Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historia Burów. Geneza państwa apartheidu - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 kwietnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Historia Burów. Geneza państwa apartheidu - ebook

Ten oryginalny szkic historyczny jest owocem wieloletnich zainteresowań małżeństwa Jana i Janiny Balickich problematyką Afryki Południowej, które w 1950 r. zainicjowała polska delegacja na V sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Książka składa się z czternastu rozdziałów, które dotyczą m.in. wczesnej historii Afryki Południowej, kolonizacji holenderskiej, początków państwowości burskiej, rządów Hertzoga i Smutsa, apartheidu w latach 1948-1973, kultury południowoafrykańskiej, dziejów RPA do 1976 r. ,,Historia Burów. To utwór pisany z punktu widzenia doświadczonego polskiego dyplomaty, specjalisty w zakresie prawa międzynarodowego i osoby szczególnie wrażliwej na politykę dyskryminacyjną wobec Afrykanerów. Atutem publikacji jest język przystępny nawet dla czytelnika amatora oraz cenne wskazówki bibliograficzne dla osób bardziej obeznanych z dziejami Burów.

Jan Balicki (ur. 2 maja 1909 we Lwowie - zm. 30 kwietnia w Warszawie) - profesor doktor habilitowany nauk prawnych UMCS w Lublinie, specjalista w zakresie prawa międzynarodowego, dyplomata. Od 4 października 1957 do 9 stycznia 1959 r. pełnił funkcję polskiego posła w Hadze, a od 9 stycznia 1959 do 1965 r. był tam ambasadorem. Jest autorem wielu książek, między innymi o historii i kulturze Holandii. Otrzymał ważne odznaczenia państwowe: Złoty Krzyż Zasług (dwukrotnie) i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

Janina Banicka podzielała zainteresowania męża Jana dotyczące prawa międzynarodowego, historii i nauk społecznych. Jan i Janina Baliccy są autorami książek pt. ,,Alarm dla ambasad”, ,,Jak to w dyplomacji ładnie”, ,,Historia Burów. Geneza państwa apartheidu”.

 

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-28-33416-4
Rozmiar pliku: 548 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORA

Książka niniejsza poświęcona jest omówieniu dziejów narodu zamieszkującego południowy cypel kontynentu afrykańskiego – Burów, czyli Afrykanerów, potomków osadników holenderskich, którzy w przeciągu trzech wieków zbudowali państwo oparte na podbojach i ucisku, i którzy stali się twórcami osławionej doktryny apartheidu.

Tylko skrótowo, marginesowo, omówiona jest historia innych ludów południowoafrykańskich, splatająca się z historią Burów: ujarzmionych i częściowo wyniszczonych pierwotnych mieszkańców Afryki Południowej – Buszmenów, Hotentotów i Murzynów, czyli Afrykanów; niewolników zwożonych z różnych stron świata i ich potomków – ludu Kolorowych; przybyłych w XIX w. Hindusów; wreszcie drugiego narodu rasy białej, dzielącego z Burami władzę w Afryce Południowej i czasem o tę władzę walczącego – Anglików.

Historia Burów stanowi jeden z rezultatów mojego istniejącego od ćwierćwiecza zainteresowania problematyką Afryki Południowej. Zetknąłem się z nią po raz pierwszy w 1950 r. jako członek delegacji polskiej na V sesję Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. W okresie pierwszych kilku lat po II wojnie światowej mogło się wydawać, że zmora dyskryminacji rasowej i popełnionych na tle rasistowskim zbrodni hitlerowskich należą do przeszłości – wobec ich potępienia i skazania winnych przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze oraz wobec ugruntowania praw człowieka w _Karcie Narodów Zjednoczonych._

Okazało się jednak rychło, że istnieje jeszcze w świecie reżim, oparty na dyskryminacji rasowej, co więcej – że rasizm stanowi główną podstawę ustrojową w jednym z państw założycielskich ONZ – w Unii Południowej Afryki (obecna Republika Południowej Afryki). Przyszło mi na sesji Zgromadzenia Ogólnego zajmować się bezpośrednio punktem porządku dziennego, dotyczącym dyskryminacyjnego traktowania osób pochodzenia hinduskiego w Unii Południowej Afryki. Dyskusja na ten temat w odpowiednim komitecie Zgromadzenia Ogólnego, a potem na plenum rzuciła jaskrawe światło na całokształt dyskryminacyjnej polityki stosowanej na południowym cyplu Afryki przez białą mniejszość wobec niebiałej większości.

Wynikiem wzbudzonego zainteresowania i zebranych materiałów była moja książka _Rasizm_ w _Afryce Południowej,_ wydana w 1951 r. Książka tłumaczona była na języki rosyjski i węgierski.

Po kilkunastu latach wróciłem do tej problematyki, już od strony analizy prawniczej. W 1967 r. ukazała się moja książka _Apartheid, studium prawno-polityczne rasizmu w Afryce Południowej._ Książka ta oparta była przede wszystkim na analizie południowoafrykańskich rasistowskich ustaw oraz na materiale dowodowym, jaki zebrano w czasie toczącego się przez cztery lata w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości procesu Etiopii i Liberii przeciwko Republice Południowej Afryki o bezprawną okupację terytorium Afryki Południowo-Zachodniej i o stosowanie na tym terytorium polityki apartheidu.

W związku z Międzynarodowym Rokiem Walki z Rasizmem i Dyskryminacją Rasową (1971) napisałem książkę pt. _Dyskryminacja rasowa_ w _świetle prawa międzynarodowego;_ starałem się w niej prześledzić rozwój w prawie międzynarodowym normy, zakazującej dyskryminacji rasowej.

_Historia Burów_ jest w cyklu tych opracowań ogniwem ostatnim.

Ostrożność nakazuje historykowi nieobejmowanie narracją wydarzeń bardzo bliskich w czasie. Ujęcie historyczne wydarzeń w określonym państwie wymaga pewnej perspektywy czasowej, wymaga odczekania, aż udostępnione zostaną oficjalne dokumenty i wyklarują się pewne zagadnienia, które oglądane na bieżąco mogą się wydawać niejasne i niezrozumiałe. Inaczej mówiąc, między momentem, na którym kończą się omawiane dzieje, a momentem zakończenia historycznego opracowania powinien być odstęp wielu, a co najmniej kilku lat.

Zamiarem moim było doprowadzenie historii Burów najdalej do 1973 r. Okazało się jednak w toku pisania, w latach 1975 – 1976, że w Afryce Południowej rozgrywają się niezwykle ważne wydarzenia, mogące zadecydować w niedalekiej przyszłości już nawet nie tylko o drogach rozwoju Republiki Południowej Afryki, ale wręcz o dalszej władzy białego człowieka w tym państwie.

W związku z rozpadem portugalskiego imperium kolonialnego w 1974 r. i uzyskaniem niepodległości przez Angolę i Mozambik, a dalej w związku z poważnym zagrożeniem reżimu białych kolonistów w Rodezji – Czarna Afryka znalazła się na granicach państwa opierającego swój ustrój na dyskryminacji i wyzysku wszystkiego, co murzyńskie. Próby białych przywódców Afryki Południowej zapobieżenia ostrej i bezpośredniej konfrontacji przez dialog z niektórymi państwami Czarnej Afryki zostały przekreślone przez interwencję zbrojną Republiki Południowej Afryki w Angoli w 1975 r.

Wyzwolenie spod jarzma kolonialnego wszystkich już mieszkańców Afryki poza murzyńską większością mieszkańców Afryki Południowej (i poza Rodezją) wpłynęło mobilizująco na siły narodowowyzwoleńcze tego kraju. W 1976 r. doszło do demonstracji, zaburzeń i zamieszek w wielu miastach Afryki Południowej, poczynając od Soweto, gdzie biała policja zamordowała stu kilkudziesięciu demonstrantów. Mimo terroru stosowanego przez władze rasistowskie niepokój i wzburzenie w Afryce Południowej rosną. W momencie kończenia niniejszej książki – w sierpniu 1976 r. – polityka apartheidu zdawała się chwiać w posadach.

Wszystko powyższe skłoniło mnie do dodania rozdziału XIII, poświęconego najnowszym wydarzeniom. Opierałem się przy tym wyłącznie na źródłach prasowych, informacje są więc może i niepełne, i niedokładne. Uważałem jednak, że powinienem chociaż naszkicować na gorąco aktualną sytuację, aby – gdy książka niniejsza ukaże się w druku i gdy, być może, likwidacja apartheidu odbywać się będzie w tempie przyśpieszonym – Czytelnik mógł się zorientować, od czego wszystko się zaczęło.DANE GEOGRAFICZNE

Przed przystąpieniem do studiów nad historią Burów, narodu władającego Afryką Południową, konieczne jest uświadomienie sobie, co rozumijemy przez „Afrykę Południową”.

Wyraźny podział na część północną i południową możliwy jest tylko w odniesieniu do kontynentu amerykańskiego. Ale już odpowiedź na pytanie, gdzie zaczyna się Azja południowa czy Europa południowa, a kończy północna Azja czy północna Europa, nie jest łatwa. I podobnie ma się rzecz z kontynentem afrykańskim.

W języku polityków, ekonomistów, geografów „Afryka Południowa” to najdalej na południe wysunięta część kontynentu afrykańskiego, która została skolonizowana przez białego człowieka i stanowi obecnie terytorium państwa, posługującego się nazwą „Republika Południowej Afryki” (używać będziemy odtąd skrótu RPA).

W takim ujęciu nie są Afryką Południową: Rodezja, Angola, Mozambik ani Namibia. Nie obejmuje też to pojęcie trzech państw, do niedawna protektoratów brytyjskich, których terytoria graniczą z RPA: Botswany, Lesoto i Suazi.

Gdy pisać będziemy o południowej Afryce czy Afryce południowej (małą literą), mieć będziemy na myśli szerszy rejon geograficzny, obejmujący również wymienione wyżej państwa. Ale Afryka Południowa (wielką literą) to tylko RPA 1 .

Przeważającą część powierzchni Afryki Południowej zajmuje rozległy płaskowyż. Opada on dość łagodnie w kierunku kotliny Kalahari; wznosi się ku wschodowi, południowi i zachodowi, tworząc szereg wyżyn zwanych veldami, czyli stepami (najważniejsze: Wysoki Step i Buszowy Step). Płaskowyż opada stromym urwiskiem, zwanym Wielką Krawędzią (Great Escarpment) ku nadmorskim nizinom. Krawędź pocięta jest dolinami rzek na oddzielne pasma górskie, są to od wschodu ku zachodowi: Drakensberge (Góry Smocze), Stormberge, Sneeuwberge, Nuweveldberge, Roggeveldberge. W Górach Smoczych znajduje się najwyższy w Afryce Południowej szczyt – Cathkin Peak (3660 m).

Południowo-zachodnią część kraju zajmują Góry Przylądkowe, składające się z szeregu równoległych do wybrzeży pasm górskich. Tutaj między Langeberge a Swartberge leży kotlina Małego Karru, a dalej na północ między górymi Swartberge a Nuweveldberge – Wielkie Karru.

Wąski stosunkowo pas nizinny występuje tylko nad morzem u podnóży Wielkiej Krawędzi. Wybrzeże Afryki Południowej oblewają od zachodu, południa i wschodu wody Oceanu Atlantyckiego i Oceanu Indyjskiego. Wybrzeże jest słabo rozczłonkowane z niewielką ilością zatok. Podobnie jak cała Afryka, jej część południowa pozbawiona jest w zasadzie spławnych śródlądowych dróg wodnych. Rzeki opadają stromo, przegrodzone są kataraktami, większość często wysycha. Do zlewiska Oceanu Indyjskiego należą m. in. Limpopo, Tugela, Kei, Great Fish River. Do zlewiska Oceanu Atlantyckiego należy najważniejsza rzeka Afryki Południowej Oranje z dopływami Vaal i Caledon.

Łączna suma opadów na przeważającym obszarze Afryki Południowej nie osiąga 600 mm. Najwięcej opadów notuje się na zboczach Gór Smoczych.

Wyżynnemu położeniu (⅗ powierzchni kraju znajduje się na wysokości 1000–1500 m) zawdzięcza Afryka Południowa jeden z najzdrowszych klimatów na świecie, mimo że leży w strefie tropikalnej, a częściowo subtropikalnej. Kapsztad, leżący w takiej samej odległości od równika, jak Trypolis, ma jednak klimat przypominający południową Francję. Powietrze jest suche, noce bywają chłodne. Na Witwatersrandzie, odległym o 3° od Zwrotnika Koziorożca, w zimie bywają mrozy, a nie jest rzadkością śnieg. Nasłonecznienie jest duże. Na przykład Johannesburg ma 73 słoneczne godziny na 100 możliwych, gdy np. Londyn ma ich tylko 29.

Przyroda hojnie wyposażyła Afrykę Południową w bogactwa naturalne. Prócz złota, diamentów, uranu i węgla można tu znaleźć m. in.: antymon, beryl, chrom, cynę, cynk, fosfaty, grafit, mangan, miedź, nikiel, platynę, siarkę. Brak natomiast ropy naftowej.I. WCZESNA HISTORIA AFRYKI POŁUDNIOWEJ

Ziemia nieznana

Według informacji przekazanych przez Herodota faraon Necho w VII w. p.n.e. wysłał okręty z fenickimi żeglarzami z poleceniem okrążenia Libii, czyli według ówczesnej nomenklatury całej Afryki. Fenicjanie zadanie wykonali, ale nikt nie podjął się podobnego zadania przez następne dwa tysiąclecia. W każdym razie od wspomnianych zapisków Herodota do XV w. nie ma żadnych dokumentów dotyczących historii Afryki Południowej.

Wybrzeża Afryki wschodniej, mniej więcej do wysokości Madagaskaru, i Afryki zachodniej, w przybliżeniu do Sierra Leone, znane były co prawda Fenicjanom, Grekom i Rzymianom, ale nic nie wiadomo o tym, by docierali oni dalej na południe. Nie ma także danych do stwierdzenia, czy istniejące na kilka wieków p.n.e. osady hinduskie na wschodnim wybrzeżu Afryki miały jakikolwiek kontakt z dzikim południowym cyplem kontynentu lub czy istniejące do II w. p.n.e. królestwo Saby w południowej Arabii, które uprawiało handel z plemionami Afryki wschodniej, rozszerzało też ten handel dalej na południe.

Pierwszymi Europejczykami, którzy dotarli do Afryki Południowej, byli Portugalczycy. Przed portugalską monarchią feudalną po zrzuceniu panowania Maurów otwierały się perspektywy zdobycia wielkich bogactw na obcych terytoriach. Do wzięcia udziału we współzawodnictwie państw szukających drogi do Indii położenie geograficzne Portugalii było szczególnie korzystne.

Rolę pionierską odegrał książę Henryk, zwany Żeglarzem (Dom Enrique Navegador, 1394–1460), drugi syn króla Portugalii, Jana I. Podbudowę ideologiczną w pierwszej fazie jego działalności stanowiła idea krucjat.

Zdobycie w 1415 r. Ceuty, pierwszego przyczółka portugalskiego na lądzie afrykańskim, wykazało, że koszty frontalnych zderzeń ze światem muzułmańskim są niezwykle wysokie. Zrodziła się myśl zajścia wroga z flanki, otwarcia drogi wokół Afryki, dotarcia do bogactw Indii i podkopania tą okrężną drogą potęgi islamu.

Hasła religijne ułatwiały w owej epoce realizację celów ekonomicznych – ekspansji handlowej i kolonialnej. Drogi handlowe na Wschód były trudne, niebezpieczne i kosztowne, a ponadto znajdowały się pod kontrolą muzułmańską. Istniała zatem konieczność szukania dróg łatwiejszych i mniej kosztownych; potrzeba taka stała się szczególnie paląca, gdy Turcy po zajęciu Konstantynopola rozciągnęli swoją władzę na wschodnie i południowe wybrzeża Morza Śródziemnego.

Książę Henryk porzucił życie dworskie, kazał zbudować morską stację doświadczalną w porcie Lagos i począł organizować wyprawy w kierunku południowym. Wiele wypraw kończyło się katastrofą, przepadały okręty, ginęli ludzie. Papież Mikołaj V dał z góry rozgrzeszenie wszystkim biorącym udział w „nowej krucjacie”.

W roku śmierci ks. Henryka (1460) okręty portugalskie dotarły nie dalej, jak do Sierra Leone. Po jego śmierci przez lat dwadzieścia panowała stagnacja. Dopiero król Jan II (1481 – 1495) wznowił ekspansję morską. W latach 1482–1484 Diego Cão dociera do ujścia Konga. W 1487 r. Bartolomeu Diaz opłynął południowy cypel Afryki, któremu nadał nazwę „Przylądka Burz” (Cabo Tormentoso); doszło do pierwszego spotkania Europejczyków z miejscowymi mieszkańcami i Diaz zabił Hotentota – „pierwszą ofiarę agresji białego człowieka w Afryce”. Tylko opór załogi uniemożliwił Diazowi kontynuowanie podróży zgodnie z ustalonymi planami Henryka Żeglarza.

W dniu Bożego Narodzenia 1497 r. Vasco da Gama wylądował w obecnym Natalu (nadana przez niego nazwa „Terra Natalis” = Ziemia Bożego Narodzenia) i kontynuując podróż dotarł po kilku miesiącach do wybrzeży Indii.

Tak więc Portugalczycy pierwsi z narodów europejskich postawili stopę na południowym cyplu Afryki i zaczęli utrwalać swoje władztwo na brzegu wschodnim i zachodnim tego kontynentu. Kontakt Portugalczyków z tą częścią kontynentu, którą określamy jako Afrykę Południową, był co prawda niewielki. Wybrzeża Afryki Południowej bowiem nie cieszyły się dobrą opinią wśród ówczesnych żeglarzy; skaliste brzegi, brak naturalnych portów, niebezpieczne prądy, wiry, rafy, burze i wiatry, zamulone ujścia rzek zniechęcały do lądowania. Ląd uważano za nieurodzajny i pozbawiony bogactw naturalnych. Gdy zaś portugalski wicekról Indii Francisco d’Almeida zginął w 1510 r. na brzegu Zatoki Stołowej z rąk Hotentotów, dodatkowym czynnikiem przeciwdziałającym penetracji lądu stała się obawa przed krajowcami. Portugalskie okręty w drodze na Daleki Wschód korzystały zresztą z baz zaopatrzonych na Wyspie Św. Heleny i w Mozambiku.

W XVI w. Anglicy i Holendrzy rozpoczęli walkę o złamanie portugalskiego (a także hiszpańskiego) monopolu handlu zagranicznego – i w tej walce południowa część kontynentu afrykańskiego miała odegrać poważną rolę.

Dawni mieszkańcy Afryki Południowej

Już w czasach przedhistorycznych tereny Afryki Południowej zamieszkane były przez plemiona Buszmenów, Hotentotów i Bantu. Informacje o dziejach tych ludów przed ich zetknięciem się z Europejczykami są bardzo fragmentaryczne. Ludy te nie znały pisma, ich tradycje ustne spisane zostały wyrywkowo i selektywnie dopiero przez Europejczyków, i to nieraz po wielu wiekach. Najdawniejsze opisy tych ludów pochodzą zatem od postronnych obserwatorów, nieraz nieżyczliwych i często nieobiektywnych.

Pierwsze luźne informacje pochodzą od Portugalczyków, dotyczą okresu od końca XV w. Dalsze można znaleźć w pamiętnikach, listach, opisach, raportach holenderskich marynarzy, misjonarzy, kupców, urzędników; dotyczą one począwszy od XVII w. Buszmenów i Hotentotów, a od XVIII w. plemion Bantu.

Oparte na takich źródłach uogólnienia i wnioski muszą z natury rzeczy mieć charakter spekulatywny, nie zawsze można tu oddzielić prawdę od zmyślenia. Brak jest przy tym zgodności między historykami co do wielu problemów dotyczących przeszłości pierwotnych mieszkańców Afryki Południowej.

Nazwy „Buszmeni” i „Hotentoci” pochodzą od Holendrów. „Buszmen” to tyle, co „człowiek z buszu”. Hotentoci nazywali Buszmenów „san”, co oznacza „pierwotny człowiek” lub „osadnik”. „Hotentot” oznaczał „jąkałę”, przezwisko nadane przez Holendrów z uwagi na pewne właściwości ich języka, tzw. „mlaskające” dźwięki. Sami siebie nazywali Hotentoci „Khoi-khoin”, co oznacza „prawdziwi ludzie”.

W bardzo dawnych czasach siedzibą Buszmenów była tropikalna Afryka wschodnia, być może w pobliżu Etiopii. Do Afryki Południowej przybyli przed co najmniej tysiącem lat – dokładniejszej daty ustalić nie można. Cofali się stopniowo na południe pod naporem ludów murzyńskich i chamickich. W okresie gdy zaczyna się pisana historia Afryki Południowej, można ich było znaleźć na całym terytorium na południe od rzeki Zambezi. Ich strefy osiedlenia ulegać miały zacieśnieniu pod naciskiem Hotentotów z północnego zachodu, później ludów Bantu od północnego wschodu, wreszcie Europejczyków od południa.

Hotentoci przybyli do Afryki Południowej przypuszczalnie z okolic Wielkich Jezior w XIII w.

Buszmeni i Hotentoci wykazywali sporo cech wspólnych, nie tylko rasowych i językowych, ale także w dziedzinie kultury, a zwłaszcza religii. Barwę skóry obie grupy plemion mają brązowożółtą, u obu grup występuje słabe owłosienie. Różnili się natomiast wzrostem – przeciętny wzrost Buszmenów wynosił 145 cm, Hotentotów ponad 160 cm. Podobieństwo między Buszmenami i Hotentotami tłumaczy się tym, że plemiona Hotentotów powstały z przemieszania się elementów buszmeńskich z chamickimi. Dziedzictwu chamickiemu zawdzięczają Hotentoci wyższy wzrost, odrębność językową, znajomość hodowli bydła i sztukę obróbki metali.

Nie ma zgodności między historykami co do tego, kiedy pojawiły się w Afryce Południowej plemiona Bantu. Słowo „bantu” oznacza „lud”. Mamy tu do czynienia z grupą plemion murzyńskich, złączonych pokrewieństwem języka. W afrykańskiej wędrówce ludów, spowodowanej poszukiwaniem pastwisk i zwierzyny łownej, plemiona Bantu wiekami posuwały się na południe. Ich wędrówka według pewnych wersji zaczęła się już w VI w. naszej ery. Przedtem zamieszkiwali okolice Wielkich Jezior i źródeł Nilu, gdzie stanowić mieli stałe zagrożenie dla Egiptu. Istnieją poważne dowody na to, że plemiona te dotarły do wschodnich rejonów obecnej prowincji Przylądka pod koniec XIV w. Niewątpliwe ślady pobytu plemion Kosa nad rzeką Bushee sięgają 1620 r. Wśród plemion Suto (jedna z podgrup Bantu) istnieją tradycje przekroczenia rzeki Vaal w kierunku południowym między 1550 a 1650 r. W XVI w. w obecnej prowincji Natalu osiedliła się grupa plemion, z których z czasem miała się uformować narodowość zuluska.

Wędrówki ludów Bantu porównują niektórzy badacze z wtargnięciem Gallów do Italii (390 r. p.n.e.), inni z wkroczeniem Germanów do Galii (105 r. p.n.e.), inni wreszcie z wtargnięciem Wandalów do Włoch, Hiszpanii i Afryki (529 r.).

Tereny Afryki Południowej nie były więc ziemią niczyją wbrew koncepcji historiografii południowoafrykańskich białych rasistów. Z koncepcji tej uczyniono dogmat polityczny, którego kwestionowanie oznacza herezję.

Z tego, co powiedziano wyżej, wynika, że Buszmeni i Hotentoci przebywali w momencie pojawienia się Europejczyków już od wieków na terenie Afryki Południowej, że byli oni stopniowo wypierani przez plemiona Bantu. Te ostatnie plemiona zjamowały tereny obecnego Natalu i Transwalu oraz Wolnego Państwa Oranje na długo przed przybyciem Europejczyków.

Buszmeni

Organizacja społeczna Buszmenów była luźna. Łączyli się w coś, co można by nazwać drużynami łowieckimi. Drużyny łowieckie składały się z rodzin, na ogół nie więcej niż piętnastu. Liczebność drużyn nie przekraczała 100 osób.

Drużyny łowieckie łączyły się w plemiona. Plemię miało wspólne tradycje, wiarę w pochodzenie od wspólnego przodka. Nie było jednak w plemieniu żadnej centralnej władzy, nie podejmowało ono wspólnych działań. Była to zatem bardzo luźna wspólnota niezależnych drużyn łowieckich.

Na czele drużyn stali ni to wodzowie, ni to patriarchowie, funkcja dziedziczna w linii męskiej. Zakres ich władzy był niewielki. Do nich należało w zasadzie kierowanie wędrówkami drużyn, a także przewodzenie działaniom wojennym. Poza tym nie mieli władzy nad członkami drużyn, nie przysługiwały im w szczególności funkcje sędziowskie.

Każda drużyna miała swój teren łowiecki, do którego – w pojęciu własnym i w pojęciu innych drużyn buszmeńskich – miała wyłączne prawa. Wielkość takich terenów łowieckich nie jest znana. Z późniejszych obserwacji zdaje się wynikać, że wynosiła około 700 km2 . Granice terenów oznaczone były w sposób naturalny, stanowiły je pagórki, łożyska rzek, a nawet charakterystyczne drzewa. Szczególne znaczenie miały dla Buszmenów źródła wody, które stanowiły zawsze własność określonej drużyny.

W pojęciu Buszmenów przekroczenie granic ich terenów łowieckich, korzystanie bez ich zgody ze źródeł wody stanowiło zamach na ich najświętsze zasady, dające im prawo do samoobrony. Dochodziło na tym tle do sporów, a nawet do walk między poszczególnymi drużynami łowieckimi. Odbiło się to również na stosunkach Buszmenów naprzód z Hotentotami, zajmującymi „ich” tereny łowieckie, polującymi na „ich” zwierzynę, wypasającymi tam bydło, a następnie z holenderskimi myśliwymi i osadnikami. W odczuciu Buszmenów Hotentoci, a potem biali ludzie wkraczali na ich tereny bezprawnie i należało z nimi walczyć, a „leniwa zwierzyna” (czyli bydło), korzystająca z buszmeńskich źródeł, mogła być uśmiercana przez właścicieli źródeł.

Drużyny łowieckie nie zawsze wędrowały jako całość, zdarzało się, że dzieliły się na drobniejsze grupy, zawsze jednak koczując na ściśle określonym terytorium.

Podstawową komórką społeczną była u Buszmenów rodzina. W zasadzie małżeństwa były monogamiczne, bigamia, a tym bardziej poligamia stanowiły zjawiska wyjątkowe.

Wśród Buszmenów istniał podział pracy oparty na różnicy płci. Mężczyzna polował na zwierzynę, łowił ryby, sporadycznie zbierał korzonki i jagody, sporządzał broń, narzędzia, a także odzież dla siebie i rodziny. Do obowiązków kobiety należało budowanie szłasu, zdobywanie roślinnego pokarmu, wody i opału, przygotowanie posiłków, opieka nad dziećmi. Jedynym wyodrębnionym zawodem była funkcja czarownika-lekarza.

Buszmeni spożywali dziczyznę wszelkiego rodzaju, także ryby, jak również żaby, węże, jaszczurki, skorpiony, pszczoły, termity, szarańczę, mrówki. Nie jedli tylko mięsa pawiana – z powodu jego podobieństwa do człowieka, oraz mięsa hieny – ponieważ je ona ludzkie ciało. Spożywano również wszelkiego rodzaju owoce, jagody, korzonki. Niektóre potrawy gotowano, inne spożywano na surowo.

Jedynym zwierzęciem domowym był pies, używany do polowania.

Broni i narzędzi rodziny buszmeńskie miały niewiele, gdyż cała własność ruchoma przy koczowniczym trybie życia musiała być przenoszona z miejsca na miejsce. Z drewna sporządzano łuki, strzały, oszczepy, różnego rodzaju kije (do rzucania na zwierzynę, do kopania korzonków, do rozpalania ognia), a także garnki, tykwy, miski, łyżki. Z trzciny preparowano sieci na ryby. Jaja strusie, a także bukłaki z żołądków i pęcherzy zwierzęcych służyły do przechowywania wody.

Na zwierzęta polowano przy użyciu łuków i strzał, przeważnie zatrutych, zastawiano też pułapki. Ze skór zwierząt sporządzano przepaski na biodra, także rodzaj płaszcza, noszonego chłodniejszą porą w górach, oraz sandały, nakrycia głowy, worki, kołczany na strzały.

Ruchome mienie było własnością indywidualną, kradzież karana była surowo. Srogo karały też drużyny łowieckie porwanie kobiety, cudzołóstwo, zabójstwo.

Istniały początki handlu wymiennego, obejmującego żywność, narzędzia i odzież. Tą drogą zdobywali Buszmeni żelazo, którego nie nauczyli się nigdy wytapiać, a w późniejszym okresie tytoń.

Buszmeni budowali szałasy z gałęzi i trawy. Każda rodzina miała własny szałas. Gdy mężczyzna miał więcej żon, każda żona z dziećmi zajmowała odrębne pomieszczenie. Szałasy wznoszono w odległości 1 – 2 godzin marszu od źródeł wody, aby nie płoszyć korzystającej z nich zwierzyny.

Wierzyli Buszmeni w życie pozagrobowe, co przejawiało się szczególnie w obawie przed duchami zmarłych. Cześć religijną oddawano ciałom niebieskim, przede wszystkim księżycowi, ale modlitwy zanoszono także do słońca i gwiazd, Księżyc uchodził za dawcę deszczu, a więc od niego zależały i wyniki polowania, i efekty zbieractwa. Czczono również mityczne postaci półbogów czy herosów z Mantisem na czele. Personifikowano też jako istoty nadprzyrodzone deszcz i wodę. Istniała, dość jednak mglista i nieuchwytna, wiara w „najwyższą dobrą istotę”. Duchy zmarłych stanowiły jednocześnie dla Buszmenów personifikację zła, przyczynę chorób i śmierci.

Zasługują na uwagę malowidła sporządzane przez Buszmenów na skałach, przeważnie w jaskiniach. Farby nanoszono za pomocą małych twardych kamieni; stosowano różne kolory, najczęściej czerwony, czarny, żółty, biały, brązowy. Malowidła przedstawiają ludzi, zwierzęta, sceny łowieckie. Obrazy cechuje duży realizm i wierne oddanie szczegółów, ale zauważa się też pewną swobodę, brak schematyzmu. Malowano przedmioty i sceny tak, jak się one przedstawiają widzowi w danej chwili, a nie tak, jak są one pojmowane abstrakcyjnie, idealnie. Uprawiali też Buszmeni śpiew i taniec.

Hotentoci

Hotentoci dzielili się na liczne plemiona. Liczebność członków plemienia wynosiła od kilkuset do kilku tysięcy osób. Każde plemię miało swoje terytorium (podobnie jak Buszmeni), na którym nikt spoza plemienia nie miał prawa polować ani wypasać bydła bez pozwolenia. Wydanie takiego pozwolenia zależne było od złożenia pewnego haraczu i od wyraźnego uznania prawa danego plemienia do odnośnego terytorium. Całe terytorium stanowiło własność całego plemienia i uważane było za niezbywalne. Szczególny nacisk położony był (podobnie jak u Buszmenów) na poszanowanie plemiennej własności źródeł wody. Każdy członek plemienia miał prawo korzystania na terytorium plemiennym z ziemi, wody i trawy – dla siebie, swej rodziny i swej trzody.

Każde plemię składało się z pewnej liczby rodów, tj. grup rodzin powołujących się na pochodzenie od wspólnego przodka. Rodzina była w zasadzie monogamiczna, chociaż tu i ówdzie posiadacze większych stad bydła pozwalali sobie na wielożeństwo. Na ogół plemię było rozproszone na całym swoim terytorium, rody lub ich części zakładały czasowe obozowiska, określane jako _kraal._ Na czele każdego plemienia stał wódz, którego funkcje były czysto polityczne: kierowanie działaniami wojennymi, zawieranie pokoju. U boku wodza istniała rada plemienna. Również każdy kraal miał swego naczelnika i swoją radę. Wódz plemienia i naczelnik kraalu nie był nigdy niczym więcej niż „primus inter pares”.

O podziale pracy, metodach wytwarzania, środkach produkcji u Hotentotów mamy bodajże mniej wiadomości niż w odniesieniu do Buszmenów. Nieliczni Buszmeni, którzy pozostali jeszcze współcześnie przy życiu, zachowali w dużym stopniu dawną swoją organizację społeczną – i można ją studiować. Hotentocka organizacja społeczna uległa pod wpływem zetknięcia z Holendrami szybkim przemianom, a następnie niemal całkowitemu rozkładowi.

Jeżeli idzie o stosunki produkcji, wiadomo raczej, co wytwarzano, niż jak wytwarzano. Hotentoci znali już w XVII w. obróbkę metali, przeważnie nabywanych w drodze handlu wymiennego. Wytapianie metali we własnym zakresie miało zasięg bardzo skromny. Znana im też była sztuka garncarstwa. Odzież sporządzana była pierwotnie ze skóry.

Istniał u Hotentotów podział pracy według kryterium płci. Mężczyźni polowali, wypasali bydło, zajmowali się obróbką drewna i metali, wznosili chaty. Kobiety zajmowały się wewnętrznym urządzeniem chat, dojeniem krów i kóz, sporządzaniem posiłków, szukały korzonków i jagód, starały się o wodę i opał. Obróbką skór zajmowali się mężczyźni i kobiety. Nie było wyspecjalizowanych rzemieślników, każda rodzina hotentocka sporządzała to, co było jej potrzebne.

Głównym zajęciem Hotentotów było pasterstwo – wypasali bydło rogate, owce i kozy. Przed przybyciem Europejczyków do Afryki Południowej stada należące do Hotentotów były bardzo duże, potem obraz się zmienił.

Bydło było przede wszystkim dostawcą mleka, rzadziej mięsa; jedzono raczej dziczyznę. Dietę uzupełniały korzonki, owoce, jagody. Woły używane były czasem jako zwierzęta juczne, a także do jazdy wierzchem. W walkach międzyplemiennych posługiwano się „walczącymi wołami”, które doprowadzone do wściekłości tratowały przeciwnika.

W obrębie terytorium plemiennego Hotentoci wędrowali stale ze swoimi stadami w poszukiwaniu dobrych pastwisk. Ich chaty, łatwe do transportu, były wygodniejsze i solidniejsze od chat buszmeńskich. Sporządzano je z mat uplecionych z trawy na szkielecie z giętych prętów. Czasowe obozowiska miały formę kolistą; na zewnątrz znajdowały się chaty, na wewnętrznym placu umieszczano w nocy bydło.

Metody polowania i rybołówstwa Hotentotów podobne były do buszmeńskich.

Dosyco zywiony był wymienny handel wewnętrzny, chociaż brak na ten temat bardziej szczegółowych informacji. Przedmiotem handlu były: kość słoniowa, miedź, żelazo, skóry, bydło, w późniejszym okresie także tytoń.

Wierzenia religijne Hotentotów zbliżone były do wierzeń Buszmenów. Na pierwszy plan wysuwała się cześć księżyca. Wierzyli również w życie pozagrobowe i rozwinęło się u nich, inaczej niż u Buszmenów, coś w rodzaju kultu zmarłych. Szczególną czcią otaczana była mityczna postać wojownika, czarownika, legendarnego przodka Hotentotów Tsui Goaba. Uważany był za boga deszczu, a czasem także za personifikację księżyca.

Jest godne uwagi, że stojący na wyższym stopniu rozwoju społecznego niż Buszmeni, Hotentoci w dziedzinie sztuki stali od nich niżej, nie pozostawili po sobie żadnych dzieł sztuki plastycznej, nie okazywali w tym kierunku zainteresowania ani uzdolnień. Odgrywały natomiast dość dużą rolę w ich życiu taniec, śpiew i muzyka.

Bantu

Południowe plemiona Bantu dzieliły się na trzy zasadnicze grupy: zachodnią na północ i południe od rzeki Okavango; południowo-centralną zajmującą tereny obecnej południowej Rodezji; wreszcie, nas najbardziej interesującą, grupę południowo-wschodnią – na terenach Afryki Południowej. Ta ostatnia grupa rozpadała się na dwie podgrupy, różniące się od siebie językiem, strukturą społeczną, strukturą rodziny, zabudową osiedli, ubiorem itp.

Pierwsza podgrupa to plemiona Nguni zamieszkałe między wybrzeżem a Wielką Krawędzią w długim, wąskim pasie osiedlenia sięgającym od Swazilandu przez Natal aż do Kraju Przylądkowego. W tej podgrupie wyróżniały się jeszcze zespoły plemion Kosa, Suto i Zulusów. Jaśniejsza skóra członków tych plemion wskazywała na przymieszkę krwi chamickiej, a języki zawierały pewne elementy hotentockie.

Druga podgrupa – Suto, zamieszkiwała na terytorium obecnej Oranii oraz południowego Transwalu. Dwa główne zespoły plemion w tej podgrupie to Beczuana i Basuto. Od podgrupy Nguni i od Hotentotów oddzielały grupę Suto Góry Smocze oraz rzeka Oranje.

Podstawową jednostką polityczną było plemię, którego liczebność wynosiła od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy osób. Ustalenie liczby plemion w okresie przed przybyciem Europejczyków, liczebności tych plemion, ich dawnej historii ze znanych nam już powodów nie jest możliwe. Plemion było bardzo wiele (jeszcze obecnie w Natalu Nguni dzielą się na przeszło 200 plemion), struktura ich była luźna, łączyły się często w większe jednostki, to znowu rozpadały na mniejsze. Zmieniały się też ich nazwy – wywodzące się czasem od imienia aktualnego, a czasem od wybitnego zmarłego wodza.

Na ogół członkowie plemienia wierzyli w pochodzenie od wspólnego przodka, ale nawet w mniejszych plemionach znajdowały się napływowe grupy z innych plemion. Bywało na ogół tak, że silni wodzowie gromadzili wokół siebie uchodźców z innych plemion, a słabi wodzowie tracili zwolenników. Spory o dziedziczenie wodzostwa prowadziły nieraz do rozłamów i tworzenia nowych plemion. Każda wojna międzyplemienna prowadzić mogła do zjednoczenia większej liczby plemion pod rozkazami jednego wodza w formie czy to związku plemion, czy też wchłaniania jednych plemion przez drugie. Plemię nie było więc grupą ściśle zamkniętą, należało się do niego z racji urodzenia, dobrowolnego przyłączenia się, podboju – i możliwe było opuszczenie plemienia.

Podstawową komórką społeczną była wielka patriarchalna rodzina. W jej skład wchodziło kilka pokoleń w linii męskiej z żonami i dziećmi, a czasem także dalsi krewni i osoby postronne. Każda rodzina zajmowała kraal – plac zamknięty zabudowaniami i otoczony płotem, na którym to placu przebywało w nocy należące do rodziny bydło. Bogaci członkowie plemienia miewali po kilka żon, każda żona z dziećmi zajmowała w kraalu osobną chatę; starsi chłopcy zajmowali również osobną chatę, podobnie dorosłe dziewczęta. Ponieważ poligamia nie była wśród Bantu zjawiskiem częstym, kraale składały się na ogół z 3–4 chat. Pewna ilość położonych w pobliżu siebie kraali tworzyła osiedle (angielska nazwa: _subdistrict_) _–_ najniższą jednostkę administracyjną plemienia: Największe były kraale należące do wodzów i arystokracji plemiennej.

Większe i rzadziej rozrzucone niż u plemion Nguni były osiedla u plemion Suto, co wynikało z mniejszej ilości źródeł wody w zachodniej części kraju. Koło każdego zbiornika wody powstawały tu osiedla, liczące po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy mieszkańców.

Na czele plemienia stał wódz. W najdawniejszych czasach była to funkcja obieralna, z czasem jednak wytworzyły się dynastie plemienne, spoza których rzadko ktokolwiek zostawał wodzem. Na ogół po śmierci wodza następcą zostawał najstarszy syn jego głównej żony. W niektórych plemionach funkcję wodza dziedziczyli bracia, a dopiero gdy wszyscy bracia wymarli, władza przechodziła w ręce najstarszego syna głównej żony najstarszego brata. Zdarzały się też wypadki uzurpacji wodzostwa, zdobycia go siłą czy podstępem.

Wódz był symbolem jedności plemienia, ustawodawcą i najwyższym sędzią. On rozpatrywał odwołania od niższych sądów plemiennych, a sam rozpatrywał i osądzał takie przestępstwa, jak zdrada, zabójstwo czy gwałt.

Tylko on mógł orzekać o karze śmierci czy wygnania. Był naczelnym dowódcą armii plemiennej, decydował o sprawach wojny i pokoju, dysponował jeńcami. Od niego oczekiwano przedsięwzięcia odpowiednich środków w wypadku zarazy, głodu czy innej klęski. Dysponował majątkiem plemiennym, w szczególności decydował o przydziale ziemi. Za bardzo ważną uważano jego rolę naczelnego kapłana. Członkowie plemienia winni mu byli posłuszeństwo, odmowa wykonania jego rozkazu stanowiła przestępstwo.

Wódz (poza nielicznymi wyjątkami) nie był władcą absolutnym, nie miał do swej dyspozycji aparatu przymusu, przeciwstawnego społeczeństwu, musiał się liczyć z wolą zebrania ludowego. U niektórych plemion oddawano wodzowi cześć jak istocie nadziemskiej (tak np. u Zulusów), określano go jako „ojca” czy „pasterza”. Oznaki władzy wodza stanowiły skóra leoparda, naramienniki z kości słoniowej, specjalne naszyjniki.

Wódz miał wiele żon – i w głównej rezydencji plemienia, i w innych osiedlach. Był najbogatszy, miał liczne stada bydła. Przy periodycznym podziale ziemi jemu przysługiwało pierwszeństwo wyboru miejsca pod budowę rezydencji i ziemi pod uprawę. Członkowie plemienia mieli obowiązek świadczyć na jego rzecz usługi, pilnować jego stad, uprawiać jego pola, przynosić mu daniny i dary.

Wódz miał wszakże także liczne obowiązki, stanowiące w pojęciu plemienia uzasadnienie jego szerokich uprawnień. Na nim spoczywał obowiązek obrony plemienia i jego stad. Powinien był dbać o członków plemienia, traktować ich dobrze, wysłuchać każdego z nich. Majątek jego miał być używany nie tylko na zaspokojenie potrzeb jego i rodziny, ale także na rzecz całego plemienia. Wódz musiał być gościnny, dostarczać mięsa i piwa osobom go odwiedzającym, wykonującym funkcje sędziowskie, pracującym na jego polach, pilnującym jego bydła czy też zmobilizowanym do walki z wrogiem. Wódz również odpowiadał za organizowanie wielkich łowów plemiennych.

W praktyce struktura ta prowadziła nieraz do wyraźnego wyzysku szeregowych członków plemienia przez arystokrację. Wodzowie i inni dygnitarze plemienni, posiadając największe stada bydła i użytkując najlepsze pola, mogli sobie pozwolić na służbę, na wystawny tryb życia. Istnienie prywatnej własności, nie opartej już na osobistej pracy, oznaczało wyzysk cudzej pracy. Widoczne były początki rozwarstwienia plemion na bogatych i biednych, ale społeczeństwo nie było jeszcze rozbite na antagonistyczne klasy.

Nie wiadomo, czy plemionom Bantu znane było niewolnictwo – wydaje się, że raczej nie, ale znane były pewne daleko posunięte formy zależności jednych ludzi od drugich (m. in. służba wodza nie miała prawa go opuszczać).

Administrując sprawami plemienia, wódz miał do pomocy szereg zaufanych doradców. Byli to przeważnie jego krewni, ale także jego wpływowi zastępcy, z którymi naradzał się nieformalnie. W pewnych wypadkach musiał zasięgać opinii szerszej, bardziej formalnej rady, tzw. wielkiej rady plemiennej. Składała się ona z doradców wodza, jego bliższych krewnych, jego zastępców i wielu zwyczajnych członków plemienia wzywanych z powodu ich kwalifikacji osobistych. Żadna poważna decyzja dotycząca spraw plemienia nie mogła w zasadzie być powzięta bez wysłuchania opinii rady. Teoretycznie co prawda wódz mógł nie liczyć się z opinią rady, w praktyce jednak rzadko to czynił. Działanie bowiem takie prowadzić mogło do rozłamu w plemieniu. Rada plemienna odgrywała szczególną rolę wśród plemion Nguni, natomiast wśród plemion Suto podobne znaczenie miało zebranie wszystkich dorosłych mężczyzn.

Gdy wódz nie liczył się z wolą plemienia, kończyło się to przeważnie niepowodzeniem. Tylko nieliczne jednostki potrafiły narzucać swą wolę plemieniu (jak np. wodzowie Czaka czy Dingaan, o których będzie jeszcze mowa). Na ogół jednak łamanie przez wodza prawa plemiennego i zwyczajów prowadziło do niepokojów, do rozłamu, a nawet do wojny domowej i zamachów na jego życie.

Oprócz władz centralnych w każdym plemieniu istniała pewnego rodzaju administracja terenowa czy samorząd miejscowy. Na czele osiedla stał naczelnik, odpowiedzialny przed wodzem za spokój i porządek w podległych mu kraalach. Powinien był pomagać mieszkańcom osiedla w ich kłopotach, reprezentować ich wobec wodza, regulować sposób użytkowania ziemi, wykonywać pewne funkcje religijne. Przysługiwała mu również władza sądownicza w drobniejszych sprawach; ważniejsze sprawy cywilne i karne zastrzeżone były dla najwyższych władz plemiennych. Naczelnik odpowiadał za składanie daniny wodzowi i za wykonywanie jego rozkazów. On pierwszy w osiedlu wybierał sobie ziemię, miał również prawo żądać bezpłatnych świadczeń na cele publiczne, nie przysługiwało mu jednak prawo do żadnej prywatnej daniny czy prywatnych bezpłatnych usług na jego rzecz. U boku naczelnika działała rada, w której zasiadali jego najbliżsi krewni, niektórzy przywódcy kraalów, niektórzy szczególnie poważani starcy. Członkowie rady nie tylko doradzali naczelnikowi, ale także kontrolowali jego działalność, a w razie niewłaściwego wykonywania obowiązków mogli od wodza zażądać jego odwołania. Niektóre obszary były czasem administrowane wprost przez zastępców wodza, przeważnie jego krewnych.

Ziemia była własnością całego plemienia. Prawo do rozporządzania nią przysługiwało wodzowi, nie oznaczało to jednak, że był jej właścicielem. Mógł rozporządzać ziemią tylko bezpłatnie i tylko na rzecz członków swego plemienia. Każda głowa rodziny miała prawo do ziemi celem zbudowania chaty i uprawy rolnej. Glebę uprawiano przez szereg lat, aż zaczynała jałowieć, a więc 5 – 7 lat. Potem brano nową pod uprawę.

Plemiona Bantu przywiązywały duże znaczenie do posiadania bydła, które w przeciwieństwie do ziemi stanowiło własność prywatną. Bydło było dostawcą mleka i, rzadziej, mięsa. Skóra stanowiła materiał na odzież, worki, tarcze; z rogów wyrabiano naczynia; nawóz służył i za opał, i jako zaprawa do pokrywania ścian i podłóg w chatach. U wielu plemion woły używane były jako zwierzęta juczne. Tu i ówdzie trenowano je do wyścigów. Bydło było głównym środkiem wymiany. W nim płacono grzywny sądowe, składano je w ofierze duchom przodków. Zawarcie małżeństwa zależało od przekazania rodzicom narzeczonej odpowiedniej liczby bydła (tzw. _lobola_)_._ Pozycja społeczna członka plemienia zależała w dużym stopniu od ilości posiadanego bydła; jakość nie odgrywała roli. Zabór bydła stanowił jedną z najczęstszych przyczyn wojen, a kradzież bydła była jednym z najsurowiej karanych przestępstw. Indywidualne prawo do wypasania bydła nie istniało. Nie istniały również żadne prywatne prawa łowieckie; członkom plemienia wolno było polować na całym terytorium plemiennym. Polowano z nagonką, także przy pomocy psów, oraz zastawiano pułapki.

Podział pracy był zaledwie zaczątkowy. Każda patriarchalna rodzina stanowiła osobne gospodarstwo, posiadające własne narzędzia produkcji. Zarządzał gospodarstwem patriarcha, ojciec czy dziadek. On kontrolował użytkowanie ziemi i zwierząt, odpowiedzialny był przed światem zewnętrznym za wszystkie działania członków swej rodziny; on ochraniał ich, gdy byli w kłopotach, bronił ich przed sądem. W obrębie każdego gospodarstwa rodzinnego podział pracy oparty był na kryterium płci, podobnie zresztą jak u Buszmenów i Hotentotów. Do zadań mężczyzn należało przygotowanie nowej ziemi pod uprawę, natomiast sama uprawa – od siania aż do młócenia – była dziełem kobiet i dzieci. Kobiety zajmowały się też drobiem. Natomiast wszystkie zajęcia dotyczące bydła, kóz i owiec – wypasanie, dojenie, ubój, należały do męskiej sfery działania. Domeną męską były także polowania i sporządzanie odzieży, gdy zbieranie korzonków, owoców i jagód należało do kobiet. Zajęcia przy budowie chat były rozdzielone: mężczyźni wykonywali pracę ciesielsko-stolarską, reszta należała do kobiet. One również zajmowały się całym gospodarstwem domowym, utrzymywały chaty w czystości, gotowały, przynosiły zboże, starały się o wodę i opał.

Pewna specjalizacja istniała w dziedzinie wyrobu przyborów i narzędzi domowych. Co prawda i tu zasadnicza linia podziału oparta była na kryterium płci – wszelkie prace związane z drewnem, skórą, kością, metalem należały do mężczyzn, a garncarskie i zdobnicze do kobiet, ale niektóre rzemiosła praktykowane były tylko przez szczególnie utalentowane jednostki. Tak więc tylko niektórzy mężczyźni zajmowali się obróbką metali i tylko niektóre kobiety garncarstwem. Zajęcia te w niektórych rodzinach były dziedziczne. Zawodem wyspecjalizowanym była także magia.

Przybory domowego użytku sporządzano z gliny (garnki, miski), drewna (miski, łyżki, wiadra, niektóre instrumenty muzyczne), z tykwy pospolitej (kubki, czerpaki, zbiorniki na mleko i piwo), z trzciny i trawy (maty, miotły, tace, sznury), z rogu (fajki, narzędzia muzyczne) z kości, zębów, kopyt zwierzęcych (różne ozdoby), ze skóry (odzież, tarcze, worki), z żelaza (motyki, siekiery, noże, dzidy).

Narzędzia pracy były prymitywne. Bantu nie znali transportu kołowego, nie używali pługów ani łódek. Ziemię uprawiano za pomocą motyki lub zaostrzonego kija. Polowano bez broni palnej przy pomocy dzidy, siekiery i pałki; tylko niektóre południowe plemiona posługiwały się łukami i strzałami, zapożyczonymi od Buszmenów.

W osiedlach spotykano dwa typy chat: okrągły i stożkowo-cylindryczny. Pierwszy z nich, charakterystyczny dla plemion Nguni, budowano w ten sposób, że wtykano do ziemi młode drzewka, zagięte do środka tak, by utworzyły półkulę, przeplatano je innymi drzewkami i gałęziami, a całość pokrywano strzechą, podpierając ją jeszcze palami. Wnętrze powlekano nawozem krowim przemieszanym z ziemią. Drugi typ, stosowany u plemion Suto, miał inną technikę budowy: ustawiano pionowo pale i wiązano je łoziną. Pokrywano chatę od wewnątrz i zewnątrz nawozem krowim zmieszanym z ziemią.

Podstawowym środkiem żywności było proso (później jego miejsce zajęła przywieziona przez Europejczyków kukurydza). Uprawiano także trzcinę cukrową, melony, dynie, fasolę, groch, orzeszki ziemne. Spożywano owoce, jagody, różne zioła, dziczyznę (ale tabu stanowiło mięso psów, małp, krokodyli, węży, sępów, sów, wron), także szarańczę i gąsienice. Tylko w nielicznych plemionach spożywano ryby, większość plemion uważała je za pokarm nieczysty. Za napój służyły woda, mleko i piwo ważone z prosa. Piwo było bardzo popularne, uchodziło właściwie raczej za pokarm niż za napój. Stanowiło zachętę do pracy, podawano je na przywitanie gości, przeznaczano na podarki dla wodza, ofiarę dla duchów przodków.

Z daleko posuniętej samowystarczalności poszczególnych gospodarstw wynikał brak systematycznego handlu. Tu i ówdzie nadwyżki produkcji gospodarstw (kosze, garnki, wyroby żelazne) przeznaczano na wymianę. Odbywała się ona w sposób nie uregulowany w obrębie plemienia czy też między plemionami. Nie było stałych rynków, ale w większych osiedlach istniały niby-bazary. Przedmiotem wymiany bywało także bydło i zboże. Wobec nieistnienia pieniądza dokonywano ustalenia wzajemnej wartości wymienianych rzeczy. Przykładowo: garnki i kosze sprzedawano za taką ilość zboża, jaka się w nich mieściła; za jedną owcę dawano dwie kozy lub worek prosa. Gdy członek plemienia pragnął nabyć jakiś przedmiot, a nie miał niczego na wymianę, głównym sposobem była służba u sprzedającego.

Stosunki między poszczególnymi plemionami układały się rozmaicie. Istniało coś w rodzaju stosunków dyplomatycznych utrzymywanych między wodzami przy pomocy „posłańców dworskich”. Na ogół każdy wódz zawiadamiał władców sąsiednich plemion o ważniejszych wydarzeniach, takich jak śmierć poprzedniego wodza, większe uroczystości dynastyczne czy plemienne. Wódz zapraszał innych wodzów na uroczystości związane z objęciemwładzy, na swój ślub.

Do nieporozumień i walk między plemionami dochodziło dość często na tle sporów o pastwiska, wodę, bydło, o odmowę wydania zbiegów itp. Wojny były na ogół krótkotrwałe i niezbyt krwawe. Wyglądało to w ten sposób, że dokonywano najścia na sąsiednie terytorium, otaczano osiedle czy grupę osiedli, zagarniano ludność i bydło. Takie sporadyczne napady w obu kierunkach trwały do momentu, gdy jeden z wodzów poprosił o pokój i zobowiązał się płacić regularną daninę. W owych czasach wódz przegrywający wojnę zachowywał nadal dość dużą samodzielność.

Wszystkie plemiona Bantu wierzyły w istnienie istot nadprzyrodzonych, przede wszystkim duchów przodków. Uważano, że zainteresowanie losem rodziny i losem potomków nie gaśnie z powodu śmierci. Duchy przodków stanowią jakby część rodziny, zasięga się ich rady przy każdej okazji. Dopóki żywi przestrzegają przyjętego kodeksu moralnego, dopóty zmarli przodkowie pomagają im – w przeciwnym razie zsyłają suszę, zarazę, chorobę, śmierć. Kontakt z przodkami utrzymuje się czasem we śnie, czasem za pośrednictwem specjalistów – „proroków” czy „czarowników”. Ci ostatni odgrywali dużą rolę w życiu plemiennym. Oni kierowali ceremoniami religijnymi o zasięgu szerszym od rodzinnego, byli również lekarzami.

U Bantu istniała także wiara w najwyższą istotę, kojarzoną z niebem, a wyrażającą swoje istnienie w zjawiskach przyrody. Niektóre plemiona uważały tę najwyższą istotę za twórcę wszechrzeczy, kontrolującego cały świat, nagradzającego dobro, karzącego zło. Czczono jednak tę istotę nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem duchów przodków.

Szczególnie ważna rola przypadała wodzowi plemienia, on pośredniczył między plemieniem a duchami dawnych wodzów, ci dawni wodzowie wyjednywać mieli u najwyższej istoty deszcz i inne pożądane dla plemienia zjawiska.

Według wierzeń Bantu nie można było oczekiwać w zaświatach nagrody za dobre postępki i kary za złe, gdyż czczeni przez nich przodkowie byli również błądzącymi ludźmi. Przodkowie wymagają tylko przestrzegania plemiennych praw i zwyczajów. Dobrym człowiekiem jest ten, kto czci przodków „żyjąc, jak żyli oni”. Ale normy, według których żyli przodkowie, to normy moralne – wśród nich poczucie solidarności rodzinnej, szacunek dla rodziców i dla władzy, opieka nad sierotami i ludźmi w nędzy; za cnoty uważano braterstwo, uprzejmość, gościnność, ceniono sprawiedliwość. Potępiano morderstwa, „czarną magię”, kradzieże, cudzołóstwo, fałszywe zeznania, arogancję.

Afrykanie Bantu znali jedynie przekazy ustne. Gawędziarze, bajarze, poeci, muzycy, mimowie przyjęli na siebie posłannictwo przekazywania z pokolenia na pokolenie ważnych dla plemienia faktów, zwyczajów prawnych, społecznych i politycznych, wierzeń religijnych. Tradycja ustna była bardzo bogata, obejmowała różne cudowne opowieści, opowiadania komiczne, satyry, zagadki do rozwiązywania, dramaty, legendy, opowiadania umoralniające itp. Gawędziarze opiewali czyny wodzów i bohaterów, opowiadali historię plemion, zachęcali do bohaterskich czynów i szlachetnych postępków, potępiali tchórzostwo i podłość. Szczególnie popularne były dydaktyczne bajki z życia zwierząt.

Opowieści często przeplatane były śpiewem. Śpiew obejmował wszystkie dziedziny życia plemienia. Istniały więc pieśni miłosne, wojenne, myśliwskie, rytualne, satyryczne, dożynkowe, pogrzebowe itp. Pieśniom, przeważnie chóralnym, towarzyszyła nie tylko muzyka, ale i taniec. Zamiłowanie do muzyki i tańca znajdowało wyraz w wielości instrumentów muzycznych. Afrykanie znali instrumenty dęte, smyczkowe (aż 8 typów), bębny, kastaniety itp.

Mniej wiadomo o sztuce plastycznej plemion Bantu. Chociaż z dawnych wieków zabytków jest niewiele, jest pewne, że niektóre malowidła jaskiniowe i skalne, podobne do buszmeńskich, sporządzone zostały przez artystów z plemion Bantu. Wykonywano również z drewna figurki i maski – określane jako fetysze, a mające wyobrażać duchy przodków i ułatwiać z nimi kontakt.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: