Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdzie się podziały sztućce pani Burgand? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Gdzie się podziały sztućce pani Burgand? - ebook

Na Wzgórzach Wiecznie Kwitnących Wrzosów wielkie zamieszanie! W dziwnych okolicznościach giną mieszkańcom różne przedmioty. Piątka przyjaciół z dzielnicy Dolina Wyobraźni rusza tropem tajemniczego złodzieja. Dudzio, Orzesio, Brudzio, Huti i Heleńcia niczym prawdziwi detektywi odkrywają informacje i dowody, które dzień po dniu przybliżają ich do rozwiązania zagadki.

„Gdzie się podziały sztućce pani Burgand?” to piękna opowieść o przyjaźni. W dobie komputerów i internetu dzieci zapominają, że największa moc tkwi w wyobraźni. Pięcioro przyjaciół z Doliny Wyobraźni doskonale zdaje sobie z tego sprawę i w każdej wolnej chwili przenoszą się w kolorowy świat fantazji. Biorą udział w wyścigach gokartów, stają się żeglującymi piratami czy też tajemniczymi detektywami. Odkryj razem z nimi świat, który każdy z nas ma w zasięgu wzroku, ale nie każdy potrafi go dojrzeć.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-535-8
Rozmiar pliku: 4,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wzgórza Wiecznie Kwitnących Wrzosówi Dolina Wyobraźni

Pewnego dnia, w drugim tygodniu lipca, już od wczesnego ranka padało. Rytmiczne szepty letniego deszczu odbijały się od dywanów traw i wrzosów, od gałęzi drzew i liści, od dachów i ścian domków, od płyt chodników i asfaltu.

Dudzio otworzył drzwi swojego domu i powitał czwórkę przyjaciół: Heleńcię, Hutiego, Orzesia i Brudzia. Były wakacje i teraz mogli spotykać się prawie codziennie. Cała piątka przyjaciół mieszkała w Dolinie Wyobraźni. Była ona otoczona pagórkami, lasami, wrzosowiskami, łąkami, sadami oraz pasiekami i była jedną z bardziej zaludnionych dzielnic na Wzgórzach Wiecznie Kwitnących Wrzosów, na które mieszkańcy mówili po prostu Wrzosowe Wzgórza. Tego akurat dnia, piątka przyjaciół umówiła się w domu Dudzia, który nosił nazwę Najsłodszy Miód.

Rodzina Dudzia składała się z taty i mamy, siostry Grizzelli i oczywiście Dudzia. Mama, pani Misiakowa, była dyrektorką Szkoły Eksperymentalnej dla Dzieci z Wyobraźnią we Wrzosowych Wzgórzach. Tata był pszczelarzem i zarządzał okolicznymi pasiekami. Rodzina Misiaków mieszkała w bardzo starym domu, podobno był to jeden z pierwszych budynków zbudowanych na Wrzosowych Wzgórzach.

W niedalekiej odległości od domku Dudzia, przy Alei Tajemniczych Drzew, znajdowała się rezydencja państwa Sowków, rodziny Hutiego. Mieszkali w starym, olbrzymim dębie, pełnym przeróżnych różności, nieodkrytych kryjówek i niespodziewanych niespodzianek. Rodzice Hutiego byli naukowcami i posiadali swoje prywatne laboratorium mieszczące się wysoko w koronach dębu. Sąsiedzi przyzwyczaili się, że od czasu do czasu dochodziły stamtąd dziwne odgłosy oraz niesympatyczne zapachy.

Na trzeciej ulicy, licząc od zachodu od Sowków i Misiaków, na ulicy Wesołej Malinki 1, w domu z dużym ogrodem o nazwie Sympatyczny Wierzchołek, mieszkała rodzina Prosiaczków: mama, tata, Heleńcia i jej starszy brat Wiechu. Heleńcia właśnie skończyła siedem lat. Była to najbardziej urocza Prosiaczka z wszystkich Prosiaczków. Jej granatowo-niebieskie oczy w zależności od nastroju zmieniały kolor od głęboko granatowych do jasnoturkusowych. Mama Heleńci zajmowała się córcią, Wiechem i domem. Jej tata natomiast był pisarzem i pracował teraz nad książką o historii Wrzosowych Wzgórz i jej mieszkańców.

W odległości 77 kroków prosiaczkowych od domu Heleńci, w parku Zbutwiałej Brukselki, mieszkał Brudzio wraz ze swoim licznym rodzeństwem, rodzicami i dziadkami. Ich dom składał się z kilkunastu pomieszczeń zbudowanych w pniu i konarach lipy, wiązu i dębu. Dom rodziny Brudzia był znany we Wrzosowych Wzgórzach jako Zawirowany Dom Małpiatych. Cała rodzina była uzdolniona muzycznie i każdy z jej członków potrafił grać na kilku instrumentach. Jedyną osobą, która nie podchodziła entuzjastycznie do muzykowania był Brudzio. Wolał spędzać czas online, w wirtualnym świecie.

Ostatni z piątki przyjaciół, Orzesio, mieszkał na Placu Tajemniczych Bulw, wraz z mamą, tatą i siostrą. Ich dom był otoczony najpiękniejszym ogrodem we Wrzosowych Wzgórzach. Ogród ten był dumą i pasją pani Jeżykowej. Z kolei dumą pana Jeżyka była jego biblioteka, która znajdowała się w starym cisie. Żeby dostać się do pokoi członków rodziny Jeżyków, trzeba było przejść tunelami i korytarzami mieszczącymi się pod ogromnymi korzeniami cisu i jeszcze starszej od niego czeremchy. Rodzina Jeżyków słynęła z talentów artystycznych. Wszystkie rzeźby, które ozdabiały place, skwery, a nawet łąki we Wrzosowych Wzgórzach były dziełem dziadów i pradziadów Jeżyków.

Piątka przyjaciół różniła się wiekiem, wyglądem i charakterem. Heleńcia była najmłodsza, potem był Brudzio – miał już prawie 10 lat. Huti skończył dwa miesiące temu 11 lat. Po 12 lat mieli Dudzio i Orzesio. Może właśnie dzięki temu, że byli tacy różni, uzupełniali się i jako całość stanowili zgraną, choć mocno zwariowaną paczkę. Nikt im nie dorównywał w wymyślaniu niespotykanych historii i przeżywaniu niesamowitych przygód, w przenoszeniu się w inne światy i wymiary. Byli w tym niepokonani.

Kiedy mama Dudzia przyniosła dzban wody z miodem i liśćmi mięty i każdy już trzymał w dłoniach kubek z napojem, a letni deszcz dalej delikatnie łechtał dach Najsłodszego Miodu, zaczęli zastanawiać się, w co by tu się zabawić.

– Może scrabble? – zaproponował Huti.

– Nie, bo Brudzio zawsze wymyśla słowa, których nie ma – zaprotestował Orzesio.

– Wcale tak nie jest – zareagował z oburzeniem Brudzio. – Wy nie znacie połowy słów, które ja znam. Ja posiadam wiedzę internetową, której wy nie macie.

– Przecież sprawdzaliśmy w słowniku i tych słów nie było – odpowiedział mu Huti.

– Ten słownik to z Desy, jakiś antyczny – zdenerwował się Brudzio.

– Oj, proszę, przestańcie. Znowu ta dyskusja o to, kto jest mądrzejszy. Już wiem, będziemy znowu piratami! – wykrzyknęła Heleńcia, po czym błagalnym głosem dodała: – Ostatnio tak fajnie było… – Jej oczy zrobiły się szafirowe i zerkała na nich swoim najsłodszym wzrokiem. Dudzio, Huti, Orzesio i Brudzio popatrzyli tylko po sobie i natychmiast zgodzili się jednogłośnie na propozycję Heleńci.

------------------------------------------------------------------------

Desa – nazwa polskiego przedsiębiorstwa działającego od 1950 roku, zajmującego się skupem i sprzedażą dzieł sztuki, głównie dawnych.W piaskownicy. Detektywi wkraczają do akcji

Było słoneczne, bezwietrzne, leniwe popołudnie. Większość mieszkańców Wrzosowych Wzgórz budziła się z długiej południowej drzemki. Życie jakby zatrzymało się w żarze spływających na Dolinę Wyobraźni strumieni słońca. Jednak w Ogrodzie Wyobraźni coś się działo, pachniało tym całe bezchmurne niebo wiszące nad Heleńcią i Brudziem, którzy akurat bawili się razem w ogródku dziewczynki. Byli zajęci budowaniem zamku z piasku. Heleńcia tworzyła baszty zamkowe. Było to bardzo trudne i precyzyjne zadanie, pochłaniało ono całkowicie jej uwagę. W tym samym czasie Brudzio napełniał piaskiem następne wiaderko.

– To będzie największy zamek, jaki do tej pory zbudowaliśmy – odezwała się Heleńcia.

– Tak, naprawdę będzie ogromny – przytaknął podekscytowany Brudzio.

Nagle Heleńcia przerwała swoją pracę i spojrzała na przyjaciela. Jej oczy zrobiły się ogromne, ciemno-granatowe i rozmarzone.

– Następnym razem – marzyła – zbudujemy zamek tak wielki, że będziemy mogli w nim zamieszkać!

Brudzio na moment znieruchomiał, po czym natychmiast zaczął wymachiwać jak oszalały rękami i podskakiwać, wysypując zawartość wiaderka na głowę Heleńci.

– To byłoby fantastyczne, moglibyśmy się w nim bawić! – krzyczał wesoło.

– Aua – zawołała Heleńcia, strząsając piasek z głowy i z oczu, i wypluwając go z buzi.

Brudzio, jak gdyby nic się nie stało, beztrosko kontynuował:

– I woda naokoło zamku, a w niej krokodyle i rekiny. Nikt nie będzie się mógł do nas dostać, nikt nieproszony.

– Tak, tak, i jeszcze… – Heleńcia zamilkła na sekundę. Zastanawiała się, co jeszcze, ale nic jej nie przychodziło do głowy. Bardzo posmutniała i rzekła ze zmartwieniem w głosie: – Nie wiem, co jeszcze.

Niespodziewanie w ogrodzie pojawili się Dudzio, Huti i Orzesio. Biegli w stronę piaskownicy.

– Cześć – powiedział Dudzio.

– Cześć – odpowiedzieli jednocześnie Brudzio i Heleńcia. – Zobaczcie, zobaczcie, co zbu… – zaczęli mówić jednocześnie, ale Huti, który odzyskał właśnie oddech, nie dał im dokończyć. Zawołał podekscytowany:

– Ktoś okradł panią Burgand!

Brudzio zerwał się na nogi i w ekscytacji ponownie wysypał całą zawartość wiaderka z piaskiem na głowę Heleńci, która pisnęła żałośnie. Już wiedziała, że piasek we włosach to nic fajnego. Brudzio zupełnie nie zauważył, co zrobił, i nie zwrócił żadnej uwagi na pisk Heleńci. Zwrócił się za to do przyjaciół z szeroko otwartymi oczami:

– No mówcie! Jak to okradł? Kto okradł?! – krzyczał.

– Pani Burgand zginęły rzeczy, konkretnie widelce i noże. Doszliśmy do wniosku, że ktoś ją musiał okraść – wyjaśnił Huti.

– Wiecie, co to oznacza? – wtrącił pełen niepohamowanego entuzjazmu Brudzio.

– Tak, wiemy – odpowiedział bardzo poważnym głosem Dudzio. – Klub Młodych Detektywów wkracza do akcji.

Ledwie Dudzio wypowiedział te słowa, a cała piątka przyjaciół przemieniła się w prawdziwych detektywów z lat 40. XX wieku. Wszyscy mieli na sobie płaszcze przeciwdeszczowe, pod nimi garnitury, koszule i krawaty, a na nogach eleganckie buty. Na głowie każdego znajdował się kapelusz, nie cylinder ani melonik, ale fedora, z filcu, z jedwabną przepaską.

W powietrzu było czuć napięcie i podniecenie, to energia, którą teraz byli naładowani młodzi detektywi, wypełniała sobą przestrzeń. Nagle wszyscy zaczęli mówić, jeden przez drugiego. Brudzio podskakiwał, stawał na ogonie, wymachiwał rękoma. Heleńci zaczęły się poruszać uszy, chociaż było bezwietrznie. Orzesio wkładał i zdejmował kapelusz i starał się przekrzyczeć Brudzia. Dudzio, niedowierzając, przypatrywał się uszom Heleńci i przecierał oczy. Tylko Huti, jak to Huti, zachował całkowitą równowagę i spokój. Podniósł się na palcach, tak żeby go wszyscy dobrze zobaczyli, chociaż był najwyższy z nich, i krzyknął:

– Cisza! Proszę, uspokójcie się.

O dziwo, zrobiło się cicho.

– Tak, właśnie, uspokójcie się, proszę – powiedział Dudzio.

– Chodźmy do głównej kwatery, musimy omówić metodę naszego dochodzenia – zasugerował Huti.

– To dokąd idziemy? Do ciebie, Dudzio? – zapytał Orzesio.

– Nie, nie możemy – odpowiedział Dudzio po dość długim milczeniu i lekko zakłopotany ściszył głos. – Mamusia właśnie teraz sprząta mieszkanie.

– To może pójdziemy do mnie? – zasugerowała Heleńcia, strasznie się przy tym czerwieniąc.

– Odpada, absolutnie nie – rzekł Orzesio, kręcąc głową z dezaprobatą. – Trochę za dużo tej różowości, jak na poważnych detektywów.

Heleńcia o mało co się nie rozpłakała. Orzesiowi, który to zauważył, zrobiło się bardzo głupio. Szybko podszedł do niej i udawał, że strząsa piasek z jej włosów.

– Ale patrząc na to z drugiej strony, może wcale nie jest to taki zły pomysł – powiedział i uśmiechnął się do niej. To zdecydowanie pomogło w zatrzymaniu fontanny łez, która już miała się wydostać z jej oczu.

– Hm, nie możemy iść do Brudzia, mieszka na drzewie. Huti też na drzewie. Nie możemy iść do ciebie, Orzesio, bo Heleńcia boi się tunelów i ciemności. Chyba nie mamy wyjścia. Zostaniemy kolorowymi detektywami – rzekł z humorem Dudzio.

Heleńcia, słysząc to, zrobiła się jeszcze bardziej różowa, ale tym razem z dumy i ze szczęścia, że jej kolorowy pokój został tak wyróżniony. Jej buzia uśmiechała się od ucha do ucha. Chłopcy, widząc jej szczęśliwy ryjek, nie mogli zachować powagi. Cała czwórka patrzyła na Heleńcię, uśmiechając się do niej.

------------------------------------------------------------------------

Fedora – jest to rodzaj kapelusza z rondem, przeważnie zrobionego z filcu. Nazwa pochodzi od księżniczki Fedory Romanowej, która nosiła podobne nakrycie głowy (postać fikcyjna). To również ulubiony kapelusz Indiany Jonesa.

Z dezaprobatą – z niezadowoleniem, z niechęcią.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: