Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu. Historia ludzi, którzy przechytrzyli terrorystów z Al-Kaidy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
21 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu. Historia ludzi, którzy przechytrzyli terrorystów z Al-Kaidy - ebook

W tej historii jest Bono z U2. Przylatuje do pustynnego Timbuktu prywatnym samolotem, wygłasza parę banałów o muzyce silniejszej niż wojna, a potem ulatnia się w towarzystwie obstawy. Cztery dni później do miasta wjeżdża Al-Kaida i zaczyna obcinać ludziom ręce.
Jest tu również średniowieczny poradnik dla mężczyzn na temat spółkowania z żonami i zestaw koranicznych modlitw o długą erekcję oraz mocniejszy orgazm.
Przede wszystkim jednak jest 377 tysięcy bezcennych manuskryptów, które powstały w maleńkim Timbuktu na krańcach Sahary. Dorobek cywilizacji, która była otwarta i tolerancyjna, gdy w świecie Zachodu wolnomyśliciele wciąż trafiali na stosy.
„Hardkorowi bibliotekarze z Timbuktu” to prawdziwa historia ludzi, którzy przechytrzyli terrorystów z Al-Kaidy i uratowali ten skarb rozumu przed fanatykami. W 2012 roku grupa bibliotekarzy przeprowadziła karkołomną akcję w stylu Indiany Jonesa: wykradli i wywieźli setki tysięcy ksiąg z miasta opanowanego przez islamistów. Nawet oni sami nie wierzyli, że im się uda…

„Joshua Hammer, amerykański dziennikarz, pisarz, znawca islamu i Afryki, opowiada pustynną historię starcia cywilizacji z barbarią. Czyni to w stylu, z którego zadowoleni byliby Ryszard Kapuściński i Frederick Forsyth. Wspaniała lektura” – Paweł Smoleński

„Oto historia o niezwykłym człowieku, który postanowił ratować... słowa. Ryzykował życie, by kolejne pokolenia mogły podziwiać wspaniałe manuskrypty sprzed wieków. Nie były mu straszne piaski pustyni ani karabiny dżihadystów. Świat wciąż zbyt mało wie,
jak wiele zawdzięcza Abdelowi Haidarze” – Michał Nogaś

Kategoria: Reportaże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-1952-0
Rozmiar pliku: 910 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Poruszył się nerwowo na przednim fotelu pasażera^() w samochodzie terenowym, który zbliżał się do miasta od południa. W oddali na asfaltowej szosie w różowym świetle pustynnego poranka dwaj uzbrojeni mężczyźni stali przy punkcie kontrolnym skleconym z liny rozciągniętej między dwiema beczkami po paliwie. Byli szczupli i brodaci, na głowach mieli turbany, a na ramionach – kałasznikowy. Głęboki oddech, powiedział sobie. Uśmiech. Szacunek. Policja Islamska już raz go aresztowała, zaciągnęła przed naprędce zorganizowany sąd, przesłuchiwała i groziła karą przewidzianą przez szariat. Ledwie się z tego wymigał. Nie liczył, że uda mu się ponownie.

Rzucił okiem na przedział bagażowy. Pod stertą koców leżało tam pięć metalowych, zamkniętych na kłódkę skrzyń wypełnionych skarbami – zawierały setki ilustrowanych rękopisów, z których część pochodziła z XV i XVI stulecia, Złotego Wieku Timbuktu. Były to wspaniałe dzieła spisane przez najlepszych skrybów owej epoki, oprawione w koźlą skórę i inkrustowane drogimi kamieniami. Ich delikatne stronice pokrywał gąszcz kaligrafowanych znaków i skomplikowanych geometrycznych wzorów w najróżniejszych kolorach. Al-Kaida Islamskiego Maghrebu, ugrupowanie terrorystyczne, które cztery miesiące wcześniej opanowało północną część kraju, kilkakrotnie zapewniała w radiu i telewizji, że będzie szanować takie zabytki, ale prawie żaden mieszkaniec miasta nie wierzył w te deklaracje. Ekstremiści wypowiedzieli wojnę wszystkim i wszystkiemu, co podważało ich wizję czysto islamskiego społeczeństwa, a te antyki – traktaty o logice, astrologii i medycynie, dzieła wychwalające muzykę, wiersze o wyidealizowanej romantycznej miłości – stanowiły owoc pięciu wieków wypełnionego radością życia. Podkreślały wagę zmysłowych doznań i świeckiej wiedzy, niosąc jednoznaczny przekaz, że nie tylko Bóg, ale i ludzkość potrafi tworzyć rzeczy piękne. Były to niezwykle wywrotowe treści. Tysiące podobnych rękopisów spoczywały w bezpiecznych kryjówkach w Timbuktu. A teraz on i mała grupka innych ochotników postanowili je ocalić.

Kierowca zatrzymał się przy blokadzie. Dwaj bojownicy Al-Kaidy popatrzyli do wnętrza samochodu.

– Salam alejkum – odezwał się tak spokojnie, jak tylko potrafił. Niech pokój będzie z wami. To byli młodzi mężczyźni, jeszcze niedawno nastolatkowie, ale mieli martwe, zatwardziałe spojrzenie fanatyków.

– Dokąd jedziesz?

– Do Bamako – powiedział. Bamako, stolica kraju, leżało na południu.

Żołnierze okrążyli samochód i zajrzeli do tylnej części.

Machnięciem ręki pozwolili mu jechać.

Odetchnął. Miał jednak przed sobą jeszcze tysiąc kilometrów.1

Abdel Kader Haidara był jeszcze dzieckiem, gdy dowiedział się o ukrytych skarbach Timbuktu. W wielkim domu jego rodziny w Sankore, najstarszej dzielnicy miasta, często słyszał, jak ojciec mówi o nich ściszonym głosem, jakby chodziło o jakąś rodzinną tajemnicę. Dziesiątki młodych studentów z całego afrykańskiego Sahelu, rozległego, suchego pasa ziemi rozciągającego się od Atlantyku po Morze Czerwone, przyjeżdżały, aby uczyć się matematyki, nauk ścisłych, astrologii, prawa, języka arabskiego oraz Koranu w tradycyjnej szkole, którą prowadził w westybulu ich domu. Szkoła Haidary, w której zajęcia odbywały się od świtu po późne popołudnie w trzech trzygodzinnych segmentach, nawiązywała do tradycji półoficjalnych uczelni rozkwitających w Timbuktu w XVI wieku, gdy miasto było szanowanym ośrodkiem edukacji. W domu ukryto tysiące rękopisów – spoczywały w cynowych skrzyniach w składziku za ciężkimi dębowymi drzwiami. Abdel rozumiał, że są ważne, choć prawie nic o nich nie wiedział.

Czasem jego ojciec przetrząsał składzik i wyjmował jeden z tomów należących do rodzinnych zbiorów – traktat na temat prawa islamskiego z początku XII wieku, XII-wieczny Koran spisany na welinie ze skóry antylopy czy liczącą osiemset lat świętą książeczkę wielkości dłoni zapisaną na rybiej skórze i zdobioną złotymi listkami. Jednym z najbardziej cenionych przez ojca dzieł był dziennik majora Alexandra Gordona Lainga, szkockiego podróżnika, który jako pierwszy Europejczyk dotarł do Timbuktu przez Trypolis i Saharę, a następnie został zdradzony, obrabowany i zamordowany przez swoich przewodników, arabskich nomadów, wkrótce po opuszczeniu miasta w 1826 roku. Kilka lat po śmierci Lainga jakiś skryba na odwrocie kart dziennika zapisał skrót zasad gramatycznych języka arabskiego – przykład recyklingu sprzed wieków. Haidara spoglądał ojcu przez ramię, gdy ten pokazywał delikatne dzieła zebranym w kręgu, zaciekawionym studentom. Z biegiem czasu poznał historię rękopisów i nauczył się z nimi obchodzić. Mówił w songhaj, języku malijskiego plemienia Sorhaj, które stanowiło największą grupę etniczną zamieszkującą północne brzegi zakola Nigru, natomiast w szkole poznał francuski, język dawnych kolonialnych władców Mali. Jako dziecko nauczył się także biegle czytać teksty arabskie i jego zainteresowanie rękopisami stopniowo rosło.

W tamtych czasach – pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych – Timbuktu kontaktowało się z resztą świata tylko za pośrednictwem łodzi, od których roiło się na Nigrze, kiedy poziom wody był dość wysoki, oraz samolotu państwowych linii lotniczych przylatującego raz w tygodniu z malijskiej stolicy Bamako oddalonej o siedemset kilometrów w linii prostej. Haidara, szóste z dwanaściorga dzieci, nie zdawał sobie sprawy, w jak wielkim stopniu jego miasto jest odizolowane od świata. Razem z rodzeństwem i przyjaciółmi pływał w długim na osiem kilometrów kanale, który łączył zachodnie rubieże Timbuktu z Nigrem. Ta trzecia najdłuższa rzeka Afryki ma na mapie kształt bumerangu. Bieg rozpoczyna na wyżynach Gwinei, meandruje dwa tysiące kilometrów przez Mali, tworząc jeziora i obszary zalewowe, następnie skręca na południowy wschód w stronę Timbuktu, płynie przez Niger i Nigerię, po czym wpada do Zatoki Gwinejskiej. Okolice kanału były najbardziej gwarnym miejscem w mieście – zbierały się tam dzieci, handlarki z targu i dostawcy towarów pływający łódkami z wydrążonych pni i czółnami, na których piętrzyły się wysokie pryzmy owoców i warzyw z pobliskich, nawadnianych wodą Nigru gospodarstw. Miejsce to miało krwawą historię: w Boże Narodzenie 1893 roku tuarescy wojownicy ukryci na porośniętych trzciną brzegach kanału zabili dwóch francuskich oficerów i osiemnastu afrykańskich marynarzy, którzy nadpływali wiosłową łodzią od strony Nigru.

Haidara i jego przyjaciele zapuszczali się w każdy zakątek dzielnicy Sankore – labiryntu piaszczystych uliczek i mauzoleów sufickich świętych – oraz XIV-wiecznego meczetu o tej samej nazwie, który wyglądał jak gliniana piramida naszpikowana belkami z drewna palmowego, tworzącymi umocowane w ścianach rusztowanie. Grali w piłkę na piaszczystym boisku przed meczetem i wspinali się na dorodne drzewka mangowe, które porastały Timbuktu w czasach, zanim wiele z nich zwiędło wskutek posuwających się z północy na południe procesów pustynnienia, a kanał wysechł i wypełnił się piachem. Po ulicach jeździło niewiele samochodów, nie było żadnych turystów ani niepokojących wieści ze świata. Kilka dekad później Haidara wspominał tamte czasy jako okres niemal beztroskiego, spokojnego życia.

Ojciec Abdela Kadera, Mohammed „Mamma” Haidara, był człowiekiem pobożnym, uczonym i z zamiłowaniem do przygód, który odcisnął na synu głębokie piętno. Urodził się pod koniec lat dziewięćdziesiątych XIX wieku w wiosce Bamba położonej na lewym brzegu Nigru, niemal dwieście kilometrów na wschód od Timbuktu, i dorastał w epoce, gdy Mali – wówczas Sudan Francuski – kraj zamieszkany przez najróżniejsze grupy etniczne, których osady rozciągały się od lasów i sawann dalekiego południa przy granicy z Gwineą i Senegalem aż po suche, sięgające Algierii pustkowia dalekiej północy, nie znajdowało się jeszcze pod całkowitym panowaniem Francji. Tuaregowie, koczownicy z Sahary, bronili niepodległości i stawiali zaciekły opór, szarżując na wielbłądach zza wydm na kolonialne wojska uzbrojeni we włócznie i w szable. Zostali ostatecznie pokonani dopiero w 1916 roku. Nauczywszy się czytać i pisać we francuskich szkołach kolonialnych, Mamma Haidara poświęcił się podróżom i studiom. Miał niewiele pieniędzy, ale przyłączał się do karawan przewożących towary na wielbłądach, a po drodze zarabiał, udzielając lekcji Koranu i różnych nauk.

Gdy skończył siedemnaście lat, wyruszył do Gao, starodawnej stolicy Imperium Mali położonej czterysta kilometrów z biegiem rzeki na wschód od Timbuktu, oraz do otoczonego murem Araouane, słynącej z uczonych pustynnej oazy, gdzie zatrzymywały się karawany idące przez Saharę pradawnym szlakiem solnym. Pragnąc zyskać jeszcze więcej wiedzy i zrozumieć świat, pojechał do Sokoto, stolicy potężnego islamskiego królestwa, które powstało w XIX wieku na terenach dzisiejszej Nigerii, a potem do Aleksandrii, Kairu i Chartumu – sudańskiej stolicy u zbiegu Białego i Błękitnego Nilu – oraz bliźniaczego, położonego na drugim brzegu rzeki Omdurmanu, gdzie w 1895 roku wojska generała Horatia Herberta Kitchenera pokonały armię Mahdiego, islamskiego przywódcy i przeciwnika kolonizatorów, co oddało Sudan we władanie Brytyjczyków.

Po dziesięciu latach wędrówek Mamma Haidara powrócił do domu jako człowiek wykształcony i uczeni z Bamby nadali mu tytuł kadiego, czyli islamskiego sędziego, który rozstrzygał w sporach o własność, udzielał małżeństw i rozwodów. Z Sudanu, Egiptu, Nigerii i Czadu przywiózł ilustrowane egzemplarze Koranu i inne rękopisy, rozbudowując rodzinną bibliotekę w Bambie, którą jego przodkowie założyli w XVI wieku. Ostatecznie osiadł w Timbuktu, otworzył szkołę, zajął się handlem zbożem i trzodą, kupił trochę ziemi i zaczął pisać własne prace o czytaniu gwiazd i genealogie miejskich rodów. Uczeni z całego regionu często pomieszkiwali wraz z jego rodziną, a miejscowi przychodzili po fatwy – interpretacje takiego czy innego przepisu islamskiego prawa.

W 1964 roku, cztery lata po odzyskaniu przez Mali niepodległości od Francji, w Timbuktu obradowała paryska delegacja ONZ do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO). Jej historycy przeczytali książki Ibn Battuty, prawdopodobnie największego podróżnika świata średniowiecznego, który przemierzał dzisiejsze Mali w pierwszej połowie XIV wieku, oraz XVI-wiecznego podróżnika Al-Hasana Ibn Muhammada al-Wazzaniego az-Zajjatiego, zamkniętego z nakazu papieża w areszcie domowym w Rzymie i piszącego pod pseudonimem Leo Africanus. Obaj pisarze przedstawiali kwitnącą w Timbuktu kulturę piśmiennictwa i kolekcjonowania książek. Europejscy historycy i filozofowie uważali czarnoskórych Afrykanów za niepiśmienny lud bez historii, lecz rękopisy z Timbuktu temu przeczyły – gdy większość Europy pogrążona była w wiekach średnich, na południe od Sahary rozwijało się złożone, swobodnie myślące społeczeństwo. Kultura piśmiennictwa została zepchnięta do podziemia wskutek marokańskiego podboju miasta w 1591 roku, następnie ponownie rozkwitła w XVIII wieku, by znów zaniknąć podczas siedemdziesięciu lat francuskiej kolonizacji. Właściciele manuskryptów ukrywali je w podziemnych jamach, sekretnych szafach i niedostępnych pokojach. Specjaliści z UNESCO postanowili stworzyć ośrodek zajmujący się ratowaniem utraconego dziedzictwa regionu, dzięki czemu Timbuktu odzyskałoby część dawnej świetności, a świat dowiedziałby się, że w pewnym okresie Afryka Subsaharyjska była miejscem powstawania genialnych dzieł. Delegaci UNESCO zebrali grupę ważnych osób, które miały skłonić właścicieli rękopisów, by wyjęli swoje skarby z ukrycia.

Dziewięć lat później ponadsiedemdziesięcioletni wówczas Mamma Haidara zaczął pracę w utworzonym przez ONZ Instytucie Wyższych Studiów Islamskich i Badań nad Islamem imienia Ahmeda Baby w Timbuktu, który finansowały królewskie rody z Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej. Na pierwszą zorganizowaną przez instytut wystawę wypożyczył piętnaście tomów, później zaś chodził od drzwi do drzwi i próbował namówić kolekcjonerów książek, by przekazali instytutowi swoje ukryte rękopisy. Brał udział w wielkiej kampanii edukacyjnej – wspominał Abdel Kader Haidara – do której większość ludzi podeszła podejrzliwie i bez zrozumienia. Praca ojca intrygowała Abdela Kadera, ale nie wyobrażał sobie, by sam miał pójść w jego ślady. Wydawało się, że jest skazana na porażkę.

Mamma Haidara zmarł po długiej chorobie w wieku ponad osiemdziesięciu lat. Abdel Kader był wówczas siedemnastolatkiem. Władze miejskie i urzędnicy od spraw spadkowych zwołali zebranie członków rodziny Haidarów. Abdel Kader, jego matka, część rodzeństwa oraz przedstawiciele tych braci i sióstr, którzy nie mogli przyjść, stłoczyli się w westybulu domu w dzielnicy Sankore, by wysłuchać testamentu seniora. Stary Haidara zostawił ziemię w Bambie, sporo trzody, znaczną fortunę, której dorobił się na handlu zbożem, a także wielki zbiór rękopisów – pięć tysięcy tomów w Timbuktu i około ośmiu razy więcej w starym domu rodzinnym w Bambie. Wykonawca testamentu rozdzielił przedsiębiorstwa, zwierzęta, nieruchomości i pieniądze patriarchy między rodzeństwo. Następnie, zgodnie z prastarym zwyczajem plemienia Sorhaj, oznajmił, że Mamma Haidara wyznaczył jednego ze swych spadkobierców na opiekuna rodzinnej biblioteki. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Bracia i siostry nachylili się ku niemu.

– Abdelu Kaderze – ogłosił urzędnik – ojciec wybrał ciebie^().

Zdumiony Abdel przyjął tę wiadomość w milczeniu. Choć był najlepiej wykształcony z dwanaściorga rodzeństwa, znał arabski i od dawna fascynował się rękopisami, nie przypuszczał, że ojciec powierzy je takiemu młodzikowi jak on. Wykonawca testamentu zaczął tymczasem wyliczać jego obowiązki:

– Nie masz prawa oddać ani sprzedać manuskryptów^() – powiedział. – Spoczywa na tobie obowiązek ich przechowywania i ochrony.

Abdel nie orientował się zbyt dobrze, z czym jego nowa rola będzie się wiązać, i nie był pewny, czy podoła zadaniu. Wiedział jednak, że złożono na jego barki wielkie jarzmo.

W 1984 roku po pięciomiesięcznej chorobie zmarła jego matka, co go bardzo przygnębiło. Była ciepłą, kochającą małżonką Mammy Haidary, który z kolei miał charakter surowego służbisty. Abdel Kader w wieku sześciu lat wyrobił sobie opinię łobuziaka wdającego się w bójki z chłopakami z okolicy. Wówczas ojciec wysłał go do szkoły koranicznej założonej w spartańskiej osadzie wśród piasków Sahary dwieście pięćdziesiąt kilometrów na północ od Timbuktu. Wiele lat później Haidara opisywał z czułością, jak na podwórzu rodzinnego domu matka przygotowywała mu na palenisku aromatyczny ryż, kuskus i inne przysmaki, by lepiej zniósł podróż i by miał jedzenie podczas miesięcznego kursu nauki Koranu. Gdy zapasy od matki się skończyły, młody Haidara po prostu przestał jeść i prowadzący szkołę poirytowany szejk odesłał go do domu.

Zaraz po śmierci matki Haidary dyrektor Instytutu Ahmeda Baby przyjechał do jego domu, aby złożyć kondolencje. „Chciałbym, żebyś się ze mną spotkał”^() – powiedział enigmatycznie. Minął jednak miesiąc i Haidara nie spełnił jego prośby. Pogrążony w żałobie zupełnie o niej zapomniał. W końcu dyrektor wysłał po niego samochód. „Proszę, pan pojedzie ze mną” – powiedział kierowca.

Dyrektor Mahmoud Zouber powitał go w instytucie – kompleksie budynków z wapienia z okolonym mauretańskimi arkadami prostokątnym dziedzińcem, na którym rosły palmy daktylowe i pustynne akacje. Człowiek ten miał trzydzieści kilka lat i już wtedy uznawany był za jednego z najwybitniejszych północnoafrykańskich uczonych. Zaczynał karierę jako nauczyciel we francusko-arabskim liceum w Timbuktu, otrzymał malijskie rządowe stypendium w kairskiej uczelni Al-Azhar, najbardziej prestiżowym ośrodku studiów islamskich na świecie, a następnie zrobił doktorat z historii Afryki Zachodniej na Sorbonie. Za temat rozprawy obrał życie Ahmeda Baby, sławnego intelektualisty z czasów Złotego Wieku Timbuktu, którego w 1591 roku marokańscy najeźdźcy zabrali do Marrakeszu jako niewolnika. Zouber został wybrany na dyrektora Instytutu Ahmeda Baby w 1973 roku, gdy miał dwadzieścia kilka lat, i zdołał pozyskać setki tysięcy dolarów z Kuwejtu i Iraku na budowę siedziby instytucji. Bibliotekę tworzył praktycznie od zera – na początku miał tylko piętnaście rękopisów wypożyczonych ze zbiorów Mammy Haidary.

Ten drobny, wytworny człowiek z plemienia Peul, które zamieszkiwało tereny między Timbuktu a Gao w zakolu Nigru i od zawsze zajmowało się uprawą roli oraz hodowlą zwierząt, wziął Haidarę delikatnie pod ramię i poprowadził przez podwórze do swojego biura.

– Często współpracowałem z twoim ojcem – powiedział. – Zbierał rękopisy i o nich nauczał. To było wspaniałe. Mam nadzieję, że i ty będziesz nam pomagał.

– Dziękuję, ale raczej nie mam takich planów^() – odpowiedział Haidara. Zamierzał zająć się raczej biznesem, na przykład handlem trzodą i zbożem, tak jak jego ojciec. Chciał robić pieniądze, powiedział wiele lat później. Z pewnością nie miał zamiaru ślęczeć w bibliotece czy pracować na jej zlecenie.

Dyrektor instytutu odezwał się do Haidary ponownie kilka miesięcy później. Znów wysłał po niego kierowcę i wezwał go do biura.

– Musisz się zgodzić^() – powiedział. – Przeszkolę cię. Ciąży na tobie wielka odpowiedzialność.

Haidara znów wymamrotał podziękowanie i uprzejmie odmówił.

– Jesteś spadkobiercą^() wielkiej tradycji intelektualnej – powiedział z naciskiem Zouber. Wyznał, że instytut boryka się z problemami. Przez minione dziesięć lat ośmiu pracowników sto razy wyruszało na wyprawy w poszukiwaniu rękopisów. Przemierzając busz konwojem terenowych aut, zdołali zebrać jedynie dwa i pół tysiąca dzieł – mniej niż jedno dziennie. Ich właściciele, po dziesięcioleciach grabieży dokonywanych przez francuską armię, nie zamierzali oddawać ksiąg i nie ufali rządowym instytucjom. Gdy pojawiali się poszukiwacze z Instytutu Ahmeda Baby, miejscowi byli przekonani, że mają przed sobą złodziei rodowych pamiątek.

– Gdy tylko wjeżdżali do wiosek^(), ludzi ogarniało przerażenie. Wszystko chowali – powiedział Zouber Haidarze, patrząc mu prosto w oczy. – Sądzę, że gdybyś zgodził się dla nas pracować, mógłbyś wyciągnąć od nich te księgi. To nie będzie łatwe, ale ty sobie poradzisz.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: