Gloria Steinem – Moje życie w drodze - ebook
Gloria Steinem – Moje życie w drodze - ebook
Autobiografia Glorii Steinem – dziennikarki, pisarki, aktywistki, jednej z najbardziej inspirujących kobiet na świecie i ikony drugiej fali feminizmu, walczącej z dyskryminacją nie tylko związaną z płcią, ale również rasą, wiekiem, pochodzeniem czy orientacją seksualną.
„Kobiety mają wybór – być albo feministką, albo masochistką.”
Gloria Steinem
Początek lat 60. Gloria, absolwentka elitarnej uczelni, po powrocie ze stypendium w Indiach zajmuje się dorywczym pisaniem tekstów do nowojorskich czasopism. Przełomem okazuje się jej reportaż w magazynie „Show” demaskujący pracę „króliczków” w Klubie Playboya – kobiet sprowadzonych do roli obiektów, mających zaspokajać erotyczne fantazje mężczyzn.
Publikowanie kolejnych tekstów o problematyce kobiecej nie spotyka się z przychylnością wydawców i redaktorów prestiżowych gazet. Gloria angażuje się społecznie i szybko zostaje liderką powstającego w USA ruchu emancypacyjnego (tworzy magazyn dla kobiet „Ms.”). W 1970 r. prowadzi pierwszy ogólnokrajowy marsz równości, podczas którego przez ulice Nowego Jorku przechodzi ponad 50 tysięcy uczestniczek. Protesty odbywają się w 90 miastach na terenie całych Stanów Zjednoczonych i znajdują poparcie w Europie. W 1977 r. Gloria zbiera fundusze (5 milionów dolarów!) i współorganizuje epokową Krajową Konferencję Kobiet w Houston, która gromadzi dwa tysiące wybranych delegatek i około osiemnastu tysięcy obserwatorek.
Autorka współtworzyła Women's Action Alliance, pionierskie centrum informacyjne specjalizujące się w edukacji dziecięcej, w 2004 roku założyła też Women's Media Center. Była prezeską i współzałożycielką Voters for Choice, politycznego komitetu pro-choice. Jest prezeską kobiecej fundacji Ms. wspierającej kobiety i dziewczęta.
85-letnia dziś Steinem stała się ikoną ruchu na rzecz równouprawnienia kobiet w czasach, gdy oznaczał on walkę o zniesienie patriarchatu i podstawowe prawa kobiet w życiu publicznym. Za swoją działalność otrzymała z rąk Baracka Obamy w 2013 roku prezydencki Medal of Freedom, najwyższe cywilne odznaczenie w Stanach Zjednoczonych.
W tej porywającej historii o przywództwie, podróżach i aktywizmie Steinem uświadamia nam, że otwarty umysł może zmienić sposób naszego myślenia, działania i życia. Autorka po raz pierwszy opowiada tak szczerze historię swojego życia!
W 2020 roku na ekrany kin wejdzie filmowa biografia Glorii Steinem z nagrodzonymi Oscarami® Julianne Moore i Alicią Vikander.
„Po lekturze Mojego życia w drodze nie jestem już tą samą osobą.”
Jane Fonda
„Steinem pokazuje, że każda z nas ma w sobie wojowniczkę – musimy tylko (...) za nią podążyć.”
Lena Dunham
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66005-70-9 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wsiadłam do samolotu lecącego do Rapid City w Dakocie Południowej i zobaczyłam tłum ludzi w czarnych skórach, łańcuchach i tatuażach. Ubiór pasażerów w samolotach zwykle odpowiada miejscom, do których lecą – garnitury do Waszyngtonu, jeansy do LA – nie potrafiłam jednak wyobrazić sobie zlotu tak nietypowych odwiedzających w Rapid City. To miejsce, gdzie ludzie wciąż starannie parkują samochody przed imponującym budynkiem starego kina. Mój brodaty sąsiad z fotela obok, w nabijanej ćwiekami kurtce i z kolczykiem w nosie, śpi, tak więc muszę po prostu uznać, że oto jeszcze jedna z wielu zagadek, jakie napotykam w drodze.
Na lotnisku czeka na mnie pięć koleżanek z różnych części kraju. Jesteśmy grupką bardzo różnych kobiet: działaczka Czirokeska z dorosłą córką, dwie afroamerykańskie pisarki i jedna muzyczka, no i ja. Zaproszono nas na pow-wow Siuksów, zorganizowane dla uczczenia pozycji i władzy, jakimi kobiety cieszyły się, nim pojawił się sprowadzony z Europy patriarchat, a także wysiłków podejmowanych dziś na rzecz przywrócenia kobietom należnego im miejsca.
Jadąc do Badlands, widzimy morze motocykli otaczających każdy wolno stojący bar i motel. Zagadka skór i łańcuchów zostaje wyjaśniona, pojawia się jednak następna. Kiedy zatrzymujemy się na kawę, nasza kelnerka nie może uwierzyć, że nie wiemy, o co chodzi. Rokrocznie, od 1938, w sierpniu, motocykliści z całego świata zjeżdżają tu na rajd Sturgis, nazwany tak od jednej z pobliskich miejscowości, niewiele większej od zwykłej dziury. Przyciągają ich rzadko zaludnione przestrzenie, lasy, góry, a także sieć autostrad, tak precyzyjnie rozplanowana, że daje się ją dostrzec nawet z kosmosu. Właśnie teraz około dwieście pięćdziesiąt tysięcy bikersów wypełnia każdy motel i każde pole namiotowe w promieniu ośmiuset kilometrów.
Nasza mała grupka, złożona z sześciu silnych kobiet, odnotowuje ten fakt. Prawda jest taka, że widząc tak wielu bikersów w jednym miejscu, trochę się boimy. Jak mogłybyśmy się nie bać? Z filmów nauczyłyśmy się, że bikersi tworzą watahy, traktują swoje kobiety, jak gdyby były ich własnością, a obce mogą uznać za łatwy seksualny łup.
Udaje się nam jednak nie wpaść na bikersów, ponieważ spędzamy czas, podróżując nieoznaczonymi drogami, wśród ostatnich lasów na Terytorium Indiańskim. Jemy domowe jedzenie przywożone ciężarówkami, siedzimy na kocach na terenie, na którym odbywa się pow-wow, podczas gdy tancerze poruszają się w rytm bębnów jak w rytm uderzeń serca, przyglądamy się indiańskim kucykom, ozdobionym równie wspaniale, jak tancerze. Kiedy pada deszcz, tęcza rozciąga się od jednego niewidocznego punktu do drugiego, a pola mokrej, słodkiej trawy zaczynają pachnieć jak gigantyczny bukiet kwiatów.
Motocykle na parkingu widzimy dopiero, kiedy każdej nocy wracamy do naszych domków. Spacerując po Rapid City, słyszę, jak jeden z bikersów mówi do swojej wytatuowanej towarzyszki: „Kotuś, jeśli chcesz iść na zakupy, idź, nie musisz się spieszyć. Spotkamy się w kawiarni z cappuccino”. Zakładam, że to akurat jest odstępstwo od normy.
Ostatniego dnia w motelu idę sama na wczesne śniadanie, starając się zachowywać skromnie, a jednocześnie otwarcie. Wciąż jednak mam bolesną świadomość, że jestem w pomieszczeniu, w którym pełno jest noży w pochwach i wojskowych butów, a bardzo mało kobiet. W boksie obok mojego muskularny mężczyzna obwieszony łańcuchami i kobieta w skórzanych spodniach, z nieprawdopodobną fryzurą, najwyraźniej odnotowują moją obecność. Wreszcie kobieta podchodzi, żeby mnie zagadnąć.
– Chciałam pani powiedzieć – mówi pogodnie – jak wiele przez te wszystkie lata znaczyło dla mnie „Ms.”. I dla mojego męża też. Czytuje je teraz czasem, odkąd jest na emeryturze. Ale chciałam zapytać – czy ta kobieta, z którą pani podróżuje, to nie jest czasem Alice Walker? Uwielbiam jej wiersze.
Okazuje się, że razem z mężem przyjeżdżają na zlot motocyklowy co roku, od początku swojego małżeństwa. Kobieta kocha poczucie wolności, jakie daje droga i tajemniczy księżycowy krajobraz Badlands. Zachęca mnie, żebym się tam wybrała, trzeba tylko iść ścieżkami wyznaczanymi przez liny. W czasie wojny o święte Black Hills, wyjaśnia, w Badlands chronili się wojownicy Dakotów, ponieważ kawaleria zawsze się tam gubiła. Jej mąż przystaje obok nas w drodze do kasy i sugeruje, że powinnam zobaczyć wielki pomnik Szalonego Konia, który właśnie za pomocą dynamitu wykuwają na Black Hills.
– Przy Szalonym Koniu jadącym na swoim kucu – mówi – wszyscy ci mordujący Indian prezydenci na Mount Rashomon będą niczym. – Idzie dalej, łagodny, przyciężki facet, z tatuażami, łańcuchami...
Moja nowa znajoma przed odejściem prosi, żebym wyjrzała przez wielkie okno widokowe wychodzące na parking.
– Widzisz tego fioletowego harleya, to wielkie cudo? Jest mój. Kiedyś jeździłam tylko z mężem, na jego motorze, nigdy nie wyjeżdżałam sama na drogę. A później, kiedy dzieci dorosły, tupnęłam nogą. Nie było łatwo, ale ostatecznie udało nam się zostać partnerami. Teraz mąż mówi, że woli, jak jest tak, jak jest. Nie musi się martwić, że jeśli jego motor się popsuje albo on będzie miał zawał, to skasuje nas oboje. Mam nawet na tablicy rejestracyjnej napisane „Ms.”. I powinnaś zobaczyć miny moich wnuków, kiedy babcia dosiada swojego fioletowego harleya!
Kiedy znów zostaję sama, patrzę na gołe piaski i powykręcane skały Badlands, ciągnące się wiele kilometrów. Chodziłam po nich i wiem, że z bliska widać, że nagi piasek składa się z warstw różu, beżu i koloru kremowego, a w skałach otwierają się misterne, przypominające macice szczeliny. Nawet na odległych klifach ukazują się jaskinie dające schronienie.
Coś, co wydaje się jakieś z dystansu, z bliska okazuje się zupełnie inne.
Opowiadam Wam o tym, ponieważ jest to jedna z tych lekcji, które odebrać można tylko w drodze. A także dlatego, że zaczęłam wierzyć, że głęboko, wewnątrz, każda z nas ma swój fioletowy motocykl.
Musimy go tylko odnaleźć – i wyruszyć.