Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak Hitler mógł wygrać wojnę - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jak Hitler mógł wygrać wojnę - ebook

Katastrofalne błędy, które doprowadziły Niemcy do klęski Przez pierwsze siedem lat swoich dyktatorskich rządów Adolf Hitler unikał silniejszych od siebie, uderzał w słabe punkty i osiągał tak oszałamiające sukcesy, że stanął w obliczu zwycięstwa. Ale po roku 1940 zrezygnował z kursu, który mógł go doprowadzić do ostatecznego triumfu.
• Dlaczego niemieckie dywizje pancerne spychające w 1940 roku brytyjskie siły do morza zatrzymały się i pozwoliły Anglikom na ewakuację w Dunkierce?
• Dlaczego mając szansę na odcięcie radzieckich dostaw ropy, Hitler uparł się, żeby podzielić swoją armię, co doprowadziło do klęski pod Stalingradem?
• Dlaczego w 1944 roku Niemcy nie skoncentrowali swojej ogromnej siły na jedynym odcinku normandzkiego wybrzeża, na którym alianci mogli dokonać lądowania, by rozpocząć inwazję w Europie?
• Skąd te i inne fatalne decyzje Führera?

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-6303-8
Rozmiar pliku: 5,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Około 400 roku p.n.e. wielki chiński strateg Sun Tzu wykaligrafował pędzelkiem ideogramy składające się na najgłębsze stwierdzenie dotyczące wojny, jakie kiedykolwiek sformułowano: „Aby uniknąć tego, co silne, trzeba uderzać w to, co słabe”.

Adolf Hitler nigdy nie słyszał o Sun Tzu. Jednak przez pierwsze siedem lat swych dyktatorskich rządów w Niemczech, od 1933 do 1940 roku, unikał silniejszych od siebie, uderzał w słabe punkty i osiągał oszałamiające sukcesy, które mogły zaowocować całkowitym zwycięstwem.

Jednak po 1940 roku Hitler zrezygnował z działań, które mogłyby go doprowadzić do ostatecznego triumfu. Przeprowadził frontalny atak na potężny Związek Radziecki, pozwolił Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym zyskać na czasie, dzięki czemu kraje te stworzyły ogromną potęgę wojskową, której nie mógł powstrzymać od uderzenia w słabe punkty Trzeciej Rzeszy. Wojna między aliantami i Niemcami była starciem na skalę niespotykaną dotąd w historii. O jej wyniku przesądziły zaś fatalne błędy popełnione przez Hitlera w roku 1940 i później. W 1945 roku Niemcy leżały w gruzach, a Adolf Hitler nie żył.

Hitler jest uważany za jedno z najpotężniejszych wcieleń zła, jakie widział świat. Był też jednak zręcznym politykiem. Umiejętność prowadzenia gry politycznej wyniosła go na szczyty władzy i pozwoliła ukryć podłość w cieniu korzyści gospodarczych, terytorialnych i militarnych, jakie pod jego rządami osiągnęły Niemcy. Hitler wszakże nie dążył do celów racjonalnych. Powodowały nim motywy szaleńca. Wierzył, że zdoła wznieść naród niemiecki na wyżyny „rasy panów”, zakazując małżeństw i stosunków płciowych z nie Aryjczykami. Negował w ten sposób oczywisty fakt, że plemiona europejskie mieszały się ze sobą przez co najmniej 1000 lat i nie można było mówić o rasie czystych Aryjczyków czy też jakiejkolwiek innej. Chciał zdobyć Lebensraum – przestrzeń życiową – dla Niemców na terenach Rosji i Ukrainy, mordując lub głodząc miliony Słowian z tych krajów. Zamierzał unicestwić pewne kategorie ludzi – Żydów, Cyganów, upośledzonych umysłowo i fizycznie – a przy okazji też każdego, kto sprzeciwiał się jego woli.

Hitler potrafił trafnie dostrzec i wykorzystać słabości swoich przeciwników. Dzięki tej umiejętności odniósł wiele imponujących zwycięstw, począwszy od objęcia urzędu kanclerza w styczniu 1933 roku, a skończywszy na zwycięstwie nad Francją w lecie 1940 roku, które wpoiło mu przekonanie, iż jest geniuszem militarnym. Nie pojmował, że wygrana nie wypływa z jego osobistej wizji, lecz jest zasługą dwóch generałów – Ericha von Mansteina i Heinza Guderiana.

Uznając, że Wielka Brytania nie będzie już stanowić większego zagrożenia, Hitler skoncentrował się na eksterminacji Żydów oraz innych pogardzanych ras, a jego priorytetem stało się unicestwienie Związku Radzieckiego.

Od tej chwili te dwa cele – wojna z Rosją Radziecką i doprowadzenie do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” – pochłonęły większą część uwagi Hitlera i znaczną większość środków, jakimi dysponowała Rzesza Niemiecka.

Ten sposób myślenia doprowadził go prosto do klęski, chociaż nie musiało do niej dojść. Do połowy 1940 roku strategia Hitlera była niemal bezbłędna. Zdołał doprowadzić do izolacji kolejnych państw europejskich, które następnie zagarnął; pozyskał sobie Związek Radziecki jako sojusznika, zniszczył potęgę militarną Francji, wygnał Anglików z kontynentu; na drodze do stworzenia imperium obejmującego większość Europy, Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu pozostały już tylko przeszkody słabe i chwiejne. Imperium takie nie tylko byłoby nie do pokonania, ale umożliwiłoby z czasem podbój całego świata.

Do tego jednak nie doszło. Paranoja Hitlera wzięła górę nad politycznym wyczuciem. Porzucił skuteczną pośrednią strategię atakowania słabych punktów, której trzymał się aż do lata 1940 roku, i podjął próbę zdobycia Lebensraum bezpośrednio – siłą. Nie umiał dostrzec, że te same cele mógł osiągnąć znacznie łatwiej i w sposób pewny, nie działając bezpośrednio – nie uderzając w to, co silne, lecz w to, co słabe.

Nawet po napaści na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku mógł jeszcze liczyć na częściowe zwycięstwo, gdyby tylko nie popełnił dwóch zgubnych błędów – upierania się przy ofensywnych rozwiązaniach problemów militarnych, gdy nie dysponował odpowiednią siłą, i prób utrzymania całego podbitego terytorium, gdy wycofanie się mogło oszczędzić jego siły. Ta nierozwaga doprowadziła do katastrofalnych w skutkach ofensyw – wystarczy wymienić Stalingrad, Tunezję, Kursk i bitwę o Ardeny – oraz wydania stanowczego zakazu wycofywania się, co doprowadziło do rozbicia licznych oddziałów armii Hitlera.

Droga do zwycięstwa nie wiodła poprzez frontalny atak na Związek Radziecki, lecz pośrednio, przez Afrykę Północną. Był to szlak tak oczywisty, że zdawali sobie z niego sprawę wszyscy przywódcy brytyjscy i wielu dowódców niemieckich, włączając w to Alfreda Jodla, głównodowodzącego sił zbrojnych, Ericha Raedera, dowódcę niemieckiej floty wojennej, i Erwina Rommla, który miał zdobyć sławę w Afryce Północnej jako Lis Pustyni.

Po unicestwieniu francuskiej potęgi militarnej w 1940 roku Brytyjczykom pozostała tylko jedna dywizja pancerna do obrony Egiptu i Kanału Sueskiego. Niemcy miały takich dywizji 20, lecz żadną z nich się nie posłużyły. Gdyby państwa Osi – Niemcy i sprzymierzone z nimi Włochy – użyły choćby czterech z tych dywizji, by opanować Kanał Sueski, brytyjska Royal Navy musiałaby wycofać się z Morza Śródziemnego, które stałoby się wewnętrznym akwenem podległym Osi. Francuska Afryka Północna – Maroko, Algieria i Tunezja – znalazłaby się pod okupacją, a siły niemieckie mogłyby wówczas opanować Dakar w Senegalu na zachodnim wybrzeżu Afryki, skąd łodzie podwodne i lotnictwo mogły zdominować główne szlaki morskie południowego Atlantyku.

Nie mogąc liczyć na pomoc z zewnątrz, Jugosławia i Grecja zostałyby zmuszone do podjęcia rokowań. Ponieważ Hitler zyskał poparcie Węgier, Rumunii i Bułgarii, Niemcy przejęłyby kontrolę nad całą południowo-wschodnią Europą bez konieczności oddania choćby jednego strzału przez niemieckiego żołnierza.

Opanowanie Kanału Sueskiego otworzyłoby niemieckim kolumnom pancernym drogę do Palestyny, Transjordanii, Półwyspu Arabskiego, Syrii, Iraku oraz Iranu. W ten sposób Niemcy zdobyłyby niewyczerpane zapasy tak im potrzebnego surowca – ropy naftowej.

Nie mniej istotne od ropy naftowej było prowadzenie wojny w nowoczesny sposób; największą korzyścią, jaką można było odnieść z okupacji krajów arabskich oraz Iranu, byłoby odizolowanie Turcji, zagrożenie brytyjskiej hegemonii w Indiach i możliwość ustawienia niemieckich czołgów oraz dział w takiej odległości, że ich ogień mógł zagrozić radzieckim polom naftowym na Kaukazie oraz wzdłuż wybrzeży Morza Kaspijskiego. Turcja musiałaby zostać sojusznikiem Niemiec lub przynajmniej zagwarantować swobodę przemieszczania się niemieckich sił zbrojnych po swoim obszarze. Wielka Brytania zostałaby zmuszona do skupienia wszystkich sił na obronie Indii, a Związek Radziecki zgodziłby się niemal na wszystko, by tylko utrzymać pokój z Niemcami – gdyby znalazł się w tak niebezpiecznym położeniu.

Niemcy nie musiałyby rzucać swoich U-Bootów przeciw angielskim okrętom ani lotnictwa przeciw angielskim miastom, ponieważ brytyjski udział w wojnie coraz bardziej traciłby na znaczeniu. Wielka Brytania nigdy nie zdołałaby sama zmobilizować sił wojskowych wystarczających do dokonania samodzielnej inwazji na kontynent.

Gdyby nie potęga Związku Radzieckiego, Stany Zjednoczone nie byłyby w stanie przerzucić wystarczających sił przez Atlantyk nawet w ciągu kilku lat – a tym samym ich siły desantowe nie zdołałby wedrzeć się do Europy, a następnie stawić czoło nienaruszonej niemieckiej machinie wojennej. Stanom Zjednoczonym coraz bardziej zagrażała Japonia, więc niemal z pewnością nie rzuciłyby wyzwania Niemcom.

W ten sposób Niemcy stałyby się potęgą praktycznie nie do pokonania i mogłyby w pełni rozwijać środki i zasoby, które we właściwym czasie pozwoliłyby im równać się ze Stanami Zjednoczonymi. Być może Wielka Brytania nie podpisałaby traktatu pokojowego, ale de facto i tak nastąpiłoby zawieszenie broni. Stany Zjednoczone skoncentrowałyby się na obronie półkuli zachodniej i Pacyfiku. Nawet gdyby podjęły decyzję o budowie bomby atomowej, nie wiadomo, czy zdecydowałyby się jej użyć przeciwko Niemcom.

Ta książka opowiada o okazjach, jakie Hitler mógł wykorzystać, aby wygrać II wojnę światową. Poniósł klęskę, ponieważ nie dostrzegł pośredniej drogi do zwycięstwa i uparł się, by dokonać frontalnego ataku na Związek Radziecki.1. Szanse Niemiec na zwycięstwo

Wczesnym rankiem 10 maja 1940 roku na wschodnich granicach Belgii i Luksemburga skoncentrowano największe w historii wojen siły pancerne. W ciągu czterech dni 1800 czołgów zgrupowanych w siedem dywizji pancernych przebiło się przez główną francuską linię obrony nad Mozą. Siedem dni później czołgi dotarły do oddalonego o 256 kilometrów kanału La Manche, odcinając od reszty sił alianckich najpotężniejsze i najmobilniejsze jednostki francuskie oraz angielskie znajdujące się wówczas w Belgii. Te oddziały, które nie poddały się, zostały zmuszone do ewakuacji drogą morską z Dunkierki.

Miesiąc później Francja skapitulowała, Anglicy tymczasem schronili się na swych wyspach, dysponując niewielką ilością broni oraz oddzieleni 33-kilometrowym kanałem La Manche chroniącym ich przed niemieckim podbojem. Niemcy odnieśli najbardziej widowiskowe, najszybsze i najbardziej druzgocące zwycięstwo XX wieku. Podporządkowały sobie Europę od Przylądka Północnego w Norwegii po Morze Śródziemne i od Polski po Atlantyk. Ostateczne zwycięstwo znalazło się w zasięgu ręki Adolfa Hitlera.

Jednak właśnie w chwili największego triumfu – gdy do przezwyciężenia pozostały już tylko niewielkie przeszkody i można było utworzyć w zasadzie niezwyciężone imperium obejmujące Europę, Afrykę Północną i Bliski Wschód – Hitler zmienił zdanie i podjął działania, które w ciągu zaledwie pięciu lat doprowadziły do zniszczenia Tysiącletniej Rzeszy.

Wielu oficerów z najwyższego dowódctwa niemieckiej armii dostrzegało otwierające się możliwości i namawiało Hitlera, by z nich skorzystał. Hitler brał to pod uwagę, w końcu jednak postąpił inaczej. Po zwycięstwie nad Francją skupił uwagę na pokonaniu Związku Radzieckiego i wyeliminowaniu Żydów oraz innych znienawidzonych przez siebie ras i narodów.

Hitler podjął tę decyzję w wyniku niezwykle pokrętnego i nielogicznego procesu myślowego. Skoro Wielka Brytania nie chciała podpisać traktatu pokojowego, a inwazja na Wyspy Brytyjskie była niezwykle ryzykowna, zważywszy potęgę Royal Navy i słabość floty niemieckiej, Hitler doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na pokonanie Wielkiej Brytanii będzie zniszczenie Związku Radzieckiego. Wydawało mu się, że Anglicy mogą już liczyć na pomoc tylko ze strony Rosji jako swojego „kontynentalnego sztyletu”, kiedy zaś Niemcy uporają się ze Związkiem Radzieckim, Anglia nie będzie miała innego wyjścia i będzie musiała złożyć broń.

Było to oczywiście rozumowanie całkowicie błędne. Brytyjczycy liczyli na pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych, nie Rosji. Po upadku Francji angielski premier Winston Churchill powiedział do swojego syna: „Wciągnę w to Stany Zjednoczone”¹. Amerykański prezydent Franklin D. Roosevelt robił wszystko, co było w jego mocy, żeby dopomóc Anglikom. Znajdował się jednak w delikatnej sytuacji. Większość amerykańskich wyborców panicznie obawiała się wplątania w kolejną europejską wojnę i pragnęła odizolować kraj oddzielony od reszty świata dwoma oceanami. Tylko niewielu Amerykanów zdawało sobie sprawę z tego, jak potworne niebezpieczeństwo niesie ze sobą Adolf Hitler, oraz z faktu, iż nazistowskich Niemiec nie da się pokonać bez udziału Stanów Zjednoczonych.

Być może Hitler, konstruując wydumaną teorię o bliskich związkach Wielkiej Brytanii z Rosją, po prostu naginał fakty do swoich zachcianek, tworząc uzasadnienie tego, co i tak chciał zrobić. Nienawidził komunizmu i bał się rozwoju potężnego, uprzemysłowionego państwa, które pod rządami Józefa Stalina szybko rosło w siłę. Pragnął też opanować znaczną część Rosji oraz Ukrainy, a w dodatku Związek Radziecki wydawał się osiągalny – zaś Wielka Brytania nie.

W gruncie rzeczy Hitler wcale nie chciał unicestwić Wielkiej Brytanii, co odegrało istotną rolę w podjęciu przez niego decyzji o parciu na wschód. Podziwiał brytyjskie imperium i pragnął dojść z nim do porozumienia. Postawił jednak warunki nie do przyjęcia: Anglicy zachowają swój stan posiadania w zamian za pozostawienie Niemcom wolnej ręki na kontynencie. Tymczasem Brytyjczycy pod żadnym warunkiem nie mogli zgodzić się na taki układ, ponieważ Anglia nie zdołałaby przetrwać jako niezależne państwo, gdyby Niemcy sprawowali kontrolę nad całą Europą².

Hitler nie słuchał swoich oponentów. Jego doświadczeni doradcy wiedzieli, że wojna na Zachodzie jest wygrana tylko w połowie, i niewielu z nich uważało, by można było ją dokończyć na równinach Rosji. Związek Radziecki był krajem tak rozległym, że wojna musiała toczyć się na niezmierzonych przestrzeniach, co stawiało przed niemiecką machiną wojenną zadania, którym ta nie była w stanie sprostać. Wojna z Rosją w niczym nie przypominałaby wojny na Zachodzie, gdzie odległości były niewielkie, ludność skoncentrowana w ośrodkach miejskich, cele bliskie, a Atlantyk stanowił granicę, poza którą nie można było się cofnąć.

Idąc za radą generała Ericha von Mansteina, Hitler zmienił Schwerpunkt uderzenia na Zachodzie, czyli zdecydował się skoncentrować największe siły nie w północnej Belgii, a w Ardenach, podczas gdy wielu niemieckich generałów doradzało coś wręcz odwrotnego. Ta decyzja zaowocowała największym zwycięstwem, jakie Niemcy odniosły w swojej historii. Skoro więc doświadczeni dowódcy mylili się, a on (i Manstein) miał rację, Hitler wyciągnął z tego wniosek, że może i powinien polegać na swojej „intuicji”. Ta sama intuicja podpowiedziała mu, że należy w mniejszym stopniu skupić się na wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii, a w zamian doprowadzić do urzeczywistnienia dwóch obsesji, jakie opanowały go już we wczesnych latach 20. – zniszczenia Związku Radzieckiego i europejskich Żydów.

Wiara Hitlera w Lebensraum była oparta na jego własnej teorii, iż naród niemiecki potrzebuje więcej ziemi, by móc wytwarzać więcej żywności. Już dużo wcześniej klasyczna ekonomia udowodniła, że państwa uprzemysłowione mogą po prostu kupować niezbędne zboże i żywność, więc nie potrzebują dodatkowych areałów ziemi uprawnej. Hitler nie zwracał na to uwagi. Co więcej, koncepcja zdobycia nowych ziem przypadła do gustu obywatelom Niemiec. Ich ojcowie i dziadkowie dążyli do ekspansji w środkowej i wschodniej Europie na początku wieku; była to jedna z przyczyn wybuchu przegranej przez Niemcy I wojny światowej. W Mein Kampf Hitler napisał, że w latach 1914–1918 Niemcy nie były światowym mocarstwem, ponieważ nie mogły wyżywić swoich obywateli, i mocarstwem takim nie staną się dopóty, dopóki nie staną się pod tym względem samowystarczalne.

Dążenia Hitlera do unicestwienia Żydów i innych ras nie były oparte na żadnych logicznych podstawach, a jedynie na nienawistnych uprzedzeniach. Uznał Żydów za winnych wszystkim problemom, z jakimi borykały się Niemcy. Sądził nawet, że to za ich sprawą powstał Związek Radziecki, w myśl fałszywego przekonania, jakoby rewolucja październikowa została przeprowadzona przez Żydów i przy ich wsparciu.

Polityczne wyczucie Hitlera powstrzymało go jednak przed osobistym angażowaniem się w ten morderczy pogrom, powierzył więc jego przeprowadzenie swoim podwładnym, szczególnie Heinrichowi Himmlerowi i Reinhardowi Heydrichowi z Schutzstaffeln, czyli SS³.

W akcie ludobójstwa Hitler oraz gorliwi wykonawcy jego poleceń wymordowali 6 000 000 Żydów, około 1 000 000 Polaków i Cyganów, tysiące upośledzonych umysłowo lub fizycznie, politycznych oponentów oraz 7 700 000 obywateli radzieckich. W liczbach tych nie uwzględniono 9 100 000 żołnierzy alianckich poległych w boju (w tym 7 500 000 żołnierzy Armi Czerwonej), a także 5 000 000 jeńców radzieckich, którzy zginęli w obozach lub zostali w nich zamordowani⁴.

Oprócz całej potworności tej zbrodni zabijanie cywilów i jeńców wojennych pozbawiło Niemcy siły roboczej oraz umysłowego potencjału ludzi, którzy mogli być cennymi pracownikami, a przy tym wymagało ogromnych nakładów na transport, środki i personel – tak bardzo potrzebnych dla wsparcia wysiłku wojennego.

Nietrudno stwierdzić, że Hitler był obłąkany. Z pewnością był szaleńcem. Dowód na to stanowi skupienie się na tych dwóch potwornych i zarazem irracjonalnych celach. Hitler był jednak zarazem osobą obdarzoną wybitną inteligencją i doskonałym wyczuciem politycznym, o czym świadczy pasmo sukcesów odnoszonych aż do połowy 1940 roku.

Wielu współpracowników Hitlera żywiło przekonanie, iż zdołają sprawić, że zdrowa część umysłu wodza weźmie górę nad obłędem, co pozwoli doprowadzić Niemcy do zwycięskiego zakończenia wojny. Wydarzenia rozgrywające się w kwaterze głównej od połowy 1940 roku są właśnie historią takich prób. Niektórzy z oficerów obdarzeni zdolnością bardziej dalekowzrocznego postrzegania sytuacji starali się wpłynąć na Hitlera; tymczasem schlebiający mu zausznicy utwierdzali wodza w przekonaniu o własnej nieomylności. Czasem Hitler słuchał jednych, czasem drugich, a czasem nikogo poza sobą samym.

Aż do lata 1940 roku Hitler odniósł wiele bezprecedensowych zwycięstw. Większość z nich osiągnął dzięki umiejętności prowadzenia gry politycznej i bez zastosowania siły.

W ciągu sześciu lat, począwszy od objęcia stanowiska kanclerza 30 stycznia 1933 roku, Hitler doprowadził do tego, że już po dwóch miesiącach został dyktatorem Niemiec oraz podporządkował cały aparat państwowy partii nazistowskiej, której był przywódcą. W październiku 1933 roku wycofał Niemcy z Ligi Narodów; w 1934 roku rozpoczął zakrojoną na ogromną skalę potajemną odbudowę niemieckiej potęgi militarnej; w 1935 roku zarządził pobór do wojska, gwałcąc tym samym traktat wersalski; w 1936 roku wprowadził wojska do Nadrenii, niemieckiego regionu przygranicznego zdemilitaryzowanego na mocy traktatu, który zresztą wypowiedział w roku 1937; 10 marca 1938 roku zajął niepodległą Austrię i przyłączył ją do Niemiec; podczas konferencji w Monachium (29–30 września 1938 roku) zmusił przywódców Wielkiej Brytanii i Francji do zaakceptowania aneksji części Czechosłowacji, a następnie 15 marca 1939 roku zajął pozostałą część tego państwa – Czechy i Morawy.

Ten ostatni akt zdrady udowodnił Neville’owi Chamberlainowi i Edouardowi Daladierowi, premierom Anglii i Francji, że prowadzona przez nich polityka appeasementu, czyli „uspokajania” czy też „ugłaskania” Hitlera, była całkowicie chybiona, a niemiecki przywódca był notorycznym kłamcą. W Monachium Hitler zaklinał się, że jego terytorialne dążenia w Europie kończą się wraz z aneksją Sudetów, części Czechosłowacji zamieszkanej przez niemieckojęzyczną mniejszość, oraz że zagwarantuje niepodległość pozostałej części państwa.

Teraz Wielka Brytania i Francja zagwarantowały niepodległość Polski, kolejnej ofiary na liście Hitlera. Był to beznadziejny, pusty gest, ponieważ żaden z tych krajów nie był w stanie pomóc Polsce. Los kraju został przypieczętowany 23 sierpnia 1939 roku, kiedy Związek Radziecki podpisał z Niemcami pakt o nieagresji – bynajmniej nie oparty na wierze w pokojowe zamiary Hitlera, lecz podyktowany desperacją. Wielka Brytania i Francja, w obawie przed komunizmem, odmówiły wcześniej współpracy ze Związkiem Radzieckim w celu powstrzymania Hitlera w pierwszych latach jego władzy, kiedy jeszcze dokonanie tego byłoby względnie łatwe.

Zabezpieczywszy się tajnymi klauzulami paktu Ribbentrop–Mołotow, w których zapisano zasady podziału Europy Wschodniej na niemieckie i radzieckie strefy wpływów, 1 września 1939 roku Hitler rzucił swoje wojska przeciwko Polsce. Polska i tak nie miała szans, ponieważ była w dużym stopniu otoczona terytoriami niemieckimi lub okupowanymi przez Niemcy. Polska armia znalazła się w okrążeniu już pierwszego dnia. Co więcej, niemiecki generał Heinz Guderian stworzył specjalną pancerną siłę uderzeniową; niemieckie czołgi przerywały polskie linie obrony z łatwością i niewyobrażalną prędkością: po raz pierwszy zastosowano doktrynę blitzkriegu, czyli „wojny błyskawicznej”. Polska została pokonana w ciągu czterech tygodni, a jej terytorium podzielone między Niemcy na zachodzie i Związek Radziecki na wschodzie.

Trzeciego września 1939 roku Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę. Brytyjczycy podjęli pewne działania na morzu, blokując niemieckie porty i atakując niemieckie niszczyciele, nie spieszyli się jednak z wysłaniem wojsk na kontynent. Tymczasem Francja nie zrobiła dosłownie nic. Jesień i zimę przełomu 1939 i 1940 roku nazwano w Anglii i Stanach Zjednoczonych „lipną wojną”, we Francji drôle de guerre („dziwną wojną”), a w Niemczech Sitzkrieg („siedzącą wojną”).

Tymczasem Związek Radziecki wykorzystał zawarty z Niemcami pakt, by zażądać od Finlandii znacznych cesji terytorialnych; obszary te miały stanowić strefę buforową dla Leningradu. Finowie odmówili i radzieckie wojska 30 listopada 1939 roku dokonały inwazji. Podczas tak zwanej wojny zimowej Finlandia broniła się bohatersko, ale potęga radziecka była zbyt wielka. Jedenastego lutego 1940 roku Rosjanie przełamali główną linię fińskiego oporu i 12 marca Finlandia skapitulowała, odstępując Związkowi Radzieckiemu żądane ziemie.

Alianci – Wielka Brytania i Francja – dostrzegli szansę osłabienia niemieckiej gospodarki wojennej poprzez przerwanie dostaw rudy żelaza z północnej Szwecji transportowanej zimą przez norweski port Narwik; w tym celu podjęli akcję zaminowywania wód terytorialnych Norwegii. Ruda żelaza miała rzeczywiście kluczowe znaczenie dla niemieckich działań wojennych, a nie można jej było transportować zimą przez Bałtyk z powodu zamarzania Zatoki Botnickiej. Hitler pragnął też zdobyć głębokie norweskie fiordy, które miały stanowić bazy dla niemieckich okrętów, lotnictwa i okrętów podwodnych, punkt wypadowy do ataków na angielskie konwoje zaopatrzeniowe. Obie strony zaczęły w 1940 roku opracowywać plany okupacji Norwegii.

Hitler uderzył pierwszy, błyskawicznie zajmując Norwegię i wkraczając 9 kwietnia 1940 roku do głównych portów. Alianci przeciwstawili się mu i odnieśli kilka sukcesów, zwłaszcza na morzu. Jednak działania niemieckie były bardziej systematyczne i skuteczne, więc siły alianckie wkrótce wycofały się, tym bardziej że rozpoczęły się działania wojenne o decydującym znaczeniu na terenie Belgii, Holandii i Luksemburga, a następnie Francji, gdzie Hitler 10 maja 1940 roku rozpoczął kampanię.

Z przebiegu kampanii wrześniowej w Polsce alianci mogli zorientować się, że Niemcy posługują się dwoma elementami ze swojego arsenału w nowy sposób. Nie zwrócili jednak na to dostatecznej uwagi, toteż atak niemiecki na siły alianckie na Zachodzie był ogromnym zaskoczeniem. Czynnikami tymi było lotnictwo oraz czołgi.

Niemieccy generałowie odkryli coś, co przywódcom innych armii w ogóle nie przyszło do głowy – a mianowicie, że samoloty i czołgi same w sobie nie są bronią, lecz pojazdami⁵. Pojazdami, które mogą przenosić broń i ludzi, być opancerzone i stworzyć całkowicie nowy system wojskowy. Armie mogą składać się z wojsk transportowanych samolotami lub zrzucanych z ich pokładów albo z samobieżnych sił złożonych z czołgów, zmotoryzowanej artylerii oraz zmotoryzowanej piechoty. Siły lotnicze mogą dysponować samolotami taktycznymi, w rodzaju bombowców nurkujących pełniących tę samą funkcję z powietrza co artyleria polowa w czasie bitwy lub też samolotów strategicznych o dalekim zasięgu, które mogą przenosić ciężkie ładunki bomb i zrzucać je na terytorium przeciwnika.

Heinz Guderian stworzył pancerne ramię Rzeszy, zainspirowany rozważaniami dwóch angielskich ekspertów J.F.C. Fullera i Basila H. Liddella Harta, postulujących skupienie broni pancernej w znacznych rozmiarów jednostki; koncepcje te w ich ojczyźnie zostały praktycznie zignorowane. Niemieckie dowództwo było pod tym względem nie mniej zacofane niż angielskie i gwałtownie sprzeciwiało się pomysłom Guderiana. Hitler natomiast entuzjastycznie odnosił się do czołgów, co pozwoliło na stworzenie doktryny wojennej opartej na zebraniu wszystkich pojazdów opancerzonych w dywizje pancerne. Tymczasem armie Francji i Wielkiej Brytanii nadal tworzyły z nich małe oddziały przyłączone do dywizji piechoty.

Dodatkowo Guderianowi udało się przeforsować koncepcję, zgodnie z którą dywizje pancerne miały być tworzone nie tylko z czołgów, ale także zmotoryzowanej piechoty, artylerii i wojsk inżynieryjnych, zdolnych poruszać się z szybkością nie mniejszą niż czołgi i prowadzić działania ofensywne wszędzie tam, gdzie zdołają dotrzeć czołgi jadące na czele.

Erwin Rommel, który później wsławił się podczas kampanii północnoafrykańskiej, sformułował najlepszą definicję wojny błyskawicznej: „Jest to sztuka skoncentrowania siły w jednym punkcie, dokonania wyłomu, rozwinięcia ataku na boki w celu zabezpieczenia obu skrzydeł, a następnie błyskawicznego przebicia się na tyły przeciwnika, nim ten zdąży zareagować”⁶.

Było to podejście rewolucyjne z punktu widzenia światowych doktryn wojennych. Większość dowódców uważała, że czołgami należy posługiwać się w taki sam sposób jak podczas I wojny światowej – miały stanowić wsparcie dla piechoty podczas pieszego szturmu na pozycje nieprzyjaciela. Dlatego też najlepsze czołgi aliantów, jak na przykład brytyjska Matilda, były ciężkozbrojnymi potworami zdolnymi wytrzymać prawie każdy ogień przeciwnika, ale poruszającymi się niewiele prędzej od piechurów⁷. Natomiast niemieckie czołgi dysponowały lżejszym opancerzeniem, mogły za to osiągnąć prędkość prawie 40 kilometrów na godzinę – ich zadaniem było szybkie przekraczanie nieprzyjacielskich linii oporu, a następnie wykorzystanie wyłomu i wtargnięcie głęboko na tyły wroga.

Jest rzeczą zdumiewającą, że alianccy dowódcy (a także większość dowódców niemieckich) nie byli w stanie pojąć rozbrajająco prostej argumentacji Guderiana. Dowodził on, że jeśli jedna strona posiada na przykład 2100 czołgów i rozstawia je w równych odległościach na linii frontu długości 500 kilometrów jako wsparcie dla swoich dywizji piechoty, wówczas na każdym kilometrze znajdować się będą cztery czołgi i nie będą miały one decydującego znaczenia, nie licząc potyczek o lokalnym charakterze. Jeśli zaś druga strona będzie miała tyle samo czołgów, ale skoncentruje je w jednym Schwerpunkt, czyli głównym ośrodku ataku, znajdzie się tam tyle czołgów, ile będzie można ich umieścić na drogach i polach danego sektora. Takie skupienie broni pancernej musi prowadzić do dokonania wyłomu. Broniący się będą mieli zbyt mało czołgów i broni przeciwpancernej, by zniszczyć wszystkie atakujące pojazdy; pozostałe przekroczą linię obrony, szybko kierując się na tyły, a podążające za nimi inne oddziały zmechanizowane pomogą w pełni wykorzystać odniesione zwycięstwo. Doprowadzi to do nieuniknionego zachwiania równowagi głównej linii oporu i rozbicia frontu.

Tymczasem angielskie i francuskie wojska uparcie rozpraszały większość swoich czołgów, przydzielając je do dywizji piechoty. W obu dowództwach łudzono się, że bitwy będą rozgrywane wzdłuż ciągłej linii frontu, toteż czołgi i działa będzie można przemieszczać w dowolny punkt, by zablokować ewentualny wyłom dokonany przez kilka nieprzyjacielskich czołgów. Wojskowi nie rozumieli, jak potężny jest efekt masowego uderzenia czołgów dokonujących decydującego wyłomu w jednym punkcie.

Radykalne rozwiązanie niemieckie w dziedzinie lotnictwa wyglądało dość niepozornie. Chodzi o samolot Junkers 87B Stuka, bombowiec nurkujący z niechowanym podwoziem, mogący przenosić 440 kilogramów bomb i osiągający prędkość maksymalną wynoszącą zaledwie 380 kilometrów na godzinę⁸. W 1940 roku był to już samolot przestarzały, ale stuka (skrót od Sturzkampfflugzeug, „bojowy samolot nurkujący”) został stworzony do przeprowadzania precyzyjnych ataków na pozycje nieprzyjaciela – czołgi i wojska. Ponieważ niemiecka Luftwaffe szybko uzyskała dominację w powietrzu dzięki użyciu doskonałego myśliwca typu Messerschmitt 109, sztukasy miały niebo nad polem bitwy do swojej dyspozycji. Samoloty te działały jak artyleria prowadząca ogień z powietrza i były bardzo skuteczne. Oddziaływały też psychologicznie, zastraszając alianckich żołnierzy swoją celnością, a także dlatego, że na goleniach podwozia montowano syreny aerodynamiczne, które wydawały podczas lotu nurkującego przenikliwy dźwięk. Lotnictwio aliantów nie dostrzegało potrzeby wyposażenia się w taki samolot, skupiając się głównie na bombardowaniu dywanowym, co miało mniejsze znaczenie na polu bitwy⁹.

Gdy niemieckie czołgi dokonywały wyłomu w linii nieprzyjaciela, mogły posługiwać się własną artylerią i sztukasami, rozbijając pozycje wroga oraz wspierając natarcie zmotoryzowanej piechoty. Była to nowatorska taktyka, a alianci nie dysponowali niczym, co można by jej przeciwstawić.2. Front zachodni: 1940 rok

Pierwotny niemiecki plan natarcia na Zachodzie był zaskakująco skromny. Nie zakładał decydujących rozwiązań ani też pokonania Francji.

Na pierwsze założenia przedstawione zgodnie z rozkazem Hitlera przez Oberkommando des Heeres (OKH, dowództwo armii) w październiku 1939 roku składało się pokonanie znacznej części sił alianckich oraz pozyskanie terenów w Holandii, Belgii oraz północnej Francji „jako bazy do przeprowadzania działań przeciwko Wielkiej Brytanii i szerokiej strefy ochronnej dla Zagłębia Ruhry”¹.

Plan ten na pozór przypominał słynny projekt Schlieffena z czasów I wojny światowej, ponieważ główne uderzenie również miało zostać poprowadzone przez Belgię. Jednak w swej istocie strategia OKH była zupełnie inna. Hrabia Alfred von Schlieffen zamierzał pokonać całą francuską armię. Jego celem było oskrzydlenie sił alianckich szerokim łukiem biegnącym na południowy zachód od Paryża, następnie dokonanie zwrotu i uderzenie na całość sił nieprzyjacielskich od tyłu w kierunku granicy francusko-niemieckiej, odepchnięcie ich i w konsekwencji zmuszenie do złożenia broni.

Coś takiego było nie do pomyślenia w roku 1940. W 1914 roku Schlieffen liczył na strategiczny element zaskoczenia. W 1940 roku alianci spodziewali się, że Niemcy uderzą od strony Belgii, ponieważ bezpośredni atak przez francuską granicę był niemożliwy. W latach 30. Francuzi zbudowali Linię Maginota, ciągnący się od Szwajcarii do Luksemburga pas połączonych ze sobą betonowych umocnień, bronionych przez ukryte w bunkrach działa – fortyfikacje nie do zdobycia w bezpośrednim natarciu. Natychmiast po pojawieniu się Niemców alianci zamierzali rzucić znaczne siły, które miały ich powstrzymać w Belgii, choć było to błędne posunięcie. Należało raczej oczekiwać ataku w przygotowanych zawczasu liniach obrony ciągnących się wzdłuż belgijskiej granicy lub wycofać się 70 kilometrów na południe nad Sommę, utworzyć silną linię obrony, wykorzystać przewagę w artylerii, która wynosiła dwa do jednego na korzyść aliantów, a następnie przeprowadzić przeciwnatarcie na odsłonięte południowe skrzydło Niemców przemieszczających się na zachód. Takim manewrem alianci mogliby rozbić niemieckie wojska. Nawet gdyby nie przeprowadzili kontrnatarcia, pozostaliby okopani i gotowi na wszelkie posunięcia ofensywne wroga.

Francja jednak bardzo ucierpiała podczas I wojny światowej i nie chciała prowadzić kolejnej wojny na własnym terytorium. Ponadto Anglicy i Francuzi liczyli na wsparcie wojsk belgijskich i holenderskich. Wraz z nimi alianci dysponowali taką samą liczbą żołnierzy jak Niemcy. Jako główną barierę obronną zamierzali wykorzystać przepływającą około 25 kilometrów na wschód od Brukseli rzekę Dyle, wysławszy uprzednio najmobilniejsze jednostki 65 kilometrów dalej na wschód nad Mozę; ich zadaniem było spowolnienie marszu armii niemieckiej.

Alianccy dowódcy zbagatelizowali rzucające się w oczy słabe punkty tego planu. Zgodnie z jego założeniami ich główne siły miały opuścić przygotowane już fortyfikacje wzdłuż granicy, przemieścić się szybko nad Dyle i okopać się na nowo, mając do dyspozycji przed nadejściem Niemców zaledwie dwa albo trzy dni.

OKH dostrzegało niekorzystną sytuację aliantów i żywiło nadzieję, że siły niemieckie zdołają przebić się przez linie obrony nad obiema rzekami dzięki silnym natarciom frontalnym. Jednak nawet w razie klęski alianci wciąż mogli wycofać się nad dolny bieg Sommy i utworzyć front będący przedłużeniem Linii Maginota. Dlatego też Hitler wraz z OKH nie liczył na całkowite zwycięstwo na Zachodzie. Spodziewał się raczej sytuacji patowej, takiej samej, w jakiej Niemcy znaleźli się pod koniec jesiennych starć w 1914 roku. Ich położenie byłoby korzystniejsze jedynie pod tym względem, że wybrzeże północnej Francji, Belgii i Holandii znalazłoby się w posiadaniu niemieckim, umożliwiając prowadzenie wojny morskiej i powietrznej z Wielką Brytanią.

Kiedy Erich von Manstein zapoznał się z tym planem, stwierdził, że wykorzystanie niemieckich wojsk do osiągnięcia tylko częściowego zwycięstwa, prowadzącego do długotrwałej wojny pozycyjnej, byłoby zbrodnią. Oznaczałoby bowiem klęskę, gdyż kontrolujący morza i mający dostęp do nieograniczonych zasobów Azji, Afryki i Ameryki alianci dysponowali znacznie większym potencjałem niż Niemcy, co umożliwiłoby im odniesienie zwycięstwa w długotrwałej wojnie.

Manstein był szefem sztabu Gerda von Rundstedta, dowódcy Grupy Armii A i dostrzegł możliwość pominiętą przez OKH – szansę na wyeliminowanie całego północnego skrzydła aliantów po tym, jak znajdzie się ono na terenie Belgii. To samo posunięcie umożliwiało przeprowadzenie drugiej kampanii prowadzącej do całkowitego pokonania reszty wojsk francuskich².

Uzyskawszy poparcie Rundstedta, Manstein zaproponował, by główne natarcie przeprowadziła Grupa Armii A w Ardenach, gęsto zalesionym obszarze górskim we wschodniej Belgii i północnym Luksemburgu. Uważał, że tam właśnie należy skoncentrować 10 niemieckich dywizji pancernych, podążyć do Sedanu nad Mozą, przekroczyć rzekę, nim Francuzi zdołają zorganizować skuteczną obronę, a następnie dokonać zwrotu na zachód w kierunku kanału La Manche i zająć praktycznie niebronione tereny. Oznaczałoby to odcięcie całości sił alianckich znajdujących się w Belgii i zmuszenie ich do kapitulacji.

Manstein nalegał, by tymczasem Grupa Armii B dowodzona przez Fedora von Bocka przeprowadziła silne natarcie pozorowane w północnej Belgii i Holandii. Wojska Bocka powinny wywołać tam jak największe zamieszanie, by przekonać aliantów, że główne uderzenie nastąpi właśnie w tym miejscu, gdzie się go spodziewali. Wówczas zgromadzą większość mobilnych jednostek w Belgii, a im dalej się posuną, tym pewniejsza będzie ich klęska.

„Zdolność ofensywna armii niemieckiej była naszym głównym atutem i nie można było przystać na roztrwonienie tej możliwości dla osiągnięcia połowicznych rezultatów” – napisał Manstein³.

Manstein spytał Heinza Guderiana, czy czołgi zdołają przejechać przez wzgórza i wąskie drogi Ardenów. Guderian zapoznał się z terenem, udzielił odpowiedzi pozytywnej i stał się gorącym zwolennikiem planu Mansteina.

OKH nie było jednak przekonane i stawiało opór przez kolejne trzy miesiące. Walther von Brauchitsch, głównodowodzący armii niemieckiej, oraz Franz Halder, szef sztabu, nie chcieli pogodzić się odrzuceniem ich planu, nie podzielali przy tym zachwytu, jaki czołgi budziły w Mansteinie i Guderianie. Cechował ich konserwatywny sposób myślenia; uważali, że do przekroczenia takiej rzeki jak Moza niezbędny jest współudział piechoty i artylerii oraz przeprowadzenie starannie opracowanego, skoordynowanego uderzenia. To jednak wymagało czasu, który Francuzi równie dobrze mogli wykorzystać na stworzenie silnej linii obrony.

Manstein i Guderian byli pewni, że Mozę można przekroczyć w krótkim czasie, posługując się jedynie dywizjami pancernymi i bombowcami Luftwaffe. Według nich prędkość działania dawała pewność, że Francuzi nie zdołają zgromadzić odpowiednio licznych sił niezbędnych do powstrzymania natarcia. Szybkość działania miała także zagwarantować, że niewielka liczba jednostek nieprzyjaciela stanie na drodze czołgów podążających przez Francję prosto ku kanałowi La Manche.

W listopadzie 1939 roku Hitler zarządził przyłączenie do Grupy Armii A nowego korpusu pancernego złożonego z trzech dywizji. Był to 19. Korpus, któremu wyznaczono jako cel zdobycie Sedanu. Ponieważ OKH nie powiadomiło Hitlera o planie Mansteina, najprawdopodobniej podjął on tę decyzję, uważając Sedan za miejsce, w którym najłatwiej będzie przekroczyć Mozę. W każdym razie OKH zignorowało śmiałą strategię Mansteina.

Pod koniec listopada, wciąż utrzymując założenie polegające na skoncentrowaniu ofensywy na północy, OKH skierowało na tyły regionu zgrupowania Grupy Armii A 14. Korpus złożony z czterech dywizji piechoty zmechanizowanej. Jednostki te nie były wyposażone w czołgi, mogły jednak przemieszczać się niemal równie prędko jak dywizje pancerne i stanowić nieocenione wsparcie przy zabezpieczaniu skrzydeł po dokonaniu przez czołgi wyłomu w kierunku zachodnim.

Dziesiątego stycznia 1940 roku pewien oficer sztabowy z niemieckiej dywizji lotniczej lądował przymusowo na terenie Belgii. Kiedy go pojmano, miał przy sobie rozkazy, które zdołał tylko częściowo spalić; można było dzięki nim poznać znaczną część niemieckiego planu operacyjnego (Fall Gelb, czyli plan „Żółty”). Wielu dowódców po stronie alianckiej uznało potem, że właśnie to wydarzenie spowodowało zmianę strategii niemieckiego dowództwa. Tak jednak nie było; 25 stycznia podczas konferencji, jaką głównodowodzący odbył ze wszystkimi dowódcami wyższego szczebla, plan pozostał niezmieniony. Po stronie aliantów dowodzący nie mieli pewności, czy przechwycone rozkazy są autentyczne, czy też może zostały celowo podłożone dla ich zmylenia. Oni również nie zmienili swoich planów defensywnych. Manstein zauważył:

Nie zdając sobie z tego sprawy, niemieccy i alianccy dowódcy zgadzali się, że bezpieczniej będzie zaatakować się wzajemnie frontalnym natarciem w północnej Belgii, niż angażować się w ryzykowną operację; po stronie niemieckiej – przyjmując plan Grupy Armii A, po stronie aliantów – unikając rozstrzygającej bitwy w Belgii, by zadać decydujący cios południowemu skrzydłu niemieckiej ofensywy⁴.

Aby pozbyć się Mansteina, który wciąż domagał się zmiany strategii, 27 stycznia 1940 roku OKH stwierdziło, że generałowi należy się awans i wyznaczyło go na dowódcę 38. Korpusu, jednostki piechoty, która miała odegrać w nadchodzącej kampanii zaledwie rolę pomocniczą. OKH liczyło na to, że Manstein wreszcie zniknie z horyzontu; tymczasem jednak generał wykorzystał tę nominację, by doprowadzić do radykalnej zmiany w niemieckiej strategii.

Siedemanstego lutego Manstein został wezwany do Berlina na rozmowę i obiad z Hitlerem – wraz z innymi świeżo mianowanymi dowódcami korpusów. Podpułkownik Rudolf Schmundt, główny adiutant Hitlera, znał propozycje Mansteina i załatwił mu spotkanie z Führerem na osobności. Manstein napisał później:

Stwierdziłem, że zaskakująco szybko pojął argumenty, które nasza Grupa Armii wysuwała już od wielu miesięcy i całkowicie zgodził się z tym, co miałem do powiedzenia⁵.

Następnego dnia w odpowiedzi na rozkaz Hitlera OKH wydało nowe dyrektywy uwzględniające propozycje Mansteina. Koncepcję tę nazwano w niemieckiej armii obrazowo Sichelschnitt, czyli „Cięcie Sierpem”. Silne uderzenie pancerne miało trafić w słabą część broniących się wojsk alianckich jak sierp żniwiarza rozcinający źdźbła trawy lub zboża.

OKH utworzyło nową grupę pancerną złożoną z pięciu dywizji pancernych i czterech dywizji zmechanizowanych pod dowództwem generała Ewalda von Kleista, w której skład wchodził 19. Korpus Guderiana, 41. Korpus Hansa Reinhardta i 14. Korpus Zmechanizowany Gustava von Wietersheima. Miał to być der Sturmbock (taran), którego zadaniem było przekroczenie linii Mozy w okolicach Sedanu. Jednocześnie 15. Korpusowi pod dowództwem Hermanna Hotha, złożonemu z dwóch dywizji pancernych, wyznaczono zadanie przekroczenia Mozy dalej na północ od Dinant i osłaniania głównego natarcia Kleista z flanki. Drugiej Armii OKH wyznaczyło zadanie ochrony południowego skrzydła Grupy Armii A. W ten sposób główny ciężar natarcia został przeniesiony na skrzydło południowe.

Jednocześnie Grupa Armii B pod dowództwem Bocka miała nadal do dyspozycji wystarczające siły trzech armii, by zaatakować na terenie północnej Belgii i Holandii. Bock dysponował pozostałymi trzema dywizjami pancernymi, dwoma wchodzącymi w skład 16. Korpusu pod dowództwem Ericha Hoepnera, mającymi prowadzić natarcie, i jedną pod dowództwem Alfreda Hubnickiego należącą do 9. Korpusu, mającą operować na terenie Holandii.

Ta radykalna i zaskakująca transformacja okazała się zarazem najtrafniejszą decyzja Hitlera w dziedzinie wojskowości. Przesuwając Schwerpunkt w Ardeny, Hitler stworzył warunki do odniesienia przytłaczającego zwycięstwa, które mogło przekształcić cały świat.

Tymczasem sytuacja w obozie aliantów ulegała istotnym zmianom. Francuski premier Edouard Daladier nie mógł zdobyć się na odwagę, by zdymisjonować generała Maurice’a Gamelina, głównodowodzącego francuską armią, który okazał się niekompetentny.

Francuski parlament miał za złe Daladierowi to, że alianci nie zrobili nic, aby pomóc Finlandii, podczas gdy Niemcy gromadzili swoje siły na granicy Beneluksu. Osiemnastego marca 1940 roku premier nie otrzymał wotum zaufania w Izbie Deputowanych. Powstał nowy rząd Paula Reynauda, ale nowo mianowany premier musiał zgodzić się na objęcie przez Daladiera teki ministra obrony, Daladier zaś upierał się przy pozostawieniu Gamelina na stanowisku.

Reynaud nie chciał się na to zgodzić i złożył dymisję, jednak prezydent republiki Albert Lebrun nakazał mu pozostanie na stanowisku w charakterze prowizorycznego szefa rządu. Tak więc Francja w chwili największego zagrożenia miała rząd słaby i chwiejny.

Kilka tygodni później w Wielkiej Brytanii premier Neville Chamberlain nie był w stanie przedstawić Izbie Gmin przekonującego wyjaśnienia norweskiego fiaska i utracił wsparcie parlamentu, znacznie już osłabione z racji jego polityki „ugłaskiwania” Hitlera. Wieczorem 9 maja 1940 roku przywódcy Partii Pracy Arthur Greenwood i Clement Attlee odmówili utworzenia koalicyjnego rządu z konserwatystami, dopóki Chamberlain będzie przewodniczącym tej partii, wymuszając tym samym jego dymisję.

Następnego dnia, kiedy Niemcy rozpoczęły natarcie na Zachodzie, ster koalicyjnego rządu przejął Winston Churchill – który najelokwentniej i w najbardziej zdecydowany sposób opowiadał się przeciw Hitlerowi. W rządzie tym znalazł się Chamberlain jako lord przewodniczący (a więc na stanowisku dającym mu niewielką władzę), na czele Foreign Office stanął lord Halifax, a Anthony Eden, uprzednio przewodniczący Colonial Office, objął tekę ministra wojny. Attlee został lordem strażnikiem pieczęci, a od 1942 roku wicepremierem, natomiast Greenwood ministrem bez teki. Churchill zażądał dla siebie nowo utworzonego Ministerstwa Obrony. Odtąd mógł dokonywać uzgodnień z szefami sztabu, pomijając ministra wojny.

Niemcy rozstawili swoje siły na granicach Holandii, Belgii i Luksemburga 10 maja 1940 roku. Wojska te prezentowały się odmiennie niż armie, jakie dotąd pojawiały się na polach bitwy. Przede wszystkim zwracał uwagę brak tradycyjnych dywizji piechoty. Niemcy zrezygnowali z jednostek idących do boju i walczących pieszo, a stanowiących trzon tradycyjnej armii. W planowanej kampanii byłyby one zbyt powolne i nie dałoby się im powierzyć zadań o rozstrzygającym znaczeniu. O zwycięstwie miały decydować stosunkowo nieliczne siły powietrznodesantowe przypisane do grupy północnej, ale przede wszystkim nowe niemieckie Schnellentruppen, „szybkie wojska” – dywizje pancerne i zmechanizowane.

Na przebieg kampanii na Zachodzie miały wpływać tylko niektóre z nich – siedem dywizji pancernych w Grupie Armii A, czyli zaledwie 8 procent niemieckiej potęgi. Trzy dywizje pancerne Grupy Armii B także odegrały ważną rolę, ale do przerwania linii alianckich doszło w pierwszej fazie kampanii i dokonały tego właśnie opancerzone dywizje Grupy Armii A.

Istotnym zadaniem Luftwaffe było wspieranie czołgów. Myśliwce typu Messerschmitt 109 Bf niszczyły lotnictwo nieprzyjaciela, a bombowce, głównie sztukasy, zapewniały z powietrza wsparcie siłom naziemnym na linii frontu.

Za szybkimi jednostkami na północnym, prawym skrzydle niemieckim podążało 25 dywizji piechoty. Za Grupą Armii A znajdującą się pośrodku zgromadzono 38 dywizji piechoty. Zadanie ich polegało na wypełnieniu korytarza otwartego przez pancerny klin. Na południu, wzdłuż Linii Maginota, rozmieszczono 18 dywizji piechoty z Grupy Armii C pod dowództwem Wilhelma von Leeba; nakazano mu jedynie utrzymanie pozycji.

Alianci dysponowali 3 370 000 ludzi zgrupowanymi w 143 dywizjach: 9 brytyjskich, 22 belgijskich, 8 holenderskich, 104 francuskie. Po stronie niemieckiej walczyło 141 dywizji i 3 000 000 żołnierzy. Alianci mieli prawie 14 000 dział, Niemcy zaledwie nieco ponad 7000. Jednak aliancka artyleria składała się głównie z dział polowych służących do wspierania działań piechoty. Brakowało natomiast artylerii niezbędnej w wojnie, jaka właśnie miała się rozpocząć: przeciwlotniczej i przeciwpancernej.

Alianci mieli więcej czołgów – około 3400 wobec 2700 niemieckich. Rzecz jednak w tym, że alianckie siły pancerne zostały w większości rozproszone poprzez przypisanie ich do dywizji piechoty, natomiast wszystkie czołgi niemieckie zgrupowano w 10 dywizji pancernych.

Wyraźną przewagą Niemcy dysponowały tylko w powietrzu: 4000 samolotów pierwszoliniowych w porównaniu z 3000 jednostek alianckich. Co gorsza, wiele z nich było przestarzałych, a bombowce zaprojektowano do nalotów dywanowych lub niszczenia celów o charakterze ogólnym – nie zaś do działania na polu bitwy – w przeciwieństwie do 400 niemieckich sztukasów. Francuzi uważali, że mogą posłużyć się średnimi bombowcami lecącymi na niskim pułapie („przeskakującymi przez płoty”) do atakowania sił wroga. W praktyce jednak okazało się, że bombowce są niezwykle podatne na ogień prowadzony z ziemi⁶.

Francuzi mieli tylko 68 myśliwców typu Dewoitine 520, a żadne inne ich maszyny nie dorównywały swoimi osiągami samolotom typu Messerschmitt 109 Bf, których po stronie niemieckiej było 520. Royal Air Force pozostawiły w Anglii dorównujące im myśliwce Spitfire, choć we Francji znalazło się kilka myśliwców typu Hurricane, nieco tylko słabszych od messerschmittów⁷.

Koniec wersji demonstracyjnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: