Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Frigiel i Fluffy. Odległe lądy. Tom 1. Trzy klany - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
28 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Frigiel i Fluffy. Odległe lądy. Tom 1. Trzy klany - ebook

Pokój nie na długo zapanował w Ulan Warce i całym królestwie! Nadal źle się układają stosunki między magami a tymi, którym czarownik Askar Raug nadał ironiczne miano „nieobdarzonych”. Frigiel wraz z przyjaciółmi wyruszają do Roche Rouge, wioski położonej na Ognistych Stepach, gdzie przebiega granica z Odległymi Lądaminajbardziej tajemniczą i nieprzyjazną krainą uniwersum Minecrafta. Mają się dowiedzieć, jak doszło do napaści, w wyniku której uległa zniszczeniu kopalnia lapis-lazuli. Abel ma jednak pewien pomysł: chce się przy okazji zapuścić w głąb Odległych Lądów w nadziei, że zdobędzie tam czarodziejski stół, który pomoże wyrabiać magiczną broń i wyrównać siły między magami a żołnierzami. Podczas wyprawy Frigiel i jego przyjaciele odkrywają świat zupełnie odmienny od tego, który znają. Muszą w nim stawić czoło nowym niebezpieczeństwom.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8151-524-5
Rozmiar pliku: 3,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OSOBY

Fri­giel – wnuk Er­nal­da, ma pięt­na­ście lat. Ni­g­dy nie po­znał swo­ich ro­dzi­ców i nie wie, co się z nimi sta­ło.

Fluf­fy – pies Fri­gie­la.

Abel Swa­le – ma osiem­na­ście lat. Syn De­ry­na Swa­le’a, śmiał­ka spod He­ikan, puł­kow­ni­ka i bo­ha­te­ra ar­mii kró­la Llud­da Lawa.

Ali­ce Pem­bro­ke – zło­dziej­ka, na­le­ży do gil­dii zło­dziei z Pu­aby, ma szes­na­ście lat.

Isiah Tot­ter­sund – mło­dy hra­bia Ro­che Ro­uge, wład­ca tej wio­ski po­ło­żo­nej na Ogni­stych Ste­pach. (Wio­skę tę nie­któ­rzy na­zy­wa­ją też Czer­wo­ną Ska­łą).

Anom – na­ssyń­ski wo­jow­nik z Lasu Kłów.

Me­ku­riusz – sta­ry zy­gij­ski nie­wol­nik uwię­zio­ny w Ra­qmu.

Ha­set – wa­lecz­na przy­wód­czy­ni na­ssyń­skich wo­jow­ni­ków z Lasu Kłów.

Ölgi – sa­nu­bij­ska kup­czy­ni, miesz­ka w Al­ra­mie.

Li­shan – mło­dy na­ssyń­ski wo­jow­nik, brat Azme­ry.

Azme­ra – mło­da na­ssyń­ska wo­jow­nicz­ka, sio­stra Li­sha­na.

Si­pho – zy­gij­ski kon­sul w Al­ra­mie, je­den z przy­wód­ców Trzech Kla­nów.

Zemo – uczo­ny In­dy­go na usłu­gach wy­znaw­ców Oriel.

Do­rbei – wo­jow­nicz­ka zy­gij­ska, peł­ni funk­cję oso­bi­stej straż­nicz­ki przy­bocz­nej Zema.

Tha­les – wo­jow­nicz­ka i przy­wód­czy­ni Sar­ma­tów.W POPRZEDNIM CYKLU OPOWIEŚCI O FRIGIELU I FLUFFYM

W wio­sce Lan­niel wszy­scy świę­tu­ją w naj­lep­sze, kie­dy na­gle nad da­cha­mi po­ja­wia się ogrom­ny czar­ny smok. Za­nim Er­nald, dzia­dek Fri­gie­la, ru­szy do wal­ki ze stwo­rem, po­wie­rza swo­je­mu wnu­ko­wi ta­jem­ni­czą czar­ną skrzy­nię. Fri­giel musi obie­cać, że do­star­czy ją Val­ma­ro­wi, przy­ja­cie­lo­wi dziad­ka, w tym zaś celu musi do­trzeć do Pu­aby, mia­sta po­ło­żo­ne­go na prze­ciw­leg­łym krań­cu kró­le­stwa.

Tak oto mło­dy Fri­giel i jego pies Fluf­fy wy­ru­sza­ją na spo­tka­nie przy­go­dy rów­nie nie­bez­piecz­nej, jak nie­ocze­ki­wa­nej. W kró­le­stwie ma­gia jest za­ka­za­na; chło­pak nie ma po­ję­cia, że po­wie­rzo­no mu je­den z naj­bar­dziej po­szu­ki­wa­nych na ca­łym świe­cie obiek­tów: ki­lof praw­dy.

Cze­mu słu­ży to ta­jem­ni­cze na­rzę­dzie, któ­re prag­nie uni­ce­stwić Lludd Law, wład­ca kra­iny? Trzy­sta lat wcze­śniej Oriel, od­kryw­czy­ni ma­gii, za­nie­po­ko­jo­na tym, że ktoś mógł­by zro­bić zły uży­tek z tej mocy, któ­rą tak nie­rów­no ob­dzie­le­ni są miesz­kań­cy kra­iny, stwo­rzy­ła dwa obiek­ty:

– blok ni­co­ści, któ­ry po­zwa­la po­wstrzy­mać wszel­ką ma­gię na ogrom­nym ob­sza­rze ty­sią­ca ku­bi­ków (na wy­pa­dek gdy­by ja­kiś mag za­pra­gnął przy­własz­czyć so­bie wła­dzę kró­lew­ską),

– ki­lof praw­dy po­zwa­la­ją­cy roz­bić blok ni­co­ści (na wy­pa­dek gdy­by ktoś chciał się nim po­słu­żyć prze­ciw­ko ma­gom).

Lludd Law, wo­bec bu­dzą­cej gro­zę ma­gicz­nej mocy swo­je­go bra­ta bliź­nia­ka, cza­row­ni­ka Aska­ra Rau­ga, zbu­do­wał wo­kół blo­ku ni­co­ści po­tęż­ny za­mek. Na­stęp­nie ka­zał uwię­zić Aska­ra Rau­ga w Od­le­głych Lą­dach. Te­raz Lludd Law chce znisz­czyć ki­lof praw­dy, aby utrzy­mać wła­dzę i unie­moż­li­wić po­słu­że­nie się nim przez ko­goś, kto chciał­by ją prze­jąć.

Co w tym wszyst­kim robi Fri­giel? Dźwi­ga ki­lof praw­dy na swo­im grzbie­cie!

Dzię­ki po­mo­cy Abla, mło­dzień­ca ob­da­rzo­ne­go hu­mo­rem i zdol­ne­go bu­dow­ni­cze­go, oraz Ali­ce, za­rad­nej zło­dziej­ki, Fri­giel i Fluf­fy do­star­cza­ją skrzy­nię Val­ma­ro­wi. Val­mar to je­den z ostat­nich ma­gów kró­le­stwa. Uczy Fri­gie­la ma­gii i na­ma­wia go, aby schro­nił się w Ne­the­rze. Tam Fri­giel, Fluf­fy, Ali­ce i Abel do­ko­nu­ją dwóch od­kryć. Pierw­sze z nich jest ta­kie, że ma­gia nie za­wsze była w kró­le­stwie za­ka­za­na. Do­pie­ro Lludd Law pod­jął taką de­cy­zję. Za jego spra­wą roz­po­czę­ły się prze­śla­do­wa­nia ma­gów, któ­rzy, aby oca­lić ży­cie, mu­sie­li szu­kać schro­nie­nia w tym strasz­li­wym wy­mia­rze. Dzię­ki ma­gii zbu­do­wa­li Ja­kar, mia­sto oazę po­śród pie­kła lawy.

Do­wie­dzie­li się tak­że, że Askar Raug zdo­łał uciec z wię­zie­nia, do któ­re­go wtrą­cił go brat, i cze­ka w tym mie­ście na Fri­gie­la. Cza­row­nik upra­wia ma­gię rzad­ką i nie­bez­piecz­ną, ma­gię umar­łych. Smok, któ­ry na­padł na wio­skę Fri­gie­la, jest wła­śnie zom­bi Smo­ka Kre­su (En­de­ru) i dzia­ła na roz­kaz Aska­ra. Cza­row­nik przy­wo­łu­je po­czwa­rę i szczu­je ją na Ja­kar, aby zmu­sić Fri­gie­la do od­da­nia mu skrzy­ni z ki­lo­fem praw­dy. Choć chło­pak czy­ni po­stę­py w ma­gii wody, nie jest w sta­nie do­rów­nać po­tęż­ne­mu cza­row­ni­ko­wi. Musi mu po­zo­sta­wić skrzy­nię Kre­su i umy­kać ra­zem ze swo­imi przy­ja­ciół­mi.

Nie­ste­ty, u por­ta­lu Ne­the­ru cze­ka już na nie­go ar­mia Llud­da Lawa. Nasi przy­ja­cie­le zo­sta­ją wtrą­ce­ni do taj­ne­go wię­zie­nia, w któ­re Lludd Law zmie­nił pod­wod­ne mia­sto Su­ra­tan. Tam Fri­giel od­naj­du­je swo­je­go dziad­ka Er­nal­da, choć miał go za zmar­łe­go. Er­nald oka­zu­je się przy­wód­cą bun­tow­ni­ków pra­gną­cych oba­lić rzą­dy Llud­da Lawa, a do tego wie, gdzie się znaj­du­je dru­ga skrzy­nia Kre­su po­wią­za­na z tą, któ­ra wpa­dła w ręce Aska­ra. Dzię­ki temu będą mo­gli od­zy­skać ki­lof.

Abel i Fri­giel uda­ją się więc do Va­rogg, aby od­na­leźć to na­rzę­dzie. Va­rogg to ma­gicz­ny las po­grą­żo­ny w wiecz­nej ciem­no­ści; Fri­giel od­kry­wa tam inną ma­gicz­ną dzie­dzi­nę: ma­gię świa­tła. Ali­ce tym­cza­sem do­cie­ra do Ulan War­ki, sto­li­cy kró­le­stwa, gdzie spo­ty­ka swo­ją mat­kę. Abel i Fri­giel uda­ją się do Kwie­ci­stych Rów­nin Me­ra­im, wciąż ma­jąc przy so­bie dru­gą skrzy­nię Kre­su. Przy­go­to­wu­ją się do kon­fron­ta­cji z Llud­dem La­wem. Za­po­wia­da się praw­dzi­wie epic­ka bi­twa, cóż jed­nak może wskó­rać nie­wiel­ki od­dzia­łek ma­gów i bun­tow­ni­ków wo­bec po­tę­gi kró­lew­skiej ar­mii oraz blo­ku ni­co­ści, któ­ry po­zba­wia ich mocy? Blok tra­fia w ręce Fri­gie­la, lecz on, za­miast go znisz­czyć, dzię­ki ki­lo­fo­wi praw­dy cho­wa blok w skrzy­ni Kre­su. Jest to ge­nial­ne po­su­nię­cie: Llud­da Lawa już nie chro­ni ma­gia, dzię­ki temu cza­row­ni­cy mogą od­zy­skać swo­ją moc i od­nieść zwy­cię­stwo w bi­twie. Przede wszyst­kim jed­nak Askar Raug, któ­ry ko­rzy­sta­jąc z nie­obec­no­ści swo­je­go bra­ta, do­ko­nu­je pod­bo­ju Ulan War­ki, nie zda­je so­bie spra­wy, że pierw­sza skrzy­nia ni­co­ści, któ­rą po­sia­da, za­wie­ra te­raz w so­bie prze­ciw­ma­gicz­ny ku­bik!

Ale nie jest to osta­tecz­ne zwy­cię­stwo. Kie­dy Fri­giel, Fluf­fy, Abel, Er­nald oraz ich sar­mac­kie so­jusz­nicz­ki (zwa­ne po­grom­czy­nia­mi en­der­me­nów) znów spo­ty­ka­ją Ali­ce, orien­tu­ją się, że w mie­ście aż się roi od zom­bi. Dzię­ki ma­gii świa­tła Fri­giel otwie­ra przej­ście przez tłum umar­la­ków pro­wa­dzą­ce aż do sa­me­go pa­ła­cu. Uda­je mu się otwo­rzyć skrzy­nię Kre­su na­le­żą­cą do Aska­ra i wy­do­być z niej blok ni­co­ści, aby uni­ce­stwić jego ma­gię. Jed­nak pe­wien mag, prze­ko­na­ny do ra­dy­kal­nych tez cza­row­ni­ka, do­pusz­cza się zdra­dy, za­my­ka na po­wrót skrzy­nię, a na­stęp­nie ją nisz­czy. Ma­gia po­wra­ca. Ma­leń­ka ar­mia Fri­gie­la musi się wy­co­fać pod na­po­rem nie­sły­cha­nej na­wa­ły zom­bi-świń przy­wo­ła­nych przez cza­row­ni­ka. Kie­dy Askar za­bi­ja dziad­ka Fri­gie­la i prze­kształ­ca go w zom­bi, mło­de­go maga ogar­nia nie­po­ha­mo­wa­na wście­kłość. Dzię­ki ma­gii świa­tła po­ko­nu­je wresz­cie strasz­li­we­go czar­no­księż­ni­ka umar­la­ków.

W kró­le­stwie na­sta­je po­kój, lecz lud­ność na­dal od­no­si się nie­uf­nie do ma­gów, któ­rych nie wi­dy­wa­no tam już od pięć­dzie­się­ciu lat. Fri­giel od­da­je ostat­ni hołd swo­je­mu dziad­ko­wi, po czym ra­zem z Ali­ce i Ablem od­kry­wa, że znik­nął gdzieś skarb Llud­da Lawa. Tym skar­bem był ko­lej­ny ta­jem­ni­czy obiekt: stół do za­kli­na­nia po­cho­dzą­cy z Od­le­głych Lą­dów.ROZDZIAŁ 1

Gdy Fri­giel i jego przy­ja­cie­le prze­kro­czy­li mury Ro­che Ro­uge, za­pa­dła wo­kół nich nie­przy­ja­zna ci­sza. Nie­licz­ni prze­chod­nie prze­mie­rza­ją­cy ulicz­ki tej wio­ski znie­ru­cho­mie­li, ob­rzu­ci­li ich po­dejrz­li­wy­mi spoj­rze­nia­mi. Drzwi i okna do­mów otwo­rzy­ły się ze zgrzy­tem, po­ja­wi­ły się w nich po­sta­cie uzbro­jo­ne w mie­cze. Wszy­scy przy­glą­da­li się na­szej czwór­ce, jak­by uj­rze­li zom­bi, któ­rzy ja­koś umknę­li uwa­dze wio­sko­we­go go­le­ma.

– Cóż za ser­decz­ne przy­ję­cie! – wes­tchnął Abel, i oparł pra­wą dłoń o rę­ko­jeść ha­la­bar­dy.

– Hau! – po­twier­dził Fluf­fy.

Tha­les się­gnę­ła po per­łę Kre­su. Mło­da wład­czy­ni Sar­ma­tów po­sta­no­wi­ła to­wa­rzy­szyć im pod­czas wy­pra­wy. Do­pro­wa­dza­jąc do po­jed­na­nia mię­dzy De­ry­nem Swa­lem, oj­cem Abla, oraz Llud­dem La­wem, Fri­giel po­zwo­lił po­grom­czy­niom en­der­me­nów od­zy­skać zie­mię przod­ków. Choć nie­któ­rzy z Sar­ma­tów nie kwa­pi­li się wciąż, by opu­ścić swo­je nie­zwy­kłe pły­wa­ją­ce wy­spy i osie­dlić się w dżun­gli Ta­ran­ka, Tha­les uzna­ła, że ma wo­bec mło­de­go maga dług wdzięcz­no­ści.

Ali­ce ob­ró­ci­ła w pra­wej dło­ni dia­men­to­wy szty­let, któ­ry bły­snął w ja­skra­wych pro­mie­niach słoń­ca. Fri­giel od­niósł wra­że­nie, że zło­dziej­ka, i tak za­zwy­czaj nie­uf­na, czymś się nie­po­koi. Może ta spie­ko­ta oraz smród ze­psu­te­go jaj­ka do­cho­dzą­cy z rzek lawy i kwa­śnych je­zior Ogni­stych Ste­pów przy­po­mi­na­ły jej, jak kie­dyś w Ne­the­rze obo­je o mało nie umar­li z pra­gnie­nia?

Jed­no było pew­ne. To nie dia­men­to­we szty­le­ty Tha­les czy Ali­ce ani wy­jąt­ko­wo dłu­gi to­pór Abla przy­cią­ga­ły spoj­rze­nia miesz­kań­ców Ro­che Ro­uge. Rów­nież nie im­po­nu­ją­ca ko­lek­cja pe­reł Kre­su, któ­rą Sar­mat­ka no­si­ła na swo­im tor­sie. Nie, uwa­gę wszyst­kich zwra­cał pas maga, któ­ry miał na so­bie Fri­giel. Kon­kret­niej zaś, przy­tro­czo­ne do nie­go esen­cje ma­gicz­ne. Te ma­leń­kie barw­ne ku­bi­ki słu­żą­ce mu do rzu­ca­nia cza­rów wi­dy­wa­no jed­nak prze­cież w kró­le­stwie o wie­le czę­ściej niż oręż, jaki Abel mógł wy­two­rzyć za po­mo­cą swo­je­go ko­wa­dła.

– Wra­caj­cie, ską­de­ście się wzię­li! – roz­legł się na­gle głos za nimi.

– Wła­śnie, ban­da cre­epe­rów! – do­dał dru­gi.

– Po­two­ry szkie­le­to­ry!

– Nie chce­my tu ma­gów! – wrza­snął ktoś.

Ma­gów. Wła­śnie pa­dło to sło­wo. Fri­giel po­czuł, że ser­ce mu się ści­ska. Czy ni­g­dy nie skoń­czy się nie­na­wiść do ta­kich jak on? Chło­pak wło­żył nie­ma­ło wy­sił­ku w to, by za­dać kłam an­ty­ma­gicz­nej pro­pa­gan­dzie daw­ne­go kró­la Llud­da Lawa. Ileż po­świę­ceń trze­ba było, aby ma­go­wie mo­gli opu­ścić Ne­ther, do któ­re­go za spra­wą kró­la uda­li się na wy­gna­nie. Ile do­ko­nał Val­mar, jak sta­rał się jego dzia­dek Er­nald oraz wszy­scy inni, któ­rych znał i któ­rzy od­da­li ży­cie, aby ma­go­wie od­zy­ska­li na­leż­ne so­bie miej­sce w spo­łecz­no­ści. I co, to wszyst­ko na nic?

– Fri­gie­lu!

Abel szturch­nął go łok­ciem, dzię­ki cze­mu Fri­giel od­zy­skał po­czu­cie rze­czy­wi­sto­ści.

Wo­kół nich zgro­ma­dził się już spo­ry, nie­przy­ja­zny tłu­mek. Fri­giel do­był mie­cza, usły­szał wes­tchnie­nie Ali­ce. Wszy­scy byli zmę­cze­ni wę­drów­ką, któ­ra do­pro­wa­dzi­ła ich tu­taj, na pół­noc­ny skraj kró­le­stwa.

– Przy­by­wa­my, aby wam po­móc – oznaj­mił mło­dy mag.

– Ni­ko­go nam tu nie trze­ba! – od­parł sta­rzec o ob­li­czu prze­żar­tym słoń­cem i siar­ką.

– Przy­sy­ła nas kró­lo­wa Abi­ga­il – wy­ja­śni­ła Ali­ce.

Po mi­nach miesz­kań­ców Ro­che Ro­uge było wi­dać, że się zdzi­wi­li.

– Jest tyl­ko je­den król i na­zy­wa się Lludd Law – oznaj­mił je­den z nich.

– Bie­rze­cie nas za szla­mów czy co?

Ali­ce, Tha­les, Abel i Fri­giel wy­mie­ni­li za­kło­po­ta­ne spoj­rze­nia. Ro­che Ro­uge po­ło­żo­na była na ta­kim od­lu­dziu, znaj­do­wa­ła się tak da­le­ko od kró­lew­skie­go mia­sta Ulan War­ka, że naj­wy­raź­niej nie zdą­ży­ła tu jesz­cze dojść wia­do­mość o śmier­ci kró­la.

– Król nie żyje, tron po nim ob­ję­ła Abi­ga­il Pem­bro­ke – oznaj­mił Abel.

In­stynk­tow­nie przy­su­nął się do Ali­ce, jak­by chciał ją chro­nić przed tym, co mo­gło­by się zda­rzyć, gdy­by przy­pad­kiem któ­ryś z tych go­ści wie­dział, że nowa wład­czy­ni jest przy oka­zji mat­ką jego dziew­czy­ny.

Z tłu­mu miej­sco­wych wy­stą­pił ro­sły bro­dacz.

– I co z tego? Le­piej się stąd wy­no­ście. Wasi kum­ple, też ma­go­wie, na­pa­dli na na­szą ko­pal­nię la­pis-la­zu­li. I to do­pie­ro co, bo w ze­szłym ty­go­dniu, więc mo­gło­by się zda­rzyć, że ko­goś z was skrzyw­dzi­my cał­kiem nie­za­słu­że­nie, kie­dy nasz gniew spad­nie na wa­sze ku­bi­ki, je­śli ro­zu­mie­cie, co mam na my­śli.

Mó­wiąc to, do­ty­kał już szty­chem swo­je­go mie­cza bia­łe­go brzu­cha Tha­les.

Na ustach Ali­ce po­ja­wił się kpią­cy uśmie­szek, na twa­rzach Abla i Fri­gie­la ra­czej gry­mas nie­po­ko­ju.

Pró­bu­jąc upo­ko­rzyć tym ge­stem dum­ną Sar­mat­kę, bro­dacz po­peł­nił błąd swo­je­go ży­cia.

Tha­les już rzu­ci­ła per­łą Kre­su. Do­ko­na­ła te­le­por­ta­cji, cze­mu to­wa­rzy­szy­ło cha­rak­te­ry­stycz­ne dla en­der­me­nów skwier­cze­nie, i w tej sa­mej chwi­li po­ja­wi­ła się za ple­ca­mi nie­szczę­śni­ka. Wy­mie­rzy­ła mu po­tęż­ne­go kop­nia­ka pod ko­la­no, z tyłu, na­stęp­nie zaś chwy­ci­ła za nad­gar­stek i wy­krę­ci­ła go, zmu­sza­jąc do wy­pusz­cze­nia z dło­ni że­la­zne­go mie­cza. Nim tłum zdą­żył choć­by kiw­nąć pal­cem, w po­wie­trzu świ­snę­ła już dru­ga per­ła. Stłu­mio­ny krzyk roz­legł się za ple­ca­mi Fri­gie­la. Tha­les wła­śnie do­pa­dła ja­kie­goś ko­le­sia, któ­re­go nasz mło­dzie­niec na­wet nie za­uwa­żył. Przy­tknąw­szy ostrze swo­je­go szty­le­tu do gar­dła na­past­ni­ka, Sar­mat­ka zmu­si­ła go, by opu­ścił na­pię­ty już łuk. Mło­dy mag uniósł ra­mię, żeby ją po­wstrzy­mać, lecz prze­szko­dził mu w tym do­cho­dzą­cy z uli­cy głos.

– Do­syć tego!

Tłum na­tych­miast się roz­stą­pił.

Uj­rze­li mło­dzień­ca o czar­nej skó­rze i zie­lo­nych oczach. Wy­glą­dał na bar­dzo roz­gnie­wa­ne­go.

– Na wi­the­ra! – wrza­snął do wie­śnia­ków ota­cza­ją­cych Fri­gie­la i jego przy­ja­ciół. – Kom­plet­nie wam od­bi­ło!

Wy­so­ki bro­dacz, ten któ­re­go roz­bro­iła Tha­les, spu­ścił wzrok.

– Ależ pa­nie hra­bio, pan do­brze wie, że od na­pa­ści na ko­pal­nię mu­si­my strzec się ta­kich ma­gów jak on – po­wie­dział, wska­zu­jąc pal­cem Fri­gie­la – i…

– A kto ci po­wie­dział, że na­pa­ści do­ko­na­li ma­go­wie, ty szla­mo­wy łbie? I wy­obraź so­bie, że to ja oso­bi­ście zwró­ci­łem się do kró­la, aby przy­słał nam po­moc.

Po­tem od­wró­cił się do Abla.

– Ogrom­nie mi przy­kro z po­wo­du tego in­cy­den­tu – wy­ra­ził swo­je ubo­le­wa­nie. – Po­zwól­cie, że się przed­sta­wię, na­zy­wam się Isiah Tot­ter­sund, hra­bia Ro­che Ro­uge. A kim wy je­ste­ście?

Abel uśmiech­nął się sze­ro­ko, uszczę­śli­wio­ny, że to on pierw­szy usły­szał wy­ra­zy usza­no­wa­nia od hra­bie­go.

– Na­zy­wam się Abel Swa­le, a oto moi przy­ja­cie­le: Fri­giel, Ali­ce i Tha­les.

Wi­dząc, jak tam­ten ich wita, Fri­giel po­jął, że kom­plet­nie nie ma po­ję­cia, kim są.

– Pa­nie hra­bio – ode­zwał się – jak sły­sza­łem, wspo­mi­nał pan o kró­lu. Otóż Lludd Law zgi­nął w bi­twie, któ­rą jego żoł­nie­rze sto­czy­li prze­ciw­ko przy­by­łym z Ne­the­ru ma­gom oraz ich sprzy­mie­rzeń­com. W Ulan War­ce miej­sce żoł­nie­rzy za­ję­li ma­go­wie. Obec­nie na cze­le ar­mii sto­ją dwie oso­by, mag i wo­jow­nik. Je­śli cho­dzi o tron, za­sia­dła na nim Abi­ga­il Pem­bro­ke, dama dwo­ru. Wła­śnie jej wy­so­kość przy­sy­ła nas, aby­śmy zba­da­li spra­wę na­pa­ści na ko­pal­nię.

Isiah przez chwi­lę mil­czał. Wszy­scy miej­sco­wi ob­ser­wo­wa­li go uważ­nie, po­nie­waż mie­li zwy­czaj za­cho­wy­wać się tak jak on i po­stę­po­wać tak, jak on po­stę­po­wał. Wresz­cie hra­bia w za­my­śle­niu po­ki­wał gło­wą.

– Ro­zu­miem – po­wie­dział. – Nie było mi to wia­do­me. Ży­je­my tu na ubo­czu i nie za­wsze do­cie­ra­ją do nas naj­now­sze wie­ści. Je­stem więc za­chwy­co­ny, że nowa wład­czy­ni ze­chcia­ła się przy­chy­lić do na­szej proś­by.

Ski­nął, by po­szli za nim.

– Po­roz­ma­wiaj­my jed­nak u mnie w domu. Słoń­ce Ogni­stych Ste­pów jest zdra­dli­we. Nie razi ta­kim ża­rem jak lawa z na­szych je­zior, lecz trud­niej przed nim uciec.

Isiah za­pro­wa­dził ich do do­mo­stwa zbu­do­wa­ne­go z czer­wo­ne­go pia­skow­ca, któ­re­go dach nie­co gó­ro­wał nad po­zo­sta­ły­mi.

– Ze­chciej­cie wy­ba­czyć, że nie przyj­mu­ję was wy­staw­niej. Na­sza oko­li­ca jest bar­dzo ubo­ga, ko­pal­nia la­pis-la­zu­li sta­no­wi na­sze je­dy­ne bo­gac­two.

Mó­wiąc to, pchnął gru­be drew­nia­ne drzwi. We­wnątrz pa­no­wał mrok, lecz też za­ra­zem i roz­kosz­ny chłód. Dla wę­drow­ców, zgrza­nych i zdro­żo­nych, umiar­ko­wa­na tem­pe­ra­tu­ra w tym wnę­trzu sta­no­wi­ła praw­dzi­we uko­je­nie. Roz­sie­dli się na kil­ku drew­nia­nych blo­kach, za­czę­li ga­sić pra­gnie­nie wy­bor­nym so­kiem z trzci­ny cu­kro­wej, któ­ry im po­da­no.

– Nie spiesz­cie się, ode­tchnij­cie nie­co – pod­jął hra­bia – bo to, co wam opo­wiem, was za­dzi­wi. Moi pod­da­ni mylą się, oskar­ża­jąc ma­gów. To, co wy­da­rzy­ło się w na­szej ko­pal­ni, nie ma nic wspól­ne­go ze zna­ną nam ma­gią. W Ulan War­ce wszy­scy są­dzą, że na­sze góry two­rzą nie­prze­by­tą ba­rie­rę. Tym­cza­sem Od­le­głe Lądy znaj­du­ją się już bar­dzo bli­sko. Wi­du­je­my tu rze­czy… któ­rych oni na­wet so­bie nie wy­obra­ża­ją.

------------------------------------------------------------------------

Te po­tęż­ne me­ta­lo­we stwo­rze­nia peł­nią w wio­skach funk­cję bram­ka­rzy. Pil­nu­ją, żeby do środ­ka nie prze­do­stał się ża­den zom­bi – nie­któ­rzy z nich pró­bu­ją się pod­szy­wać pod miej­sco­wych. Na­le­ży więc uwa­żać, by się nie sta­wić przy bra­mie w po­dar­tych spodniach i ko­szu­li, bo moż­na w ten spo­sób przy­spo­rzyć so­bie nie­ma­łych kło­po­tów (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 57).

Nie­któ­rzy po­szu­ki­wa­cze przy­gód do­nie­śli mi, że kie­dy ktoś za­bi­je en­der­ma­na, cza­sem uda­je mu się zna­leźć przy jego zwło­kach per­łę Kre­su. Czy na­le­ży stąd wnio­sko­wać, że taka per­ła, któ­ra po­zwa­la rzu­ca­ją­cej nią oso­bie na te­le­por­ta­cję do miej­sca, gdzie przed­miot upad­nie, po­zwa­la rów­nież sa­me­mu en­der­ma­no­wi na te­le­por­ta­cję? Czy też może en­der­man ma­ją­cy zdol­no­ści te­le­por­ta­cyj­ne wy­twa­rza per­łę o po­dob­nych wła­ści­wo­ściach? Jed­no jest pew­ne: wszy­scy, któ­rzy pró­bo­wa­li zgłę­bić tę ta­jem­ni­cę, w taki czy inny spo­sób zni­kli (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 557).

Uwa­ga, nie na­le­ży pa­trzeć en­der­ma­no­wi pro­sto w oczy. Stwór ten zna do­sko­na­le le­gen­dy do­ty­czą­ce swo­je­go po­cho­dze­nia, stąd bie­rze się jego po­czu­cie wyż­szo­ści. Je­śli ja­kaś isto­ta ośmie­li się mu przy­glą­dać, en­der­man po­czy­tu­je to so­bie za znie­wa­gę. Wy­da­je z sie­bie wów­czas bar­ba­rzyń­ski ryk (jed­nak w jego obec­no­ści na­le­ży ra­czej użyć eu­fe­mi­zmu „pe­łen obu­rze­nia”), po czym na­tych­miast ata­ku­je. A wów­czas, cóż, po­wo­dze­nia ży­czę, bo en­der­man ma zdol­ność te­le­por­ta­cji! Je­dy­na szan­sa w star­ciu z nim, to ro­zej­rzeć się za wodą, któ­rej en­der­man nie cier­pi (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 557).

W dżun­gli Ta­ran­ka od­kry­łem nie­zwy­kły lud, Sar­ma­tów. Wo­jow­nicz­ki tego ple­mie­nia po­słu­gu­ją się per­ła­mi Kre­su do wal­ki z en­der­me­na­mi. Męż­czyź­ni zaj­mu­ją się bu­do­wa­niem w dżun­gli prze­dziw­nych świą­tyń. Nie­ste­ty, ple­mię to musi się zma­gać się z miesz­kań­ca­mi He­ikan, któ­rzy usi­łu­ją wy­przeć wo­jow­nicz­ki z ich lasu, aby zy­skać do­stęp do znaj­du­ją­cych się tam pod zie­mią mi­ne­ra­łów (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 126).

Ne­ther to pod­ziem­ny wy­miar, w któ­rym pa­nu­je wście­kły upał, za­miast wody wy­stę­pu­je lawa, a sen jest nie­moż­li­wy. Ne­ther czę­sto po­rów­nu­je się z wy­obra­że­niem pie­kła, róż­ni­ca jed­nak jest istot­na: nikt do­bro­wol­nie do piek­ła się nie uda­je, a do Ne­the­ru – bywa, że tak (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 273).

Cre­eper jest po­two­rem de­pre­syj­nym. Do­sko­na­le zda­je so­bie spra­wę ze swo­jej brzy­do­ty. Przy­po­mi­na smut­ne­go szpa­ra­ga na czte­rech śmiesz­nych ła­pach. Nie ma rąk, ale na nic mu nie są po­trzeb­ne, po­nie­waż ża­den cre­eper ni­g­dy wam nie uści­śnie dło­ni. Tak bar­dzo się oba­wia, że zo­sta­nie osą­dzo­ny po wy­glą­dzie, że wy­bu­cha (ze wsty­du?), do­ko­nu­jąc w ten spo­sób sa­mo­bój­stwa roz­sze­rzo­ne­go o tych, któ­rzy ośmie­lą się do nie­go zbli­żyć, choć­by na­wet i w naj­lep­szych in­ten­cjach (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 572).

Szlam to zde­ner­wo­wa­ny i de­ner­wu­ją­cy ku­bik ga­la­re­ty. Ce­chu­je go to, że się mul­ti­pli­ku­je, kie­dy jest bity. Kie­dy mówi się o kimś, że robi „minę szla­ma”, to zna­czy, że wy­jąt­ko­wo dzia­ła in­nym na ner­wy (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 89).

La­pis-la­zu­li to klej­not dla ko­kie­tów. Nie ma ani war­to­ści szma­rag­du, ani twar­do­ści dia­men­tu, ani też nie jest pięk­ny jak zło­to. Słu­ży głów­nie do tego, żeby bar­wić ubra­nia na nie­bie­ski ko­lor. Cał­kiem nie poj­mu­ję, że ktoś może na­ra­żać ży­cie, aby zdo­być ten mi­ne­rał. Co praw­da zna­na mi uczo­na oso­ba za­pew­nia, że po­sia­da on nie­od­kry­te jesz­cze wła­sno­ści ma­gicz­ne. W co bar­dzo wąt­pię (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 156).

Wie­lu czy­tel­ni­ków za­da­je mi py­ta­nie, skąd bie­rze się skan­da­licz­na róż­ni­ca w ce­nie mię­dzy zwy­kłym a czer­wo­nym pia­skow­cem. Otóż ist­nie­ją po temu dwie przy­czy­ny. Po pierw­sze, pia­sek nie­zbęd­ny do spo­rzą­dze­nia czer­wo­ne­go pia­skow­ca moż­na zna­leźć tyl­ko na Ogni­stych Ste­pach. Oko­li­ca jest tak od­leg­ła, kli­mat oraz ni­g­dy nie­ustę­pu­ją­cy smród siar­ki tak uciąż­li­we, że po­zy­ski­wa­nie i trans­port tych su­row­ców są nad­zwy­czaj kosz­tow­ne. Po dru­gie, czer­wo­ny pia­sko­wiec jest aku­rat mod­ny w Ulan War­ce (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 155).ROZDZIAŁ 2

Abel pod­szedł do Ali­ce i po­ło­żył dłoń na jej dło­ni.

– Wszyst­ko w po­rząd­ku? – spy­tał. – Spra­wiasz wra­że­nie nie­obec­nej.

– Tak, wszyst­ko gra! – od­po­wie­dzia­ła, wsu­wa­jąc dłoń w jego dłoń, aby go pod­nieść na du­chu.

W rze­czy­wi­sto­ści zło­dziej­kę ogar­nął smu­tek. Od cza­su gdy przed­sta­wił im się Isiah Tot­ter­sund, nie mog­ła prze­stać my­śleć o Mau­le­onie. Ten mło­dy ra­buś ze zło­dziej­skiej gil­dii w Ulan War­ce po­słu­gi­wał się ty­tu­łem hra­bie­go Ro­che Ro­uge jako pseu­do­ni­mem, kie­dy prze­kra­dli się do sto­li­cy… Jed­nak po co mia­ła­by o tym opo­wia­dać Ablo­wi? Wie­dzia­ła, że był za­zdro­sny o Mau­le­ona, więc nie chcia­ła mu spra­wiać przy­kro­ści.

Fri­giel tym­cza­sem opo­wie­dział hra­bie­mu o ich przy­go­dach. O wy­gna­niu ma­gów do pod­ziem­ne­go pie­kła zwa­ne­go Ne­the­rem, o zbu­do­wa­nym przez nich wspa­nia­łym mie­ście, o bi­twie sto­czo­nej z ar­mią Llud­da Lawa, ob­lę­że­niu Ulan War­ki przez zom­bi-świ­nie przy­wo­ła­ne przez Aska­ra Rau­ga. Wów­czas Isiah zwró­cił się do Ali­ce:

– Je­śli do­brze zro­zu­mia­łem, je­steś pani na­szą nową kró­lew­ną! – stwier­dził żar­to­bli­wym to­nem. – Pani mat­ka jest te­raz kró­lo­wą.

Zło­dziej­ka po­czu­ła, że Abel lek­ko ści­ska jej dłoń. Wie­dzia­ła, że jest z tego dum­ny. Tym­cza­sem Ali­ce wciąż nie mo­gła się przy­zwy­cza­ić do tego, że ma mat­kę ce­le­bryt­kę. Nie chcia­ła się zna­leźć w świe­tle red­sto­no­wych lamp. Za­wsze cier­pia­ła z po­wo­du na­do­pie­kuń­czo­ści Abi­ga­il i oba­wia­ła się, że jako kró­lo­wa jej mat­ka znaj­dzie spo­sób, by spra­wo­wać nad nią kon­tro­lę, choć­by Ali­ce zna­la­zła się w naj­od­le­glej­szym za­kąt­ku kró­le­stwa. Wszy­scy ją trak­to­wa­li tak, jak­by od­tąd losy mat­ki i cór­ki były na za­wsze ze sobą zwią­za­ne, co Ali­ce oso­bi­ście uwa­ża­ła za za­mach na swo­ją wol­ność. Tę­sk­ni­ła za ano­ni­mo­wo­ścią, któ­rą za­pew­nia­ła jej gil­dia zło­dziei z Pu­aby. Od­kąd zno­wu spo­tka­ła swo­ją mat­kę, od­no­si­ła nie­usta­ją­ce wra­że­nie, że wró­ci­ła do punk­tu wyj­ścia.

Spró­bo­wa­ła więc zmie­nić nie­co tok roz­mo­wy:

– To praw­da. O ile jed­nak ona wy­bra­ła po­zy­cję kró­lo­wej, ja nie wy­bra­łam losu kró­lew­ny. Praw­dę mó­wiąc, wca­le jej nie za­zdrosz­czę. Już od pięć­dzie­się­ciu lat kró­le­stwo żyje bez ma­gii, a po­wrót ma­gów to de­li­kat­niej­sza spra­wa, niż ocze­ki­wa­li­śmy. Więk­szość jej pod­da­nych ni­g­dy nie mia­ła do czy­nie­nia z cza­ra­mi i to właś­nie ich po­tę­ga ma­gii szcze­gól­nie nie­po­koi.

Umil­kła i za­uwa­ży­ła, że Isiah in­ten­syw­nie jej się przy­glą­da. Miał nie­wie­le oka­zji, by sły­szeć wia­do­mo­ści ze sto­li­cy, w do­dat­ku z pierw­szej ręki.

– Na znak po­ko­ju moja mat­ka po­da­ro­wa­ła dwa za­cza­ro­wa­ne mie­cze Llud­da Lawa no­we­mu ge­ne­ra­ło­wi zjed­no­czo­nych ar­mii: De­ry­no­wi Swa­le’owi.

Do­strze­gła błysk w oku hra­bie­go na dźwięk sło­wa „za­cza­ro­wa­ne”. Abel tym­cza­sem zwie­sił gło­wę i wes­tchnął. Ali­ce po­gła­ska­ła go de­li­kat­nie po kar­ku.

– To w żad­nym ra­zie nie two­ja wina, Ablu – za­pew­ni­ła go spo­koj­nym gło­sem. – Ani też two­je­go ojca. Miecz i tak by pękł, a poza tym na­wet bez tego wy­bu­chły­by za­miesz­ki.

Abel smut­no po­ki­wał gło­wą.

– Za­miesz­ki? - pod­chwy­cił Isiah, któ­re­mu nie umy­kał ani skra­wek kon­wer­sa­cji.

– Tak – pod­jął Fri­giel. – Z oka­zji otwar­cia no­wej aka­de­mii woj­sko­wej po­świę­co­nej kształ­ce­niu za­rów­no ma­gów, jak i żoł­nie­rzy, zor­ga­ni­zo­wa­no uro­czy­sty tur­niej. Pod­czas tego tur­nie­ju De­ryn, oj­ciec Abla, skru­szył je­den z za­cza­ro­wa­nych mie­czy Llud­da Lawa. Wów­czas prze­ciw­ni­cy po­wro­tu ma­gów wy­szli na uli­ce mia­sta. Twier­dzą oni, że dys­po­nu­je­my na­szą mocą do­ży­wot­nio, pod­czas gdy żoł­nie­rze zu­peł­nie nie wie­dzą, jak wy­twa­rzać za­cza­ro­wa­ny oręż. Uwa­ża­ją więc, że na­le­ży ogra­ni­czyć wła­dzę ma­gów lub cał­ko­wi­cie za­ka­zać im sto­so­wa­nia ma­gii.

Hra­bia zmarsz­czył brwi.

– Ale co masz na my­śli, mó­wiąc o za­cza­ro­wa­nym orę­żu?

– Broń o ma­gicz­nych wła­ści­wo­ściach.

Hra­bia po­wstał.

– W ta­kim ra­zie są­dzę, że nad­szedł czas, abym wam coś wy­ja­wił.

Udał się do są­sied­niej kom­na­ty i za­raz wró­cił, ob­ju­czo­ny wiel­ką skrzy­nią.

– Kil­ka dni temu – wy­ja­śnił – do­szło do na­pa­ści na na­szą ko­pal­nię la­pis-la­zu­li. Nie­dłu­go was tam za­pro­wa­dzę. Z tego, co mi po­wie­dzia­no, miesz­kań­ców Ro­che Ro­uge na­pa­dły isto­ty no­szą­ce stro­je, ja­kich ni­g­dy w na­szej oko­li­cy nie wi­dzia­no. Nie­ste­ty, nie było mnie tam, więc tego nie wi­dzia­łem. Jed­nak kie­dy uda­łem się do ja­ski­ni, by oce­nić roz­miar do­zna­nych strat, do­ko­na­łem prze­dziw­ne­go od­kry­cia. Sami zo­bacz­cie.

Po­chy­lił się i otwo­rzył skrzy­nię. Gdy uniósł jej wie­ko, kom­na­ta roz­ja­śni­ła się błę­kit­nym bla­skiem. Za­sko­czo­na Ali­ce krzyk­nę­ła ci­cho.

– Na łeb go­le­ma! – za­klął mimo woli Abel.

Na­wet Tha­les, zwy­kle tak opa­no­wa­na, ma­chi­nal­nie po­de­szła bli­żej, by zaj­rzeć do wnę­trza skrzy­ni. Hra­bia się­gnął i wy­do­był z niej przed­miot tak dziw­ny, że Ali­ce aż się uśmiech­nę­ła na wi­dok za­chwy­co­ne­go ob­li­cza Abla.

– Ale… ale… co to jest? – zdo­łał tyl­ko wy­krztu­sić mło­dzie­niec.

Broń trzy­ma­na w dło­niach przez Isia­ha róż­ni­ła się cał­ko­wi­cie od wszyst­kie­go, co Ali­ce kie­dy­kol­wiek wi­dzia­ła. Nie­ty­po­wo dłu­ga rę­ko­jeść prze­cho­dzi­ła w aż trzy ostrza. Na ich szty­chach trza­ska­ły nie­bie­skie is­kier­ki, chwi­la­mi po­ja­wia­ły się małe bły­ska­wi­ce elek­try­zu­ją­ce po­wie­trze.

Abel pod­szedł i spy­tał hra­bie­go, czy może przyj­rzeć się temu obiek­to­wi z bli­ska. Ali­ce do­sko­na­le wie­dzia­ła, że mło­de­go Ta­ran­kań­czy­ka wca­le nie in­te­re­su­je cza­ro­dziej­ski aspekt tej bro­ni. Abel opo­wie­dział jej bo­wiem, że wi­dział ogni­sty miecz kró­la go­bli­nów z Va­rogg. Mie­cze Llud­da Lawa też były za­cza­ro­wa­ne. Jed­nak nie, Abla za­fa­scy­no­wał przede wszyst­kim trój­ząb, bo spo­tkał się z czymś ta­kim po raz pierw­szy. Wi­dząc zaś jego za­chwyt, Ali­ce przy­po­mnia­ła so­bie, co mło­dy hra­bia mó­wił im o Od­le­głych Lą­dach i gra­nicz­nym łań­cu­chu gór­skim od­dzie­la­ją­cym je od Ogni­stych Ste­pów. Czyż­by ta broń po­cho­dzi­ła z tej nie­zna­nej kra­iny?

------------------------------------------------------------------------

Od dłuż­sze­go cza­su pró­bo­wa­no do­ciec, jaką funk­cję peł­ni po­kaź­nych roz­mia­rów ryj, któ­ry po­sia­da­ją pig­me­ni, czy­li zom­bi-świ­nie. Ja oso­bi­ście twier­dzę, że musi od­gry­wać ja­kąś rolę w se­zo­nie go­do­wym, bo­wiem w prze­ciw­nym ra­zie był­by cał­kiem bez­u­ży­tecz­ny. Pig­me­ni mają węch za­ka­ta­rzo­nych pro­sia­ków. Z po­wo­du sko­ja­rze­nia spraw­ne­go oka z okiem roz­kła­da­ją­cym się, re­gu­lar­nie bio­rą zom­bi za swo­ich. Nie mo­gąc zdo­być po­ży­wie­nia, nie­ustan­nie cho­dzą głod­ni. Dla­te­go też uwa­ża się ich za nie­groź­nych, pod­czas gdy w rze­czy­wi­sto­ści nie są mniej groź­ni niż inni. Wręcz prze­ciw­nie! Ich prze­trwa­nie za­le­ży od po­szu­ki­wa­czy przy­gód, któ­rych na­uczo­no tłuc na oślep każ­de na­po­tka­ne po dro­dze stwo­rze­nie. Wy­star­czy więc wal­nąć któ­re­goś z nich, by się o tym prze­ko­nać. Wte­dy bo­wiem zy­sku­ją pew­ność, że mają do czy­nie­nia ze zwie­rzy­ną i cała ban­da rzu­ca się na nie­ostroż­ne­go agre­so­ra, któ­ry sta­je się jej po­sił­kiem (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 275).

Zdu­mie­wa­ją­ce po­wo­dze­nie red­sto­no­wych lamp („lamp na czer­wo­ny ka­mień”) ma bar­dzo pro­stą przy­czy­nę. Pod wodą rów­nie do­brze świe­cą la­tar­nie-dy­nie i la­tar­nie wod­ne, jed­nak w prze­ci­wień­stwie do nich lam­py red­sto­no­we moż­na zga­sić za po­mo­cą dźwi­gni. Dzię­ki temu nie trze­ba ich zdej­mo­wać ani cho­wać do ku­fra, kie­dy chce­my uło­żyć dzie­ci do snu czy na­kło­nić więź­nia do ze­znań, lub też od­wrot­nie (En­cy­klo­pe­dia Wie­dzy Ogól­nej Mor­go­na Eru­dy­ty, s. 155).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: