Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak rządzić światem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 lutego 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
40,50

Jak rządzić światem - ebook

Pedro Banos (autor): Niniejsza książka przedstawia niezłe podsumowanie moich prac i badań na przestrzeni dwudziestu pięciu lat: od licznych artykułów opublikowanych w periodykach i magazynach wszelkiego rodzaju, po rozdziały i wstępy do różnych dzieł, których byłem współautorem.

Skorzystałem w niej również z niezliczonych osobistych notatek uczynionych podczas setek zajęć i wykładów, jakich udzieliłem podczas tego ćwierćwiecza, w instytucjach wojskowych, na uniwersytetach, w ośrodkach i fundacjach, na temat geopolityki, strategii, wywiadu, obronności, bezpieczeństwa, terroryzmu i stosunków międzynarodowych. Niezmiernie cenne okazało się doświadczenie zgromadzone podczas wielu lat pracy jako wykładowca strategii i stosunków międzynarodowych na wydziale Sztabu Głównego w Wyższej Szkole Sił Zbrojnych (Escuela Superior de las Fuerzas Armadas, ESFAS) oraz jako szef Jednostki Analizy Geopolitycznej Ministerstwa Obrony.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-11-16191-7
Rozmiar pliku: 3,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Od autora

Niniej­sza książka sta­nowi dobre pod­su­mo­wa­nie moich prac i badań w ciągu dwu­dzie­stu pię­ciu lat: od licz­nych arty­ku­łów opu­bli­ko­wa­nych w perio­dy­kach i maga­zy­nach wszel­kiego rodzaju po roz­działy i wstępy do róż­nych dzieł, któ­rych byłem współ­au­to­rem. Sko­rzy­sta­łem w niej rów­nież z nie­zli­czo­nych oso­bi­stych nota­tek uczy­nio­nych pod­czas setek zajęć i wykła­dów, które wygło­si­łem pod­czas tego ćwierć­wie­cza w insty­tu­cjach woj­sko­wych, na uni­wer­sy­te­tach, w ośrod­kach i fun­da­cjach – na temat geo­po­li­tyki, stra­te­gii, wywiadu, obron­no­ści, bez­pie­czeń­stwa, ter­ro­ry­zmu i sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych. Nie­zmier­nie cenne oka­zało się doświad­cze­nie zgro­ma­dzone pod­czas wielu lat pracy jako wykła­dowca stra­te­gii i sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych na wydziale Sztabu Głów­nego w Wyż­szej Szkole Sił Zbroj­nych (Escu­ela Supe­rior de las Fuerzas Arma­das, ESFAS) oraz jako szef Jed­nostki Ana­lizy Geo­po­li­tycz­nej Mini­ster­stwa Obrony.

Wszystko to uzu­peł­ni­łem, korzy­sta­jąc z roz­le­głej biblio­gra­fii. Muszę zauwa­żyć, że nie każdą rzecz przy­ta­cza­łem dosłow­nie, lecz mody­fi­ko­wa­łem cytaty – cho­ciaż oczy­wi­ście ni­gdy nie zmie­nia­łem ory­gi­nal­nego prze­sła­nia – kiedy uzna­łem, że dzięki temu lek­tura sta­nie się łatwiej­sza. Moim zamia­rem było stwo­rze­nie dzieła przy­jem­nego i atrak­cyj­nego dla sze­ro­kiego kręgu czy­tel­ni­ków, od naj­bar­dziej obzna­jo­mio­nych w tych tema­tach po ich miło­śni­ków, nie wyłą­cza­jąc tych, któ­rzy się­gną po tę książkę z cie­ka­wo­ści lub zwy­czaj­nie dla roz­rywki.

Nie­mniej jed­nak za każ­dym razem, gdy cyto­wa­łem ideę lub bar­dzo kon­kretną kon­cep­cję pocho­dzącą od innej osoby, sta­ra­łem się przy­to­czyć odpo­wied­nie źró­dła. W pozo­sta­łych przy­pad­kach, żeby nie zanu­dzić czy­ta­ją­cych, podaję je w biblio­gra­fii.

Z dru­giej strony osoby czy­ta­jące zauważą, że cza­sami nie­które stra­te­gie nakła­dają się na sie­bie, przy­kłady histo­ryczne mogą bowiem być ade­kwatne dla wię­cej niż jed­nej z nich.

Jeśli odno­szę się do nie­któ­rych kra­jów czę­ściej niż do innych, to dla­tego, że dys­po­nują więk­szą potęgą, a w związku z tym mogą w zna­czący spo­sób wywie­rać świa­towy wpływ poprzez swoje stra­te­gie. Nie zwra­cam się jed­nak kon­kret­nie prze­ciwko żad­nemu kra­jowi, ide­olo­gii czy reli­gii, nie żywię zatem szcze­gól­nych uprze­dzeń w sto­sunku do nikogo, z wyjąt­kiem tych, któ­rzy jaw­nie wyko­rzy­stują pokrzyw­dzo­nych i nie tak świa­tłych, czę­sto usi­łu­jąc utrzy­mać ich w sta­nie odrę­twie­nia, by móc lepiej kon­tro­lo­wać.

W celu uzy­ska­nia dzieła naj­bar­dziej kom­pe­tent­nego, jak to moż­liwe, spraw­dzi­łem i uwia­ry­god­ni­łem wszyst­kie przy­to­czone dane, posłu­gu­jąc się wysoce wyspe­cja­li­zo­wa­nymi stro­nami inter­ne­to­wymi i innymi bar­dziej ogól­nymi. Dołą­czy­łem do przy­pi­sów na stro­nie te odno­śniki, które uzna­łem za naj­cie­kaw­sze dla osoby chcą­cej posze­rzyć swój zasób infor­ma­cji.

Nie­mniej jed­nak, jako że wszystko da się udo­sko­na­lić, jeśli ktoś z miłych czy­ta­ją­cych wyśle­dzi jaką­kol­wiek ano­ma­lię lub roz­bież­ność, wdzięczny będę za jego komen­tarz i chęt­nie go przyjmę. W tym celu może się ze mną skon­tak­to­wać za pośred­nic­twem poczty elek­tro­nicz­nej: direc­tor@geo­stra­te­gia.com.Wstęp

Wstęp

Istotą wła­dzy jest wpły­wa­nie na zacho­wa­nie prze­ciw­nika.

Robert D. Kaplan
The Revenge of Geo­gra­phy
(Zemsta geo­gra­fii)

Od nie­pa­mięt­nych cza­sów potężni sta­rali się narzu­cić swoją wolę i pozo­sta­wić swój ślad wszę­dzie tam, dokąd się­gnęły ich macki i wpływy. Do XVI w. eks­pan­sja potęgi obej­mo­wała ogra­ni­czoną strefę geo­gra­ficzną, lecz posze­rzyła się ona w następ­stwie odkry­cia Ame­ryki. Rewo­lu­cja prze­my­słowa sta­no­wiła ostatni etap wywie­ra­nia tego wpływu w stre­fach dotych­czas nie­zna­nych, aż do naj­od­le­glej­szych zakąt­ków Ziemi.

W miarę upływu czasu potęga zmie­niała swój tytuł wła­sno­ści, acz­kol­wiek ambi­cje pozo­stały takie same. Prócz próby ujarz­mie­nia wszel­kich grup ludz­kich, jakie napo­ty­kała na swej dro­dze, bro­niła dostępu innym potę­gom, które mogłyby z nią rywa­li­zo­wać w dzie­dzi­nie mili­tar­nej, eko­no­micz­nej czy reli­gij­nej. Ta nie­zmienna histo­ryczna zasada na­dal działa obec­nie i będzie obo­wią­zy­wała nie­za­leż­nie od upływu czasu. Zmieni się tech­no­lo­gia i spo­sób speł­nia­nia ludz­kich aspi­ra­cji, nie­mniej jed­nak ambi­cja, żeby domi­no­wać i pod­po­rząd­ko­wać sobie bliź­niego, pozo­sta­nie nie­śmier­telna, jak była do tej pory. Geo­po­li­tyka prze­kształ­ciła się w narzę­dzie „geo­wła­dzy” (którą można by także nazwać „geo­kon­trolą” lub „geo­pa­no­wa­niem”), przy usil­nych sta­ra­niach, by prze­jąć kon­trolę nad świa­tem – czy przy­naj­mniej nad tak roz­le­głymi stre­fami świata, jak to moż­liwe – a także by unik­nąć popad­nię­cia w nie­wolę kogoś innego bądź też by nie być przez niego zbyt­nio znie­wo­lo­nym.

Koniecz­no­ścią staje się zatem wie­dza, jak potęgi ste­ro­wały i ste­rują świa­tem wokół sie­bie. Pewne stra­te­gie sto­suje się od wie­ków, inne są śwież­sze, lecz nic nie skła­nia do myśli, że zostaną zanie­chane w przy­szło­ści, cho­ciaż zapewne z pew­nymi waria­cjami. W tych ramach dwa­dzie­ścia dwie geostra­te­gie przed­sta­wione w tej książce obra­zują zale­d­wie prak­tyczne zasto­so­wa­nie owej glo­bal­nej wła­dzy, ukon­kre­ty­zo­wa­nie i usta­le­nie tego, jak posta­no­wiono dzia­łać i wpły­wać w danej mię­dzy­na­ro­do­wej sfe­rze.

Ta wie­dza pozwoli nam być czuj­nymi, aby, w miarę moż­li­wo­ści, nie dać się ste­ro­wać jak mario­netki w rękach wiel­kich świa­to­wych mistrzów. Nawet wów­czas musimy jed­nak mieć świa­do­mość znacz­nego zewnętrz­nego wpływu na nasze życie i trud­no­ści, żeby się od niego wyzwo­lić.

Sądzimy, że jeste­śmy wolni, że nie­za­leż­nie możemy wybie­rać nasz los, nasze upodo­ba­nia, spo­sób ubie­ra­nia się czy zacho­wa­nia, to, co jemy lub czemu poświę­camy wolny czas, a jed­nak per­ma­nent­nie jeste­śmy skła­niani do podej­mo­wa­nia dzia­łań, decy­zji i obie­ra­nia postaw. Z rosnącą sub­tel­no­ścią ci, któ­rzy decy­dują za nas, narzu­cają nam styl życia, wzorce spo­łeczne i ide­olo­gie, tak że jeste­śmy pod­po­rząd­ko­wani ich zamy­słom. Jest to pewne dzi­siaj bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek, gdy modne stało się słowo „post­prawda” na okre­śle­nie glo­bal­nego kon­tek­stu dez­in­for­ma­cji, cho­ciaż w rze­czy­wi­sto­ści słusz­niej byłoby nazwać ją „pre­kłam­stwem”, „wie­lo­kłam­stwem” lub „plu­ri­kłam­stwem”, gdyż w zasa­dzie to, co dociera do ogółu, jest niczym wię­cej jak wiel­kim fał­szem prze­bra­nym za prawdę.

Jedy­nie pozna­jąc te geo­po­li­tyczne realia, zdo­bę­dziemy pew­ność, że trzeba jesz­cze przejść długą drogę, aby stwo­rzyć świat, w któ­rym fak­tycz­nie naj­waż­niej­szą rze­czą będzie bez­pie­czeń­stwo ludzi.1. Geo­po­li­tyka i geo­stra­te­gia

1

Geo­po­li­tyka i geo­stra­te­gia

Dra­mat państw zachod­nich polega na tym, że libe­ral­nym demo­kra­cjom brak kon­se­kwent­nej stra­te­gii i mylą stra­te­gię z tak­tyką.

Ale­xan­dre de Maren­ches

Aby zro­zu­mieć obecne zna­cze­nie słowa „geo­po­li­tyka”, nie wystar­czy przyj­rzeć się jego tra­dy­cyj­nym zna­cze­niom. Nie pomi­ja­jąc ich, trzeba posta­wić kolejny krok i popraw­nie osa­dzić je w obec­nym świa­to­wym kon­tek­ście.

Zgod­nie z kla­syczną wizją wyda­rze­nia poli­tyczne można zro­zu­mieć, zin­ter­pre­to­wać, a nawet uspra­wie­dli­wić poprzez ich powią­za­nia z miej­scami na mapie i histo­rycz­nymi prze­słan­kami. Przy takim nasta­wie­niu akcep­tuje się ist­nie­nie serii sta­łych geo­po­li­tycz­nych, które współ­two­rzą, nie­mal w nie­zmienny i nie­prze­mi­ja­jący spo­sób, ramy roz­woju wyda­rzeń, powta­rza­ją­cych się od minio­nych cza­sów do chwili obec­nej.

Nie odrzu­ca­jąc tych zało­żeń, współ­cze­sna geo­po­li­tyka wymaga szer­szej i głęb­szej per­spek­tywy. Nie­za­prze­czalna glo­ba­li­za­cja i nara­sta­jąca współ­za­leż­ność mię­dzy pań­stwami spra­wiają, że geo­po­li­tyka prze­stała się odno­sić wyłącz­nie do ziemi – przed­ro­stek „geo-” zawę­żał ją do okre­ślo­nego tery­to­rium, do bar­dzo kon­kret­nej fizycz­nej prze­strzeni – a zaczęła do Ziemi, do całej kuli ziem­skiej. W kon­se­kwen­cji w dzi­siej­szych cza­sach nawet naj­mniej­sze pań­stwa są zmu­szone do okre­śle­nia swo­jej geo­po­li­tyki, jako że nie­wiele z tego, co dzieje się w pozo­sta­łej czę­ści świata, nie oddzia­łuje na nie w ten czy inny spo­sób. Geo­po­li­tyka wpływa nawet na prze­strzeń poza­ziem­ską – koniecz­ność poszu­ki­wa­nia nowych źró­deł surow­ców i ener­gii bądź też po pro­stu miejsc do osie­dle­nia się dla rosną­cej popu­la­cji z coraz bar­dziej wyja­ło­wio­nej powierzchni Ziemi spra­wia, że współ­cze­sna geo­po­li­tyka inte­re­suje się rów­nież wymia­rami poza­ziem­skimi.

Z dru­giej strony ter­min „geo­po­li­tyka” zyskał ogromną dyna­mikę, gdy obo­wiąz­kiem stało się zgłę­bia­nie nie tylko stu­diów nad prze­szło­ścią i teraź­niej­szo­ścią, lecz także zapusz­cza­nie się w przy­szłość. Jeśli uda się nam wyja­śnić, jak będą się roz­wi­jać wyda­rze­nia w naj­bliż­szych latach, będziemy mogli opra­co­wać zawczasu dzia­ła­nia korzystne dla wła­snych inte­re­sów, te jed­na­ko­woż powinny być inte­re­sami całej ludz­ko­ści.

W słow­niku Hisz­pań­skiej Aka­de­mii Kró­lew­skiej dwa pierw­sze zna­cze­nia słowa „poli­tyka” dostar­czają cen­nych infor­ma­cji dla tego stu­dium. Pierw­sze defi­niuje poli­tykę jako „sztukę, dok­trynę lub opi­nię odno­szącą się do rządu państw”, pod­czas gdy dru­gie pod­kre­śla fakt, że jest to „dzia­ła­nie tych, któ­rzy kie­rują lub usil­nie pra­gną kie­ro­wać spra­wami publicz­nymi”, co spo­koj­nie można by prze­tłu­ma­czyć jako aspi­ra­cję do kie­ro­wa­nia losami swo­ich współ­braci.

Obecną geo­po­li­tykę można by zatem zde­fi­nio­wać jako dzia­łal­ność pro­wa­dzoną w celu wpły­wa­nia na sprawy w sfe­rze mię­dzy­na­ro­do­wej, rozu­mie­jąc te sta­ra­nia jako usi­ło­wa­nie uzy­ska­nia wpływu na skalę glo­balną, przy rów­no­cze­snym uni­ka­niu pod­da­nia się wpły­wom innych. Można by nawet uści­ślić to dąże­nie i okre­ślić je jako dzia­ła­nie tych, któ­rzy aspi­rują do okre­śle­nia świa­to­wych pla­nów (a przy­naj­mniej na roz­le­głych obsza­rach świata), rów­no­cze­śnie sta­ra­jąc się prze­szko­dzić innym mię­dzy­na­ro­do­wym akto­rom w kie­ro­wa­niu swo­imi pla­nami i dążąc do tego, by nikt nie miał moż­li­wo­ści wtrą­ca­nia się w ich decy­zje.

Mimo tej nowo­ści w ter­mi­no­lo­gii geo­po­li­tyka na­dal pozo­staje ści­śle zwią­zana z warun­kami geo­gra­ficz­nymi (które naj­mniej się zmie­niają), to zna­czy zwy­kłymi ele­men­tami fizjo­gra­ficz­nymi, takimi jak łań­cu­chy gór­skie czy cie­śniny, roz­lo­ko­wa­nymi miej­sco­wo­ściami oraz roz­ma­itymi zaso­bami natu­ral­nymi (ener­ge­tycz­nymi, mine­ral­nymi, wod­nymi, rol­ni­czymi, rybac­kimi etc.). Nie można rów­nież zapo­mnieć, że geo­po­li­tyka będzie oddzia­ły­wać na inne, mniej nama­calne, acz­kol­wiek przez to nie mniej ważne czyn­niki, jak gospo­darka i finanse.

Wła­śnie dla­tego, że obej­muje tak sze­ro­kie spek­trum, ta nowo naro­dzona geo­po­li­tyka jest rów­no­cze­śnie czyn­ni­kiem spraw­czym pozo­sta­łych poli­tyk naro­do­wych, do któ­rych się przy­le­pia. Nie­wiele, a wła­ści­wie nic nie może się cał­ko­wi­cie uwol­nić od sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej, domi­nu­ją­cych świa­to­wych ten­den­cji i powszech­nych nie­bez­pie­czeństw. W tej pano­ra­mie na skalę pla­ne­tarną, gdzie zło­żo­ność i nie­ja­sność nie prze­stają się powięk­szać, dla geo­po­li­tycz­nych decy­den­tów coraz bar­dziej nie­odzowne staje się posia­da­nie dokład­nych danych wywia­dow­czych, które umoż­li­wiają mgli­ste doj­rze­nie przy­szłych zda­rzeń.

W ramach pro­cesu usta­no­wie­nia wytycz­nych geo­po­li­tycz­nych (tego, „co”) w pierw­szej kolej­no­ści należy okre­ślić potrzeby i inte­resy pań­stwa (tego, „po co”). Z tego wyło­nią się sto­sowne stra­te­gie prze­mie­nione w geostra­te­gie, to zna­czy w pro­ce­dury, akcje i spo­soby nie­zbędne do zaspo­ko­je­nia celów geo­stra­te­gicz­nych (tego, „jak” i „czym”). Mówiąc ina­czej, geo­stra­te­gia jest kon­cep­cją zasto­so­waną rów­nież w prak­tyce zgod­nie z wytycz­nymi dzia­łań, by osią­gnąć cele wyzna­czone przez geo­po­li­tykę.2. Jaki jest świat

2

Jaki jest świat

Rze­czy­wi­stość rzą­dząca rela­cjami mię­dzy­na­ro­do­wymi jest smut­niej­sza i bar­dziej ogra­ni­czona niż ta, która kie­ruje spra­wami naro­do­wymi.

Robert d. Kaplan
Zemsta geo­gra­fii

Świat jest jak szkolny dzie­dzi­niec

We wszyst­kich szko­łach świata są chłopcy i dziew­czynki, któ­rzy kon­tro­lują swoje kółeczko kole­gów. Prze­wo­dzą w kla­sie lub na całym roku, wszy­scy w szkole ich znają, sza­nują i boją się ich. Ten sche­mat szkol­nej wła­dzy można szcze­gól­nie dostrzec na dzie­dziń­cach pod­czas przerw, kiedy ucznio­wie poka­zują, jacy są naprawdę, uwol­nieni od napię­cia panu­ją­cego w kla­sach. Tam dokład­nie można zaob­ser­wo­wać, któ­rzy z nich mają umie­jęt­ność wpły­wa­nia na pozo­sta­łych, spra­wują wła­dzę mogącą być wyni­kiem jed­nej lub róż­nych oko­licz­no­ści: siły fizycz­nej, wro­dzo­nej zdol­no­ści przy­wód­czej, talentu do upra­wia­nia spor­tów, przy­na­leż­no­ści do potęż­nej rodziny, bły­sko­tli­wej i zja­dli­wej elo­kwen­cji, umie­jęt­no­ści przy­po­do­ba­nia się nauczy­cie­lom… lub zwy­kłej pod­ło­ści pod­bu­do­wa­nej prze­bie­gło­ścią.

Te dzieci zaj­mu­jące szcze­gólną, góru­jącą nad pozo­sta­łymi pozy­cję mogą dzia­łać w spo­sób dobro­czynny dla grupy, pocią­ga­jąc ją do reali­zo­wa­nia szla­chet­nych czy­nów. Czę­sto jed­nak bywają ini­cja­to­rami chu­li­gań­skich wybry­ków, pono­szą odpo­wie­dzial­ność za orga­ni­zo­wa­nie aktyw­no­ści nie­zna­nych nauczy­cie­lom, a naru­sza­ją­cych szkolne zasady, lub, co jesz­cze gor­sze, nękają psy­chicz­nie, a nawet fizycz­nie kole­gów słab­szych bądź też mniej uzdol­nio­nych lub lubia­nych.

Dzieci zacho­wu­jące się w ten spo­sób wyra­biają sobie nawyk ota­cza­nia się innymi, szu­ka­ją­cymi w bli­sko­ści z nimi ochrony i uzna­nia, siły, jakiej im bra­kuje lub nie mają jej w tak wyso­kim stop­niu jak lide­rzy, któ­rym się pod­po­rząd­ko­wują. To oni śmieją się z dow­ci­pów potęż­nych, to oni ich pro­wo­kują, by zacho­wy­wać się per­fid­nie w sto­sunku do sła­bych obiek­tów, do kpin i żar­tów, to oni okla­skują ich pokazy siły i zręcz­no­ści fizycz­nej. Mówiąc krótko, należą do klubu tych, któ­rzy wolą utra­cić część swo­jej oso­bo­wo­ści w zamian za przy­na­leż­ność do dworu pochleb­ców, co nadaje im pewien sta­tus i względy.

Oczy­wi­ście, żeby lider i jego orszak mogli tak dzia­łać, muszą funk­cjo­no­wać razem z innymi uczniami, któ­rych uwa­żają za gor­szych, a tym samym ni­gdy nie bra­kuje im uspra­wie­dli­wień. Jed­nych igno­rują, gdyż nie należą do tej samej war­stwy towa­rzy­skiej lub po pro­stu dla­tego, że nie są tak dobrzy w naj­bar­dziej popu­lar­nych w szkole spor­tach. Inni, nie­stety, stają się tar­czą, w którą będą ciskać strzał­kami zło­śli­wo­ści, co pozwoli im poczuć się lep­szymi. Jeśli ci nie­szczę­śnicy są rów­nież wybit­nymi uczniami, potężna grupa, czu­jąc wście­kłość, będzie się nad nimi pastwiła, by nie dopu­ścić do tego, żeby zaczęli z nią rywa­li­zo­wać i kwe­stio­no­wać jej wyż­szość. Jeżeli nie­któ­rym z tych ofiar bra­kuje wystar­cza­ją­cej siły ducho­wej lub rodzin­nego wspar­cia, grupa może nawet wyrzą­dzić im straszną krzywdę, nie­po­we­to­waną i nie­za­tartą. Spo­śród nich mogą brać się osoby pra­gnące dołą­czyć do orszaku przy­wódcy, aby nie być już codzien­nym celem. Smutne jest to, że owi kon­wer­tyci mogą stać się naj­więk­szymi okrut­ni­kami w sto­sunku do pozo­sta­łych.

Znajdą się jed­nak i inni, któ­rzy opie­rają się wpły­wom przy­wódcy czy pre­sji całej grupy z cał­kiem nie­złym rezul­ta­tem. Będzie i taki, który, rów­nież posia­da­jąc pewną wła­dzę, po pro­stu nie chce przy­na­le­żeć do kliki ani wywie­rać pomniej­szego wpływu – zado­wala się pro­wa­dze­niem wła­snego życia, sza­no­wany, pozo­sta­jąc na ubo­czu i nie uczest­ni­cząc w nie­wła­ści­wym trak­to­wa­niu kole­gów. W pew­nych sytu­acjach być może zain­te­re­suje go sojusz z bie­żą­cym wodzem, lecz na ogół może cie­szyć się nie­za­leż­no­ścią. W końcu znajdą się i tacy, któ­rzy posta­no­wią odizo­lo­wać się od uczniow­skiej wspól­noty i nie uczest­ni­czyć w żad­nej dzia­łal­no­ści, ani pozy­tyw­nej, ani nega­tyw­nej, zacho­wu­jąc spo­kój lub reagu­jąc z nie­umiar­ko­wa­niem przy pierw­szej oka­zji, gdy ktoś będzie usi­ło­wał ich zlek­ce­wa­żyć.

To samo można powie­dzieć o każ­dej zbio­ro­wo­ści, kiedy two­rzące ją osoby muszą spę­dzać ze sobą wiele godzin – jak może dziać się w kosza­rach, wię­zie­niu czy w miej­scu pracy. Podob­nie jest w sfe­rze mię­dzy­na­ro­do­wej: ist­nieją potęgi o róż­nym stop­niu moż­li­wo­ści wpływu na świa­towe decy­zje.

Hipo­kry­zja, naczelna zasada geo­po­li­tyki

Zdo­bywca zawsze jest miło­śni­kiem
pokoju; pra­gnie wedrzeć się na nasze tery­to­rium, nie napo­ty­ka­jąc oporu.

Carl von Clau­se­witz

Nie ma niczego bar­dziej zakła­ma­nego i okrut­nego niż poli­tyka mię­dzy­na­ro­dowa, wszystko bowiem, co w niej się przy­go­to­wuje i reali­zuje, opiera się wyłącz­nie na inte­re­sach każ­dego kraju, które to inte­resy są zawsze efe­me­ryczne i zmienne, mając bar­dzo nie­wiele lub nic wspól­nego z inte­re­sami pozo­sta­łych państw. Poli­tyka naro­dowa rów­nież jest bez­li­to­sna i bra­to­bój­cza, bez żad­nych wzglę­dów dla poli­tycz­nego prze­ciw­nika, jako że każdy śro­dek zasto­so­wany prze­ciwko niemu uważa się za uspra­wie­dli­wiony, jeśli służy do osła­bie­nia go i pozba­wie­nia wła­dzy, z jedy­nym zamia­rem zaję­cia jego miej­sca. Mimo to należy zakła­dać, że wszyst­kie grupy poli­tyczne – nawet te o najbar­dziej odmien­nych poglą­dach – dążą do tego samego celu i mają ten sam inte­res, dobro oby­wa­teli i swo­jego narodu, cho­ciaż każda z nich może je inter­pre­to­wać odmien­nie, zgod­nie ze swoją przy­na­leż­no­ścią ide­olo­giczną.

W prze­strzeni mię­dzy­na­ro­do­wej, w któ­rej pro­wa­dzona jest geo­po­li­tyka, nie ma jed­nak żad­nego wspól­nego celu, przy­naj­mniej trwa­łego, który mógłby posłu­żyć do poha­mo­wa­nia naj­niż­szych instynk­tów, ani nawet żaru, jaki się zawsze pod­syca, aby mógł posłu­żyć jako spo­iwo. Wspólne inte­resy są tak nie­trwałe, że natych­miast nisz­czeją i są zastę­po­wane innymi, toteż soju­sze, przy­jaź­nie i wro­go­ści prze­mi­jają z para­dok­salną i zaska­ku­jącą szyb­ko­ścią. Żyje się w per­ma­nent­nym sta­nie rywa­li­za­cji, w któ­rym wszyst­kie strony roz­py­chają się łok­ciami, żeby zna­leźć sobie wyłom i spra­wić, by to ich wła­sne inte­resy zapu­ściły korze­nie. Nawet nie­bez­pie­czeń­stwa i zagro­że­nia, które można by uznać za powszechne, jakimi mogą być skutki zmiany kli­ma­tycz­nej, nie wywie­rają real­nego wpływu. W tym szcze­gól­nym bowiem śro­do­wi­sku każdy kraj dba wyłącz­nie o wła­sne inte­resy. Można powie­dzieć wię­cej: im potęż­niej­szy jest jakiś kraj, tym mniej tak naprawdę dba o potrzeby pozo­sta­łych naro­dów. Cho­ciaż zda się to wariac­twem – żeby wszyst­kie pań­stwa zgo­dziły się na decy­zje korzystne dla całej ludz­ko­ści, musia­łoby poja­wić się poza­ziem­skie zagro­że­nie pod posta­cią inwa­zji albo cze­goś podob­nego. Tym­cza­sem jed­nak dzieje się tak i dziać będzie, że każdy kraj zapa­trzony jest we wła­sny pępek i działa, by osią­gnąć korzy­ści dla sie­bie, nawet wtedy, gdy ma cał­ko­witą świa­do­mość szkody, bez­po­śred­niej lub pośred­niej, jaką może wyrzą­dzić pozo­sta­łym.

Histo­ryk woj­sko­wo­ści Michael Howard pod­su­mo­wuje ogrom­nie wysoki sto­pień hipo­kry­zji, na któ­rej opie­rają się rela­cje mię­dzy­na­ro­dowe, zawsze ste­ro­wane, ukie­run­ko­wane i praw­nie usta­no­wione przez wiel­kie mocar­stwa, tym zda­niem: „Czę­sto pań­stwa które uka­zują naj­więk­sze zain­te­re­so­wa­nie zacho­wa­niem pokoju, to te, które gro­ma­dzą naj­więk­sze arse­nały broni”.

Gra wpły­wów

Silni robią to, co chcą, a słabi
cier­pią z powodu ich samo­woli.

Tuki­dy­des

W prze­strzeni mię­dzy­na­ro­do­wej współ­ist­nieją potęgi o róż­nym stop­niu moż­li­wo­ści wpły­wa­nia na świa­towe decy­zje. Można zało­żyć, że mamy dwa pod­sta­wowe typy państw: domi­nu­jące i zdo­mi­no­wane. Pierw­sze spra­wują kon­trolę na skalę regio­nalną lub glo­balną. Kraje mogą być im pod­po­rząd­ko­wane w mniej lub bar­dziej bez­po­średni spo­sób i w róż­no­ra­kiej for­mie (mili­tar­nej, eko­no­micz­nej, kul­tu­ral­nej, tech­no­lo­gicz­nej etc.), w mniej­szym czy więk­szym stop­niu akcep­to­wać swoją pozy­cję, nawet z bierną rezy­gna­cją. Jeśli zaj­dzie taka koniecz­ność, mogą pod­po­rząd­ko­wać się potęż­niej­szym w celu wzbu­dza­nia sza­cunku, a nawet stra­chu.

Kraje, które z jakie­go­kol­wiek powodu nie czują się potężne – posia­da­nie lub nieposia­da­nie broni ato­mo­wej sta­nowi wyraźny punkt zwrotny – sta­rają się schro­nić pod para­so­lem więk­szej potęgi, która, przy­naj­mniej teo­re­tycz­nie, gwa­ran­tuje im zarówno bez­pie­czeń­stwo, jak i nie­ty­kal­ność. To wła­śnie ofe­rują potęgi nukle­arne, jeśli cho­dzi o środki czy­sto stra­te­giczne, tak samo jak czy­nią to stali człon­ko­wie Rady Bez­pie­czeń­stwa Orga­ni­za­cji Naro­dów Zjed­no­czo­nych w obli­czu hipo­te­tycz­nych sank­cji mię­dzy­na­ro­do­wych. Tak wła­śnie postą­piły Chiny w sto­sunku do Sudanu i jego pre­zy­denta Umara al-Baszira, który trwał na sta­nowisku¹, mimo że Mię­dzy­na­ro­dowy Try­bu­nał Karny wysto­so­wał w marcu 2009 r. mię­dzy­na­ro­dowy nakaz aresz­to­wa­nia za zbrod­nie ludo­bój­stwa i zbrod­nie wojenne, do jakich doszło w Dar­fu­rze. Pre­zy­dent al-Baszir wie, że dopóki kryje się w cie­niu Chin, jest nie­ty­kalny. Pekin ofe­ruje rów­nież tę „usługę” innym kra­jom w trak­cie pro­ce­sów nego­cja­cyj­nych, pod­czas któ­rych sto­suje metodę win-win, pozor­nie przej­rzy­ste per­trak­ta­cje, z któ­rych obie strony wycho­dzą zwy­cię­sko. W rela­cjach z Suda­nem Pekin na przy­kład uzy­skuje dostęp do ropy i ziem upraw­nych w tym kraju. Chiny mają tę prze­wagę, że nie były potęgą kolo­nialną, a tym samym nie wzbu­dzają takiej nie­chęci jak inne rywa­li­zu­jące potęgi, zwłasz­cza w Afryce.

Syria sta­nowi przy­kład tego, jak słabe pań­stwo ata­ko­wane przez inne, bar­dziej wojow­ni­cze, czuje się zmu­szone do szu­ka­nia opar­cia u trze­ciego, sil­niej­szego. Pre­zy­dent Basz­szar al-Asad musiał przy­jąć pomoc Rosji – która oczy­wi­ście dążyła do reali­za­cji wła­snych inte­re­sów – aby nie utra­cić wła­dzy w chwili, kiedy chwiała się ona pod napo­rem rebe­lian­tów wspie­ra­nych przez Stany Zjed­no­czone i kilku ich sojusz­ni­ków regio­nal­nych i świa­to­wych.

Z dru­giej strony, kiedy jakiś kraj uważa, że nie ma dosta­tecz­nej rangi lub pre­stiżu w regio­nie bądź na świe­cie, sprzy­mie­rza się z innymi w celu uzy­ska­nia zna­cze­nia geo­po­li­tycz­nego. Nie­które z tych kra­jów zasła­niają się zało­że­niem sfor­mu­ło­wa­nym przez Ottona von Bismarcka, pre­miera Prus (1862–1873) i kanc­le­rza Nie­miec (1871–1890): „Narody, które cał­ko­wi­cie się izo­lują, wie­rząc, że są samo­wy­star­czalne, jeśli cho­dzi o obronę swo­jej ojczy­zny i inte­re­sów, w końcu znikną, przy­tło­czone cię­ża­rem pozo­sta­łych naro­dów”. Kiedy tak się dzieje, pod­po­rząd­ko­wa­nie może osią­gać taki sto­pień, że nie­które pań­stwa, nawet uwa­żane za śred­niej wiel­ko­ści potęgi, dają się powo­do­wać super­mo­car­stwom danej chwili i wdają się w wojenne awan­tury, cał­ko­wi­cie nie­zwią­zane z ich inte­re­sami. Tak jest z rzą­dami wysy­ła­ją­cymi swoje woj­ska do odle­głych miejsc, w któ­rych nie mają żad­nego praw­dzi­wego wła­snego inte­resu do bro­nie­nia. Cho­ciaż póź­niej znajdą się teo­re­tycy – zawsze tacy się znaj­dują i zawsze są gotowi przy­po­do­bać się aktu­al­nie rzą­dzą­cym – któ­rzy będą to uspra­wie­dli­wiać za pomocą takich teo­rii jak „obrona z wyprze­dze­niem”, zagro­że­nie dla świata, któ­rego nie spo­sób powstrzy­mać w poje­dynkę, obrona praw czło­wieka (jakby tylko w tym miej­scu były naru­szane) lub sze­rze­nie war­to­ści demo­kra­tycz­nych. Nie­rzadko te „pań­stwa sate­lic­kie” uzy­skują jedy­nie to, że przy­spa­rzają sobie nowych wro­gów, któ­rych wcale nie potrze­bo­wały. A to może pro­wa­dzić zarówno do zama­chów na ich wła­snym tery­to­rium – do któ­rych zwy­kle docho­dzi, jeśli na odle­głym tere­nie dzia­łań pań­stwa te musiały wal­czyć lub po pro­stu w jakiś spo­sób nara­ziły się ugru­po­wa­niu, które ucieka się do ter­ro­ry­zmu w swo­jej tak­tyce – jak i nie­po­ko­jów spo­łecz­nych wywo­ła­nych bra­kiem popar­cia wła­snych oby­wa­teli dla nie­ja­snej eks­pe­dy­cji woj­sko­wej, które mogą skoń­czyć się oba­le­niem rządu odpo­wie­dzial­nego za wysła­nie woj­ska.

Nie­które pań­stwa, bar­dzo nie­liczne, nie miesz­czą się w żad­nej ze wspo­mnia­nych wcze­śniej kate­go­rii. Jedne, ponie­waż nie dys­po­nują odpo­wied­nimi warun­kami, żeby domi­no­wać, lecz także nie chcą być w żaden spo­sób zdo­mi­no­wane. To takie, które trzy­mają się z dala od sys­temu mię­dzy­na­ro­do­wego i stają się „bun­tow­ni­kami”. W Stra­te­gii Bez­pie­czeń­stwa Naro­do­wego Sta­nów Zjed­no­czo­nych z 9 lutego 2015 r. to okre­śle­nie zastą­piono sło­wem „nie­od­po­wie­dzialne” – do tej kate­go­rii zali­cza się dzi­siaj takie kraje jak Korea Pół­nocna. Nie­mniej jed­nak podob­nie jak w przy­padku dzieci, które usi­łują żyć na mar­gi­ne­sie domi­nu­ją­cych w szkole grup, pań­stwa odma­wia­jące udziału w walce o wła­dzę i sta­ra­jące się sto­so­wać wła­sne sys­temy poli­tyczne i spo­łeczne, nara­żają się na nie­wąt­pliwe ryzyko, muszą bowiem samot­nie bro­nić swej egzy­sten­cji.

Pewne kraje – jak Ara­bia Sau­dyj­ska, Tur­cja, Egipt i Iran – two­rzą inną pomniej­szą grupę: będąc już regio­nal­nymi przy­wód­cami, aspi­rują do dal­szego roz­woju i zyski­wa­nia wpły­wów, acz­kol­wiek wyrze­kają się uzy­ska­nia bar­dziej glo­bal­nego wpływu z obawy, by nie obra­zić super­mo­car­stwa, z któ­rym utrzy­mują dość nie­ja­sne rela­cje. Nie zga­dzają się jed­nak na wyzna­cze­nie im miej­sca w gru­pie poli­tycz­nych wasali.

Podobne roz­róż­nie­nie zapro­po­no­wał poli­to­log Zbi­gniew Brze­ziń­ski, dla któ­rego ist­nieli „gra­cze stra­te­giczni” i „sworz­nie geo­po­li­tyczne”. Do pierw­szych zali­czają się pań­stwa mające poten­cjał i wolę spra­wo­wa­nia wła­dzy oraz wywie­ra­nia wpły­wów poza swo­imi gra­ni­cami i zmie­nie­nia obec­nego stanu kwe­stii geo­po­li­tycz­nych. Ci „stra­te­giczni gra­cze” zawsze są waż­nymi i potęż­nymi pań­stwami, cho­ciaż nie wszyst­kie, które posia­dają te cechy, muszą takimi być, zale­żeć to bowiem będzie w rów­nym stop­niu od woli rzą­dzą­cych, jak i tego, czy włą­czą się do walki o wła­dzę. Z dru­giej strony „sworz­nie geo­po­li­tyczne” to takie pań­stwa jak Ukra­ina, Azer­bej­dżan, Korea Połu­dniowa, Tur­cja i Iran, któ­rych waż­ność zależy od ich poło­że­nia geo­gra­ficz­nego, pozwa­la­ją­cego sta­wiać innym kra­jom warunki dostępu do pew­nych zaso­bów i miejsc.

Rywa­li­za­cja, ambi­cja i prze­moc

Ludzie wal­czą, ponie­waż są ludźmi.

Mau­rycy Saski

Kon­flikt, współ­ist­nie­jący z naturą ludzką i spo­łeczną rze­czy­wi­sto­ścią, jest nie­unik­nio­nym rezul­ta­tem róż­no­rod­no­ści inte­re­sów, per­cep­cji i kul­tur. Kon­flikt zbrojny z kolei jest nie­od­łączny dla każ­dego mię­dzy­na­ro­do­wego sys­temu. Pisząc o woj­nie pelo­po­ne­skiej (432–404 r. p.n.e.), ateń­ski histo­ryk Tuki­dy­des twier­dzi, iż jej praw­dziwą przy­czyną było to, że Ateń­czycy, osią­gnąw­szy potężną pozy­cję, zaczęli wzbu­dzać strach u Lace­de­moń­czy­ków, zmu­sza­jąc ich tym samym do walki. To samo można zasto­so­wać do każ­dego momentu w histo­rii, prze­szłego czy przy­szłego, ten bowiem, kto jest potężny, wszel­kimi spo­so­bami będzie się sta­rał prze­szko­dzić poja­wie­niu się kogoś, w jakim­kol­wiek śro­do­wi­sku, kto mógłby zagro­zić jego hege­mo­nii. Stąd można wysnuć wnio­sek, że walka mię­dzy gru­pami ludzi będzie trwać wiecz­nie, bez względu na liczne próby jej unik­nię­cia. Zmieni się jej forma, będzie bar­dziej lub mniej okrutna i bru­talna, sto­so­wane będą metody bez­po­śred­nie lub sub­telne, lecz nic nie zdoła poło­żyć jej kresu. Jest to bez wąt­pie­nia pesy­mi­styczna wizja, lecz rze­czy­wi­stość, jaką obser­wu­jemy, każe myśleć, że dosko­nale pasuje do aktu­al­nego kon­tek­stu i prze­wi­dy­wal­nej przy­szło­ści.

W 1929 r. Liga Naro­dów zle­ciła Morit­zowi Bon­nowi i André Sieg­frie­dowi opra­co­wa­nie raportu zaty­tu­ło­wa­nego Ten­den­cje eko­no­miczne wpły­wa­jące na pokój świa­towy. Ci dwaj naukowcy doszli do wnio­sku, że znaczną część histo­rii można wyja­śnić jedy­nie pra­gnie­niem zamoż­nych państw, by utrzy­mać swoją uprzy­wi­le­jo­waną pozy­cję w zakre­sie wła­dzy i bogac­twa, pod­czas gdy mniej syte pań­stwa usi­łują zdo­być bogac­twa, by stać się potęż­niej­sze, lub też zdo­być wła­dzę w celu wzbo­ga­ce­nia się. Można powie­dzieć, że ten, kto nie ma, chce mieć, a ten, kto ma, pra­gnie mieć wię­cej, nato­miast ten, kto ma dużo, pra­gnie jedy­nie tego, żeby mu tego nie zabrano. Doty­czy to zarówno poje­dyn­czych ludzi, jak i państw, gdyż jest niczym innym, jak nie­prze­mi­ja­jącą prak­tyką ego­izmu i ambi­cji. Jak wyka­zuje histo­ria, nawet ci, któ­rzy zaj­mu­jąc nie­ko­rzystną pozy­cję, zapew­niają, że ni­gdy nie zmie­nią swo­jego powo­ła­nia, żeby krze­wić rów­ność wśród bliź­nich, w końcu zmie­niają per­spek­tywę, gdy już osią­gną pewien sto­pień uprzy­wi­le­jo­wa­nia, czy to zrzą­dze­niem losu, czy to po cięż­kich tru­dach, i cier­pią na te same ułom­no­ści, które wcze­śniej tak bar­dzo kry­ty­ko­wali.

Według gene­ra­łów Penga Guan­gqiana i Yao Youzhi – człon­ków chiń­skiej Aka­de­mii Nauk Woj­sko­wych – trak­tat wojenny Wuzi (V–IV w. p.n.e.) wska­zy­wał, że w okre­sie wal­czą­cych kró­lestw (475–221 r. p.n.e.) ist­niało pięć powo­dów wyru­sze­nia na wojnę: walka o sławę, walka o korzy­ści, nagro­ma­dze­nie wro­go­ści, wewnętrzny nie­ład i głód. Z kolei hra­bia Ale­xan­dre de Maren­ches, dyrek­tor gene­ralny fran­cu­skiej Służby Doku­men­ta­cji Wywiadu i Kontr­wy­wiadu w latach 1970–1981, z całą sta­now­czo­ścią twier­dził, że obecny kon­flikt mię­dzy­na­ro­dowy polega na walce o pano­wa­nie nad surow­cami i na psy­cho­lo­gicz­nej kon­troli nad spo­łe­czeń­stwami za pomocą środ­ków komu­ni­ka­cji, Kościo­łów, edu­ka­cji i dez­in­for­ma­cji. Mówił to w 1986 r., zanim nastą­pił gwał­towny roz­wój inter­netu i sieci spo­łecz­no­ścio­wych, które wykład­ni­czo zwięk­szyły tę psy­cho­lo­giczną mani­pu­la­cję masami.

Walka zawsze toczyła się o wła­dzę, sta­tus, pano­wa­nie, kon­trolę nad ludźmi i zaso­bami, przy zasto­so­wa­niu dostęp­nych w danej chwili środ­ków, a chęć zysku sta­wała się czy­stym pra­gnie­niem pano­wa­nia. A jeśli prze­moc jest naj­sku­tecz­niej­szym środ­kiem do odnie­sie­nia zwy­cię­stwa w kon­flik­cie, nie ma wąt­pli­wo­ści, że zosta­nie zasto­so­wana.

Młot czy kowa­dło?

Na tej twar­dej ziemi trzeba być albo
mło­tem, albo kowa­dłem.

Bern­hard von Bülow

Bismarck twier­dził, że „wdzięcz­ność i zaufa­nie nie przy­cią­gną do nas ani jed­nego czło­wieka, tylko strach to uczyni, jeśli będziemy umieli zasto­so­wać go zręcz­nie i ostroż­nie”. Dawał jasno do zro­zu­mie­nia, że siła i prze­moc – zarówno jego armia, jak i sama groźba jej uży­cia – wywie­rają okre­ślony wpływ na sto­sunki mię­dzy­ludz­kie. Nie­mal cztery wieki wcze­śniej Niccolò Machia­velli posu­nął się jesz­cze dalej, twier­dząc, że lepiej, by się nas bano, niż nas kochano. Nie­mniej jed­nak samo to, że ktoś się nas boi, jak zale­cał wło­ski myśli­ciel, może dzia­łać na krótką metę. Rów­no­cze­śnie rodzi się bowiem nie­na­wiść, która może wybuch­nąć, wywo­łu­jąc nie­prze­wi­dy­walne skutki. Z dru­giej strony próba zyska­nia miło­ści może zostać zro­zu­miana przez nie­któ­rych jako jawny prze­jaw sła­bo­ści. Wyko­rzy­stają to oni i będą nad­uży­wać, a nawet pozba­wią sil­niej­szego wła­dzy.

Cho­ciaż mówi się, że nie­które grupy ludzi dzia­łają i reagują powo­do­wane miło­ścią, inne stra­chem, a pozo­stałe prze­ko­na­niem, w rze­czy­wi­sto­ści czy­nią tak w rezul­ta­cie połą­cze­nia tych trzech czyn­ni­ków i nie zawsze dając taką samą odpo­wiedź. Toteż w sfe­rze sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych naj­waż­niej­sze jest, żeby wie­dzieć, w jaki spo­sób można uzy­skać to, by pozo­stali akto­rzy pod­dali się naszym inte­re­som danej chwili, mając pełną świa­do­mość, że jakieś w zało­że­niu zwień­czone suk­ce­sem postę­po­wa­nie nie­ko­niecz­nie może być takim w innym przy­padku. W takiej sytu­acji należy wycią­gnąć naukę, że strach przed zasto­so­wa­niem siły, cho­ciażby miało to nastą­pić w osta­tecz­no­ści, nie prze­staje być pod­sta­wo­wym ele­men­tem wszel­kiej zewnętrz­nej rela­cji. Koniec koń­ców jest rze­czą oczy­wi­stą, że można dia­log pro­wa­dzić jedy­nie z kimś, kto jest gotów słu­chać, rozu­mieć i postę­po­wać roz­sąd­nie. Trzeba mieć świa­do­mość, że wykształ­ce­nie i uprzej­mość nie są w sta­nie poko­nać prze­mocy i bru­tal­no­ści, i nie­stety stwier­dzić, cho­ciaż może wydać się to godne poża­ło­wa­nia, że są tacy, któ­rzy reagują jedy­nie na zasto­so­wa­nie siły.

Wojna, zor­ga­ni­zo­wana prze­moc

Cho­ciaż uda się czło­wie­kowi unik­nąć jakie­goś nie­bez­pie­czeń­stwa, ni­gdy nie zdoła w pełni unik­nąć takiego, jakie sta­no­wią ci, któ­rzy pra­gną, by nie ist­niały istoty jego rodzaju.

Demo­ste­nes

Do wojny, jako gwałtu zasto­so­wa­nego w celu for­so­wa­nia spo­łecz­nej woli, ni­gdy nie prze­sta­nie docho­dzić, zawsze bowiem będą ist­niały grupy ludzi goto­wych narzu­cić innym swoje idee i styl życia, skła­nia­jąc nawet naj­bar­dziej poko­jowo nasta­wio­nych do pod­ję­cia walki, chyba że będą woleli się pod­dać. Kant, wielki pesy­mi­sta, rozu­miał, że „sama wojna nie potrze­buje szcze­gól­nych moty­wów, zdaje się bowiem wsz­cze­piona w naturę ludzką”, i uwa­żał, że „sta­nem natu­ral­nym czło­wieka nie jest pokój, lecz wojna”. Nic nowego, jako że znacz­nie wcze­śniej grecki filo­zof Pla­ton zapew­niał, że „pra­wem natury jest, że wojna trwać będzie wiecz­nie mię­dzy mia­stami”. Dla Era­zma z Rot­ter­damu „wojna jest tak okrutna, że bar­dziej przy­stoi dzi­kim bestiom niż ludziom”. A to dosko­nale oddaje abso­lutną dehu­ma­ni­za­cję, jaką ozna­cza wojna, spi­ralę prze­mocy, jaką nakręca, naj­niż­sze instynkty, jakie wydo­bywa. Wojna ujaw­nia i uwy­dat­nia naj­bar­dziej nega­tywne aspekty czło­wieka. Kiedy już wybuch­nie, motywy jej wsz­czę­cia lub jej legi­ty­mi­za­cji są aż nadto liczne. Od tej chwili ist­nieje tylko jedna obse­sja: wygrać ją. Nie­zbyt ważne są środki, jakimi się to osią­gnie, nawet te naj­bar­dziej nie do pomy­śle­nia.

W prze­mó­wie­niu wygło­szo­nym 9 maja 2007 r. z oka­zji sześć­dzie­sią­tej dru­giej rocz­nicy zwy­cię­stwa Sowie­tów w II woj­nie świa­to­wej Wła­di­mir Putin powie­dział:

Mamy odpo­wie­dzial­ność pamię­tać, że przy­czyny każ­dej wojny przede wszyst­kim biorą się z błę­dów i nie­wła­ści­wych kal­ku­la­cji doko­na­nych w cza­sie pokoju, i że te przy­czyny mają korze­nie w ide­olo­gii kon­fron­ta­cji i eks­tre­mi­zmu. Jest nie­zwy­kle ważne, żeby pamię­tać o tym dzi­siaj, gdyż te groźby nie zmniej­szają się, a tylko zmie­niają się i mody­fi­kują swój obraz. Te nowe zagro­że­nia, jak za cza­sów Trze­ciej Rze­szy, wyka­zują taką samą pogardę dla ludz­kiego życia i taką samą dąż­ność do wyłącz­nego zawład­nię­cia świa­tem.

Moż­liwe, że w rów­nym stop­niu odno­sił się do dżi­hadu, co do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, lecz nie ma żad­nej wąt­pli­wo­ści, że w każ­dym wypadku jego słowa odzwier­cie­dlają nie­prze­mi­ja­jącą ludzką ambi­cję zapa­no­wa­nia nad innymi.

Dla fran­cu­skiego gene­rała i geo­po­li­tyka Pierre’a M. Gal­lo­isa to nie zawsze silni ini­cjują wojny, gdyż, jak dowiódł bry­tyj­ski myśli­ciel i histo­ryk woj­sko­wo­ści John F.C. Ful­ler, „nie ma niczego nie­lo­gicz­nego w pra­gnie­niu obszar­pań­ców, żeby zagar­nąć bogac­twa potęż­nych”. Tak zwany świat zachodni liczy około 900 milio­nów ludzi², jed­na­ko­woż obec­nie Zie­mię zamiesz­kuje 6,6 miliarda innych ludzi, o odmien­nych wizjach i kul­tu­rach, które w pewien spo­sób uwa­żają się za stratne na roz­woju i glo­ba­li­za­cji. Jest zatem oczy­wi­ste, że więk­szość miesz­kań­ców Ziemi może pra­gnąć zmiany biegu spraw, tak by to oni stali się uprzy­wi­le­jo­wa­nymi.

Czy moż­liwa jest sku­teczna kon­trola prze­mocy?

Ni­gdy żaden gene­rał nie wie­rzy tak bar­dzo w pokój, żeby nie przy­go­to­wy­wać się do wojny.

Seneka

W tym świa­to­wym kon­tek­ście ende­micz­nej prze­mocy ame­ry­kań­ski poli­tyk Henry Kis­sin­ger – doradca do spraw bez­pie­czeń­stwa naro­do­wego Sta­nów Zjed­no­czo­nych (1969–1975) i sekre­tarz stanu (1973–1977) – wska­zał, że super­mo­car­stwa cza­sami zacho­wują się jak dwaj uzbro­jeni po zęby ślepcy szu­ka­jący drogi w pokoju, prze­ko­nani, że każdy z nich znaj­duje się w śmier­tel­nym nie­bez­pie­czeń­stwie z powodu dru­giego, każdy z nich prze­świad­czony, że ten drugi ma dosko­nały wzrok. Z cza­sem obaj mogą w końcu wyrzą­dzić sobie wza­jem­nie ogromną krzywdę, nie wspo­mniaw­szy o zaj­mo­wa­nym przez nich pokoju, to zna­czy pla­ne­cie Zie­mia. Tak się już działo i może zda­rzyć się ponow­nie, dopro­wa­dza­jąc całą ludz­kość do spa­zmów, kiedy weź­mie się pod uwagę ogromny nisz­czy­ciel­ski poten­cjał, jakim dys­po­nują obec­nie super­mo­car­stwa, i to nie tylko z nukle­ar­nego punktu widze­nia. Dla­tego roz­wią­za­niem byłoby pod­trzy­my­wa­nie sta­łego dia­logu mię­dzy wiel­kimi, nie­mniej jed­nak nie prze­staje to być uto­pią wobec odwiecz­nych pra­gnień posia­da­nia abso­lut­nej wła­dzy.

Główny pro­blem traf­nie okre­śla dzien­ni­karz i ana­li­tyk poli­tyczny Robert D. Kaplan, kiedy stwier­dza, że „świat trwa w pew­nego rodzaju natu­ral­nym sta­nie, w któ­rym nie ist­nieje Lewia­tan Hob­besa karzący nie­spra­wie­dli­wych”. W zasa­dzie mówi on, że cho­ciaż pozor­nie działa jakaś mię­dzy­na­ro­dowa jurys­dyk­cja dążąca do takiego celu, mocar­stwa zawsze znaj­dują for­mułki, żeby ją obejść, acz­kol­wiek, ow­szem, sto­sują ją surowo w sto­sunku do pozo­sta­łych akto­rów. Jak zoba­czymy póź­niej bar­dziej szcze­gó­łowo, jedną z zasad geo­po­li­tyki jest to, że śred­nie i małe potęgi opie­rają – lub chcia­łyby, żeby tak było – rela­cje mię­dzy pań­stwami na mię­dzynarodowej pra­wo­rząd­no­ści, na orzecz­nic­twie, które naprawdę byłoby spra­wie­dliwe i bez­stronne w sto­sunku do wszyst­kich kra­jów, nie­za­leż­nie od ich roz­miaru i siły. Potęgi jed­nak opie­rają się wła­śnie na swo­jej mocy, swoim zna­cze­niu geopoli­tycznym i swo­jej zdol­no­ści wpły­wa­nia.

Innym waż­nym pyta­niem, które zawsze się poja­wia, jest kwe­stia uży­cia siły przed­sta­wio­nej jako walka dobra ze złem. Pro­blem polega na tym, że wszyst­kie strony kon­fliktu bez­u­stan­nie uwa­żają, iż dobro i racja są po ich stro­nie, a prze­ciw­nik się myli, dzia­ła­jąc w spo­sób nie­le­galny i pod­stępny, a zatem można by powie­dzieć, że walka toczy się mię­dzy odmien­nymi spo­so­bami poj­mo­wa­nia dobra.

Z dru­giej strony, kiedy mówi się o poli­tyczno-woj­sko­wych soju­szach mię­dzy kra­jami jako hipo­te­tycz­nej for­mie osią­gnię­cia więk­szego stop­nia kolek­tyw­nego bez­pie­czeń­stwa, należy uści­ślić ter­miny. W przy­padku, kiedy grupa państw posta­na­wia połą­czyć się w celu osią­gnię­cia więk­szego bez­pie­czeń­stwa w obli­czu zagro­że­nia ze strony innych kra­jów, jest wielce praw­do­po­dobne, że te dru­gie także dojdą do poro­zu­mie­nia i połą­czą się, żeby bro­nić się przed pierw­szymi, stwa­rza­jąc tym samym moż­li­wość nowej wojny mię­dzy więk­szymi, która może oka­zać się jesz­cze bar­dziej nisz­czy­ciel­ska. W osta­tecz­nym roz­ra­chunku nowe zbrojne soju­sze nie­ko­niecz­nie dają więk­szą sta­bil­ność niż stare ani nie czy­nią świata mniej bru­tal­nym.

Jak prze­żyć w geo­po­li­tycz­nej dżun­gli?

Czło­wiek rze­czy­wi­ście jest kró­lem zwie­rząt, gdyż jego bestial­stwo prze­wyż­sza bru­tal­ność bestii.

Leonardo da Vinci

W świe­cie, w któ­rym prze­moc na­dal swo­bod­nie rzą­dzi, jakby ludz­kość nie była w sta­nie porzu­cić pry­mi­tyw­nego bar­ba­rzyń­stwa, Michael Howard zaleca: „Dla zacho­wa­nia pokoju należy zwa­żać na tych, dla któ­rych ist­nie­jący porzą­dek nie sta­nowi pokoju, i na to, czy są gotowi użyć siły, aby zmie­nić porzą­dek, jaki nam wydaje się akcep­to­walny”. W taki spo­sób zwraca uwagę na to, że należy poznać zamiary i zdol­no­ści wroga, obec­nego i prze­wi­dy­wal­nego, a nie uwa­żać, ze wystar­czy, iż jedna strona uzna za błąd przy­stą­pie­nie do wojny, aby tak wyda­wało się i pozo­sta­łym.

W zawsze zło­żo­nych mię­dzy­na­ro­do­wych rela­cjach nie ma ani dobrych, ani złych. Każdy podąża wyłącz­nie za wła­snym aktu­al­nym inte­re­sem, za każ­dym razem coraz bar­dziej ulot­nym i zmien­nym. Mniej potęż­nym, któ­rych świa­towy wpływ jest mini­malny lub żaden, pozo­staje jedy­nie prze­ana­li­zo­wać to, jakie przy­nie­sie im korzy­ści lub wyrzą­dzi szkody to, co mogą uczy­nić wiel­kie potęgi, i usi­ło­wać wycią­gnąć moż­li­wie naj­więk­sze korzy­ści lub ponieść naj­mniej­sze straty dla swo­jego kraju. Mogą trzy­mać się na mar­gi­ne­sie walki wiel­kich, jeśli to odizo­lo­wa­nie im nie zaszko­dzi, albo dołą­czyć do tego, kto w danych oko­licz­no­ściach będzie dla nich naj­lep­szy. Wszelka inna ide­ali­styczna postawa nie przy­nie­sie nic poza szko­dami dla naro­do­wych inte­re­sów. Możemy zatem powie­dzieć, że w geo­po­li­tyce nic nie jest dobre ani złe samo w sobie, lecz tym­cza­sowo korzystne lub szko­dliwe.

A w obli­czu sce­na­riu­sza, w któ­rym wła­dają hipo­kry­zja i cynizm, można wyłącz­nie pora­dzić: licz jedy­nie na wła­sne siły.

1. Umar al-Baszir po 30 latach utra­cił wła­dzę – podob­nie jak ją zdo­był – w wyniku woj­sko­wego zama­chu stanu 11 kwiet­nia 2019 r. (przyp. tłum.).

2. Naj­bar­dziej ogra­ni­czoną wer­sję „świata zachod­niego” two­rzą Europa, Stany Zjed­no­czone, Kanada, Austra­lia i Nowa Zelan­dia. W szer­szej per­spek­ty­wie nale­ża­łoby włą­czyć inne roz­wi­nięte pań­stwa, takie jak kraje Ame­ryki Łaciń­skiej, Izrael i Afrykę Połu­dniową.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: