Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Gniazda - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 sierpnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gniazda - ebook

Jeżeli myślisz, że jesteś tutaj sam

– to się bardzo mylisz.
Jeżeli uważasz, że nic ci nie grozi – to jesteś w błędzie.
Radzę ci – uciekaj gdzie pieprz rośnie i głęboko ukryj się w ziemi.
Jack w wieku czterech lat stracił w wypadku samochodowym rodziców. Sam cudem przeżył, ale został poważnie poparzony. Gdy zdjęto mu opatrunki, okazało się, że ma na piersi cztery znamiona o kształtach: róży, kostki, sztyletu i węża Eskulapa. Już pierwszej nocy po czwartych urodzinach nawiedził go koszmarny sen. Widział w nim cztery małe dziewczynki i słyszał głos powtarzający w kółko te same trzy słowa: znajdź, ucz, chroń. Sen powtarzał się przez miesiąc. Co roku każdej nocy po kolejnych urodzinach koszmar powracał. Ten cykl miesięcznych snów trwał przez pięć lat. Wiedział, że został przez kogoś naznaczony. Postanowił odszukać cztery dziewczynki.
Mając dwadzieścia pięć lat, odnalazł wszystkie. Okazało się, że cała piątka urodziła się czternastego czerwca. Jack był starszy o dwa lata od dziewczyn. W tydzień po swoich urodzinach dowiadują się, że za niecały rok, dokładnie czternastego czerwca, Ziemia zostanie zaatakowana przez obcą cywilizację. Postanawiają włączyć się w przygotowania Ziemian do walki o przetrwanie.
Powieść Gniazda – pierwszy tom z czterech – przedstawia losy piątki bohaterów w ostatnim roku przed inwazją Obcych.
Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7564-510-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

3

– No i jakie są wasze wrażenia?

Tymi słowami Jack powitał trzy dziewczyny siedzące w salonie. Gdy go zobaczyły, odłożyły książki, których stosy stały przed każdą, i rzuciły się na niego. Kilka minut trwało wzajemne przytulanie, całowanie, w czym szczególnie brylowała Anne. Po przywitaniu zajęły miejsca.

– I? – dopytywał się Jack.

– Tak, masz rację, to jest ONA. Wszystkie to sprawdziłyśmy. Wybacz, nie mogłyśmy się oprzeć. I chyba to poczuła, ale jeszcze nie rozumie – zapewniła Zeni.

– Jest surowa, nie zna swoich możliwości i chyba długo będzie je poznawać. Wiemy, że liznęła wszystkie trzy dziedziny wiedzy, lecz żadna nie wzbudziła jej zainteresowania – oceniła Monica.

– Dobrze. Tak myślałem, że te trzy. Te same trzy. No cóż, musicie z nią popracować.

– My? – zapytały chórem.

– A kto? Oczywiście, że wy, ja umywam ręce.

– Drań, nam pomagałeś.

– Wasza kolej, moje śliczne. Teraz dopiero poznacie, jak to jest uczyć i wtajemniczać oporne, niezdyscyplinowane uczennice… to znaczy uczennicę – poprawił się z figlarnym uśmiechem.

– My byłyśmy niezdyscyplinowane? Uparte? – agresywnie zapytała Anne.

– I poznacie tę gorycz, gdy się zorientujecie, że uczennica przerosła już mistrza – dodał, śmiejąc się w głos.

Teraz nie zaprzeczyły. Umiał je pogłaskać. A potem opowiedziały o Rose. Zrobiła na nich piorunujące wrażenie. Szybko zorientowały się, że dysponuje niesamowitą inteligencją, ukrytymi możliwościami i niezwykłym potencjałem. Nie pominęły także jej wyglądu. Była prześliczną rudą dziewczyną o bardzo delikatnej urodzie. Niesamowicie zgrabna, a jednocześnie fizycznie sprawna. Dalszą rozmowę można określić kryptonimem „Obudzenie”.

Po zaliczeniu zajęć Rose skierowała kroki do biblioteki. Postanowiła teraz odwiedzić największą, jaka była do dyspozycji studentów w mieście. Była tu kilka razy, ale ze względu na bardzo specjalistyczne materiały tam zgromadzone nie odczuwała potrzeby szperania w jej zasobach. Wiedziała, że nie spotka tutaj znajomych z roku, a pragnęła samotności. Przez kilka minut poszukiwała czegoś na temat najnowszych technologii. Ostatnio zainteresował ją tematyka podzespołów, podstaw wszelkich urządzeń. Gdy w końcu znalazła to, co chciała, udała się do czytelni, a raczej niewielkich pokoi, mieszczących zaledwie po parę stolików. Trochę pobłądziła, aż dotarła do stosunkowo dużej salki, w której stały trzy stoły. Dwa były wolne, na trzecim ujrzała wysokie stosy książek.

Chyba jakiś podręczny magazyn – oceniła, siadając przy pierwszym.

Powoli zagłębiła się w lekturze. Nie mogła się jednak skupić. W jej głowie miotały się słowa usłyszane od Richarda, i nie tylko. Coś jej wyraźnie przeszkadzało. Zaczęła nasłuchiwać. Spojrzała na zastawiony stół. Mignęła jej jasna czupryna. Wstała i powoli skradała się do sterty. To, co zobaczyła, zaskoczyło ją. Na krześle bujała się Anne, przeglądając jakiś atlas. Na podłodze leżały na karimatach Monica i Zeni – obie również powoli przewracały strony opasłych tomów.

– Co wy tu robicie? – zapytała dość obcesowo.

– Zdobywamy wiedzę – odparła Anne, podnosząc wzrok.

– Przewracając kartki?

– Nie przewracamy, tylko czytamy – wyjaśniła Monica.

– Wolne żarty. Jeżeli myślicie, że nie wiem, co to jest czytanie całymi stronami, to się mylicie. Czytanie a przewracanie to coś innego.

– Umiesz czytać stronicami? – zapytała Anne.

– Nie, raczej nie.

– No to najwyższy czas się nauczyć.

– Jesteśmy zbyt młode, aby tracić czas na żmudne czytanie, zabraknie go nam na zabawę.

– Zabawę w drogich klubach?

– Czyżbyś zdobyła jakieś informacje na nasz temat? – zapytała z rozbawieniem Zeni.

– No dobrze, powiemy ci prawdę. Przez kilka godzin dziennie uczymy się, potem „dbamy o Jacka”, a może najpierw bawimy się w knajpach, a potem dopiero dbamy o Jacka. W międzyczasie wykonujemy obowiązki sprzątaczkowo-piorące oraz prasująco-gotujące.

– No i kochamy się – dodała rozbawiona Anne.

– Wracając do sedna naszego pobytu, ponowię pytanie, czy umiesz czytać stronicami? I czy chcesz się nauczyć? – Poważny ton Zeni zasugerował zakończenie żartów.

– Już powiedziałam: nie umiem.

– To pora rozpocząć naukę. Zatem do dzieła.

A potem zaczęły serię wykładów. Nie było jednak mowy o czytaniu. Rozmawiały o postrzeganiu, o tym, na co patrzymy, a co rzeczywiście widzimy, a co chcemy zobaczyć. O oddziaływaniu otoczenia, o oczyszczeniu umysłu, a przede wszystkim o skupieniu myśli i wzroku, ich wzajemnych relacjach. Tłumaczyły w sposób jednoznaczny, czytelny. Nie naciskały, lecz sugerowały. Poszukiwały najlepszej techniki. Stwierdziły, że każda z nich doszła do tej umiejętności inną drogą. Zapewniały Rose, że też znajdzie swoją ścieżkę. Po kilku godzinach dały jej do „przeczytania” pierwszą stronę z książki, którą przyniosła ze sobą. Pozwoliły jej na nią spojrzeć, a następnie zakryły. Rose zdążyła przeczytać całą, więc ze spokojem zreferowała jej treść. Uśmiech zagościł na ich twarzach.

– Z czego się cieszycie? Przecież miałam dość dużo czasu, aby ją przeczytać.

Teraz śmiały się już w głos.

– Masz rację. Widziałaś ją dziesięć milisekund.

Nie mogła uwierzyć. Patrzyła z rozdziawionymi ustami. Nagle poczuła pocałunek Anne.

– Możesz już zamknąć usta, są takie ponętne, nie mogłam się oprzeć – wyjaśniła. – Aha, trwał pięć sekund – dodała.

Wybuchnęły śmiechem. Zaczerwieniła się, czym jeszcze bardziej rozbawiła dziewczyny.

– No to teraz możemy się zabawić. Kierunek: „Pod palmami”.

Do Rose powoli docierała rzeczywistość. Podobno przeczytała stronę w dziesięć milisekund. Całowała się przez pięć sekund z Anne, a teraz mają udać się do klubu „Pod palmami”. Była tam raz, na początku znajomości z Richardem. Pamięta, że ponad miesiąc Richard załatwiał wejściówkę. W końcu mu się udało. Dostali stolik w rogu głównej sali. To był klub karaoke. Bawiła się dość przeciętnie. Richard nie pozwolił jej zaśpiewać, chociaż uwielbia śpiew. Wtedy po raz pierwszy poczuła u niego zazdrość.

Pod klub podjechały taksówką. Zeni wynajęła ekskluzywną limuzynę. Przed wejściem jak zwykle tłum oczekujących na swoją szansę. Dziewczyny ominęły kolejkę i pewnym krokiem zbliżyły się do portiera. Ten ukłonił się, zapraszając gestem do środka i wymownie spojrzał na Rose.

– Ta pani jest z nami – wyjaśniła Anne.

– Oczywiście.

Po wejściu na główną salę ruszyły pewnym krokiem w stronę loży znajdującej się blisko estrady. Menadżer sali stojący przed drzwiami rozsunął je, przepuszczając dziewczyny. Drzwi pozostały szeroko otwarte. Mogły swobodnie obserwować salę, same pozostając niewidoczne. Wokół niskiego stolika rozstawiono siedzisko. Wygodnie mogło na nim zająć miejsce dziesięć osób.

– Mamy karty stałego klienta – poinformowała Rose Monica.

– I nieograniczony wstęp do naszej loży – dodała Anne.

– Kto tutaj bywa?

– Ludzie lubiący śpiew, dobrą zabawę i… ekskluzywne panienki.

– Ale nam te ostatnie nie przeszkadzają.

– Nie zawsze tak było – dodała Monica.

– Teraz nikt nas nie zaczepia… no poza nielicznymi przypadkami nadzianych, zamiejscowych gości… a wtedy do akcji wkracza Zeni.

– Koniec tych bzdur, już czas coś przekąsić.

Na te słowa czekał kelner. Dziewczyny zamówiły po drinku dla każdej, zestawy lodów oraz ciast. Nie były to porcje niskokaloryczne, wręcz przeciwnie.

Na estradzie pojawił się zespół. Po chwili rozpoczął koncert, grając największe współczesne przeboje i nie tylko. Prowadzący zachęcał do występów. Pierwsza odważyła się dość korpulentna blondynka. Zaśpiewała, dosyć czysto, przebój Tiny. Po jej występie utworzyła się kolejka oczekujących na własne popisy wokalne. Dziewczyny słuchały z zainteresowaniem, od czasu do czasu krzywiąc usta, gdy usłyszały fałszywe nuty.

– Rose, powtórz to, co przeczytałaś w bibliotece – poleciła Zeni.

– Teraz, czy wyście nie powariowały? Jak mam zapamiętać coś, co widziałam dziesięć milisekund. A poza tym teraz nie pora.

– Nigdy nie wiadomo, kiedy jest ta pora – wtrąciła się Anne. – Powtórz!

Rose przyjrzała się im, wiedziała, że nie żartują. Postanowiła przypomnieć sobie tekst. Zaczęła powtarzać. Kilka razy każda po kolei poprawiała ją.

Jak one to zapamiętały? Przecież tylko ja czytałam.

– Skąd możecie wiedzieć, czy się pomyliłam?

– My też przeczytałyśmy – wyjaśniła Anne. – Razem z tobą – dodała, po chwili.

– Widzisz przeczytać to jedna rzecz, zapamiętać druga, zrozumieć trzecia, a wykorzystać wiedzę w odpowiednim momencie to czwarta. To są cztery kroki, to tak jak my – cztery – wyjaśniała Zeni.

– Po pierwsze, jesteście trzy – zripostowała.

– Na razie – ze szczerym uśmiechem odpowiedziały chórkiem.

Nie odpuściły. Ponownie rozpoczęły wykład na temat techniki zapamiętywania i, do czego zdążyła już się przyzwyczaić, mówiły o wszystkim, tylko nie o samym zapamiętywaniu. Sedno ich wywodów dotyczyło umysłu i jego „poznania”. Poznania własnych możliwości. Uczenia się myślenia, jego istoty. Nie opierały wywodów na żadnych przykładach, tylko na abstrakcji myślenia, skupieniu się na „drodze” myślenia.

Nagle rozmowę przerwała Anne.

– Nasza piosenka. Czas na zaprezentowanie wdzięków. Stali bywalcy czekają z utęsknieniem – mrugnęła szelmowsko.

Jak na komendę cała trójka zerwała się z kanapy i wbiegła na estradę. Anne szepnęła do ucha kapelmistrzowi, ten pokiwał głową i orkiestra zagrała melodię. Na sali zapanowała kompletna cisza.

Znają je, nie da się ukryć, są tu powszechnie znane – pomyślała Rose.

Już po pierwszych taktach poznała utwór. To pieśń o miłości, o niespełnionej miłości i o nadziei. Utwór sprzed kilku lat, lecz ciągle wzbudzający emocje. Wykonywały go trzy śpiewaczki operowe i jeden tenor. Solo tenora to ulubiony kawałek Rose.

Czy to przypadek?

Pieśń rozpoczęła Anne. Miała czysty, głęboki głos. Niczym nie różnił się od pierwowzoru. Sala w podziwie obserwowała śliczną blondynkę, ubraną w zwiewną sukienkę. W trakcie śpiewu powoli tańczyła, poddając się melodii.

Monica była równie wspaniała, a całości dopełniła Zeni. Nadchodził moment, w którym powinien zaśpiewać tenor, lecz na scenie były tylko trzy dziewczyny.

Nie wytrzymam – jęknęła Rose i wbiegła na podest. Mikrofon podała jej Anne.

Pierwsze słowa wywołały konsternację, by następnie zmienić się w wielką owację na stojąco. Rose śpiewała czystym tenorem. Całe lata ukrywała swoją zdolność zmieniania głosu, a właściwie możliwość operowania pełną skalą. Teraz wykorzystała tę chwilę. Śpiewała i czuła niesamowitą radość. Nie pomyliła się, nie popełniła żadnego fałszu, kochała to. Sala po owacjach natychmiast ucichła, by wybuchnąć znowu kilka sekund po zakończeniu śpiewu Rose. Ta ukłoniła się i spojrzała na przyjaciółki. Nie kryły łez, otoczyły ją i porwały do loży. Tutaj wyściskały, wycałowały, poprzytulały, by w końcu pozwolić jej opaść na siedzisko.

– Skąd wiedziałyście, skąd?

Nie odpowiedziały, tylko Anne mrugnęła. A potem występowały solo. Najczęściej wypychały Rose. Po każdym powrocie do loży musiały przepychać się przez tłumy wielbicieli, wejścia do ich loży strzegło teraz trzech ochroniarzy. Po kilku godzinach postanowiły powrócić do domu. Przed klubem czekała limuzyna. Gdy do niej wsiadły, wylądowały na stosie kwiatów.

– Tylko tyle? – zażartowała Anne.

– Drogie panie, szef klubu powiedział, że podniesie wam składkowe, bo będzie musiał zatrudnić dodatkowych ochroniarzy. Reszta kwiatów powędrowała do innych pań na sali – wyjaśnił kierowca.

W szampańskich nastrojach powróciły do domu. Rose nawet się nie spostrzegła, gdy znalazła się w salonie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: