Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hart ducha - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Hart ducha - ebook

W 2012 roku Eric Greitens, komandos amerykańskich oddziałów Navy SEAL, odebrał telefon od byłego towarzysza z komanda FOKI, Zacha Walkera, którego nie widział od dziesięciu lat. Walker był jednym z najtwardszych żołnierzy w oddziałach Navy SEAL. Jednak gdy powrócił z wojny do domu, do młodej rodziny w niewielkim amerykańskim miasteczku, zaczął zmagać się z otaczającą go rzeczywistością. Nie mając poczucia sensu życia, cierpiąc na zespół stresu pourazowego i starając się zagłuszyć to wszystko ostrym piciem, potrzebował pomocy.

Zach i Eric zaczęli do siebie pisać i ze sobą rozmawiać prawie każdego dnia. Eric zapisywał przy tym własne myśli na temat tego, jak można w życiu zbudować hart ducha.

Te listy, pisane na podstawie własnych doświadczeń, jak również odwołujące się do mądrości starożytnych i współczesnych myślicieli, złożyły się na niniejszą książkę.

Hart ducha wyjaśnia, jak możemy znaleźć cel, stawić czoła cierpieniu, praktykować współczucie, odkryć swoje powołanie, znaleźć mentora, żyć szczęśliwie – i wiele, wiele więcej. Lekcje Erica są głębokie i jednocześnie praktyczne, a jego rady wskazują jasne rozwiązania. Wszyscy mamy do czynienia z bólem, przeciwnościami losu, zwątpieniem. Mamy jednak także narzędzia pozwalające przejąć kontrolę nad własnym życiem. Hart ducha jest inspirującą medytacją dla wojownika, który kryje się w każdym z nas.

Nie możesz „odbić się” od przeciwności losu. Możesz jedynie stawić im czoła. Istnieje droga prowadząca przez ból do mądrości, przez cierpienie do siły, przez strach do odwagi. Jej przejście jest możliwe, jeśli masz hart ducha.

Spis treści

Spis treści
Do Czytelnika
List 1. Twoja linia frontu
List 2. Dlaczego właśnie hart ducha?
List 3. Czym jest hart ducha?
List 4. Początek
List 5. Szczęście
List 6. Wzory
List 7. Tożsamość
List 8. Nawyki
List 9. Odpowiedzialność
List 10. Powołanie
List 11. Filozofia
List 12. Praktyka
List 13. Ból
List 14. Panowanie nad cierpieniem
List 15. Refleksja
List 16. Przyjaciele
List 17. Mentorzy
List 18. Zespoły
List 19. Przywództwo
List 20. Wolność
List 21. Opowieść
List 22. Śmierć
List 23. Szabat
Podziękowania

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8087-425-1
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Do Czytelnika



Gdy zobaczyłem numer mojego przyjaciela, Zacha Walkera, na wyświetlaczu telefonu, zrobiło mi się nieco ciężko na sercu. Było późno i ciemno, jechałem autostradą gdzieś w Missouri. Pomyślałem, że dzwoni, by mi powiedzieć, że nie żyje kolejny z naszych przyjaciół z kursu dla komandosów Navy SEAL – BUDS/S 237.

Walker i ja przechodziliśmy szkolenie w tej samej grupie w latach 2001–2002 w południowej Kalifornii. Wiele razem przeżyliśmy, razem służyliśmy i cierpieliśmy.

Po zakończeniu nauki on przeniósł się na Wschodnie Wybrzeże, a ja pozostałem na Zachodnim. Przez chwilę widzieliśmy się w 2004 roku. Walker wrócił z Afganistanu i pracował w kadrze treningowej; natknąłem się na niego, gdy przyjechał do San Diego na kilka dni szkolenia z zakresu operacji morskich. To był bardzo pracowity dzień – obaj mieliśmy co innego do roboty. Oprócz tych kilku minut nie widziałem Walkera przez kolejne jedenaście lat.

Okazało się jednak, że nie miał złych wieści dotyczących jednego z naszych kolegów. Początkowo odetchnąłem. Tylko że tym razem to Walker potrzebował pomocy, a chodziło o coś, czego nie mogłem się spodziewać.

W grupie złożonej z twardzieli Walker był jednym z najtwardszych. Pochodził z rodziny drwali z północnej Kalifornii i był facetem, który nawet stojąc w szeregu, gładko ogolony, w wyprasowanym mundurze i lśniących butach, sprawiał wrażenie, jak gdyby nosił brodę i przed chwilą wynurzył się z leśnych ostępów po walce z górskim lwem. Nie chodzi o to, że był w jakikolwiek sposób brudny – po prostu promieniowała z niego wewnętrzna twardość.

Walker zrobiłby wszystko dla kogoś, kogo kochał. Ludzie dużo o tym mówili: „Dałby ci ostatnią koszulę” albo „Poszedłby dla ciebie w ogień”. Jednak nie do końca Walker był właśnie taki. Gdybyś naprawdę potrzebował koszuli, poszedłby w ogień, zerwał tę koszulę z jakiegoś napuszonego dupka i dałby ci ją, gdyby doszedł do wniosku, że to tobie jest ona potrzebna, a nie temu drugiemu. Motywowało go głębokie poczucie sprawiedliwości. Chciał wiedzieć, co jest sprawiedliwe, i był gotów za to walczyć.

Walker był też typem człowieka, który mógłby równie szczęśliwie żyć dwieście lub nawet dwa tysiące lat temu, zresztą dotyczyło to większości chłopaków z mojej grupy. Miał ciężarówkę, lecz tak naprawdę jej nie potrzebował. Miał buty, ale równie dobrze mógłby chodzić boso. Nie chodziło jedynie o to, że mógł obywać się bez współczesnych luksusów. On miał pierwotną naturę. Wierzył w odwagę, w działanie, w lojalność.

Był kimś, o kim myślało się w pierwszej kolejności, zastanawiając się, kogo prosić o ratunek w naprawdę trudnej sytuacji.

A teraz to ten Zach opowiadał mi, jak sam wpadł w kłopoty.

Po sześciu latach w SEAL wrócił do domu w północnej Kalifornii. Miał już wówczas żonę i syna. Kupił wielką betoniarkę i założył firmę. Świadczył usługi ludziom z miasta, w którym mieszkał. Wychowywał syna. Na pozór wydawało się, że wszystko jest w porządku.

Tylko że… Pewnego dnia po wjechaniu na podjazd do garażu wysiadł z wozu i padł na ziemię. Czuł, że namierza go snajper; leżał na ziemi i wolno oddychał. W ogóle się nie ruszał, jedynie mrugał powiekami. Całe godziny później, gdy słońce zaczęło już zachodzić, zerwał się na równe nogi i wpadł do domu.

Walker to facet, który nie powinien pić. Prawie nigdy nie zadowalał się jednym piwem, a nawet po jednym stawał w pubie na krześle, wygłaszał przemówienia i tłukł butelki. I chociaż na trzeźwo zawsze uważnie, być może nawet zbyt uważnie, obserwował, co dzieje się dookoła niego, to po jednym piwie kompletnie przestawał zwracać na to uwagę.

Kilka tygodni po tym, gdy jako bohater wrócił do domu, jego brat Ed wpadł swoją ciężarówką na drzewo. Był pijany i zabił się. Walker, który zawsze szukał powiązań między wydarzeniami, zaczął się zastanawiać: „Czy śmierć Eda jest karą za to, co robiłem w Afganistanie?”.

Przebywając w domu ze świadomością, że jego brat nie żyje, Walker zaczął pić więcej. A nigdy nie robił nic na pół gwizdka. W weekend wypijał już nie zgrzewkę, ale całą skrzynkę piwa.

Potem opowiedział mi o nocy, kiedy został aresztowany. To było to uczucie, kiedy stary przyjaciel zaczyna mówić i już po kilku słowach wiadomo, dokąd zmierza... Od razu nie zapowiadało się to dobrze. Walker był w centrum miasta. Pił w restauracji, gdy zobaczył, że policja zatrzymała samochód jego żony, więc wyszedł, żeby wziąć od niej trochę pieniędzy. Policjant powiedział mu, by poczekał. Walker wyjaśnił, że chce tylko trochę pieniędzy, by zapłacić rachunek, i wskazał na żonę siedzącą w samochodzie. Policjant złapał go za ramię i wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty.

Założyli mu kajdanki. Z płynącą po twarzy krwią zapytał z pijacką jasnością umysłu: „Czy możemy porozmawiać o tym, co się dzieje?”. Odmówili i wsadzili go do samochodu patrolowego, a następnie oskarżyli o stawianie oporu funkcjonariuszom. Walker był zdezorientowany. Pił, to oczywiste, lecz czy zrobił coś złego?

Lekarze opiekujący się weteranami zdiagnozowali u niego zespół stresu pourazowego (PTSD). Nie zalecili mu jednak ćwiczeń czy prac społecznych, tylko przepisali cały wór pigułek.

Co mogło wydarzyć się w sądzie? Walker był winny. Przeprosił, lecz nie miało to większego znaczenia. Prawda jest taka, że gdyby nie nastąpił ten incydent z gliniarzami, stałoby się coś innego. Być może jazda po pijanemu. Być może zabiłby się, prowadząc samochód − tak jak jego brat. Albo jeszcze gorzej, zabiłby kogoś innego. Po dokładnym rozważeniu tego wszystkiego nasuwa się wniosek, że tylko jedna osoba jest winna i jest nią Walker. Ojciec, bohater wojenny, a teraz − bezrobotny alkoholik w drodze do więzienia.

Rozmawialiśmy.

Wcześniej latami zastanawiałem się – pracując za granicą w organizacjach humanitarnych, służąc w wojsku, pomagając weteranom – co sprawia, że ludzie przechodzą od rozpaczy do szczęścia, od bólu do mądrości, od cierpienia do siły. Telefoniczna rozmowa z Walkerem przywołała na powrót te myśli.

Było już późno, gdy dotarłem do domu, lecz zapisałem moje przemyślenia i wysłałem do Walkera list. Odpisał mi. Kolejne listy następowały po sobie. Sporo rozmawialiśmy i korespondowaliśmy.

Ta książka jest uporządkowanym zbiorem naszych listów. Listów pisanych do przyjaciela. I choć historia Zacha jest wyjątkowa, to, z czym się boryka – poczucie straty, strach, poszukiwanie sensu – już nie. W rzeczywistości jego problemy są uniwersalne. Dlatego, z błogosławieństwem mojego przyjaciela, którego imię i nazwisko zmieniłem, by chronić jego prywatność, zebrałem te listy poświęcone hartowi ducha w nadziei, że i ty możesz odnieść korzyść z ich lektury.LIST 1. Twoja linia frontu



Walkerze,

Powiedziałeś mi, że w zeszłym tygodniu przeczesałeś cały dom. Wstałeś około trzeciej rano, wziąłeś pistolet i chodziłeś od pokoju do pokoju, sprawdzając wszystkie szafy i zakamarki… Tylko po co? Nie wiedziałeś tego dokładnie.

Oczywiście w domu nie było nikogo obcego.

Robisz to kilka razy w miesiącu. Budzisz się zlany potem. Byłoby kuszące, naprawdę bardzo kuszące, wyobrazić sobie, że to po prostu zły sen. Jeszcze bardziej kuszące byłoby pójść do lekarza, który postawiłby diagnozę i przepisał Ci mnóstwo leków.

Jesteś jednak moim przyjacielem i muszę Ci powiedzieć, że to nie koszmarne wspomnienia wojny są prawdziwym problemem; zresztą sam dobrze o tym wiesz.

Nocne problemy mogą mieć niewiele wspólnego z przeszłością, lecz mają wiele wspólnego z tym, co zdecydowałeś się robić obecnie.

Jesteś teraz w domu i po raz pierwszy w życiu nie wiesz, dokąd zmierzasz. Próbowałeś rozkręcić firmę betoniarską, która przez pewien czas nieźle funkcjonowała, lecz potem padła.

Przedtem należałeś do SEAL. Byłeś jednym z najbardziej elitarnych komandosów na świecie. Codzienne wstawałeś z łóżka z poczuciem celu; wiedziałeś, że masz do wypełnienia ważną misję i że stanowisz część zespołu. Mogłeś chodzić z wysoko podniesioną głową.

Teraz zdiagnozowano u Ciebie stres pourazowy, jesteś bezrobotny i otoczony przez takich przyjaciół, jak na przykład żołnierz piechoty morskiej, który mówi o „mózgu na suficie”, a weekendy do niedawna spędzałeś ze skrzynką piwa pod ręką. Nie skontaktowałeś się ze mną, dopóki nie zostałeś aresztowany; czekasz, by Twoje dzieci mogły odwiedzić Cię w więzieniu.

Co zamierzasz zrobić?

Jako Navy SEAL rozumiesz, że słowo „linia frontu” oznacza miejsce, w którym spotyka się wroga.

To tam rozgrywały się bitwy i ważyły ludzkie losy. Linia frontu to miejsce strachu, walki i cierpienia. To także miejsce, gdzie zwyciężano i gdzie przyjaźnie na całe życie wykuwały się w ogniu walki. Tam mieliśmy poczucie sensu.

Jednak „linia frontu” nie jest tylko terminem militarnym. Istnieje ona również w Twoim obecnym życiu. Tak naprawdę każdy z nas ma miejsce, w którym doświadcza strachu, toczy bitwy, cierpi i zmaga się z przeciwnościami losu. Wszyscy musimy walczyć.

I często właśnie dzięki tej walce czujemy, że żyjemy: na frontach naszego życia zdobywamy mądrość, odkrywamy radość i szczęście, zawieramy przyjaźnie, znajdujemy miłość i wykonujemy pracę, która ma dla nas sens. Jeśli chcesz odnieść znaczące zwycięstwo, musisz o nie zawalczyć.

Przeszliśmy razem wiele trudnych chwil, ale też nieźle się bawiliśmy. Teraz będzie tak samo. Masz o wiele więcej do zrobienia niż tylko przeczytanie tego listu: musisz wychować dwójkę dzieci (a trzecie jest w drodze), znaleźć sens życia, utrzymywać rodzinę. Przed Tobą jest codzienna, wyczerpująca praca. Mam nadzieję, że jeśli przeleję te myśli na papier, pomogą Ci one w walce na tym nowym froncie.

Zanim zaczniemy, chciałbym, żebyś wiedział, iż uważam Cię za jednego z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem. Nie piszę tego po to, by ściemniać lub by poprawić Ci nastrój, gdy czytasz to późnym wieczorem i czujesz się przygnębiony. Piszę o tym, bo Cię kocham i dlatego, że nie spotkałem osoby, która miałaby więcej serca i poświęcenia dla przyjaciół niż Ty. Inspirowałeś mnie, gdy razem ćwiczyliśmy, i to dzięki Tobie zapisuję te myśli. Twoja żona jest szczęściarą, mając takiego męża, tak samo jak szczęściarzami są Twoje dzieci, mając Ciebie za ojca, i ja mam szczęście, że jesteś moim przyjacielem.

Przykro mi, że nie żyjesz tak, jak mógłbyś. Przykro mi, że wszystkie Twoje wspaniałe cechy – energia, mądrość, inteligencja, dobre serce, wiara w ludzi – leżą odłogiem przez tak długi czas. Świat traci na tym, że nie jesteś weń w pełni zaangażowany.

Świat potrzebuje tego, co masz mu do zaoferowania. Walczyłeś z demonami i zmagałeś się z dręczącym Cię bólem, z przeciwnościami, które sam postawiłeś na swojej drodze – wszyscy przez to przechodzimy. To jednak jest nieistotne. Stać Cię na wiele więcej.

Mam nadzieję, że listy, które będziemy do siebie pisać, pomogą Ci zamienić to, co przeżywasz, w siłę, mądrość i radość, na które zasługujesz.

Przede wszystkim chodzi o hart ducha, czyli odporność na wszelkie przeciwności losu.

Hart ducha to cecha, która pomaga ludziom przejść przez najgorsze i stać się lepszymi. Nikt nie może uciec przed bólem, strachem, cierpieniem. Z bólu rodzi się jednak mądrość, ze strachu odwaga, a z cierpienia siła – jeśli posiadamy cnotę wytrzymałości.

Ludzie wiedzą o tym od tysięcy lat. Dziś jednak lekceważy się takie podstawowe prawdy.

Podczas pracy z innymi weteranami, którzy byli ranni lub ponieśli stratę – utracili części ciała, towarzyszy lub poczucie celu – wielokrotnie obserwowałem, jak moment największego upadku inicjował najwspanialszy rozwój.

Możesz myśleć, że cywile to ludzie, którzy „nie rozumieją” tego, przez co przeszedłeś. A jednak cierpienie jest nie tylko na polu bitwy. Pojawia się ono w milionach innych miejsc. Wielu ludzi, także na pewno Twoi sąsiedzi, przeszło więcej niż jakikolwiek żołnierz, i to bez treningu, bez towarzyszy dookoła, bez szpitala polowego i czasem bez kogokolwiek, kto mógłby ich wesprzeć.

Gdy ci ludzie zastanawiają się nad swoim cierpieniem, często odkrywają podobną prawdę: walka pomogła im zbudować siłę.

Nie każdy rozwój odbywa się w taki sposób. Często jednak jest on efektem cierpienia. Zdarza się, że sami podejmujemy trudną decyzję, ale przeważnie jesteśmy zmuszeni wyjść poza nasze doświadczenia i zrobić coś, co jest dla nas nowe.

Oczywiście strach nie prowadzi w automatyczny sposób do odwagi. Rana nie musi skutkować umiejętnością wejrzenia w siebie. Przeciwności losu nie zawsze czynią nas lepszymi.

Ból może nas złamać lub sprawić, że będziemy mądrzejsi. Cierpienie może nas zniszczyć lub uczynić nas silniejszymi. Strach może nas sparaliżować lub nauczyć nas odwagi.

Ta różnica jest efektem hartu ducha.

Gdy jedni ludzie starają się pomóc innym, często twierdzą, że mają „nowe tajemne rozwiązanie” oparte na jakiejś rewolucyjnej sztuczce lub na „najnowszych badaniach naukowych”. Prawdą jest, że dzisiejsza nauka potwierdziła wielowiekową mądrość dotyczącą hartu ducha. Nie mam jednak w zanadrzu tego typu cudownych rozwiązań. W rzeczywistości mogę jedynie powiedzieć, że przedstawione w tej książce listy dalekie są od doskonałości.

To, czym chcę się podzielić, to stara mądrość, często pochodząca od ludzi, którzy żyli w zupełnie innych czasach. Podzielę się również kilkoma historiami dotyczącymi moich własnych doświadczeń lub pochodzących od wspaniałych autorytetów i nauczycieli, których osobiście poznałem. Jest to mądrość z dawnych czasów, gdyż hart ducha jest cnotą tak starą jak gatunek ludzki. Od początku zapisanej historii ludzkości uważano go za fundamentalny dla rozwoju. Od co najmniej trzech tysięcy lat ludzie zastanawiali się i uczyli, jak zdobyć hart ducha – co zrobić, byśmy my sami, nasze dzieci, rodziny czy społeczności były silniejsze i mądrzejsze, gdy trzeba zmierzyć się z bólem i przeciwnościami losu.

Zauważysz, że duża część tej mądrości to po prostu zdrowy rozsądek. Taka jednak jest właśnie jego natura: jego podstawą są idee, które wytrzymały próbę czasu. Są one dostępne dla nas wszystkich i przekazywane z pokolenia na pokolenie.

To, co sprawdza się w oddziałach SEAL lub u sportowców startujących na olimpiadzie, to, co sprawdzało się u Greków dwa tysiące pięćset lat temu – to coś, co zaspokaja ludzkie potrzeby i odpowiada na odwieczne pytania. W jaki sposób koncentrować się, panować nad stresem, dobrze znosić presję? Jak radzić sobie ze strachem i rozwijać odwagę? Jak godzić się z porażkami i pokonywać przeszkody? Jak postępować w przypadku nieszczęścia?

Są to pytania o charakterze uniwersalnym. Każdy musi na nie odpowiedzieć. Robimy to, wykorzystując praktyczną mądrość, która nas otacza. Jest ona wpisana w język, sztukę, literaturę, filozofię, historię i religię. Jednak w naszych pełnych zamętu czasach utraciliśmy kontakt z tą mądrością. Trudno nam przekuć zdrowy rozsądek w realne działanie.

* * *

Dwa tysiące pięćset lat temu żołnierz–poeta napisał następujące słowa:

Nawet podczas snu ból, który nie może zapomnieć,

pada na serce kropla po kropli,

i choćbyśmy tego nie chcieli, wbrew naszej woli,

pojawia się w nas mądrość dzięki nieodgadnionej łasce Boga.

– AJSCHYLOS

Ajschylos był ateńskim żołnierzem, który walczył w bitwie pod Maratonem. Razem ze współobywatelami – elitarnymi wojownikami tamtych czasów – przyczynił się do odparcia największej obcej inwazji na Grecję. Ajschylos pisał o cierpieniu – o twardym życiu żołnierza i o bólu po tych, którzy zostali na polu bitwy – które znał z własnego doświadczenia.

Przeczytaj słowa, jakie włożył w usta żołnierza, który właśnie powrócił z dziesięcioletniej wojny:

Nasze posłania pod murami wroga.

Deszcz pada z nieba, od rosy na ziemi wszystko nieustannie mokre,

gniją nasze ubrania, we włosach lęgnie się robactwo.

Mógłbym opowiedzieć o zimie tak lodowatej, że ptaki zabijała w powietrzu.

Twarde posłania, przepocone ubrania, włosy pełne robactwa – Ajschylos nie musiał dowiadywać się o tym z książek. Przeżył to. Nie opisywał wojny romantycznymi słowami, gdyż był na niej. Wiedział, co znaczy żyć na linii frontu.

Innymi słowy, wiedział, że życie nie jest łatwe i nigdy takim nie było. I tak jak nie chciał gloryfikować wojny, tak samo nie chciał przedstawiać w romantyczny sposób, co to znaczy zdobywać mądrość. Zdawał sobie sprawę, ile to kosztuje. I wiedział, że warto tę cenę zapłacić.

Ajschylos wiedział to, co obaj musimy sobie przypomnieć i czego powinniśmy nauczyć dzieci: że ludzie zdolni są do przekształcania cierpienia w mądrość, gdyż rodzą się z potencjałem hartu ducha, który dzięki ćwiczeniom można powiększać.

Bycie odpornym – budowanie życia pełnego siły, mądrości i radości – nie jest łatwe. Jednocześnie jednak nie jest to skomplikowane. Wszyscy możemy tego dokonać. Aby to osiągnąć, nie wystarczy chcieć być odpornym lub o tym myśleć. Trzeba wybrać taki sposób życia.

* * *

Gdy walczymy, nie potrzebujemy książki w rękach, lecz właściwych słów w pamięci. Gdy sytuacja jest trudna, mantra przyniesie więcej pożytku niż manifest.

Chciałbym, by każdy list podzielony był na krótkie omówienia różnych myśli, a następnie by każda z tych myśli została poddana analizie, czego efektem powinny być zdroworozsądkowe wskazówki dające zastosować się w praktyce.

Jeśli znajdziesz tu cokolwiek, co wyda Ci się wartościowe, wykorzystaj to. Wartość danej myśli nie wynika z tego, kto ją wypowiedział lub napisał, lecz z tego, że możesz jej użyć.

Zachęcam więc do robienia notatek na marginesach, do podkreślania i zaznaczania. Jeśli w czymś się ze mną nie zgadzasz, napisz o tym do mnie. Gdy będziesz to czytał, myśl o własnym życiu.

Jednak to nie lektura jest ostatecznym celem. Chodzi przede wszystkim o to, by prowadziła ona do lepszego myślenia, takiego, które w efekcie prowadzi do lepszego życia.

Ze względu na to, że jesteś moim przyjacielem, chcę się z Tobą podzielić pewną sprawą, zanim zaczniemy podążać zaproponowaną przeze mnie drogą. Jest to istotne ze względu na naszą przyjaźń i to, co staramy się teraz osiągnąć.

Wiesz, że gdy przechodziliśmy BUD/S, najbardziej wyczerpującą część szkolenia SEAL, byłem żonaty. Zapewne nie wiesz jednak, że gdy zobaczyliśmy się w San Diego, byłem już po rozwodzie.

Nie działo się u mnie dobrze w trakcie tego szkolenia. Po wyczerpującym dniu treningu spieszyłem do domu, by starać się to naprawić. Ciągle czuję się winny, gdy to wspominam. Myślę, że byłbym lepszym oficerem w okresie BUD/S, gdybym nie czuł wówczas panicznego strachu związanego z sytuacją w domu. Czasem mój umysł nie funkcjonował prawidłowo. Przykro mi z tego powodu.

Nie będę Cię zanudzał wszystkimi szczegółami, lecz gdy przyjechałem do domu na święta Bożego Narodzenia w 2002 roku, był on pusty. Załamałem się wtedy. Dzięki Bogu miałem pracę. Wstawałem rano, zakładałem mundur i wychodziłem. Po powrocie do domu padałem na łóżko i nie wstawałem aż do kolejnego poranka.

W kuchni piętrzyły się śmieci. Naczynia nie były umyte. Nigdy poważnie nie myślałem o samobójstwie, lecz czułem ogromny wstyd. Gdy spoglądam teraz na tamten okres mojego życia… nie ma w nim prawie nic.

Z czasem zacząłem dostrzegać coś dobrego w tym doświadczeniu. Z czysto praktycznego punktu widzenia uczyniło mnie ono lepszym dowódcą i lepszym liderem. Gdy ktoś budził mnie w nocy na Filipinach, bo żona powiedziała mu, że go opuszcza, lub gdy jeden z chłopaków, którymi dowodziłem w Iraku, dowiedział się, że u jego dziecka zdiagnozowano autyzm – mogłem lepiej zrozumieć, co czują, i mam nadzieję, że dzięki własnym doświadczeniom mogłem być bardziej pomocny.

Teraz, jako mąż i ojciec, myślę, że lepiej spełniam się w tych rolach, niż gdybym nie został tak silnie zraniony.

Analizując to głębiej, być może na poziomie, który mógłbyś nazwać bardziej duchowym, dochodzę do wniosku, że doświadczenie to zwiększyło moją empatię. Wcześniej byłem świadkiem wielu tragedii. Pracowałem z uchodźcami w Bośni i Rwandzie, z mieszkańcami slumsów w Indiach, z dziećmi ulicy w Boliwii czy w Kambodży z dziećmi, które zostały okaleczone przez miny. Myślę, że i wtedy miałem w sobie wiele współczucia i zrozumienia. Jednak będąc tak blisko cierpienia w wielu różnych miejscach, na pewnej płaszczyźnie nadal myślałem o tym jako o walce człowieka ze światem, a nie jako o walce z samym sobą. Gdy leżysz w łóżku, nie jesteś zmęczony i jest jasno, a jednak nie możesz się z niego podnieść, to zaczynasz rozumieć, że najistotniejsze bitwy to te, które toczymy, by się doskonalić.

W porównaniu z tym, co wycierpieli inni ludzie, czuję się zażenowany, że coś takiego mnie powaliło i że tak długo nie mogłem się podnieść, ale taka jest prawda.

Przeżywałem także i inne trudne chwile. Przegrywałem walki, niektóre z nich miały charakter fizyczny. Podobnie jak Ty traciłem przyjaciół. Wiele razy zawiodłem jako lider, mąż, ojciec, syn, kuzyn, szef i brat. Jednak nigdy nie zostałem zraniony tak ciężko jak wówczas, gdy wszedłem do pustego mieszkania i upadłem na podłogę.

Nikomu bym tego nie życzył. Z perspektywy dostrzegam jednak w tym coś dobrego. Uczyniło mnie to silniejszym i lepszym na wiele sposobów.

Szczęście dopisało mi także i w innych sprawach. Mogłem uczyć się od ludzi będących wspaniałymi przykładami hartu ducha: uchodźców, którzy przetrwali ludobójstwo, innych żołnierzy Navy SEAL, którzy przeszli najtrudniejszy wojskowy trening na świecie, okaleczonych weteranów, którzy na nowo odnaleźli sens życia mimo straszliwych ran. W tych listach piszę o metodach, których sam używałem lub których używali inni i o których wiem, jak bardzo mogą pomóc.

Wszyscy potrzebujemy hartu ducha, by żyć pełnią życia. Dzięki niemu będziesz lepiej przygotowany, by radzić sobie z wyzwaniami, rozwijać talenty i umiejętności, Twoje życie nabierze sensu i stanie się lepsze.

Mam nadzieję, że słowa zawarte w tych listach pomogą Ci stać się silniejszym. Cieszę się, że razem pójdziemy tą drogą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: