Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jagoda - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
14 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jagoda - ebook

„Jagoda” to trzecia odsłona sagi Anny Kasiuk zatytułowanej Łowiska. Majka, zamieszkała w starym domu nad jeziorem, z ogromnym zapałem prowadzi poradnię psychologiczną, a jej działalność cieszy się rosnącym zainteresowaniem wśród mieszkańców Szczytna. Wszystko wskazywać by mogło na szczęśliwe zakończenie tej niebanalnej historii, jaką zafundowało jej życie. Ale tak nie jest... Pod tym pozornym szczęściem kryją się dramaty, jakim młoda pani psycholog musi w dalszym ciągu stawiać czoło. Paweł zapadł w śpiączkę i przebywa w olsztyńskim szpitalu, podczas gdy jedynym pocieszycielem Majki pozostaje jego brat Robert. Pewnego dnia Majka odkrywa, że jest w ciąży. Nie ma jednak pewności, który z braci jest ojcem jej dziecka. Nie wie także czegoś o wiele ważniejszego, co usilnie starał się przed nią ukryć starszy z nich. W obliczu klątwy pojawienie się na świecie nowego potomka powoduje konieczność podjęcia kolejnych dramatycznych decyzji, bowiem krążąca wciąż po Łowiskach topielica Matylda zamierza zrezygnować z własnych tęsknot i pragnień.

Ten powrót na tajemnicze Łowiska będzie dla was niezapomnianym przeżyciem. Miłość, namiętność, tęsknota zawładną waszymi umysłami na zmianę z dreszczem emocji, groźbą klątwy i wszystkim tym, co budzi niepokój i nieludzki wręcz strach. Anna Kasiuk umiejętnie konstruuje fabułę, wciągając w opowieść o miłości silniejszej od śmierci, wciąż balansując na granicy gatunków, co sprawia, że „Jagoda” jest jeszcze bardziej intrygująca i wciągająca. Polecam.

Agnieszka Lingas-Łoniewska
pisarka

Anna Kasiuk urodziła się i mieszka pod Warszawą. Na co dzień planistka w międzynarodowym koncernie. Swoją przygodę z pisarstwem rozpoczęła w 2014 roku, debiutując powieścią Piąte ‒ nie zabijaj, która zajęła III miejsce w konkursie czasopisma „Fanbook” na najlepszą książkę.
Autorka bloga „Świat równoległy”, gdzie zamieszcza swoje opowiadania, recenzje oraz relacje ze spotkań z autorami. Dotąd na rynku ukazały się trzy jej powieści:
Piąte ‒ nie zabijaj, 2014
Lewy brzeg, 2015
Mroki Łowisk, 2016

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-483-5
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Pogoda dopisywała. Wyszedł przed chatę, jak zwykł czynić każdego ranka. Koguty jeszcze nie piały. Spały w oborze. Nawet uszczerbnięte deski pozbijał tak, żeby lis żaden ni kuna nie wdarły się i spustoszeń nie poczyniły wśród ptactwa. Rozglądnął się wokół i odetchnąwszy głęboko, zbierał siły, zanim ruszył do pracy. Wytężył wzrok tak, by ujrzeć w oddali rysujący się dwór pana. Jego wciąż silne dłonie, liczył bowiem dopiero czterdzieści lat, zacisnęły się w pięści. Mocno, całą złość przelewając w koniuszki palców i dusząc je tak, jakby były szyją dobrodzieja. Jego głowę wypełnił znajomy ucisk, a świszczący dźwięk rozsadzał uszy. „O, niecny występek uczyniłeś, zabierając dziecko moje” – kołatało mu się po głowie, a udręczone rozpaczą serce tłukło się w szerokiej piersi. Chwycił łopatę i dziarskim krokiem ruszył przed siebie. Zamierzał okopać drzewka w sadzie i wrócić przed śniadaniem. Musiał skończyć dziś wcześniej. To był dzień, w którym zamierzał zmyć z siebie hańbę. „Jako rzekłem, ja nie mam dziecka mojego, co żeś je plugastwem pokalał. Tobie też nie będzie żywota umilać”.

Kiedy wracał, słońce wspięło się już po wzgórzach i kładło gorące promienie na dachach chat. Wiatr zaledwie słabo uderzał jego ogorzałą latami ciężkiej pracy w polu twarz. Otarł jedynie czoło rękawem szarej, lnianej kurty i podrzucił łopatę w ręku. Ktoś spacerował nad jeziorem. Kto to był? Wytężył wzrok, by nie zmyliło go drżące od gorąca powietrze, i osłonił oczy dłonią. Wtedy przyspieszył kroku i odrzucił łopatę pod chałupę. Ta odbiła się od glinianej fasady i z głuchym łoskotem potoczyła po ubitej twardo ziemi. To córka jego chodziła nad jeziorem. Na spacer wyszła, junkierami przytroczonymi do jasnej sukni połyskując. Z daleka ją widział. Jego ojcowskie serce drżało w piersi. Ni to ze złości, ni z obawy przed tym, co usłyszeć może. Nie rozmawiał z nią od roku prawie. Zapomniała o nim, o matce…

– Matylda… – szepnął, dobiegłszy do niej, dysząc ciężko. Oparł duże dłonie na lnianym pasie i czekał, aż mu się oddech uspokoi. Nie mówił nic więcej. Nie wiedział, co powiedzieć. Stała wyprostowana, wsparta o wiklinowy wózek, w którym dziecko wesoło gaworzyło. „Wylęganiec pański” – pomyślał i nawet nie próbował zajrzeć do środka.

– Co ojciec tu robi? – zaczęła niepewnie. Jej wylęknione spojrzenie uciekało na boki, jakby szukała pomocy. Ale on nie zamierzał jej krzywdzić. Toż to jego dziecko było. Skradzione.

– Córko, wstydu oszczędź mnie i matce. Kalaty na pańskie łoże zamieniłaś. Do chałupy wróć. – Głosem spokojnym namawiał.

– Gdzieżeż ja wrócić mam? Mnie dobrze we dworze. Pan mnie kocha. Tyś wnuka doczekał.

– Agrestu się opiłaś, dziewczyno! Miejsce twoje w chałupie, matka od zmysłów odchodzi. Zostaw wylęgańca ojcu jego i do chałupy ze mną wróć.

– Plecie ojciec, zamiast za robotę w polu się zabrać. Ja na spacer wyszłam z synem pana. I moim. Wylęgańcem go nie nazywaj. – Słabym głosem kwieliła, ale spojrzeniem piorunowała go niemiłosiernie. Pokory w sobie nie miała ta dziewczyna. Jego złość skrywana skrzętnie gotowała krew w żyłach, kiedy niepokorne dziecko zadarło głowę wysoko i mierzyło w ojca oskarżycielskim spojrzeniem.

– Litości dla nas nie masz, córko – spróbował po raz ostatni.

Dziecko w wózku zaczęło kopać szmatkę, którą było nakryte. Jego zniecierpliwienie brzmiało coraz głośniej prychnięciami, aż w płacz donośny się przerodziło.

– Idź do chałupy i nie nawiedzaj mnie więcej. Teraz moje miejsce we dworze, przy dziecku moim. Daj mi spokojnie żyć, dostatnio. Ja nie wrócę do brudnej chałupy.

W oczach mu pociemniało na dźwięk słów niewdzięcznych wypowiadanych przez córkę. Puste dziewczę myślało, że u boku pana stanie i na portretach lśnić będzie.

– Zabawką jesteś jeno i pogna cię on, jak się tobą znudzi, głupia dziewucho. Uchowaj od wstydu i do domu wracaj! – krzyknął, zbliżając się do niej.

Pobladła, jej rumiane, dziecięce jeszcze policzki drżały, kiedy się cofała.

– Idź precz! – syknęła przestraszona, ale on zdawał się nie słyszeć jej słów. Wydawało mu się, że kukułkę gdzieś na drzewie zobaczył, i liczyć zaczął najpierw szeptem, potem coraz głośniej, starając się zagłuszyć jej krzyk, kiedy chwycił za włosy i pociągnął w stronę chałupy. Zdecydował się na przełaj pójść, by ominąć jezioro po wschodniej stronie. Płaczące dziecko pozostało w wózku pod szeleszczącymi liśćmi topoli. Niech wychowuje syna sam, skoro chciał go. Wtem córka wyrwała się z jego objęć, pozostawiając między jego palcami zaledwie kilka pukli rudych włosów. Strącił je, wytarł dłoń o luźne spodnie i puścił się za nią biegiem. Okrążała już jezioro, kiedy chwycił jej junkiery na wietrze falujące. Wpadła pomiędzy drzewa i tam, potknąwszy się o korzeń wystający, osunęła się do jeziora.

Przyglądał się, jak bezradnie stara się uchwycić trawę porastającą brzeg, ale śliskie źdźbła wychylały się z jej drobnych palców.

– Pomóż mi wyjść, ja pływać nie umiem! – wrzeszczała, łapczywie chwytając powietrze.

Natychmiast wskoczył do wody. Przyjemny chłód wdzierał się pod grube sukno jego koszuli, obmywając zmęczone upałem ciało.

– Wrócisz ze mną do domu, Matyldo? – zapytał, a głos jego znowu brzmiał spokojnie.

– Nie wrócę do brudnej chałupy. Pan mnie kocha. Nie panem dla mnie jest, mężem moim będzie – szeptała przerażona, wpijając palce w ramiona ojca. Te zaś zesztywniały na dźwięk jej słów. Powoli ujął ją za ramię jedną ręką, odczepiając zdecydowanie jej palce od swojego ciała. Drugą zaś ręką za kark chwycił i wycedził przez zęby wprost do jej ucha:

– Potłumek z niego stary, a nie mąż dla dziewki takiej. Zabawi się tobą i do domu odeśle, mówię ci przecie, dziewucho durna.

– Nie wrócę! Wolę tu zostać, chyba że mnie odesłać zdecyduje!

Ze złości oczy ojca zaszły szarością, która przesłoniła mu świat, kiedy silne ramiona w kleszczach wielkich dłoni zamknęły delikatny kark i pod wodę wcisnęły. Szarpała mocno, orała paznokciami jego ręce tuż nad powierzchnią wody. Chwilę zaledwie trwało, kiedy ocknął się z letargu i otrząsnął ostatnie tumany złości spowijające jego twarz. Wypuścił wiotki kark z dłoni i wyciągnął ją za ramiona z wody. Nieobecny wzrok wpatrywał się w jego twarz, a fale rudej wody wciąż podrygiwały na powierzchni jeziora. Zimna jak chłodna woda odpływała od niego, kiedy wychodził na brzeg i oddalał się w pośpiechu do chałupy. Po śniadaniu miał zabrać owce na pole pod lasem, tam do zachodu wypasać i z powrotem do obory na noc zagnać.

------------------------------------------------------------------------

Junkiery – wstążki, ozdoby stroju kobiecego.

Wylęganiec – bękart.

Kalaty – łoże w stajni przeznaczone dla czeladzi.

Agrest – kwaśne wino.

Potłumek – ciemiężca, łotr, nicpoń.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: