Hotel rozkoszy - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Hotel rozkoszy - ebook
„Pochyliła się nad nim. Przesuwała ustami po jego barkach i ramionach. Czuła napięcie mięśni pod skórą, mimowolne miarowe poruszenia palców, gdy całowała go coraz goręcej, coraz bardziej zmysłowo, wsłuchując się w rytm jego serca i pieszcząc go do upojenia. Miał wspaniałe ciało, wszystko w nim ją zachwycało i wydawało się nowe, bo niczego nie pamiętała...”.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2896-1 |
Rozmiar pliku: | 780 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
Siedemnastoletnia Lena West ponownie przebiegła wzrokiem pytanie. Chyba chodzi o coś związanego ze wzorem Eulera i płaszczyznami zespolonymi, jednak nic więcej nie przychodziło jej do głowy. Z jękiem zasłoniła oczy, by nie patrzeć na błękitny ocean w dali. W lecie trudno zmusić się do nauki, zwłaszcza gdy za domem jest plaża. Starszy brat już tam pobiegł, bo fale kuszą.
To naprawdę niesprawiedliwe, że Jared nie ma problemów z matmą. Dwójka młodszego rodzeństwa też była genialna – oni błyskawicznie znaleźliby odpowiedź na szóste pytanie. Czternastoletnia Poppy chętnie by jej pomogła, gdyby tutaj była. Niestety, jako członkini doradczego zespołu matematycznego Uniwersytetu Queensland większość czasu spędzała w Brisbane. Trzynastoletniego Damona też nie mogła spytać, bo po lekcjach odsiadywał karę za złe zachowanie. Dawał się nauczycielom we znaki i nie sposób było go nie zauważyć.
Jej to nie groziło, czym zresztą wcale się nie przejmowała. Westchnęła, znów wbiła wzrok w pytanie. Niby takie proste, każde z jej rodzeństwa odpowiedziałoby na nie z zamkniętymi oczami.
– Dureń – wymruczała ze złością.
– Kto? – Tuż za jej plecami rozległ się przyjemny głęboki głos. Lena podskoczyła, bo nie usłyszała, że ktoś wszedł. Z ponurym grymasem odwróciła się i popatrzyła na Adriana Sinclaira. Mieszkał dwa domy dalej i od przedszkola był najlepszym kumplem Jareda. – Nie umiesz pukać? – Skrzywiła się jeszcze bardziej. Po co pyta? Adrian nie musi pukać, bo stale u nich siedzi.
– Nie chciałem przeszkadzać ci w myśleniu.
– Jednak to zrobiłeś.
Adrian uśmiechał się lekko.
– Powiedziałaś „dureń”. Myślałem, że to do mnie.
– Dureń.
– No widzisz?
Trudno nie uśmiechnąć się na widok jego roześmianych brązowych oczu.
– Tymi krzywymi uśmieszkami nic nie wskórasz.
– Różnie bywa. Jared jest w domu?
– Nie, już go tam poniosło. – Gestem wskazała na ocean. Nadal niebieski i kuszący. Jared, z deską w ręku, właśnie wychodził z wody. – Czemu z nim nie poszedłeś?
– Miałem zamiar – odparł. – A ty dlaczego tu siedzisz?
– Jutro mam test z trygonometrii. – Popatrzyła na niego przebiegle. Adrian i Jared byli klasę wyżej. – Wiesz coś o wzorze Eulera i płaszczyznach zespolonych?
Adrian pochylił się nad jej ramieniem.
– Z którym pytaniem masz problem?
– Z szóstym.
– Dodatkowym? Nie wiesz, że możesz je sobie darować?
– Powiedzmy, że taka możliwość odpada.
– Dobra. – Sięgnął po podręcznik i zaczął przerzucać kartki. Duże dłonie, mocne palce, miejscami zgrubiała skóra od godzin spędzonych na kitesurfingu.
Ogarnęła ją niezdrowa pokusa, by nakryć dłonią jego rękę, poczuć jej siłę i ciepło…
Adrian położył książkę i wskazał znaleziony rozdział. Musnął torsem o jej ramię i… zrobiło się gorąco.
– Nie chcesz usiąść? – zapytała, czując, że lepiej zwiększyć odległość między nimi.
– Nie, wysiedziałem się przez cały dzień.
Poruszyła się niespokojnie. Otaczał ją znajomy zapach, orzeźwiająco świeży i korzenny, a przecież Adrian był po całym dniu szkoły. Czyżby wziął prysznic? To raczej bez sensu, skoro po lekcjach zawsze biegł surfować.
– No więc… – Jego głos brzmiał jakby bardziej szorstko niż zwykle. – Pytanie numer sześć.
Właśnie. Pytanie numer sześć.
– Próbowałam znaleźć…
– Co się dzieje? – rozległ się głos Jareda.
Zdziwiona popatrzyła na zwężone oczy brata. Byli do siebie bardzo podobni. Jared, tak jak ona, miał czarne niesforne włosy; jej były dłuższe i w większym nieładzie. Jego oczy były niebieskie, jej, w zależności od światła, przybierały bardziej szary odcień. Oboje mieli sportowe sylwetki. Żałowała, że nie ma bardziej kobiecych kształtów, ale cóż. Skrzywiła się podobnie jak brat.
– Co cię ugryzło? Za mało wielbicielek przyszło na plażę? – Jared nie mógł narzekać na brak powodzenia. Zauroczone nim panienki przyjaźniły się z Leną w nadziei, że się do niego zbliżą. Jared jednak zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i te przyjaźnie zwykle szybko się kończyły.
– Ich strata – pocieszał Lenę, gdy żaliła się, że ma coraz mniej koleżanek. Tym stwierdzeniem trochę poprawiał jej nastrój, jednak przez niego traciła znajomych. Jared chyba miał wyrzuty sumienia i z litości nie odganiał jej od siebie.
Zżymała się na tę jego litość, lecz cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
– Pytałem, co się dzieje – powtórzył chłodno.
– Zadanie z trygonometrii – odparła.
Jared przeniósł wzrok na Adriana.
– Aha, masz teraz nauczyciela. Spec od trygonometrii. Pan Trig.
Adrian spokojnie wytrzymał spojrzenie Jareda.
– Jak masz jakiś problem, to wal.
Jared jeszcze raz popatrzył na siostrę i na Adriana.
– Znasz zasady – rzucił szorstko.
– Znam zasady? – zapytała. – Jakie?
– On myśli, że się do ciebie dowalam – odezwał się Adrian po chwili milczenia. – To mało przyjemne.
– Co takiego? – zdumiała się Lena. Czy to możliwe, że mu się podoba? No i… – Jared, chcesz mi wypłoszyć potencjalnych adoratorów? Jeśli tak… – Zwęziła oczy. – To dlatego Chester nie zaprosił mnie na szkolny bal? Wiem, że miał taki zamiar, a jednak tego nie zrobił.
– To przez ciebie – odrzekł Jared. – Pewnie się bał, że w rewanżu zaprosisz go na lotnię. On podobno ma lęk wysokości.
– I boi się kociaków – dodał Adrian. – Chyba nawet własnego cienia.
– Może to byłaby miła odmiana – mruknęła Lena. – Może chciałam zobaczyć, jak żyją spokojni przystojni faceci. – Nie przesadzała, takie były fakty. Chester był niesamowicie przystojny. Chętnie spędzałaby z nim czas, choć nie do końca był w jej stylu.
– Zjadłabyś go żywcem – dodał Jared.
– O to mi chodziło. Jared, jak jeszcze raz zaczniesz mieszać się w moje miłosne życie, załatwię cię na cacy. Ciebie też – podkreśliła, zwracając się do Adriana.
– Ja już jestem załatwiony – mruknął Adrian, a Jared prychnął gniewnie. Obaj znów wymienili spojrzenia. Dotąd jej to nie przeszkadzało. Dzisiaj tak.
– Na Boga, opanujcie się.
– Właśnie, Trig – zjadliwie powiedział Jared. – Opanujmy się.
– Jeśli pójdziemy dziś surfować, przytopię cię na amen – odrzekł Trig, wcześniej znany jako Adrian.
Jared przyjaźnie pstryknął na niego palcem.
– Czy to gra wstępna? – zapytała Lena. – Jeśli tak, to może znajdźcie sobie inne miejsce? Próbuję skupić się na nauce.
– Odkąd to potrzebujesz pomocy przy matmie?
– Odkąd zrobiła się trudna. Co za kretyńskie pytanie.
– Poważnie? Naprawdę nie radzisz sobie z trygonometrią?
– Dlatego podejrzewam, że nie łączą mnie z nimi więzy krwi – oświadczyła, patrząc na Adriana. – Jestem dzieckiem mleczarza.
– Za to masz charakter – podsumował Adrian. – Nawet jeśli potrzebujesz odrobinę więcej czasu niż oni, żeby skumać trygonometrię, to jakie to ma znaczenie?
– Opóźniam się. Jeszcze trochę, a się mnie wyrzekną. Tak to bywa, gdy ktoś nie nadąża.
– Niby od kiedy nie nadążasz? – wtrącił Jared, urodzony lider, który nigdy z niczym nie miał problemów. Musiała się nieźle przykładać, by nie zostać w tyle.
Starała się, lecz coraz bardziej czuła, że dystans między nią a resztą rodzeństwa rośnie. Wszyscy byli wyjątkowi, tylko ona zwyczajna.
– Wyrzekniecie się mnie, jeśli wam nie dorównam? – zapytała.
Jared zaniemówił, Adrian zaś przyglądał jej się dziwnie, jakby już wcześniej wiedział o dręczących ją wątpliwościach. Chyba tylko nie pojmował, dlaczego właśnie teraz je z siebie wyrzuciła. Zresztą sama tego też nie pojmowała.
– Nieważne – mruknęła.
– Z niczym się nie opóźnisz. – Jared wreszcie odzyskał głos. – Już ja tego dopilnuję.
– A może już taka jestem? Każdy ma swoje ograniczenia, prawda?
– Przestań – uciął Jared. – To defetyzm. Więcej wiary.
– Nikt nikogo nie odrzuci – zauważył Adrian. – Leno, Jared nigdy się ciebie nie wyrzeknie. On jest chorobliwie opiekuńczy. Nie widzisz, że robi się z niego jaskiniowiec gotowy mnie ukatrupić, kiedy zatrzymuję na tobie wzrok?
– Widzę, ale on chroni ciebie, nie mnie.
– A może was oboje – odparł Jared. – Nie pomyśleliście o tym?
– Ambitniak – mruknęła Lena, Adrian zaś pokiwał głową. Lena roześmiała się, rozładowując atmosferę.
– To może zacznę od początku? – zaproponowała.
– Dasz radę bez przesadnego smęcenia? – zapytał Jared.
– Chcesz konkretów? – Czemu nie? – Głupia baba potrzebuje odrobinę pomocy przy matmie, zanim pójdzie posurfować. Utknęłam przy szóstym pytaniu.
W ten sposób do końca roku załatwiła sobie dwóch nauczycieli matematyki, a Adrian zyskał ksywkę Trig. Niby to go nie brało, ale…
Siedemnastoletnia Lena West ponownie przebiegła wzrokiem pytanie. Chyba chodzi o coś związanego ze wzorem Eulera i płaszczyznami zespolonymi, jednak nic więcej nie przychodziło jej do głowy. Z jękiem zasłoniła oczy, by nie patrzeć na błękitny ocean w dali. W lecie trudno zmusić się do nauki, zwłaszcza gdy za domem jest plaża. Starszy brat już tam pobiegł, bo fale kuszą.
To naprawdę niesprawiedliwe, że Jared nie ma problemów z matmą. Dwójka młodszego rodzeństwa też była genialna – oni błyskawicznie znaleźliby odpowiedź na szóste pytanie. Czternastoletnia Poppy chętnie by jej pomogła, gdyby tutaj była. Niestety, jako członkini doradczego zespołu matematycznego Uniwersytetu Queensland większość czasu spędzała w Brisbane. Trzynastoletniego Damona też nie mogła spytać, bo po lekcjach odsiadywał karę za złe zachowanie. Dawał się nauczycielom we znaki i nie sposób było go nie zauważyć.
Jej to nie groziło, czym zresztą wcale się nie przejmowała. Westchnęła, znów wbiła wzrok w pytanie. Niby takie proste, każde z jej rodzeństwa odpowiedziałoby na nie z zamkniętymi oczami.
– Dureń – wymruczała ze złością.
– Kto? – Tuż za jej plecami rozległ się przyjemny głęboki głos. Lena podskoczyła, bo nie usłyszała, że ktoś wszedł. Z ponurym grymasem odwróciła się i popatrzyła na Adriana Sinclaira. Mieszkał dwa domy dalej i od przedszkola był najlepszym kumplem Jareda. – Nie umiesz pukać? – Skrzywiła się jeszcze bardziej. Po co pyta? Adrian nie musi pukać, bo stale u nich siedzi.
– Nie chciałem przeszkadzać ci w myśleniu.
– Jednak to zrobiłeś.
Adrian uśmiechał się lekko.
– Powiedziałaś „dureń”. Myślałem, że to do mnie.
– Dureń.
– No widzisz?
Trudno nie uśmiechnąć się na widok jego roześmianych brązowych oczu.
– Tymi krzywymi uśmieszkami nic nie wskórasz.
– Różnie bywa. Jared jest w domu?
– Nie, już go tam poniosło. – Gestem wskazała na ocean. Nadal niebieski i kuszący. Jared, z deską w ręku, właśnie wychodził z wody. – Czemu z nim nie poszedłeś?
– Miałem zamiar – odparł. – A ty dlaczego tu siedzisz?
– Jutro mam test z trygonometrii. – Popatrzyła na niego przebiegle. Adrian i Jared byli klasę wyżej. – Wiesz coś o wzorze Eulera i płaszczyznach zespolonych?
Adrian pochylił się nad jej ramieniem.
– Z którym pytaniem masz problem?
– Z szóstym.
– Dodatkowym? Nie wiesz, że możesz je sobie darować?
– Powiedzmy, że taka możliwość odpada.
– Dobra. – Sięgnął po podręcznik i zaczął przerzucać kartki. Duże dłonie, mocne palce, miejscami zgrubiała skóra od godzin spędzonych na kitesurfingu.
Ogarnęła ją niezdrowa pokusa, by nakryć dłonią jego rękę, poczuć jej siłę i ciepło…
Adrian położył książkę i wskazał znaleziony rozdział. Musnął torsem o jej ramię i… zrobiło się gorąco.
– Nie chcesz usiąść? – zapytała, czując, że lepiej zwiększyć odległość między nimi.
– Nie, wysiedziałem się przez cały dzień.
Poruszyła się niespokojnie. Otaczał ją znajomy zapach, orzeźwiająco świeży i korzenny, a przecież Adrian był po całym dniu szkoły. Czyżby wziął prysznic? To raczej bez sensu, skoro po lekcjach zawsze biegł surfować.
– No więc… – Jego głos brzmiał jakby bardziej szorstko niż zwykle. – Pytanie numer sześć.
Właśnie. Pytanie numer sześć.
– Próbowałam znaleźć…
– Co się dzieje? – rozległ się głos Jareda.
Zdziwiona popatrzyła na zwężone oczy brata. Byli do siebie bardzo podobni. Jared, tak jak ona, miał czarne niesforne włosy; jej były dłuższe i w większym nieładzie. Jego oczy były niebieskie, jej, w zależności od światła, przybierały bardziej szary odcień. Oboje mieli sportowe sylwetki. Żałowała, że nie ma bardziej kobiecych kształtów, ale cóż. Skrzywiła się podobnie jak brat.
– Co cię ugryzło? Za mało wielbicielek przyszło na plażę? – Jared nie mógł narzekać na brak powodzenia. Zauroczone nim panienki przyjaźniły się z Leną w nadziei, że się do niego zbliżą. Jared jednak zmieniał dziewczyny jak rękawiczki i te przyjaźnie zwykle szybko się kończyły.
– Ich strata – pocieszał Lenę, gdy żaliła się, że ma coraz mniej koleżanek. Tym stwierdzeniem trochę poprawiał jej nastrój, jednak przez niego traciła znajomych. Jared chyba miał wyrzuty sumienia i z litości nie odganiał jej od siebie.
Zżymała się na tę jego litość, lecz cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
– Pytałem, co się dzieje – powtórzył chłodno.
– Zadanie z trygonometrii – odparła.
Jared przeniósł wzrok na Adriana.
– Aha, masz teraz nauczyciela. Spec od trygonometrii. Pan Trig.
Adrian spokojnie wytrzymał spojrzenie Jareda.
– Jak masz jakiś problem, to wal.
Jared jeszcze raz popatrzył na siostrę i na Adriana.
– Znasz zasady – rzucił szorstko.
– Znam zasady? – zapytała. – Jakie?
– On myśli, że się do ciebie dowalam – odezwał się Adrian po chwili milczenia. – To mało przyjemne.
– Co takiego? – zdumiała się Lena. Czy to możliwe, że mu się podoba? No i… – Jared, chcesz mi wypłoszyć potencjalnych adoratorów? Jeśli tak… – Zwęziła oczy. – To dlatego Chester nie zaprosił mnie na szkolny bal? Wiem, że miał taki zamiar, a jednak tego nie zrobił.
– To przez ciebie – odrzekł Jared. – Pewnie się bał, że w rewanżu zaprosisz go na lotnię. On podobno ma lęk wysokości.
– I boi się kociaków – dodał Adrian. – Chyba nawet własnego cienia.
– Może to byłaby miła odmiana – mruknęła Lena. – Może chciałam zobaczyć, jak żyją spokojni przystojni faceci. – Nie przesadzała, takie były fakty. Chester był niesamowicie przystojny. Chętnie spędzałaby z nim czas, choć nie do końca był w jej stylu.
– Zjadłabyś go żywcem – dodał Jared.
– O to mi chodziło. Jared, jak jeszcze raz zaczniesz mieszać się w moje miłosne życie, załatwię cię na cacy. Ciebie też – podkreśliła, zwracając się do Adriana.
– Ja już jestem załatwiony – mruknął Adrian, a Jared prychnął gniewnie. Obaj znów wymienili spojrzenia. Dotąd jej to nie przeszkadzało. Dzisiaj tak.
– Na Boga, opanujcie się.
– Właśnie, Trig – zjadliwie powiedział Jared. – Opanujmy się.
– Jeśli pójdziemy dziś surfować, przytopię cię na amen – odrzekł Trig, wcześniej znany jako Adrian.
Jared przyjaźnie pstryknął na niego palcem.
– Czy to gra wstępna? – zapytała Lena. – Jeśli tak, to może znajdźcie sobie inne miejsce? Próbuję skupić się na nauce.
– Odkąd to potrzebujesz pomocy przy matmie?
– Odkąd zrobiła się trudna. Co za kretyńskie pytanie.
– Poważnie? Naprawdę nie radzisz sobie z trygonometrią?
– Dlatego podejrzewam, że nie łączą mnie z nimi więzy krwi – oświadczyła, patrząc na Adriana. – Jestem dzieckiem mleczarza.
– Za to masz charakter – podsumował Adrian. – Nawet jeśli potrzebujesz odrobinę więcej czasu niż oni, żeby skumać trygonometrię, to jakie to ma znaczenie?
– Opóźniam się. Jeszcze trochę, a się mnie wyrzekną. Tak to bywa, gdy ktoś nie nadąża.
– Niby od kiedy nie nadążasz? – wtrącił Jared, urodzony lider, który nigdy z niczym nie miał problemów. Musiała się nieźle przykładać, by nie zostać w tyle.
Starała się, lecz coraz bardziej czuła, że dystans między nią a resztą rodzeństwa rośnie. Wszyscy byli wyjątkowi, tylko ona zwyczajna.
– Wyrzekniecie się mnie, jeśli wam nie dorównam? – zapytała.
Jared zaniemówił, Adrian zaś przyglądał jej się dziwnie, jakby już wcześniej wiedział o dręczących ją wątpliwościach. Chyba tylko nie pojmował, dlaczego właśnie teraz je z siebie wyrzuciła. Zresztą sama tego też nie pojmowała.
– Nieważne – mruknęła.
– Z niczym się nie opóźnisz. – Jared wreszcie odzyskał głos. – Już ja tego dopilnuję.
– A może już taka jestem? Każdy ma swoje ograniczenia, prawda?
– Przestań – uciął Jared. – To defetyzm. Więcej wiary.
– Nikt nikogo nie odrzuci – zauważył Adrian. – Leno, Jared nigdy się ciebie nie wyrzeknie. On jest chorobliwie opiekuńczy. Nie widzisz, że robi się z niego jaskiniowiec gotowy mnie ukatrupić, kiedy zatrzymuję na tobie wzrok?
– Widzę, ale on chroni ciebie, nie mnie.
– A może was oboje – odparł Jared. – Nie pomyśleliście o tym?
– Ambitniak – mruknęła Lena, Adrian zaś pokiwał głową. Lena roześmiała się, rozładowując atmosferę.
– To może zacznę od początku? – zaproponowała.
– Dasz radę bez przesadnego smęcenia? – zapytał Jared.
– Chcesz konkretów? – Czemu nie? – Głupia baba potrzebuje odrobinę pomocy przy matmie, zanim pójdzie posurfować. Utknęłam przy szóstym pytaniu.
W ten sposób do końca roku załatwiła sobie dwóch nauczycieli matematyki, a Adrian zyskał ksywkę Trig. Niby to go nie brało, ale…
więcej..