Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdzie boją się iść bogowie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
21 sierpnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
37,43

Gdzie boją się iść bogowie - ebook

Opowieści Watsona są zbryzgane krwią i nasycone wulgarnością, pełne sugestywnych opisów krwawych bitew i okraszone życiowym humorem - i tak ma być. - Publisher's Weekly

Z dumnego plemienia Wotan pozostało kilkoro dorosłych, dwoje dzieci i dwa szopy. Ramię w ramię z krwiożerczymi Calniankami przedzierają się przez Lśniące Góry, by odkryć kolejne, jeszcze bardziej przerażające krainy. Przed nimi ciąg dalszy dotychczasowych atrakcji, czyli potyczki, bitwy, powodzie, tornada, napaści dzikich zwierząt i całkiem nieprzewidziane konsekwencje zażywania substancji nieznanego pochodzenia.

Ale ten koszmar kiedyś się skończy. Przetrwają. Dojdą na mityczne Łąki.

A wtedy zrobi się naprawdę trudno.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7964-616-6
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1 Wódz wielkich stóp

Berlaz, wódz wielkich stóp, dwukrotnie przewyższał dorosłego mężczyznę i był zbudowany jak rodzina bizonów zaszyta razem w jednej skórze. Z wyjątkiem olbrzymich dłoni i ogorzałej twarzy olbrzym porośnięty był gęstym czarnym futrem. Gdy tylko Sofi Tornado go zobaczyła, uznała, że na pewno cuchnie jak martwy niedźwiedź. I rzeczywiście cuchnął.

Spotkała już wcześniej jedną przedstawicielkę jego rodzaju – Aylę, która pomogła Calnianom i Wotanom uciec z Badlandów. Ayla budziła przestrach, ale w porównaniu z Berlazem wydawała się łagodna jak wiewiórka. Małpolud spoglądał z góry na Sofi. Jego szeroki nos, wąskie usta i czarne oczy zastygły w grymasie rodzica, który przyłapał kogoś na próbie uprowadzenia dziecka.

Sofi zastanawiała się, co powiedzieć, ale ostatecznie uznała, że rozmowa nie ma sensu. Berlaz i tak niebawem ich pozabija. Wśród niewielu rzeczy, jakich dowiedzieli się o wielkich stopach calnijscy badacze, była ich niezmienna skłonność do mordowania wszystkich napotkanych ludzi. Sofi nie miała pojęcia, dlaczego owslanki i Wotanie w ogóle jeszcze żyją.

Pragnienie, a wręcz łaknienie walki przejmowało jej członki drżeniem. Była w końcu Sofi Tornado, dowódczynią owslanek. Z wielką ochotą roztrzaskałaby kolano Berlaza toporem i wbiła mu w oko swój sztylet z kła sztyletozęba. Małpolud był wielki, ale to żadna przeszkoda. Gdyby tylko Berlaz nie posiadał umiejętności zabijania myślą.

Wielkie stopy wyrosły jak spod ziemi i zabiły ich przewodnika, nawet go nie dotykając. Sofi, Paloma i Wulf natychmiast rzucili się do ataku. Dowódczyni cieszyła się sławą niepokonanej wojowniczki, Paloma była najszybszą kobietą na świecie, a Wulf, choć nie mógł dorównać wzmocnionym alchemicznymi miksturami owslankom, był wedle ogólnych standardów bardzo sprawnym wojownikiem.

Sofi pamiętała tylko to, że zaatakowała wroga, a potem obudziła się z takim wrażeniem, jakby jej umysł puchł, rozsadzając czaszkę. Wulf nazwał ten atak małpoludów mózgotrzepem. Było to trafne określenie.

Olbrzymy zgromadzone wokół swojego wodza wcale nie pomogły załagodzić sytuacji. Znalazło się wśród nich kilka wyższych i bardziej przysadzistych od Berlaza. Wotanie i Calnianie, stojący kilka kroków za Sofi, wyglądali przy nich jak małe dzieci. Nawet potężna Chogolisa Zadrżyziemia, wyższa od większości mężczyzn i silniejsza od dwudziestu razem wziętych, wydawała się przy nich wiotka jak sarenka.

Sofi mogłaby przysiąc, że bogowie tych kudłatych bestii sprzymierzyli się z nimi, by ją upokorzyć. Rozległe pastwiska, na których mieszkały wielkie stopy, otaczały czarne klify, strzelające w niebo wprost z porośniętych zielonym lasem zboczy. Ich poszarpane szczyty nakrywały białe śnieżne czapy. Nawet gdyby Sofi udało się przekonać Berlaza, by ich wypuścił, jej kobiety i nieporównanie mniej sprawni Wotanie potrzebowaliby cudu, by przedrzeć się przez zręby tej skalnej misy.

Po raz tysięczny Sofi zamarzyła, by znaleźć się z powrotem w Calnii i zabijać ku uciesze cesarzowej, w stanie zamroczenia codzienną porcją suszonego mięsa grzechotnika. Uznała za nawet zabawne, że gdyby wciąż jadła magiczne mięso, zabiłaby Yokiego Choppę za to, że ją tego magicznego mięsa pozbawił. Ale tylko nawet.

Blady człowiek powiedział, żeby was nie zabijać – przemówił Berlaz myślami. Słowa, każde będące osobnym małym mózgotrzepem, po kolei wcisnęły się przemocą do jej czaszki. Powiedział, że wykonujecie misję, która ocali nas wszystkich. Oczywiście nie wierzę w ani jedno jego słowo, ale ubaw mnie i spróbuj przekonać.

– Czy ostatnimi czasy nie dręczą was katastrofy, potwory?

A co cię obchodzą nasze sprawy? – zagrzmiał Berlaz w jej głowie.

Sofi wzdrygnęła się – te głośniejsze myśli odbiły się echem od ścian jej czaszki – a potem podjęła:

– Bo to również nasze sprawy. Na pewno doszły was słuchy o tornadach, o szczególnie intensywnych nawałnicach, jakich nikt wcześniej nie widział, o trzęsieniach ziemi i innych podobnych zjawiskach. Mówiono nam o potworach, które grasują po drugiej stronie tych szczytów. Jednego widzieliśmy na własne oczy, niesamowicie wielkie latające zwierzę, z którego brzucha wyleciał rój morderczych szerszeni.

I co z tego? – prychnął Berlaz.

– Nasz wróżbita Ottar Niemowa...

Ten mały półgłówek?

– Tak, ten mały chłopiec. Zarówno on, jak i nasz czarnoksiężnik Yoki Choppa zgadzają się co do przyczyny wyrojenia się potworów i mnożenia się rozmaitych katastrof.

Oświeć mnie więc.

– Na Łąkach, które leżą kilkaset mil za Lśniącymi Górami – Sofi kiwnęła głową na zachodni zrąb kotliny – istnieje siła, która sprowadziła na świat te wszystkie okropności. Jej celem jest zniszczenie wszelkiego życia.

I cóż to za siła?

Nie wiemy.

Jak ją powstrzymacie?

– My...

Przerwał jej krzyk Ottara. Obróciła głowę.

Chłopiec machał rękami i trajkotał po swojemu do ucha siostry.

– Co on mówi, Frejdis? – spytała Sofi.

– Czuje jakieś wściekłe zawirowania mocy na Łąkach. Nasiliły się. Mówi...

Ottar złapał Frejdis za ramię i wymówił coś ze śmiertelnym przejęciem. Sofi, która coraz więcej rozumiała z jego mowy, wyłapała kilka słów – potwory, śmierć, jeszcze więcej śmierci – ale nie zdołała odczytać całości. Ottar skończył mówić i zaczął zamaszyście kiwać głową.

Co on gada? – spytał Berlaz.

Sofi uznała to za szansę. Może Berlaz jednak im wierzy?

Frejdis podbiegła do niej, powiewając jasnymi włosami, i zadarła mężnie nos, obejmując wzrokiem owslankę i wielką stopę.

– Sofi Tornado, czy pamiętasz trąbę powietrzną, która zabiła Chnoba Białego i smoka, który wybuchł osami, które zabiły Gunnhildę Pobożną?

Sofi pokiwała głową. Spodobało jej się, że mała zignorowała Berlaza i zwróciła się wyłącznie do niej. Wotanie może i mieli znikome doświadczenie życiowe, wynikające z wieloletniego zamknięcia na niewielkiej przestrzeni wydzielonej im przez Goachików, ale ich wypływająca z niewiedzy niefrasobliwość czasem się przydawała.

– Ottar mówi, że to jeszcze nic – podjęła Frejdis z otwartymi szeroko błękitnymi oczami. – Katastrof będzie więcej i będą jeszcze dotkliwsze, a na Łąkach gromadzi się armia. Całe stada i całe roje stworów takich jak wybuchający owadami smok i jeszcze większych, okropniejszych monstrów. O wiele większych! Zabiją wszystko, co żyje.

A my uradujemy się, gdy to nastąpi – pomyślał do nich Berlaz.

Frejdis zmierzyła wysokiego na czternaście stóp, muskularnego stwora takim samym spojrzeniem, jakim potraktowała wczoraj Ottara, gdy rozpłakał się, bo zbyt głęboko wetknął sobie do nosa patyk.

– Wielkie stopy też zostaną zabite – doprecyzowała.

Berlaz z wysokości gromił dziewczynkę wzrokiem. Kif Berserk i Eryk Złośnik podeszli bliżej. Wulf zatrzymał rudowłosego Wotanina wyciągniętą ręką. Sitsi Pustułka, wielkooka łuczniczka owslanek, osadziła rękę na ramieniu Kifa.

To my zniszczymy potwory Czarnoksięskiej Królowej! – ryknął w ich myślach Berlaz.

– Możesz z nimi walczyć, wodzu Berlazie. – Dziewczynka nie ugięła się pod spojrzeniem giganta. Jeśli jego dźwięczne słowa zabolały ją tak, jak zabolały Sofi, nie dała tego po sobie poznać. – Ale i tak zabiją was wszystkich. Łatwo i szybko. – Dziecko pokiwało głową, jakby zgadzało się samo ze sobą.

Berlaz wpatrywał się w nią, a Sofi zaczęła się martwić, że zaraz potraktuje ją mózgotrzepem. Potwór pokręcił jednak tylko głową i wrócił spojrzeniem do dowódczyni owslanek.

Wydawał się nieco bardziej rozluźniony. Sofi nie była pewna, czy to dobrze, czy źle.

Ludzi można nienawidzić za wiele rzeczy – pomyślał do niej, nieco mniej donośnie. Nie umiem stwierdzić, którego aspektu waszej plugawej natury nienawidzę najbardziej. Ale całkiem możliwe, że arogancji. Czy przyszło wam do głowy, że mamy własnych wróżbitów i alchemików? Nic z tego. W końcu nasze ciała porośnięte są futrem. A skoro tak, musimy być ni mniej, ni więcej, tylko tępymi zwierzętami. Wyobraźcie sobie, że mamy głowy na karku, i to o wiele bardziej rozwinięte od waszych. Potrafimy coś więcej, niż tylko zabijać słabeuszy takich jak wy. Wiemy od zeszłej zimy, że źródłem kłopotów jest moc, która zgromadziła się na Łąkach. I wiemy, że ta moc to Czarnoksięska Królowa.

– Czarnoksięska Królowa? – spytała Sofi, zanim ugryzła się w język.

Widzisz, ty ciemna idiotko? Wiemy więcej od was. Kilka miesięcy temu posłałem dwunastu moich najlepszych wojowników za góry, żeby odnaleźli Czarnoksięską Królową i położyli kres jej poczynaniom. Berlaz powiódł wzrokiem po zgromadzonych wokoło Wotanach i Calnianach, marszcząc nos, jakby dobiegł go brzydki zapach. Jeśli mojemu oddziałowi nie udało się tego dokonać, to wam tym bardziej. Każda z moich wielkich stóp warta jest więcej niż wy wszyscy razem wzięci.

– Ottar Niemowa powstrzyma Czarnoksięską Królową – odezwała się Sofi. Już chciała spytać, co Berlaz o niej wie, ale w porę się powstrzymała. – Zanim ktokolwiek z Wotan dowiedział się o istnieniu Łąk, chłopiec powiedział, że musi tam dotrzeć. Zanim my, owslanki, napotkałyśmy na swojej drodze Wotan, nasz czarnoksiężnik Yoki Choppa wyczytał to samo ze swojej alchemicznej miski.

A czemu musi tam dotrzeć?

Obejrzała się na Yokiego Choppę, szukając u niego poparcia. Starzec wzruszył tylko ramionami. Wygadany jak zawsze.

– Przepowiednia jest niejasna – przyznała.

Berlaz spojrzał na nią, a potem przeskoczył wzrokiem między Calnianami i Wotanami.

Zresztą nieistotne – pomyślał. Może i jest coś w tej waszej przepowiedni, ale zbyt nienawidzę ludzi. Zabiję was wszystkich. I zrobię to od razu.

Sofi rzuciła się na niego.

Jej umysł eksplodował bólem i zwaliła się na ziemię.

Dość! – usłyszała na ułamek sekundy przed upadkiem. Ucisk w jej głowie zelżał. Przetoczyła się po ziemi i wylądowała na nogach. Dość! – rozbrzmiał ponownie głos w jej głowie. W ich kierunku biegła wielka stopa. Była jeszcze daleko, ale Sofi rozpoznała odgłos jej kroków. Do złudzenia przypominał ten, który słyszała, kiedy uciekali z Badlandów.

– Ayla – wymówił niewyraźnie Ottar.

Stwór zwolnił do chodu.

Witaj, Ayla – pomyślał Berlaz.

Witaj, ojcze.

Ayla jest córką Berlaza? No proszę, cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności, pomyślała Sofi. A przynajmniej potencjalnie szczęśliwy.

Gdzieś ty była? – spytał wódz. Nie widzieliśmy cię... chyba z rok?

Pojmali mnie Badlandczycy. Uciekłam miesiąc temu. Ci ludzie mi pomogli.

To nie do końca prawda, rzuciło się na myśl Sofi. To raczej interwencja Ayli wyrwała Wotan i Calnian ze szponów Bobroczłeka. Ale nie miała zamiaru zaprzeczać.

Gdyby nie oni – podjęła Ayla – zginęłabym w Badlandach. A więc daj im, proszę, zapasy na drogę i puść ich wolno.

Nie – odpowiedział jej myślą Berlaz. Zaraz ich zabiję.

Ale oni mnie uratowali!

Są ludźmi. Są samolubni i okrutni. Jeśli rzeczywiście cię ocalili, w co wątpię, to chyba jedynie przypadkiem, ratując samych siebie. Zginą.

Ojcze, nie! Oni są dobrzy. Wykonują pewną misję. A jeśli ją wykonają, pomogą również nam. Pozwól im odejść.

Skrzywienie twarzy Berlaza oznaczało zamyślenie. Sofi przyszło do głowy, że może również i dla nich byłoby prościej, gdyby Berlaz po prostu zabił ich tu i teraz. Ayanna, cesarzowa Calnii, wyśniła, że Wotanie – czy też grzyboludy, bo tak zwali ich Calnianie – doprowadzą do zniszczenia świata. W końcu wysłała Sofi Tornado oraz jej owslanki, by ich pozabijały. Yoki Choppa powstrzymał je przed tym i wyjawił, że jeden spośród nich, Ottar Niemowa, ma ocalić świat, a nie go zniszczyć. I że owslanki wraz z pozostałymi Wotanami muszą zaprowadzić go na Łąki.

Sofi wierzyła czarnoksiężnikowi i robiła to, o co ją poprosił. Jednakże usiłowała jednocześnie trzymać się z daleka od Wotan, ponieważ gdy ich misja dobiegnie końca – jeśli w ogóle uda się ją wykonać – Sofi będzie musiała zdecydować, czy rozkaz cesarzowej wciąż ją obowiązuje. Bo dlaczego miałby nie obowiązywać? W końcu przepowiednia to przepowiednia. A więc jeśli drużyna dotrze do Łąk i powstrzyma rodzące się tam okropności, owslanki będą musiały zabić Wotan, by uniemożliwić im zniszczenie świata.

Powiodła po nich spojrzeniem. Stali, nie wiedząc, czy zginą, czy nie. Thyri Drzewonoga patrzyła na Berlaza, zadzierając buntowniczo głowę. Kif Berserk uśmiechał się w swojej zrelaksowanej, pyszałkowatej pozie. Sassa Gryziwarga, Eryk Złośnik i Gruby Wulf robili, co mogli, by nie wyglądać na przerażonych. Z różnym powodzeniem. Finn Filozof na przykład – ze znikomym. Wydawał się przerażony, ale ściskał mocno rękojeść miecza i prawdopodobnie był gotów go użyć. Bodila Gęsiodzioba patrzyła na wprost z rozdziawionymi ustami, raczej zmieszana niż wystraszona. Mały Ottar Niemowa siedział na trawie z rozrzuconymi nogami, dźgał palcem ziemię i nucił coś pod nosem.

Nie. Sofi wcale nie chciała ich zabijać. Z ulgą przyjęłaby więc wyrok śmierci wydany przez Berlaza. Uwolniłby ją od przykrego obowiązku, nawet jeśli Sofi położyłaby głowę wraz z resztą.

Po przeciągającej się chwili ciszy człekokształtny olbrzym wrócił spojrzeniem do dowódczyni.

Ogłoszę swoją decyzję o zachodzie słońca. Zaczekacie na brzegu jeziora. Ktokolwiek spróbuje ucieczki, zginie.

Dziękuję, ojcze – pomyślała Ayla.

Berlaz uśmiechnął się do córki, a potem zwrócił się do Sofi. Jego twarz wciąż wykrzywiona była w uśmiechu, ale nie był to życzliwy uśmiech.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: