Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Historia największych oszustw finansowych - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Kwiecień 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Historia największych oszustw finansowych - ebook

Czy da się ukraść Wierzę Eiffla, sprzedać Most Brookliński, Statuę Wolności albo Kolumnę Zygmunta w Warszawie? Historia największych, a zarazem najdziwaczniejszych oszustw finansowych pokazuje, że tak. Panteon różnej maści cwaniaków, hochsztaplerów i zwykłych kanciarzy dowodzi i zaskakuje niezwykle odważnymi oszustwami, które niejednokrotnie zaskakują i stawiają pytanie - Jak im się to u licha udało?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8104-808-8
Rozmiar pliku: 4,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Z oszustwami spotykamy się niemal codziennie od literatury, poprzez kinematografię i czerwone paski najważniejszych programów informacyjnych po niekiedy własne przykre doświadczenia. Jednym z pierwszych przykładów oszustw z jakim każdy z nas zapewne się spotkał była bajkowa historia autorstwa Hansa Christiana Andersena „Nowe szaty cesarza”, kiedy to próżny i miłujący ponad wszystko kunsztownie wykonane stroje władca, dał się wyprowadzić w pole przebiegłym tkaczom. Wykorzystując rozdmuchane ego władcy oraz próżność jego dworzan cwaniacy wyłudzili drogocenne materiały, w tym złote nici i najlepsze jedwabie. Wszystkie te materiały niezwłocznie sprzedawali bogacąc się przy tym kosztem królewskiego skarbca. Władcy natomiast przedstawili ową wspaniałą szatę zapewniając jednocześnie, iż jest ona niewidzialna dla każdego kto jest wyjątkowo głupi i nie nadaje się na zajmowany przez siebie urząd. W efekcie zarówno król jak i jego dworzanie i urzędnicy wznosili zachwyty na rzecz nieistniejącego stroju. Iluzja prysła gdy małe dziecko wypowiedziało wreszcie na głos to co wszyscy w rzeczywistości widzieli. Oszuści byli w tym czasie, już wraz z wyłudzonymi pieniędzmi, w bezpiecznej odległości poza murami miasta.

Historia z bajki Andersena to oczywiście fikcja ale mówiąca niezwykle dużo o ludzkiej naturze i to zarówno oszukanego jak i oszukującego. Na przestrzeni wieków znajdziemy zatem niezwykle dużo podobnych historii, które wykorzystywały podobne ludzkie podatności obnażając niekiedy ludzką chciwość czy naiwność.

Żyjemy w czasach gdy bokserska walka stulecia odbywa się co najmniej raz w roku, a nagłówki gazet krzyczą o największej aferze w historii co najmniej równie często. Ludzie oszukiwali, oszukują i będą się oszukiwać. Historia przeróżnych szwindli pokazuje, że niektórzy czynią to z niezwykłą kreatywnością i przebiegłością. Oszustwa towarzyszyły nam przez wieki i zmieniały się wraz z rozwojem społeczności, relacji handlowych czy technologii. Każdy z przekrętów pokazuje, że chęć posiadania brała górę nad indywidualnym poczuciem moralności oraz zwykłym strachem przed możliwym ujawnieniem całego przestępczego przedsięwzięcia.

Wraz z rozwojem szwindli rozwijały się też sposoby zabezpieczenia przed nimi. Pierwsze uregulowania prawne dotyczące relacji finansowych odnajdujemy już w spisanym w XVIII w. p.n.e. babilońskim Kodeksie Hammurabiego, w którym czytamy m.in.: „Jeśli kupiec dał agentowi handlowemu pieniądze jako pożyczkę bezprocentową, a on tam, gdzie poszedł, poniósł stratę, zwróci kupcowi kapitał”.

Z czasem handel oraz związane z nim relacje i zależności zaczęły się intensywnie rozwijać, co pociągnęło za sobą również rozwój innowacyjnych metod wzbogacenia się cudzym kosztem. Z jednej strony pojawiali się inwestorzy gotowi zaryzykować, by pomnożyć swój majątek, z drugiej zaś rozwijały się metody i narzędzia usprawniające obrót pieniężny. Od barteru, poprzez obrót kruszcami po dzisiejsze globalne rynki obrotu walorami czysto spekulacyjnymi. Nowoczesna technologia zwiększyła skalę działania instytucji finansowych, a co za tym idzie i możliwości działania nieuczciwych uczestników rynku. W XV czy XVI wieku nieuczciwy handlarz mógł doprowadzić do ruiny co najwyżej pojedynczych kupców, a w najlepszym wypadku doprowadzić do fiaska jakiejś wyprawy handlowej. Na początku XX wieku zaczął funkcjonować mechanizm oparty na zasadach znanej nam obecnie przestępczości zorganizowanej, co pozwalało na prowadzenie działalności na znacznie większą skalę. Włoska czy Chicagowska mafia łączyła pospolitą przestępczość z wymuszeniami, handlem nielegalnym towarem, praniem pieniędzy i legalną działalnością. Praktyką stało się prowadzenie legalnych klubów i barów, które pod szyldem legalności dostarczały nielegalne towary i usługi jak alkohol (w czasach prohibicji), hazard czy prostytucja. Obecnie jedną z najniebezpieczniejszych form przestępczości finansowej są piramidy finansowe, które pod przykrywką niezwykle zyskownej inwestycji pozyskują kapitał od inwestorów chcących pomnożyć swoje oszczędności. W sytuacji gdy pieniądze te zostaną zdefraudowane nad całym przedsięwzięciem zawisa widmo utraty płynności. By zadowolić roszczenia klientów, niezbędne jest pozyskanie nowych wkładów od nowych inwestorów. Proceder kwitnie do czasu gdy braków kapitałowych nie da się już ukryć i piramida finansowa zawala się. Poszkodowanych jest wówczas z reguły wiele tysięcy osób, które nierzadko straciły w ten sposób oszczędności całego życia. Konstrukcja całego mechanizmu zakłada, że bankructwo prędzej czy później musi nastąpić. Finansowanie zysków uczestników wpłatami kolejnych nowo pozyskanych ma w końcu swoje granice.

Zakładając nawet, że każdemu uczestnikowi uda się zwerbować co najmniej sześciu kolejnych to niezwykle szybko zobaczymy ograniczenia tego systemu. Na pierwszym szczeblu mamy więc oszusta będącego założycielem piramidy, werbuje on pierwszych 6 uczestników. Na drugim szczeblu każdy z nowoprzybyłych werbuje po sześciu kolejnych, mamy więc 36 uczestników, z których każdy przyciąga kolejnych 6 itd. Zaledwie na 6 poziomie takiej piramidy liczba uczestników musiałaby o ok. 60% przekroczyć populację całej Polski, na 11 zbliżyłaby się do pełnej populacji Stanów Zjednoczonych, na 12 ponad czterokrotnie przekroczyłaby populację Unii Europejskiej, a już na 13 przekroczono by niemal dwukrotnie populację całej Ziemi.

W rzeczywistości piramidy działają na zdecydowanie mniejszą skalę. Częściej spotyka się przypadki systemów, które oszukały od kilkuset do kilku tysięcy osób. Nie trzeba też zwykle czekać zbyt długo na załamanie się takiej piramidy. Z nielicznymi wyjątkami systemy tego typu zawalają się najpóźniej po 2 latach działalności i to zdecydowanie nie dlatego, że wyczerpała się populacja chętnych do pomnażania swoich majątków. W praktyce piramidy finansowe są „zdmuchiwane z rynku” w efekcie niekorzystnej publikacji w prasie obnażającej przestępczy charakter całego przedsięwzięcia lub chwilowego załamania na rynku sprawiającego, że inwestorzy wolą nie lokować swojej gotówki w niepewnych przedsięwzięciach. Zdarza się też, że powodem zakończenia przestępczej działalności są prewencyjne działania władz i organów nadzorczych.

Piramidy finansowe niosą za sobą jeszcze dodatkowe ryzyko. W zglobalizowanym świecie mogą wywołać tzw. efekt domina pociągając za sobą całkiem sprawnie prosperujące legalne biznesy. Sytuacja ta jest o tyle niebezpieczna, że w czarnym scenariuszu może doprowadzić do wywołania paniki rynkowej i tzw. „szturmu na banki” czyli sytuacji gdy klienci masowo wypłacają swoje oszczędności zagrażając tym samym ich płynności i prowadząc w konsekwencji do powstania swoistej samonakręcającej się spirali kryzysu.

Świat finansów doświadczony już wielokrotnie tym mechanizmem dopracował się przez lata szeregu regulacji ograniczających ryzyko oraz skalę wystąpienia sytuacji zagrażającej jego bezpieczeństwu. Rynek międzybankowy oraz banki centralne podejmują szereg działań niwelujących ryzyko utraty płynności. Regulacje szczebla państwowego jak i regulaminy wewnętrzne instytucji finansowych zabraniają inwestowania w wątpliwej jakości usługi finansowe oferowane przez podmioty nie posiadające wymaganych licencji czy zezwoleń. Wszystkie te działania są jedynie niewielkim elementem całego mechanizmu jaki został przez lata wypracowany, by zapewnić bezpieczeństwo obrotu finansowego. Pomimo tych działań znajdą się i tak śmiałkowie, którzy w zmyślny sposób obejdą wypracowane zabezpieczenia by wzbogacić się cudzym kosztem.

W polskim ustawodawstwie definicję oszustwa znajdziemy w Kodeksie Karnym, który w Art. 286. §1. stwierdza, że „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Musi to być zatem aktywne działanie ukierunkowane na celowe wprowadzenie w błąd osoby rozporządzającej mieniem prowadzące do mylnego, przekłamanego wyobrażenia stanu rzeczywistego. Orzecznictwo traktuje to zagadnienie jednak zdecydowanie szerzej włączając w poczet niekorzystnego rozporządzenia np. utracone korzyści.

Interpretacja sądowa potwierdza szerokie spektrum czynów podchodzących pod cytowany wcześniej art. KK. W wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie (29 marca 2010, II AKa 43/10) czytamy: „niekorzystny charakter rozporządzenia może wyrazić się zarówno uszczerbkiem w tym majątku, jak i utracie przyszłych pożytków, a nawet samym pogorszeniem sytuacji majątkowej”. W postanowieniu Sądu Najwyższego z 24 listopada 2009 (III KK 138/09) czytamy ponadto, że: „Powstanie szkody w mieniu nie jest koniecznym warunkiem do przyjęcia, że doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem” oraz wyrok Sądu Najwyższego z 13 stycznia 2010 (II KK 150/09), z którego dowiemy się iż: „wprowadzenie w błąd pokrzywdzonego polegało na złożeniu nieprawdziwego oświadczenia co do możliwości finansowych oskarżonego”.

W praktyce oznacza to, że nie tylko nie musi dojść do faktycznej straty majątkowej, wystarczy, aby oszust wprowadził nas w błąd lub zataił informacje o faktycznym przedmiocie inwestycji oraz związanym z tym ryzykiem. Inwestor wprowadzony w błąd może zatem powołać się na oszustwo z art 286 §1 KK zanim jeszcze faktyczna strata zostanie poniesiona.

Abyśmy jednak mogli mówić o aferze gospodarczej całość musiałaby się odbywać dodatkowo w formie skoordynowanej zmowy ukierunkowanej na celowe działanie w celu uzyskania bezprawnych korzyści. Byłoby to dodatkowo działanie rozłożone w czasie, w którym uczestnicy zmowy wykorzystując przewagę posiadanej wiedzy o celu i mechanizmie świadomie doprowadzają osoby nie będące częścią spisku do błędnego rozporządzania majątkiem. Tajność jest tutaj warunkiem obowiązkowym, żaden przekręt nie byłby możliwy do wykonania w warunkach pełnej jawności.

O ile nie jest to warunek konieczny w aferach finansowych to przy przekrętach gospodarczych często występuje też element władzy, np. gdy urzędnik wykorzysta przysługujące mu uprawnienia i podejmie decyzję korzystną bezpośrednio jemu lub wspieranej przez niego grupie interesów. W takich przypadkach prędzej czy później z pewnością pojawi się też wątek korupcyjny.

Wszystkie przekręty ujęte w dalszej części mogły zostać szczegółowo opisane, a ich mechanizmy gruntownie przebadane dzięki temu, że prędzej czy później ujrzały światło dzienne. Oszuści zwykle są żywo zainteresowani zachowaniem ścisłej tajemnicy o swoim procederze, przynajmniej do czasu gdy wszystkie ślady zostaną zatarte, a oni sami będą mogli obserwować dalszy ciąg zdarzeń z bezpieczniej dla siebie pozycji. Przyczyn ujawnienia przestępczych działań jest wiele, od wytężonej pracy służb policyjnych, prokuratury, sądów, instytucji nadzorczych i kontrolnych (np. NIK, KNF itp.) poprzez działania samych przestępców, którzy konfliktując się między sobą „wsypują” siebie nawzajem, po działalność mediów i dziennikarzy śledczych.

Przekręty finansowe różnią się od tzw. przestępczości pospolitej tym, że ofiara nie jest w żaden sposób fizycznie przymuszana do oddania swojego majątku, a jedynie wprowadzana w błąd na tyle skutecznie, że sama go przekazuje. O ile przestępczość pospolita ma często charakter spontaniczny, oparty na siłowym wymuszeniu oddania wartościowych przedmiotów o tyle oszustwa działają w sposób bardziej przemyślany i zaplanowany. Działają też niestety na o wiele większą skalę. Jeden przebiegły szwindel finansowy może wywołać straty nieporównywalnie większe niż suma kilku różnych przestępstw pospolitych. Planowy charakter daje jednak pewną przewagę zarówno ustawodawcom jak i organom ścigania gdyż można podejmować próby ich wykrycia na etapie przygotowań. O ile trudno jest przewidzieć zamiary ulicznego rzezimieszka, który może zaatakować w sposób zupełnie chaotyczny i nieprzewidywalny to kolejne etapy budowy np. piramidy finansowej można zaobserwować zawczasu zanim jeszcze całość się zawali i pogrąży tysiące inwestorów.I. Oszukańcze techniki

Niemal codziennie jesteśmy zalewani doniesieniami z kolejnych afer finansowych, gospodarczych, korupcyjnych, obyczajowych, politycznych czy prywatyzacyjnych. Granica pomiędzy tymi wszystkimi typami afer nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka, a częściej zdarza się, że po części mamy do czynienia z każdą z nich. U podłoża wszystkich afer w tle których występują ogromne pieniądze, zawsze znajdzie się oszustwo ukierunkowane na błędne rozporządzenie majątkiem przez jego właściciela.

Na początek warto rozprawić się z samym pojęciem oszustwa finansowego. Oszustwo finansowe cechuje się całkowicie świadomym działaniem ukierunkowanym na pozyskanie korzyści w sposób całkowicie nieuczciwy i niezgodny z obowiązującym prawem. Cechą charakterystyczną są zawsze przekłamywanie rzeczywistości lub ukrywanie niewygodnych faktów, fałszowanie lub odpowiednie modyfikowanie przekazywanej informacji przy całkowitym braku jawności. Oszustwo, aby mogło zaistnieć potrzebuje wreszcie zaufania, przestępca oczekuje w końcu, że pod przykrywką legalnej działalności, stabilnej instytucji oraz wizji ponadprzeciętnych zysków obcy całkowicie człowiek przekaże mu oszczędności swojego życia.

Świadomość działania odróżnia oszustwo finansowe od innych przedsięwzięć finansowych również opartych na zaufaniu lecz prowadzących tak samo do ogromnych strat oraz dramatycznych sytuacji gdy spore kwoty zwykłych ludzi wyparowują w jednej chwili. Jeżeli ta świadomość była celowo zaburzona poprzez kłamstwo lub ukrywanie rzeczywistego ryzyka inwestycji to mamy do czynienia z oszustwem w czystej postaci.

Bańki spekulacyjne puchną nieustannie przynosząc coraz to większe zyski inwestorom by w pewnym momencie, na skutek zmian rynkowych obrócić w niwecz sporą część zgromadzonych pieniędzy. Nie można jej jednak tak po prostu uznać za oszustwo, brakuje tu bowiem elementu świadomego, celowego działania oszusta. W pierwszej fazie wzrostu bańki spekulacyjnej wszyscy zarabiają, tak samo jak w kolejnej wszyscy tracą. W zyskowność baniek wierzą nawet jej „organizatorzy/właściciele” (nikt jej wówczas jeszcze nie nazywa ani nie utożsamia z bańką spekulacyjną). Jest to raczej zjawisko bazujące na zwykłych procesach i relacjach rynkowych. Negatywne skutki ujawniają się dopiero gdy taka bańka pęknie i wywoła panikę, która dodatkowo potęguje powstałe straty. Wytrawni gracze rynkowi są w stanie rozpoznać pierwsze fazy przewartościowania ale nie sprawia to, że są świadomymi oszustami, są raczej uczestnikami rynku, którzy potrafią spieniężyć swoją przewagę wiedzy. Wiedzy jawnej i ogólnodostępnej wszystkim, każdy bowiem widzi te same wskaźniki i ocenia je wg własnych zdolności.

Za pierwszego badacza, który profesjonalnie podszedł do zagadnienia oszustw finansowych można uznać E.H. Sutherlanda. To on jest autorem powszechnie już dziś stosowanego określenia „przestępstwa białych kołnierzyków” (white collar crimes). Odnosi się ono do sprawców rozumianych jako wysoko postawione osobistości, pełniące kierownicze stanowiska, szanowane w swoim środowisku, dobrze wykształcone i postrzeganie jako zamożne. Wysoka pozycja w strukturach firmy, oraz zaufanie jakim się cieszą sprawiają, że mogą one wywierać presję lub omijać funkcjonujące mechanizmy kontrolne i nadzorcze w celu realizacji zaplanowanych oszustw. Badania Sutherland kontynuował jego student D.R. Cressey wypracowując tzw. teorię „trójkąta oszustw”.

Zgodnie z teorią Cresseya oszukańcze działanie wymaga współgrania trzech czynników: okazji, racjonalizacji i presji. Presja rozumiana też jako motyw pcha naszego oszusta w stronę przestępczego czynu. Najczęściej jest to chęć szybkiego i względnie łatwego wzbogacenia się, spłacenia zaciągniętych długów, zakupu większej nieruchomości, szybszego samochodu itp.

Gdy mamy już presję, do gry musi wkroczyć okazja. Pracownicy korporacji często mają doskonałą wiedzę na temat luk i braków w systemach kontroli, wiedzą gdzie mają miejsce pewne niedopatrzenia, a gdzie można liczyć na rutynę osób nadzorujących działanie procesów. Wszystko to przysparza potencjalnemu oszustowi okazji.

Ostatnim elementem trójkąta oszustw jest racjonalizacja. Sprawca sam przed sobą wyjaśnia słuszność popełnianego czynu. Może się zatem okazać, że kradzież zostaje zracjonalizowana „bo przecież od 3 lat nie miałem podwyżki więc to jest tylko wyrównanie strat” lub „mam teraz dołek finansowy ale jak się odkuję to oddam” itp.

Nieuczciwe firmy

Mechanizmów oszustw jest co najmniej tyle ile oszustów, którzy niejednokrotnie zadziwili zarówno śledczych jak i opinię publiczną kreatywnością swoich pomysłów. Gdyby z równie wielką pomysłowością i innowacyjnością podchodzili do prowadzenia legalnych biznesów to zapewne owe przekręty nie byłyby w ogóle konieczne, aby uzyskać całkiem spore środki. Legislacja uczy się na takich przypadkach, musi jednak podchodzić do nich z niezwykłą ostrożnością by w pędzie tworzenia nowych przepisów znaleźć zawsze „złoty środek”. Zbyt restrykcyjne prawo może wygaszać inicjatywę gospodarczą, a przedsiębiorcy zamiast skupiać się na prowadzeniu swojego biznesu będą grząźć w gąszczu przepisów, kontroli, oświadczeń i formularzy. Zbyt łagodne regulacje otworzą furkę malwersantom, którzy z ochotą wykorzystają to by szybko wzbogacić się cudzym kosztem.

Poszkodowanym może być każdy, od akcjonariusza, poprzez pracowników i klientów po Skarb Państwa. Nawet jeżeli nie czujemy się związani, żadną firmą, nie kupiliśmy żadnych akcji, nie mamy nigdzie udziałów i postrzegamy siebie jedynie jako niezależnego obserwatora stojącego obok to i tak możemy ponieść koszty spektakularnego oszustwa kogoś innego. Wystarczy, że nasze oszczędności emerytalne będą ulokowane w akcjach bankrutującej spółki. Upadek dużego gracza rynkowego np. banku może wywołać efekt domina i pociągnąć za sobą inne dobrze prosperujące do tej pory firmy itd.

Skarb Państwa oszukiwany jest np. poprzez wyłudzanie nienależnych zwrotów lub ukrywanie wypracowanych zysków w „rajach podatkowych”. W tym celu wystarczy w zasadzie sam adres np. na Cyprze lub gdzieś na zapomnianej przez świat wyspie pośrodku Pacyfiku. Znane są przypadki ludzi, którzy posiadając mieszkanie w takiej lokalizacji wynajmowali, za odpowiednią opłatą, jedynie swój adres. Właściciel jak mieszkał w mieszkaniu tak mieszka nadal, adres służy jedynie jako miejsce rejestracji firmy i ewentualnie jako skrzynka kontaktowa dla przesyłanej tam korespondencji. Zdarzało się, że w małej kawalerce, z jedną na stałe zamieszkałą tam emerytką zarejestrowanych były dziesiątki firm.

Przedsiębiorca prowadzi legalny, dobrze prosperujący biznes np. w Polsce może teraz nawiązać kontakt z owym adresem ulokowanym gdzieś na Malediwach. Dokona tego sam, przy wsparciu wyspecjalizowanej firmy lub działającego we własnym imieniu specjalisty od „agresywnej optymalizacji podatkowej”. Za odpowiednią opłatą właściciel mieszkania na egzotycznej wyspie pozwala zarejestrować pod jego adresem firmę. Nasz krajowy przedsiębiorca staje się tym samym właścicielem dwóch biznesów. Pierwszego działającego od lat w Polsce i drugiego na Malediwach zajmującego się … w zasadzie niczym. Biznes krajowy wypracował milionowy zysk do opodatkowania. Nasz kreatywny biznesmen chciałby jednak zapłacić możliwie jak najmniejszy podatek. Co musi zrobić? Sprawić, aby podstawa opodatkowania była możliwie jak najmniejsza lub aby zysk w tajemniczy sposób zniknął w ogóle. W tym celu musi wydać sporą część zysku na cele związane z prowadzonym biznesem, najlepiej na jakąś usługę, aby nie wiązało się to z dodatkowym obrotem towarowym, który można wyśledzić np. po dokumentacji transportowej czy magazynowania. No i oczywiście chodzi też o to, aby pieniądze nie były faktycznie wydane i nadal pozostawały w jego posiadaniu. W tym celu zakupuje od swojej egzotycznej firmy jakiś patent, licencję, projekt logo lub usługę doradczą za „grube miliony”. Cały zysk został wydany. W kraju gdzie powinien zapłacić od niego np. 18% wykazuje brak zysku do opodatkowania lub wręcz stratę. Ogromny zysk wykazuje jednak jego egzotyczna firma składająca się jedynie z adresu i wystawionej faktury. Oszust wykazuje zysk w lokalnym urzędzie skarbowym i rzetelnie płaci podatek obowiązujący na tej wyspie np. 2%, a nie jak pierwotnie 18. Teraz pozostaje już tylko sprowadzenie do kraju opodatkowanych już niskim podatkiem pieniędzy.

Opisany schemat naraża Skarb Państwa na straty z tytułu niezapłaconego należnego podatku. W kolejnym przypadku mamy do czynienia z oszukańczymi działaniami najwyższego kierownictwa, które celowo prowadzi do defraudacji środków pieniężnych ze stratą dla właścicieli przedsiębiorstwa.

Łańcuszek defraudacji zwłaszcza w pierwszej fazie jest w pełni legalnym działaniem. Mamy przedsiębiorstwo produkcyjne A. Każdy podmiot może zgodnie z prawem tworzyć kolejne, zależne od siebie przedsiębiorstwa. Konieczne przy tym jest jedynie spisanie umowy spółki i zatwierdzenie jej statutu jeżeli nowo tworzony podmiot jest spółką akcyjną. Kapitał zakładowy wskazywany jest kwotowo lub w postaci aportów. Wkład kwotowy jest nawet bardziej przejrzysty gdyż nie ma ryzyka zawyżania wartości, a i dla przyszłych oszustów wygodniejszy do wyprowadzenia.

Zatem ów podmiot A decyzją zarządu tworzy spółkę od siebie zależną B. Jako wkład na poczet kapitału zakładowego przekazywana jest kwota 10 mln zł. Nowa spółka potrzebuje też wyznaczenia zarządu. Dziwnym trafem będą to te same osoby co w spółce matce A. Jeżeli nasi oszuści chcieliby nieco utrudnić wykrycie przekrętu mogą też ustalić zarząd składający się z osób spokrewnionych lub z innych powodów zaufanych lub w jakiejś formie zależnych. Aby dodatkowo utrudnić wykrycie całego przekrętu manewr ten jest powtarzany. Spółka B (zgodnie z przepisami) powołuje do życia spółkę córkę (dla A to już spółka wnuczka) C. Z posiadanych 10 mln 5 jest przekazywane jako kapitał zakładowy nowego przedsięwzięcia. Powoływany jest też zarząd składający się z tych samych osób co w spółkach A i B.

Łańcuszek defraudacji trwa dalej i spółka C tworzy spółkę zależną D przekazując jej kapitał zakładowy w wysokości 3 mln zł oraz wyznaczając osoby do Zarządu. Nie trudno już teraz zgadnąć kto będzie wchodził w jego skład. Wszystkie opisane jak do tej pory kroki są jeszcze zgodne z prawem. Wszystkie kolejne firmy wchodzące w skład tego łańcuszka poza spółką A w zasadzie nie muszą niczego nawet produkować. Ich jedynym celem jest zamydlenie obrazu i wyprowadzenie kapitału na prywatne konta. Mechanizm oszustwa wchodzi już w kluczowy moment. Zarząd spółki D może w każdej chwili podjąć decyzję o sprzedaży posiadanych udziałów lub akcji. Sprzedaż dokonywana jest na rzecz osób fizycznych. Nabywcami są te same osoby, które wchodziły w skład zarządu, kupują je jednak po znacznie zaniżonej cenie. Osoby wchodzące w skład zarządu stały się jednocześnie sprzedającym i kupującym z tą jednak różnicą, że sprzedając występowały w imieniu spółki D, a kupowały już w imieniu własnym. Aby jeszcze bardziej zamydlić obraz wcale nie muszą nabywać tych udziałów lub akcji osobiście. Mogą to uczynić np. poprzez założoną przez siebie firmę.

Fakt, iż ów oszukańczy schemat zadziałał, a jego przykłady znajdziemy w praktyce gospodarczej świadczą o nienależytym nadzorze właścicielskim. Aby uchronić się przed wyprowadzaniem kapitału w ten sposób w statutach spółek należy wprowadzać zapisy ograniczające kompetencje zarządów zwłaszcza w zakresie powoływania do życia nowych podmiotów, jak i ich rozwiązywania lub odsprzedaży. Decyzje te powinny być podejmowane przy udziale właścicieli, rady nadzorczej lub wręcz przez walne zgromadzenia akcjonariuszy.

Kolejny schemat wyprowadzania pieniędzy z firmy zakłada wykorzystanie różnych form realizacji rozliczeń. Tak jak każdy z nas tak i przedsiębiorstwa mogą przechowywać środki pieniężne na rachunkach bankowych lub w postaci gotówki. Inwentaryzacja realizowana na koniec każdego roku obrotowego powinna obejmować oba te sposoby przechowywania środków. Salda na rachunkach potwierdzane są poprzez weryfikację stanu kont, środki gromadzone w gotówce poprzez inwentaryzację z natury potwierdzoną protokołem podpisanym przez kasjera oraz osoby wchodzące w skład komisji inwentaryzacyjnej.

Obserwując jednak wewnętrzne przepływy finansowe pomiędzy kasą, a rachunkami bankowymi firmy zaobserwowano systematyczny, stały wzrost środków przechowywanych w gotówce. Po pewnym okresie stan kasy narósł już tak bardzo, że nie sposób było tego uzasadnić skalą czy profilem działalności przedsiębiorstwa. Pierwszym sygnałem alarmowym powinno być spostrzeżenie, że stan środków w kasie jest zbyt duży w stosunku do skali rozliczeń gotówkowych z klientami czy dostawcami. Bliższa weryfikacja polegająca na zsumowaniu kwot na KP potwierdzających wpłatę środków z rachunku bankowego do kasy wykazywały zgodność. Oznaczało to, że formalnie wszystkie środki podejmowane z rachunku bankowego musiały trafić do kasy co zostało potwierdzone stosownym dokumentem. Dochodzenie musiało zatem pójść o krok dalej i zastąpić weryfikację potwierdzeń wpłaty — KP, faktycznym zliczeniem gotówki przechowywanej w kasie. I tu zaskoczenie. Kasa jest prawie pusta, oszust pozostawił tam jedynie środki w kwocie pozwalającej na bieżące obsługiwanie płatności związanych z faktyczną działalnością przedsiębiorstwa tak, aby brak płynności gotówkowej nie zwrócił niczyjej uwagi zbyt wcześnie.

Okazało się, że osoby podejmujące środki pieniężne z firmowych rachunków bankowych nigdy nie dostarczały ich w pełnej kwocie do kasy, a jedynie wystawiały lewe zaświadczenia KP, które podczas pierwszej kontroli uśpiły czujność kontrolujących wykazując pełną zgodność. Stąd też nieustanny (fikcyjny jak się okazało) wzrost stanów gotówkowych. Każde lewe KP podnosiło saldo gotówki w kasie ale jej zwrot do banku był już niemożliwy. Jednokierunkowy przepływ środków napompował saldo kasy do rozmiarów, które już musiały wzbudzać podejrzenia.

Aby uchronić się przed tego typu schematem oszustwa należy wprowadzić:

1. stały mechanizm monitorowania stanu kasowego i reagować zawsze gdy jego stan nie posiada uzasadnienia skalą prowadzonych rozliczeń,

2. regularnie przeprowadzać komisyjną inwentaryzację kasową,

3. weryfikować poprawność wystawianych KP tj. poprawność podpisów, dat itp.,

4. uzgodnić z bankiem ograniczenia co do wypłat gotówkowych z rachunków firmowych np. limity kwotowe oraz upoważnienia wystawione jedynie dla niezbędnego minimum osób.

Kolejna seria oszukańczych działań ukierunkowana została na zbudowanie przekłamanego obrazu firmy, który jednak mógł być niezwykle korzystny dla osób go kształtujących. Przedsiębiorstwo, które co roku wyznacza sobie niezwykle ambitne cele, np. wzrost sprzedaży o 25%, a następnie regularnie, dokładnie je realizuje jest idealne? Niezupełnie, doskonała realizacja niezwykle ambitnych planów może być efektem innego niezwykle kreatywnego szwindla.

Przedsiębiorstwo X jest właśnie takim typem działalności. Oznacza to, że ceny akcji są niezwykle wrażliwe na prognozy oraz wyniki finansowe. Akcjonariusze w pogoni za wzrostem wartości ich akcji będą zatem oczekiwać ambitnych prognoz, a zarząd i kierownictwo będą odczuwać niezwykle silną presję dostarczenia satysfakcjonujących wyników. Sytuacja taka może mieć też miejsce gdy kolejne inwestycje np. wykup kolejnych spółek finansowany jest z dodatkowej emisji akcji. W takim przypadku dążenie do realizacji prognoz i windowania efektywności emisji będzie silniejsze.

Sygnałem alarmowym dla audytorów powinna być sytuacja gdy ambitne prognozy są regularnie realizowane nawet jeśli nie odpowiada to ogólnej koniunkturze czy sytuacji w branży, np. gdy konkurencja odnotowuje spadki sprzedaży spółka X zamyka kolejny kwartał z 20% wzrostem, a co więcej dokładnie taki poziom był wcześniej prognozowany.

Scenariuszy działania pozwalających na uzyskanie pożądanego wyniku niezależnie od faktycznych wyników jest kilka:

1. Manipulowanie księgami pod koniec okresu sprawozdawczego — manewr polega na zwiększaniu wyników kwartału poprzez przypisywanie mu sprzedaży zrealizowanej faktycznie później. Celowe opóźnienie zamknięcia ksiąg sprawi, że kolejne transakcje zostaną zapisane na poczet minionego okresu sprawozdawczego. W przypadku systemów komputerowych stosowanych w przedsiębiorstwie wykorzystuje się w tym celu zdiagnozowane błędy oprogramowania, celowo manipuluje się datą systemową lub też blokuje/zawiesza wykonanie procesu zamknięcia dnia w ostatnim dniu kwartału. Działanie to posiada jednak jedną wadę. Sztuczne zwiększenie wyników kwartału minionego zmniejsza wyniki kolejnego co powoduje niekończący się łańcuch gdy pod koniec kolejnego kwartału trzeba uciekać się ponownie do tego manewru.

2. Pozaksięgowy obrót towarowy — polega to na wysyłaniu do własnych magazynów towarów zamówionych przez klientów na kolejny kwartał. Pracownicy firmy X widząc, że klient zamówił produkt z terminem realizacji w przyszłym kwartale w systemie sprzedawali go już dziś i wysyłają do wewnętrznego magazynu, w którym paczka czeka na właściwy termin realizacji. Wymaga to stworzenia nowego pozaksięgowego systemu obiegu zamówień tak, aby sprzedana kilka miesięcy temu paczka po odleżeniu odpowiedniego okresu w „poczekalni” wyszła w odpowiednim momencie do klienta.

3. Spowolnienie dostaw — doskonale sprawdza się przy stałych klientach, których nawyki i zwyczaje są już dobrze znane. Jeżeli wiemy kiedy klient złoży zamówienie możemy wysyłać towar jeszcze zanim system zarejestruje zamówienie. Istnieje również możliwość zastosowania tego manewru gdy klient złoży zamówienie wskazując przyszłą datę dostawy. Wówczas pracownicy firmy X wysyłaliby niezwłocznie towar tak, aby jego sprzedaż zarejestrować w księgach jeszcze obecnego kwartału. Kolejnym krokiem było uzgodnienie z firmą kurierską spowolnienia dostawy tak, aby klient nie dostał przesyłki przed czasem.

4. Manipulowanie datą realizacji zamówienia uznając w zależności od aktualnego zapotrzebowania za datę sprzedaży datę wysłania lub faktycznego dostarczania przesyłki do klienta.

5. Zakłócanie dat systemowych lub wręcz antydatowanie dokumentacji księgowej.

Efekt opisanych sztuczek był taki, że zaksięgowane wyniki niemal idealnie pokrywały się z wcześniejszymi prognozami i zupełnie odbiegały od stanu faktycznego. Zarząd i akcjonariusze wczytując się w kolejne raporty kwartalne żyli w ułudzie spreparowanej na ich potrzeby przez kreatywne kierownictwo. Wszystkie te sztuczki wywoływały falę kolejnych działań gdyż raz spreparowany wynik kwartalny kosztem kolejnego wymagał podobnego oszustwa w kolejnym.

Sztuczny wzrost cen

Niezależnie od tego czy do kontaktów dochodzi drogą telefoniczną czy też bezpośrednio, oszuści wypracowali wiele technik mających na celu uzyskanie w nas silnego przekonania, że transakcja jest bezpieczna. Zdarza się, że pośrednik zapewnia, iż nie ma możliwości wypłaty powierzonych mu środków w formie gotówkowej ani też przelania ich na inny rachunek. I w istocie tak też jest, nie wyklucza to jednak celowych operacji z własnym innym rachunkiem maklerskim. Oszust zgodnie z poczynionymi z inwestorem ustaleniami zamienia powierzone środki na akcje rekomendowanej spółki. Celowo jednak robi to w górce cenowej, by odsprzedać je później po znacznie niższej cenie sobie samemu. Umowa została dotrzymana, pośrednik zgodnie z zapewnieniami nie przelał środków ani nie wypłacił pieniędzy w gotówce, a inwestor i tak stracił swoje oszczędności.

Inna z metod zakłada rozwianie początkowych wątpliwości inwestora poprzez zaproponowanie mu inwestycji w spółkę, której ceny akcji faktycznie rosną. Oszust kontaktuje się z potencjalnym inwestorem i proponuje mu zakup akcji spółki X. Gdy ten pełen wątpliwości odmawia oszust przechodzi do dalszej części swojego planu. Ceny spółki X faktycznie zaczynają rosnąć, a inwestor widząc to stwierdza, że popełnił błąd i czym prędzej sam kontaktuje się z oszustem lub przynajmniej przychylniej podchodzi do kolejnych prób przekonania go. W istocie spółka X była celowo tak dobrana, by wykorzystując efekt bazy zobrazować jej dynamiczny wzrost. Polegało to na tym, że oszust wybrał wcześniej tą spółkę ze względu na niską cenę. Wzrost o 5 centów w sytuacji gdy akcja początkowo kosztowała 20 centów wygląda zdecydowanie lepiej niż wzrost o te same 5 centów gdyby cena akcji wynosiła 100 dolarów. Wzrost jednak nie był całkiem przypadkowy. Oszust po zainteresowaniu swojej ofiary cenami spółki X zaczął je intensywnie wykupywać by wpłynąć na ich cenę. Inwestor nie znając prawdziwych przyczyn wzrostu przekonuje się do inwestycji i powierza swoje oszczędności na zakup wskazanych akcji. Wtedy oszust dokonuje wyprzedaży swoich papierów wartościowych, ceny lecą w dół i oszukany inwestor zostaje z niczym.

System argentyński

Pieniądze wyłudzane są nie tylko w oparciu o kuszące oprocentowanie depozytów, których organizator później nie zamierza oddać. Niektórym cwaniakom udaje się to samo w oparciu o ofertę kredytową. Na czym ma polegać szwindel kiedy pieniądze mają być przekazane klientowi w formie kredytu, a nie pobrane na poczet lokaty lub intratnej inwestycji?

Proceder nazwany systemem argentyńskim zakłada udzielanie niezwykle atrakcyjnie oprocentowanych kredytów. Już sam ten fakt powinien wzbudzać uzasadnione podejrzenia. Jeżeli ogłoszenie na przydrożnym słupie głosi, iż jakaś firma pożyczkowa wspaniałomyślnie udzieli kredytu gotówkowego bez zaświadczeń, do 1 mln zł na zaledwie 3% to znaczy, że jest w tym jakiś haczyk. Żaden szanujący się bank, posiadający licencję na prowadzenie działalności nie przedstawiłby takiej oferty z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze wiązałoby się to z niezwykle wysokim ryzykiem nie odzyskania pożyczonych w ten sposób środków. Brak weryfikacji zdolności kredytowej nie pozwala na sprawdzenie czy kredytobiorca w ogóle ma możliwość zwrotu pieniędzy, a brak dodatkowych zabezpieczeń w postaci zobowiązań poręczycieli czy wpisu do hipoteki ogranicza możliwości domagania się zwrotu w przypadku zaprzestania spłat. Wysokie ryzyko trudno też odbić sobie na cenie takiego kredytu zwłaszcza, że oferta taka jest wręcz rażąco niska. Po drugie banki z licencją mają na sobie cały szereg obowiązków sprawozdawczych. Raporty przekazywane do organów nadzorczych z pewnością wzbudziłyby zaniepokojenie niebezpiecznie wysokim udziałem ryzykownych kredytów w całym portfelu kredytowym. Taki bank narażałby się na ryzyko poważnych strat lub wręcz utraty płynności. W takich przypadkach KNF podjąłby zapewne zawczasu działania zaradcze np. nakazując zmianę struktury kredytów.

Oszuści nie mają tych problemów. Nie muszą raportować nadzorowi żadnych informacji, a fakt, że oferowane przez nich kredyty generują ogromne ryzyko utraty pożyczonych środków niwelują tym, że tak naprawdę wcale nie chcą ich udzielać.

Na czym zatem polega tzw. system argentyński? To rodzaj odwróconego kredytu, czyli mechanizm, w którym kredytobiorca najpierw spłaca kredyt, a później go otrzymuje. W zasadzie uzyskałby podobny efekt lecz dużo taniej gdyby zwyczajnie odkładał pieniądze na konto. Jak to się dzieje, że mimo to ludzie się łapią na ten system?

Po pierwsze system argentyński skierowany jest do osób w pilnej potrzebie finansowej, np nagła choroba, awaria kosztownego urządzenia itp. często biedniejszych lub już wcześniej zadłużonych w zwykłych bankach stąd też przemawiają do nich hasła informujące o braku konieczności weryfikacji zdolności kredytowej.

Takie firmy często sprawiają wrażenie profesjonalnej instytucji finansowej. Zdarza się, że otwierają schludne oddziały w prestiżowych lokalizacjach największych miast. Reklamują się i przedstawiają nazwami sugerującymi globalny zasięg, stabilną pozycję lub długą i usianą sukcesami historię, np. Centrum Pożyczkowe, Fundusz Wsparcia Kapitałowego, Agencja Inwestycyjno-Pożyczkowa itp. Ogłoszenia możemy znaleźć niemal wszędzie od naklejek na wiatach przystankowych i przydrożnych słupach, po poważne gazety o zasięgu ogólnokrajowym i billboardy przy najbardziej ruchliwych arteriach miejskich. Przygotowany i profesjonalny personel sprawia wrażenie ekspertów na co dzień zajmujących się obrotem ogromnymi kwotami na globalnych rynkach lecz przy bardziej dociekliwych pytaniach lawirują unikając udzielenia konkretnej odpowiedzi. Klientom przedstawia się niezwykle zawiłe umowy z gąszczem odstępstw, klauzur, zwolnień z odpowiedzialności, dodatkowych warunków i obostrzeń rozpisanych w taki sposób, aby nieobeznany z tematyką, potrzebujący szybkiej gotówki klient podpisał ją niezwłocznie bez głębszego wczytywania się i dociekania. Personel zapewnia, że wszystko jest jak najbardziej w porządku, że pieniądze będą wypłacone w ciągu najbliższych dni i że jest to standardowa umowa, jaką „wszyscy przecież podpisują”. Zdarza się również, że umowę trzeba podpisać na miejscu, nie można jej zabrać ze sobą do domu, na spokojnie przeczytać i przeanalizować by umówić się w kolejnym terminie na jej podpisanie z pełną świadomością i zrozumieniem wynikających z niej następstw. Zapewnia się wówczas, że jest to ostatni termin specjalnej promocji i od jutra będzie już drożej, nie ma więc co zwlekać. Wspaniałomyślny personel zezwala niekiedy na podpisanie umowy z datą wsteczną co niby ma sprawić, że załapiemy się jeszcze na szczególną promocję. W istocie chodzi o to, aby maksymalnie skrócić przewidziany w ustawie o kredycie konsumenckim kilkudniowy okres na bezkosztową rezygnację. Fakt, iż umowa nie jest wydawana przed jej podpisaniem, a regulamin produktu często w ogóle nie jest dostępny powinien być traktowany jako istotna przesłanka, iż z tą ofertą jest coś nie tak. Jest to o tyle niepokojące, że zwykłe licencjonowane banki dążą wręcz do jak najłatwiejszego dostępu do swoich dokumentów związanych z ofertą produktową. Regulaminy i drafty umów zamieszcza się wręcz na stronach internetowych. Czyni się tak, aby klienci przy możliwie najmniejszym wysiłku mogli zapoznać się z warunkami produktu i w miarę możliwości świadomie i z przekonaniem udać się do oddziału by nawiązać współpracę.

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: