Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, pułkownika 20 regimentu piechoty Drugi Pamiętnik o czasach Stanisława Augusta - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jana Kilińskiego szewca warszawskiego, pułkownika 20 regimentu piechoty Drugi Pamiętnik o czasach Stanisława Augusta - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 445 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

UWA­GI DO OPI­SA­NIA HI­STO­RII W WAR­SZA­WIE BĘ­DĄ­CEJ I WSZYST­KO ZŁE, KTÓ­RE SIĘ CO­RAZ WIĘ­CEJ DO OJ­CZY­ZNY NA­SZEJ WKRA­DA­ŁO, A TO WSZYST­KO PO­CHO­DZI­ŁO Z NAJ­WIĘK­SZE­GO NIE­PO­RZĄD­KU I WIEL­KIEJ GNU­ŚNO­ŚCI NIE­PO­MIAR­KO­WA­NIA SIĘ Z NA­RO­DEM

Kto tyl­ko czy­tał hi­sto­rią o upad­ku Je­ro­zo­li­my i o nie­zgo­dzie ży­dow­skiej, ten za­pew­nię przy­zna, iż Po­la­cy, sa­imi z sobą nie ma­jąc zgo­dy ani jed­no­ści, upaść mu­sie­li. Ja, lubo pod­czas Wiel­kie­go Czte­ro­let­nie­go Sej­mu by­łem jesz­cze mło­dy i do tego jesz­cze sym­pla­kiem nie zna­ją­cym, jak tyl­ko swój na­tu­ral­ny ro­zum, a prze­cież po­zna­łem to, że świę­ta pora była dla nas Po­la­ków kró­ciej ra­dzić, a dłu­żej sią bić, gdyż w tę porę woj­nę wy­da­ła Mo­skwa Por­cie Oto­mań­skiej, więc wten­czas po­trze­ba było ra­dzić, jak­by sład­niej było ode­brać kra­je nie­spra­wie­dli­wie nam wy­dar­te, ale wten­czas po­więk­szy­li na tym sej­mie etat woj­sko­wy na sto ty­się­cy, lecz nie usta­no­wi­li po­dat­ku, na któ­rym woj­sko do­sta­tecz­nie utrzy­ma­ne być po­win­no. Chciał tego ko­niecz­nie król Po­nia­tow­ski, aby 100 000 woj­ska było, lecz pa­no­wie sta­ro­sto­wie uchy­la­li się od pła­ce­nia po­dat­ków, ma­jąc to so­bie w ro­zu­mie­niu swo­im, iż król prze­ciw­ko nim sa­mym toż woj­sko uży­wać bę­dzie.

Gdy w cią­gu lat dwóch te­goż sej­mu roz­ka­zał król het­ma­no­wi, aby mu ra­port je­ne­ral­ny woj­ska po­da­li, oto oszu­ka­li cały sejm i kró­la, że już mia­ło być woj­ska kom­plet­ne­go 60 000, ale go nie było, jak tyl­ko trzy­dzie­ści ty­się­cy, nad czym król ser­decz­nie ubo­le­wał, że go słu­chać nie chcie­li, więc król wi­dząc to oczy­wi­ście, że z tymi sej­mu­ją­cy­mi sta­na­mi ani kon­sty­tu­cji do­sko­na­le usta­no­wić nie może, któ­ra by na­ro­do­wi mia­ła być do­god­ną, ani etat woj­sko­wy do skut­ku przyjść nie może, bie­rze więc inny śro­dek przed sie­bie: sta­rał się jak naj­po­tęż­niej przy­du­blo­wać dru­gie tyle po­słów sej­mu­ją­cych. Ja­koż i w sa­mej rze­czy bar­dzo mą­drze so­bie król po­czął, gdyż do­pie­ro mło­dzi po­sło­wie praw­dzi­wie świę­tą kon­sty­tu­cją dla na­ro­du usta­no­wi­li, tak da­le­ce że do dziś dnia mało co jest jej po­pi­ra­wić, więc mło­dym, ale nie sta­rym po­słom win­ni­śmy wdzięcz­ność, któ­rzy dru­gą kla­sę ludu przy­ję­li do pra­wo­daw­stwa.

Na­ten­czas każ­dy miesz­cza­nin za­czął my­śleć o uszczę­śli­wie­niu kra­ju swo­je­go. Za­czę­li sy­pać pie­nią­dze, aby jak naj­prę­dzej sta­nę­ło one sto ty­się­cy woj­ska. A wi­dząc to król, iż na­ród jego se­rio przy­kła­da się do uszczę­śli­wie­nia i po­mno­że­nia kasy, wziął przed się, aby jak naj­prę­dzej ukoń­czył tę tak świę­tą kon­sty­tu­cją, któ­ra mia­ła w so­bie świę­te brzmie­nie wol­no­ści, tak da­le­ce że nam jej inne na­ro­dy za­zdro­ścić po­czę­ły.

Po­nie­waż wszę­dzie jest dro­ga wol­ność dla czło­wie­ka, a my­śmy ją do­pie­ro dla sie­bie na­by­li. I cóż się da­lej dzia­ło? Oto na­pi­sa­li tęż kon­sty­tu­cją, ale jej pod­pi­sać nie chcie­li. Mu­siał król wzru­szyć wszyst­kich w War­sza­wie oby­wa­te­li, aby oto­czy­li z nimi cały Za­mek, da­jąc im po­znać to, że gdy do­bro­wol­nie pod­pi­sać nie ze­chcą, to będą mu­sie­li po­nie­wol­nie, gdyż ich oko­ło 60 000 z cho­rą­gwia­mi oto­czo­no, któ­rzy gro­zi­li tym, któ­rzy pod­pi­sać nie ze­chcą, krzy­cząc nie­ustan­nie wi­wa­ty tym, któ­rzy kon­sty­tu­cją pod­pi­sa­li.

Uży­li­śmy nie­ma­ło trud­no­ści, na­wet z sa­mym mar­szał­kiem sej­mo­wym, księ­ciem Sa­pie­hą li­tew­skim, któ­ry przez ża­den spo­sób pod­pi­sać nie chciał, lecz za da­niem mu znacz­ne­go przez oby­wa­te­li pre­zen­tu prze­cież za­le­d­wo ją pod­pi­sał.

A gdy pod­pi­sa­li oby­dwaj mar­szał­ko­wie i więk­sze trzy czę­ści sej­mu­ją­cych sta­nów, król roz­ka­zał na­ro­do­wi ota­cza­ją­ce­mu Za­mek, aby wo­łał: „Wi­wat, niech żyje król i sej­mu­ją­ce sta­ny“ – a wten­czas ude­rzo­no po wszyst­kich ko­ścio­łach we dzwo­ny i po wszyst­kich uli­cach dała się sły­szeć or­kie­stra bar­dzo brzmią­ca, nie­zmier­ny huk ar­mat wi­wa­to­wych. W tym król je­go­mość ru­szył do ko­ścio­ła ka­te­dral­ne­go Św. Jana, a mar­szał­ka sej­mo­we­go księ­cia Sa­pie­hę na­ród na ra­mio­nach swo­ich niósł do ko­ścio­ła, wy­wdzię­cza­jąc mu się za to, iż kon­sty­tu­cją pod­pi­sał. Pod­ten­czas bi­skup war­szaw­ski wy­sta­wiw­szy Sanc­tis­si­mum bło­go­sła­wił na­ród, a po­tem król je­go­mość za­przy­siągł też świę­tą kon­sty­tu­cją. Wie­czo­rem była bar­dzo wiel­ka lu­mi­na­cja przy nie­zmier­nych okrzy­kach i brzmie­niu or­kie­stry. Ce­cho­wi maj­stro­wie cho­dzi­li z cho­rą­gwia­mi do tych pa­nów, któ­rzy kon­sty­tu­cją pod­pi­sa­li, a panu kanc­le­rzo­wi wiel­kie­mu ko­ron­ne­mu, za to iż nie pod­pi­sał, to mu wszyst­kie drzwi i okna po­wy­bi­ja­li i pa­łac jego zbu­rzyć chcia­no, i dla­te­go Szczę­sny Po­toc­ki i Bra­nie­ki z całą hor­dą swo­ją z War­sza­wy ucie­kli, gdzie też, jak od­rod­nych sy­nów oj­czy­zny, osą­dzi­li, ich por­tre­ty na szu­bie­ni­cy wi­sia­ły, choć w praw­dzie sa­mej zda­ło­by się, aby ich sa­mych po­wie­szo­no, lecz nie por­tre­ty. Więc to od­tąd wy­ni­kło to wszyst­ko po­cząt­ko­we złe po­mię­dzy Po­la­ka­mi od­srod­ny­mi, któ­rzy my­śle­li o zgu­bie Pol­ski i o roz­bio­rze kra­ju na­sze­go.

Szczę­sny Po­toc­ki, Bra­nic­ki i inni sta­ra­li się u naj­ja­śniej­szej im­pe­ra­to­ro­wej uzy­skać po­moc woj­sko­wą na wy­wró­ce­nie tej świę­tej kon­sty­tu­cji, a Su­cho­rzew­ski, po­seł, i Igna­cy Po­toc­ki sta­ra­li się u kró­la pru­skie­go po­zy­skać dla nas po­moc, lecz to próż­no było, po­nie­waż król pru­ski wca­le co in­ne­go my­ślał, a co in­ne­go czy­nił, bo na Wiel­kim Sej­mie przez po­sła swe­go ka­zał sy­pać ta­la­ry dla Po­la­ków pod ty­tu­łem, że chce być pol­skim alian­tem, da­jąc mam w po­moc prze­ciw­ko Ro­sja­nom 60 000 swe­go woj­ska i sto ty­się­cy bro­ni, a tym­cza­sem zniósł się z dwo­rem au­striac­kim i mo­skiew­skim, że zna­lazł porę świę­tą roz­bio­ru kra­ju pol­skie­go. A gdy tam uzy­skał jed­no­myśl­ność dla sie­bie, za­raz się śmia­ło do­ma­gał od Po­la­ków, aby mu od­stą­pio­no całą Wiel­ko­pol­skę, Gdańsk i To­ruń, aby miał pre­tekst wkro­czyć do Pol­ski pod ty­tu­łem, że nam po­sy­ła kon­tyn­gens prze­ciw­ko Mo­skwie. Lecz to nie była praw­da, bo sko­ro tyl­ko pru­skie woj­ska we­szły w te pro­win­cje, tak już da­lej z ni­chwyj­ść­nie chcia­ły. Więc król i sej­mu­ją­ce sta­ny wi­dząc to, że już byli zdra­dze­ni, za­czę­li się za­trud­niać samą woj­sko­wo­ścią, wo­jen­ny­mi przy­go­to­wa­nia­mi, do­pie­ro ar­ma­ty dzień i noc lać, amu­ni­cją ro­bić, ale to było wszyst­ko nada­rem­nie, bo już nie­ry­chło było, juz Pru­sa­cy byli w Po­zna­niu i już mo­skiew­skie woj­ska wkra­cza­ły do Pol­ski. Król chcąc się po­zbyć tego sej­mu sta­rał się tyl­ko uzy­skać od sej­mu­ją­cych sta­nów wła­dzę, wy­jed­nać skarb i wła­dzę nad ca­łym woj­skiem, a sko­ro ją tyl­ko uzy­skał, tak za­raz sejm cały za­koń­czył, a że jesz­cze po­sło­wie się nie roz­je­cha­li, więc król, bę­dąc wie­lo­wład­ny, wy­dał or­dy­nan­se, aby ma­sze­ro­wa­li na­prze­ciw Mo­ska­lom. O mój Boże, ja­każ to zro­bi­ła się w na­ro­dzie wiel­ka ener­gia, ja­kież to wiel­kie brzmie­nie w ca­łym po­spól­stwie się zna­la­zło, gdy po­spo­li­te ru­sze­nie przez sejm na­ka­za­ne było prze­ciw­ko Pru­sa­kom i Mo­skwie! Za­raz w sa­mej War­sza­wie sprzy­się­gło się czter­dzie­ści ty­się­cy na­ro­du pójść w po­moc kró­lo­wi.

Ja sam do­da­wa­łem lu­do­wi wiel­kiej ocho­ty, cho­dząc po mie­ście, oka­zu­jąc, jak ma być każ­dy uzbro­jo­nym do woj­ny, tak że za­raz ru­szy­łem dla przy­kła­du z woj­skiem do obo­zu, gdzie nam bar­dzo wie­le co go­dzi­na oby­wa­te­li przy­by­wa­ło i roz­kła­da­li­śmy so­bie od­dziel­ny obóz. Król dnia trze­cie­go sam przy­był z ca­łym ekwi­pa­żem do obo­zu, a od­byw­szy przez trzy dni ze swo­ją gwar­dią i ar­ty­le­rią re­wią, ru­szy­ło woj­sko na gra­ni­cę ku Mo­skwie, a nam roz­ka­zał król, aby­śmy się po­wró­ci­li do War­sza­wy. Jed­nak dzię­ko­wał nam za na­szą gor­li­wość mó­wiąc do nas to, że się mu zda­my w sa­mej War­sza­wie. Więc mu­sie­li go usłu­chać ale­śmy z pła­czem po­wra­ca­li do do­mów na­szych i za­raz za­czę­li­śmy źle trzy­mać o kró­lu na­szym, lu­bo­śmy to wi­dzie­li sami na oczy na­sze, że kie­dy król za­przy­się­gał w dniu 3 maja kon­sty­tu­cją, to pod­czas sa­mej przy­się­gi w ko­ście­le Św. Krzy­ża tak wiel­ka bu­rza po­wsta­ła, iż ro­zu­mie­li­śmy to, że nas ko­ściół cały za­wa­li, że my i król wraz tam pad­niem ofia­rą. Więc tę jego przy­się­gę za­trzy­ma­li i ta bu­rza nie dłu­żej trwa­ła jak przez pół go­dzi­ny, do­pó­ki król przy­się­gi nie skoń­czył. A przed i po przy­się­dze była spo­koj­ność i wiatr ustał, ale w ca­łej War­sza­wie bar­dzo wie­le szko­dy na­ro­bi­ło, wie­le okien po­wy­ry­wa­ło, do­nicz­ki z kwia­ta­mi wszyst­kie z okien po­zrzu­ca­ło, a co z da­cha­mi się dzia­ło, (kie­dy da­chów­ki jak grad spa­da­ły, tak­że i przy za­ło­że­niu ko­ścio­ła przy Ła­zien­kach. Te wszyst­kie wi­do­ki dały nam się po­znać, że z na­szej kon­sty­tu­cji nic tnie bę­dzie. I co się też tak sta­ło.OPIS O OD­BY­TEJ KAM­PA­NII Z RO­SJA­NA­MI

Gdy się taż pierw­sza kam­pa­nia z Ro­sja­na­mi roz­po­czy­na­ła, wten­czas war­to było wiel­kie­go śmie­chu, że król wy­dał ksią­żecz­kę pod ty­tu­łem Le­piej pió­rem jak orę­żem woj­nę to­czyć z nie­przy­ja­cie­lem . Wten­czas wszy­scy oby­wa­te­le po­zna­li wiel­ką sła­bość kró­la na­sze­go, że on nig­dy tnie miał in­ten­cji bić się za oj­czy­znę na­szą, któ­rą on sam tyl­ko ją w Eu­ro­pie spla­mił, a to przez roz­biór kra­ju tak pięk­ne­go. W tym to mó­wię cza­sie wszy­stek lud za­czął uty­ski­wać, gdy król, za­miast wy­da­wać or­dy­nan­se do bi­cia się z Ro­sja­na­mi, któ­rzy się tło­czy­li do kra­ju, to król wy­da­wał kon­tra­ody­nan­se do co­fa­nia się ma­zad. Wi­dząc to nasi je­ne­ra­ło­wie strasz­nie za­czę­li so­bie używ­niać, gdyż ich bar­dzo wstyd było, że bez bi­cia trze­ba było przed nie­przy­ja­cie­lem co­fać się.

Ale je­ne­rał Ko­ściusz­ko, przy­byw­szy z Ame­ry­ki na obro­nę na­szej oj­czy­zny, do­stał od kró­la jed­ną dy­wi­zją woj­ska na­sze­go, skła­da­ją­cą się z ośmiu ty­się­cy żoł­nie­rzy. Uczy­niw­szy kon­fe­ren­cją ze swy­mi ofi­ce­ra­mi, zro­bił za­sadz­kę prze­ciw­ko ma­sze­ru­ją­cym Mo­ska­lom, któ­rych pro­wa­dził Szczę­sny Po­toc­ki, het­man Bra­nic­ki, Za­łu­ski, po­seł ka­li­ski na­zwi­skiem Su­cho­rzew­ski, pod do­wódz­twem je­ne­ra­ła mo­skiew­skie­go Ka­chow­skie­go i je­ne­ra­ła Pa­lem­ba­cha, któ­rzy pro­wa­dzi­li z sobą sto ty­się­cy woj­ska ro­syj­skie­go. Gdy więc ja­ne­rał Pa­lem­kach z pierw­szą swo­ją dy­wi­zją, czy­li kor­pu­sem, nad­cho­dził, a by­najm­niej się tego nie spo­dzie­wa­jąc, żeby mia­ło przyjść do sto­cze­nia ba­ta­lii, gdyż kon­tra­or­dy­nan­se od­bie­ra­li Po­la­cy – co­fać się, a nie bić z Mo­ska­la­mi. Pod­ten­czas, do­wie­dziaw­szy się Ta­de­usz Ko­ściusz­ko o ta­ko­wym kon­tra­ar­dy­nan­sie, że już był od kró­la prze­sła­ny księ­ciu Jó­ze­fo­wi, któ­ry go co mo­ment woj­sku miał ogło­sić, Ta­de­usz Ko­ściusz­ko nie cze­kał tego ogło­sze­nia, ude­rzył na Pa­lem­ba­cha i zniósł jego kor­pus. 22 ty­się­cy na pla­cu woj­ska pa­dło mo­skiew­skie­go, gdzie Ko­ściusz­ko na dru­gi dzień roz­ka­zał swo­im żoł­nie­rzom po­zdej­mo­wać krzy­że, a z Pa­lem­ba­cha i in­nych or­de­ry, i za­pa­ko­wał w pu­deł­ko, i przez ku­rie­ra przy­słał kró­lo­wi do War­sza­wy, ro­zu­mie­jąc to, iż król za naj­więk­szy pre­zent od nie­go przy­jąć ra­czy. Aż się tu omy­lił po­czci­wy Ko­ściusz­ko, po­nie­waż tym pre­zen­tem kró­la nie ukon­ten­to­wał, ale… i owszem, król je­go­mość aż pła­kał, ża­łu­jąc tak wiel­kiej stra­ty mo­skiew­skiej, a my w War­sza­wie, sko­iro­śmy się do­wie­dzie­li, aże­śmy do góry z ra­do­ści ska­ka­li, a przy tym jesz­cze za jego Ko­ściusz­ki zdro­wie wi­wa­ty spi­ja­li. Król je­go­mość tak moc­no na Ko­ściusz­kę był roz­gnie­wa­ny, że mu za­miast nad­gro­dy dał dy­mi­sją, aby tak gru­bo z Mo­ska­la­mi nie żar­to­wał.

Ko­ściusz­ko, ode­braw­szy swo­ją dy­mi­sją, swo­ich żoł­nie­rzy do­brze utrak­to­wał i szczę­śli­wie do Ham­bur­ga sam wy­je­chał. Ta ba­ta­lia była sto­czo­ną pod Du­bien­ką, gdzie sław­ny Pa­lem­bach po­legł, i tam jest do dziś dnia ko­los na pa­miąt­kę jego wy­sta­wio­ny. Resz­ta woj­ska pol­skie­go prze­szło z tej stro­ny War­sza­wy i roz­lo­ko­wa­ło się po róż­nych wio­skach i ma­łych mia­stecz­kach, a woj­ska mo­skiew­skie sta­nę­ły obo­zem pod Pra­gą i sta­ły tam przez cafe pół­to­ra mie­sią­ca, a przez ten czas król wy­dał uni­wer­sa­ły na sejm, wzy­wa­jąc po­słów daw­nych do Grod­na.

I tak się za­koń­czy­ła kam­pa­nia po Wiel­kim Sej­mie, któ­ra wię­cej na­ga­ny ani­że­li po­chwa­ły war­ta była. Król po­wie­dział to, że le­piej pió­rem ani­że­li orę­żem woj­nę to­czyć, a ja zaś po­wia­dam, że le­piej jest orę­żem woj­nę to­czyć ani­że­li pió­rem.

Po­nie­waż nasi daw­ni mo­nar­cho­wie orę­żem zwy­cię­ża­li i kra­je so­bie roz­sze­rza­li, sła­wa Po­la­ków daw­niej wiel­ka była, a za Po­nia­tow­skie­go cał­kiem zgi­nę­ła. Nie­próż­no chło­py wiel­ko­pol­skie za­raz po ko­ro­na­cji na­zwa­li Po­nia­tow­skie­go, że Po­nia­tow­ski jest to ko­niec Pol­ski, i tak się w sa­mej rze­czy sta­ło. Nie wie­dział ten mo­nar­cha, nad ja­kim on na­ro­dem pa­nu­je, a to był na­ród bit­ny i am­bit­ny, któ­re­go te­raz wie­le inne po­ten­cje do­świad­czy­ły, a na­wet gdy­by i sam Po­nia­tow­ski zmar­twych­wstał, urę­czam to, iżby i sam po­wie­dział, że nie wie­dzia­łem, nad czym sam pa­no­wa­łem.

Nie mogę ja tu prze­ba­czyć tak wiel­kie­go błę­du panu mar­szał­ko­wi sej­mo­we­mu Ma­ła­chow­skie­mu i księ­ciu Sa­pie­że, mar­szał­ko­wi li­tew­skie­mu, że się dali uwieść kró­lo­wi Po­nia­tow­skie­mu, wie­dząc do­sko­na­le o tym, że Po­nia­tow­ski z ła­ski mo­skiew­skiej kró­lem zo­stał i że król… przez samą wdzięcz­ność ku Mo­skwie bić się z nimi nie bę­dzie. Ale sko­ro od­da­li kró­lo­wi pod wła­dzę jego skarb i woj­sko, a wi­dzie­li to, iż król chy­bia i bić się z Mo­skwą nie chce, po­trze­ba było za­raz obie­ma mar­szał­kom sejm zwo­łać, skarb i woj­sko ode­brać, a sa­mym do obo­zu ru­szyć i kon­ty­nu­ować tęż kam­pa­nią, gdzie cały na­ród pod­ten­czas żą­dał woj­my, gdzie ener­gia wiel­ka trwa­ła i mo­ta­na by było woj­nę Wy­grać i kra­je swo­je ode­brać. Ale to wszyst­ko było na zgu­bę więk­szą na­ro­do­wi, co­śmy w krót­kim cza­sie bar­dzo le­piej do­świad­czy­li tego.

Pierw­sza kla­sa szlach­ty, jako ma­gna­ty, zwy­kli dru­gą i trze­cią kla­sę przeda­wać, nie ro­zu­mie­jąc tego, że każ­dy czło­wiek jed­na­ko­wo od Boga stwo­rzo­ny i każ­dy po­wi­nien mieć jed­no pra­wo i wol­ność dla sie­bie, a wszak­że do­tąd jesz­cze nie masz prak­ty­ki, aby dru­ga lub trze­cia kla­sa ludu zdra­dzi­ła pierw­szą, tyl­ko za­wsze pierw­si zdra­dzać zwy­kli, jak to w sa­mej rze­czy do dziś dnia wi­dzi­my. Małe kla­sy wy­gry­wa­ją, a wiel­kiej, czy­li pierw­szej, sła­wę przy­pi­su­ją. Z ma­łej kla­sy mało ukrad­nie, za­raz go po­wie­szą, z (pierw­szej kla­sy wie­le krad­nie, za to do­sta­nie or­der. Ale gdy­by­śmy pod­pa­da­li pod jed­no pra­wo i jed­na­ko­wo byli są­dze­ni, za­pew­ne nie by­ło­by w Pol­sz­cze zdraj­ców oj­czy­zny, gdy­by za wy­kro­cze­niem bądź kogo chcąc za­raz rząd śmier­cią ka­rać ka­zał. Każ­dy by się lę­kał. Wszak­że Szczę­sne­go Po­toc­kie­go por­tret po­wie­si­li, a on spro­wa­dził sto ty­się­cy woj­ska ru­skie­go i przy­mu­sił kró­la do zło­że­nia ko­ro­ny, a gdy­by on nie w por­tre­cie był po­wie­szo­ny, tyl­ko żywy, nie by­ło­by to złe tak da­le­ce się roz­cią­gnę­ło, o czym ja da­lej na­pi­sać chcę, co się dzia­ło na sej­mie gro­dzień­skim, gdyż tam był ko­niec eg­zy­sten­cji na­szej w Eu­ro­pie,OPIS O SEJ­MIE GRO­DZIEŃ­SKIM

Nie mogę tu za­po­mnieć tego, jak do­brze my­ślą­cy Po­la­cy ra­dzi­li kró­lo­wi, aby pod żad­nym pre­tek­stem nie ze­zwo­lił na sejm być mia­ny w Grod­nie, i prze­wi­do­wa­li­śmy i dla kró­la, i ca­łe­go na­ro­du naj­więk­sze nie­szczę­ście, któ­re my jak w lu­strze one wi­dzie­li. Po­sy­ła­li­śmy do kró­la róż­ne de­le­ga­cje z proś­bą, aby z War­sza­wy nie wy­jeż­dżał, ale to wszyst­ko wca­le nic nie po­mo­gło, na osta­tek żą­da­li­śmy tego, aby się ten sejm od­pra­wił w War­sza­wie, ale i na to król nie po­zwo­lił. A gdy­śmy sami po­niar­ko­wa­li, że to król chce zgu­by na­szej, więc wten­czas od­stą­pi­li­śmy i da­li­śmy mu na jego wła­sne żą­da­nie, aby się speł­ni­ła resz­ta roz­szar­pa­nia Kró­le­stwa Pol­skie­go.

Gdy dwo­rza­nie jego upa­ko­wa­li wszyst­kie ekwi­pa­że, ma­gi­strat i wszyst­kie ce­chy wy­szli z cho­rą­gwia­mi, z pła­czem że­gna­li się z kró­lem, któ­re­go­śmy aż za Pra­gę wy­pro­wa­dzi­li­śmy , a kon­wój był dla kró­la bar­dzo wiel­ki, po­ło­wę z woj­ska pol­skie­go zło­żo­ny, a po­ło­wa z Mo­ska­li do tej asy­sten­cji, któ­ra nam, oby­wa­te­lom, bar­dzo nie­mi­łą była. Gdy król czwar­te­go dnia zbli­żał się do Grod­na, przy wiel­kim brzmie­niu i z ręcz­nej bro­ni, i huku ar­mat, tak­że całe mia­sto wy­stą­pi­ło na przy­ję­cie Naj­ja­śniej­sze­go Pana, wie­czo­rem mia­sto lu­mi­no­wa­ne było, na dru­gi dzień król je­go­mość za­siadł na tro­nie, a ksią­żę Rep­nin, peł­no­moc­nik od im­pe­ra­to­ro­wej, od­dał pli­kę pa­pie­rów kró­lo­wi. Te to opi­sy nie były w gu­ście kró­lo­wi: i tak naj­pier­wej roz­wią­za­li tę na­szą świę­tą kon­sty­tu­cją, któ­ra była tknię­tą wol­no­ścią na­szą, po­tem żoł­nie­rzom ka­za­no od­jąć od boku srebr­ne me­da­le, co to bar­dzo roz­róż­ni­ło* woj­sko na­sze, a po­tem przy­stą­pi­li do ukła­da­nia kon­sty­tu­cji, nad któ­rą kil­ka ty­go­dni my­śle­li, jak­by do­go­dzić na­ro­do­wi mie­li, bo­jąc się tego, aby się nie zro­bi­ła wiel­ka bu­rza, po­nie­waż wszy­stek lud aż drżał, nie mo­gąc pa­trzyć na ta­kie bez­pra­wia, ja­kie się pod­ów­czas dzia­ły. Każ­dy oby­wa­tel cho­dził za­me­dy­to­wa­ny i każ­dy ga­dał: „To co to z nami da­lej bę­dzie?” Ta­kie to pod­ów­czas smut­ne wi­do­ki były.

Na tym sej­mie ja­kie tyl­ko pro­jek­ta po­da­wał ksią­żę Rep­nin w imie­niu swej mo­nar­chi­ni, ta­kie przy­ję­te być mu­sia­ły, bo sko­ro tyl­ko po­seł któ­ry pre­zen­tu od Igel­ströma lub księ­cia Rep­ni­na przy­jąć nie chciał, tak za­raz mu gro­żo­no ki­bit­ką i w sa­mej rze­czy że po­sła pana Mi­kor­skie­go wzię­to w ki­bit­kę i kil­ka dni po la­sach i po­lach wo­żo­no, a po­tem go za­wieź­li tam, skąd on po­słem ob­ra­nym zo­stał. Tak­że się toż samo sta­ło panu po­sło­wi Skar­żyń­skie­miu i wie­lu in­nym do­brze my­ślą­cym po­słom, któ­rzy nie dali się dać uwieść żad­nym pre­zen­tem i pod­pi­sać ani ze­zwo­lić nie chcie­li.

Ci wspa­nia­li po­sło­wie wo­le­li się ry­zy­ko­wać na wszyst­kie przy­pad­ki ani­że­li zhań­bić imię swo­je i imię do­bre­go Po­la­ka, gdyż za­wsze na su­mie­niu swo­im nie by­li­by spo­koj­ni, ma­jąc za­wsze dla sie­bie wy­rzu­ty. Tak to jest. Mało było tak szla­chet­nych i do­brze my­ślą­cych po­słów, bo gdy­by się wszy­scy jed­no­myśl­nie byli z sobą trzy­ma­li, za­pew­ne Mo­skwa nie by­ła­by w sta­nie do­ka­zać tego, cze­go do­ka­za­ła, gdyż po­trze­ba było prze­moc prze­mo­cą od­pie­rać, a Mo­ska­le, wi­dząc to, że im bar­dzo opo­rem idzie, wzię­li się na inny spo­sób. Roz­ka­zał ksią­żę Rep­nin, aby każ­de­mu po­sło­wi przy­sta­wio­no du­bel­to­we war­ty, że sko­ro tyl­ko któ­ry po­seł przy­szedł po se­sji do swej stan­cji, już ż niej wy­pusz­czo­nym nie zo­stał, a to dla­te­go, aby z sobą kon­fe­ren­cji nie ukła­da­li, i ta­ko­we gwał­ty co­raz więk­sze się wsz­czy­na­ły, tak da­le­ce, żeby się król był od­rzekł i do­pie­ro so­bie wspo­mniał na ży­cze­nie oby­wa­te­li war­szaw­skich, że mu ra­dzi­li, aby na sejm w Grod­nie nie po­zwa­lał, po­nie­waż­by tych gwał­tów nie było, ja­kie się tam dzia­ły.KON­KLU­ZJA O SEJ­MIE GRO­DZIEŃ­SKIM

Gdy kon­sty­tu­cja dla na­ro­du usta­no­wio­na i pod­pi­sa­na zo­sta­ła, tak za­raz ksią­żę Rep­nin po­dał kró­lo­wi nowy pa­kiet pa­pie­rów od swo­jej mo­nar­chi­ni, któ­re mu bar­dzo gorz­kie były, bo sko­ro je król prze­czy­tał, tak za­raz się z tro­mu rów­ny­mi no­ga­mi ze­rwał mó­wiąc te sło­wa, że: „Za­nad­to żąda po mnie mo­nar­chi­ni, żeby kra­je moje mia­ły być roz­szar­pa­ne i ko­ro­na moja mia­ła być zło­żo­na. Oto, gdy­bym nie miał wię­cej zie­mi jak ten ka­pe­lusz, co ja no­szę na gło­wie, co bym mógł sta­nąć na zie­mi no­ga­mi swy­mi, to kró­lem będę! W tym za­raz ksią­żę Rep­nin roz­ka­zał oto­czyć cały za­mek woj­sku swe­mu z ar­ma­ta­mi i do­tąd żad­ne­go sej­mu­ją­ce­go nie wy­pu­ścić aż do­pó­ty, do­pó­ki król ko­ro­ny nie zło­ży i kraj na roz­biór nie pod­pi­szą. Ta se­sja całe trzy dni i trzy noce trwa­ła i przy­szło do tego, że i król, i se­na­to­ro­wie, i po­sło­wie pod­pi­sa­li. Da­lej na­ka­zał ksią­żę Rep­nin, aby woj­sko na­sze było zwi­nię­te, więc i to pod­pi­sa­li, i tak się za­koń­czył sejm gro­dzień­ski, któ­ry nam do dziś dnia jest naj­bar­dziej pa­mięt­ny. Król to tyl­ko so­bie u tych trzech dwo­rów wy­ro­bił pen­sją, któ­rą aż do sa­mej śmier­ci po­bie­rał. Po­sło­wie zaś z Grod­na po tym sej­mie jak z kozy ucie­ka­li, ani się ża­den nie obej­rzał na Grod­no, a gdy każ­dy sta­nął w swym po­wie­cie, zda­jąc spra­wę, aby ją lu­do­wi zda­no, co zro­bi­li na tym sej­mie, co gdy każ­dy swe­mu po­wia­to­wi zdał, za­raz na­stą­pił wszyst­kie­go ludu płacz i wiel­kie na kró­la na­rze­ka­nie i do­pie­ro od­tąd każ­dy oby­wa­tel roz­my­ślał o wy­bi­ciu się z nie­wo­li.OPIS O WOJ­SKU POL­SKIM W GROD­NIE BĘ­DĄ­CYM PRZY SEJ­MIE

Je­że­li kie­dy nie oka­zał ener­gii het­man Oża­row­ski, to ją w Grod­nie oka­zać był po­wi­nien, wten­czas kie­dy woj­ska mo­skiew­skie oto­czy­li za­mek z ar­ma­ta­mi, kró­la i wszyst­kie sej­mu­ją­ce sta­ny. To na­ten­czas po­wi­nien był oka­zać swo­ją sztu­kę wo­jen­ną nie­przy­ja­cio­łom na­szym, ma­jąc woj­ska w Grod­nie oko­ło 20 000, któ­re aż drża­ło prze­ciw­ko Mo­ska­lom, a na­wet sami je­ne­ra­ło­wie, któ­rzy mu o to sami mó­wi­li, że to dla Po­la­ków jest z wiel­ką hań­bą, aby nie­przy­ja­ciel mógł zmu­szać kró­la do zło­że­nia ko­ro­ny i roz­bio­ru kra­ju, dla­te­go le­piej nam być w gru­zach za­grze­ba­ny­mi ani­że­li bez wy­strza­łu od­dać im ko­ro­ny i pa­trzeć obo­jęt­nym okiem. A wszak­że i woj­ska na­sze mają być zwi­nię­te. Le­piej by było umrzeć z ho­no­rem ani­że­li wy­cho­dzić z wiel­ką hań­bą. Het­man Oża­row­ski od­po­wie­dział, że król tego mieć nie chce, aby mie­li Mo­ska­le ja­ki­kol­wiek pre­tekst do pręd­sze­go roz­bio­ru… kra­ju, więc wszy­scy je­ne­ra­ło­wie wi­dząc, że już nie masz co ro­bić, każ­dy tyl­ko my­ślał o so­bie i pa­trzył, jaki to ko­niec bę­dzie.PO­WRÓT KRÓ­LA DO WAR­SZA­WY PO SEJ­MIE GRO­DZIEŃ­SKIM

Gdy król ukoń­czył ten ha­nieb­ny sejm, roz­ka­zał jak naj­prę­dzej mar­szał­ko­wi dwo­ru, aby jak naj­prę­dzej ekwi­pa­że ru­szy­ły do War­sza­wy. Tak­że i sam z resz­tą po­sła­mi ru­szył przy bar­dzo wie­lu woj­ska pol­skie­go i mo­skiew­skie­go. My zaś, oby­wa­te­le, wi­dzie­li­śmy kró­la , któ­re­go­śmy tak smut­ne­go jesz­cze nie wi­dzie­li, a przez to samo dał nam po­znać, że on jest nie­szczę­śli­wy. Jed­ni oby­wa­te­le wo­ła­li: „Wi­wat!”, a dru­dzy wo­ła­li: „Bie­da!”, więc ta­kie to było przy­ję­cie kró­la na­sze­go.

Oby­wa­te­le ani lu­mi­na­cji jemu nie pa­li­li, w czym król za­raz po­znał wiel­kie nie­ukon­ten­to­wa­nie oby­wa­te­li, ale cóż, kie­dy nas ukon­ten­to­wać ni­czym nie mógł! Oby­wa­te­le każ­dy uszy swe opu­ścił i już my­ślał o so­bie, jak­by resz­tę dni ży­cia swe­go do­koń­czył. Am­ba­sa­dor ro­syj­ski miał wię­cej wła­dzy jak sam król, gdy bez nie­go król nic wła­dać nie mógł. Po upły­nio­ny­oh dwóch mie­sią­cach roz­ka­zał król woj­skom wy­ma­sze­ro­wać do Li­twy, a woj­ska na­sze roz­ka­za­no po tro­sze roz­pusz­czać i tym da­wa­no pasz­por­ta do do­mów swo­ich. Ale sko­ro tyl­ko wy­cho­dzi­li za ro­gat­ki, tak ich za­raz Mo­ska­le ła­pa­li i do puł­ków swo­ich od­da­wa­li. My, oby­wa­te­le, do­wie­dziaw­szy się o tym bra­niu, za­raz za­czę­li­śmy ich przyj­mo­wać za pa­rob­ków pod ty­tu­łem chę­do­że­nia ka­mie­nic, bo­śmy się tego bar­dzo spo­dzie­wa­li, że oni nam będą po­trzeb­ni. Ja pod­ten­czas by­łem już dru­gi raz w ma­gi­stra­cie rad­nym i mia­łem bar­dzo wiel­ki wpływ do wszyst­kich oby­wa­te­li, i by­łem od nich ko­cha­nym, więc dla mo­jej proś­by każ­dy oby­wa­tel po dwóch i po trzech żoł­nie­rzy skry­cie utrzy­my­wał – choć nam nie byli po­trzeb­ny­mi – aby się w ręce Mo­ska­lom nie do­sta­wa­li, bo­śmy za­wsze my­śle­li, że tak to nie bę­dzie.OPI­SA­NIE JED­NE­GO BALU W RA­DZI­WIŁ­ŁOW­SKIM PA­ŁA­CU

Mogę tu śmia­ło po­wie­dzieć, iż żad­na rzecz nie dzie­je się bez prze­zna­cze­nia Naj­wyż­szej Istnc­ści. Wi­dać, że to było na mnie ta­kie prze­zna­cze­nie, o czym ja by­najm­niej nie my­śla­łem, co się ze mną sta­nie lub też stać może. Gdy za­raz, bar­dzo w krót­kim cza­sie po sej­mie gro­dzień­skim pa­no­wie je­ne­ra­ło­wie da­wa­li bal dla swo­ich, ofi­ce­rów pod ty­tu­łem, ja­ko­by się z sobą że­gna­li, po­nie­waż puł­ki zwi­jać mia­no, dla­te­go ten bal da­wa­ny był, gdzie bar­dzo wiel­ka licz­ba osób się znaj­do­wa­ła, ja zaś sie­dząc u sie­bie w domu nie spo­dzie­wa­łem się tego, aby mnie pro­szo­no na ten bal, gdzie je­ne­rał Dzia­łyń­ski, nie zna­jąc mnie, przy­słał do mnie swe­go ad­iu­tan­ta pro­sząc na ten bal. Ja tego od­mó­wić nie mo­głem, po­nie­waż sta­ra­łem się mieć jak naj­wię­cej przy­ja­ciół; za­raz po­je­cha­łem, a wszedł­szy do sali, za­raz mnie wie­lu uca­ło­wa­ło, i to z jak naj­żyw­szym ukon­ten­to­wa­niem, co mnie nie­ma­ło ucie­szy­ło. Ale gdy­śmy zje­dli i wy­pi­li, wten­czas do­pie­rom się do­my­ślał, gdy zdro­wie moje od­dziel­nie pili, mó­wiąc te sło­wa do mnie: „Niech żyje ten, któ­ry nam dro­gę otwo­rzy do War­sza­wy!“ Więc od tego mo­men­tu do­ro­zu­mia­łem się tego, co oni my­ślą i jaki to był ich za­miar. A choć tego ża­den mnie nic nie mó­wił, a po­tem tyl­ko sami je­ne­ra­ło­wie ze­szli się do jed­ne­go po­ko­ju i tam się za­mknę­li i mie­li z sobą kon­fe­ren­cją do­syć dłu­go, a gdy skoń­czy­li swo­je na­ra­dze­nie, za­raz po­pro­si­li ma­nie po­mię­dzy sie­bie, mó­wiąc do mnie te sło­wa: „Sza­now­ny oby­wa­te­lu, wia­do­mo ci jest bar­dzo do­brze o tym, co się sta­ło na sej­mie gro­dzień­ski­mi, że na­sza oj­czy­zna nie eg­zy­stu­je w Eu­ro­pie, a my zo­sta­li­śmy tyl­ko w niej sie­ro­ty, bo nas za­prze­da­li trze­ma po­ten­cjom. I cóż ty na to po­wiesz?“ Od­po­wie­dzia­łem im: „To weź­my się do orę­ża, a bądź­my jed­no­myśl­ni, a za­rę­czam, iż zwy­cię­że­my i eg­zy­sto­wać bę­dzie­my w ca­łej Eu­ro­pie!“

Tymi sło­wa­mi tak da­le­ce ich roz­rzew­ni­łem, że oni so­bie za­pła­ka­li, a po­tem mnie po­wie­dzia­no te sło­wa: „Oby­wa­te­lu! oto my te­raz je­ste­śmy po­dob­ni onym apo­sto­łom, któ­rzy Je­zu­sa stra­ci­li, tak my za­raz się roz­jeż­dża­my po wszyst­kich pro­win­cjach i bę­dziem opo­wia­dać nie­wdzięcz­ność tych, któ­rzy ścią­gnę­li rękę swą na roz­biór kra­ju. Ty zaś pa­mię­taj na to, abyś na­le­żał do osób tych, któ­rzy albo w gru­zach za­grze­ba­ni będą, albo wiecz­ną sła­wą po­kry­ci będą.“ A daw­szy so­bie ręce i wza­jem­ne uca­ło­wa­nie, za­raz każ­dy z nich udał się do swe­go po­jaz­du i roz­jeż­dża­li się każ­dy w swo­ją stro­nę. I tak je­ne­rał Dzia­łyń­ski po­je­chał swą wia­rę opo­wia­dać na Po­doł i Wo­łyń, gdzie się rząd ro­syj­ski o nim do­wie­dział i był od nich schwy­ta­ny, i do Kam­czat­ki za­wie­zio­ny, i osa­dzo­ny zo­stał, a tu w War­sza­wie za­raz szpie­go­wie od­tąd usta­no­wie­ni byli.

Je­ne­rał Ma­da­liń­ski po­je­chał do mia­stecz­ka Ró­żan­ny, do swo­jej bry­ga­dy, i tam ocze­ki­wał na zwi­ja­nie bry­ga­dy swo­jej, co też w bar­dzo krót­kim cza­sie przy­ma­sze­ro­wa­li Mo­ska­le na roz­bro­je­nie jego. Ale Ma­da­liń­ski był bar­dzo de­ter­mi­no­wa­ny, wprzó­dy ka­zał wy­stą­pić swo­jej bry­ga­dzie i każ­de­go żoł­nie­rza oso­bi­ście się wy­py­to­wał: „Co chcesz: czy­li że­byś był roz­bro­jo­nym, czy­li abyś z ho­no­rem zgi­nął lub też że­byś był szczę­śli­wy, gdy żyć bę­dziesz?“ Tu wszy­scy żoł­nie­rze krzyk­nę­li te sło­wa, że: „Wo­le­my do jed­ne­go wy­gi­nąć, ani­że­li my mamy być roz­bro­jo­ny­mi.“ I za­raz na wier­ność swe­mu je­ne­ra­ło­wi przy­się­gę wy­ko­na­li. A skoń­czyw­szy Ma­da­liń­ski ze swy­mi żoł­nie­rza­mi za­raz roz­dał im ostre ła­dun­ki. Z ca­łym ekwd­pa­żem wy­stą­pił tak jak do boju czy­li do mar­szu. Mo­ska­le, gdy wy­stą­pi­li z pro­po­zy­cją kró­lew­ską księ­cia Rep­ni­na, aby cała bry­ga­da broń zło­ży­ła, tak za­raz, niby czy­niąc wolę Naj­ja­śniej­sze­go Pana, pro­po­no­wał to żoł­nie­rzom swo­im, a żoł­nie­rze jak krzyk­ną to, że: „Wo­le­my co do jed­ne­go wy­gi­nąć ani­że­li dać się dyz­ar­mo­wać“, i tak za­raz ob­ró­ci­li swo­ją broń do ata­ku – a Ma­da­liń­ski do­byw­szy z po­chwy swój pa­łasz ob­ró­cił się twa­rzą do Mo­ska­li i pa­ła­szem przed nimi prze­sa­lu­to­wał, a po­tem ob­ró­ciw­szy się twa­rzą do swo­ich żoł­nie­rzy za­ko­men­de­ro­wał ich na Mo­ska­li i przez śro­dek z nimi ma­sze­ro­wał. Ale Mo­ska­le, jak z po­cząt­ku po­wol­nie z nimi po­czy­na­li, tak po­tem za­stę­po­wa­li Po­la­kom, nie da­jąc im da­lej pójść. Ale Po­la­cy, sta­nąw­szy do nich fron­tem, jak urzną ognia, za­raz kil­ka­dzie­siąt Mo­ska­li pa­dło. Jak po­pra­wią dru­gi i trze­ci raz, talk Mo­ska­le w nogi, a nasi go­ni­li a kłu­li tak, że ich mało co zo­sta­ło. W tym Ma­da­liń­ski, ma­jąc nie­da­le­ko do gra­nic pru­skich, ale pol­skich, tam za­czął gra­so­wać, Pru­sa­ków bić, kasy pru­skie za­bie­rać i tak szczę­śli­wie prze­rżnął się aż do Kra­ko­wa, gdzie się tam złą­czył z je­ne­ra­łem Wo­dzic­kim i Gro­chow­skim, a tak już był da­le­ko śmiel­szym i tam za­czę­li się uzbra­jać, ocze­ku­jąc na to, co się z nami da­lej dziać bę­dzie.OPI­SA­NIE KRA­KOW­SKIE­GO PO­WSTA­NIA PRZEZ TA­DE­USZA KO­ŚCIUSZ­KĘ

Ta­de­usz Ko­ściusz­ko po od­by­tej swo­jej kam­pa­nii wy­je­chał z War­sza­wy, a ni­ko­mu się nie zwie­rzył, gdzie­by się mógł osiąść, któ­re­go nam bar­dzo była wiel­ka po­trze­ba, po­nie­waż ża­den z je­ne­ra­łów nie miał tyle za­ufa­nia, co on miał, przez tę ba­ta­lią, któ­rą on sto­czył pod Du­bien­ką. A za­tem w po­trze­bie tak gwał­tow­nej uczy­ni­li­śmy skład­kę po­mię­dzy sobą pięć ty­się­cy du­ka­tów i wy­pra­wi­li­śmy w po­dróż szu­kać Ko­ściusz­kę je­ne­ra­ła Jel­skie­go, tego to wspa­nia­łe­go męża i pa­trio­tę, któ­ry tak do­brze był my­ślą­cym jak i my, daw­szy mu w ręce pięć ty­się­cy du­ka­tów na spro­wa­dze­nie Ko­ściusz­ki nam do kra­ju, a ra­zem po­sła­li­śmy na pi­śmie mu na­sze za­ufa­nie, aby on był pew­ny tego, że go nig­dy nie od­stą­pie­my, chy­ba że wszy­scy, aż do jed­ne­go, wy­gi­nie­my. A gdy ten je­ne­rał wy­je­chał szu­kać za gra­ni­cę Ko­ściusz­ki, my zaś tym­cza­sem ro­bi­li­śmy swo­je dal­sze przy­go­to­wa­nia, nie usta­jąc w swo­im przed­się­wzię­ciu.

W Kra­ko­wie bę­dąc je­ne­rał Ma­da­liń­ski, Wo­dzic­ki i Gro­chow­ski czy­ni­li tam swo­je skry­cie przy­go­to­wa­nie, po­nie­waż w sa­mym Kra­ko­wie stał gar­ni­zon znacz­ny Mo­ska­li, i dwa razy prze­wyż­sza­ją­cy siły na­sze pol­skie. Ale się już tyl­ko go­to­wa­ło po­mię­dzy Mo­ska­la­mi i Po­la­ka­mi, a to dla­te­go, że się je­ne­rał Ma­da­liń­ski zdy­zar­mo­wać nie dał, więc Mo­ska­li co­raz wię­cej w su­kurs do Kra­ko­wa przy­by­wa­ło. Ale też i nasi po wsiach pa­rob­cza­ków wer­bo­wa­li i co prę­dzej ich w mun­du­ry po­ubie­ra­li a nie­ustan­nie ma­new­ra… swo­je ro­bi­li, chcąc być za­wsze po­go­to­wiu, na wszel­kie przy­pad­ki i oka­zu­jąc Mo­ska­lom to, że ich się nie boją. Ale też i na­sze Po­lacz­ki, gdzie były po bli­sko­ści małe ko­mend­ki, za­czę­li się ścią­gać pod Kra­ków, choć to dla nich było z wiel­ką trud­no­ścią i ry­zy­ką, gdzie już były w po­go­to­wiu do mar­szu woj­ska pru­skie i mo­skiew­skie na zdy­zar­mo­wa­nie resz­ty woj­ska na­sze­go. A na­szym oby­wa­te­lom kra­kow­skim nie moż­na się było zwie­rzyć, po­nie­waż żoł­nie­rze po kwa­te­rach sta­li, ale jed­nak sami za­czę­li się do­my­ślać, bo tak pol­scy, jako i mo­skiew­scy żoł­nie­rze po kwa­te­rach za­czę­li szem­rać, że pew­no woj­na być musi. A kie­dy już woj­ska pru­skie były o mil 18 od Kra­ko­wa, wła­śnie też ma samą porę je­ne­rał Jel­ski przy­by­wa z Ko­ściusz­ką do Kra­ko­wa, gdzie tam uczy­niw­szy po­mię­dzy je­ne­ra­ła­mi kon­fe­ren­cją taką, kto ma być z nich do­wód­cą pierw­szym, po­nie­waż nad Ko­ściusz­kę inni je­ne­ra­ło­wie byli star­szy­mi, ale wszy­scy zgod­nie ustą­pi­li pierw­szeń­stwa swe­go Ko­ściusz­ce i jemu za­raz na po­słu­szeń­stwo wszel­kich roz­ka­zów jego przy­się­gę na wier­ność wy­ko­na­li. I od­tąd za­raz my­śle­li o tym, jak­by tyl­ko jak naj­prę­dzej roz­po­cząć. Ale im naj­bar­dziej prze­szka­dza­li Mo­ska­le, któ­rzy po kwa­te­rach sta­li, więc zmy­śli­li dla Mo­ska­li fał­szy­wy or­dy­nans, aby oni na­tych­miast z Kra­ko­wa w pole wy­ma­sze­ro­wa­li. Ta sztu­ka bar­dzo się Po­la­kom uda­ła do­brze i Mo­ska­le, do­staw­szy przez ku­rie­ra w imie­niu swe­go ko­men­de­ru­ją­ce­go woj­skiem ich, za­raz na­tych­miast wy­ma­sze­ro­wa­li z mia­sta, a Po­la­cy za­raz mia­sto za­mknę­li.

Po­szedł­szy Ko­ściusz­ko do ko­ścio­ła, tam wy­słu­chaw­szy mszy świę­tej ze wszyst­ki­mi je­ne­ra­ła­mi, roz­ka­zał so­bie po­świę­cić swój pa­łasz, aby za­mia­ry jego Bóg bło­go­sła­wił, a po­tem wziąw­szy pa­łasz swój w ręce przy­się­gę wy­ko­nał przed wszyst­ki­mi tam bę­dą­cy­mi je­ne­ra­ła­mi i ofi­ce­ra­mi, a tak, za­law­szy się łza­mi, ser­decz­nie za­wo­łał tymi sło­wy do Boga:

„Boże po­tęż­ny! Ty to sam wi­dzisz nie­win­ność na­szą, po­bło­go­sław­że orę­żom i za­mia­rom na­szym, boć sam wi­dzisz na­sze udrę­cze­nia ja­kie cier­pie­my od nie­przy­ja­ciół, zli­tuj się nad nami, boć w Imię Two­je za­czy­na­my woj­nę na­szą, i racz prze­ba­czyć wszyst­kim zbrod­ni na­sze, i oracz nam dać męż­ne ser­ca do wal­cze­nia z nie­przy­ja­ciół­mi tymi, któ­rzy nas nie­spra­wie­dli­wie roz­szar­pa­li. Po­bło­go­sław, po­tęż­ny Boże, umy­sły i ser­ca wszyst­kich Po­la­ków i złącz nas do jed­no­ści my­śle­nia z sobą. Ty to da­jesz wszyst­kim mo­nar­chiom zwy­cię­stwo, daj­że i nam, o co Cię ze łza­mi pro­si­my.“

A w tym ksiądz bło­go­sła­wił Sank­tys­sy­mą, a po­tem za­raz akt po­wsta­nia za­pi­sa­li i wszy­scy się je­ne­ra­ło­wie pod­pi­sa­li, a przez ten czas nową pieśń za­czę­li śpie­wać tę: „Do Cie­bie, Pa­nie, zno­siem na­sze mo­dły“ etc, a po pod­pi­sa­niu aktu za­raz Te Deum na­stą­pi­ło i woj­ska na­sze ru­szy­li za mia­sto, po­stę­pu­jąc za Mo­ska­la­mi. I Ko­ściusz­ka ru­szył do obo­zu, a na­za­jutrz ude­rzył na obóz nie­przy­ja­ciel­ski i onych po­bił, i plac otrzy­mał.

To był pierw­szy po­czą­tek roz­po­czę­cia Ko­ściusz­ki, tego to wa­lecz­ne­go męża, któ­ry dał pięk­ny przy­kład kró­lo­wi, jak się bije za stra­co­ną oj­czy­znę, któ­rą on nie­słusz­nie utra­cił. Ta pierw­sza po­tycz­ka z Mo­ska­la­mi tak wiel­kie zro­bi­ła na oby­wa­te­lach wra­że­nie, że każ­dy my­ślał, jak­by naj­prę­dzej dać po­moc Ko­ściusz­ce do zwy­cię­stwa jego. Za­raz się po­czę­li oby­wa­te­le wią­zać do szcze­rej obro­ny i da­wać przy­kład, ro­zu­mie­jąc to, że wiel­cy ma­gna­ci będą się łą­czyć z nami. Aż my się wca­le na tym omy­li­li, po­nie­waż ża­den ma­gnat ani się nie ru­szył do boju, ale tyl­ko jak wil­cy z boku się pa­trza­li, czy­li już nie masz co przeda­wać z od­bi­te­go kra­ju albo czy­li nie masz już kim rzą­dzić. Ale wy­stą­pić do boju – to ni­ko­go nie było. Taka to jest pierw­sza kla­sa ludu, któ­rą gdy­by w mo­jej mocy było, to bym so­bie miał za naj­więk­szy skru­puł przy­pu­ścić do ja­kie­go­kol­wiek urzę­do­wa­nia, jak tyl­ko tego, któ­ry so­bie sła­wę przez oręż za­słu­ży. Oto niech we­zmą przy­kład z chło­pów, któ­rych oni za pod­da­nych mają, że wię­cej czu­ją w ser­cach swych jak oni.OPI­SA­NIE TRZECH CHŁOP­KÓW KRA­KOW­SKICH

Nie mogę tu nig­dy za­po­mnieć, jak się zna­la­zło trzech czu­łych pa­rob­ków, któ­rzy w ser­cach swych po­ka­za­li, jacy są w tej kla­sie ludu pa­trio­ci. Ja­kim był pierw­szy pa­ro­bek Bar­tosz je­den, dru­gi Gwieź­dzic­ki, a trze­ci Chło­pic­ki, któ­rzy, słu­żąc u pa­nów swo­ich, zmó­wi­li się z sobą, jak­by dać po­moc Ko­ściusz­ce. Ale ra­dząc, co by mie­li czy­nić, kie­dy bro­ni nie mają, ale Bar­tos po­wia­da im te sło­wa: „Mili bra­cia, coz my­śli­ta, al­boz to nasi nie­przy­ja­cie­le nie mają bro­ni, al­boz to i my nie mamy ce­pów i ko­sów, al­boz to Ko­ściusz­ka z na­sze­go przy­by­cia nie bę­dzie kon­tent, a jesz­cze kie­dy oka­że­my przed nim na­szą broń!“

Gwieź­dzic­ki od­po­wia­da Bar­to­so­wi: „Do­brze mó­wisz, miły bra­cie, trze­ba pójść za nimi. Ale jak­żeż to bę­dzie, kie­dyż nas jest mało?“

Chło­pic­ki od­po­wia­da: „Oto, bra­cia, ro­zejdź­cie się po tych wio­skach i po­ru­smy bra­ci, a bądź­cie pew­ni, iż ci pój­dą ra­to­wać si­wych bra­ci.“

I tak się szczę­śli­wie po wio­skach ro­ze­szli, gdzie przez ty­dzień je­den ze­bra­ło się chłop­ków z okła­dem 400, a osa­dziw­szy swo­je kosy na drąż­kach wprost, zro­bił się oręż obo­siecz­ny i bar­dzo strasz­ny. Dru­dzy ka­za­li so­bie że­la­za po­ro­bić na piki i one po­wsa­dza­li na dłu­gie drąż­ki, aby mo­gli z da­le­ka do­brze kłuć, a tak po­dzie­li­li się na trzy dy­wi­zje. Bar­tos wziął jed­ną część, a Gwieź­dzic­ki dru­gą część, a trze­cią wziął Chło­pic­ki, a na­braw­szy so­bie w tor­by żyw­no­ści, ru­szy­li szczę­śli­wie do lasu i la­sa­mi szli tak da­le­ko, że za­szli w tył Mo­ska­lom, gdzie Ko­ściusz­ko pod­ten­czas miał dru­gą po­tycz­kę z Mo­ska­la­mi. Gdy się ka­no­na­da wiel­ka roz­po­czę­ła, na­ten­czas ci trzej chłop­ki za­ko­men­de­ro­wa­li do boju, i to w tak po­trzeb­ny czas, gdzie już zgi­nę­ło dwóch je­ine­ra­łów, je­den Wo­dzic­ki, a dru­gi Gro­chow­ski, i już prze­moc bra­li nad na­szy­mi Mo­ska­le i Pru­sa­cy. Ale chłop­ki jak ude­rzy­li z tyłu, jak wzię­li ko­sa­mi i pi­ka­mi siec, kłuć, tak Mo­ska­le i Pru­sa­cy nie wie­dzie­li tego, co się z nimi sta­ło, a Bar­tos, Gwieź­dzic­ki i Chło­pic­ki wzdę­li się do zdo­by­czy ar­mat, bio­rąc zie­mię w czap­ki swo­je, za­sy­py­wa­li za­pa­ły u ar­mat, aby strze­lać nie mo­gli, a ka­no­nie­rów pra­wie wszyst­kich ko­sa­mi wy­sie­kli, i tak szczę­śli­wie zwy­cię­stwo ob­ró­ci­ło się na na­szą stro­nę, i tak szczę­śli­wie złą­czy­li się z Ko­ściusz­ką, spro­wa­dziw­szy mu od nie­przy­ja­cie­la ar­mat.OPIS UKON­TEN­TO­WA­NIA KO­ŚCIUSZ­KI Z PRZY­BY­CIA TRZECH CHŁOP­KÓW

Gdy się ka­no­na­da za­koń­czy­ła i nie­przy­ja­cie­le w tył cof­nę­li się prze­szło o milę jed­ną, a Ko­ściusz­ka ob­jeż­dżał plac po­bo­jo­wi­ska swe­go, zna­lazł swe­go woj­ska wie­le po­bi­te­go i dwóch swo­ich wier­nych je­ne­ra­łów, Wo­dzic­kie­go i Gro­chow­skie­go. Gdzie po­czął ser­decz­nie nad nimi pła­kać, iż utra­cił wier­nych dwóch obroń­ców swo­jej oj­czy­zny i po­moc­ni­ków swo­ich, po­tem za­trud­nił się ich po­grze­bem, a ran­nych ka­zał po­opa­try­wać i do Kra­ko­wa onych po­od­sy­łać. Nie upadł tam ża­den ma­gnat, gdyż go tam nie było, ale tyl­ko dru­ga i trze­cia kla­sa ludu, na któ­rych się mo­inar­cho­wie fun­du­ją. Ci to są praw­dzi­wie obroń­ca­mi swo­jej oj­czy­zny.

A gdy Ko­ściusz­ka i żoł­nie­rze jego so­bie po pra­cy tak wiel­kiej od­po­czę­li, za­raz wy­je­chał wi­zy­to­wać ich, chcąc im du­cha ener­gii do­dać i do­wie­dzieć się, jak wie­le mu żoł­nie­rzy zgi­nę­ło „ po­nie­waż wten­czas po­trze­ba było żoł­nie­rzy me­na­żo­wać, bo ich mało, bo ich wię­cej gi­nę­ło, jak ich przy­by­wa­ło. W tym Ko­ściusz­ka, gdy na chłop­ków na­je­chał uszy­ko­wa­nych w szwa­dro­nie, z ko­sa­mi i z pi­ka­mi, i ar­mat kil­ka ma­ją­cych, za­dzi­wił się nad nimi mó­wiąc do nich te sło­wa: „Ko­cha­ne dzie­ci moje, i któż to was na­mó­wił albo kto was tu na obro­nę moją przy­słał?”

A w tym wy­stą­pi­li z rzę­du Bar­tos, Gwieź­dzic­ki i Chło­pic­ki, od­po­wia­da­ją mu te sło­wa: „Pa­nie, a któż nas miał na­ma­wiać albo nas przy­sy­łać, al­bo­śmy to nie lu­dzie, al­boż to nie są bra­cią na­szą ci, któ­rzy dla na­szej zie­mi giną? Po­trze­ba iść za nimi i bro­nić swo­jej mat­ki-oj­czy­zny, więc racz przy­jąć, pa­nie, z nas sa­mych ofia­rę, któ­rąć ci się w usłu­gi od­da­je­my, a my ci za to bę­dzie­my bar­dzo wier­ny­mi i z pla­cu nig­dy nie ustą­pie­my, ale bę­dzie­wa się jak lwy bić.“

Ko­ściusz­ka, lubo był bar­dzo smut­ny po tak wiel­kiej stra­cie dwóch je­ne­ra­łów, jed­nak bar­dzo był ukon­ten­to­wa­ny i tych trzech chłop­ków za­raz uca­ło­wał, a ka­zaw­szy swo­im ad­iu­tan­tom od boku od­pa­sać szar­fów trzy, i ich sam w nie opa­sał, mó­wiąc do nich te sło­wa: „Wiedz­cież o tym, moje dzie­ci, że wy je­ste­ście za wa­sze mę­stwo ofi­ce­ra­mi, i tak każ­dy za mę­stwo swo­je bę­dzie na­gro­dę od­bie­rać, i do tego nie bę­dzie­cie już wię­cej swo­im pa­nom pod­da­ny­mi, od­tąd bę­dzie­cie się na­zy­wać – kra­kow­skie po­wsta­nie, a jak nam da Pan Bóg zwy­cię­stwo, to was ubio­rę w mun­du­ry, a te­raz do­da­ję wam ofi­ce­rów, aby­ście ich słu­cha­li, a oni was będą uczy­li, a wy, trzech nowo ob­ra­nych ofi­ce­rów, sta­raj­cie się, aby­ście jak naj­prę­dzej musz­try się na­uczy­li, a ja o was pa­mię­tać będę.“

I ru­szył od nich da­lej, a Bar­tos i dru­dzy z nim za­czę­li so­bie ska­kać, pod­ków­kę o pod­ków­kę bić i śpie­wa­li so­bie to: „Da­lej, chłop­cy, da­lej żywo, otwie­ra się dla nas żni­wo” eto. Tu się koń­czy tym­cza­sem po­wsta­nie kra­kow­skie, a te­raz co in­ne­go za­czniem.PO­WSTA­NIE WAR­SZAW­SKIE

Je­że­li miło być mo­gło dla czy­tel­ni­ka kra­kow­skie po­wsta­nie, tym da­le­ko mil­sze mu bę­dzie czy­tać po­wsta­nie war­szaw­skie, któ­re było dla nas bar­dzo trud­ne do roz­po­czę­cia, po­nie­waż w Kra­ko­wie ro­bi­li po­wsta­nie sami woj­sko­wi, a tu zaś sami tyl­ko cy­wil­ni, gdyż woj­sko­wi mie­li na się dwóch nie­przy­ja­cie­li: jed­ni byli swoi nie­przy­ja­cie­le, a dru­dzy Mo­ska­le. My by­li­śmy w tym prze­ko­na­ni, że są Mo­ska­le nie­przy­ja­ciół­mi na­szy­mi, ale na­szych ro­da­ków bar­dzo było cięż­ko zgad­nąć, któ­ry jak i co my­śli. A nasi Po­la­cy wy­da­li je­ne­ra­ła Dzia­łyń­skie­go, Sta­sia Po­toc­kie­go, Li­now­skie­go, szam­be­la­na Wę­gier­skie­go i in­nych wie­lu ofi­ce­rów, któ­rych na­wet ich imion ani na­zwisk nie pa­mię­tam. Tak to jest, jak jest cno­ta w czło­wie­ku ukry­ta, tak też złe, jasz­czur­cze ple­mię jest nie­wy­nu­rzo­ne i nie­od­kry­te, cze­go i ja sam bar­dzo wie­le do­świad­cza­łem, że ka­sjer kró­lew­ski, na­zwi­skiem Bier­nac­ki, któ­ry za­biw­szy kil­ka ku­ra­ków, cały się krwią po­ma­zał, a przy­szedł­szy do mnie, uda­wał wiel­ki swój pa­trio­tyzm, ja­ko­by był naj­więk­szy wo­jow­nik, a to był zdraj­ca, któ­ry sie­dział przez trzy dni w piw­ni­cy, bo­jąc się sam sie­bie, aby go kto nie za­bił, a czwar­te­go dnia przy­szedł do mnie jak rzeź­nik po­ju­szo­my. I opo­wia­dał mi, jak to się po­pi­so­wał z nie­przy­ja­cie­lem, któ­re­go ani na­wet nie wi­dział, a po­tem w lat kil­ka sam się przy­znał, że swo­im ko­gu­tom wiel­ką krzyw­dę zro­bił, iż im łby po­ury­wał i sie­bie wy­sma­ro­wał. A gdym go się spy­tał, dla­cze­go to zro­bił, gdyż go nikt nie musi!, on od­po­wie­dział mi, iż to dla­te­go za­ro­bił, aby go po­wie­sić nie ka­za­łem. Więc uważ tu każ­dy, jak to wie­lu ukry­tych było zdraj­ców, któ­rych się jak cie­nia swe­go strzec po­trze­ba było, a na­wet taki sa­me­mu mo­nar­sze szcze­rym być nie może, bo taki ro­dzaj lu­dzi fał­szy­wy sa­me­go kró­la i sie­bie by przedał. Znam ja tu w War­sza­wie ta­kich pa­ru­set, któ­rzy są sami tacy fał­szy­wi pa­trio­ci, jak się tu ni­żej oka­że, gdyż te­raz przy­stą­pim do cze­go więk­sze­go.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: