Ile kosztuje uśmiech? - ebook
Ile kosztuje uśmiech? - ebook
Ta książka chce wam pomóc w skutecznym chronieniu waszego życia emocjonalnego przed manipulacjami oraz w odnalezieniu wewnętrznego kompasu. Wyjaśnia dokładnie, jak powstają emocje, co je kształtuje w trakcie naszego życia i jak możemy sobie lepiej z nimi radzić. Na podstawie badań naukowych, w osobistych relacjach i anegdotach oraz w rozmowach z różnorodnymi ekspertami od spraw emocji, powstał fascynujący obraz naszego krajobrazu uczuciowego. Wymowa tej książki, to także gorący apel na rzecz sprzeciwu wobec emocjonalnego przeciążenia naszego czasu. Wyjaśnia dokładnie, jak powstają emocje, co je kształtuje w trakcie naszego życia i jak możemy sobie lepiej z nimi radzić. Na podstawie badań naukowych, w osobistych relacjach i anegdotach oraz w rozmowach z różnorodnymi ekspertami od spraw emocji, powstał fascynujący obraz naszego krajobrazu uczuciowego. Wymowa tej książki, to także gorący apel na rzecz sprzeciwu wobec emocjonalnego przeciążenia naszego czasu.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-0594-4 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W tej części książki sporządzona zostanie mapa „krajobrazu uczuć”, po którym poruszamy się każdego dnia: jest to krajobraz, w którym czujemy się nieustannie rozdarci między tęsknotą za stabilizacją a dążeniem do wolności i samorealizacji; w którym gonimy za szczęściem i często czujemy się emocjonalnie wyczerpani. Jak wynika z poniższych wywodów, własnymi uczuciami nie sterujemy bynajmniej sami, ma w tym swój udział także wiele czynników zewnętrznych. Niekiedy bliźni wręcz zarażają nas swoimi emocjami, i to nawet wbrew naszej woli.1 EMOCJONALNE ZARAŻENIE
W zasadzie najlepiej podróżuje się, odczuwając.
Fernando Pessoa
Jednego z najdziwniejszych doświadczeń w życiu doznałem przed laty w ponurym pokoju hotelowym w sennym Bonn. Brałem tam udział w jakiejś konferencji naukowej, o której już dawno zapomniałem. Pamiętam natomiast do dziś, co przydarzyło mi się wieczorem przed telewizorem. Oglądałem właśnie – jak zwykle niezbyt pomyślne – wiadomości, a potem nieco znudzony przeskakiwałem z kanału na kanał, aż w końcu trafiłem na relację z igrzysk olimpijskich, rozgrywanych wówczas, w 2000 roku, w Australii.
Na ekranie pojawiły się ilustrowane patetyczną muzyką poruszające sceny z ceremonii otwarcia tych „zielonych” igrzysk, które odbywały się pod hasłami ochrony środowiska naturalnego oraz politycznego pojednania. Ogień olimpijski zapalała Cathy Freeman, przedstawicielka Aborygenów, przez wieki dyskryminowanych rdzennych mieszkańców Australii. (A Freeman, jak w prawdziwej bajce, jako pierwsza Aborygenka rzeczywiście zdobyła później złoto olimpijskie). Sportowcy z całego świata machali przyjaźnie i mimo dzielących ich różnic politycznych wspólnie cieszyli się tymi igrzyskami. Pokazywano śmiejące się dzieci, wzruszonych prominentów i rozemocjonowanych widzów, którzy przez krótką chwilę czuli się wspólnotą. Oglądałem te sceny dość obojętnie i już miałem przeskoczyć na inny kanał, gdy nagle poczułem coś dziwnego: mimowolnie zacząłem się rozklejać, ogarnęło mnie wyciskające łzy z oczu wzruszenie.
Zawstydziła mnie ta reakcja. Nawet jeżeli nikt mnie przy tym nie widział, to jednak takie własne zachowanie odbierałem jako coś nie na miejscu i kompromitującego. Rozpłakać się, siedząc samemu przed telewizorem – to nie było raczej w moim zwyczaju. I to w dodatku na widok przewidywalnej aż do bólu inscenizacji idylli olimpijskiej, której ocena budziła wiele uzasadnionych wątpliwości! Czyż wspaniały świat uroczystości otwarcia igrzysk nie był tylko i wyłącznie przedstawieniem? Jako krytyczny obserwator współczesności byłem świadomy, że olimpiada to w gruncie rzeczy jeden wielki biznes, a członkowie Komitetu Olimpijskiego są tak samo skorumpowani jak działacze sportowi. A mimo to nagle opanowało mnie zupełnie inne uczucie: oto czułem bliskość z tymi wszystkimi ludźmi na stadionie, których połączyła – chociaż na ten krótki moment – wizja pokojowego świata. I wzruszyłem się do łez.
Dzisiaj wiem już, co spotkało mnie wówczas przed telewizorem: padłem ofiarą zarażenia emocjonalnego, masowe uczucia na stadionie olimpijskim w Sydney mimowolnie przeskoczyły na mnie i ogarnęły mnie wbrew mojej woli – podobnie jak wirusy grypy w zatłoczonym wagonie metra przechodzą z jednego człowieka na drugiego. Zanim jednak pokręcicie głową z niedowierzaniem, czytając to pozornie dziwaczne wyjaśnienie, zastanówcie się, proszę, przez chwilę: czy w rozmaitych sytuacjach nie doznaliście podobnego uczucia?
Czy podczas oglądania niektórych filmów o miłości nie ogarnia was osobliwe wzruszenie? Albo może cisną się wam łzy do oczu, gdy patrzycie na śmierć matki jelonka Bambi w filmie rysunkowym? Czy może to małe dzieci „rozkładają was na łopatki”, jak stwierdził zmarły pisarz Wolfgang Herrndorf? Czy też porywa was euforyczny entuzjazm na stadionie piłki nożnej, względnie ekstatyczny zachwyt na festiwalu heavymetalowym?
We wszystkich tych przypadkach doznajemy uczuć, które są nie tylko nasze. To raczej emocje innych wpływają na nas w sposób, który wymyka się naszej świadomej kontroli, a przez to dotyka nas szczególnie głęboko. Nauka, kiedy usiłuje opisać fenomen odpowiedzialny za mechanizm fascynacji przeżywanymi w grupie wydarzeniami masowymi, mówi wtedy o „zarażeniu emocjonalnym”. Dochodzi wówczas często do automatycznej synchronizacji uczuć i nastrojów, które stopniowo infekują wszystkich członków grupy czy tłumu, co w konsekwencji wytwarza ogromnie silne uczucie zbiorowe.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersjiWedług relacji artysty Tamása St. Auby’ego na stronie internetowej: (http://www.translocal.org/translocalold/revolutionloveyou/stauby.html).
Documenta – wystawa sztuki współczesnej organizowana w Kassel cyklicznie co pięć lat od 1955 roku (przyp. tłum.).
http://www.contemporaryartdaily.com/2012/06/documenta-13-tacita-dean/.
Dobra analiza tego zjawiska znajduje się w tekście Haralda Welzera, Mentale Infrastrukturen. Wie das Wachstum in die Welt und in die Seelen kam, „Schriftenreihe Ökologie”, t. 14, Heinrich Böll-Stiftung, Berlin 2011.
U. Schnabel, Muße. Vom Glück des Nichtstuns, Blessing, München 2010. (Wydanie polskie: U. Schnabel, Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia, przeł. Viktor Grotowicz, MUZA, Warszawa 2014 – przyp. tłum.).
E. Winter, Kluge Gefühle, Dumont, Köln 2015, s. 33.
Zobacz na przykład: G. Gigerenzer, Bauchentscheidungen: Die Intelligenz des Unbewussten und die Macht der Intuition, Bertelsmann, Gütersloh 2010.
U. Frevert, E. Illouz, Alles eine Frage des Gefühls, „Die Zeit” 2012, nr 37.
Chory na raka pisarz Wolfgang Herrndorf aż do śmierci 26 sierpnia 2013 roku notował na swoim blogu Arbeit und Struktur (Praca i struktura) własne przemyślenia na temat życia, choroby, pracy i śmierci. Pod datą 29.09.2010 roku napisał między innymi: „Są trzy rzeczy, które kładą mnie zawsze na łopatki: łaskawość świata, piękno przyrody oraz małe dzieci”, http://www.wolfgang-herrndorf.de/2010/09/acht/.
E. Hatfield, J.T. Cacioppo, R.L. Rapson, Emotional Contagion, Cambridge University Press, Cambridge 1994.