- W empik go
Frigiel i Fluffy. Odległe lądy. Tom 1. Trzy klany - ebook
Frigiel i Fluffy. Odległe lądy. Tom 1. Trzy klany - ebook
Pokój nie na długo zapanował w Ulan Warce i całym królestwie! Nadal źle się układają stosunki między magami a tymi, którym czarownik Askar Raug nadał ironiczne miano „nieobdarzonych”. Frigiel wraz z przyjaciółmi wyruszają do Roche Rouge, wioski położonej na Ognistych Stepach, gdzie przebiega granica z Odległymi Lądami – najbardziej tajemniczą i nieprzyjazną krainą uniwersum Minecrafta. Mają się dowiedzieć, jak doszło do napaści, w wyniku której uległa zniszczeniu kopalnia lapis-lazuli. Abel ma jednak pewien pomysł: chce się przy okazji zapuścić w głąb Odległych Lądów w nadziei, że zdobędzie tam czarodziejski stół, który pomoże wyrabiać magiczną broń i wyrównać siły między magami a żołnierzami. Podczas wyprawy Frigiel i jego przyjaciele odkrywają świat zupełnie odmienny od tego, który znają. Muszą w nim stawić czoło nowym niebezpieczeństwom.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8151-524-5 |
Rozmiar pliku: | 3,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Frigiel – wnuk Ernalda, ma piętnaście lat. Nigdy nie poznał swoich rodziców i nie wie, co się z nimi stało.
Fluffy – pies Frigiela.
Abel Swale – ma osiemnaście lat. Syn Deryna Swale’a, śmiałka spod Heikan, pułkownika i bohatera armii króla Lludda Lawa.
Alice Pembroke – złodziejka, należy do gildii złodziei z Puaby, ma szesnaście lat.
Isiah Tottersund – młody hrabia Roche Rouge, władca tej wioski położonej na Ognistych Stepach. (Wioskę tę niektórzy nazywają też Czerwoną Skałą).
Anom – nassyński wojownik z Lasu Kłów.
Mekuriusz – stary zygijski niewolnik uwięziony w Raqmu.
Haset – waleczna przywódczyni nassyńskich wojowników z Lasu Kłów.
Ölgi – sanubijska kupczyni, mieszka w Alramie.
Lishan – młody nassyński wojownik, brat Azmery.
Azmera – młoda nassyńska wojowniczka, siostra Lishana.
Sipho – zygijski konsul w Alramie, jeden z przywódców Trzech Klanów.
Zemo – uczony Indygo na usługach wyznawców Oriel.
Dorbei – wojowniczka zygijska, pełni funkcję osobistej strażniczki przybocznej Zema.
Thales – wojowniczka i przywódczyni Sarmatów.W POPRZEDNIM CYKLU OPOWIEŚCI O FRIGIELU I FLUFFYM
W wiosce Lanniel wszyscy świętują w najlepsze, kiedy nagle nad dachami pojawia się ogromny czarny smok. Zanim Ernald, dziadek Frigiela, ruszy do walki ze stworem, powierza swojemu wnukowi tajemniczą czarną skrzynię. Frigiel musi obiecać, że dostarczy ją Valmarowi, przyjacielowi dziadka, w tym zaś celu musi dotrzeć do Puaby, miasta położonego na przeciwległym krańcu królestwa.
Tak oto młody Frigiel i jego pies Fluffy wyruszają na spotkanie przygody równie niebezpiecznej, jak nieoczekiwanej. W królestwie magia jest zakazana; chłopak nie ma pojęcia, że powierzono mu jeden z najbardziej poszukiwanych na całym świecie obiektów: kilof prawdy.
Czemu służy to tajemnicze narzędzie, które pragnie unicestwić Lludd Law, władca krainy? Trzysta lat wcześniej Oriel, odkrywczyni magii, zaniepokojona tym, że ktoś mógłby zrobić zły użytek z tej mocy, którą tak nierówno obdzieleni są mieszkańcy krainy, stworzyła dwa obiekty:
– blok nicości, który pozwala powstrzymać wszelką magię na ogromnym obszarze tysiąca kubików (na wypadek gdyby jakiś mag zapragnął przywłaszczyć sobie władzę królewską),
– kilof prawdy pozwalający rozbić blok nicości (na wypadek gdyby ktoś chciał się nim posłużyć przeciwko magom).
Lludd Law, wobec budzącej grozę magicznej mocy swojego brata bliźniaka, czarownika Askara Rauga, zbudował wokół bloku nicości potężny zamek. Następnie kazał uwięzić Askara Rauga w Odległych Lądach. Teraz Lludd Law chce zniszczyć kilof prawdy, aby utrzymać władzę i uniemożliwić posłużenie się nim przez kogoś, kto chciałby ją przejąć.
Co w tym wszystkim robi Frigiel? Dźwiga kilof prawdy na swoim grzbiecie!
Dzięki pomocy Abla, młodzieńca obdarzonego humorem i zdolnego budowniczego, oraz Alice, zaradnej złodziejki, Frigiel i Fluffy dostarczają skrzynię Valmarowi. Valmar to jeden z ostatnich magów królestwa. Uczy Frigiela magii i namawia go, aby schronił się w Netherze. Tam Frigiel, Fluffy, Alice i Abel dokonują dwóch odkryć. Pierwsze z nich jest takie, że magia nie zawsze była w królestwie zakazana. Dopiero Lludd Law podjął taką decyzję. Za jego sprawą rozpoczęły się prześladowania magów, którzy, aby ocalić życie, musieli szukać schronienia w tym straszliwym wymiarze. Dzięki magii zbudowali Jakar, miasto oazę pośród piekła lawy.
Dowiedzieli się także, że Askar Raug zdołał uciec z więzienia, do którego wtrącił go brat, i czeka w tym mieście na Frigiela. Czarownik uprawia magię rzadką i niebezpieczną, magię umarłych. Smok, który napadł na wioskę Frigiela, jest właśnie zombi Smoka Kresu (Enderu) i działa na rozkaz Askara. Czarownik przywołuje poczwarę i szczuje ją na Jakar, aby zmusić Frigiela do oddania mu skrzyni z kilofem prawdy. Choć chłopak czyni postępy w magii wody, nie jest w stanie dorównać potężnemu czarownikowi. Musi mu pozostawić skrzynię Kresu i umykać razem ze swoimi przyjaciółmi.
Niestety, u portalu Netheru czeka już na niego armia Lludda Lawa. Nasi przyjaciele zostają wtrąceni do tajnego więzienia, w które Lludd Law zmienił podwodne miasto Suratan. Tam Frigiel odnajduje swojego dziadka Ernalda, choć miał go za zmarłego. Ernald okazuje się przywódcą buntowników pragnących obalić rządy Lludda Lawa, a do tego wie, gdzie się znajduje druga skrzynia Kresu powiązana z tą, która wpadła w ręce Askara. Dzięki temu będą mogli odzyskać kilof.
Abel i Frigiel udają się więc do Varogg, aby odnaleźć to narzędzie. Varogg to magiczny las pogrążony w wiecznej ciemności; Frigiel odkrywa tam inną magiczną dziedzinę: magię światła. Alice tymczasem dociera do Ulan Warki, stolicy królestwa, gdzie spotyka swoją matkę. Abel i Frigiel udają się do Kwiecistych Równin Meraim, wciąż mając przy sobie drugą skrzynię Kresu. Przygotowują się do konfrontacji z Lluddem Lawem. Zapowiada się prawdziwie epicka bitwa, cóż jednak może wskórać niewielki oddziałek magów i buntowników wobec potęgi królewskiej armii oraz bloku nicości, który pozbawia ich mocy? Blok trafia w ręce Frigiela, lecz on, zamiast go zniszczyć, dzięki kilofowi prawdy chowa blok w skrzyni Kresu. Jest to genialne posunięcie: Lludda Lawa już nie chroni magia, dzięki temu czarownicy mogą odzyskać swoją moc i odnieść zwycięstwo w bitwie. Przede wszystkim jednak Askar Raug, który korzystając z nieobecności swojego brata, dokonuje podboju Ulan Warki, nie zdaje sobie sprawy, że pierwsza skrzynia nicości, którą posiada, zawiera teraz w sobie przeciwmagiczny kubik!
Ale nie jest to ostateczne zwycięstwo. Kiedy Frigiel, Fluffy, Abel, Ernald oraz ich sarmackie sojuszniczki (zwane pogromczyniami endermenów) znów spotykają Alice, orientują się, że w mieście aż się roi od zombi. Dzięki magii światła Frigiel otwiera przejście przez tłum umarlaków prowadzące aż do samego pałacu. Udaje mu się otworzyć skrzynię Kresu należącą do Askara i wydobyć z niej blok nicości, aby unicestwić jego magię. Jednak pewien mag, przekonany do radykalnych tez czarownika, dopuszcza się zdrady, zamyka na powrót skrzynię, a następnie ją niszczy. Magia powraca. Maleńka armia Frigiela musi się wycofać pod naporem niesłychanej nawały zombi-świń przywołanych przez czarownika. Kiedy Askar zabija dziadka Frigiela i przekształca go w zombi, młodego maga ogarnia niepohamowana wściekłość. Dzięki magii światła pokonuje wreszcie straszliwego czarnoksiężnika umarlaków.
W królestwie nastaje pokój, lecz ludność nadal odnosi się nieufnie do magów, których nie widywano tam już od pięćdziesięciu lat. Frigiel oddaje ostatni hołd swojemu dziadkowi, po czym razem z Alice i Ablem odkrywa, że zniknął gdzieś skarb Lludda Lawa. Tym skarbem był kolejny tajemniczy obiekt: stół do zaklinania pochodzący z Odległych Lądów.ROZDZIAŁ 1
Gdy Frigiel i jego przyjaciele przekroczyli mury Roche Rouge, zapadła wokół nich nieprzyjazna cisza. Nieliczni przechodnie przemierzający uliczki tej wioski znieruchomieli, obrzucili ich podejrzliwymi spojrzeniami. Drzwi i okna domów otworzyły się ze zgrzytem, pojawiły się w nich postacie uzbrojone w miecze. Wszyscy przyglądali się naszej czwórce, jakby ujrzeli zombi, którzy jakoś umknęli uwadze wioskowego golema.
– Cóż za serdeczne przyjęcie! – westchnął Abel, i oparł prawą dłoń o rękojeść halabardy.
– Hau! – potwierdził Fluffy.
Thales sięgnęła po perłę Kresu. Młoda władczyni Sarmatów postanowiła towarzyszyć im podczas wyprawy. Doprowadzając do pojednania między Derynem Swalem, ojcem Abla, oraz Lluddem Lawem, Frigiel pozwolił pogromczyniom endermenów odzyskać ziemię przodków. Choć niektórzy z Sarmatów nie kwapili się wciąż, by opuścić swoje niezwykłe pływające wyspy i osiedlić się w dżungli Taranka, Thales uznała, że ma wobec młodego maga dług wdzięczności.
Alice obróciła w prawej dłoni diamentowy sztylet, który błysnął w jaskrawych promieniach słońca. Frigiel odniósł wrażenie, że złodziejka, i tak zazwyczaj nieufna, czymś się niepokoi. Może ta spiekota oraz smród zepsutego jajka dochodzący z rzek lawy i kwaśnych jezior Ognistych Stepów przypominały jej, jak kiedyś w Netherze oboje o mało nie umarli z pragnienia?
Jedno było pewne. To nie diamentowe sztylety Thales czy Alice ani wyjątkowo długi topór Abla przyciągały spojrzenia mieszkańców Roche Rouge. Również nie imponująca kolekcja pereł Kresu, którą Sarmatka nosiła na swoim torsie. Nie, uwagę wszystkich zwracał pas maga, który miał na sobie Frigiel. Konkretniej zaś, przytroczone do niego esencje magiczne. Te maleńkie barwne kubiki służące mu do rzucania czarów widywano jednak przecież w królestwie o wiele częściej niż oręż, jaki Abel mógł wytworzyć za pomocą swojego kowadła.
– Wracajcie, skądeście się wzięli! – rozległ się nagle głos za nimi.
– Właśnie, banda creeperów! – dodał drugi.
– Potwory szkieletory!
– Nie chcemy tu magów! – wrzasnął ktoś.
Magów. Właśnie padło to słowo. Frigiel poczuł, że serce mu się ściska. Czy nigdy nie skończy się nienawiść do takich jak on? Chłopak włożył niemało wysiłku w to, by zadać kłam antymagicznej propagandzie dawnego króla Lludda Lawa. Ileż poświęceń trzeba było, aby magowie mogli opuścić Nether, do którego za sprawą króla udali się na wygnanie. Ile dokonał Valmar, jak starał się jego dziadek Ernald oraz wszyscy inni, których znał i którzy oddali życie, aby magowie odzyskali należne sobie miejsce w społeczności. I co, to wszystko na nic?
– Frigielu!
Abel szturchnął go łokciem, dzięki czemu Frigiel odzyskał poczucie rzeczywistości.
Wokół nich zgromadził się już spory, nieprzyjazny tłumek. Frigiel dobył miecza, usłyszał westchnienie Alice. Wszyscy byli zmęczeni wędrówką, która doprowadziła ich tutaj, na północny skraj królestwa.
– Przybywamy, aby wam pomóc – oznajmił młody mag.
– Nikogo nam tu nie trzeba! – odparł starzec o obliczu przeżartym słońcem i siarką.
– Przysyła nas królowa Abigail – wyjaśniła Alice.
Po minach mieszkańców Roche Rouge było widać, że się zdziwili.
– Jest tylko jeden król i nazywa się Lludd Law – oznajmił jeden z nich.
– Bierzecie nas za szlamów czy co?
Alice, Thales, Abel i Frigiel wymienili zakłopotane spojrzenia. Roche Rouge położona była na takim odludziu, znajdowała się tak daleko od królewskiego miasta Ulan Warka, że najwyraźniej nie zdążyła tu jeszcze dojść wiadomość o śmierci króla.
– Król nie żyje, tron po nim objęła Abigail Pembroke – oznajmił Abel.
Instynktownie przysunął się do Alice, jakby chciał ją chronić przed tym, co mogłoby się zdarzyć, gdyby przypadkiem któryś z tych gości wiedział, że nowa władczyni jest przy okazji matką jego dziewczyny.
Z tłumu miejscowych wystąpił rosły brodacz.
– I co z tego? Lepiej się stąd wynoście. Wasi kumple, też magowie, napadli na naszą kopalnię lapis-lazuli. I to dopiero co, bo w zeszłym tygodniu, więc mogłoby się zdarzyć, że kogoś z was skrzywdzimy całkiem niezasłużenie, kiedy nasz gniew spadnie na wasze kubiki, jeśli rozumiecie, co mam na myśli.
Mówiąc to, dotykał już sztychem swojego miecza białego brzucha Thales.
Na ustach Alice pojawił się kpiący uśmieszek, na twarzach Abla i Frigiela raczej grymas niepokoju.
Próbując upokorzyć tym gestem dumną Sarmatkę, brodacz popełnił błąd swojego życia.
Thales już rzuciła perłą Kresu. Dokonała teleportacji, czemu towarzyszyło charakterystyczne dla endermenów skwierczenie, i w tej samej chwili pojawiła się za plecami nieszczęśnika. Wymierzyła mu potężnego kopniaka pod kolano, z tyłu, następnie zaś chwyciła za nadgarstek i wykręciła go, zmuszając do wypuszczenia z dłoni żelaznego miecza. Nim tłum zdążył choćby kiwnąć palcem, w powietrzu świsnęła już druga perła. Stłumiony krzyk rozległ się za plecami Frigiela. Thales właśnie dopadła jakiegoś kolesia, którego nasz młodzieniec nawet nie zauważył. Przytknąwszy ostrze swojego sztyletu do gardła napastnika, Sarmatka zmusiła go, by opuścił napięty już łuk. Młody mag uniósł ramię, żeby ją powstrzymać, lecz przeszkodził mu w tym dochodzący z ulicy głos.
– Dosyć tego!
Tłum natychmiast się rozstąpił.
Ujrzeli młodzieńca o czarnej skórze i zielonych oczach. Wyglądał na bardzo rozgniewanego.
– Na withera! – wrzasnął do wieśniaków otaczających Frigiela i jego przyjaciół. – Kompletnie wam odbiło!
Wysoki brodacz, ten którego rozbroiła Thales, spuścił wzrok.
– Ależ panie hrabio, pan dobrze wie, że od napaści na kopalnię musimy strzec się takich magów jak on – powiedział, wskazując palcem Frigiela – i…
– A kto ci powiedział, że napaści dokonali magowie, ty szlamowy łbie? I wyobraź sobie, że to ja osobiście zwróciłem się do króla, aby przysłał nam pomoc.
Potem odwrócił się do Abla.
– Ogromnie mi przykro z powodu tego incydentu – wyraził swoje ubolewanie. – Pozwólcie, że się przedstawię, nazywam się Isiah Tottersund, hrabia Roche Rouge. A kim wy jesteście?
Abel uśmiechnął się szeroko, uszczęśliwiony, że to on pierwszy usłyszał wyrazy uszanowania od hrabiego.
– Nazywam się Abel Swale, a oto moi przyjaciele: Frigiel, Alice i Thales.
Widząc, jak tamten ich wita, Frigiel pojął, że kompletnie nie ma pojęcia, kim są.
– Panie hrabio – odezwał się – jak słyszałem, wspominał pan o królu. Otóż Lludd Law zginął w bitwie, którą jego żołnierze stoczyli przeciwko przybyłym z Netheru magom oraz ich sprzymierzeńcom. W Ulan Warce miejsce żołnierzy zajęli magowie. Obecnie na czele armii stoją dwie osoby, mag i wojownik. Jeśli chodzi o tron, zasiadła na nim Abigail Pembroke, dama dworu. Właśnie jej wysokość przysyła nas, abyśmy zbadali sprawę napaści na kopalnię.
Isiah przez chwilę milczał. Wszyscy miejscowi obserwowali go uważnie, ponieważ mieli zwyczaj zachowywać się tak jak on i postępować tak, jak on postępował. Wreszcie hrabia w zamyśleniu pokiwał głową.
– Rozumiem – powiedział. – Nie było mi to wiadome. Żyjemy tu na uboczu i nie zawsze docierają do nas najnowsze wieści. Jestem więc zachwycony, że nowa władczyni zechciała się przychylić do naszej prośby.
Skinął, by poszli za nim.
– Porozmawiajmy jednak u mnie w domu. Słońce Ognistych Stepów jest zdradliwe. Nie razi takim żarem jak lawa z naszych jezior, lecz trudniej przed nim uciec.
Isiah zaprowadził ich do domostwa zbudowanego z czerwonego piaskowca, którego dach nieco górował nad pozostałymi.
– Zechciejcie wybaczyć, że nie przyjmuję was wystawniej. Nasza okolica jest bardzo uboga, kopalnia lapis-lazuli stanowi nasze jedyne bogactwo.
Mówiąc to, pchnął grube drewniane drzwi. Wewnątrz panował mrok, lecz też zarazem i rozkoszny chłód. Dla wędrowców, zgrzanych i zdrożonych, umiarkowana temperatura w tym wnętrzu stanowiła prawdziwe ukojenie. Rozsiedli się na kilku drewnianych blokach, zaczęli gasić pragnienie wybornym sokiem z trzciny cukrowej, który im podano.
– Nie spieszcie się, odetchnijcie nieco – podjął hrabia – bo to, co wam opowiem, was zadziwi. Moi poddani mylą się, oskarżając magów. To, co wydarzyło się w naszej kopalni, nie ma nic wspólnego ze znaną nam magią. W Ulan Warce wszyscy sądzą, że nasze góry tworzą nieprzebytą barierę. Tymczasem Odległe Lądy znajdują się już bardzo blisko. Widujemy tu rzeczy… których oni nawet sobie nie wyobrażają.
------------------------------------------------------------------------
Te potężne metalowe stworzenia pełnią w wioskach funkcję bramkarzy. Pilnują, żeby do środka nie przedostał się żaden zombi – niektórzy z nich próbują się podszywać pod miejscowych. Należy więc uważać, by się nie stawić przy bramie w podartych spodniach i koszuli, bo można w ten sposób przysporzyć sobie niemałych kłopotów (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 57).
Niektórzy poszukiwacze przygód donieśli mi, że kiedy ktoś zabije endermana, czasem udaje mu się znaleźć przy jego zwłokach perłę Kresu. Czy należy stąd wnioskować, że taka perła, która pozwala rzucającej nią osobie na teleportację do miejsca, gdzie przedmiot upadnie, pozwala również samemu endermanowi na teleportację? Czy też może enderman mający zdolności teleportacyjne wytwarza perłę o podobnych właściwościach? Jedno jest pewne: wszyscy, którzy próbowali zgłębić tę tajemnicę, w taki czy inny sposób znikli (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 557).
Uwaga, nie należy patrzeć endermanowi prosto w oczy. Stwór ten zna doskonale legendy dotyczące swojego pochodzenia, stąd bierze się jego poczucie wyższości. Jeśli jakaś istota ośmieli się mu przyglądać, enderman poczytuje to sobie za zniewagę. Wydaje z siebie wówczas barbarzyński ryk (jednak w jego obecności należy raczej użyć eufemizmu „pełen oburzenia”), po czym natychmiast atakuje. A wówczas, cóż, powodzenia życzę, bo enderman ma zdolność teleportacji! Jedyna szansa w starciu z nim, to rozejrzeć się za wodą, której enderman nie cierpi (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 557).
W dżungli Taranka odkryłem niezwykły lud, Sarmatów. Wojowniczki tego plemienia posługują się perłami Kresu do walki z endermenami. Mężczyźni zajmują się budowaniem w dżungli przedziwnych świątyń. Niestety, plemię to musi się zmagać się z mieszkańcami Heikan, którzy usiłują wyprzeć wojowniczki z ich lasu, aby zyskać dostęp do znajdujących się tam pod ziemią minerałów (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 126).
Nether to podziemny wymiar, w którym panuje wściekły upał, zamiast wody występuje lawa, a sen jest niemożliwy. Nether często porównuje się z wyobrażeniem piekła, różnica jednak jest istotna: nikt dobrowolnie do piekła się nie udaje, a do Netheru – bywa, że tak (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 273).
Creeper jest potworem depresyjnym. Doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej brzydoty. Przypomina smutnego szparaga na czterech śmiesznych łapach. Nie ma rąk, ale na nic mu nie są potrzebne, ponieważ żaden creeper nigdy wam nie uściśnie dłoni. Tak bardzo się obawia, że zostanie osądzony po wyglądzie, że wybucha (ze wstydu?), dokonując w ten sposób samobójstwa rozszerzonego o tych, którzy ośmielą się do niego zbliżyć, choćby nawet i w najlepszych intencjach (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 572).
Szlam to zdenerwowany i denerwujący kubik galarety. Cechuje go to, że się multiplikuje, kiedy jest bity. Kiedy mówi się o kimś, że robi „minę szlama”, to znaczy, że wyjątkowo działa innym na nerwy (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 89).
Lapis-lazuli to klejnot dla kokietów. Nie ma ani wartości szmaragdu, ani twardości diamentu, ani też nie jest piękny jak złoto. Służy głównie do tego, żeby barwić ubrania na niebieski kolor. Całkiem nie pojmuję, że ktoś może narażać życie, aby zdobyć ten minerał. Co prawda znana mi uczona osoba zapewnia, że posiada on nieodkryte jeszcze własności magiczne. W co bardzo wątpię (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 156).
Wielu czytelników zadaje mi pytanie, skąd bierze się skandaliczna różnica w cenie między zwykłym a czerwonym piaskowcem. Otóż istnieją po temu dwie przyczyny. Po pierwsze, piasek niezbędny do sporządzenia czerwonego piaskowca można znaleźć tylko na Ognistych Stepach. Okolica jest tak odległa, klimat oraz nigdy nieustępujący smród siarki tak uciążliwe, że pozyskiwanie i transport tych surowców są nadzwyczaj kosztowne. Po drugie, czerwony piaskowiec jest akurat modny w Ulan Warce (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 155).ROZDZIAŁ 2
Abel podszedł do Alice i położył dłoń na jej dłoni.
– Wszystko w porządku? – spytał. – Sprawiasz wrażenie nieobecnej.
– Tak, wszystko gra! – odpowiedziała, wsuwając dłoń w jego dłoń, aby go podnieść na duchu.
W rzeczywistości złodziejkę ogarnął smutek. Od czasu gdy przedstawił im się Isiah Tottersund, nie mogła przestać myśleć o Mauleonie. Ten młody rabuś ze złodziejskiej gildii w Ulan Warce posługiwał się tytułem hrabiego Roche Rouge jako pseudonimem, kiedy przekradli się do stolicy… Jednak po co miałaby o tym opowiadać Ablowi? Wiedziała, że był zazdrosny o Mauleona, więc nie chciała mu sprawiać przykrości.
Frigiel tymczasem opowiedział hrabiemu o ich przygodach. O wygnaniu magów do podziemnego piekła zwanego Netherem, o zbudowanym przez nich wspaniałym mieście, o bitwie stoczonej z armią Lludda Lawa, oblężeniu Ulan Warki przez zombi-świnie przywołane przez Askara Rauga. Wówczas Isiah zwrócił się do Alice:
– Jeśli dobrze zrozumiałem, jesteś pani naszą nową królewną! – stwierdził żartobliwym tonem. – Pani matka jest teraz królową.
Złodziejka poczuła, że Abel lekko ściska jej dłoń. Wiedziała, że jest z tego dumny. Tymczasem Alice wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego, że ma matkę celebrytkę. Nie chciała się znaleźć w świetle redstonowych lamp. Zawsze cierpiała z powodu nadopiekuńczości Abigail i obawiała się, że jako królowa jej matka znajdzie sposób, by sprawować nad nią kontrolę, choćby Alice znalazła się w najodleglejszym zakątku królestwa. Wszyscy ją traktowali tak, jakby odtąd losy matki i córki były na zawsze ze sobą związane, co Alice osobiście uważała za zamach na swoją wolność. Tęskniła za anonimowością, którą zapewniała jej gildia złodziei z Puaby. Odkąd znowu spotkała swoją matkę, odnosiła nieustające wrażenie, że wróciła do punktu wyjścia.
Spróbowała więc zmienić nieco tok rozmowy:
– To prawda. O ile jednak ona wybrała pozycję królowej, ja nie wybrałam losu królewny. Prawdę mówiąc, wcale jej nie zazdroszczę. Już od pięćdziesięciu lat królestwo żyje bez magii, a powrót magów to delikatniejsza sprawa, niż oczekiwaliśmy. Większość jej poddanych nigdy nie miała do czynienia z czarami i to właśnie ich potęga magii szczególnie niepokoi.
Umilkła i zauważyła, że Isiah intensywnie jej się przygląda. Miał niewiele okazji, by słyszeć wiadomości ze stolicy, w dodatku z pierwszej ręki.
– Na znak pokoju moja matka podarowała dwa zaczarowane miecze Lludda Lawa nowemu generałowi zjednoczonych armii: Derynowi Swale’owi.
Dostrzegła błysk w oku hrabiego na dźwięk słowa „zaczarowane”. Abel tymczasem zwiesił głowę i westchnął. Alice pogłaskała go delikatnie po karku.
– To w żadnym razie nie twoja wina, Ablu – zapewniła go spokojnym głosem. – Ani też twojego ojca. Miecz i tak by pękł, a poza tym nawet bez tego wybuchłyby zamieszki.
Abel smutno pokiwał głową.
– Zamieszki? - podchwycił Isiah, któremu nie umykał ani skrawek konwersacji.
– Tak – podjął Frigiel. – Z okazji otwarcia nowej akademii wojskowej poświęconej kształceniu zarówno magów, jak i żołnierzy, zorganizowano uroczysty turniej. Podczas tego turnieju Deryn, ojciec Abla, skruszył jeden z zaczarowanych mieczy Lludda Lawa. Wówczas przeciwnicy powrotu magów wyszli na ulice miasta. Twierdzą oni, że dysponujemy naszą mocą dożywotnio, podczas gdy żołnierze zupełnie nie wiedzą, jak wytwarzać zaczarowany oręż. Uważają więc, że należy ograniczyć władzę magów lub całkowicie zakazać im stosowania magii.
Hrabia zmarszczył brwi.
– Ale co masz na myśli, mówiąc o zaczarowanym orężu?
– Broń o magicznych właściwościach.
Hrabia powstał.
– W takim razie sądzę, że nadszedł czas, abym wam coś wyjawił.
Udał się do sąsiedniej komnaty i zaraz wrócił, objuczony wielką skrzynią.
– Kilka dni temu – wyjaśnił – doszło do napaści na naszą kopalnię lapis-lazuli. Niedługo was tam zaprowadzę. Z tego, co mi powiedziano, mieszkańców Roche Rouge napadły istoty noszące stroje, jakich nigdy w naszej okolicy nie widziano. Niestety, nie było mnie tam, więc tego nie widziałem. Jednak kiedy udałem się do jaskini, by ocenić rozmiar doznanych strat, dokonałem przedziwnego odkrycia. Sami zobaczcie.
Pochylił się i otworzył skrzynię. Gdy uniósł jej wieko, komnata rozjaśniła się błękitnym blaskiem. Zaskoczona Alice krzyknęła cicho.
– Na łeb golema! – zaklął mimo woli Abel.
Nawet Thales, zwykle tak opanowana, machinalnie podeszła bliżej, by zajrzeć do wnętrza skrzyni. Hrabia sięgnął i wydobył z niej przedmiot tak dziwny, że Alice aż się uśmiechnęła na widok zachwyconego oblicza Abla.
– Ale… ale… co to jest? – zdołał tylko wykrztusić młodzieniec.
Broń trzymana w dłoniach przez Isiaha różniła się całkowicie od wszystkiego, co Alice kiedykolwiek widziała. Nietypowo długa rękojeść przechodziła w aż trzy ostrza. Na ich sztychach trzaskały niebieskie iskierki, chwilami pojawiały się małe błyskawice elektryzujące powietrze.
Abel podszedł i spytał hrabiego, czy może przyjrzeć się temu obiektowi z bliska. Alice doskonale wiedziała, że młodego Tarankańczyka wcale nie interesuje czarodziejski aspekt tej broni. Abel opowiedział jej bowiem, że widział ognisty miecz króla goblinów z Varogg. Miecze Lludda Lawa też były zaczarowane. Jednak nie, Abla zafascynował przede wszystkim trójząb, bo spotkał się z czymś takim po raz pierwszy. Widząc zaś jego zachwyt, Alice przypomniała sobie, co młody hrabia mówił im o Odległych Lądach i granicznym łańcuchu górskim oddzielającym je od Ognistych Stepów. Czyżby ta broń pochodziła z tej nieznanej krainy?
------------------------------------------------------------------------
Od dłuższego czasu próbowano dociec, jaką funkcję pełni pokaźnych rozmiarów ryj, który posiadają pigmeni, czyli zombi-świnie. Ja osobiście twierdzę, że musi odgrywać jakąś rolę w sezonie godowym, bowiem w przeciwnym razie byłby całkiem bezużyteczny. Pigmeni mają węch zakatarzonych prosiaków. Z powodu skojarzenia sprawnego oka z okiem rozkładającym się, regularnie biorą zombi za swoich. Nie mogąc zdobyć pożywienia, nieustannie chodzą głodni. Dlatego też uważa się ich za niegroźnych, podczas gdy w rzeczywistości nie są mniej groźni niż inni. Wręcz przeciwnie! Ich przetrwanie zależy od poszukiwaczy przygód, których nauczono tłuc na oślep każde napotkane po drodze stworzenie. Wystarczy więc walnąć któregoś z nich, by się o tym przekonać. Wtedy bowiem zyskują pewność, że mają do czynienia ze zwierzyną i cała banda rzuca się na nieostrożnego agresora, który staje się jej posiłkiem (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 275).
Zdumiewające powodzenie redstonowych lamp („lamp na czerwony kamień”) ma bardzo prostą przyczynę. Pod wodą równie dobrze świecą latarnie-dynie i latarnie wodne, jednak w przeciwieństwie do nich lampy redstonowe można zgasić za pomocą dźwigni. Dzięki temu nie trzeba ich zdejmować ani chować do kufra, kiedy chcemy ułożyć dzieci do snu czy nakłonić więźnia do zeznań, lub też odwrotnie (Encyklopedia Wiedzy Ogólnej Morgona Erudyty, s. 155).