Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Impuls. Jak podejmować właściwe decyzje dotyczące zdrowia, dobrobytu i szczęścia - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 listopada 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Impuls. Jak podejmować właściwe decyzje dotyczące zdrowia, dobrobytu i szczęścia - ebook

LAUREAT NAGRODY NOBLA 2017

Codziennie podejmujemy wiele decyzji, począwszy od inwestycji finansowych, wyboru szkoły, tego, co jemy, po sprawy, o które chcemy walczyć. Często decyzje te są nietrafione. Powodem jest to, że będąc ludźmi, jesteśmy podatni na wszelkiego rodzaju błędy, które mogą prowadzić do bolesnych pomyłek.

Na wieść o otrzymaniu nagrody Nobla Thaler złożył deklaracje „Postaram się wydać nagrodę w możliwie najmniej racjonalny sposób”, żartobliwie przedstawiając istotę swej teorii „szturchnięcia” (impulsu). Ludzie nie zachowują się racjonalnie, bo nie jesteśmy w stanie racjonalnie się zachowywać, kierujemy się własnymi, partykularnymi korzyściami, ale też jesteśmy w stanie uwzględnić fundamentalne wartości, a ponad to nie mamy cierpliwości, nie jesteśmy w stanie być zawsze zdyscyplinowani i racjonalni. Co jednak zrobić, by nasze wybory były racjonalne? O tym jest właśnie teoria szturchnięcia Thalera, która sprawia, że nie ma konfliktu między swobodą wyboru a przymusem. Libertariański paternalizm! Co należy zrobić, by ludzie podejmowali korzystne dla siebie decyzje? Szturchnąć ich! Koncepcja Thalera jest istotnym wsparciem w budowaniu m.in. pracowniczych programów emerytalnych czy opieki zdrowotnej. Ludzie potrzebują impulsów, szturchnięcia ich!

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8116-241-8
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PODZIĘKOWANIA

Badania potrzebne do napisania tej książki przeprowadziliśmy dzięki funduszom Studium Podyplomowego Biznesu i Prawa na Uniwersytecie Chicagowskim oraz Programu Ekonomii na Wydziale Prawa Uniwersytetu Chicagowskiego. Otrzymaliśmy także hojne wsparcie od Fundacji Johna Templetona w postaci grantu na Ośrodek Badania Decyzji.

Wiele osób pomagało nam przy tej książce. Sydelle Kramer, nasza agentka, nieustannie udzielała nam niezwykle pożytecznych rad. Michael O’Malley, nasz wydawca, poczynił wartościowe sugestie odnośnie do rękopisu. Szczególne podziękowania kierujemy do wesołego i wspaniałego zespołu asystentów, których pomoc w poszukiwaniu materiałów trwała dwa letnie sezony. Należeli do niego: John Balz (dla niego podwójne podziękowania za znoszenie nas przez dwa sezony), Rachael Dizard, Casey Fronk, Matthew Johnson, Heidi Liu, Brett Reynolds, Matthew Tokson i Adam Wells. Kim Bartko była nieoceniona, pomagając nam w przygotowaniu materiału ilustracyjnego do książki. A na ostatnim etapie Dan Heaton wykonał wspaniałą i skrupulatną redakcję.

Wielu kolegów przyczyniło się do ulepszenia tej książki. Za rady, wskazówki, a nawet kilka impulsów wykraczających poza naturę przyjaźni i obowiązku podziękowania niechaj przyjmą: Shlomo Benartzi, Elizabeth Emens, Nick Epley, Dan Gilbert, Tom Gilovich, Jonathan Guryan, Justine Hastings, Eric Johnson, Christine Jolls, Daniel Kahneman, Emir Kamenica, Dean Karlan, David Leonhardt, Michael Lewis, Brigitte Madrian, Cade Massey, Phil Maymin, Sendhil Mullainathan, Don Norman, Eric Posner, Richard Posner, Raghu Rajan, Dennis Regan, Tom Russell, Eldar Shafir, Jesse Shapiro, Edna Ullmann-Margalit, Adrian Vermeule, Eric Wanner, Elke Weber, Roman Weil, Susan Woodward i Marion Wrobel. Najtrudniejszych i najmądrzejszych rad udzielili nam France Leclerc i Martha Nussbaum; specjalne podziękowania kierujemy do France i Marthy za pomoc w dokonaniu wielu poprawek. Vicki Drozd jak zwykle wspierała nas we wszystkim i czuwała nad tym, aby asystenci otrzymywali zapłatę, na którą w pełni zasłużyli. Dziękujemy również Ellyn Ruddick-Sunstein za inspirujące dyskusje, cierpliwość, znajdowanie rozrywki w ekonomii behawioralnej oraz pogodę ducha.

Winni jesteśmy także szczególne podziękowania pracownikom restauracji Noodles przy Pięćdziesiątej Siódmej Ulicy. Przez kilka dobrych lat nas karmili oraz wysłuchiwali naszych planów i dyskusji dotyczących tej książki. Wrócimy za tydzień.

Raz jeszcze chcemy podziękować International Edition za niezastąpionego Johna Balza, który jest architektem naszej książki. Podziękowania niechaj przyjmą również Chris Hsee, Dan Muldoon, Chiara Monticone i Adair Turner.WPROWADZENIE

Stołówka

Nasza przyjaciółka Carolyn prowadzi usługi żywieniowe w szkołach w pewnym dużym mieście. Ma pod opieką setki szkół, setki tysięcy dzieciaków codziennie żywią się w jej stołówkach. Carolyn ukończyła technologię żywienia (na uniwersytecie stanowym) i jest osobą kreatywną, lubiącą myśleć o wszystkim w sposób nietradycyjny.

Pewnego wieczoru spotkała się ze swoim kolegą Adamem, konsultantem ds. zarządzania lubiącym statystyki, który pracuje dla sieci supermarketów. Przy butelce dobrego wina wpadli na wspaniały pomysł. Nie zmieniając menu, postanowili przeprowadzić w szkołach kilka eksperymentów, aby się przekonać, czy sposób wystawiania i aranżowania żywności może wpływać na wybór, którego dokonują uczniowie. Carolyn przekazała konkretne polecenia kierownikom dwunastu stołówek dotyczące tego, jak wystawiać asortyment. W niektórych szkołach desery stawiano na początku, w innych na końcu, a w jeszcze innych w osobnym szeregu. Układ artykułów żywnościowych różnił się w poszczególnych szkołach. W niektórych z nich na poziomie wzroku znajdowały się frytki, a w innych marchewka.

Adam, opierając się na swoim doświadczeniu w aranżacji asortymentu supermarketu, był przekonany, że wyniki będą radykalne. Miał rację. Jedynie z powodu innego wystawienia towarów w stołówkach Carolyn mogła zwiększać lub zmniejszać konsumpcję wielu produktów żywnościowych nawet o 25%. Dostała ważną lekcję: za pomocą niewielkich zmian kontekstu można wywierać ogromny wpływ na dzieci szkolne, podobnie jak na dorosłych. Zmiana ta może wyjść na lepsze albo na gorsze. Carolyn jest świadoma, że może zwiększyć konsumpcję zdrowej żywności, a obniżyć konsumpcję niezdrowej.

Dzięki współpracy z setką szkół oraz zespołem wolontariuszy, studentów zwerbowanych do zbierania i analizowania danych, Carolyn nabrała przekonania, że ma ważny wpływ na to, co jedzą uczniowie. Obecnie zastanawia się, co zrobić z tą nowo odkrytą wiedzą. Oto kilka sugestii, które otrzymała od swoich zwykle szczerych, lecz czasami złośliwych przyjaciół i współpracowników:

1. Tak układać żywność, aby było to najlepsze dla uczniów, pod każdym względem.

2. Wybierać żywność na chybił trafił.

3. Starać się tak wystawiać żywność, aby dzieciaki wybrały te produkty, które same i tak by wybrały.

4. Zmaksymalizować sprzedaż produktów od dostawców, którzy dają największe łapówki.

5. Zmaksymalizować zyski. Kropka.

Wyraźnie atrakcyjna jest propozycja 1., lecz wydaje się trochę natarczywa, a nawet paternalistyczna. Jednak pozostałe wyjścia są jeszcze gorsze! Wyjście 2., przypadkowe ułożenie towarów, można by uznać za bezstronne, a nawet uzasadnione i w pewnym sensie neutralne. Jeśli jednak polecenia są kierowane do szkół losowo, to dzieci w jednych szkołach będą miały mniej zdrową dietę niż w innych. Czy to jest pożądane? Czy Carolyn powinna wybrać ten rodzaj neutralności, jeśli może z łatwością działać dla dobra większości uczniów, po części wpływając na poprawę ich zdrowia?

Wyjście 3. może wydawać się uczciwym dążeniem, by uniknąć narzucania woli: próbą naśladowania tego, co dzieci same by wybrały. Może jest to naprawdę neutralny sposób i może Carolyn rzeczywiście powinna bezstronnie stosować się do życzeń ludzi (przynajmniej w przypadku starszych uczniów). Krótki namysł jednak ujawnia, że wyjście to jest niezwykle trudne do wprowadzenia w życie. Eksperyment Adama udowadnia, że to, co wybiorą dzieci, zależy od tego, w jakiej kolejności są wystawione towary. Jakie zatem są prawdziwe preferencje dzieci? Co to znaczy, że Carolyn powinna starać się domyślić, co uczniowie wybraliby „sami”? W stołówce nie można zupełnie uniknąć jakiegoś uporządkowania towarów.

Wyjście 4. może wydawać się pociągające dla kogoś skorumpowanego, a manipulowanie porządkiem towarów żywnościowych będzie dodatkową bronią w arsenale dostępnych metod wykorzystywania władzy. Carolyn jednak jest uczciwa i rzetelna, więc nie pomyślała w ogóle o takiej możliwości. Podobnie jak wyjście 2. i 3., także wyjście 5. ma pewien urok, zwłaszcza jeśli Carolyn uważa, że najlepsza stołówka to taka, która przynosi najwięcej zysków. Czy jednak Carolyn powinna naprawdę starać się zmaksymalizować zyski, skoro w wyniku tego ucierpi zdrowie dzieci, zwłaszcza że pracuje dla okręgu szkolnego?

Carolyn to ktoś, kogo nazwalibyśmy architektem wyboru. Architekt wyboru ma obowiązek organizować kontekst, w którym ludzie podejmują decyzje. Choć Carolyn jest wytworem naszej wyobraźni, to wielu ludzi rzeczywiście jest architektami wyboru, przeważnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jeśli opracowujesz karty do głosowania, których używają wyborcy, by wskazać swoich kandydatów, jesteś architektem wyboru. Jeśli pracujesz jako lekarz i musisz przedstawić pacjentowi różne sposoby leczenia, jesteś architektem wyboru. Jeśli przygotowujesz formularz, który wypełniają nowo zatrudnieni, aby zapisać się do zakładowego planu opieki zdrowotnej, jesteś architektem wyboru. Jeśli jesteś rodzicem, opisującym swojemu synowi czy córce, jakie ma możliwości kształcenia się, jesteś architektem wyboru. Jeśli jesteś sprzedawcą, jesteś architektem wyboru (ale o tym już wiesz).

Istnieje wiele podobieństw między architekturą wyboru a bardziej tradycyjnymi formami architektury. Zasadnicze podobieństwo polega na tym, że nie ma czegoś takiego jak „neutralny” projekt. Weźmy na przykład projekt nowego budynku akademickiego. Architekt otrzymuje listę wymagań. Musi być w nim miejsce na 120 gabinetów, 8 sal lekcyjnych, 12 sal konferencyjnych dla studentów i tak dalej. Budynek musi stanąć na wyznaczonym placu. Pojawią się setki jeszcze innych ograniczeń — prawnych, estetycznych, praktycznych. W końcu architekt musi przedstawić projekt rzeczywistego budynku, z drzwiami, schodami, oknami i korytarzami. Każdy dobry architekt wie, że pozornie arbitralne decyzje, takie jak ta, gdzie umieścić toalety, wywierają subtelny wpływ na to, jak oddziałują na siebie ludzie, którzy z tego budynku korzystają. Każda wyprawa do toalety tworzy nową sposobność spotkania kolegów (na dobre lub złe). Dobry budynek jest nie tylko atrakcyjny, ale musi także dobrze funkcjonować.

Jak zobaczymy, małe i pozornie nieważne szczegóły mogą mieć ważny wpływ na zachowanie ludzi. Dobrą zasadą praktyczną jest założenie, że „liczy się wszystko”. W wielu przypadkach siła drobiazgów bierze się ze zwrócenia uwagi użytkowników w konkretnym kierunku. Wspaniały przykład tej zasady stanowią między innymi męskie toalety na lotnisku Schiphol w Amsterdamie. W każdym pisuarze umieszczono tam obraz czarnej muchy. Wydaje się, że mężczyźni zwykle nie zwracają uwagi na to, gdzie celują, co może być przyczyną poważnego bałaganu. Gdy jednak widzą jakiś cel, skupienie, a wraz z nim dokładność rośnie. Według mężczyzny, który wpadł na ten pomysł, pomysł ten czyni cuda. „Poprawia celowanie — mówi Aad Kieboom. — Kiedy mężczyzna widzi muchę, celuje w nią”. Kieboom, ekonomista, kieruje rozbudową budynku lotniska Schiphol. Jego personel przeprowadził testy dotyczące skuteczności umieszczenia muchy w pisuarze i stwierdził, że redukuje ono rozlewanie moczu o 80%11.

Zrozumienie, że „liczy się wszystko”, może być zarówno paraliżujące, jak i dodające wiary w siebie. Dobrzy architekci są świadomi, że chociaż nie mogą zbudować idealnego budynku, to podczas projektowania mogą dokonać kilku wyborów, które będą miały błogosławione skutki. Otwarte klatki schodowe na przykład mogą być okazją do częstszego oddziaływania na siebie w miejscu pracy i liczniejszych przechadzek i obie te rzeczy prawdopodobnie są pożądane. I tak jak architekt musi w końcu przedstawić projekt konkretnego budynku, tak architekt wyboru, na przykład Carolyn, musi wybrać konkretny sposób wystawienia artykułów żywnościowych w czasie lunchu, a czyniąc to, może wpływać na wybór tego, co ludzie jedzą. Może dać lekki impuls2.

Libertariański paternalizm

Jeśli po przeanalizowaniu wszystkiego uważasz, że Carolyn powinna skorzystać z okazji, by popchnąć dzieciaki w kierunku żywności, która dla nich jest najlepsza (wyjście 1.), to witamy cię w naszym nowym ruchu: libertariańskiego paternalizmu. Jesteśmy doskonale świadomi, że ten termin nie od razu wyda się czytelnikom ujmujący. Oba słowa są w jakiś sposób odpychające, obciążone stereotypami z popkultury i polityki, co wielu uzna za nieatrakcyjne. Co gorsza, pojęcia te wydają się sprzeczne. Po co łączyć dwa krytykowane i sprzeczne słowa? Uważamy, że jeśli terminy te rozumie się właściwie, to oba odzwierciedlają zdrowy rozsądek — i o wiele atrakcyjniejsze są razem niż osobno. Problem z nimi polega na tym, że wprowadzili je dogmatycy.

Aspekt libertariański naszych strategii polega na szczerym obstawaniu przy tym, że na ogół ludzie powinni być wolni i móc robić, co chcą — na przykład wycofywać się z niechcianych umów, jeśli mają na to ochotę. Używając sformułowania nieżyjącego Miltona Friedmana, libertariańscy paternaliści nawołują, że ludzie powinni być „wolni, aby wybierać”2. Dążymy do obmyślenia polityki, która zachowuje bądź zwiększa wolność wyboru. Kiedy używamy terminu „libertariański”, aby zmodyfikować słowo „paternalizm”, rozumiemy przez niego: zachowujący wolność. A kiedy mówimy: zachowujący wolność, naprawdę mamy to na myśli. Libertariańscy paternaliści chcą, aby ludziom było łatwiej iść własną drogą. Nie chcą obciążać tych, którzy chcą korzystać ze swej wolności.

Aspekt paternalistyczny opiera się na twierdzeniu, że uzasadnione jest, aby architekci wyboru starali się tak wpływać na zachowanie ludzi, by ich życie było dłuższe, zdrowsze i lepsze. Innymi słowy, jesteśmy za świadomym dążeniem, zarówno instytucji sektora prywatnego, jak i rządu, aby tak kierowały wyborami ludzi, by ich życie się polepszyło. W naszym rozumieniu polityka jest „paternalistyczna”, jeśli wpływa na wybory w taki sposób, aby dokonujący wyborów mieli się lepiej według swojego własnego osądu3. Opierając się na niektórych powszechnie znanych odkryciach nauk społecznych, pokazujemy, że w wielu przypadkach jednostki podejmują bardzo złe decyzje — decyzje, których by nie podjęły, gdyby poświęciły sytuacji więcej uwagi, miały bardziej kompletne informacje, nieograniczone zdolności poznawcze i całkowitą samokontrolę.

Libertariański paternalizm jest stosunkowo słabym, łagodnym i nieinwazyjnym typem paternalizmu, ponieważ nie blokuje wyborów, nie odgradza od nich ani nie obciąża nikogo w znaczący sposób. Jeśli ludzie chcą palić papierosy, jeść dużo słodyczy, wybierać nieodpowiedni plan opieki zdrowotnej albo nie oszczędzać na emeryturę, libertariańscy paternaliści nie będą ich zmuszać, by zrobili inaczej — ani nawet utrudniać im sprawy. A jednak podejście, które proponujemy, rzeczywiście można uznać za paternalistyczne, ponieważ publiczni i prywatni architekci wyboru nie tylko starają się śledzić lub wdrażać przewidywane wybory ludzi. Oni świadomie usiłują popychać ludzi w kierunku, który poprawi im życie. Dają im impuls.

Impuls — w sposób, w jaki będziemy używać tego terminu — jest aspektem architektury wyboru, który zmienia zachowanie ludzi w przewidywalny sposób, bez zakazywania jakichkolwiek wyborów albo znaczącej zmiany bodźców ekonomicznych. Interwencja, aby można ją było uznać za impuls, musi być łatwa do uniknięcia i niekosztowna. Impuls nie jest nakazem. Umieszczenie owoców na wysokości wzroku jest impulsem. Zakaz niezdrowego żywienia nim nie jest.

Wiele aspektów polityki, którą zalecamy, może być i jest wprowadzanych w życie w sektorze prywatnym (z zachętą lub bez zachęty rządu). Pracodawcy są ważnymi architektami wyboru i często używamy ich jako przykładu w naszej książce. Uważamy, że na obszarach obejmujących opiekę zdrowotną i plany emerytalne pracodawcy mogą dawać pracownikom pożyteczne impulsy. Spółki prywatne, które chcą zarabiać i czynić dobro, mogą nawet skorzystać z impulsów środowiskowych, pomagając redukować zanieczyszczenie powietrza (i emisję gazów cieplarnianych). Jak jednak zobaczymy, te same kwestie, które uzasadniają libertariański paternalizm w instytucjach prywatnych, mogą odnosić się również do rządu.

Ludzie i ekoni. Dlaczego impuls może pomóc

Ci, którzy odrzucają paternalizm, twierdzą często, że ludzie wspaniale dokonują wyborów, a jeśli nie wspaniale, to z pewnością lepiej, niż zrobiłby to za nich kto inny (zwłaszcza jeśli pracuje dla rządu). Wydaje się, że wielu ludzi, bez względu na to, czy studiowali ekonomię, czy nie, przynajmniej myślowo angażuje się w ideę homo oeconomicus, czyli człowieka ekonomicznego — pojęcie, o którym każdy z nas ma dobre zdanie i tym samym pasuje ono do podręcznikowego wizerunku człowieka, który proponują ekonomiści.

Jeśli zajrzycie do podręczników ekonomii, dowiecie się, że homo oeconomicus potrafi myśleć jak Albert Einstein, ma pamięć jak Big Blue IBM i silną wolę jak Mahatma Gandhi. Naprawdę. Ludzie, których znamy, tacy jednak nie są. Prawdziwi ludzie nie potrafią dzielić bez kalkulatora, czasami zapominają o urodzinach współmałżonka i mają kaca w Nowy Rok. Nie są homo oeconomicus, lecz homo sapiens. Aby ograniczyć do minimum użycie słów łacińskich, będziemy odtąd nazywać te wyimaginowane i realne gatunki ekonami i ludźmi.

Zwróćmy uwagę na kwestię otyłości. Współczynnik otyłości w Stanach Zjednoczonych zbliża się obecnie do 20%, a ponad 60% Amerykanów uważa się za otyłych albo mających nadwagę. Na świecie żyje około 1 miliarda ludzi z nadwagą, wśród których 300 milionów jest otyłych. Wskaźnik otyłości w Japonii, Chinach i niektórych państwach afrykańskich wynosi poniżej 5%, podczas gdy na niektórych obszarach miejskich Samoa — ponad 75%. Według Światowej Organizacji Zdrowia procent ludzi otyłych na niektórych obszarach Ameryki Północnej, w Wielkiej Brytanii, Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie, na wyspach Oceanu Spokojnego, w Australii i Chinach od 1980 roku wzrósł trzykrotnie. Istnieją niezbite dowody, że otyłość podnosi ryzyko zachorowania na serce, cukrzycę, często prowadzi do przedwczesnej śmierci. Byłoby czymś wspaniałym, gdybyśmy mogli wszystkim zaproponować, aby stosowali właściwą dietę albo dietę, która jest lepsza niż to, co można stworzyć za pomocą kilku impulsów.

Oczywiście, ludzie wrażliwi dbają o smak pożywienia, a nie tylko o zdrowie, a jedzenie samo w sobie jest źródłem przyjemności. Nie twierdzimy, że każdy, kto jest otyły, działa nieracjonalnie, ale odrzucamy twierdzenie, że wszyscy lub prawie wszyscy Amerykanie odżywiają się optymalnie. To, co jest prawdziwe w stosunku do odżywiania, sprawdza się także w przypadku innych ryzykownych zachowań, łącznie z paleniem i piciem, które w Stanach Zjednoczonych są przyczyną przedwczesnej śmierci ponad 500 tysięcy osób rocznie. Jeśli chodzi o odżywianie, palenie i picie, wyborów aktualnie podejmowanych przez ludzi nie można w uzasadniony sposób uznać za najlepszy środek promowania ich dobrobytu. Wielu palaczy, pijaków i obżartuchów jest skłonnych płacić osobom trzecim, aby pomogły im dokonywać lepszych wyborów.

Naszym podstawowym źródłem informacji w tej sprawie jest nowo powstająca nauka wyboru, składająca się z dokładnych badań przeprowadzonych przez socjologów w ciągu minionych czterdziestu lat. Badania te wzbudziły wiele poważnych wątpliwości dotyczących racjonalności niektórych osądów i decyzji podejmowanych przez ludzi. Aby ktoś został uznany za ekona, nie musi dawać doskonałych prognoz (do tego potrzebna byłaby wszechwiedza), musi jednak dokonywać prognoz bezstronnych. To znaczy, prognozy mogą być błędne, ale nie mogą być systematycznie błędne w dającym się przewidzieć kierunku. Ludzie w przeciwieństwie do ekonów mylą się w sposób przewidywalny. Weźmy na przykład „złudzenie planowania” — systematyczną tendencję do nierealnego optymizmu w określaniu czasu potrzebnego na ukończenie zadania. Nikt, kto kiedykolwiek najmował jakiegoś wykonawcę, nie będzie zaskoczony tym, że wszystko zawsze trwa dłużej, niż przewidujemy, nawet jeśli wiemy o „złudzeniu planowania”.

Setki badań potwierdzają, że ludzkie przewidywania są niedoskonałe i tendencyjne. Równie niedoskonałe jest ludzkie podejmowanie decyzji. Weźmy jeszcze jeden przykład i zastanówmy się nad zjawiskiem, które nazywa się tendencją do zachowywania status quo — wymyślne określenie na inercję. Z mnóstwa powodów, które zbadamy, ludzie mają silną skłonność do podporządkowywania się status quo albo opcji domyślnej.

Kiedy na przykład dostajesz nowy telefon komórkowy, musisz dokonać kilku decyzji. Im bardziej wymyślny jest telefon, tym więcej rzeczy trzeba wybrać, od ustawienia tła, przez rodzaj dzwonka, po ilość sygnałów, zanim włączy się automatyczna sekretarka. Dla każdego z tych wyborów wytwórca wybrał jedną opcję jako domyślną. Badania pokazują, że bez względu na to, jakie są te opcje domyślne, ludzie przy nich pozostają, nawet jeśli stawką jest coś więcej niż tylko wybranie dźwięku, jaki wydaje komórka.

Z tego badania można wyciągnąć dwa ważne wnioski. Po pierwsze, nigdy nie lekceważmy siły inercji. Po drugie, tę siłę można wykorzystać. Jeśli prywatne spółki albo urzędnicy państwowi uważają, że jakaś polityka tworzy lepsze wyniki, mogą wspaniale wpływać na osiągnięcie tego wyniku, wybierając go jako opcję domyślną. Jak wykażemy, wyznaczanie opcji domyślnych oraz innych, podobnych, na pozór trywialnych strategii zmieniających menu, może mieć ogromny wpływ na wynik, począwszy od zwiększenia oszczędności, poprzez poprawę zdrowia, do przekazywania organów na ratujące życie operacje przeszczepu.

Skutki dobrze wybranych opcji domyślnych są kolejnym przykładem łagodnej siły zachęty. W zgodzie z naszą definicją impuls, czyli zachęta, to każdy czynnik, który w znaczący sposób zmienia postępowanie ludzi, nawet jeśli jest lekceważony przez ekonów. Ekoni reagują przede wszystkim na bodźce. Jeśli rząd podniesie podatki na słodycze, ekoni będą kupować mniej słodyczy, lecz nie ulegną wpływowi tak nieistotnych czynników jak kolejność ustawienia opcji. Ludzie także reagują na bodźce, lecz poddają się również impulsom. Dzięki właściwemu wykorzystaniu zarówno bodźców, jak i impulsów, możemy zwiększyć naszą zdolność do poprawiania życia ludzi i pomóc rozwiązać wiele zasadniczych problemów społecznych. I możemy to zrobić, jednocześnie zachowując powszechną wolność wyboru.

Fałszywe założenie i dwa błędne przekonania

Wiele osób preferujących wolność wyboru odrzuca wszelkie formy paternalizmu. Chcą, aby rząd pozwolił obywatelom samodzielnie wybierać. Typową polityczną radą, która bierze się z tego sposobu rozumowania, jest danie ludziom możliwie największej liczby rozwiązań, a potem pozwolenie, aby wybrali takie, które uważają za najlepsze (z możliwie najmniejszą interwencją czy zachętą ze strony rządu). Piękno tego sposobu myślenia polega na tym, że oferuje proste rozwiązanie wielu skomplikowanych problemów: po prostu maksymalizuj wybory (liczbę i różnorodność) — koniec kropka! Politykę tę wprowadzono na wielu różnych obszarach, od edukacji po plany refundowania leków. W niektórych kręgach hasło „Po prostu maksymalizuj wybory” stało się polityczną mantrą. Czasami wydaje się, że jedyną alternatywą dla tej mantry jest zalecenie rządu, wyszydzane jako „Jeden rozmiar pasuje na wszystkich”. Ci, którzy preferują hasło „Po prostu maksymalizuj wybory”, nie uświadamiają sobie, że między ich polityką a konkretnym zaleceniem istnieje duża przestrzeń. Sprzeciwiają się paternalizmowi, albo myślą, że się sprzeciwiają, i są sceptyczni wobec wszelkich zachęt. Uważamy, że ich sceptycyzm jest oparty na fałszywym założeniu i dwóch błędnych przekonaniach.

Fałszywe założenie głosi, że niemal wszyscy ludzie przez cały czas dokonują wyborów, które są w ich najlepszym interesie, a przynajmniej są lepsze niż wybory, których dokonałby za nich kto inny. Twierdzimy, że to założenie jest fałszywe, a nawet fałszywe w sposób oczywisty. Uważamy, że po namyśle nie uwierzy w nie nikt.

Załóżmy, że nowicjusz szachowy ma zagrać z doświadczonym graczem. Jak można przewidzieć, nowicjusz przegra właśnie dlatego, że dokona gorszych wyborów — wyborów, które można by z łatwością poprawić dzięki pomocnym wskazówkom. W wielu dziedzinach zwykli konsumenci są nowicjuszami żyjącymi w świecie zamieszkanym przez doświadczonych profesjonalistów starających się sprzedać im jakieś towary. Mówiąc ogólniej, to, w jakim stopniu ludzie dokonują dobrych wyborów, jest pytaniem empirycznym, na które różne dziedziny mają prawdopodobnie różną odpowiedź. Wydaje się, że sensowne jest następujące stwierdzenie: ludzie dokonują dobrych wyborów w kontekście, w którym mają doświadczenie, dokładne informacje i natychmiastową reakcję zwrotną — jak na przykład wtedy, gdy wybierają smak lodów. Ludzie wiedzą, czy lubią czekoladę, wanilię, kawę, lukrecję czy coś innego. Gorzej sobie radzą w kontekście, w którym nie mają doświadczenia ani wystarczającej informacji, a reakcja zwrotna jest opóźniona albo rzadka — jak na przykład wtedy, gdy wybierają między owocem a lodami (kiedy długofalowe skutki są opóźnione, a reakcja zwrotna słaba), albo gdy wybierają typ leczenia bądź opcje inwestycyjne. Jeśli masz do wyboru pięćdziesiąt planów refundujących leki, o rozlicznych i różnych cechach, niewielka pomoc może ci się przydać. Tak długo, jak długo ludzie nie dokonują idealnych wyborów, jakieś zmiany w architekturze wyboru mogą poprawić ich życie (oceniane według ich własnych preferencji, a nie preferencji jakiegoś biurokraty). Jak będziemy starali się wykazać, takie zaprojektowanie architektury wyboru, aby ludziom żyło się lepiej, jest nie tylko możliwe, lecz niejednokrotnie łatwe.

Pierwszym z błędnych przekonań jest to, że uniknięcie jakiegokolwiek wpływu na ludzkie wybory jest możliwe. W wielu sytuacjach organizacje albo agenci muszą dokonywać wyboru, który wpływa na zachowanie innych ludzi. W tych sytuacjach nie ma sposobu, aby uniknąć małego impulsu, i w sposób zamierzony bądź nie te impulsy wpływają na to, co wybierają ludzie. Wybory ludzkie, jak pokazał przykład stołówek prowadzonych przez Carolyn, nieustannie podlegają wpływom konkretnych elementów projektu, wybranych przez architektów wyboru. Prawdą jest oczywiście, że niektóre impulsy są niezamierzone. Na przykład pracodawcy mogą zadecydować, że będą płacić zatrudnionym co miesiąc albo co dwa tygodnie, nie zamierzając dawać żadnego impulsu. Mogą jednak się zdziwić, kiedy stwierdzą, że ludzie więcej oszczędzają, jeśli mają płacone co dwa tygodnie, ponieważ dwa razy do roku w jednym miesiącu dostaną zapłatę trzykrotnie. Jest także prawdą, że instytucje prywatne albo publiczne mogą dążyć do takiej czy innej neutralności — jak na przykład wybierając losowo albo starając się dowiedzieć, czego ludzie najbardziej pragną. Jednak niezamierzone impulsy mogą mieć także ważny wpływ, a w niektórych kontekstach te formy neutralności są nieatrakcyjne. Spotkamy się z wieloma przykładami.

Niektóre osoby chętnie przyjmą tę rację w odniesieniu do instytucji prywatnych, ale będą usilnie protestować przeciwko temu, aby rząd wpływał na wybory, chcąc poprawić ludzkie życie. Obawiają się, że rządowi nie można ufać, gdyż nie jest kompetentny ani dobroczynny. Boją się, że wybrani urzędnicy i biurokraci będą najpierw stawiać własne interesy albo zwracać uwagę na wąskie cele prywatnych grup interesu. Podzielamy tę troskę. Zwłaszcza zdecydowanie zgadzamy się, że w przypadku rządu ryzyko pomyłki, tendencji i posunięcia się za daleko jest realne i niekiedy poważne. Częściowo właśnie dlatego wolimy impulsy od rozporządzeń, nakazów czy zakazów. Ale rządy, nie mniej niż stołówki (które czasami rządy prowadzą), muszą dawać taki czy inny punkt wyjścia. To nie do uniknięcia. Jak podkreślamy, czynią to każdego dnia poprzez ustalane przez siebie reguły, w sposób, który nieuchronnie wpływa na niektóre wybory i wyniki. W tym względzie stanowisko przeciwne impulsom jest niezbyt przydatne — to naprawdę kiepski pomysł.

Drugie błędne przekonanie jest takie, że paternalizm zawsze wiąże się z przymusem. Na przykładzie stołówki widzieliśmy, że wybór kolejności ustawienia produktów żywnościowych nie narzuca nikomu żadnej diety, a jednak Carolyn, a także inne osoby na jej stanowisku, mogła wybrać jakieś uporządkowanie towarów z powodów, które są paternalistyczne w tym sensie, w jakim my używamy tego terminu. Czy ktokolwiek będzie się przeciwstawiał umieszczeniu owoców i sałatek przed deserami w stołówce szkoły podstawowej, skoro to ma skłonić dzieci do jedzenia większej ilości jabłek, a mniejszej pączków? Czy kwestia jest zasadniczo inna, jeśli konsumenci są nastolatkami albo nawet dorosłymi? Ponieważ nie ma w tym przypadku żadnego przymusu, uważamy, że pewne typy paternalizmu powinny być akceptowalne nawet przez tych, którzy najbardziej korzystają z wolności wyboru.

W następnych rozdziałach zaoferujemy konkretne sugestie w tak różnych dziedzinach, jak oszczędzanie, przekazywanie narządów do przeszczepu, małżeństwo i opieka zdrowotna, w zgodzie z naszym ogólnym podejściem. Uważamy, że gdy uprzemy się przy tym, aby wybory pozostały nieograniczone, zmaleje ryzyko niekompetentnego czy nawet skorumpowanego projektu. Wolność wyboru jest najlepszym strażnikiem przeciwko złej architekturze wyboru.

Architektura wyboru w praktyce

Architekci wyboru mogą dokonywać ważnych udoskonaleń w życiu innych ludzi poprzez projektowanie środowiska przyjaznego dla użytkownika. Wiele odnoszących największe sukcesy spółek pomagało ludziom albo odnosiło sukcesy na rynku właśnie z tego powodu. Czasami architektura wyboru jest dobrze widoczna, a konsumenci i pracodawcy są z niej bardzo zadowoleni. (Dobrym przykładem są urządzenia iPod i iPhone, ponieważ mają nie tylko elegancką stylistykę, ale także są łatwe w obsłudze). Czasami ta architektura jest przyjmowana za pewnik i możemy wszyscy skorzystać, jeśli poświęcimy jej trochę uwagi.

Weźmy przykład naszego pracodawcy — Uniwersytetu Chicagowskiego. Na uniwersytecie, jak w przypadku wielu dużych pracodawców, listopad jest okresem „otwartych zapisów”. Wówczas pracownicy mogą dokonać weryfikacji decyzji, które podjęli w takich sprawach jak ubezpieczenie zdrowotne i plan emerytalny. Pracownicy są zobowiązani dokonać poprawek przez Internet. (Tym, którzy nie mają dostępu do Internetu, udostępnia się komputery publiczne). Pracownicy otrzymują pocztą pakiety materiałów wyjaśniających im, jakie mają możliwości wyboru, i zawierających instrukcje, jak należy się zalogować, aby zatwierdzić dany wybór. Pracownicy otrzymują również przypomnienia na piśmie i drogą poczty elektronicznej.

Ponieważ pracownicy są ludźmi, niektórzy zapominają się zalogować. Zasadniczą sprawą jest więc zadecydowanie, jakie opcje domyślne wyznaczymy dla tych zajętych i roztargnionych ludzi. Upraszczając, załóżmy, że mamy dwie możliwości: tym, którzy nie dokonają aktywnego wyboru, można zaoferować tę samą opcję, którą wybrali rok temu, albo można cofnąć opcję do „punktu zero”. Załóżmy, że w zeszłym roku pracownica Janet wniosła w swój plan emerytalny wkład w wysokości tysiąca dolarów. Jeśli Janet nie podejmie aktywnie żadnej decyzji na nowy rok, to można wobec niej zastosować pierwszą opcję domyślną i w kolejnym roku ponownie zapłaci tysiąc dolarów. Drugim wyjściem jest to, że wróci do punktu zero i nie zapłaci nic. Nazwijmy te możliwości „status quo” i „punkt zero”. Którą z tych opcji domyślnych powinien wybrać architekt?

Libertariańscy paternaliści chcieliby ustawić opcję domyślną, pytając, czego właściwie pragnie myśląca pracownica na stanowisku Janet. Chociaż ta zasada może nie zawsze doprowadzić do wyraźnego wyboru, to z pewnością jest lepsza niż przypadkowe wybieranie opcji domyślnej albo w każdej sytuacji ustawianie jako opcji domyślnej „status quo” lub powrót do „punktu zero”. Na przykład można się domyślić, że większość pracowników nie chciałaby anulować swoich w dużym stopniu dotowanych ubezpieczeń zdrowotnych. Tak więc w przypadku ubezpieczenia zdrowotnego opcja status quo (taki sam plan jak w poprzednim roku) wydaje się o wiele lepsza od opcji powrotu do punktu zero (co oznaczałoby zupełne pozbycie się ubezpieczenia zdrowotnego).

Porównajmy to z kontem zmiennych wpłat i wydatków (flexible spending account, FSA), na które każdy zatrudniony co miesiąc odkłada pieniądze, które mogą być wykorzystane na pokrycie pewnych wydatków (na przykład tych na leczenie nieobjęte ubezpieczeniem albo opiekę nad dziećmi). Pieniądze odłożone na tym koncie muszą być wydane w ciągu roku, inaczej przepadają, a przewidywane wydatki mogą w każdym roku bardzo się różnić (na przykład opieka nad dziećmi zniżkuje, gdy dzieci idą do szkoły). W takim przypadku opcja punktu zerowego jest prawdopodobnie sensowniejsza od opcji status quo.

Problem ten nie jest tylko hipotetyczny. Mieliśmy raz spotkanie z trzema wysokimi urzędnikami administracyjnymi uniwersytetu, aby omówić podobne kwestie. Tak się złożyło, że spotkanie odbywało się ostatniego dnia okresu otwartych zapisów pracowników. Wspomnieliśmy o tym i zapytaliśmy, czy administratorzy pamiętali o tym terminie. Jeden z nich powiedział, że planował zalogować się później tego dnia, i podziękował za przypomnienie. Drugi przyznał, że zapomniał, a trzeci powiedział, iż miał nadzieję, że żona pamiętała, aby to zrobić! Następnie przeszliśmy do omawiania kwestii, jaka powinna być opcja domyślna w przypadku programu redukcji nadwyżki poborów (program ulg podatkowych związanych z inwestycjami). W tej sprawie opcją domyślną był powrót do punktu zero. Ponieważ jednak wpłaty na ten program można w każdej chwili przerwać, grupa jednomyślnie zgodziła się, że lepiej byłoby przestawić się na opcję status quo, „to samo, co w zeszłym roku”. Jesteśmy pewni, że wielu roztargnionych profesorów miałoby dzięki temu lepszą emeryturę.

Przykład ten ilustruje niektóre podstawowe zasady architektury dobrego wyboru. Wybierający są ludźmi, tak więc projektanci powinni możliwie najbardziej ułatwić im życie. Wysyłajcie przypomnienia, a następnie starajcie się zminimalizować koszty narzucone tym, którzy pomimo waszych (i ich) wysiłków odpływają. Jak zobaczymy, te zasady (oraz wiele innych) można zastosować zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym, i można jeszcze zrobić dużo więcej niż do tej pory.

Nowa droga

Na temat impulsów w życiu prywatnym można by dużo mówić. Wiele jednak najważniejszych zastosowań libertariańskiego paternalizmu dotyczy rządu i zaproponujemy kilka zaleceń dla życia publicznego i prawa. Żywimy nadzieję, że te zalecenia przemówią do obu stron politycznej sceny. Wierzymy, że politykę proponowaną przez libertariański paternalizm mogą przyjąć zarówno konserwatyści, jak i liberałowie. Niektóre elementy tej polityki już przyjął David Cameron, przywódca Partii Konserwatywnej w Wielkiej Brytanii, oraz Barack Obama. Głównym powodem jest to, że większość tych elementów kosztuje niewiele albo zupełnie nic — nie są absolutnie żadnym obciążeniem dla podatników.

Niektórzy republikanie próbują obecnie wyjść poza postawę zwykłej opozycji wobec działań rządu. Jak pokazało doświadczenie z huraganem Katrina, rząd często jest zmuszony do działania, ponieważ stanowi ono jedyną możliwość, dzięki której można zebrać, zorganizować i wykorzystać potrzebne źródła. Republikanie chcą poprawiać życie ludzi, lecz są sceptyczni — i mają do tego powody — gdy chodzi o eliminowanie możliwości wyboru.

Z kolei niektórzy demokraci chcą wycofać poparcie dla agresywnego planowania rządu. Rozsądni demokraci z pewnością mają nadzieję, że instytucje publiczne mogą poprawić życie ludzi. W wielu jednak dziedzinach demokraci zaczynają dochodzić do wniosku, że wolność wyboru jest dobrym, a nawet nieodzownym fundamentem polityki publicznej. Jest to realna podstawa, aby przekroczyć stronnicze podziały.

Jak uważamy, libertariański paternalizm jest obiecującym fundamentem ponadpartyjności. Postaramy się dowieść, że w wielu dziedzinach, takich jak na przykład ochrona środowiska, prawo rodzinne czy wybór szkoły, lepsze zarządzanie dotyczy nie tyle rzadszego stosowania przez rząd środków przymusu i ograniczeń, ile raczej większej wolności wyboru. Jeśli bodźce i zachęty zastąpią polecenia i zakazy, rząd będzie mniejszy i bardziej skromny. Tak więc, aby wyrażać się jasno: nie jesteśmy za większym rządem, ale za lepszym rządzeniem.

Mamy dowody, że nasz optymizm (który, przyznajemy, może być brakiem obiektywizmu) nie jest nadmierny. Libertariański paternalizm w przypadku oszczędzania, omówiony w rozdziale szóstym, otrzymał entuzjastyczne i powszechne ponadpartyjne poparcie w Kongresie, także obecnych i byłych konserwatywnych republikańskich senatorów, takich jak na przykład Robert Bennett (Utah) i Rick Santorum (Pensylwania), oraz liberalnych demokratów, jak Rahm Emanuel z Illinois. W 2006 roku niektóre z kluczowych pomysłów zostały po cichu uchwalone jako ustawy. Nowe prawo pomoże Amerykanom, by mieli lepsze emerytury, i w gruncie rzeczy to nie będzie nic kosztować podatników.

Krótko mówiąc, libertariański paternalizm nie jest ani prawicowy, ani lewicowy, ani demokratyczny, ani republikański. W niektórych dziedzinach najbardziej troskliwi demokraci poskramiają swój entuzjazm do programów eliminujących wybór. W wielu dziedzinach najbardziej troskliwi republikanie porzucają swój automatyczny sprzeciw wobec konstruktywnych inicjatyw rządu. Mimo wszelkich różnic mamy nadzieję, że obie strony zechcą się zbliżyć na znak poparcia dla niektórych łagodnych impulsów.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------

1 Ponumerowane przypisy na końcu książki zawierają informacje dotyczące materiału źródłowego. Te może pominąć każdy oprócz czytelnika najbardziej metodycznego. Kiedy autorzy cytowanego materiału są wymienieni w tekście, czasami w nawiasach podajemy datę — na przykład Smith (1982) — aby czytelnik mógł skierować się bezpośrednio do bibliografii, bez potrzeby szukania przypisu końcowego.

2 Proszę nie mylić nudge (dawać szturchańca) z noodge (męczyć narzekaniem). William Safire w swojej rubryce „O języku” w „New York Times Magazine” (z 8 października 2000) wyjaśniał, że „noodge to rzeczownik, który pochodzi z języka jidysz i oznacza »utrapieńca, denerwującego zrzędę, uporczywego marudę« (…). Czasownik to nudge oznacza »delikatnie popchnąć albo szturchnąć łagodnie w żebra, zwłaszcza łokciem«. Ten, kto szturcha w ten sposób — »aby zaalarmować, przypomnieć albo łagodnie kogoś napomnieć« — o wiele bardziej geshrei (krzyczy) niż ów noodge ze swoim ustawicznym, dokuczliwym jęczeniem”. Poza tym nudge rymuje się z judge (sędzia), podczas gdy dźwięk oo w noodge wymawia się tak jak book (książka). . Skoro już tu jesteśmy, u dołu strony, to przyda się mała uwaga dotycząca odczytywania architektury tej książki, gdy chodzi o przypisy i odnośniki. Przypisy, takie jak ten, które uważamy za warte przeczytania, są oznaczone symbolem (*) i umieszczone na dole strony, aby można je było łatwo znaleźć. Staraliśmy się je ograniczyć do minimum.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: