Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ile kosztują marzenia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
8 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ile kosztują marzenia - ebook

Kiedy na schodach kawiarni Elli zostaje znalezione niemowlę, wszyscy zadają sobie pytanie – jacy rodzice są w stanie porzucić własne dziecko?

Hollywoodzka aktorka Ruth Seymour wraca do rodzinnego Lakeview na kilka letnich miesięcy. Czy jednak jej jednorazowa przygoda z przystojnym kolegą z planu nie będzie miała poważniejszych konsekwencji?

Jess czuje się coraz bardziej obco w towarzystwie przyjaciółek, które niedawno zostały mamami. Przerażona, że wkrótce może je całkiem utracić, postanawia jak najszybciej zajść w ciążę. Jednak czy na pewno jest gotowa na macierzyństwo?

Po paskudnym rozstaniu z partnerem Nina wprowadza się do ojca, Patricka, z którym od dawna nie utrzymywała kontaktu. Czy odważy się zdradzić mu pilnie strzeżony sekret?

Jedno jest pewne: ktoś w miasteczku wie więcej, niż się do tego przyznaje. Ale prawdy nie można ukrywać wiecznie…

Więcej zaskakujących zwrotów akcji niż zakrętów w kolejce górskiej – doskonała lektura.

„Mail on Sunday”

Książka, od której nie sposób się oderwać… Znakomita.

„Sunday Independent”

Melissa Hill mieszka z mężem Kevinem, córką Claire i psem Homerem w Blackrock w hrabstwie Dublin. Jest autorką powieści obyczajowych – zajmują one pierwsze miejsca na listach bestsellerów, przetłumaczono je na 25 języków.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-488-3
Rozmiar pliku: 544 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wyrazy podziękowania i miłości należą się przede wszystkim Kevinowi, mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy niezmiennie stanowili dla mnie ogromne wsparcie.

Dziękuję również Sheili Crowley – prawdziwa ze mnie szczęściara, że znalazłam w niej nie tylko cudowną agentkę, ale i oddaną przyjaciółkę.

Wyrazy wdzięczności winni też przyjąć Lucy, Auriol, Carolyn i wszyscy z Hodder UK, którzy z takim entuzjazmem i oddaniem pracowali na mój sukces. Dziękuję również mojej redaktorce Isobel za świetną współpracę i nieocenione wskazówki, które pomogły mi ulepszyć tę powieść.

Serdeczne podziękowania kieruję również do Bredy, Jima, Ruth, Margaret i pozostałych pracowników Hachette Books Ireland, którzy tak wspaniale o mnie dbają.

Dziękuję również wszystkim księgarzom z Irlandii i Wielkiej Brytanii oraz innych krajów, którzy tak wspaniale promują moje książki i zawsze przyjmują mnie z otwartymi ramionami podczas moich autorskich podróży.

Specjalne wyrazy wdzięczności kieruję do Czytelników na całym świecie, którzy wciąż kupują i czytają moje książki. Dziękuję też za pełne ciepła wiadomości przesyłane za pośrednictwem strony www.melissahill.info – cieszy mnie każda z nich.

Mam nadzieję, że spodoba się Wam moje najnowsze dzieło.

Moim „chłopakom”, Kevinowi i Homerowi, dedykujęProlog

Szczerze mówiąc, pomyślałam, że to na pewno dostawa pączków – zaczęła Ella – albo czegoś innego, bo nieraz już znajdowałam świeży towar na schodach kawiarni wcześnie rano.

– O której dokładnie to było?

– No cóż, niech pomyślę. – Ella na moment zamilkła. – Mleko zwykle jest dostarczane koło piątej, dobre dwie godziny przed otwarciem kawiarni, a moja zwykła dostawa sześciu litrów była na lewo od drzwi. Ale to pudło znajdowało się przed samym wejściem, tak że nie mogłam go przeoczyć.

– Rozumiem.

– Byłam zła, zamierzałam nawet powiedzieć ludziom z piekarni parę słów do słuchu, że nie poinformowali mnie o dostawie poza godzinami pracy kawiarni – dodała poważnym tonem – i właśnie wtedy, kiedy już miałam otworzyć pudło, żeby sprawdzić, czy to rzeczywiście piekarnia zawiniła, usłyszałam… dobiegający z niego dźwięk.

– Dźwięk?

– Właściwie piśnięcie. Bardzo ciche, zupełnie jakby wydało je jakieś zwierzątko. Oczywiście, od razu pomyślałam, że to kolejny nieszczęśnik do mojej gromadki.

– Uznałaś, że ktoś, kto cię dobrze zna, podrzucił ci następne bezdomne zwierzę?

– Właśnie. Wszyscy w Lakeview wiedzą, iż nie potrafiłabym w takiej sytuacji odmówić. – Uśmiechnęła się. – A potem pomyślałam, że przynajmniej jeden biedak trafił mi się z gotowym imieniem, bo od razu postanowiłam, że cokolwiek by to było, pies, kot, chomik czy co tam jeszcze, nazwę nieboraka Pączek. – Pokręciła głową. – Ale kiedy otworzyłam pudełko i zobaczyłam, co się w nim znajduje, doznałam największego szoku w moim życiu. – Ella znów zamilkła, jakby chciała sprawdzić, czy jej słowa wywarły na rozmówcy wrażenie.

– I co wtedy zrobiłaś?

– Zadzwoniłam na policję, oczywiście. Frank dotarł tu w ciągu kilku minut. Wziął radiowóz, chociaż posterunek jest zaledwie parę kroków stąd. Powiadomiłam też Jima Kelly’ego.

– Miejscowego lekarza.

– Zgadza się. I wezwałam pogotowie, na wszelki wypadek, chociaż pudełko wyglądało na dobrze osłonięte, a w środku były koce. Ale mimo wszystko uznałam, że lepiej się zabezpieczyć.

– Zachowałaś zimną krew.

– Ależ skąd – zaprotestowała Ella nerwowo. – Byłam w szoku! Dopiero kiedy pogotowie odjechało, a doktor Kelly powiedział, że wszystko jest w porządku i nie ma objawów hipotermii, odetchnęłam. Tak mi się właśnie wydawało, że pudło nie mogło stać na dworze zbyt długo, poza tym uznaliśmy zgodnie, że ktokolwiek je zostawił, musiał być obeznany z moim rozkładem zajęć.

– Ale mimo wszystko to żadne usprawiedliwienie, prawda? Kto porzuca noworodka w kartonie na schodach w taki ziąb? W ogóle porzuca dziecko?

– Wiem. Frank sugerował nawet, że matka być może ukrywała się gdzieś w pobliżu i cały czas miała pudełko na oku, kiedy na mnie czekała. Szczerze mówiąc, byłam tak zaskoczona, że nawet nie przyszło mi do głowy, żeby się rozejrzeć.

– Jasne.

– Frank uznał, że to pewnie jakieś nieporozumienie, więc szybko da się wyjaśnić sprawę. Powiedział mi: „Ello, moim zdaniem, podrzucenie ci tego dziecka nie było przypadkowe, bo jeśli ktokolwiek w naszym mieście miałby wiedzieć, co robić w takiej sytuacji, to właśnie ty. Świetnie sobie radzisz z dziećmi, no i przecież zawsze przygarniasz bezdomne zwierzaki, prawda?”. – Pokręciła ze smutkiem głową. – Chociaż musiałam mu przyznać rację, pomyślałam sobie, że to jednak coś poważniejszego niż jakiś zabiedzony stary kundelek, chodziło o niewinne maleństwo. A poza tym to małe miasteczko, a nie jakaś anonimowa metropolia, niewielka społeczność, ludzie dbają tutaj o siebie nawzajem.

– Rozumiem, co masz na myśli.

– No więc, nie żywiłam do tej osoby ciepłych uczuć, bo nie ma żadnego, naprawdę żadnego, wytłumaczenia dla kogoś, kto porzuca bezbronne niemowlę na ulicy. Z drugiej strony… – dodała z ciężkim westchnieniem – pewnie łatwo ferować wyroki, kiedy człowiek nie ma całego obrazu sytuacji.Rozdział 1

Kilka miesięcy wcześniej

Nina Hughes nigdy nie przepadała za Lakeview, a teraz zyskała pewność, że znienawidzi rodzinne miasteczko jeszcze bardziej. Gorzko żałowała, że matka nie wybrała sobie innego momentu na zwiedzanie świata z drugim mężem, ojczymem Niny. A Nina naprawdę potrzebowała się komuś wypłakać, na domiar złego nie miała gdzie się zatrzymać. Po tym, co zaszło między nią a Steve’em, nie chciała zostać w Galway i narażać się na ryzyko przypadkowego spotkania – w takiej dziurze to było wielce prawdopodobne. Musiała się stamtąd wynieść, znaleźć spokojne miejsce, żeby ochłonąć, dojść do siebie. Mimo wszystko nie mogła się nadziwić, że życie zmusiło ją do proszenia ojca o pomoc.

Niestety, nie miała wyboru. W normalnej sytuacji wróciłaby po prostu do Dublina i zamieszkała u matki, ale Cathy i Tony podróżowali teraz gdzieś po świecie, a dom wynajęli na czas swojej nieobecności, czyli co najmniej na pół roku. Dlatego właśnie postanowiła zapytać ojca, czy nie mogłaby zatrzymać się u niego w Lakeview. Tylko na jakiś czas – dopóki nie wymyśli, co dalej.

Czuła się jak głupiutka nastolatka, a nie pewna siebie, trzydziestoletnia kobieta, kiedy kilka dni temu dzwoniła z pytaniem, czy Patrick przygarnie ją pod swój dach.

– W porządku, Nino – odparł ojciec swoim zwykłym obojętnym tonem, a ona doszła do wniosku, że pewnie wcale się nie zmienił przez te osiem lat, odkąd się ostatnio widzieli.

Kiedy była młodsza, odwiedzała ojca regularnie pod naciskiem matki, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że on ani trochę nie dba o to, czy będzie widywać swoją jedyną córkę.

Rodzice rozeszli się, gdy była dzieckiem, ale tak naprawdę nigdy nie potrafiła pojąć, jakim cudem w ogóle zostali parą, milczący, poważny Patrick i będąca jego przeciwieństwem pełna życia, energiczna Cathy. Pewnie dlatego, że wychowywali się w tym samym miasteczku, choć Lakeview należałoby raczej nazwać wioską.

Chociaż matka nigdy nie powiedziała tego wprost, Nina podejrzewała, że jej poczęcie nie było planowane, a małżeństwo zostało zawarte nie pod wpływem romantycznego porywu, lecz z konieczności. Właściwie jej to nie przeszkadzało: matka mieszkała teraz w Dublinie i była przeszczęśliwa w małżeństwie z Tonym (dla Niny okazał się lepszym ojcem niż Patrick), a ona w dzieciństwie godziła się, co prawda, na te dziwaczne weekendy w Lakeview, ale już jako nastolatka przestała odwiedzać ojca regularnie i zjawiała się u niego tylko od czasu do czasu. Nawet jeśli nie był z wizyt zadowolony, nigdy nie dał jej tego odczuć, a Ninę, szczerze mówiąc, niewiele to obchodziło. Nie znała faceta, nigdy nie miała okazji go tak naprawdę poznać, teraz zaś wybierała się do niego tylko dlatego, że zmusiły ją okoliczności.

Zastanawiała się, czy ojciec nadal ma obsesję na punkcie zbierania i naprawiania rzeczy, czy nadal zarabia na życie jako złota rączka. Patrick zawsze cierpliwie rozbierał na części i reperował telewizory lub radioodbiorniki – właściwie wszelkie urządzenia elektroniczne – a na dodatek bez przerwy o tym gadał. Wtedy wydawało się jej to nawet interesujące, ale teraz co najmniej dziwne. Ojciec miał wówczas koło trzydziestki, więc czemu nie szalał na mieście, nie cieszył się życiem, tak jak teraz matka i Tony? Kolejny intrygujący powód, żeby się zastanawiać, co Cathy w nim widziała.

– Patrick to dobry człowiek – powtarzała matka; nie mówiła o nim źle, nie chciała też słuchać żadnych krytycznych uwag na temat byłego męża, co zdaniem Niny musiało być spowodowane poczuciem winy, że od niego odeszła i zabrała ze sobą ich jedyne dziecko. – Nawet po rozstaniu nigdy nie pozwolił, by kiedykolwiek nam czegoś brakowało.

Nina musiała przyznać, że to szlachetne ze strony ojca, wziąwszy pod uwagę, że właściwie w ogóle się nią nie interesował. Zawsze była jedynie tą denerwującą smarkulą, która od czasu do czasu zjawiała się u niego, żeby zburzyć nienaganny porządek w jego czyściutkim domu i świetnie zorganizowanym życiu. Bo też był naprawdę zdyscyplinowanym człowiekiem. W tamtym okresie wstawał punkt siódma rano (nawet w weekendy), szedł do kiosku po gazetę, którą czytał następnie przy śniadaniu składającym się z sadzonych jajek, bekonu, grzanki oraz filiżanki herbaty z dwiema łyżeczkami cukru. Nina doskonale pamiętała sytuację, kiedy jako mała dziewczynka chciała sprawić mu przyjemność i przygotowała takie śniadanie specjalnie dla niego, ale spaliła grzankę, a wtedy on kompletnie stracił nad sobą panowanie. Nie wpadł we wściekłość, to była raczej taka milcząca, ledwie powstrzymywana furia, która dziesięciolatce wydawała się jeszcze straszniejsza. Nigdy więcej nie próbowała mu gotować.

Teraz, kiedy autobus zbliżał się do Lakeview, zastanawiała się, czy cokolwiek się tu zmieniło. Z pewnością pojawiło się mnóstwo nowych domów – ostentacyjnie okazałych, takich, jakie budują miastowi, kiedy po przeprowadzce na wieś próbują udowodnić przyjaciołom, że wiodą cudowne życie, choć w większości tak naprawdę rozpaczliwie pragną wrócić do Dublina. Wielkie pokoje, ogromne ogrody i jacuzzi za domem nie wystarczą, żeby przysłonić ponurą małomiasteczkową rzeczywistość, przynajmniej zdaniem Niny.

Nie, Lakeview to jedynie tymczasowy przystanek, chwilowa przerwa w nagłej potrzebie, ale gdy tylko uda jej się pozbierać, zniknie stąd w mgnieniu oka.

Wysiadła na przystanku przy biegnącej wzdłuż jeziora Main Street przed kawiarenką, która funkcjonowała w tym miejscu od niepamiętnych czasów. Ciekawe, czy ciągle prowadzi ją Ella, starsza kobieta, która przygarniała wszystkie bezpańskie zwierzęta. Co jest z tym miasteczkiem, że tylu jego mieszkańców cierpi na zbieractwo? Chociaż właściwie to nie fair tak mówić, bo Ella zawsze traktowała ją serdecznie, gdy tylko się zorientowała, że Nina przebywa tu właściwie wbrew swojej woli. A może zwyczajnie było jej żal dziewczynki, dla której ojciec nigdy nie miał czasu?

Nina zarzuciła plecak na ramię i ruszyła brzegiem jeziora, a potem przez stary kamienny most w stronę domu ojca. Powiedziała mu przez telefon, że będzie o szóstej.

– Akurat na obiad – zauważył wtedy ojciec. – Zjesz ze mną?

Nina się zawahała.

– A co zaplanowałeś?

– Bekon z kapustą – odparł, a ona pokręciła ze zdumieniem głową.

Jak mogła zapomnieć? Schabowy w poniedziałki, stek we wtorki, a w środę bekon z kapustą… Wieki temu Patrick Hughes gotował dokładnie te same dania w te same dni tygodnia i jak widać, to się nie zmieniło.

Po raz kolejny zaczęła się zastanawiać, w co się właściwie pakuje.

– Cześć, Nino – powitał ją nieco rozkojarzony Patrick, kiedy wreszcie dotarła do domu tuż po szóstej, a potem odsunął się jej z drogi.

– Cześć, tato, jak się miewasz? – Nie próbowała go ściskać czy obejmować, w ich relacjach nie było miejsca na takie rzeczy, ale trochę zabolała jego obojętność. Nie było nie tylko wielkiego wybuchu radości, ale nawet choćby odrobiny zainteresowania.

W porządku, może ona zawiniła, bo od tak dawna go nie odwiedzała, ale ciągle nie mogła pogodzić się z tym, że nigdy nie próbował spędzać z nią więcej czasu. Miała nadzieję, że po tak długiej nieobecności ojciec zauważy zmianę w jej wyglądzie – zrzuciła ponad sześć kilogramów, a jej ciemne, niegdyś krótko przycięte włosy sięgały teraz za ramiona. Jednak nawet jeśli Patrick zauważył jakąś różnicę, w ogóle się na ten temat nie zająknął.

– Dzięki, w porządku. Przygotowałem dla ciebie obiad, ale obawiam się, że wszystko wystygło – powiedział, a ona natychmiast pojęła powód jego wzburzenia. Powiedziała, że przyjedzie o szóstej, a było już kwadrans po. Spóźniła się.

– Wysiadłam w centrum. Myślałam, że będę wcześniej… – Urwała. Sama nie wiedziała, dlaczego czuje potrzebę tłumaczenia się. Przecież nie miała dziesięciu lat. Zresztą spóźniła się piętnaście minut, więc o co ten raban? – Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie i już jadłeś. Zawsze mogę podgrzać sobie obiad w mikrofalówce.

Wiedziała, że nie ma takiej możliwości, żeby ojciec zaczekał na nią z jedzeniem. Zawsze zasiadał do posiłku przed telewizorem, a wizyta niewidzianej od lat córki na pewno nie wpłynęła na zmianę jego przyzwyczajeń.

– Właśnie oglądałem wiadomości – wyjaśnił, potwierdzając tym samym jej przypuszczenia. Miała wielką ochotę przewrócić oczami.

Poszła za ojcem do salonu, którego wystrój od jej ostatniej wizyty się nie zmienił. Kiedy rzuciła plecak na kanapę, Patrick popatrzył na bagaż z niepokojem.

– Przygotowałem ci twoją dawną sypialnię – oznajmił, co zdaniem Niny sugerowało, że powinna schować plecak w swoim pokoju na piętrze, zamiast zaśmiecać jego schludny, zadbany salon.

– Dzięki, rozpakuję się po obiedzie, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Jestem trochę zmęczona po podróży autobusem. – Dlaczego, do licha, znowu czuła się w jego towarzystwie skrępowana i zakłopotana?

– Oczywiście – mruknął ojciec, zupełnie jakby właśnie poinformowała go, że nie słodzi herbaty. Nie zaproponował, że pomoże jej z bagażem, nie spytał o podróż, jak zwykle obojętnie wysłuchał jej słów, zanim na powrót zasiadł w fotelu przed telewizorem.

Nina weszła do kuchni (też ani trochę się nie zmieniła) i przypomniała sobie od razu, dlaczego przestała odwiedzać ojca. Jego całkowity brak zainteresowania był frustrujący, wręcz sprawiał jej ból. Miała problemy, złamane serce, a ojca jak zwykle nic to nie obchodziło.

Czy nie mógłby przynajmniej udawać, że ciekawi go, dlaczego zjawiła się tak nagle w jego domu? A może obchodziła go tak mało, że naprawdę nie potrafił wykrzesać z siebie nawet iskierki zainteresowania? Stanowił całkowite przeciwieństwo jej kochającej, serdecznej matki, która miałaby teraz straszne wyrzuty sumienia (Nina dobrze o tym wiedziała), iż nie może być przy córce w tak trudnych chwilach. W porządku, nie oczekiwała, że Patrick powita ją z otwartymi ramionami i opakowaniem chusteczek higienicznych na podorędziu, ale miała chyba prawo spodziewać się przynajmniej pytania, co u niej słychać, prawda?

Włożyła talerz z przygotowanym przez ojca daniem do mikrofalówki, a następnie rozejrzała się wokół, pełna podziwu dla skrupulatności ojca. Kuchnia była w nieskazitelnym stanie, bez najmniejszego choćby śladu przygotowań do obiadu. Starannie opłukane i ułożone w stosik garnki, patelnie oraz pozostałe utensylia czekały na pozmywanie, a na żadnym blacie nie dało się dostrzec najmniejszej kropelki czy resztek jedzenia.

Przypomniało jej się, jak ojciec zawsze wszystko sprzątał i porządkował właściwie od razu, zamiast rozrzucać wszędzie opakowania po produktach i obierki warzyw, tak jak robiła matka. W porze obiadu kuchnia Cathy przypominała istne pobojowisko, w przeciwieństwie do nieskazitelnego królestwa Patricka.

Brzęczyk mikrofalówki zasygnalizował koniec programu, więc niechętnie zabrała talerz do salonu, żeby dołączyć do siedzącego przed telewizorem ojca.

– Pyszne – pochwaliła, zajadając nieciekawe, staromodne danie, które Patrick tak lubił, choć musiała przyznać, że bekon rzeczywiście był smaczny.

Ojciec tylko skinął głową. W porządku, oglądał wiadomości i nie miał ochoty na bezsensowną paplaninę, dopóki program się nie skończy, ale czy przygnębiające problemy tego świata nie mogły zaczekać choć jeden wieczór?

– Wymieniłeś szafki w kuchni od czasu mojej poprzedniej wizyty? – odezwała się znowu Nina, właściwie dla podtrzymania rozmowy, bo przecież wiedziała, że ojciec od lat nie dokonywał w domu żadnych zmian.

– Nie jestem pewien. – Patrick się zastanowił. – Kiedy ostatnio tu byłaś?

– Osiem lat temu. – Starała się podkreślić fakt, że skoro nie była w domu od tak dawna, miała prawo oczekiwać cieplejszego powitania. Patrick, jak widać, kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy.

– Nie – odparł zdecydowanie – nie wymieniałem ich.

Sięgnął po pilota i bezceremonialnie zwiększył głośność. Koniec rozmowy.

Jasne. A więc to tyle, jeśli chodzi o pierwsze rozdanie, pomyślała Nina. Mimo wszystko zamierzała się postarać, nawet jeśli ojciec miał to w nosie.

– Ogród wygląda naprawdę pięknie o tej porze roku, tyle tam róż.

– Rzeczywiście.

– Po drodze zauważyłam całkiem sporo nowych domów. Pewnie w miasteczku pojawiło się mnóstwo przybyszów – dodała żartobliwie, ale ojciec nie zrozumiał żartu albo po prostu nie był zainteresowany, znowu tylko skinął obojętnie głową, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

Nina całkiem straciła apetyt, bez przekonania przesuwała więc już tylko resztki jedzenia na talerzu.

– Hm… Dzięki za obiad, tato, ale jestem zmęczona. Chyba pójdę na górę.

Patrick nawet na nią nie spojrzał.

– W porządku – mruknął, więc zgarnęła plecak i powlok­ła się po schodach do swojej dawnej sypialni, a w głowie tłukło się jej pytanie, czy przyjeżdżając tutaj, nie popełniła kolejnego błędu.

POZOSTAŁE ROZDZIAŁY DOSTĘPNE W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: