Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jak wielbić króla - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 września 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak wielbić króla - ebook

JAK WIELBIĆ KRÓLA

PRZYGOTUJ SWOJE SERCE

PRZYGOTUJ SWÓJ ŚWIAT

PRZYGOTUJ DROGĘ

Zostaliśmy stworzeni do głębokiej więzi z naszym Ojcem – Królem.

Zostaliśmy odkupieni, aby – jako kapłani, mający bezpośredni dostęp do sali tronowej w Niebie – służyć Bogu oraz nieść Jego światło i chwałę światu pogrążonemu w ciemności i cierpieniu.

To najbardziej zdumiewający przywilej, jaki kiedykolwiek został dany człowiekowi. A jednak...

Prawdziwego uwielbienia trzeba się nauczyć, i jest to proces. Niestety prawda o nim jest słabo rozumiana w Kościele, a jego praktyka mocno zaniedbywana. Zbyt mało wierzących doświadcza tej radości nie do opisania i radykalnej przemiany, jaką niesie za sobą wejście w pełni w rolę kapłana.

W swojej głębokiej, ale jednocześnie przystępnej książce pastor Zach Neese, lider uwielbienia i autor wielu pieśni, zachęca do wejścia w tę rolę, dając przy tym praktyczne, biblijne wskazówki, będące pomocą w tej podróży.

Zach Neese

Zach Neese jest jednym z pastorów w kościele Gateway, odpowiedzialnym za wszystkie obszary związane z rozwojem uwielbienia, włączając w to uczniostwo i szkolenia w tym zakresie. Zach wierzy, że jest różnica pomiędzy prowadzeniem uwielbienia a byciem pastorem, który prowadzi ludzi przed Boże oblicze. Sposób, w jaki przewodzi innym, pokazuje jego pasję w pomaganiu wierzącym w tym, by ich więź z Jezusem rozwijała się i tętniła życiem. Jest on obdarowanym nauczycielem i tworzy wiele kościelnych programów nauczania dotyczących uwielbienia. Jest także trenerem i doradcą dla wielu liderów uwielbienia na świecie.

Zach zanim znalazł się w kościele Gateway, służył jako pastor młodzieżowy i pastor odpowiedzialny za służbę uwielbienia w kilku kościołach. Był również dyrektorem Szkoły Uwielbienia i Oprawy Technicznej w Christ For the Nations Institute. Jest uznanym autorem piosenek m.in.: „The More I Seek You” („Kiedy Cię szukam”), „Alabaster Jar”, „Love Has Done it” oraz „Faithful God”.

Zach mieszka w Keller, w Teksasie, ze swoją żoną Jen i szóstką dzieci. Rodzina to dla niego najważniejszy kościół i jest dumą jego serca.

Spis treści

Spis treści
W uznaniu za książkę „Jak wielbić Króla”
Dedykacja
Dlaczego ta książka?
Historyczna perspektywa
Rozdział 1: Twoja rola do odegrania
Rozdział 2: Co więc mam teraz zrobić?
Rozdział 3: Dlaczego Przybytek?
Rozdział 4: Czym jest uwielbienie?
Rozdział 5: Pocałować Króla
Rozdział 6: Czym jest oddawanie chwały?
Rozdział 7: Biblijne wyrazy czci wobec Boga
Rozdział 8: Wejście
Rozdział 9: Ołtarz
Rozdział 10: Kadź do obmywania
Rozdział 11: Stół na chleby pokładne
Rozdział 12: Złoty świecznik
Rozdział 13: Świecznik czy kandelabr?
Rozdział 14: Ołtarz kadzidlany
Rozdział 15: Arka Przymierza
Rozdział 16: A co z Dawidem?
Rozdział 17: Przygotujcie drogę
Podziękowania

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63097-42-4
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W uznaniu za książkę „Jak wielbić Króla”

„Wierzę, że książka Jak wielbić Króla ma potencjał, by całkowicie zrewolucjonizować twoje życie – nie tylko w dziedzinie uwielbienia, ale w każdym jego obszarze. Z doświadczenia wiem, że Zach naprawdę żyje tym, co jest tu napisane. Jest on nie tylko niezwykle obdarowanym pastorem uwielbienia oraz autorem tekstów, ale jego pasja dla Boga wyraźnie przejawia się w jego codziennym życiu. Zach z zaangażowaniem i dzięki solidnemu, biblijnemu wejrzeniu wykazuje, że uwielbienie ma głębokie znaczenie, jest praktyczne i zmienia życie. A to dlatego, że kiedy nauczymy się, jak naprawdę wielbić naszego Króla, świat zostanie przemieniony".

– Pastor Robert Morris, pastor przełożony kościoła Gateway i autor książek „Bóg, jakiego nie znałem” oraz „Błogosławione życie”

„Książka Zacha Neese’a sprawiła mi wielką radość. Narodziła się w sercu człowieka prawdziwie uwielbiającego Boga i jest bardzo praktyczna ze względu na środowisko, w jakim służy jej autor.

Kościół Gateway w Southlake, w Teksasie jest źródłem muzyki uwielbieniowej, ponieważ jego przywódcy piją ze studni prawdy ożywionej przez Ducha Świętego. Zach angażuje się w uwielbienie z zespołem liderów, i jest to więcej niż pełnienie służby w słynnym kościele: oni skupiają się na rozwijaniu ludzi, którzy stali się wielkim kościołem – wielkim, ponieważ nauczyli się, jaka jest różnica między graniem świetnej muzyki a uwielbianiem Wielkiego Boga.

Serdecznie polecam książkę Jak wielbić Króla każdej gorliwej duszy, która szczerze chce wzrastać w poznawaniu bogactwa Bożej chwały, jaka czeka nas, gdy zaczniemy dostrzegać różnicę między uprawianiem uwielbiania w rozumieniu zwykłej kościelnej praktyki, a znaczeniem chwały, która sprawia, że uwielbienie staje się sposobem prawdziwego doświadczania Bożej obecności i dobroci wśród ludzi, którzy Go szukają i Go znajdują!”.

– Jack W. Hayford, rektor The King's University

„Przesłanie, które Bóg umieścił w sercu Zacha, jest ekscytujące, ożywiające i zmieniające życie! Zach od wielu lat jest ważną postacią mającą wpływ na nasze doświadczenie w sferze uwielbienia tu, w kościele Gateway, poprzez nauczanie i szkolenie zespołu oraz całego kościoła w kwestii dynamicznego, biblijnego modelu uwielbienia będącego codziennym stylem życia, które może zmienić także twoje serce, rodzinę, twój świat! Przesłanie, którym Zach dzieli się w tej książce, przemieniło już życie wielu osób tutaj, w kościele Gateway. Jeśli pozwolisz Bogu wykonać dogłębną pracę w twoim sercu, kiedy będziesz czytał tę książkę, twoje życie na zawsze się zmieni – przestanie cię zadowalać zwyczajność, Boża obecność będzie bardziej widoczna w twoim życiu, a twoja codzienność nabierze nowego znaczenia. Zach jest zaufanym głosem w dziedzinie uwielbienia. Niech ta książka i jej przesłanie zabierze cię w podróż trwającą całe życie!”.

– Thomas Miller, pomocniczy pastor przełożony w kościele Gateway

„Zach Neese jest najbardziej obdarowaną osobą w komunikowaniu autentycznego uwielbienia, jaką znam. Przez wiele lat jego piosenki wprowadzały mnie w doświadczanie Bożej obecności. Jego książka Jak wielbić Króla jest zapowiedzią kulturowej rewolucji, która bezwzględnie musi się pojawić, aby kościół mógł odpowiedzieć na Boże pragnienie odnowienia na całym świecie biblijnego zrozumienia uwielbienia jako głównego motywu przewodniego kościoła, będącego jego podstawową działalnością i największą siłą motywacyjną. Każdy wierzący musi przeczytać tę książkę i dołączyć do tej rewolucji”.

– Tim Sheppard, artysta i pastor uwielbienia w kościele Gateway oraz autor tekstów do współczesnej muzyki chrześcijańskiej

„Zach Neese jest tak zaabsorbowany Królem – Jezusem, że nawołuje innych, aby w pełni Mu się poddali. Lata spędzone na prowadzeniu uwielbienia i rozwijaniu liderów dały mu szersze spojrzenie na ten temat, które pozwala zweryfikować niektóre powszechne założenia, rzucając wyzwanie, by pomyśleć głębiej nad uwielbieniem. Nade wszystko celem każdej książki na temat uwielbienia jest to, aby czytelnik nie tylko zdobył więcej wiedzy na temat uwielbienia, ale nabył świeżego spojrzenia na osobę Jezusa. Jako lider uwielbienia i nauczyciel, Zach właśnie to robi”.

– Glenn Packiam, pastor wykonawczy kościoła New Life i autor książki Lucky: How the Kingdom Comes to Unlikely People

„W każdej nawet najprostszej kulturze funkcjonują potężne dary od Boga. Główne z nich posiadają prorocy, którzy wzywają nas do powrotu do Boga, kiedy myślimy, że mamy się całkiem dobrze, idąc za Nim w nasz ulubiony, ludzki sposób. Zach Neese jest takim prorokiem. To, czy otrzymamy proroctwo, czy nie, zależy od tego, czy chcemy, aby Bóg był mocnym fundamentem, czy jedynie lśniącą fasadą. Izajasz usłyszał: „Nie miejcie widzeń! (…) Nie wieszczcie nam prawdy! Mówcie nam raczej słowa przyjemne (…)" (Iz 30:10). Dla Zacha Nesse’a najprzyjemniejszymi słowami, jakie może wypowiedzieć, są te, które mówią prawdę o Bogu. Najprostsze kultury mają problem z rozróżnieniem między dobrą muzyką a obecnością Boga. Jedno i drugie może nas poruszyć; tylko jedno może nas zmienić. Możemy być pewni, że skoro Bóg kocha nas wystarczająco, by dać nam słowa, nie spocznie, zanim nie wypełnią one dzieła w nas. Bóg pracuje nad tobą w tej chwili; ta książka to część Jego strategii i będzie zarówno dłutem, jak i czymś nadającym połysk twojemu życiu”.

– Marcus Brecheen, pastor wykonawczy kościoła Gateway ds. rozwoju kampusów, kampus NRHDedykacja

Znałem człowieka, który w śnieżny dzień udał się na skraj pola. Kiedy tak stał w głuchej ciszy i patrzył na obsypane śniegiem drzewa, słońce wyłaniało się zza pofałdowanych gór i oświetlało niezmąconą biel pola, na którym niegdyś rosła kukurydza. Nad nim rozpościerało się niebo ze swoim nieskończenie głębokim błękitem, a przed nim pulsowało pole niczym fale na mlecznym jeziorze. Cisza była po prostu oszałamiająca. Serce tego człowieka po krańce wypełnione było pięknem krajobrazu, więc podniósł ręce do Boga, zamknął oczy i uwielbiał Go.

Nie był sam. Nie pamięta, ile czasu minęło, nie potrafi opisać uczucia, jakiego doświadczył, kiedy Bóg zniżył się i zatrzymał. Jego dusza rezonowała niewypowiedzianą radością, kiedy brodził w pełni. Pełnia? Jak można opisać to uczucie wchodzenia w jedność z Żywym Bogiem? Uczucie, jakby życie się naelektryzowało!

Stracił poczucie siebie, tak jak stracił poczucie czasu. Ale w pewnym momencie stał się świadomy dziwnej, zawrotnej lekkości. Potem zrobił coś, czego wolałby wtedy nie zrobić. Otworzył oczy.

Patrząc w dół, zdał sobie sprawę, że jego buty były niemal metr nad ziemią, a on wolno wirował w kółko w powietrzu. Jak mały chłopiec obracany i podnoszony w powietrzu w ramionach ojca, wznosił się stale w górę.

To stało się tak szybko, że nie miał czasu na kontrolowanie swojej reakcji. Mężczyzna zdziwił się. Kiedy tylko to zrobił, zaczął powoli opadać na ziemię pokrytą śniegiem do momentu, aż znowu stał samotnie u podnóża gór. Przez dłuższy czas stał tam z mieszanymi uczuciami trwogi i żalu.

Co się przed chwilą stało? Czy Bóg porwał go do tańca? Przeleciały mu przez myśl historie Henocha, Eliasza i Jezusa. Czy miał zostać przemieniony? Czy wznosił się w chmury jak Jezus? Czy miał być właśnie pochwycony jak Henoch? Kto to wiedział? Kto mógłby to wiedzieć?

Teraz był z powrotem na ziemi. Bezpieczny, w znajomości świata, do którego przywykł. Powinien był poczuć ulgę. Jego serce powinna przepełniać wdzięczność. Powinien był pobiec i opowiedzieć o tym wszystkim – jeśli ktokolwiek by mu uwierzył.

Ale w ogóle tak się nie czuł. Odczuwał jakby ciężar na klatce piersiowej z powodu straty. Miał złamane serce i czuł się opuszczony. Pytania „co by było gdyby…?” były zbyt trudne do zniesienia. Po prostu wiedział, że jeśli tylko powie słowo, jego serce pogrąży się w smutku. Dlatego nie powiedział nikomu.

Ten śnieżny dzień go zrujnował. Nie chciał religii. Nie chciał rytuału. Nie chciał teologii, mocy, proroctw czy poklasku. Wszystkim, czego chciał, był jego Ojciec. Zasmakował czegoś, czego nie potrafił wyrazić słowami. I nie chciał. Został na zawsze przemieniony. Na zawsze uproszczony.

Do dziś człowiek ten zastanawia się, co by się stało, gdyby nie poczuł strachu. I zamierza się tego dowiedzieć.

Ta książka dedykowana jest czcicielom Boga – tym, którzy nie spoczną, dopóki się nie dowiedzą. Uwielbienie jest kolejną granicą. Myślimy, że zgłębiliśmy jego tajemnicę, ponieważ potrafimy je zdefiniować, zaplanować, nagrać, zapakować, wypromować i sprzedać. Ale nic z tego nie jest prawdziwym uwielbieniem. Nie rozumiemy uwielbienia. Jeśli byśmy rozumieli… Cóż, pozwólcie, że wam powiem, co by się stało.Dlaczego ta książka?

Po co pisać kolejną książkę o uwielbieniu? Czy już tego nie przerabialiśmy? Czy nie zostało powiedziane już wszystko, co miało być powiedziane i nie zostało zrozumiane już wszystko, co powinno być zrozumiane? No błagam! Kościół uwielbia od wieków, a Izrael robił to jeszcze wcześniej. Co więcej można jeszcze napisać?

To zabawne. Chrześcijanie na całym świecie mają co tydzień tysiące nabożeństw uwielbieniowych. Uwielbienie stało się odrębnym gatunkiem muzycznym z własnymi artystami, publicystami i bazą fanów. Możesz włączyć uwielbienie w radiu. Możesz wyprodukować, nagrać, zapakować, wypuścić na rynek i sprzedać je w sklepie muzycznym. Możesz nawet uzyskać wyższe wykształcenie z dziedziny uwielbienia. Ale Kościół nadal nie ma pojęcia, czym ono jest.

Uwielbienie jest spowite mgłą. Nawet pastorzy i liderzy uwielbienia niezupełnie je rozumieją. I niestety, większości to nie przeszkadza.

Moje pytanie brzmi: Jeśli nawet liderzy nie do końca rozumieją, czym jest uwielbienie, jak mogą oczekiwać, że będą uczyć o nim ludzi? A jeśli nie będą nauczać ludzi o uwielbieniu, jak mogą oczekiwać, że ludzie wezmą w nim udział? A jeśli ludzie nie zaangażują się w uwielbienie, jak możemy oczekiwać, że Bóg stanie się wyraźnie obecny w naszym kościele. A jeśli nie będzie On wyraźnie obecny, to jak możemy oczekiwać, by Jego moc działała w życiu ludzi? A jeśli Jego moc nie będzie działała w życiu ludzi, jak możemy oczekiwać, że będziemy mieli coś więcej niż martwy kościół?

A jeśli kościół jest martwy, jak może zmieniać świat?

Może to i przesada (na kolejnych stronach przekonasz się jednak, że tak nie jest), ale wierzę, że uwielbienie jest motorem wszystkich skutecznych chrześcijańskich działań i daje ono trwałe rezultaty. Uwielbienie jest glebą, z której wyrastają wszystkie chrześcijańskie starania.

Ewangelizacja rozpoczyna się od uwielbienia. Nauczanie zaczyna się od uwielbienia. Modlitwa i proroctwa, uzdrawianie i uwalnianie, uczniostwo i misja, dobroczynność i życzliwość, cierpliwość i wszystko inne – o ile wykonywane jest po Bożemu – rozpoczyna się i kończy uwielbieniem. Bez uwielbienia jesteśmy po prostu religijnymi ludźmi, ciężko pracującymi nad religijnymi zadaniami. Uwielbienie jest motywacją, która zamienia każde zadanie w okazywanie naszej miłości do Boga.

Po co pisać kolejną książkę na ten temat? Ponieważ 2000 lat po zmartwychwstaniu Jezusa mogę wciąż zadać jedno pytanie: „Czym jest uwielbienie?” i otrzymać tak głupie odpowiedzi, jak: „śpiewaniem wolnych, osobistych piosenek dla Boga”. Zauważyłem, że ludzie, nawet liderzy, nie mają pojęcia, czego Biblia naprawdę naucza o uwielbieniu. Słyszę, jak pastorzy uczą zgromadzenie, że celem uwielbienia jest przygotowanie serc na przyjęcie Słowa. Przepraszam, ale tego nie ma w Biblii. Oświecony postmodernista może odpowiedzieć, że „uwielbienie jest stylem życia”, co jest prawdziwym stwierdzeniem, ale nadal nie odpowiada na pytanie. Jakim stylem życia?

Czym jest uwielbienie? Dla kogo jest? Co ma na celu? I jak je wykonujemy? Czy ktokolwiek ma przekonującą, biblijną odpowiedź na jedno z najważniejszych pytań w historii świata?

W dużej mierze zadowoliliśmy się tym, że to denominacje i nasza kultura zdefiniowały dla nas uwielbienie. Dlatego tak wiele jest różnych opinii na temat tego, czym ono jest i jak powinno się je praktykować, ale tak mało mocy w samym uwielbieniu.

W kościele Gateway mam przywilej służyć jako jeden z kilku pastorów uwielbienia. Opracowaliśmy proces pomagania naszym zespołom uwielbienia i ludziom w kościele w zrozumieniu i zaangażowaniu się w uwielbienie. Dlaczego? Kilka lat temu, zanim zaczęliśmy szkolić ludzi w tej dziedzinie, jeden z naszych pastorów przeprowadził ankietę wśród członków grupy prowadzącej uwielbienie w naszym kościele. Wyniki były zaskakujące. Nawet wśród ludzi prowadzących razem służbę uwielbienia, w tym samym kościele, tydzień po tygodniu, nie było zgodności co do tego, czym jest uwielbienie i jaki jest jego cel. W zasadzie niektórzy członkowie grupy nie pamiętali, żeby przeżyli podczas uwielbienia coś, co przybliżyło ich do Boga.

Wiedzieliśmy już wtedy, że jest problem. Jeśli coś jest niewyraźne na scenie, jest czarne jak smoła dla audytorium. Jak mogliśmy prowadzić to zgromadzenie w uwielbieniu, jeśli nie byliśmy zgodni w kwestii, czym tak naprawdę jest uwielbienie?

Wierzymy, że Bóg chce, aby nasz zbór, był kościołem, który wielbi Boga – takim, który ceni Bożą obecność i dąży do jej przeżywania. Ale w tamtym czasie nie wyposażyliśmy naszych członków do tego. Zaczęliśmy więc pisać i prowadzić warsztaty na temat uwielbienia – najpierw dla grup uwielbienia, a później dla zgromadzenia. Ponieważ zdaliśmy sobie sprawę, że możemy oczekiwać, że nasi ludzie będą robić tylko to, czego ich uczymy, co widzą w nas jako wzór i do czego ich wyposażamy.

Piszę tę książkę z nadzieją, że liderzy na całym świecie zaczną pojmować imperatyw uwielbienia. Moją modlitwą jest, by zaczęli nauczać i szkolić swoich ludzi, jak stawać się wspólnotą wielbiącą Boga, oraz aby Boża moc i obecność były bardziej widoczne we wszystkich naszych kościołach.

Nie ukrywam, że mam plan związany z napisaniem tej książki. Chcę, żeby ziemia rozbrzmiała uwielbieniem. Chcę, żebyś ty stał się człowiekiem uwielbienia. Dlaczego? Ponieważ nie chcę umrzeć, nie zobaczywszy ponownie Bożej chwały w Jego kościołach. I mocno wierzę, że zrozumienie uwielbienia jest niegdyś zatraconą mądrością, która może zmienić świat.Historyczna perspektywa

Skąd wiem, że biblijne uwielbienie nie jest rozpowszechnione w działaniu kościoła?

Po pierwsze, nie odebraliśmy tego, co nasze. Ponad 2000 lat temu Lucyfer dokonał największego napadu w historii. Okradł Bożych ludzi z Pisma, uwielbienia i zrozumienia powszechnego kapłaństwa. Niestety, przywódcy wczesnego Kościoła nieświadomie stali się jego wspólnikami. Oto, jak tego dokonał: poprzez zainspirowanie duszpasterzy o dobrych intencjach naprawdę złymi koncepcjami. Musimy chronić to, co święte (Pismo, uwielbienie, kapłaństwo) przed tym, co pospolite (ludzkie).

Skoro Bóg posłał Jezusa, by dać ludziom dostęp do świętości, a nawet żeby uczynić ich świętymi, musiało to oznaczać bardzo trudne przedsięwzięcie. Prawdę mówiąc, grunt pod takie myślenie został położony setki lat przed przyjściem Jezusa, kiedy to żydowscy kapłani zaczęli zapominać o tym, że ich zadaniem było służyć Bogu; ludzie natomiast zaczęli myśleć, że do nich należy służenie żydowskim kapłanom. Wczesny Kościół chrześcijański przyjął tę filozofię niemal od razu. Im bardziej rósł i stawał się zinstytucjonalizowany, tym większa stawała się przepaść między duchowieństwem a ludźmi świeckimi.

Księga Objawienia Jana zawiera ostrzeżenia przed tym podziałem na „my i oni” wśród ludzi świeckich i duszpasterzy. W drugim rozdziale tej księgi (Obj 2:6,15) Jezus ostrzega kościoły w Efezie i Pergamonie przed praktykami nikolaitów. Kim jest nikolaita? Jedna z teorii mówi, że słowo to jest połączeniem dwóch greckich słów: nike (wygrana lub zwycięstwo) i laikos (lud). Niektórzy uczeni wierzą, że te dwa słowa, połączone ze sobą, opisują filozofię służby, która okrada lud Boży (tak zwanych ludzi świeckich) z bycia kapłanami i ogranicza kapłaństwo tylko do liderów (duchowieństwa).

Widzimy to w kościołach na całym świecie. Chrześcijanie zostali ograbieni z możliwości bycia ludem Bożym. Najzwyczajniej siedzą w ławkach i obserwują, jak duchowni wydzielają im Słowo, modlą się za nich, uwielbiają za nich i zwracają się do Boga w ich imieniu. Jedyną rzeczą, jaka pozostaje do zrobienia przez zgromadzenie, jest aplauz. Stworzyliśmy kulturę „uwielbieniowego konsumpcjonizmu”. A ludzie, których Bóg powołał do służenia, stają się obserwatorami w świecie, do którego zdobycia zostali stworzeni.

To jest nikolaita – ten, który pokonuje lud.

Drugą fazą planu pozostawiania „świętej” służby poza zasięgiem zwykłych ludzi było trzymanie Biblii z dala od ludzkich rąk. Wczesny Kościół robił to całkiem skutecznie, czyniąc nielegalnym pisanie lub głoszenie Biblii w innym języku niż łacina, która była językiem elity – uczonych i zawodowych kapłanów. Zwykli ludzie nie mieli dostępu do edukacji niezbędnej do studiowania Pisma. Dlatego przez setki lat panującego średniowiecza chrześcijanie musieli chodzić do kościoła, w którym duchowny czytał im z łacińskich tekstów, których oni nie rozumieli, a następnie prowadził ich w łacińskich modlitwach, których znaczenia nie mogli pojąć, i śpiewał łacińskie hymny, których treści nie potrafili sobie przyswoić.

Czy jest lepszy sposób na unieszkodliwienie ludzi powołanych przez Boga do służby światu niż odebranie im najważniejszego narzędzia – Słowa Bożego?

Duchowieństwo tak ściśle strzegło Pisma, że człowiek mógł zostać spalony na stosie za posiadanie Biblii w innym języku niż łaciński. Dokładnie to spotkało Williama Tyndale’a w 1535 roku za przestępstwo przetłumaczenia Biblii na język zwykłych ludzi. Fragmenty jego tłumaczenia zostały w końcu użyte w przekładzie Biblii Króla Jakuba, gdzie stanowią 75 procent tekstu. (Dziękujemy, Panie Tyndale).

Kościół poszedł jednak o krok dalej. Ci zwykli ludzie nadal plugawili świętość nabożeństw poprzez śpiewanie hymnów. Dlatego przywództwo zdelegalizowało śpiewanie hymnów przez ludzi świeckich. W IV wieku synod w Laodycei ustalił, że tylko wyznaczeni śpiewacy mogą śpiewać w kościele, i to tylko określone chorały. Rozumiesz? Chorały. Podobne do gregoriańskich.

Tylko duchowieństwo miało pozwolenie na śpiewanie, i to jedynie po łacinie. Aby upewnić się, że nie było żadnych świeckich naleciałości w muzyce, zakazano używania w kościołach instrumentów. Każdy chrześcijanin obdarowany przez Boga talentem muzycznym zmuszony był wykorzystywać go w miejscach świeckich lub przestać używać daru, który otrzymał od Boga. Wieki Ciemne, jak nazywano średniowiecze, były naprawdę ciemne. Zwykłemu człowiekowi wmówiono, że nie ma nadziei na dotarcie do Boga bez pośrednictwa duchowieństwa. Nie mógł modlić się do Boga, który mówił tylko po łacinie. Nie mógł zrozumieć Jego Słowa ani Jego ścieżek i nie mógł wznosić swojego głosu, by Go wielbić. Bóg był zbyt święty – niedostępny dla zwykłego człowieka.

Bolesne. Bóg zesłał swojego jedynego Syna, aby zbawić zwykły świat, uczynić jego ludzi świętymi i dać im nieograniczony dostęp do Niego. A duchowni działali przeciwko Niemu.

„Kapłani” okradli Kościół z uwielbienia. Dlatego wszystkie biblijne korzyści z uwielbienia zostały pogrzebane na wieki, podczas gdy kler, niczym zastraszający wielki brat, utrzymywał prawdę o związku z Chrystusem poza zasięgiem głodnych, zdesperowanych, biednych i cierpiących rzesz.

To jest naprawdę oburzające.

Z tego właśnie powodu Reformacja była czymś istotnym. W XVI wieku Słowo Boże z powrotem trafiło do rąk ludzi, którzy mieli dostęp do Biblii w ich własnych językach. Luter dał Biblię Niemcom, a Kalwin Francuzom. Guttenberg wynalazł prasę drukarską, przez co Słowo Boże eksplodowało na scenie historii i zatrzęsło światem (95 tez Lutra potrzebowało tylko 36 dni, aby rozprzestrzenić się po całej Europie). Zatrzęsło również Kościołem. Fundament, na którym zbudowany był Kościół – władza Kościoła – został wydarty od spodu. Fundamentem tym była wyłączność. Jedyna droga do Boga. Nagle ludzie w całej Europie odzyskali dostęp do Boga, i to bez papieża. Po zmartwychwstaniu Chrystusa była to największa rewolucja w historii.

Z kolei reformatorzy oczywiście zaczęli rozwijać swoje własne sposoby, aby utrzymać religię na wyłączność, ale taka dyskusja wykracza poza rolę tej książki. Musimy zrozumieć, że panuje błędne przekonanie co do tego, ile reformatorzy zwrócili kościołowi. Wyobraź sobie, że Luter i stary Kalwin zaczęli pisać pieśni dla ludzi, aby mogli śpiewać je we własnych językach. Używali powszechnych melodii zaczerpniętych z pieśni ludowych i biesiadnych, a ich teksty powstawały w oparciu o Pismo Święte. Stały się one podstawą „muzyki sakralnej”, która od pięciuset lat znajduje się w naszych kościelnych śpiewnikach. Zabawne, prawda? Wyobraź sobie czterdzieści najpopularniejszych utworów muzyki pop czasów współczesnych, które zmienilibyśmy na piosenki śpiewane w czasie uwielbienia. Brzmi jak świętokradztwo? Tak właśnie powstało wiele z naszych ulubionych hymnów.

Nieporozumienie wynika stąd, że pieśni te nie zawsze były „uwielbieniowe”. Nigdy nie miały być uwielbieniowe. Reformatorzy chcieli włożyć Słowo Boże (zgodnie z nową teologią, jaką formułowali) do serc, umysłów i ust zwykłych ludzi. Najlepszym sposobem, by ktoś, kto nie ma Biblii, zapamiętał Słowo, jest umieszczenie go w utworze muzycznym, który już zna (ze świeckich źródeł) i często śpiewa.

Hymny reformacyjne nie miały na celu ułatwienia „uwielbiania”, służyły nauczaniu doktryny. Dla reformatorów Słowo było najważniejsze. Całe nabożeństwo uwielbieniowe było skupione na nauczaniu Słowa (tak jak funkcjonuje to do dzisiaj). Hymny te, napisane na ten sam temat, co przesłanie kaznodziei, były tak naprawdę „śpiewanymi kazaniami”. Poprzedzały one kazania. Kaznodzieje prowadzili ludzi w pieśniach, zanim nauczali Słowa, aby przygotować serca i umysły ludzi na zbliżające się kazanie. Tak właśnie powstała koncepcja wyboru pieśni organizujących nabożeństwo w nawiązaniu do kazania.

Tak swoją drogą, powód, dla którego od pięciuset lat mamy uwielbienie przed kazaniem, nie jest zaczerpnięty z Biblii – tak postanowili Reformatorzy.

Reformacja dała nam z powrotem Pismo, tłumacząc je na nasz język. Dała nam z powrotem modlitwę, nauczając, że Bóg mówi we wszystkich językach. I dała nam hymny – pieśni odkupionych. To, czego nie zrobiła, to nie przywróciła uwielbienia do Kościoła.

Przez setki lat Kościół zwodzono myśleniem, że wraz z Reformacją dostaliśmy z powrotem cały pakiet. Ale mówię ci – nie dostaliśmy. I czas odzyskać resztę.

I tutaj zaczyna się lekcja.ROZDZIAŁ 1 Twoja rola do odegrania

Kiedy wielbimy Boga tak, jak należy, wtedy dopiero słuchają narody.

Edmund Clowney

Przeżywałem trudny okres w kościele po swoim nawróceniu. Szczerze mówiąc, było sporo rzeczy, które mi się nie podobały. Poddałem swoje życie Jezusowi niedługo po ukończeniu college’u i od razu zagłębiłem się w Biblię. Nie miałem pojęcia, co robię, ale wiedziałem jedno: to, co obserwowałem, wchodząc do kościoła, w małym stopniu przypominało to, co dostrzegałem, czytając Biblię.

Zachodziła totalna dychotomia między tym, co przeżywałem w swojej sypialni sam na sam z Bogiem, a tym, co widziałem z ławki, kiedy odwiedzałem kościoły. Teraz wyznaję, że byłem bardziej krytyczny, niż powinienem w czasie wczesnych lat mojej podróży z Bogiem. Ale On w końcu poradził sobie ze mną i z moim krytycyzmem w sposób niebudzący wątpliwości. Niemniej jednak miałem rację, co do jednego…

Kiedy spędzałem czas sam na sam z Bogiem, byłem ważną częścią równania. Usługiwałem Bogu, a On usługiwał mi. I kiedy trwałem w Nim, razem usługiwaliśmy ludziom. Kiedy byłem w kościele, czułem, jakbym prawie w ogóle się nie liczył. To, czy się pojawiłem, czy nie, miało niewielkie znaczenie. Ktoś inny wykonywał całą służbę za mnie, a ja siedziałem i wierciłem się.

Wyglądało na to, jakby główną rolą zgromadzenia było stanowić audytorium dla wystąpienia kaznodziei.

To wszystko wydawało się surrealistyczne, wprowadzające jakby w stan uśpienia i trochę pokręcone.

Nie wiedziałem, że moje odczucia w związku z tym, były skutkiem Bożego powołania dla mojego życia. Bóg także i ciebie wzywa do tego, abyś był kimś więcej niż tylko odbiorcą. On powołał nas, abyśmy byli sługami Jego łaski. Niepodkreślanie tego powołania w kościele albo okaleczy nas nudą lub samozadowoleniem, albo sfrustruje wskutek braku zaangażowania. Dlatego powołania tak wielu ludzi są uśpione. Stali się oni widzami – przyglądającymi się temu, jak inni ludzie realizują Boże marzenia odnoście ich życia.

Niektórzy ludzie wykorzystują jednak owo niezadowolenie jako bodziec do działania. Ci znajdują sposoby, by robić to, do czego zostali powołani, nawet jeśli oznacza to odchodzenie od tradycyjnych sposobów i modeli „kościoła” oraz rozwijanie się w innym kierunku.

Jestem przekonany, że Bóg nie chce, abyśmy byli zadowoleni takim status quo. Stworzył nas do działania, do chwały, do zwycięstwa, dla mocy i dla siebie samego.

A my zostaliśmy duchowo uśpieni przez powtarzaną nam przez dwa tysiące lat prawdę zasłyszaną z drugiej ręki – 2000 lat karmienia łyżeczką i niedożywienia.

Cóż, drogi Czytelniku, czas się obudzić i zamienić łyżeczki na miecze. Dziś wzywam cię, abyś zaczął służyć Bogu. Masz rolę do odegrania w Bożym planie. Ale żeby ją odegrać, musisz nauczyć się uwielbiać.

KIM JESTEM?

Zanim zagłębimy się w uwielbienie, musimy położyć fundament – dlaczego ma ono takie znaczenie dla każdego z nas osobiście.

Wiele zostało napisane na temat tożsamości. Pytanie brzmi, kim tak naprawdę jesteśmy i do czego każdy z nas został wyposażony – ponieważ to jest podstawową motywacją do każdego działania, jakiego podejmujemy się w życiu. Na przykład ktoś, kto uważa się za gitarzystę, będzie czynić starania prowadzące do sukcesu i wypromowania się jako muzyk. Powiedz tej osobie, że nie ma zdolności, by grać w grupie uwielbienia, a odczuje coś więcej niż tylko odrzucenie. Przeżyje kryzys tożsamości.

Jest gitarzystą. Jeśli nie gra na gitarze, jaki z niego pożytek? Do czego został stworzony, jeśli nie do grania na gitarze? Czy był w błędzie przez cały ten czas?

Większość ludzi wierzy, że ich funkcja definiuje ich tożsamość. Jeśli gram na gitarze, muszę być gitarzystą. Jeśli potrafię grać w baseball, muszę być baseballistą. Jeśli jestem sopranistką, moim przeznaczeniem musi być śpiewanie solówek w każdym kościelnym uwielbieniu.

Cóż, to głupie. Gdyby moja funkcja decydowała o mojej tożsamości, miałbym poważne problemy z każdym, kto stawiałby mi przeszkody na drodze do używania moich darów. Oczywiście, tak się nigdy się nie dzieje, prawda? Wręcz przeciwnie, wiele kościelnych wojen miało swój początek w związku z tym właśnie problemem.

Jako że często mamy dziwne i niejasne spojrzenie na nasze cele życiowe i na temat tego, co je determinuje, mamy też niespójny religijny pogląd na siebie samych. Pozwól, że zadam ci pytanie: Czy chcesz być użyty przez Boga?

Większość chrześcijan odpowiedziałoby dźwięcznym „tak!”.

Pozwól, że zadam ci kolejne pytanie: Czy chcesz być użyty przez twojego współmałżonka? Chcesz być użyty przez twoich przyjaciół? Chcesz być użyty przez twój Kościół? Chcesz być użyty przez swój rząd?

Nie ma mowy! Kiedy używasz kogoś, traktujesz go jak narzędzie, a nie jak osobę.

Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Bóg nie chce cię używać. On chce ciebie znać. Chce, żebyś ty Go znał. Bóg użył faraona, ale znał Mojżesza. Bóg użył Saula, ale znał Dawida. Bóg użył Judasza, ale znał Jezusa.

Bóg nie stworzył cię po to, żeby cię używać. On stworzył cię, żeby cię poznać.

Nadal postrzegamy siebie jako narzędzia w Bożych rękach – obiekty, których On może użyć. Na początku swojej drogi chrześcijańskiej wołałem w modlitwie: „Boże, użyj mnie! Chcę być Twoim ulubionym młotkiem. Użyj mnie do budowania Twojego Królestwa! Użyj mnie do burzenia warowni ciemności. Użyj mnie do wbicia kołka w głowę diabła!”. (Czy możesz stwierdzić, że jestem pasjonatem?) Źle to rozumiałem. Bóg może użyć CZEGOKOLWIEK, ale posłał swojego Syna, by mógł mieć relację z LUDŹMI, którzy wierzą – a nie z przedmiotami.

Religia uczy nas postrzegania siebie jako narzędzi. Jeśli dobrze nam idzie, zadowalamy Boga i jesteśmy dla Niego przydatni. Jeśli kiepsko nam idzie, stajemy się bezużyteczni i możemy zostać odstawieni na bok lub wyrzuceni. Bóg użyje innego narzędzia, które działa lepiej niż my.

Jest problem w byciu narzędziem. Kiedy mój młotek się zepsuje, jaki mam z niego pożytek? Jeśli nie spełnia funkcji młotka: nie może budować i niszczyć, jaki jest sens z posiadania go? Jest śmieciem. Rupieciem. Zajmuje niepotrzebnie miejsce. Nie trzymam zepsutych młotków. Wyrzucam je – tak jak religia uczy nas, że Bóg wyrzuci nas, kiedy nie będziemy już funkcjonować właściwie.

Przyczyną, dla której ludzie zostają zranieni przez kościół, jest to, że liderzy traktują ich jako przedmioty, a nie osoby. Kiepscy przywódcy myślą, że ludzie są jednorazowi.

Taka jest religia. Religijne serce mówi: „Muszę wykonać swój obowiązek, żeby być wartościowym dla Boga”. Uwielbienie jest czymś odwrotnym niż religia. Serce pełne uwielbienia mówi: „Jezus udowodnił, że jestem cenny dla Boga. Służę Mu, ponieważ On też jest cenny dla mnie”.

Religia uczy nas, że nasze funkcje określają naszą wartość i tożsamość (jestem, bo robię). Uwielbienie uczy nas, że nasza tożsamość określa naszą wartość i funkcję (robię, bo jestem). A Bóg określa naszą tożsamość.

Bóg poświęca wiele miejsca w Biblii na nauczanie o tym, kim tak naprawdę jesteśmy. Jesteśmy dziećmi Bożymi, przyjaciółmi Boga, kimś więcej niż zdobywcami; jesteśmy wybrani i umiłowani; jesteśmy obywatelami nieba, odkupionymi, świętymi; jesteśmy narodem świętym i królewskim kapłaństwem (to tylko kilka przykładów). Każda cecha składająca się na naszą tożsamość mówi nam trzy rzeczy: jak Bóg nas widzi, jak bardzo nas ceni i jak my możemy Mu służyć.

Na kolejnych stronach pogłębimy te tematy. Ale na potrzeby odkrywania uwielbienia (i żeby dopiec szatanowi) zacznijmy od tej prawdy, która została nam wykradziona wieki temu. Wszyscy wierzący – każdy z nas, wybawionych – jesteśmy kapłanami Najwyższego Boga.

BYĆ KAPŁANEM

Ty, mój przyjacielu, jesteś kapłanem. Zacznę swój wywód od tego śmiałego stwierdzenia z 2 Księgi Mojżeszowej 19:5-6, gdzie Bóg mówi:

A teraz, jeżeli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich ludów, bo moja jest cała ziemia. A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym. Takie są słowa, które powiesz synom izraelskim.

Czy wiedziałeś, że Bóg nigdy nie zamierzał, aby szeregi kapłaństwa były ograniczone do kilku ludzi z określonego rodu? Pierwotnie powołał On Izrael, aby był narodem słynącym z wielości kapłanów – by nauczali oni całą ziemię, jak wielbić Boga.

Co więc się stało? No cóż, wzniesiono złotego cielca. Miało miejsce bałwochwalstwo. Izrael odrzucił Boga, a wraz z Nim swoje powołanie, kiedy zdecydował odwrócić się od Niego i powrócić do swoich bezużytecznych, martwych i bezsilnych egipskich bożków.

A zatem jak do tego doszło, że Izrael z narodu kapłanów zamienił się w naród, z którego tylko jeden ród mógł ich reprezentować jako kapłanów? Historię tę przedstawia 2 Księga Mojżeszowa 32:25-29. Kiedy Mojżesz zobaczył Izraelitów czczących cielca, krzyknął: „Kto jest za Panem, do mnie!”. Jedynymi, którzy przyszli, byli lewici. Bóg nakazał im, aby wzięli swoje miecze, przebiegli przez obóz i zabili bałwochwalców. Ponieważ lewici kochali i czcili Boga bardziej niż swoją społeczność, Bóg uświęcił ich (wybrał i oddzielił jako świętych) oraz im błogosławił. W 4 Księdze Mojżeszowej 1:47-53 czytamy, że Bóg przekazał służbę w Przybytku – Jego miejscu spotkań – lewitom, ponieważ byli oddani Jego świętości.

A w jaki sposób ty zostałeś kapłanem?

W całej historii kapłaństwo było najbardziej ekskluzywnym zawodem na świecie. Najpierw (według ludzi, nie Boga) tylko Żydzi mogli być kapłanami, potem zaś tylko lewici z rodu Aarona. Kościół dość wcześnie zdecydował, że tylko on może wyświęcać kapłanów i każda denominacja na ziemi od tamtej pory idzie za ich przykładem.

Ale prawda jest taka, że w momencie zbawienia, zostałeś wybrany. Urodziłeś się (przynajmniej w sensie nowego narodzenia), aby być kapłanem.

Mijały wieki, a przepaść pomiędzy podium a audytorium wciąż się pogłębiała. Jest to przestrzeń stworzona przez człowieka, nie przez Boga. Kilka lat temu modliłem się o nagrania uwielbieniowe, które realizowaliśmy w kościele Gateway. Zacząłem pytać Boga, co chce zrobić poprzez uwielbienie w naszym kościele. Podczas modlitwy miałem wizję. Byłem na scenie z zespołem uwielbienia, a ludzie ze zgromadzenia stali przed nami i uwielbiali Boga. W podłodze pomiędzy podium i zgromadzeniem znajdowała się gruba na sześćdziesiąt centymetrów szklana ściana. Sięgała około sześciu metrów wysokości i biegła wzdłuż krawędzi sceny. Kiedy chwaliliśmy i uwielbialiśmy Boga, spojrzałem w górę i zobaczyłem Boży tron zstępujący z nieba. Oparł się o szczyt szklanej ściany i rozbił ją w pył. Nie było bariery, nie było rozróżnienia pomiędzy duchownymi a zgromadzeniem. Ludzie na scenie i ci przed nią stali się jednym ludem uwielbiającym Boga jednym sercem, a Boży tron spoczął pośród nas.

Zauważ, że w Ewangelii Mateusza 18:20 czytamy: „Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich”. A Psalm 22:4 mówi: „A przecież Ty jesteś święty, przebywasz w chwałach Izraela”.

Bóg niszczy mur dzielący duchowieństwo i ludzi świeckich. On odebrał to, co ukradł złodziej. Zwraca kapłaństwo ludowi.

Mogę dowieść ci tego, że Bóg powołał cię, abyś był kapłanem. 1 List Piotra 2:5 mówi: „I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa” .

Do kogo mówi Piotr? Do chrześcijan! Jeśli jesteś chrześcijaninem, Bóg stworzył cię, abyś był częścią czegoś, co On buduje – Kościoła. I powołał cię do działania w tym Kościele jako kapłan. Dlaczego? By składać duchowe ofiary przyjemne Bogu. Porozmawiamy o tym później. Teraz zanotujmy po prostu: TO JEST SUPER! I kontynuujmy.

Piotr mówi dalej w wersecie 9: „Ale wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości” (wyróżnienie dodane). Ten werset jest niezwykle bogaty w treść! Wiedziałeś, że zostałeś wybrany? Wybrany do bycia kapłanem? Nie jakimś kapłanem, zostałeś wybrany do bycia królewskim kapłanem i częścią świętego narodu. Dlaczego Bóg chce, abyś był kapłanem? Abyś rozgłaszał chwałę (cnoty) Boga, który cię wybawił i uwolnił!

To jest tak ważne i może mieć wpływ na resztę twojego życia, dlatego będę cię tym męczył przez większość tej książki. Za każdym razem, kiedy zadam ci pytanie: „Kim jesteś?”, chcę żebyś powiedział (na głos): „Jestem kapłanem”. Powiedz to z przekonaniem i wdzięcznością, ponieważ jest to jeden z największych przywilejów w historii. Cóż za cud, że zwykli wierzący, tacy jak ty i ja, bez względu na naszą wartość, pochodzenie czy wykształcenie, zostaliśmy ustanowieni przez Boga, by być Jego osobistymi kapłanami.

Nie jesteś hydraulikiem, bankierem, fryzjerem pudli czy politykiem. Nie obchodzi mnie, co powiedziała twoja mama odnośnie tego, kim będziesz. Nie obchodzi mnie, jaką etykietę przylepił ci świat; nie obchodzi mnie, jaki stopień naukowy nadał ci uniwersytet; nie obchodzą mnie twoje talenty czy niedociągnięcia. I nie obchodzi mnie, co mówi papież. Słowo Boże mówi, że twój Stwórca powołał cię, wyposażył i przeznaczył do bycia kapłanem.

Niesamowite!

Dlatego pytam… Kim jesteś? (Teraz twoja kolej.)Przypisy

Historyczna perspektywa

Najczęściej przyjmuje się, że nazwa tej sekty gnostyckiej pochodzi od imienia Mikołaja (gr. Nikolaos), jej nieznanego założyciela (choć niektórzy utożsamiają go z diakonem Mikołajem z Dz 6:5) – wszystkie przypisy, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą od redaktora.

Podana wyżej etymologia sugerowałaby raczej znaczenie „zwycięstwo ludu”.

Za okres wczesnego Kościoła przyjmuje się pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa, autor ma na myśli zapewne Kościół średniowieczny.

Tyndale został spalony nie tyle za swój przekład Biblii, ile za reformatorskie przekonania zawarte we wstępie i w uwagach do niego (a może również i za swoje krytyczne stanowisko wobec rozwodu Henryka VIII).

W stosunku do Starego Testamentu. W odniesieniu do Nowego Testamentu nawet więcej, bo 84 proc.

To nazwa rozpowszechniona raczej w kulturze anglosaskiej. Nie dotyczy całego średniowiecza, a jedynie jego wczesnego okresu pomiędzy V a X wiekiem. Wbrew potocznemu rozumieniu nie chodzi o ciemnotę średniowiecza, a o panowanie barbarzyńców po upadku zachodniego cesarstwa rzymskiego i towarzyszący mu zanik kultury antycznej. Jednak już co najmniej od czasu renesansu karolińskiego w VIII w. sytuacja nie wyglądała tak „czarno”.

Pismo Święte nie reguluje bowiem kwestii porządku nabożeństwa.

Rozdział 1

Już w Nowym Testamencie Paweł poleca Tytusowi ustanowić starszych (Tyt 1:5). Być może chodzi tu o zarzucenie zasady powszechnego kapłaństwa przez część Kościołów, polegającej na udziale tzw. świeckich w służbie Kościoła.

Piotr pisze o nas, nazywając nas „królewskim kapłaństwem” w znaczeniu posiadania przez każdego chrześcijanina bezpośredniego przystępu do Boga: odtąd nikt z nas nie potrzebuje już kapłanów, aby mu to zapewnili, bo ma możność obcowania z Bogiem osobiście – a co za tym idzie powinność służenia Jemu. Sens ofiary Chrystusa polegał na tym, że nie potrzeba już kapłanów w znaczeniu starotestamentowym, którzy w sensie formalnym mieli coś, czego nie mieli inni (mandat od Boga), aby dzięki temu móc ludzi doprowadzić do spotkania z Bogiem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: