Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hrabina Olesia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 października 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Hrabina Olesia - ebook

Hrabia Leon Granetski po ponad rocznej nieobecności przyjeżdża do pałacu w Sosnowicach. Jego małżeństwo z hrabiną Aleksandrą od dłuższego czasu znajduje się w nieformalnej separacji. Każdy żyje swoim życiem, pozostając ze sobą w przyjaźni. Dzięki temu małżonkowie unikają skandalu obyczajowego. Tym razem po przyjeździe hrabia otrzymuje wiadomość, której nie mógł się spodziewać. W pałacu pojawiła się nowa mieszkanka. Anielcia ma kilka miesięcy i jest córką... hrabiny Olesi. Nie trzeba wybitnej matematyki, by zrozumieć, że ojcem dziecka nie jest Leon. Hrabina proponuje mężowi układ, który ten z miejsca zaczyna negocjować. Czy małżonkom uda się dojść do porozumienia?

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-116-7670-7
Rozmiar pliku: 315 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DZIEJE TEJ KOMEDJI.

(Rzeczy nie do wiary).

I.

Zaczynam od końca. Od garści spostrzeżeń, aforyzmów i nie tyle moralnych, ile praktycznych nauk, wyłaniających się ze zakulisowych dziejów komedji: „Hrabina Olesia“.

–––––––

Dyskusje w prasie na temat anemji naszej twórczości dramatycznej są deszczykiem, w czasie którego nie warto nawet brać parasola. Nic z nich nie wynika.

–––––––

W dyskusjach tych słyszymy wprawdzie wiele prawdy, ale nikt nie dowiaduje się z nich prawdy.

–––––––

Pisarze dla sceny dzielą się na dwie kategorje: na wystawionych i niewystawionych. Wystawieni są raz na zawsze uprzywilejowani, niewystawieni zaś, kandydaci skazani są na rozbijanie sobie głowy o mur złej woli.

–––––––

Ani jedni, ani drudzy nie mówią prawdy, gdyż nie dotykają w tej dyskusji majestatu dyrektora teatru, czując, że prawda jest najobraźliwszą rzeczą, chociaż za nią nie uchodzi.

–––––––

Być może, że pisarze dla sceny nie widzą istotnego stanu rzeczy, gdyż spozierają na dyrektora teatru, jedni przez pryzmat swego powodzenia, drudzy przez pryzmat różowych nadziei i złudzeń.

–––––––

A dyrektor teatru jest najlepszą instytucją do zabijania twórczości dramatycznej.

Nie krytyka paraliżuje tą twórczość, lecz morduje ją za kulisami akuszer, nie dopuszczając do jej narodzin.

–––––––

Niczego dyrektor teatru nie boi się tak, jak sztuki nowego polskiego autora. Dlatego broni się przeciwko niej rękami i nogami.

–––––––

Wobec naporu opinji domagającej się polskich sztuk, dyrektor teatru zasłania się tem, że żądają od niego wystawienia złych sztuk Dla tego nie wystawia wielu dobrych.

–––––––

Mam przekonanie, że z dobrych sztuk, zjedzonych przez myszy w bibljotekach teatralnych. było by się dało wznieść ładny obelisk.

–––––––

„Pietyzm“ dyrektora teatru dla rodzimej twórczości dramatycznej jest tandetnym haszyszem do upajania galerji rzekomą ideowością dyrekcji.

–––––––

Kwestja wystawienia lub nie wystawienia sztuki w teatrze, jest absolutnie niezawisłą od tejże sztuki.

–––––––

Takie rzeczy jak talent, nerw dramatyczny autora a nawet kasowość jego sztuki, nie wchodzą w grę, w pierwszej instancji, wcale.

–––––––

Autor dramatyczny musi obok sztuki, pisania sztuk, posiadać sztukę forytowania swych sztuk. Ta druga sztuka jest bez porównania ważniejszą i trudniejszą. Jest nieodzowną.

–––––––

Tylko ślepe szczęście może zastąpić sztukę forytowania sztuk.

–––––––

Przódy wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, aniżeli autor dramatyczny do królestwa sceny, chociażby pisał piórem Szekspira, jeżeli nie urodził się w czepku lub nie posiada sztuki forytowania swych sztuk.

–––––––

Nie o to chodzi, co kto napisał, lecz kto napisał.

–––––––

Zanim dyrekcja teatru zakwalifikuje i (co wcale jeszcze nie to samo) wystawi sztukę nowego autora, musi (!) zakwalifikować wpierw jego samego, całkiem niezależnie od złożonej przez niego pracy.

–––––––

Jedno i to samo może być poczytanem za dobre lub złe, zależnie od tego kto figuruje jako autor.

–––––––

Nowy autor zbliża się do majestatu dyrektora teatru z uczuciem złodzieja, który dopuściwszy się w słabej chwili występku, uniewinnia się i prosi o przebaczenie, o łaskę.

–––––––

Kto bez sztuki forytowania swych sztuk lub bez szczęścia wnosi swą sztukę do kancelarji teatru, ściąga na siebie jedno z większych nieszczęść.

–––––––

Posiąść sztukę forytowania swych sztuk, to znaczy, zdać egzamin w sztuce życia.

–––––––

Sztukę życia posiada ten, kto ma w kieszeni bat, wstawia na atutową kartę arcywielmożnego snobizmu i pamięta, że szlachetną twórczość piastują ludzie sine nobilitate animi.

–––––––

Kto tą sztukę posiada, może snadnie dowieść, że niema tak potwornego absurdu, który u nas nie mógłby dostać się na scenę.

–––––––

W Anglji, skutkiem tak wszechwładnie panujących tam theatres of commerce, bardzo jest trudno wspiąć się na deski sceniczne autorowi o aspiracjach literackich. A jednak żaden talent nie przepada tam bez przejścia przez próbę ogniową sceny dzięki solidarności i życzliwości literatów, dzięki ich poszanowaniu dla talentu i — dla siebie.

Tam autor może liczyć na literatów, u nas na nikogo.

–––––––

Dyrektor teatru nie wystawia sztuki nowego autora dlatego, że jest dobra i na to zasługuje, lecz dlatego, że go zaszachowano, że mu ją wgadano, narzucono, wcyganiono, wepchnięto, niby kradziony towar.

–––––––

Wystawiwszy zaś sztukę nowego autora, dyrektor teatru przybiera pozę dobrodzieja. Bo u nas, wszystko robi się z laski.

–––––––

Przed teatrem, jak przed trucizną, należy przestrzegać młodych i starych.

–––––––

II.

Aby tę garść uwag i aforyzmów podmurować faktami i tak stawić na niewzruszonej podwalinie, opowiem historję nie do wiary, t. j. koleje, jakie w dwóch wielkich teatrach przechodziła „Hrabina Olesia“.

W teatrze Rozmaitości, później Narodowym i w krakowskim teatrze, wystawionym „Narodowej Sztuce“.

Jej dzieje w teatrze Rozmaitości datują od roku 1922, gdy złożyłem ją dyrektorowi panu Janowi Lorentowiczowi. Podlegając złudzeniom, że autor winien przekonać dyrektora o swej umiejętności pisania dla sceny, wręczyłem mu także jednoaktową pracę: Dwie Kobiety (Marja Leszczyńska i pani Pompadour), bez nadziei ujrzenia jej na scenie, wiedząc, że prace jednoaktowe są dotknięte bezwzględnym ostracyzmem.

Mimo to, pan dyrektor Lorentowicz przeczytał tą sztukę, uznał za godną światła kinkietów i przyrzekł wprowadzić ją na afisz „skoro będzie na nim miejsce dla jednoaktówki“. To znaczy nigdy. Tak to rozumiałem i w rozmowach z nim nigdy nie podniosłem sprawy „Dwóch Kobiet“.

Zachęcony wszakże jego uprzejmością przedłożyłem mu inną, całowieczorową moją pracę: „Oaza Miłości“, zaakceptowaną przed wojną przez pana dyrektora L. Solskiego i pana A. Grzymałę-Siedleckiego, a po wojnie zaakceptowaną przez pana dyrektora J. Osterwę, dla Reduty, lecz niewystawioną.

W tym czasie nie umiałem odpowiedzieć sobie na kwestję, którą z tych dwóch całowieczorowych sztuk należało by najpierw wprowadzić na scenę. Obie sztuki: „Oaza Miłości“, zarówno jak „Nowa Kobieta“ (taki tytuł nosiła naonczas „Hrabina Olesia“) zyskały aprobatę pana dyrektora Lorentowicza. Przyrzekł mi on jaknajsolenniej, że wystawi na scenie Rozmaitości jedną albo drugą sztukę.

Stanęło na „Nowej Kobiecie“. Przeczytaliśmy wspólnie tę komedję, mówiliśmy szeroko o obsadzie ról, lecz... pan dyrektor nie wyznaczył terminu wystawienia tej sztuki.

Odłożyłem skrypt, schowałem go przed światem i sobą, aby wydobyć do dopiero po objęciu teatru Rozmaitości przez pana St. Miłaszewskiego. „Nowa Kobieta“ zdała egzamin i pan dyrektor Miłaszewski, poczyniwszy drobne zastrzeżenie zakwalifikował tę komedję na scenę Rozmaitości. Jakoż dnia 15 grudnia roku 1923 zawarłem umowę z dyrekcją Teatrów Miejskich, podpisaną przez pana Bronisława Rostkowskiego, i otrzymałem 100 miljonów marek tytułem zaliczki.

Wkrótce potem wręczyłem skrypt „Nowej Kobiety“, zmieniony w myśl pana dyrektora Miłaszewskiego, dyrekcji Teatru Rozmaitości, do jej dyspozycji, lecz... pan Miłaszewski nie zajął się tą sztuką wcale.

Jak można wypłacać zaliczkę na sztukę, a nie wystawić jej, jak można zaprzepaszczać fundusze z kasy instytucji publicznej, i wreszcie jak można drwić sobie z nonszlancją z autora — tego nie rozumiem. Lecz nie jestem Farysem.

Znów komedja spoczęła w biurku. Skazałem ją na zapomnienie, lecz praca, butwiejąca w szufladzie, to cierń w organizmie autora, przypominający się od czasu do czasu boleśnie. Odważyłem się przeto przypomnieć ją w roku 1927 panu dyrektorowi Lorentowiczowi.

Rozpoczęło się to znów idylicznie, całkiem tak jak w miłości.

„Czytałem Waszą powieść... Kapitalny ten tatuś i inne rzeczy... Bardzo to sceniczne... — mówi dyrektor o powieści „Wielka Gra“.

Autor przybiera słodko-niewyraźną minę i odzywa się w ten deseń: „Pięknie, bardzo pięknie, ale... czy wypadkiem nie moglibyśmy rozpocząć od sztuki złożonej w roku Pańskim 1922“?

Owszem. Naturalnie. P. dyrektor obiecuje przypomnieć sobie tą sztukę.

Dzieje się to w kwietniu roku 1927. W październiku okazuje się, że pan dyrektor nie miał jeszcze czasu zająć się tym skryptem. Przeczyta go w ciągu tygodnia.

„Jeżeli sztuka okaże się dobrą, to ją wystawimy“.

Cudownie. Stanęliśmy na jedynie racjonalnym i sprawiedliwym gruncie. Jeźli sztuka jest zła, sam autor nie pragnąłby ukazywać jej ogółowi, jeżeli jednak jest dobra, ma ona za sobą tak dobre prawo do wejścia na scenę jak każda inna dobra sztuka.

W dniu przez dyrektora oznaczonym autor stawia się u drzwi kancelarji, lecz... nie uzyskuje audjencji. A nazajutrz odbiera z dyrekcji skrypt. Odbiera go bez słowa ze strony dyrektora. Komedja odrzucona — bez słowa umotywowania. Takiej łaski autor polski z kategorji niewystawionych oczekiwać nie może.

Na to trzeba by ją wpierw przeczytać. A że kiedyś czytało się już, że się ją zakwalifikowało, i to, że zakontraktowali ją potem inni — wszystko to nie wystarcza wcale jeszcze, by skłonić dyrektora teatru do zajęcia się tą sztuką poważnie i serjo.

Bo na drzwiach tej kancelarji czytać należy nienapisane słowa:

Nowy autor niech się nie zgłasza!

––––––––––––

A teraz Krakowski Teatr, wystawiony „Narodowej Sztuce“.

Rozpoczyna się to znów idylicznie. Jak w miłości. Miłość gwałtowna, od pierwszego wejrzenia.

W lutym roku 1927 złożyłem osobiście panu dyrektorowi Nowakowskiemu skrypt „Hrabiny Olesi“.

Już dnia 27 lutego odebrałem w Krynicy list, zawiadamiający mnie, że „utwór zostanie wystawiony na scenie krakowskiej w najbliższym czasie“. A we dwa dni potem doręczono mi depeszę tej treści:

„Oczekujemy potwierdzenia warunków autorskich — Dyrektor Nowakowski“.

Słowem — gwałt. Na to depeszą i listem potwierdzam warunki i upoważniam dyrekcję do obsadzenia ról według swego uznania.

Sprawa rozwija się jak w bajce. Dnia 4 marca p. Dyr. Nowakowski pisze mi:

„Próby z „Hrabiny Olesi“, pod kierunkiem reżysera Jednowskiego rozpoczęły się onegdaj. Sztuka otrzymała obsadę najlepszych sił zespołu i po starannem przygotowaniu wejdzie na repertuar w sobotę dn. 12 marca“.

W toku listu czytamy:

„Gotowość, z jaką w kilkanaście zaledwie dni po otrzymaniu propozycji, przystępujemy do jej realizacji, niechaj będzie dowodem niezmiennego pietyzmu teatru Krakowskiego wobec autorów i twórczości rodzimej“.

Ów „pietyzm“ byłby zaiste objawem rozczulającym. gdyby nie był wyrodził się raptownie skutkiem zarzutów, jakie spotkały Teatr im. Słowackiego z tego powodu, iż w zapowiedzianym na sezon repertuarze jego nie figurowała ani jedna polska sztuka. I gdyby owego „niezmiennego (risum teneatis amici!) pietyzmu wobec autorów“ genezą nie były skargi ze strony kilku komedjopisarzy naszych.

Aby nikt nie wątpił w ów „pietyzm“, kierownik literacki tego teatru p. dr. Tadeusz Świątek, w wywiadzie z Il. Kurjerem Codziennym przechwalał się nim na cały głos, wymieniając „Hrabinę Olesię“ jako jedną ze sztuk polskich, jakie mają wejść na afisz Teatru Krakowskiego w najbliższym czasie. W ten sposób zaś Teatr Krakowski zobowiązał się także moralnie do wystawienia tej komedji.

Ale po transie błyskawicznej miłości przyszła równie raptowna reakcja: lodowa obojętność.

W dniu 12 marca sztuki nie wystawiono. Stało się to — jak pisał mi już nie p. dyr. Nowakowski, lecz p. dr. T. Świątek — „z powodu choroby (?) jednego z reżyserów i przesunięcia terminu jubileuszu W. Orkana, tudzież rozpoczętych przygotowań do realizacji „Fausta“ (którego nie wystawiono).

W rozmowie ze mną p. dr. Świątek zobowiązał się wystawić „Hrabinę Olesię“ w drugim tygodniu po Wielkanocy. Gdy upoważniłem go do ewentualnych drobnych zmian w tekście, p. dr. Świątek odrzekł, że żadne zmiany nie są wskazane.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: