Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gwiazdor - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
30 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Gwiazdor - ebook

Książka dla dorosłych w najmocniejszym tego słowa znaczeniu

Elektryzujące dzieło dwóch bestsellerowych autorek erotyków Laurelin Paige i Sierry Simone Fascynujące love story przepełnione obłędnie namiętnym seksem

Znasz mnie. No przyznaj się, mała. Możesz udawać, że jest inaczej, ale ja to wiem. Możesz ukrywać historię otwieranych stron w swojej wyszukiwarce, możesz zachowywać się na co dzień pruderyjnie, ale znasz porno. I znasz mnie. Każdy zna Logana O’Toole’a – największą gwiazdę filmów porno na świecie. Od pewnego czasu jednak, gdy koleżanka po fachu Devi Dare wkroczyła do mojego życia, zacząłem robić rzeczy, o które nigdy siebie nie podejrzewałem. Mój cały świat przewrócił się do góry nogami i zacząłem zdawać sobie sprawę, że nie jestem takim mężczyzną, za jakiego się uważałem. Może więc tak naprawdę wcale mnie nie znasz.

Czy zawodowi aktorzy porno potrafią w łóżku odnaleźć prawdziwe uczucie?

__

Wybuchowa mieszanka niegrzecznych zachowań i autentycznych emocji. Gwiazdor sprawi, że będziesz się śmiać, łkać i czuć się cudownie wyzwolona.

Katy Evans, autorka serii Manwhore i Ladies Man

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65740-30-4
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Znasz mnie.

Nie zaprzeczaj, wiesz, że tak jest.

Może udajesz, że nie. Może skrupulatnie czyścisz historię przeglądanych stron. Może udajesz zaszokowaną, kiedy ktoś choćby wymówi słowo „porno” w twojej obecności. Może wolałabyś mnie nie znać, tak jak wolałabyś nie mieć tej szuflady, w której trzymasz lubrykant i swoją zabawkę.

Tak, wiem o twojej szufladzie.

Jednak prawda jest taka, że mnie znasz. Znasz kształt moich dłoni okalających kobiece biodra, znasz wyraz moich oczu, gdy spoglądam na kochankę, podnosząc głowę spomiędzy jej ud. Znasz kształt mojego członka, jego długość i grubość. Znasz moje złocistobrązowe włosy i jasnozielone oczy. I znasz dźwięki, które wydaję, gdy dochodzę.

Zdobyłem wszystkie nagrody, mam setki tysięcy fanów na portalach społecznościowych, a moje nazwisko pojawia się wszędzie, w „Cosmopolitanie”, w ogólnokrajowych rozgłośniach radiowych i w tym godzinnym segmencie programu „Today”, w którym dwie prowadzące potrafią się ubzdryngolić o dziewiątej rano.

Wszyscy znają Logana O’Toole’a, światowej sławy gwiazdora porno.

A przynajmniej wszystkim wydaje się, że mnie znają. Zdumiewające, że w kraju o najwyższej na świecie konsumpcji pornografii per capita tyle osób wyobraża sobie, że żyję tak, jakbym był granym przez Marka Wahlberga bohaterem Boogie Nights albo Hugh Hefnerem, albo jakąś ich dziwaczną kombinacją. Że dzień w dzień otaczają mnie seks, splendor i forsa, a ja pławię się w atmosferze klubu Studio 54, przechadzając się w jedwabnym szlafroku, obwieszony złotą biżuterią i otoczony wianuszkiem tępawych, napalonych blondynek.

Tak nie jest.

Owszem, pieprzę kobiety za pieniądze, i tak, cholernie lubię swoją pracę. Kto by nie lubił? Jestem świetny w doprowadzaniu kobiet do orgazmu, a z tego czy innego powodu ludzie lubią patrzeć, kiedy to robię. Pod tym względem jestem największym szczęściarzem na świecie. Ale nie otaczają mnie kopczyki kokainy jak jakiegoś tytułowego bohatera Człowieka z blizną i nie ciągnie się za mną sznurek kobiet błagających, bym je zerżnął. Studni z forsą też nie mam, za co mogę podziękować internetowemu piractwu i modzie na amatorskie porno. Prawda jest taka, że pracuję siedem dni w tygodniu za (nomen omen) stosunkowo niewielkie pieniądze z szerokim wachlarzem skomplikowanych, inteligentnych, czasem rąbniętych, a czasem wspaniałych ludzi. Prawda jest taka, że szaleńczo kocham ten biznes i kocham się bzykać, nawet jeśli czasem tęsknię za czymś więcej, za czymś prawdziwszym i głębszym.

Prawda jest taka, że jako gwiazdorowi porno niekiedy żyje mi się zajebiście dobrze, a niekiedy kurewsko źle, czasem zdarzają się okresy nudy, a potem przychodzą chwile tak magiczne, że aż łzy cisną mi się do oczu. Jeśli jednak pominąć bolączki finansowe, branżowe dramaty i uparte starania rządu, aby pozbawić nas źródła utrzymania, kocham swoją pracę. Uwielbiam być Loganem O’Toole’em, gwiazdorem porno, i choćby nie wiem co, nie zamierzam rezygnować ze swego zajęcia, dopóki mi włosy łonowe nie posiwieją.

Więc proszę bardzo, udawaj, że mnie nie znasz, ale wiedz, że ja nigdzie się stąd nie ruszam.Rozdział 2

Mam dość.

I wcale nie dlatego, że moja własna matka właśnie wypina przede mną tyłek, ćwicząc nago jogę. Wpadłam z nieoczekiwaną wizytą, więc to ja zakłócam jej rutynę, a przecież zazwyczaj nie peszą mnie jej rytualne praktyki medytacyjne. Przyzwyczaiłam się. W końcu to moja matka.

Trudno mi jednak skupić się na trzymanym w dłoni rachunku z działu kredytów studenckich, gdy na poziomie moich oczu znajduje się cipka mojej matki w pozycji psa z głową w dół. Do tego z tym jej bujnym buszem. Szanuję swobodne, hipisowskie upodobania mojej matki i w pełni popieram kobiecą naturalność, ale jakoś nie jestem przekonana, że Ewa nie przycięła sobie tego i owego, gdy tylko rzuciła ogryzek na ziemię.

To właśnie kobieca duma każe mi poświęcać tyle czasu na woskowanie i wyskubywanie. Wiem, wiem, każdy lubi co innego itd., itp.

Akurat w tej chwili widok jej odbytu wydaje mi się całkiem stosowny do sytuacji, bo właśnie odkryłam, że życie serwuje mi niezłe gówno. Żegnaj, nowe mieszkanie w El Segundo. Mam dość. To okropne.

Zdaje się, że tę ostatnią część wypowiedziałam na głos, bo sekundę później matka przerywa swoje omy i pyta:

– Co jest okropne, Dev?

– Wszystko – odpowiadam. – Wszystko jest okropne.

– „Wszelkie słowa, które wypowiadamy, winniśmy wybierać z rozwagą, gdyż ludzie je usłyszą i ulegną ich wpływowi – dobremu lub złemu” – cytuje Buddę. Przysięgam, że ponad połowa wszystkich słów, jakie usłyszałam od niej przez całe życie, była cytatami.

Szkoda, że ona nie ulega wpływowi moich słów i nie przerywa swojego zajęcia, by powiedzieć mi, jak mam się wydostać z tego finansowego bajzlu, w który się wpakowałam. Dlaczego akurat dzisiaj postanowiłam tu wstąpić i odebrać swoją pocztę? Mogłam jeszcze do końca tygodnia żyć w błogiej nieświadomości faktu, że jedyny semestr spędzony na UCLA będzie mnie prześladował.

Patrzę na matkę, która teraz przyjmuje półpozycję uttanasana, i natychmiast tego żałuję.

– Mâmân, błagam! – jęczę, zasłaniając oczy.

Przechodząc do następnej pozycji, zerka do tyłu, a wówczas coś, co we mnie widzi, sprawia, że z jej piersi wyrywa się okrzyk. Zakrawa to na ironię, zważywszy, że to ja oglądam nagą pięćdziesięciolatkę w trakcie ćwiczenia jogi.

– Devi! – wykrzykuje. – Aurę masz tak mętną, że prawie czarną! Siadaj, siadaj. Przyniosę soku z kurkumy i zrobię ci reiki.

– Dzięki, ale myślę, że wystarczy mi chwila rozmowy. – Przynajmniej udało mi się zwrócić jej uwagę. Tak to już jest z moją matką – albo nieświadoma, albo czuła i opiekuńcza. Nic pośredniego.

– Nonsens. – I już nalewa mi do szklanki porcję swojego ulubionego eliksiru. – Gdybyś widziała to, co ja, wiedziałabyś, jak bardzo twoja energia życiowa wymaga uzdrowienia.

– Uzdrowienia wymaga raczej moje konto w banku.

– „Zadowolenie jest największym z bogactw” – wtrąca mój tata, wychodząc z kuchni i rozsuwając wiszące w przejściu bambusowe paciorki, które kołyszą się i klekoczą. Staram się nie przewrócić oczami.

– Założę się, że Budda zmieniłby zdanie, gdyby miał kredyt studencki – mamroczę.

– Kredyt studencki? – pyta matka, stawiając przede mną sok z kurkumy. W jej głosie słychać nutkę nadziei.

– Wracasz na studia? – wtóruje jej ojciec.

Chętnie bym się wkurzyła – ale wiem, że chcą dla mnie jak najlepiej.

Zresztą jeśli miałabym się na kogoś wkurzać, to chyba na siebie. Wybór przedmiotu kierunkowego nie powinien być tak cholernie trudny, a mimo to taki właśnie jest. Nie chodzi o to, że nie mam żadnych naukowych zainteresowań – przeciwnie, interesuje mnie mnóstwo rzeczy. Tyle że skupienie się na jednym temacie, który w dodatku miałby wyznaczyć mi drogę kariery, wydaje się, cóż, dość zniechęcające.

– Jeszcze nie, Bâbâ. Wkrótce… ale jeszcze nie teraz. – Wkrótce. Mam nadzieję, że to nie jest kłamstwo.

– W końcu się zdecydujesz – mówi z uspokajającym uśmiechem, dzięki któremu prawie zapominam o tym okropnym świstku w mojej dłoni. – Masz całe życie na podjęcie decyzji.

Jedną z niewiarygodnie wspaniałych cech moich rodziców jest to, że całkowicie wspierają mnie we wszystkim, co robię. Nawet gdy nie zgadzają się z moimi wyborami, przyklaskują mi z uśmiechem na ustach. Skoro robię coś, co mnie uszczęśliwia, są po mojej stronie.

Matka sadza mnie przy kuchennym stole i staje za mną, a chociaż jej nie widzę, wiem, że głaszcze powietrze nade mną, usuwając w ten sposób negatywną energię z mojej aury. Z kolei ojciec kładzie mi dłoń na ramieniu, przesyłając mi pozytywną energię bezpośrednio.

Robię głęboki wdech i wydech. Nie tego w tej chwili potrzebuję, ale oni właśnie w taki sposób okazują mi swą miłość i tylko tak mogę utrzymać ich uwagę.

– Jeszcze jeden głęboki wdech, a potem opowiedz nam, co cię trapi. – Ojcu wymyka się akcent, jak to się często zdarza, gdy praktykuje medycynę holistyczną, mimo że nie mieszka w Iranie, odkąd skończył dziesięć lat. Uwielbiam to, tak jak uwielbiam każdy ślad jego perskiego pochodzenia, który mi przekazał: ciemne włosy, bursztynowe oczy i oliwkową skórę. „Etniczny koloryt”, jak mawia moja agentka, zapewnia mi przyzwoitą liczbę zleceń w branży erotycznego modelingu. To, a także moja gotowość do rozbierania się przed kamerą, jakby to nie było nic wielkiego – kolejna cecha, którą zawdzięczam rodzicom. Odkąd pamiętam, wpajali mi, że ciało jest najpiękniejsze w swej naturalnej krasie. Choć jestem bardziej konserwatywna niż oni, nagość nie wywołuje we mnie najmniejszego skrępowania.

Wykonuję polecenie ojca i wypełniam płuca powietrzem. Potem robię wydech.

– Chodzi o mój kredyt studencki. Wygasło odroczenie spłaty.

– Ach! – mówią jednocześnie.

Kolejną niesamowitą cechą moich rodziców jest ich zgranie. Być może jest to skutek uboczny robienia wszystkiego wspólnie – naprawdę wszystkiego. Razem pracują, razem gotują, razem sprzątają. Gdyby ojciec nie naciągnął mięśnia pachwiny, zastałabym go ćwiczącego razem z matką, również au naturel. Choć często nabijam się z nich z tego powodu, mam nadzieję, że pewnego dnia stworzę z kimś podobny związek. Może jedynie bardziej „tekstylny”.

Ojciec przesuwa dłoń do nasady mojego karku.

– Czy nie przyznają ci dalszego odroczenia, jeśli wrócisz na studia?

– Tak. Ale nadal nie mam pojęcia, co miałabym studiować. I nie stać mnie, żeby to spłacić. – Wymachuję rachunkiem w powietrzu. – Nie, jeśli mam jednocześnie opłacać swoje mieszkanie. – Pół roku temu ledwo mogłam pozwolić sobie na wyprowadzkę. Zlecenia modelingowe są dobrze płatne, ale nie na tyle, by samodzielnie utrzymywać się w Kalifornii.

– Wiesz, że twój pokój zawsze tu na ciebie czeka. – Matka byłaby szczęśliwa, gdybym mieszkała z nią do końca życia. Ale chociaż kocham swoich staruszków, uważam, że dziecko musi kiedyś wyfrunąć z gniazda.

– Nie wydaje mi się, aby powrót do domu był dobrym rozwiązaniem. – Poza tym wspólne mieszkanie poważnie przydusiło moje życie towarzyskie. Za każdym razem, kiedy przyprowadzałam jakiegoś kolesia na wieczornego drinka, moi rodzice dopadali nas z tą swoją herbatką grzybową, brownie z trawką i niezliczonymi radami na temat tego, jak osiągnąć najlepszy orgazm. Uważają się za znawców tantrycznego seksu i bez skrępowania dzielą się własnymi doświadczeniami. Trochę to dziwne, delikatnie mówiąc.

Nie żeby był w moim życiu facet, którego chciałabym przyprowadzić do domu – od dawna takiego nie ma. Większość moich orgazmów w zeszłym roku osiągnęłam w pojedynkę, oglądając pornosy z Loganem O’Toole’em. Przez chwilę wyobrażam sobie, jak on zareagowałby, gdyby poznał moich rodziców. Kto jak kto, ale on na pewno nawet by nie mrugnął, słuchając ich frywolnych opowieści. Bóg jeden wie, że sam mógłby przebić każdą z ich historyjek.

Czy to dziwne, że tak często myślę o Loganie? Graliśmy razem w jednej scenie – to był trójkąt, a ja byłam „tą trzecią”. Minęły już ponad trzy lata, a ja nadal o nim fantazjuję. To prawdopodobnie oznacza, że nie bardzo nadaję się do prawdziwego porno. Jedna scena z facetem przed kamerą – i to bez stosunku – a ja już się angażuję. Od tamtej pory odrzucałam wszystkie propozycje, które odbiegały od moich zwykłych scen z dziewczynami.

Byłoby miło, gdybym dostawała więcej takich zleceń. Mogłabym spłacić część tego kredytu.

– Ależ powrót do domu mógłby się okazać dobrym rozwiązaniem – nalega łagodnie matka. – Dlaczego od razu odrzucasz tę opcję?

– Czy to duma, Devi? – W głosie ojca pojawia się pouczająca nuta. I rzeczywiście zaraz zaczyna się wykład: – Wiesz, co Budda mówi o dumie. „Wyzbądź się złości. Wyzbądź się…”

– „…dumy. Gdy nic cię nie krępuje, wznosisz się ponad smutek” – kończę razem z nim. – Tak, tak, wiem i to bardzo miło z waszej strony, że mnie zapraszacie. Ale nie chodzi o dumę. – No, może jednak trochę tak. – Po prostu muszę to sobie poukładać.

Mâmân jest wyraźnie zawiedziona moją odpowiedzią. Jestem jej jedynym dzieckiem i tęskni za moją obecnością w domu.

– Wiesz co? Postawię ci tarota – mówi. – Wszechświat podpowie ci, co robić. – Pełna zapału, posyła ojca po karty tarota, które przechowuje w pojemniku na chleb – bo któż nie trzyma w spiżarni talii Rider Waite’a? – i już zasiada w fotelu obok mnie.

Czuję, jak się we mnie gotuje, ale nie chcę okazywać irytacji. Choć karty były w moim życiu niezbędnym elementem, ich możliwości przepowiadania przyszłości nie przekonują mnie bardziej niż podejrzenie, że moi rodzice wykorzystują je do przekazywania mi najtrudniejszych komunikatów, które ich zdaniem koniecznie powinnam usłyszeć. Gdy matka wykłada pierwszą kartę, przygotowuję się na jej interpretację w rodzaju: „Przeprowadź się do domu, wróć na studia, bądź szczęśliwa w życiu”.

I w jej ustach zabrzmi to tak prosto. Szkoda, że życie tak nie działa.

– Rozłożę trzy karty – mówi, prawdopodobnie wyczuwając moją niechęć do wróżenia. – To twoja droga – Koło Fortuny.

Ojciec krzywi się lekko nad jej ramieniem.

– Nie przepadam za tą kartą.

– Nie słuchaj swego Bâbâ. To fantastyczna karta. Przypomina, że życie toczy się cyklami. Może i teraz jesteś w dołku, ale fortuna zawsze się odwraca. Nie jesteś skazana na pozostanie pod wozem.

– A kiedy już się znajdzie na wozie, może się spodziewać, że za chwilę znowu z niego spadnie. – Ten pesymizm jest niepodobny do ojca, ale te słowa słyszałam już nieraz. Ściślej mówiąc, powtarzał je przez ostatnie dwadzieścia jeden lat za każdym razem, kiedy w rozkładzie pojawiała się ta karta.

Podnoszę rękę, zanim zdążą wdać się w sprzeczkę na temat negatywnych i pozytywnych aspektów Koła Fortuny.

– Ale jak taka droga ma mi pomóc? – pytam. – Mam się wziąć w garść i czekać, aż wszystko się samo ułoży?

Matka kręci głową.

– Nie, oczywiście, że nie. Ta karta radzi zrobić coś wręcz przeciwnego. Nie stój w miejscu, pozwól, by koło pociągnęło cię w dół. Możesz zacząć działać, żeby znów znaleźć się na górze.

Kiwam głową, udając, że biorę to za dobrą monetę.

– Więc wymyśl sposób na jakiś dodatkowy zarobek. – Tak jak mówiłam jeszcze przed rozłożeniem kart. – Rozumiem.

– Tak. Na przykład możesz wrócić do domu. Tymczasowo. – No i proszę: oto komunikat, który miałam usłyszeć.

Zżymam się w duchu.

– Następną kartę poproszę.

– Największa przeszkoda – mówi, odwracając kolejną kartę z talii. – Och, to Kochankowie.

– Jezu – mamroczę. – Związek faktycznie byłby przeszkodą. – Serio, to ostatnia rzecz, jakiej mi teraz potrzeba.

– Kochankowie oznaczają nie tylko romantyczną relację – mówi ojciec. – Mogą symbolizować coś bardziej zasadniczego – wskazywać, że nadszedł czas, abyś zbudowała własną filozofię i system zasad. Czas na zadecydowanie, kim jesteś. W co wierzysz.

– Co chcesz robić do końca życia…

– Mamo! – jęczę.

– Nie złość się na mnie. Jestem tylko posłańcem wszechświata. – Zdaje się, że właściwie interpretuje mój sceptycyzm. – Idźmy dalej. Wynik. – Odwraca kolejną kartę, ale zatrzymuje się, kiedy telefon ojca zaczyna grzmieć głosem Petera Griffina z serialu Głowa rodziny: „Kto do mnie SMS-uje?”.

Uśmiecham się jak zawsze, gdy słyszę ten sygnał powiadomienia, który mu ustawiłam, a potem chichoczę w duchu, bo on prawie na pewno nie ma zielonego pojęcia, jak to zmienić. Moi antytechnologiczni rodzice mają komórkę wyłącznie po to, by móc odebrać wiadomość, kiedy któraś z ich klientek zaczyna rodzić, więc oboje są wyraźnie ożywieni i zaniepokojeni, gdy ojciec odczytuje SMS-a.

– To Astrid – mówi z błyszczącymi oczami. – Skurcze ma już co sześć minut. Musimy się pospieszyć.

Matka piszczy z ekscytacji.

– Nie jestem nawet ubrana! – Zrywa się i porzucając talię na stole, biegnie przywdziać swój strój douli.

Śledzę ją wzrokiem, zastanawiając się, jakie to uczucie kochać pracę tak bardzo, jak ona kocha swoją.

Ojciec stoi za mną, opierając dłonie na moich ramionach, a ja wiem, że przesyła mi swoją energię.

– Trzymaj się, mała. Wszystko się ułoży. I masz rację – powrót do domu niczego nie załatwi.

Jestem nieco zaskoczona, że nie stanął po stronie matki. I wdzięczna. Miło nie czuć tej presji przynajmniej od jednego z rodziców.

Całuje mnie w czubek głowy, a ja chłonę jego miłość i wysyłam mu swoją. Może to tylko czary-mary, ale to go uszczęśliwia, a on uszczęśliwia mnie.

– Dziękuję, Bâbâ. Asheghtam – mówię, co po persku znaczy: „Kocham cię”.

Ściska mnie za ramiona i odpowiada mi tym samym słowem.

Wraca matka, ubrana w kostium kąpielowy. Widocznie poród odbędzie się w wodzie.

– Powodzenia! – Macham im i obiecuję, że pozamykam dom, wychodząc.

Gdy zgarniam pocztę, moją uwagę przyciąga zaadresowana do mnie kartka wielkości zaproszenia. Rozcinam kopertę i znajduję zaproszenie na branżową imprezę Vidy Gines. Zerkam na datę – to dziś wieczorem. Zastanawiam się przez chwilę. Zwykle mnie to nie interesuje – na jej imprezach bywają ludzie z kręgu poważnego pornobiznesu – ale jeśli chcę więcej grać, choćby tylko w kobiecym porno, to właśnie tam mogę nawiązać nowe kontakty.

Czy nie to doradzało mi Koło Fortuny? Szukaj nowych sposobności i tak dalej. Nie żebym wierzyła w to całe wróżenie. W każdym razie niebezgranicznie.

Z czystej ciekawości odwracam ostatnią kartę tarota, tę, która miała stanowić rozwiązanie mojej sytuacji. Widzę Gwiazdę, moją ulubioną kartę w całej talii. Uwielbiałam ją jako dziecko, bo kochałam gwiazdy. Nie obchodziło mnie, co mówią o niej wróżbici – dla mnie zawsze oznaczała lśniące klejnoty rozświetlające nocne niebo. Całymi godzinami wpatrywałam się w jasne kropki widoczne przez teleskop, który dostałam na dziesiąte urodziny, słuchając rodziców recytujących mity o greckich bogach, którzy mieszkali nad nami w postaci konstelacji gwiezdnych. Już wtedy zastanawiałam się, co kryje się za tymi opowieściami, z jakich pierwiastków są złożone te kule ognia, dlaczego płoną, jarzą się i spadają.

Oczywiście nie takie przesłanie jest zawarte w leżących przede mną kartach. Próbuję je odgadnąć pod nieobecność rodziców. Nadzieja, jak sądzę. Tak, to jest to.

To uniwersalne przesłanie, odpowiednie dla każdego zawsze i wszędzie. A jednak, gdy – ściskając w dłoni zaproszenie Vidy i fakturę z kwotą kredytu studenckiego – ruszam do domu, aby przygotować się na imprezę, jestem pełna nadziei i nie mogę się uwolnić od myśli, że ta karta okazała się bardzo adekwatna do mojej sytuacji.Kilka słów o tej książce

Dla naszych fanek chyba nie jest tajemnicą, że Laurelin Paige i ja uwielbiamy pornografię: porno na Tumblrze, porno łagodniejsze i to bardziej wyuzdane. Gdy tylko zaczęłyśmy rozmawiać o napisaniu książki, której akcja rozgrywałaby się w świecie pornobiznesu, wiedziałyśmy, że chcemy wyraźnie podkreślić dwie sprawy: po pierwsze, jak seksownie, zabawnie i zaskakująco postępowo bywa w tej branży, a po drugie, jak głęboko zakorzeniona jest w społeczeństwie kultura przemocy, rasizmu, mizoginii i przymusu. Branża porno, jak każda inna – filmowa, wydawnicza, muzyczna – to rozległy świat, na który składają się miejsca i piękne, i straszne, a naszym zamiarem było pokazanie obu stron medalu.

Pornobiznes od dawna boryka się z tak istotnymi kwestiami jak przyzwolenie, bezpieczeństwo aktorek i aktorów oraz piractwo, dlatego uznałyśmy, że źle przysłużyłybyśmy się temu wielowarstwowemu i skomplikowanemu światu, gdyby opisana przez nas historia była jedynie lukrowaną fantazją, pomijającą prawdziwe problemy, jakie w dzisiejszych czasach grożą aktorkom, aktorom i producentom. Mamy nadzieję, że napisałyśmy książkę, która ukazuje realistyczny obraz pornobiznesu, i że po jej przeczytaniu spojrzysz na te pikantne treści bardziej świadomie… i bardziej łakomie.

Sierra i LaurelinDziękujemy

Naszej agentce Rebecce Friedman (i przyjaciółce, i cheerleaderce, i uzdrowicielce dusz) oraz całej agencji Rebecca Friedman Literary, a zwłaszcza Kimberly Brower. Naszym zagranicznym agencjom Bookcase Literary Agency, Flavia Viotti i Meire Deis.

Naszej wydawczyni, Jenn Watson (nie mamy pojęcia, jak ty z nami wytrzymujesz), i całemu zespołowi Social Butterfly PR, a zwłaszcza Shannon z Shanoff Formats i Hilary Suppes. Kylie McDermott za rozreklamowanie okładki, a Shaynie Snyder z Shayna’s Spicy Reads za opublikowanie fragmentu książki.

Sarze Eirew za świetny projekt okładki, a Nancy Smay za wypatrzenie i poprawienie wszystkich naszych błędów.

Naszym asystentkom, Melissie Gaston, Candi Kane i Sarah Piechucie – bez was dosłownie zginęłybyśmy w internecie.

Kayti McGee i Melanie Harlow za to, że nas kochacie i w ogóle. JM, która podziela naszą słabość (i żal) do pornografii. Członkiniom Zakonu.

Autorkom z naszego środowiska, które nas inspirują i wspierają, a szczególnie Loli Darling, Lauren Blakely, Katy Evans, Vi Keeland, Penelope Ward, C.D. Reiss i Kristy Bromberg.

Czytelniczkom, które poznały Devi i Logana jako pierwsze i pomogły nam ulepszyć ich historię – Jen McCoy, Liz Berry, Vox Libris, Roxie Madar, Jodi Marie Maliszewskiej oraz The Peen Queens.

Czytelniczkom, którym spodobała się i ta książka, i wszystkie wcześniejsze, a zwłaszcza Lovelies Laurelin, owieczkom z grupy czytelniczek Sierry Simone i fankom ze Sky Launch. Nie byłoby sensu pisać, gdyby nikt tego nie czytał. Piszemy dla was.

Naszym mężom i rodzinom – jesteśmy zaskoczone za każdym razem, gdy udaje nam się przetrwać powstanie nowej książki, a jeszcze bardziej zdumione, gdy okazuje się, że wy wciąż jesteście z nami. My naprawdę kochamy was bardziej niż bohaterów naszych książek. Dziękujemy, że rozumiecie to nawet wtedy, kiedy tego nie okazujemy.

Naszemu Stwórcy – dziękujemy za otrzymane dary i talenty. Mamy nadzieję, że robimy wszystko, by zasłużyć na to, co zostało nam dane.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: