, przez dziesięć sekund przyglądała się sobie, po czym odeszła — podobnie jak człowiek, który chwilę przegląda się w lustrze, zanim zabierze się do codziennych obowiązków. Następnie Happy wielokrotnie dotykała się po krzyżyku wrażliwą końcówką trąby, co sugeruje samoświadomość.

Test ten zdała tylko bardzo wąska grupa zwierząt: niektóre gatunki małp człekokształtnych, w tym szympansy, oraz delfiny (dla których przygotowano podwodną wersję testu). Podobnie jak słonie, gatunki te zaliczają się do nielicznych zwierząt posiadających w mózgu klasę neuronów, będących zdaniem niektórych neurobiologów wymogiem dla samoświadomości. Te wrzecionowate komórki, nazywane neuronami von Economo, od nazwiska ich odkrywcy (w skrócie neuronami VEN), bywają nawet dwa razy większe od zwykłych neuronów i mają mniej odgałęzień łączących je z innymi komórkami (za to odgałęzienia są znacznie dłuższe)².

Wrzecionowaty kształt daje im wyjątkową przewagę nad innymi rodzajami neuronów — wysyłane przez nie sygnały podróżują szybciej i docierają dalej. Znajdują się głównie w obszarach łączących ośrodek wykonawczy mózgu z ośrodkami emocjonalnymi, co czyni z nich osobisty radar. Obszary te rozświetlają się, kiedy patrzymy na własne odbicie w lustrze. Neurobiolodzy uważają je za element obwodów neuronalnych, które na każdym szczeblu odpowiadają za nasze poczucie jaźni — od „to jestem ja” aż po „tak się teraz czuję” i osobistą tożsamość.

Mózgowa mapa ciała

Po otrzymaniu diagnozy raka trzustki, który za kilka lat odebrał mu życie, Steve Jobs wygłosił bardzo osobistą przemowę do absolwentów Stanford University. Jego rada: „Nie pozwól, żeby głosy innych zagłuszyły twój głos wewnętrzny. I co najważniejsze, miej odwagę iść za własnym sercem i intuicją. One w jakiś sposób wiedzą z góry, kim chcesz zostać naprawdę”³.

Ale jak usłyszeć ten „głos wewnętrzny” i poznać to, co już wiedzą twoje serce i intuicja? Musisz się zdać na sygnały własnego ciała.

Może wpadł ci kiedyś w oko dziwny rysunek ludzkiego ciała, który ukazuje połączenia kory somatosensorycznej, śledzącej wrażenia rejestrowane w różnych obszarach skóry: ludzik ten ma małą główkę, za to wielkich rozmiarów wargi i język, maleńkie ramiona i olbrzymie palce — rysunek ten ma oddawać proporcje w unerwieniu poszczególnych części ciała.

Organy wewnętrzne są w podobny sposób monitorowane przez wyspę, strukturę skrytą za płatem czołowym mózgu. Wyspa odwzorowuje nasze wnętrzności dzięki neuronom, które ją łączą z jelitami, sercem, wątrobą, płucami, genitaliami — każdy narząd ma w niej własne konkretne miejsce. Dzięki temu wyspa może działać jako ośrodek kontroli funkcjonowania narządów, wysyłając sygnały sercu, żeby biło wolniej, czy płucom, żeby zaczerpnęły głębiej oddech.

Uwaga zwrócona do wewnątrz ku dowolnej części ciała podnosi wrażliwość wyspy na konkretny obszar, na którym się skupiamy.

Skup się na biciu serca, a wyspa zwiększy aktywność neuronów w odpowiednim obwodzie. To, na ile ktoś umie wyczuć własne bicie serca, jest wręcz standardową metodą pomiaru samoświadomości. Im lepiej ktoś sobie z tym radzi, tym większą ma wyspę⁴.

Wyspa dostraja nas nie tylko do wewnętrznych narządów; od niej zależy też nasze samopoczucie⁵. Osoby nieświadome własnych emocji (a także — co, jak się przekonamy, dość istotne — uczuć innych) wykazują ospałą aktywność wyspy w porównaniu ze znaczną aktywacją u ludzi wsłuchanych w wewnętrzne życie emocjonalne. W skrajnym punkcie znajdują się osoby z aleksytymią, które zwyczajnie nie wiedzą, co czują, ani nie potrafią sobie wyobrazić, co może czuć ktoś inny⁶.

Nasze „wewnętrzne przeczucia” (gut feelings) to komunikaty biegnące z wyspy i innych układów oddolnych, które upraszczają nam życiowe decyzje, kierując uwagę ku lepszym opcjom. Im lepiej odczytujemy te wiadomości, tym lepszą mamy intuicję.

Przypomnijmy sobie ukłucie niepokoju, które czasem czujemy, kiedy podejrzewamy, że zapomnieliśmy spakować coś ważnego przed długim wyjazdem. Pewna maratonka opowiedziała mi kiedyś, jak jechała na bieg do oddalonego o ponad sześćset kilometrów miasta. Poczuła to ukłucie — i zignorowała je. Kiedy jednak jechała autostradą, ukłucie cały czas wracało. Wreszcie uświadomiła sobie, co ją tak męczy — zapomniała butów!

Sytuację uratowały szybkie zakupy tuż przed zamknięciem centrum handlowego. Jednak nowe buty były innej marki.

— W życiu nie byłam tak obolała! — powiedziała mi.

Takie cielesne odczucia, które wskazują, czy dany wybór będzie dobry, czy zły, neurobiolog Antonio Damasio nazywa m a r k e r a m i s o m a t y c z n y m i⁷. Oddolne obwody mózgu sygnalizują swoje wnioski za pomocą „wewnętrznej intuicji” (gut feeling), często na długo zanim odgórne obwody dojdą do swoich przemyślanych decyzji.

Kluczową rolę w tych obwodach odgrywa brzusznośrodkowa kora przedczołowa, która kieruje naszym procesem decyzyjnym w chwilach, kiedy stajemy przed najbardziej złożonymi decyzjami życiowymi, takimi jak wybór małżonka czy zakup domu. Takich wyborów nie da się podjąć w drodze chłodnej, racjonalnej analizy. Znacznie lepiej dokonać symulacji tego, co poczujemy, wybierając A zamiast B. Ten obszar mózgu działa jako nasz wewnętrzny ster.

Samoświadomość zawiera dwa silne strumienie: samoświadomość ogólną, która tworzy narracje dotyczące naszej przeszłości i przyszłości, oraz teraźniejszą, która wprowadza nas bezpośrednio w chwilę obecną. Jak widzieliśmy, samoświadomość ogólna łączy doświadczenia doznawane w różnym czasie, tymczasem teraźniejsza istnieje wyłącznie w surowej, nieprzetworzonej aktualności.

Samoświadomość teraźniejsza — najbardziej intymne poczucie własnej jaźni — jest odzwierciedleniem pojedynczych wrażeń zmysłowych, szczególnie stanów cielesnych. Buduje ona wrażenia na podstawie mózgowej mapy ciała odwzorowanej w wyspie⁸.

Takie wewnętrzne sygnały są wewnętrznymi przewodnikami, które pomagają nam na wielu poziomach — od prowadzenia życia zgodnego z przewodnimi wartościami aż po pamiętanie, żeby zabrać buty do biegania.

Jak opowiedziała mi artystka, która przez długie lata występowała w słynnym Cirque du Soleil, artyści z Cirque przygotowujący swoje trudne i wyczerpujące numery dążą do czegoś, co nazwała „perfekcyjnym treningiem”, w którym fizyczne prawa ruchu i zasady biomechaniki łączą się z wyczuciem czasu, kąta i prędkości, aby „częściej udawał się ruch perfekcyjny — bo nie da się osiągnąć perfekcji za każdym razem”.

Skąd artyści wiedzą, że zbliżyli się do perfekcji? „Bo masz to poczucie. Wiesz w stawach, zanim się dowiesz w głowie”.

1. . Technika zwana „fokusowaniem” (focusing) pokazuje, jak czerpać z tej ogromnej, istniejącej poza świadomością mądrości całego życia dzięki wyczuwaniu subtelnych zmian w naszych uczuciach. Patrz Eugene Gendlin, Focusing (Nowy Jork: Bantam, 1981).

2. . John Allman, The von Economo Neurons in the Frontoinsular and Anterior Cingulate Cortex, „Annals of the New York Academy of Sciences” 1225 (2011): 59–71.

3. . Lev Grossman i Harry McCracken, The Inventor of the Future, „Time”, 17 października 2011 r., s. 44.

4. . A.D. Craig, How Do You Feel? Interoception: The Sense of the Physiological Condition of the Body, „Nature Reviews Neuroscience” 3 (2002): 655–666.

5. . Arthur D. Craig, How Do You Feel — Now? The Anterior Insula and Human Awareness, „Nature Reviews Neuroscience” 10 nr 1 (styczeń 2009): 59–70.

6. . G. Bird i in., Empathic Brain Responses in Insula Are Modulated by Levels of Alexithymia but Not Autism, „Brain” 133 (2010): 1515–1525.

7. . Markery somatyczne: obwody mieszczące się m.in. w prawej części somatosensorycznej kory wyspowej i ciele migdałowatym. Antonio Damasio, The Feeling of What Happens (Nowy Jork: Harcourt, 1999).

8. . Farb i in., „Attending to the Present”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: