Inny - ebook
Inny - ebook
Jaka powinna być poezja? Skomplikowana, przesycona zawiłymi metaforami, czy może prosta, ale trafiająca do każdego czytelnika? Dotycząca spraw ważnych, trudnych, czy skupiająca się na codzienności? Refleksyjna? Długo pozostająca w pamięci? Istnieją wiersze, które w prostych słowach opowiadają o rzeczach wielkich. Garść umiejętnie dobranych słów, które chwytają za serce. Proste frazy, które stanowią podstawę rozważań filozoficznych. Dwa zdania, które są w stanie odmienić życie czytelnika. Zmotywować do działania, wzruszyć, skłonić do zastanowienia się nad sobą. Wersy powtarzane jak mantra w gorsze dni. Słowa czytane codziennie przed snem lub na dobry początek dnia.
Tomik wierszy, który towarzyszy codziennym sprawom. „Inny” Aleksandry Starosteckiej to zbiór krótkich wierszy, które swą prostotą chwycą za serce każdego. Pozwalają zatrzymać się w codziennym biegu i pomyśleć o sobie, swoim życiu. Stanowią połączenie filozofii codzienności z pięknem krajobrazu Bieszczad, które są wielką miłością poetki.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-161-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
moja
w blasku słońca
zuchwała radość
w kolorach liści
twoje spojrzenie
w smutku deszczu
obnażona łza
w szarudze jesiennej
nadzieja
a miałam zostać poetką
szaroburą idę ulicą
wiersz w głowie układam
myślę – wrócę do domu
zapiszę
topniejący śnieg i brudy miasta
ptaków rozmowę
zielone pąki na drzewach
uśmiech nieznajomego starca
zaczepia mnie sąsiadka
słowa się rozsypują
w dziurawy wpadają chodnik
nic więcej
jest wiersz którego nie ma
bo napisać się nie da
i myśli
które mkną za wiatrem
przez kolczasty płot
na drugą stronę lustra
niczym przedziwne urojenia
nie patrz tak
wymyśl sposób na butność świata
za późno na wszystko inne
nie patrz tak w lustro
do snu
wszystkie noce
pozamykam na klucz
odzwyczaić się
od mroku
od lęku
najlepiej
od siebie
obejmij mnie
myślą tkliwą
zadziw sam siebie
obietnicą jest
każdy czas dobry
dobra każda pora
nie przeoczyć miłości
która się budzi
stąpa niepewnie
obietnicą jest
skądkolwiek przyjdzie
z górskiej doliny
lasu ogrodu
sensem życia jest
zagubienie zimą
zuchwała miłość
tańczącym płatkiem śniegu
uderza w okno
znika
sens istnienia pęka
zmienia się
w czarną rzeczywistość
na cierpienie
Święta Rita – 22 maja
jedna czerwona róża
widzisz ogród cały
zapachem kusi
urzeka kolorem
okruch czułości
zaczepiony na nitce
wspomnienia
trzymasz mocno
po płatku róży
toczy się zagubiona łza
budzi śpiącą metaforę
jakby
obok zegara
bezbarwna kropla
goryczy może żalu
kropli przybywa
dotykają wskazówek
czas zatrzymują
zegar milczy
jakby śmierć umarła
w lesie chór ptaków
przekrzykuje mroczność
za linią chmur
Mirkowi Welzowi
przychodzi we śnie
woła
uśmiecha się tęsknotą
czasem krzyczy ciszą
uwięziona budzi jęk
nad ranem
ubiera smutek w metafory
odchodzi
gdzieś za linię chmur
spoglądasz w lustro
wiesz
bieszczadzki wiatr
na stoku połoniny wiatr
pachnie bardziej
mocniej wieje
schwytane słoneczne słowa
z zielonych traw unosi
i obdziela zagubionych
w niedorzecznej tęsknocie
to nie czas
powiada
zdziwionym świerszczom
to nie nasz czas
jeśli
niedopałki w popielniczce
na stole butelka kieliszek
rozrzucone tabletki
to nic nie znaczy
znaczy milczenie
czasu oszukiwanie
znaczy samotność
na krześle śpisz nie śpisz
niespokojny
gdzieś pośród gór
jesteś
one ci zostały
rozdarta dusza
zawieszona między świadomością
a nieświadomością
za chwilę zniknie
jeśli nie krzykniesz
krzyczysz
nie jesteś sam
bez pytań
Pamięci Przemka
„Chmiela” Chmielewskiego
odpoczywasz szczęśliwy
na niebieskich połoninach
w trawach wysokich
czeka twoja gitara
struny drżą z niecierpliwości
z aniołami nuty tańczą
już czas
woła Pan Bóg radosny
już czas
na bieszczadzki koncert
pełen miłości
grasz śpiewasz
o nic nie pytasz
duch gór
przychodzi z daleka
otulony mgłą
niezwykłym blaskiem
w spojrzeniu ma radość
tatrzańskich dolin i ciszę połonin
zapach gór
woła sercem
tajemnicą snu
tajemnicą wyobraźni
modlitwa
kropla za kroplą
sączy się mglisty krajobraz snu
płacze deszcz
trzeba wiary
by uwierzyć w prawdę
może nie
odchodzisz
w zachwycającą
przyrodę
tam jest spokojnie
tak wymyślił Bóg
drzewa kwiaty zwierzęta
nie mówią złem
nikt nikogo nie zabija
ani nożem ani słowem
to tutaj
też wymyślił Bóg
ciekawość
w cudzych oknach
cudze wiszą smutki
gniewne żale oplatają balkony
przepychają się rodzinne spory
podglądają siebie
co rano
rozczarowany jesteś spadającą łzą
oglądam się w zwierciadle czasu
co rano
dźwięk smutku brzmi ciszą
głośniejszą
dlaczego miałoby być inaczej
w Łopience
zaproszę na spacer
pogodnego anioła
w bieszczadzkiej zieleni
posłuchamy ciszy
słońce zaczarujemy
by z nami zostało
gdy tchu zabraknie
usiądziemy w cerkwi
pośród świętych
myśli i serca ogrzejemy
w tatrzańskim krajobrazie
nieodgadniona góra
melancholią wypełniona
blisko chmur mieszka
twarda i niewzruszona jak skała
piękna muzyką duszy
czasem uśmiechem się budzi
otwiera
siłą mądrości oczarowuje
milcząco tuli wybrańca
unosi na stromy szczyt szczęścia
wzbogaca zachwytem
którego się nie zapomina
i znów zasypia w swoim
tajemniczym świecie
z dołu
trudno zrozumieć dlaczego tak
jesteś inny
dotykam cię
wierszem
inny jesteś
zieloną smakujesz
wiosną
rozkwitasz słońcem
jesteś inny
taki sam
jesteś
inny
jednak
grudniowy świt
śnieg okrył drzewa
resztki pożółkłej trawy
ziemię całą
nagle stała się biel
jakby zło okrutne
w nicość odeszło
tak teraz jasno
cicho
czysto
nie razem
twoja prawda
jest moją
moja prawda
twoją
nie są razem
ułożone pomiędzy
zakłamane my
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok