Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak przejść przez cierpienie i wyjść z niego zwycięsko. - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2007
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jak przejść przez cierpienie i wyjść z niego zwycięsko. - ebook

Chociaż może się to wydawać paradoksalne, jednak cierpienie zawsze nosi w sobie możliwość wielkiej przemiany wewnętrznej, duchowego wzrostu. Cierpienie nie jest czymś, czego trzeba unikać, ale miejscem, które trzeba przemierzyć, aby coraz bardziej zagłębić się w duszę i przybliżyć do Boga. „Nie można unikać cierpienia – twierdzi autor – ale odnieść się do niego próbując zrozumieć, czego Bóg chce od nas. Cierpienia chcą nam coś powiedzieć. Kryją zawsze jakiś skarb. Cenne, a nieznane nam informacje o nas. Są nośnikami przemiany. Zawsze dają nam możliwość wzrastania. Są możliwością”. Do nas należy uchwycić je i uczynić z nich narzędzie wewnętrznego wyzwolenia.

Valerio Albisetti jest jednym z najbardziej znaczących twórców współczesnej psychoanalizy. Z pochodzenia Szwajcar, profesjonalista odnoszący sukcesy, także i w dziedzinie przedsiębiorczości. Prowadzi konferencje i seminaria w największych miastach europejskich i amerykańskich. Twórca psychoterapii personalistycznej. Autor wielu poczytnych książek

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7660-519-7
Rozmiar pliku: 500 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wpro­wa­dze­nie

Wie­lu lu­dzi pro­si­ło mnie, bym na­pi­sał coś o śmier­ci i cier­pie­niu.

Nie mogę uchy­lać się od tych próśb choć­by dla­te­go, że przez całe ży­cie mu­sia­łem sta­wiać czo­ła ludz­kie­mu cier­pie­niu… Cho­ciaż le­piej po­wie­dzieć, po­zna­wa­łem je po­przez kon­takt z ludź­mi cier­pią­cy­mi.

Z Bożą po­mo­cą.

Na­sze cier­pie­nia trze­ba prze­ży­wać, trzy­ma­jąc się moc­no Pana Boga.Wia­ra spra­wi, że cier­pie­nia i udrę­ki nie tyl­ko nie zdo­ła­ją nas po­ko­nać, ale do­da­dzą sił. Za każ­dym ko­lej­nym cio­sem losu, prze­ży­wa­jąc je ra­zem z Bo­giem, wyj­dzie­my moc­niej­si.

Zwy­cię­scy we­wnętrz­nie.

Pi­sa­łem o cier­pie­niu jako psy­cho­ana­li­tyk i psy­cho­te­ra­peu­ta, te­raz po­ku­si­łem się o przed­sta­wie­nie psy­cho­du­cho­wo­ści czło­wie­ka cier­pią­ce­go. Spró­bu­ję dać na­dzie­ję, nie dla­te­go, że tak po­sta­no­wi­łem z po­wo­du prze­bie­gło­ści czy mody. W ca­łym moim ży­ciu, któ­re jest do­wo­dem trud­nych, bo­le­snych prób, ja­kim pod­da­wał mnie los, za­wsze by­łem prze­ko­na­ny, żez cier­pie­nia ro­dzi się, i to za­wsze, z de­fi­ni­cji, spo­sob­ność wiel­kie­go prze­kształ­ce­nia du­szy, we­wnętrz­ne­go uszla­chet­nie­nia.

Ży­cie jest cią­głym ru­chem.

Nic nie jest sta­łe, nie­ru­cho­me.

Wszyst­ko zmie­nia się nie­ustan­nie, choć w mil­cze­niu.

Wszyst­ko żyje, umie­ra i od­ra­dza się.

Bez śmier­ci nie może się od­ro­dzić.

Trze­ba umrzeć… aby żyć na nowo.

Z dru­giej stro­ny, przy­najm­niej w moim przy­pad­ku, a mó­wi­łem o tym już w in­nych książ­kach, ta­kie jest praw­dzi­we zna­cze­nie na­sze­go prze­by­wa­nia na tej zie­mi.

Ży­cie jest po­dró­żą w po­szu­ki­wa­niu skar­bu, któ­ry znaj­du­je się w nas.

W głę­bi.

W Bogu.

By stać się co­raz swo­bod­niej­szym w du­szy.

By na­sze ser­ce sta­wa­ło się co­raz czyst­sze, co­raz lep­sze.

By co­raz bar­dziej wzno­sić się du­cho­wo.

W żad­nym in­nym celu!

Praw­do­po­dob­nie ży­je­my w cza­sie, w któ­rym to ludz­kość, bar­dziej czuj­na jej część, pró­bu­je nadać sens swo­jej eg­zy­sten­cji. Szu­ka głę­bo­kie­go zna­cze­nia w co­raz bar­dziej amo­ral­nym, pu­stym, bez­ład­nym świe­cie, w rze­czy­wi­sto­ści stry­wia­li­zo­wa­nej do sła­bych, ba­nal­nych, po­wierz­chow­nych, jak nig­dy przed­tem, wzor­ców kul­tu­ral­nych. Po­szu­ku­je jed­no­znacz­nych od­po­wie­dzi, sil­nych oso­bo­wo­ści, pro­ste­go, za­sad­ni­cze­go, ale za­ra­zem ży­cio­we­go i wy­ni­ka­ją­ce­go z do­świad­cze­nia ję­zy­ka. Pro­fe­tycz­ne­go.

Pod­stęp­ny, głu­pi ni­hi­lizm, któ­ry przez całe lata kró­lo­wał na Za­cho­dzie, te­raz, w ob­li­czu kry­zy­su eko­no­micz­ne­go, fali mi­gra­cyj­nych, co­raz bar­dziej na­ra­sta­ją­cej obrzy­dli­wej prze­mo­cy z moż­li­wo­ścią star­cia mię­dzy cy­wi­li­za­cja­mi i re­li­gia­mi w tle, od­sła­nia się w ca­łej swej ża­ło­snej nie­przy­dat­no­ści i tra­gicz­nej sła­bo­ści.

Już daw­no temu spo­łe­czeń­stwo za­chod­nie za­bi­ło Boga.

Ale we­wnętrz­na pust­ka, jaka po­wsta­ła w ser­cach współ­cze­snych lu­dzi, co­raz bar­dziej ich za­trwa­ża.

Pust­ka, za­męt, nie­uf­ność, pe­sy­mizm.

Po­wierz­chow­ność.

Oto i sta­ny du­cha, ja­kie do­strze­gam w spoj­rze­niach spo­ty­ka­nych lu­dzi.

Ale o tym się nie mówi.

Po­nie­waż wszyst­ko się ma­sku­je, za­kry­wa atrak­cyj­nym wy­glą­dem, po­zo­ra­mi, for­mą.

Pięk­ny­mi, zdro­wy­mi, spraw­ny­mi cia­ła­mi…

Jed­nak­że w głę­bi serc nie­po­kój na­ra­sta.

Bez Boga wie­dza o tym, że trze­ba umrzeć, sta­ła się praw­dzi­wym tabu tej ludz­ko­ści.

Bia­da o tym roz­ma­wiać!

I tak cho­ro­by, cier­pie­nia się ukry­wa, usu­wa. O sta­ro­ści się za­po­mi­na. A śmierć zo­sta­je ska­so­wa­na.

Do tego stop­nia, że pra­wie wszyst­kie py­ta­nia, ja­kie sta­wia­ją mi lu­dzie spo­ty­ka­ni po kon­fe­ren­cjach, na se­mi­na­riach, brzmią: jak mamy pod­cho­dzić do na­sze­go cier­pie­nia?

Czy moż­na je prze­zwy­cię­żyć? Czy moż­na z nie­go wyjść?

Dla­cze­go Bóg na nie ze­zwa­la?

Przed kil­ko­ma mie­sią­ca­mi wró­ci­łem do Eu­ro­py i wszę­dzie wi­dzę lu­dzi, któ­rzy z za­sko­cze­niem od­kry­wa­ją, że utra­ci­li swo­ją god­ność by­cia isto­ta­mi śmier­tel­ny­mi.

Utra­ci­li na­dzie­ję.

Utra­ci­li swo­ją toż­sa­mość i du­cho­wość chrze­ści­jań­ską.

Swo­je ko­rze­nie.

Py­ta­nia do­ty­czą­ce cier­pie­nia, bólu, ja­kie moi od­da­ni i wier­ni czy­tel­ni­cy mi sta­wia­ją, są py­ta­nia­mi, na któ­re spró­bu­ję od­po­wie­dzieć w tej książ­ce za po­mo­cą mo­jej me­to­dy, to zna­czy psy­cho­du­cho­wej, w moż­li­wie jak naj­bar­dziej kre­atyw­ny spo­sób.

Nie mogę spra­wić, aby zni­kły wa­sze tru­dy i cier­pie­nia.

Ale mogę na­uczyć was po­ru­sza­nia się w ich ob­rę­bie.

Nie mogę pro­sić Boga, by ich na was nie zsy­łał, ale mogę po­móc wam zro­zu­mieć, że do­brze wy­ko­rzy­sta­ne cier­pie­nia mogą was prze­mie­nić.

Mogę po­móc wam ofia­ro­wać je Bogu.

Je­że­li mnie po­słu­cha­cie, to choć bę­dzie­cie do­świad­czać bólu, wa­sze ser­ce nie bę­dzie zra­nio­ne.

Po­wo­li do­pro­wa­dzę was do tego, aby­ście się nie bali1, aby­ście prze­sta­li się drę­czyć.

Cier­pie­nie nie bę­dzie już czymś, przed czym trze­ba ucie­kać. Bę­dzie zaś miej­scem, któ­re trze­ba prze­być, aby na­wią­zać bliż­szy kon­takt z Bo­giem.

Miej­scem, gdzie moż­na na­uczyć się no­wych, głę­bo­kich rze­czy do­ty­czą­cych nas sa­mych, któ­re w prze­ciw­nym ra­zie po­zo­sta­ły­by nie­zna­ne.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się nie­po­ko­na­ni.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się nie­na­ru­szal­ni.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się nie­śmier­tel­ni.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się wszech­moc­ni.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się za­ro­zu­mia­li.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my za­cho­wy­wać się aro­ganc­ko.

W ten spo­sób prze­sta­nie­my czuć się pysz­ni.

Prze­sta­nie­my żyć w swym głu­pim spo­ko­ju.

Prze­sta­nie­my da­wać się nieść przez ży­cie, uni­ka­jąc ry­zy­ka.

Prze­sta­nie­my wie­rzyć, że wszyst­ko mo­że­my mieć pod kon­tro­lą.

W koń­cu może na­uczy­my się bar­dziej da­wać niż otrzy­my­wać.

Bar­dziej być niż mieć.

Zno­wu spo­kor­nie­je­my.

Zro­zu­mie­my, że po­trze­bu­je­my wszyst­kich.

A zwłasz­cza Boga.

Za­cznie­my poj­mo­wać, że sta­no­wi­my część szer­sze­go pla­nu, zna­ne­go tyl­ko Jemu.

Nie trze­ba uni­kać cier­pie­nia, ale mie­rzyć się z nim, pró­bu­jąc zro­zu­mieć, cze­go Bóg od nas żąda.

Cier­pie­nia przy­cho­dzą po to, aby nam coś po­wie­dzieć.

Za­wsze kry­ją w so­bie skarb.

Cen­ne i nie­zna­ne nam in­for­ma­cje o nas sa­mych.

Są no­śni­ka­mi prze­mia­ny.

Za­wsze dają nam moż­li­wo­ści wzra­sta­nia.

Są spo­sob­no­ścią.

Sko­ro od cza­sów Chry­stu­sa upły­nę­ło już dwa ty­siąc­le­cia, chciał­bym po­móc wam od­mie­nić men­tal­ność, czy też le­piej, nadać nowe zna­cze­nie temu, o czym mó­wi­li już pierw­si chrze­ści­ja­nie, oj­co­wie Ko­ścio­ła, pierw­si wiel­cy mni­si. U pod­ło­ża bólu i cier­pie­nia za­wsze czai się, gdzieś w tle, nie­uchwyt­ny, ale strasz­li­wy u lu­dzi nie ma­ją­cych na­dziei, naj­więk­szy lęk, lęk przed śmier­cią.

Śmierć

Mnie na­to­miast jest ona bar­dzo bli­ska, do tego stop­nia, że sta­ła się ele­men­tem za­sad­ni­czym mo­jej wi­zji ży­cia.

W książ­ce Da Freud a Dio (Od Freu­da do Boga) mó­wię, że gdy­by nie było śmier­ci, trze­ba by­ło­by ją wy­my­ślić, wy­wo­łu­jąc tym skan­dal.

A jed­nak od­wie­dza­jąc i za­miesz­ku­jąc jako gość klasz­to­ry i mo­na­ste­ry, któ­re sta­ro­żyt­ne i wspa­nia­łe, jesz­cze wzno­szą się na na­szym Sta­rym Kon­ty­nen­cie, spo­ty­kam co­raz wię­cej za­kon­ni­ków z sza­cun­kiem od­no­szą­cych się do tego, o czym mó­wię i pi­szę od daw­na. Przy­najm­niej od dwu­dzie­stu lat.

Wresz­cie.

Uwa­żam, że na­sze wiel­kie mo­na­ste­ry w nie­da­le­kiej przy­szło­ści po­now­nie się za­peł­nią. Będą sta­wa­ły się co­raz bar­dziej au­ten­tycz­ny­mi miej­sca­mi wia­ry, gdzie w koń­cu bę­dzie moż­na do­świad­czyć głę­bo­kie­go po­szu­ki­wa­nia du­cho­we­go, te­ra­peu­tycz­ne­go, któ­re­mu rytm na­da­je Re­gu­ławiel­kich za­ło­ży­cie­li mo­na­sty­cy­zmu, opar­ta na mo­dli­twie, me­dy­ta­cji i pra­cy.

W mil­cze­niu.

Gdzie du­sza znaj­du­je swo­je wła­ści­we, na­tu­ral­ne miej­sce.

Psy­cho­lo­gia, psy­cho­te­ra­pia mia­ły swój czas. Ale, jak to od daw­na po­wta­rzam, nie są one w sta­nie udzie­lić praw­dzi­wych od­po­wie­dzi na py­ta­nia do­ty­czą­ce cier­pie­nia i bólu ludz­ko­ści. Co­raz wię­cej lu­dzi bo­wiem przy­bli­ża się do du­cho­wo­ści, pra­gnie no­wych-sta­rych słów, ta­kich jak du­sza, ser­ce, na­wró­ce­nie, prze­ba­cze­nie itp.

Przy­bli­ża­ją się przede wszyst­kim do mo­dli­twy, do chrze­ści­jań­skiej me­dy­ta­cji2.

Wej­ście w trze­cie ty­siąc­le­cie było gwał­tow­ne. My­ślę, że Za­chód na za­wsze od­szedł od bo­ga­te­go, za­pro­gra­mo­wa­ne­go, prze­wi­dy­wal­ne­go, upo­rząd­ko­wa­ne­go, może na­wet nie­co nud­ne­go ży­cia…

Już nie bę­dzie mógł żyć spo­koj­nie.

Ostat­nia strasz­li­wa prze­moc jest za­bar­wio­na fa­na­ty­zmem re­li­gij­nym.

Wy­da­je się, że cof­nę­li­śmy się o całe wie­ki…Gdzie je­stem

Moi czy­tel­ni­cy wie­dzą już, że są moją praw­dzi­wą ro­dzi­ną. To im za­wsze mó­wię, gdzie je­stem, co ro­bię. Z dru­giej stro­ny za­wsze pró­bu­ję pi­sać od ser­ca. Da­jąc świa­dec­two moim cier­pie­niom, ra­do­ściom, za­wsze zwra­ca­jąc uwa­gę i bę­dąc otwar­tym na Boga i na świat.

Na ży­cie prze­ży­wa­ne, wy­pły­wa­ją­ce z do­świad­cze­nia.

Tyl­ko tak na­le­ża­ło­by mó­wić i pi­sać, zwłasz­cza o du­cho­wo­ści.

Moc­no i z za­an­ga­żo­wa­niem.

Ra­dy­kal­nie.

Moc­no i ła­god­nie.

Po ludz­ku.

I praw­dzi­wie.

Po­ka­zu­jąc wła­sne ser­ce, peł­ne ran, któ­re sta­ły się źró­dłem roz­trop­no­ści i mą­dro­ści.

Ni­czym u wiel­kie­go wo­jow­ni­ka.

Ale za­bliź­nio­ne przez Du­cha Świę­te­go.

Obec­ną książ­kę pi­szę w ci­szy klasz­to­ru klau­zu­ro­we­go. W jego czę­ści prze­zna­czo­nej dla go­ści. Po­kój jest duży, mury so­lid­ne, ty­siąc­let­nie, su­fit wy­so­ki, dwa wą­skie okna wpusz­cza­ją świa­tło sło­necz­ne. Choć to już gru­dzień, dziś w Rzy­mie jest przej­rzy­sty, ja­sny dzień. Wi­dzę czy­ste, błę­kit­ne nie­bo, a kie­dy otwie­ram okien­ko, owie­wa mnie zim­ne po­wie­trze, draż­niąc nos sil­nym bal­sa­micz­nym za­pa­chem wie­ko­wych eu­ka­lip­tu­sów, któ­re uro­czy­ście chro­nią bruk, ja­kim wy­ło­żo­ny jest kruż­ga­nek ba­zy­li­ki.

Ci­sza.

W środ­ku łóż­ko po­lo­we i nie­wiel­ki sto­lik, któ­ry słu­ży mi za biur­ko.

Zo­sta­łem po­pro­szo­ny przez opa­ta, aby prze­pro­wa­dzić spo­tka­nia z mni­cha­mi wspól­no­ty. Wsze­dłem w rytm ich za­jęć od­mie­rza­nych przez cały dzień dźwię­kiem dzwon­ka.

Nie jest to dla mnie czymś trud­nym.

Prze­ciw­nie. Za­uwa­żam, że chwi­le mo­dli­twy, śpie­wu, spę­dza­ne wspól­nie z mni­cha­mi w pół­mro­ku nawy głów­nej mają wy­miar te­ra­peu­tycz­ny. Wiel­cy za­ło­ży­cie­le mo­na­sty­cy­zmu mą­drze roz­mie­ści­li je w stra­te­gicz­nych dla psy­che go­dzi­nach dnia i nocy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: