Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Głosy Pamięci 6. Krematoria i komory gazowe Auschwitz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Głosy Pamięci 6. Krematoria i komory gazowe Auschwitz - ebook

Komory gazowe i krematoria Auschwitz są przede wszystkim symbolem Shoah, ale mają również symboliczne znaczenie dla Romów, Polaków, Rosjan i innych narodów, których przedstawiciele cierpieli i ginęli w tym  i w innych obozach śmierci.


Wybudowanie potężnych krematoriów wyposażonych nie tylko w komory gazowe, ale również i w inne techniczne urządzenia do spalania zwłok, które miały służyć usprawnieniu procesu masowego zabijania ludzi, wymagało zaangażowania specjalistów — przede wszystkim inżynierów, techników i architektów, a także znacznych nakładów finansowych.
Zagadnieniom tym, związanym z planowaniem i budową w Auschwitz urządzeń zagłady, poświęcona jest niniejsza publikacja. Oprócz dokumentów i planów wykonanych w obozowym biurze budowlanym zamieszczamy w niej fragmenty relacji świadków–więźniów, którzy obóz przeżyli, a także procesowe zeznania esesmanów, którzy uczestniczyli w zagładzie. Na szczególną uwagę zasługują wypowiedzi więźniów Sonderkommando, którzy zmuszeni zostali do pracy przy spalaniu zwłok pomordowanych. Tylko nielicznym z nich udało się przeżyć. Niektórzy z nich, zdając sobie sprawę z tego, że Niemcy nie pozostawią ich przy życiu, zapisali swoje doświadczenia i notatki te ukryli w ziemi, mając nadzieję, że kiedyś zostaną one odnalezione i opublikowane.
Chociaż na wielu stronach  tej książki jest mowa o sprawach technicznych, ekonomicznych i organizacyjnych związanych z planowaniem budowy krematoriów i komór gazowych w obozie Auschwitz, to czytać ją należy, pamiętając o tych ludziach, którzy zostali w obozie zamordowani i których ciała zostały spalone w piecach, a ich prochy do dzisiaj skrywa ziemia Brzezinki.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-7704-307-3
Rozmiar pliku: 2,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od wydawcy

Komory gazowe i krematoria obozu Auschwitz znane są na całym świecie jako miejsca o szczególnym znaczeniu historycznym, symbolicznym i emocjonalnym. W nich bowiem zrealizowany został największy mord nowożytnej Europy – zagłada ponad miliona Żydów – mężczyzn, kobiet i dzieci, deportowanych ze wszystkich krajów okupowanych przez nazistowskie Niemcy w czasie drugiej wojny światowej. Zostali oni zamordowani trującym gazem, Cyklonem B, ich ciała spalono w piecach, a prochy wrzucono do rzek lub rozsypano po polach.

Każdego roku tereny byłego obozu odwiedzają setki tysięcy ludzi z całego świata, aby złożyć hołd pomordowanym. Są wśród nich także byli więźniowie obozu i ci, którzy stracili w nim swoich bliskich. Podkreślają, że obowiązkiem żyjących jest uczcić ofiary i dać świadectwo prawdzie; uczyć następne pokolenia o tym, co wydarzyło się w tym strasznym miejscu, aby umiały zapobiec w przyszłości powtórzeniu się podobnej tragedii i podobnej zbrodni.

Komory gazowe i krematoria Auschwitz są przede wszystkim symbolem Shoah, ale mają również ogromne symboliczne znaczenie dla Romów, Polaków, Rosjan i innych narodów, których przedstawiciele cierpieli i ginęli w tym i w innych obozach śmierci.

Opuszczając obóz przed zbliżającym się frontem sowieckim, Niemcy wysadzili w powietrze trzy istniejące wtedy jeszcze budynki krematoriów, aby zatrzeć dowody popełnionych przez nich zbrodni. Pozostałe ruiny, dokumenty i zeznania świadków do dziś mówią o tym, że masowe zabijanie ludzi w Auschwitz zorganizowane było w sposób przemysłowy, a zyski z niego czerpało nie tylko państwo niemieckie, ale i wiele prywatnych niemieckich firm. Wybudowanie potężnych krematoriów wyposażonych w komory gazowe i urządzenia do spalania zwłok, które miały służyć usprawnieniu procesu masowego zabijania ludzi, wymagało zaangażowania specjalistów – przede wszystkim inżynierów, techników i architektów – a także znacznych nakładów finansowych.

Zagadnieniom tym, związanym z planowaniem i budową w Auschwitz urządzeń zagłady, poświęcona jest niniejsza publikacja. Oprócz dokumentów i planów wykonanych w obozowym biurze budowlanym zamieszczamy w niej także fragmenty relacji świadków – więźniów, którzy obóz przeżyli, a także procesowe zeznania esesmanów, którzy uczestniczyli w Zagładzie. Na szczególną uwagę zasługują wypowiedzi więźniów Sonderkommando, którzy zmuszeni zostali do pracy przy spalaniu zwłok pomordowanych. Tylko nielicznym z nich udało się przeżyć. Niektórzy z nich, zdając sobie sprawę z tego, że Niemcy nie pozostawią ich przy życiu, zapisali swoje doświadczenia i notatki te ukryli w ziemi, mając nadzieję, że kiedyś zostaną one odnalezione i opublikowane.

Chociaż na wielu stronach tej książki jest mowa o sprawach technicznych, ekonomicznych i organizacyjnych związanych z planowaniem budowy krematoriów i komór gazowych w obozie Auschwitz, to czytać ją należy, pamiętając ciągle o tych wszystkich ludziach, którzy zostali w obozie zamordowani, ich ciała spalone, a prochy do dzisiaj skrywa ziemia.

Krystyna Oleksy

Dyrektor Międzynarodowego Centrum
Edukacji o Auschwitz i HolokauścieRys historyczny

Krematorium I i pierwsze próby zabijania gazem cyklonem B

Podobnie jak w innych niemieckich obozach koncentracyjnych, w KL Auschwitz istniało od połowy sierpnia 1940 roku niewielkie krematorium, w którym spalano zwłoki zmarłych lub zamordowanych więźniów. Piec krematoryjny z dwoma retortami dostarczyła i zainstalowała w budynku dawnego polskiego wojskowego magazynu amunicji firma Topf und Söhne z Erfurtu. Po raz pierwszy przeprowadzono w nim próbne spalanie w dniu 15 sierpnia.

Nie zachowały się żadne dokumenty pozwalające w miarę precyzyjnie określić liczbę zwłok spopielonych w nim w pierwszych miesiącach istnienia obozu. Pewną wskazówkę w tej mierze daje jedynie wykaz środków zaopatrzeniowych przesłanych dla obozu z 31 sierpnia, w którym odnotowano pierwszą dostawę 1000 krążków – identyfikatorów (Schamotte-Erkennungsmarken), które miały być wkładane do pieca wraz ze zwłokami, oraz 500 numerowanych od 1 do 500 urn (Aschekapseln).

Wraz z nastaniem jesiennych chłodów liczba naturalnych zgonów w obozie wzrosła do kilkudziesięciu dziennie – najwięcej 28 października, kiedy to zmarło 86 więźniów. Ponieważ cyfra ta była już zbliżona do maksymalnej zdolności spalania jedynego istniejącego podówczas pieca krematoryjnego, na początku listopada komendantura KL Auschwitz złożyła kolejne zamówienie w firmie Topf und Söhne na zainstalowanie drugiego, identycznego pieca. Zbudowano go w tym samym pomieszczeniu, obok pierwszego pieca. Jak się wydaje, oba piece przy zdolności spalania około 200 ciał na dobę (nie było to mało, bo 6000 miesięcznie, czyli mniej więcej tyle, ile wynosił wówczas całkowity stan więźniów) w pełni zaspokajały „potrzeby” obozu koncentracyjnego. Więźniowie, głównie Polacy, ginęli wówczas w wyniku egzekucji, bicia, głodu i chorób, a zatem nie było wówczas jeszcze konieczności instalowania wielkich krematoriów zdolnych spalać tysiące ciał Żydów – ofiar komór gazowych.

Sytuacja ta uległa zmianie w drugiej połowie 1941 roku wraz z rozpoczęciem na szerszą skalę akcji eutanazji pacjentów obozowego szpitala i przybyciem pierwszych transportów sowieckich jeńców wojennych. W końcu lipca prawie sześciuset chorych więźniów wysłano do ośrodka eutanazyjnego w Sonnenstein, gdzie uśmiercono ich za pomocą tlenku węgla, potem zaczęto chorych zabijać dosercowymi zastrzykami fenolu w szpitalu obozowym. Jeńcy sowieccy byli zaś odtąd w Auschwitz mordowani w czasie pracy przez esesmanów i kapów lub też rozstrzeliwani w okolicznych żwirowniach. W pierwszych dniach września esesmani na polecenie kierownika obozu SS-Hauptsturmführera Karla Fritzscha zapędzili do podziemi bloku nr 11 około 600 sowieckich jeńców i 250 chorych ze szpitala, po czym wsypali przez piwniczne okienka granulki preparatu cyklonu B, wykorzystywanego dotąd w obozie do celów sanitarnych (dezynsekcji). Okna zasypano ziemią, nazajutrz zaś po stwierdzeniu, że niektórzy jeńcy i więźniowie dają jeszcze oznaki życia, esesmani dosypali kolejną porcję gazu, osiągając tym razem zabójcze jego stężenie. Wówczas to po raz pierwszy piece krematoryjne nie były w stanie podołać spaleniu tak dużej liczby zwłok, które musiano po części przez kilka dni składować w hali kostnicy, część zwłok zapewne zakopano w masowym grobie.

Praktykę tę esesmani stosowali odtąd coraz częściej: w sytuacji, kiedy krematorium nie było w stanie spalić wszystkich ciał zmarłych więźniów, przewożono je do Brzezinki i zakopywano na skraju lasu. Działo się tak, gdy liczba zamordowanych lub zmarłych była danego dnia wyższa niż wynosiła wydajność pieców (z pewnością w listopadzie 1941 roku śmiertelność wśród samych sowieckich jeńców przewyższała 200 osób dziennie) lub kiedy kolejne grupy jeńców i Żydów zabijano gazem w zmodyfikowanej w międzyczasie krematoryjnej kostnicy. Nie wiemy, jak często takich zbrodni dokonywano w tym pomieszczeniu; zachowało się jedynie kilka relacji świadków i kilka meldunków obozowego ruchu oporu.

W listopadzie 1941 roku nadeszła pierwsza fala chłodów, utrudniając lub uniemożliwiając zakopywanie zwłok w dołach w Birkenau. Wówczas to w blokach przeznaczonych dla sowieckich jeńców rozpoczęto układanie ciał w piwnicach bloku szpitala. Sytuacja uległa chwilowej poprawie tylko w początkach grudnia, kiedy zrobiło się nieco cieplej, zmalała też liczba zwłok Rosjan dostarczanych do krematorium (z powodu wielkiej śmiertelności obniżył się ogólny stan obozu jenieckiego). W końcu miesiąca nastały jednak silne mrozy, a piece przeciążone nadmierną eksploatacją uległy awarii. W rezultacie ciała sowieckich jeńców zaczęto gromadzić na parterze i piwnicy bloku nr 3 i nr 1; początkowo w salach po lewej stronie od wejścia, później zaś już we wszystkich wolnych pomieszczeniach.

W końcu marca 1942 roku poprawiła się pogoda, umożliwiając esesmanom ponowne nakazanie zakopywania zwłok w masowych grobach. W połowie miesiąca ocalałych kilkuset sowieckich jeńców przeniesiono do Birkenau, a prowizoryczne kostnice ostatecznie opróżniono.

„Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w KL Auschwitz

Więźniowie Żydzi przybyli do KL Auschwitz wraz z Polakami już w pierwszych transportach kierowanych do obozu latem 1940 roku. Było ich wówczas jeszcze niewielu, do kilku procent ogółu deportowanych; szybko też ginęli, szczególnie okrutnie bici i poniewierani.

Jak wynika z zeznań świadków, zimą 1941/1942 roku do obozu sprowadzono kilka transportów Żydów, których esesmani zamordowali przy użyciu cyklonu B w komorze gazowej krematorium I. Nie wiadomo skąd pochodzili ci ludzie; wedle wszelkiego prawdopodobieństwa byli to robotnicy przymusowi „Organizacji Schmelt” – nazistowskiej instytucji zarządzającej obozami pracy na Śląsku. Jak się wydaje, morderstwa te nie były jednak jeszcze powiązane z późniejszymi planami masowej eksterminacji europejskich Żydów; wynikały z podejmowanych lokalnie decyzji, a ich skala była jeszcze niewielka. Nie ulega wątpliwości, że w obozie Birkenau, planowanym co najmniej od września 1941 roku, mieli zostać umieszczeni nie Żydzi, lecz sowieccy jeńcy wojenni. W kreślonych wówczas planach nowego obozu architekci SS nie przewidywali początkowo ani krematoriów, ani też komór gazowych. Jeńcy mieli zostać zatrudnieni na budowach okolicznych zakładów przemysłowych, osiedli dla niemieckich kolonistów, przy regulacji rzek, uprawie roli, itp. Przyjęty system rozliczeń finansowych za ich pracę, z państwowymi, a zwłaszcza prywatnymi inwestorami, gwarantował SS osiągnięcie znacznych zysków.

Kresem tej koncepcji stała się klęska Wehrmachtu w bitwie pod Moskwą w grudniu 1941 roku, która rozwiała nadzieje esesmanów na rychłe pozyskanie dalszych tysięcy jeńców. Wkrótce jednak, bo 25 stycznia, Himmler znalazł w zamian inne rozwiązanie: odtąd w obozach koncentracyjnych sowieckich jeńców mieli zastąpić zdolni do pracy Żydzi, przede wszystkim – jak można się domyślać – w KL Auschwitz.

Pierwsze wielkie transporty Żydów zaczęły docierać do obozu od końca marca 1942 roku. Różniły się one jednak od transportów kierowanych równolegle i niemal równocześnie do ośrodków zagłady „Akcji Reinhardt” we wschodniej Polsce (Bełżcu, Sobiborze i Treblince), gdzie zabijano bez wyjątku wszystkich przywożonych Żydów. W Auschwitz zaś przeciwnie: wszystkich deportowanych osadzano początkowo w obozie jako więźniów zdolnych do pracy.

Sytuacja ta nie mogła jednak trwać w nieskończoność: w krótkim czasie wielu sprowadzonych do Auschwitz Żydów w wyniku głodu, bicia i katastrofalnych warunków bytowych traciło siły i przestawało się nadawać do wykorzystania jako siła robocza. Pozostawianie ich w blokach szpitala było z punktu widzenia esesmanów „nieracjonalne”. Wszak przy niezwykle brutalnym – nawet jak na warunki obozowe – traktowaniu, część spośród najbardziej wycieńczonych więźniów tygodniami jeszcze dogorywałoby, zajmując bezużytecznie baraki, mogące być przecież wykorzystane jako kwatery dla kolejnych – zdrowych, silnych i zdolnych do pracy Żydów. Aby utrzymać przy życiu owych chorych więźniów przez dłuższy czas, należałoby wydatkować znacznie więcej środków na budowę dodatkowych baraków dla rekonwalescentów, długo jeszcze ich żywić, leczyć i ponosić inne koszta, czego rzecz jasna komendantura nazistowskiego obozu koncentracyjnego nie mogła zaakceptować.

Problem usiłowano początkowo rozwiązać, zabijając chorych dosercowymi zastrzykami fenolu. Tak długo, gdy obóz był jeszcze niewielki i gdy dotyczyło to dotychczasowych więźniów, głównie Polaków, zamysł ów częściowo się sprawdzał. Z chwilą przybycia masowych transportów Żydów i znacznego wzrostu ogólnej liczby więźniów, metody tej na dużą skalę nie można było już stosować.

W marcu 1942 roku sięgnięto więc do innych rozwiązań: w blokach szpitalnych obozu macierzystego esesmani przeprowadzili selekcję, wybierając kilkuset najbardziej wycieńczonych chorych, których zapędzili do Birkenau i umieścili w bloku nr 4 (później 7) nowo otwartego obozu męskiego BIb. Więźniowie przebywali tam całymi dniami i tygodniami nie tylko bez wystarczającego, ale często bez żadnego pożywienia; umierali z głodu i pod kijami nadzorujących ich kapów i esesmanów. Śmiertelność wśród nich była zatem olbrzymia. Mimo to owa „stacja izolacyjna” (Isolierstation) okazała się rozwiązaniem jedynie połowicznie skutecznym: wiosną 1942 roku wraz z dalszym wzrostem stanu więźniów gwałtownie wzrastała też liczba chorych niezdolnych do pracy, kierowanych do bloku nr 4, których kapom trudno było wymordować przy stosowaniu dotychczasowych środków. Dziś nie jesteśmy w stanie z całą pewnością stwierdzić, po co właściwie esesmani sięgali po takie doraźne rozwiązania jak „szpilowanie” zastrzykami fenolu czy Isolierstation, skoro mieli do dyspozycji metodę już wypróbowaną i z pewnością skuteczną – komorę gazową przy krematorium w obozie macierzystym? Odpowiedzi nie dostarczają zachowane dokumenty, żaden ze śledczych i prokuratorów przesłuchujących w trakcie powojennych procesów komendantów i wyższych oficerów z załogi KL Auschwitz nie wpadł na pomysł, aby zadać im takie pytanie. Pozostaje więc jedynie się domyślać, że przyczyną musiał być aspekt ekonomiczny – do zabicia kilkudziesięciu lub stu kilkudziesięciu więźniów potrzeba było tyle samo cyklonu B (a nawet z pewnych względów nieco więcej), jak do zgładzenia niemal tysiąca, gdy komora była całkowicie zapełniona.

W historii KL Auschwitz nadszedł jednak moment, w którym liczba pacjentów obozowego szpitala stała się tak duża, iż esesmanom wydało się uzasadnionym rozpoczęcie wykorzystywania komory gazowej do zabijania najciężej chorych. Z relacji nielicznych ocalałych wiemy, że najpóźniej w pierwszych dniach maja 1942 roku na podwórze bloku nr 4 zajechały ciężarówki, do których załadowano większość przebywających tam wówczas więźniów i odwieziono ich w kierunku niedawno uruchomionych komór gazowych w tzw. czerwonym domku. Później podobne selekcje przeprowadzano nie tylko w Birkenau, ale też w obozie macierzystym i w innych częściach kompleksu KL Auschwitz.

Prowizoryczne komory gazowe w Birkenau („czerwony” i „biały domek”)

Jak już wspomniano, pierwszych transportów Żydów kierowanych do KL Auschwitz ze Słowacji i Francji nie poddawano selekcjom: wszyscy deportowani byli rejestrowani i otrzymywali numery obozowe. Równocześnie jednak od wielu miesięcy w różnych częściach okupowanej przez Niemców Europy trwało już zabijanie Żydów na dużą skalę i przy użyciu wielu metod, zwłaszcza głodzenia i wyniszczającej pracy w gettach i różnego rodzaju obozach. Przede wszystkim jednak Żydzi ginęli na Wschodzie od kul oddziałów egzekucyjnych SS (Einsatzkommandos), ponadto w Chełmnie nad Nerem i w Auschwitz incydentalnie zabijano już duże grupy Żydów w komorach gazowych. Od października 1941 roku rozpoczęto deportację niemieckich Żydów na Wschód, wstrzymując jednocześnie ich emigrację, zaczęto też budować pierwszy obóz zagłady „Akcji Reinhard” w Bełżcu. Pomimo wszystkich kontrowersji i sporów pomiędzy historykami, nie ulega wątpliwości, że najpóźniej wtedy podjęta została decyzja o rozpoczęciu realizacji planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” w skali całego kontynentu europejskiego.

Wiele wskazuje na to, iż podejmując decyzje o tworzeniu miejsc zagłady dla Żydów, Himmler kierował się przesłankami „terytorialnymi” – to znaczy obozy „Akcji Reinhard” (Bełżec, Sobibór, Treblinka) miały posłużyć do eksterminacji Żydów zamieszkałych w Generalnym Gubernatorstwie, zaś obóz w Chełmnie nad Nerem zabijaniu Żydów z Kraju Warty (w tym z wielkiego getta w Łodzi). Drogą eliminacji uznać można, że dla ośrodka zagłady Auschwitz pozostał jeden tylko obszar okupowanych ziem polskich, na którym zamieszkiwało jeszcze stosunkowo wielu Żydów – tj. wschodni Górny Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie, z dużymi żydowskimi wspólnotami w Sosnowcu, Będzinie i Dąbrowie Górniczej. Rozumowanie to potwierdza późniejszy przebieg zdarzeń, przynajmniej od maja do połowy 1942 roku, kiedy do Auschwitz nadchodziły bardzo liczne transporty polskich Żydów z Zagłębia, zabijanych en masse w komorach gazowych Birkenau, i niezależnie od nich kolejne transporty Żydów z innych krajów, których niemal wszystkich umieszcza się w obozie koncentracyjnym w ogóle bez selekcji.

Nie wiemy dokładnie, kiedy KL Auschwitz zaczął być brany pod uwagę jako miejsce masowych egzekucji Żydów i jako część tego planu. W końcu 1941 roku w obozie macierzystym przy krematorium I istniała już komora gazowa, adaptowana z byłej kostnicy. Częste jej wykorzystywanie wiązać się jednak musiało z wieloma ograniczeniami, bowiem:

– znajdowała się w niedalekiej odległości od baraków więźniarskich, biur administracji obozu, drogi z Oświęcimia do Brzeszcz, którą przemieszczało się wielu cywilów, a więc od dość wielu potencjalnych świadków dokonywanych zbrodni, co – biorąc pod uwagę wymóg zachowania tajemnicy – było dość istotną niedogodnością;

– miała ona ograniczoną powierzchnię, nie można w niej było zgładzić jednorazowo więcej niż kilkuset więźniów.

Z tych zapewne względów komendant obozu Höss uznał, że okolice obozu macierzystego nie nadają się do stworzenia ośrodka zagłady na masową skalę i należy poszukać do tego celu innego miejsca.

Wybór padł na teren nieistniejącej już w znacznej mierze wsi Brzezinka, wysiedlonej i w większości zburzonej do końca 1941 roku. Nie wiemy, jakie motywy kryły się za podjęciem tej decyzji; możemy jedynie przypuszczać, że:

– miejsce takie musiało znajdować się blisko stacji kolejowej, tak aby uniknąć uciążliwego transportu deportowanych Żydów do komór gazowych,

– powinno też znajdować się na uboczu, najlepiej osłonięte lasem, z dala od potencjalnych obserwatorów,

– przyszłe komory gazowe powinny być łatwe do zbudowania lub adaptacji i przez co ich uruchomienie byłoby możliwe niemal „natychmiast”. Ostatecznie jednak Höss (jak zeznał po wojnie – wraz z Eichmannem) wybrał na miejsce przyszłego ośrodka zagłady łąkę znajdującą się na skraju lasu w Brzezince, w odległości około kilometra od budowanego właśnie obozu dla jeńców sowieckich (późniejszego KL Auschwitz II-Birkenau), dwóch kilometrów od towarowej stacji kolejowej w Oświęcimiu i ponad trzech kilometrów od obozu macierzystego (Auschwitz I). Znajdował się tam murowany dom mieszkalny polskiej rodziny Harmatów o wymiarach 15 x 6 metrów, pokryty dachówką, nieotynkowany – a więc „czerwony” dla postronnego obserwatora. W trakcie prac adaptacyjnych zamurowano okna, wyburzono wewnątrz kilka ścian, pozostawiając dwa pomieszczenia, wstawiono szczelne drzwi i wybito otwory służące do wsypywania gazu cyklonu B. Ogółem efektywna powierzchnia obu komór gazowych przekraczała 80 metrów kwadratowych, czyli była nieco większa niż komory gazowej w obozie macierzystym. W jednym z zeznań Höss oszacował maksymalną pojemność obu pomieszczeń na około 800 osób.

Dokumentów niemieckich zawierających wzmianki o obu prowizorycznych komorach gazowych zachowało się bardzo niewiele. Termin uruchomienia „czerwonego domku” i zabicia w nim pierwszej grupy Żydów określić można z dość dużym prawdopodobieństwem na 23 marca 1942 roku. Przypuszczalnie to tam też 30 kwietnia zabito grupę 281 kobiet – matek z małymi dziećmi z transportu Żydów ze Słowacji oraz – jak już wspomniano – 4 maja grupę kilkuset chorych z bloku nr 4 obozu męskiego w Birkenau – Isolierstation. Równocześnie esesmani utworzyli pierwsze Sonderkommando składające się z grupy około 40 więźniów Żydów zatrudnionych bezpośrednio przy obsłudze komór oraz 150 skierowanych do kopania dołów – masowych mogił.

W następnym tygodniu zaczęły nadchodzić wielkie transporty Żydów ze Śląska i Zagłębia. W ciągu kolejnych trzech miesięcy – do połowy sierpnia – zamordowano w komorach gazowych „czerwonego domku” 24500 pochodzących stamtąd Żydów, w ciągu kolejnego tygodnia jeszcze około siedmiu tysięcy. Ponadto od połowy lipca w związku z okresowo mniejszą liczbą transportów z Zagłębia esesmani zaczęli kierować do Auschwitz coraz liczniejsze transporty, nie tylko ze Słowacji, lecz także z Holandii, Francji, Niemiec i Belgii.

Wówczas to wykrystalizowała się procedura systematycznego mordowania Żydów w takim kształcie i przy wykorzystaniu metod, jakie dominowały w KL Auschwitz przez następne ponad dwa lata. Transporty formowane były w gettach i obozach przejściowych służących jako centra deportacyjne: od zasadniczo jednego w danym kraju: we Francji (Drancy), Holandii (Westerbork), Belgii (Malines) i w Czechach (Theresienstadt); do kilku lub nawet kilkunastu w innych, na przykład w Polsce czy na Słowacji. Ponieważ pociągi z deportowanymi nie miały na stacjach węzłowych pierwszeństwa przejazdu, podróż do Auschwitz była zazwyczaj bardzo uciążliwa i trwała niezmiernie długo. Żydzi przybywający na dworzec w Oświęcimiu (tzw. starą żydowską rampę – Alte Judenrampe) byli więc głodni, zmęczeni i zdezorientowani. Dlatego wyjaśnienia esesmanów, iż chorzy, starcy oraz kobiety i dzieci zostaną odwiezieni ciężarówkami do „dobrego obozu z czystymi kwaterami” najczęściej były przyjmowane ze spokojem i zrozumieniem; oddzielenie zaś już na wstępie osób młodych i silnych powodowało, że kierowani na śmierć do komór gazowych nie mieli później szans na stawienie realnego oporu.

Esesmani wobec deportowanych zachowywali się różnie: zazwyczaj starali się możliwie długo Żydów oszukiwać i uspokajać, wszak leżało w ich interesie, aby prędko zakończyć selekcję i wrócić do koszar – zjeść posiłek, odpocząć. Niekiedy jednak deportowani Żydzi okazywali niepokój, a wówczas esesmani sięgali po bardziej radykalne metody: bili kijami, kolbami karabinów, wrzeszczeli, szczuli na ludzi psy. Podobnie postępowali już przed wprowadzeniem Żydów do komory gazowej, kiedy ci albo w ogóle nie chcieli zdjąć odzienia, albo gdy ociągali się w trakcie rozbierania. Zwykle jednak kłamstwa esesmanów i ich udawana troskliwość przynosiły skutek, a skazani niemal do końca nie orientowali się, że pomieszczenie, do którego ich prowadzono, nie jest łaźnią z natryskami, lecz śmiertelną pułapką.

W maju i czerwcu 1942 roku napływ dużej liczby transportów Żydów przeznaczonych na zagładę wywołał – jak można przypuszczać – określone perturbacje w działalności „czerwonego domku”, ponieważ posiadał on ograniczoną mimo wszystko pojemność i pozbawiony był wentylacji (wietrzenie komór gazowych musiało zajmować sporo czasu). Być może w szczególnych przypadkach, kiedy transport skazanych na śmierć był liczniejszy niż zazwyczaj, część spośród nich esesmani musieli prowadzić do komory gazowej w obozie macierzystym, co było przez nich ze względów praktyczno-organizacyjnych oceniane jako uciążliwe. Dlatego też w tym mniej więcej czasie zapadła decyzja o przekształceniu w komorę gazową w Birkenau kolejnego budynku.

Wybrany obiekt był domem mieszkalnym rodziny Wichajów i znajdował się na polanie wewnątrz lasku w Brzezince, w odległości kilkuset metrów od „czerwonego domku”. Ponieważ ściany pokryte miał tynkiem, nazwano go domkiem „białym”. Wnętrze jego podzielono na cztery małe komory gazowe, ogółem miał większą powierzchnię (wymiary 17 x 8,3 metra – więc po odliczeniu ścian działowych zapewne około 120 metrów kwadratowych). System zewnętrznych drzwi i otworów wrzutowych cyklonu B pozostał taki sam jak w „czerwonym domku”.

Nie wiemy dokładnie, kiedy po raz pierwszy „biały domek” został uruchomiony. Komendant Höss wspomniał w swoim powojennym zeznaniu o końcu czerwca 1942 roku; być może jeden z pierwszych transportów, który esesmani skierowali do jego komór gazowych, przybył z Holandii 17 lipca, w dniu wizytacji obozu przez Heinricha Himmlera. Kilka dokumentów świadczących o istnieniu w Birkenau nie jednego, lecz dwóch „pomieszczeń do gazowania” („Vergasungsräumen des K.G.L.” w zleceniu z 6 sierpnia 1942 roku) zachowało się dopiero za sierpień i wrzesień 1942 roku.

Z chwilą uruchomienia komór gazowych „białego domku” utworzono też drugie Sonderkommando. Zwłoki zamordowanych nadal zakopywano w masowych mogiłach na skraju lasu w Brzezince. Wkrótce jednak wraz z nastaniem cieplejszej pory roku pojawiła się potrzeba wydobycia i spalenia tych zwłok, kiedy to okazało się, że nad miejscem, gdzie znajdowały się masowe mogiły, zaczął unosić się nieznośny fetor. Dodatkowo kierownicy okolicznych gospodarstw rolnych donosili o masowym śnięciu ryb w stawach hodowlanych spowodowanym dostaniem się do wód gruntowych trujących substancji z grobów. Höss w swojej autobiografii wspomina, że polecenie takie otrzymał wkrótce po wizycie Reichsführera SS Heinricha Himmlera w Auschwitz (17–18 lipca 1942 roku).

Spalanie zwłok w dołach lub na stosach w Birkenau rozpoczęto przypuszczalnie jeszcze w końcu sierpnia, a najpóźniej w początkach września 1942 roku. Po zużyciu zapasów drewna odpadowego w obozie około 7 września wysłano pierwszy samochód ciężarowy do miejscowości znajdujących się w obrębie dużego kompleksu lasów pomiędzy Tychami, Żorami i Pszczyną. Ciężarówki o ładowności pięciu ton kierowano do Radostowic koło Pszczyny w dniach 7, 8 i 9 września. Jako cel wyjazdu podawano w dokumentacji: „przewóz drewna”.

Należy sądzić, że początkowo żaden z esesmanów z załogi KL Auschwitz nie miał dotąd doświadczenia w konstruowaniu stosów spaleniskowych, nie istniały też spisane w tym celu instrukcje. Z tego zapewne powodu w pierwszym okresie funkcjonowania stosów w Birkenau przy spalaniu zwłok pojawiały się problemy: albo kremacja trwała zbyt długo, lub też zużycie drewna było zbyt wielkie. Höss musiał więc uznać trudności za na tyle istotne, iż zdecydował się na wstrzymanie operacji i odbycie podróży do ośrodka zagłady w Chełmnie nad Nerem dla zapoznania się ze stosowanymi tam metodami spopielania zwłok. Precyzyjną chronologię zdarzeń można ustalić na podstawie dokumentacji obozowej kolumny transportowej: po 9 września nastąpiła przerwa w dostawach drewna z lasów pszczyńskich do Birkenau, zaś 15 września nadeszła z Oranienburga zgoda na wyjazd samochodu osobowego do Łodzi celem – jak to określono – „odwiedzenia doświadczalnej stacji pieców polowych Akcji Reinhard”.

Po dotarciu na miejsce nazajutrz rano Höss wraz z towarzyszącymi mu oficerami najpierw pokrótce „zwiedzili” łódzkie getto, a następnie udali się do Chełmna na konsultacje z SS-Standartenführererem Paulem Blobelem, który od dłuższego czasu prowadził liczne eksperymenty, mające na celu opracowanie możliwie najbardziej wydajnych sposobów spalania ciał zamordowanych Żydów. Wyniki rozmów musiały być satysfakcjonujące, bowiem w dwa dni po ich powrocie do Auschwitz wznowiono dostawy drewna i – co za tym idzie – ponownie uruchomiono stosy. W końcu września ciężarówki wyruszały po opał co najmniej osiem razy: do Promnic, Radostowic, potem do Kobióru, ponownie do Radostowic oraz do Międzyrzecza.

Drewno wykorzystane do spalania zwłok to zapewne gałęzie i materiał odpadowy pozyskiwany przy wyrębie drzew. Przypuszczalnie już wczesną jesienią 1942 roku komendantura KL Auschwitz zawarła porozumienie z nadleśnictwem w Pszczynie (Oberforstamt Pless), w którym przewidziano dostarczanie do obozu pewnych ilości drewna opałowego. Od początku października nadleśnictwo podjęło ponadto starania o skierowanie więźniów KL Auschwitz do – jak to określono – „komand leśnych” w Międzyrzeczu, Radostowicach i Starej Wsi k. Pszczyny. Negocjacje zakończyły się powodzeniem: najpierw podobóz powstał w Międzyrzeczu (przed 16 października), zaś około 14 listopada podpisano formalne porozumienie, w wyniku którego w trzy dni potem w kolejnym podobozie w Starej Wsi przebywali już więźniowie. Jak się wydaje, w treści umowy zawarto następujące ustalenia: obóz miał dostarczać więźniów do pracy, uzyskując w zamian – w ramach bliżej nieznanych rozliczeń – prawo do pobierania drewna pozostałego po wstępnej obróbce ścinanych pni.

Więźniowie z Sonderkommando zakończyli wydobywanie i spalanie zwłok z masowych grobów w końcu listopada 1942 roku. Wkrótce później (9 grudnia 1942 roku) esesmani zamordowali ich w komorze gazowej przy krematorium w obozie macierzystym, po czym z więźniów przybywających w nowych transportach sformowali kolejne Sonderkommando. Tak jak poprzednie było ono podzielone na dwie grupy obsługujące komory gazowe w „czerwonym” oraz w „białym domku”.

Zimą 1942/1943 roku podobozy w Międzyrzeczu, Radostowicach i Starej Wsi funkcjonowały przypuszczalnie jedynie przez kilka, kilkanaście tygodni; ponownie sprowadzono do nich na krótko więźniów wiosną roku następnego. Podobóz w Kobiórze, utworzony najpóźniej, był od nich większy: w dwóch barakach otoczonych ogrodzeniem z drutu kolczastego przebywało około 150 więźniów. Został on zlikwidowany dopiero 28 sierpnia 1943 roku, po uruchomieniu wszystkich czterech wielkich krematoriów w Birkenau, kiedy jego istnienie przestało być konieczne.

Krematoria i komory gazowe w Birkenau

Historia powstania krematoriów i komór gazowych w obozie Birkenau w dalszym ciągu budzi wiele kontrowersji, a bezpośrednie przyczyny podejmowania niektórych decyzji nadal pozostają nie do końca jasne. Wiadomo jedynie, że wiosną 1941 roku powstał plan rozbudowy KL Auschwitz do pojemności 30 000 więźniów, przy czym przyjęto ramowo, że do ich zakwaterowania potrzebnych jest 75 piętrowych bloków mieszczących po 400 więźniów każdy. W projekcie tym ujęto też spore krematorium widoczne na planie nowej części obozu z czerwca 1941 roku: za blokami późniejszego Schutzhaftlagererweiterung, w połowie drogi pomiędzy istniejącym już obozem a dworcem kolejowym. Stare krematorium – jak wynika z różnych dopisków i uwag naniesionych często odręcznie na marginesy dokumentów – traktowano jako prowizoryczne, które miało być w przyszłości poddane rozbiórce. Zaplanowane wówczas krematorium miało między innymi składać się z następujących pomieszczeń: sali wejściowej, przedsionka, hali z czteroma piecami do spalania zwłok, kostnicy o pojemności 300 zwłok, pokoju do przeprowadzania sekcji, pokoju dla lekarza, magazynu urn, magazynu noszy, pokoju dla wartowników, itp. Jak się wydaje, miało więc być to krematorium dość konwencjonalne, zbudowane na planie w przybliżeniu kwadratu, posiadające zdwojone zestawy pieców na wzór istniejących już w krematorium „starym”.

Po raz pierwszy natomiast idea zbudowania jeszcze większego krematorium mogącego spopielić niespotykaną dotąd liczbę ciał pojawiła się w dniach 21–22 października 1941 roku podczas rozmów inżyniera Prüfera z firmy Topf u. Söhne z nowym kierownikiem biura budowlanego w Auschwitz SS-Hauptsturmführerem Karlem Bischoffem. Miało ono pomieścić pięć potrójnych, nadzwyczaj wydajnych pieców, zdolnych spalić w każdej z retort po dwa ciała w ciągu pół godziny, co pozwalałoby na osiągnięcie wydajności 60 ciał na godzinę i 1440 ciał na dobę bezustannego użytkowania.

Z pewnością początkowo „nowe” krematorium zaprojektowano w pobliżu obozu macierzystego, w zamian za poprzednio planowane tam krematorium z czterema piecami. Widoczne jest ono na planie z 19 lutego 1942 roku naprzeciwko baraku administracji obozu (SS-Verwaltung) wówczas jeszcze prowizorycznego, drewnianego. Jak się wydaje, miało ono zaspokoić potrzeby obozu macierzystego i obozu jenieckiego w Birkenau, który miał istnieć może jeszcze dwa lub trzy lata po to, aby po ustąpieniu groźby nalotów brytyjskich bombowców na przemysł Zagłębia Ruhry ulec albo likwidacji, albo przynajmniej znacznemu pomniejszeniu. Powstałe już w międzyczasie wokół Oświęcimia fabryki miały nadal, choć pewnie w ograniczonym zakresie, wykorzystywać siłę roboczą więźniów rozbudowanego „zwykłego” obozu koncentracyjnego Auschwitz. Duże krematorium było dla SS inwestycją kosztowną i z tego powodu miało mieć charakter trwały, jako przeznaczone do użytkowania przez wiele lat. Przyjęto więc zapewne, iż w miarę jak kurczył się będzie obóz jeniecki w Birkenau, rozrastać się będzie obóz macierzysty w Auschwitz, przez to wszystkie piętnaście palenisk w projektowanym krematorium będzie stale w pełni wykorzystywanych.

Niedługo potem, bo po przybyciu do Auschwitz pierwszych dziesięciu tysięcy sowieckich jeńców, okazało się, że są oni słabi, wyczerpani i masowo umierają po ledwie kilku tygodniach pobytu w obozie. Dlatego też, jak się wydaje, jeszcze w grudniu 1941 roku esesmani z biura budowlanego obozu doszli do przekonania, że potrzebne będą w Birkenau jeszcze dodatkowo dwa piece krematoryjne, działające na tej samej zasadzie jak zachwalane przez inżyniera Prüfera trójmuflowe zespoły pieców, przewidzianych do nowego krematorium w Auschwitz. Na zrewidowanym projekcie obozu Birkenau, datowanym na początek stycznia 1942 roku, widać, iż w narożnikach odcinków budowlanych (sektorów) BII i BIII pojawiły się niewielkie obiekty ulokowane obok zespołów baraków – kostnic i określone w legendzie mapy jako „pomieszczenia do spalania” (Verbrennungshalle). W miesiąc później firma Topf opracowała projekt i przygotowała kosztorys zamontowania dwóch pieców trójretortowych w Birkenau, jednak ustawionych nie oddzielnie, lecz obok siebie, z jednym tylko kominem. Wreszcie 27 lutego 1942 roku podczas wizyty w Auschwitz zwierzchnik Bischoffa SS-Oberführer Kammler zdecydował, że zamówienie na dwa trójretortowe piece krematoryjne ma zostać anulowane, a w zamian do Birkenau powinno być przeniesione wspomniane już wcześniej nowe krematorium zaprojektowane dla obozu macierzystego w Auschwitz (pięć pieców po trzy retorty). Na kolejnych kilku zachowanych planach rozbudowy obozu macierzystego z 1942 roku nie ma już zaznaczonego żadnego krematorium, co sugerowałoby, że zdecydowano wówczas o przeniesieniu w przyszłości całego procesu spalania zwłok do Birkenau. Stało się tak przypuszczalnie dlatego, ponieważ:

– po klęsce Wehrmachtu pod Moskwą stało się oczywiste, że wojna potrwa znacznie dłużej niż się spodziewano, a zatem zapotrzebowanie niemieckiego przemysłu na tanią siłę roboczą z Auschwitz utrzymywać się będzie przez kilka najbliższych lat, oraz – od końca stycznia wiedziano, że jeńcy wojenni nie będą już mogli być brani pod uwagę jako potencjalni robotnicy przymusowi i zostaną zastąpieni przez zdolnych do pracy Żydów, wyselekcjonowanych z transportów wiezionych na zagładę.

Zgodnie z poleceniem wydanym przez Kammlera krematorium z Auschwitz zostało więc przeniesione do Birkenau, na miejsce jednego z projektowanych uprzednio „pomieszczeń do spalania” na odcinku BIII. Później jednak projekt ponownie zmieniono i krematorium – oznaczane później rzymską cyfrą II – ulokowano na zewnątrz obozu pomiędzy odcinkami BI i BII na końcu projektowanej rampy kolejowej. Prace ziemne nad kopaniem fundamentów tego krematorium rozpoczęto późną wiosną, zaś prace budowlane 2 lipca 1942 roku (z terminem ukończenia do końca roku).

Wkrótce jednak zdolność spalania krematorium II (1440 dziennie, czyli teoretycznie ponad pół miliona zwłok rocznie) uznano za niewystarczającą. Nowe decyzje w tej mierze zapadły przypuszczalnie po wizytacji obozu Auschwitz przez Himmlera 17–18 lipca 1942 roku: Höss otrzymał wówczas polecenie, aby zakopane w masowych grobach zwłoki wydobyć i zniszczyć (spalić na stosach), a problem wielkiej liczby ciał Żydów zabitych gazem rozwiązać w przyszłości poprzez zbudowanie dodatkowych, wydajnych krematoriów. Poinformowany o tym zamiarze inżynier Prüfer przedłożył dwie propozycje: powrotu do zaniechanego w lutym pomysłu dwóch krematoriów wyposażonych w dwa piece z trzema paleniskami, które miały stanąć obok istniejących już prowizorycznych komór gazowych („domków”) określanych w dokumentach jako „urządzenia kąpielowe do akcji specjalnych”; alternatywnie też dwóch krematoriów wyposażonych w dwa poczwórne piece o uproszczonej konstrukcji. Negocjacje w tej sprawie były prowadzone w drugiej połowie sierpnia 1942 roku; ostatecznie esesmani zdecydowali o zamówieniu w firmie Topf czterech pieców poczwórnych – a właściwie dwóch zespołów pieców po osiem palenisk. Pierwsze szkice projektowe nowego typu krematoriów nakreślono we wrześniu, po czym niemal natychmiast rozpoczęto prace budowlane: przy krematorium IV – 14 września, a przy V – 9 października. Termin oddania ich do użytku wyznaczono na 30 kwietnia 1943 roku.

Kiedy zapadały te decyzje, w dniu 8 września Prüfer odbył rozmowę z SS-Obersturmführerem Krone, który zdał mu relację z wizyty w Auschwitz i z narady z SS-Brigadeführerem Kammlerem. Wynikało z niej, że w obozie macierzystym funkcjonowało nadal stare krematorium spalające przeciętnie 250 zwłok dziennie; w różnych stadiach budowy i projektowania w Birkenau znajdowało się ponadto jeszcze krematorium II o zdolności spalania 800 ciał w ciągu doby (szacunek znacznie zaniżony) i dwa inne krematoria IV i V mogące spalić również po 800 zwłok dziennie. Ogółem zatem wedle przedstawionych wyliczeń wszystkie cztery krematoria mogłyby spalić 2650 ciał w ciągu doby, czyli prawie milion rocznie. Krone uznał jednak tę liczbę za niewystarczającą! Z tego względu wkrótce SS podpisało umowę z firmą Topf na dostawę kolejnego, piątego już zespołu pieców (pięć pieców po trzy paleniska) zamontowanych w budynku, będącym lustrzaną kopią projektu krematorium II. Nowe krematorium (III) miało stanąć niedaleko: na końcu planowanej rampy kolejowej w Birkenau od strony odcinka budowlanego BII.

Jeżeli trudno było uzasadnić istnienie w obozie koncentracyjnym jednego krematorium mogącego spalić ponad tysiąc zwłok dziennie, to gdy rozmowy zaczęły dotyczyć liczby ponad trzykrotnie wyższej, nie można było tłumaczyć jej potrzebą spopielania zwłok więźniów zmarłych śmiercią „naturalną”. Dla żadnego z obozów koncentracyjnych planowana śmiertelność nie mogła przewyższać miliona więźniów rocznie. Tak więc inżynierowie z firmy Topf nie mogli więc mieć złudzeń co do natury przedsięwzięcia, w którym brali udział. Mimo to nie zaprzestali zyskownej współpracy z SS. Szczególnie inżynier Prüfer był wielkim entuzjastą takiej kooperacji, autorem szeregu ulepszeń technicznych i pomysłodawcą wielu przedsięwzięć biznesowych.

Choć krematoria stanowiły istotną część procesu unicestwiania więźniów, to ważniejszym nawet jego elementem były komory gazowe. Od połowy 1942 roku intensywnie wykorzystywano już dwa zespoły komór: w „czerwonym” i w „białym domku” w Birkenau. Były one uważane za wystarczające na pewnym etapie rozwoju obozu; potem jednak, wraz z postępującą „industrializacją” zagłady, musiały wydać się esesmanom prymitywne i niewygodne w codziennym użytkowaniu. Po uruchomieniu krematoriów ciała zamordowanych należało przecież wynosić z komór gazowych i dostarczać do kostnic, gdzie miały dopiero oczekiwać na spalenie.

Nie wiadomo dokładnie kiedy ze strony SS zaproponowano istotne ulepszenie: aby niektóre kostnice potraktować nie tylko jako służące do składowania zwłok, lecz także jednocześnie jako komory gazowe. Kwestia ta stała się przedmiotem długich dyskusji wśród historyków, w wyniku których wykrystalizowały się następujące dwie hipotezy:

1. Na jednym z pierwszych planów krematorium II z października 1941 roku mniejsza i krótsza z kostnic posiadała system wentylacji wziewnej, co sugerowałoby, iż już wtedy została z góry zaprojektowana jako komora gazowa (wentylator służyłby szybkiemu usuwaniu gazu po każdym cyklu zabijania deportowanych).

2. System wentylacji nie był w ówczesnych projektach kostnic niczym niezwykłym. Wiele argumentów za przebudową niektórych kostnic na komory gazowe znaleźć można dopiero w dokumentach pochodzących z przełomu 1942/1943 roku, jak dokument ze stycznia 1943 roku, w którym mowa jest o przewidywanym dla krematorium II „spalaniu z jednoczesnym specjalnym traktowaniem” (Verbrennung mit gleichzeitiger Sonderbehandlung), inny z tego samego dnia, w którym wymieniona zostaje „komora gazowa” (Vergasungskeller) w kontekście kostnicy w krematorium II.

Z powodu opóźnień w dostawach materiałów oraz silnych mrozów zimą 1942/1943 roku krematorium II zostało ukończone z opóźnieniem: na początku marca przeprowadzono w nim próbne spalanie 45 zwłok (które trwało dłużej, niż się spodziewano). Oficjalnie oddano je do użytku 31 marca, nieco później nawet niż krematorium IV (22 marca). Na początku kwietnia (4 kwietnia) ukończono krematorium V, a ostatnie z zamówionych krematorium II w końcu czerwca (25 lub 26). W związku z oddaniem do użytku wszystkich krematoriów w Birkenau od połowy lipca 1943 roku zaprzestano spalania zwłok w starym krematorium w obozie macierzystym.

Z raportu sporządzonego 28 czerwca 1943 roku przez biuro budowlane obozu wynika, że dzienna wydajność wszystkich pięciu krematoriów Auschwitz wynosiła:

----------------- ------------
Krematorium I 340 zwłok
Krematorium II 1440 zwłok
Krematorium III 1440 zwłok
Krematorium IV 768 zwłok
Krematorium V 768 zwłok
Razem 4756 zwłok
----------------- ------------

Wyliczenia te stały się po wojnie podstawą szacunków organów śledczych i sądowych dotyczących możliwości spalania zwłok i generalnie liczby ofiar KL Auschwitz. Z tego zapewne powodu usiłowano je później podważyć, przedstawiając liczne argumenty świadczące o niższej w rzeczywistości wydajności pieców. Oceniając z obecnej perspektywy ich zasadność, należy stwierdzić, że w oparciu o zachowane dokumenty spór ów jest właściwie niemożliwy do rozstrzygnięcia. Istotnie nie ulega wątpliwości, że przeciążone użytkowaniem ciągi kominowe krematoriów (zwłaszcza IV i V) ulegały od czasu do czasu awariom. Z zeznań członków Sonderkommando wynika jednak, że w razie potrzeby często wsuwali oni do poszczególnych retort po kilka zwłok na raz (zwłaszcza zwłok dzieci), zanim jeszcze poprzednio umieszczone w nich ciała uległy całkowitemu spopieleniu, zwiększając w ten sposób „teoretyczną” zdolność spalania. Dość oczywiste zatem, że sprawne w danym momencie krematoria przejmowały część zwłok do spalenia z tego krematorium, które akurat zostało uszkodzone. Trzeba też zauważyć, że transporty dowożące deportowanych Żydów na zagładę, nie przybywały do Auschwitz stale, lecz z przerwami; często zdarzało się, że przez kilka dni z rzędu żaden z pociągów w ogóle nie przyjeżdżał na obozową rampę. W okresach natomiast, kiedy do Auschwitz sprowadzano bardzo liczne transporty (na przykład z Zagłębia Dąbrowskiego, Łodzi czy z Węgier), znaczną część ciał spalano w dołach, których praktyczna sprawność była „nieograniczona” – tj. w razie konieczności esesmani mogli nakazać wykopanie kolejnych.

Krematoria były najkosztowniejszą inwestycją realizowaną przez biuro budowlane SS w całej historii obozu: jedno tylko krematorium typu II/III pochłonęło ogółem około 550 000 marek, w preliminarzu budżetowym na rok 1943 szacowano wartość robót wykończeniowych przy wszystkich krematoriach w Birkenau na sumę 1 400 000 marek.

Jakkolwiek drogie i awaryjne, krematoria Auschwitz i Birkenau okazały swą skuteczność przy spopieleniu zwłok prawie miliona ofiar obozu. Bardziej niż doły spaleniskowe stały się też symbolem tragedii Holokaustu, największej, jakiej dotąd doświadczyła ludzkość.

A – Brama obozowa z napisem „Arbeit macht frei” (Praca czyni wolnym)

B – Miejsca pierwszego masowego uśmiercania więźniów cyklonem B w dniach 3–5.IX.1941 roku C – Krematorium I i pierwsza komora gazowa

D – Magazyn (tzw. Theatergebäude), w którym przechowywano cyklon B używany do masowego uśmiercania w komorach gazowych

E – Komory do dezynfekcji odzieży, w których jako środka dezynfekcyjnego używano cyklonu B F – Ściana Straceń 1-25, 28 – Bloki, w których umieszczano więźniów

1 – Kuchnia obozowa

2 – Biuro kierownika obozu (Blockführerstube)

KL Auschwitz I

Wykonał Robert Płaczek

A – Główna wartownia SS – „Brama Śmierci”

B – Bocznica i rampa kolejowa, na którą przywożono deportowanych do obozu

C1 – Miejsce, gdzie znajdowała się pierwsza prowizoryczna komora gazowa (tzw. czerwony domek)

C2 – Miejsce, gdzie znajdowała się druga prowizoryczna komora gazowa (tzw. biały domek)

Dll, DllI, DIV, DV – Krematoria II, III, IV, V wraz z komorami gazowymi

E – Miejsce spalania na wolnym powietrzu zwłok zamordowanych ludzi F – Staw, do którego wsypywano popioły zamordowanych ludzi

G – Masowa mogiła radzieckich jeńców wojennych

H – Miejsce zakwaterowania więźniów Sonderkommando I – Miejsce buntu więźniów Sonderkommando

J – Łaźnie, w których istniały komory do dezynfekcji odzieży cyklonem B K – Centralna łaźnia (Zentralsauna)

BI – Część pierwsza obozu Birkenau Bla – Obóz dla kobiet

BIb – Obóz dla mężczyzn, od 1943 r. obóz dla kobiet BII – Część druga obozu Birkenau

Blla – Kwarantanna dla mężczyzn

Bllb – Obóz rodzinny dla Żydów przywożonych z getta Theresienstadt BIIc – Obóz przejściowy dla Żydówek, głównie z Węgier

Blld – Obóz dla mężczyzn

Blle – Obóz rodzinny dla Romów

BIIf – Szpital dla więźniów mężczyzn

BIIg – Magazyny mienia zrabowanego deportowanym do Auschwitz (tzw. Kanada II) BIII – Część trzecia obozu Birkenau tzw. Meksyk (nieukończona)

KL Auschwitz II-Birkenau

Projekt graficzny: Robert Płaczek
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: