Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 marca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem - ebook

Jedzenie nie może być tylko koniecznością, ani sprowadzać się tylko do przyjemności. Powinno również sprzyjać naszemu zdrowiu. Dzięki tej książce nauczycie się przyrządzać pyszne potrawy, w rozsądnym czasie i budżecie, a co więcej – łatwe do zabrania na wynos. Jedz i pracuj... nad własnym zdrowiem to książka przeznaczona dla wszystkich, którzy cały dzień lub jego dużą część spędzają poza domem. Dla tych, którym brakuje czasu na gotowanie, a obiad najczęściej jadają w stołówkach, restauracjach lub barach szybkiej obsługi. Dla osób wydających sporą część budżetu na jedzenie, które im nie służy i nie zawsze smakuje. Dla wszystkich, którzy chcieliby zadbać o zdrowie i nauczyć się przygotowywania prostych oraz pełnowartościowych posiłków. Nieważne czy mieszkają sami, czy dbają o codziennie wyżywienie kilkuosobowej rodziny. W książce znajdziesz: proste, zdrowe, odpowiednio zbilansowane, szybkie w przygotowaniu tygodniowe menu do pracy (jesienno-zimowe oraz wiosenno-letnie) inspirowane smakami światowych kuchni, całodzienne menu – przepisy na śniadanie, lunch, przekąskę i kolację, listy zakupów. Karolina Szaciłło jest specjalistką od zdrowego trybu życia. Prowadzi wraz z mężem, Maciejem, warsztaty oraz szkolenia z zakresu medytacji i zdrowego odżywiania. Współautorka poradników dietetycznych koncentrujących się na zdrowym, oczyszczającym organizm jedzeniu. Książka Karolina na detoksie stała się bestsellerem. Maciej Szaciłło jest popularnym ekspertem od zdrowego żywienia oraz ekologicznego typu życia. Wspólnie z żoną, Karoliną, prowadzi liczne kursy, szkolenia i warsztaty zdrowego gotowania oraz zajęcia związane z medytacją i ćwiczeniami oddechowymi. Od lat gotuje w programie „Dzień Dobry TVN”. Współautor licznych publikacji poświęconych zdrowiu i oczyszczaniu organizmu - m.in. książek Przemytnicy marchewki groszku i soczewicy, Przemytnicy na wakacjach (z Moniką Mrozowską), Karolina na detoksie, Karolina odNowa (z Karoliną Szaciłło).

Kategoria: Kuchnia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65456-05-2
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czy możliwe jest, aby spędzając ok. 60–80 minut w kuchni dziennie przygotować zdrowe, smaczne i zaskakujące śniadania, obiady, kolacje i desery? Tak, jeśli jesteś Jamiem Oliverem lub masz moce nadprzyrodzone lub odpowiednio się przygotujesz. Pisząc „odpowiednie przygotowanie”, nie mamy wcale na myśli kilkuletniej szkoły kulinarnej uwieńczonej stażem w dobrze prosperującej restauracji. Wystarczy mądrze zaplanowana lista zakupów, odpowiednie sprzęty (np. młynek do kawy lub szeroki termos) i odrobina sprytu. Gotując sobie posiłki do pracy, miałam dobrze zaopatrzoną spiżarnię (w produkty sypkie i takie, które się nie psują). Warzywa i owoce kupowałam codziennie lub raz na dwa dni. Pod ręką miałam zawsze określone mąki (m.in. orkiszowa, gryczana), kasze (komosa ryżowa, jaglana, gryczana, ryż basmati), substancje słodzące (słody, melasy, ksylitol, naturalny miód) i najważniejsze: przyprawy. Na początku mojej kulinarnej przygody z przerażeniem patrzyłam na te wszystkie żółte, czerwone, beżowe czy brązowe „proszki”, czarne kuleczki i dziwnie wyglądające nasionka. Szybko zrozumiałam jednak, że dodatek kurkumy, czarnuszki, czarnej gorczycy czy kminu rzymskiego i cynamonu nie tylko zmienia smak, ale również poprawia moje samopoczucie. Maciek nauczył mnie, jak przygotowywać domowe, korzenne mieszanki i pasty curry. W poniższym rozdziale krok po kroku pokażemy, jak własnoręcznie „skomponować” garam masalę, sambar masalę, tajską czerwoną pastę curry, ale również korzenne pikle i żytni zakwas. Możesz po nie sięgać, nie tylko gotując przepisy z tej książki. Mieszanki przypraw mają bowiem jeszcze jedną zaletę. Są szybkie do przygotowania i łatwe w użyciu. Na dodatek można nawet do dwóch miesięcy przechowywać je w słoiku (najlepiej w ciemnym i suchym pomieszczeniu; później tracą część swojego cennego aromatu), a w przypadku past w lodówce. Kiedy wieczorem wracamy zmęczeni do domu i nie mamy ochoty myśleć, to do garnka wrzucamy kilka prostych składników, odkręcamy wybrany „korzenny” słoiczek i zaczynamy kulinarną wyprawę...

CO BĘDZIE CI POTRZEBNE?

Waga spożywcza – większość przepisów w „Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem” jest podana w przeliczeniu na gramy. W poprzednich książkach odmierzaliśmy objętości za pomocą szklanki, łyżki czy łyżeczki. Takie przeliczenie było jednak często mało precyzyjne i zbyt kłopotliwe dla czytelnika. Cena: ok. 20–30 zł.

Blender ręczny (najlepiej z rozdrabniaczem) – nim zmiksujesz większość sosów, musów, zmielisz orzechy czy suszone owoce, przygotujesz surowe ciasta czy pralinki (np. marokańską halawę tamr czy pralinki amaretti). Cena: ok. 150 zł (bez rozdrabniacza) do 300 złotych.

Elektryczny młynek do kawy – zmielisz w nim na mąkę nieduże ilości kaszy, przyprawy. Potrzebny do przygotowania past i mieszanek przypraw (np. harissa czy czerwona pasta curry). Cena: ok. 60–70 zł.

CO MOŻE CI SIĘ PRZYDAĆ
(ALE NIE JEST KONIECZNE)?

Moździerz – pomoże rozgnieść niewielkie ilości przypraw, np. goździków czy ziarenek pieprzu. Można w nim przygotowywać pasty.

Szybkoobrotowy robot kuchenny z metalowym ostrzem – w nim możesz mielić kasze na mąki, przygotowywać musy, sosy, surowe ciasta, orzechy etc.

Szybkowar – dzięki niemu skrócisz czas gotowania wszystkich strączkowych, np. ciecierzycy do jaglanej tarty z ciecierzycą i korzeniem pietruszki. My nawet namoczoną na noc cieciorkę zawsze gotujemy właśnie w szybkowarze.

Żeliwna patelnia – zdrowy zamiennik dla wszystkich patelni pokrytych teflonem. Raz kupiona starcza na całe życie. Im dłużej się jej używa, tym łatwiej się na niej smaży. Na żeliwnej płycie Maciek smaży naleśniki. Dzięki temu może przygotować dużą ilość w krótkim czasie. Żeliwo świetnie nadaje się do grillowania na sucho np. papryki czy cukinii.

CO NAJLEPIEJ SPRAWDZI SIĘ DO PRZENOSZENIA JEDZENIA?

Szeroki termos obiadowy – korzystałam z takiego przez wiele lat. Utrzymuje temperaturę nawet do 3–4 godzin. Pozwala nie używać szkodliwej kuchenki mikrofalowej.

Plastikowe pojemniki – świetnie nadają się do przenoszenia kanapek, chleba, sałat, słowem wszystkiego, co możesz zjeść na zimno. Sosy do sałatek i dipy zawsze pakowałam w małe pojemniczki. Świetnie sprawdzają się też plastikowe pojemniki lunchowe z przegródkami.

Trójniak lub czwórniak – dobrze sprawdzi się do przenoszenia większych porcji jedzenia. Sama nigdy nie miałam takiej potrzeby, więc nie kupiłam trójniaka. Te z podwójnymi ściankami podobno przez kilka godzin utrzymują temperaturę jedzenia.

Pojemniki bento – w Japonii funkcjonuje cała filozofia komponowania dań na wynos, tzw. bento. Bento ma uwodzić wszystkie zmysły. Ma być kolorowe i ładne. Filozofia spodobała się na Zachodzie. Dziś nawet w Polsce można kupić takie pojemniki. Choć nigdy z nich nie korzystałam, to na pewno ciekawa forma pakowania dań do szkoły czy pracy. Duża liczba przegródek motywuje do przyrządzania zbilansowanych i różnorodnych posiłków.

DLACZEGO
W NASZYCH PRZEPISACH NIE MA BIAŁEJ PSZENNEJ MĄKI?

Podobnie jak w przypadku białego, rafinowanego cukru biała mąka jest pozbawiona wszystkiego, co cenne dla naszego organizmu. Ma bardzo wysoki indeks glikemiczny. Na dodatek pszenica została genetycznie zmodyfikowana w celu zwiększenia zawartości glutenu. Kiedyś miała ok. 30% tego białka, a teraz ma aż 90%! Powód? Cele technologiczne – ze względu na klejącą konsystencję. Z tego powodu wiele osób cierpi na jej nietolerancję. Polecamy natomiast stare odmiany pszenicy np. orkisz czy samopszę.

JAKICH MĄK UŻYWAMY?

Mąka z ciecierzycy – świetnie nadaje się do panierowania. Wykorzystuje się ją też w kuchni indyjskiej do przyrządzania m.in. smażonych warzyw w cieście. My użyliśmy jej do przygotowania indyjskich parowanych kluseczek – muthi. Zawiera sporo żelaza i białka. Można ją dostać w większości supermarketów. Uwaga: kupując mąkę z ciecierzycy zwróć uwagę, aby była bardzo dobrze zmielona. W przeciwnym razie nie oblepi dobrze produktu i tłuszcz ze smażenia będzie wnikał do potrawy.

Mąka gryczana – była przed laty stałym gościem na polskim stole. Przygotowywano z niej pierogi, pyzy czy kluski etc. Jest jednym z najlepszych zamienników białej, rafinowanej mąki pszennej. Nie zawiera glutenu i ma zwiększoną zawartość żelaza (w porównaniu z innymi mąkami). Ma też dużo magnezu, potasu, krzemu i fosforu. Mąka ta bogata jest w białko i ważne aminokwasy – lizyna (niezbędna w budowie białek i wchłanianiu wapnia, ważna w procesach odpornościowych), tyrozyna, leucyna, izoleucyna, tryptofan (łagodzi stres, pomaga przy depresji, wspomaga serce), arginina, glicyna, prolina, seryna. Pizza na gryczanym spodzie lub gryczane galettes (francuskie naleśniki) – to tylko część przepisów, w których ją wykorzystamy. Dostępna jest we wszystkich supermarketach. Warto kupować tę z kaszy gryczanej niepalonej – powinna być jasna i nie mieć zapachu palonej gryki.

Mąka orkiszowa – jej walory opiewała już święta Hildegarda z Bingen. Ma właściwości oczyszczające, mnóstwo błonnika i rozgrzewa. My uwielbiamy ją za jej charakterystyczny, lekko orzechowy smak. Co ciekawe, gluten zawarty w tej odmianie pszenicy często nie uczula nawet osób cierpiących na nietolerancję glutenu. Kaszka manna orkiszowa jest podstawą marokańskich placuszków harcha lub indyjskiej upmy, a z mąki orkiszowej przyrządziliśmy pizzę, focaccię i chlebek. Mąka ta przeważnie występuje w dwóch rodzajach: typ 700 (lekko oczyszczona) i typ 2000 (razowa, z pełnego przemiału). Ta ostatnia ma więcej wartości odżywczych i błonnika. Kupując ten rodzaj mąki, warto zwrócić uwagę, aby była dobrze zmielona. Jest dostępna niemal we wszystkich większych sklepach. Uwaga: nie warto inwestować w orkiszową mąkę ekologiczną, ponieważ orkisz jest z natury zbożem nie wchłaniającym pestycydów.

Mąka żytnia – z naszego doświadczenia wynika, że w wielu przypadkach dieta bezglutenowa może być dietą przejściową, ale nie dietą na całe życie. Jak napisał Paul Pitchford w „Odżywianiu dla zdrowia” nietolerancja glutenu jest związana ze słabym trawieniem. Odstawienie go na jakiś czas poprawia to ostatnie. Tak było w naszym przypadku. Po dwóch latach unikania glutenu do naszej kuchni zawitały orkisz i... żyto. Bez tego zboża nie wyobrażamy sobie szczególnie okresu jesienno-zimowego. Żyto rozgrzewa. Zawiera potas, fosfor, wapń, sód, magnez, siarkę, chlor i witaminy z grupy B. Doskonale nadaje się np. do przygotowania zakwasu chlebowego. Mąka żytnia występuje w 5 rodzajach, z czego 2 najpopularniejsze to: typ 700 i 2000. Ten pierwszy sprawdza się przy pieczeniu jasnego, pytlowego chleba i placków typu aish czy czapati. Z typu 2000 pieczemy ciemny, razowy chleb i podpłomyki.

Mąka sojowa – parokrotnie „nadzialiśmy się” na pieczywo bezglutenowe przygotowane z wysoko przetworzonych koncentratów mąki z dużą zawartością skrobi. Takie pieczywo nie jest zdrowe, ma wysoki indeks glikemiczny i zawiera dodatki typu guma ksantanowa czy guar. Opracowaliśmy przepis na orkiszowe i gryczane bułki do hamburgerów. Efekt miękkości i puszystości osiągnęliśmy, dodając właśnie mąkę sojową. Można ją jednak zastąpić mąką z ciecierzycy.

Mąka ryżowa – w „Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem” używamy niewielkich ilości tej mąki. Choć jest dostępna w większości supermarketów, możesz zastąpić ją zmielonym w młynku do kawy ryżem. Wykorzystujemy ją m.in. w wegeburgerach z soczewicy.

Skrobia kukurydziana – używamy jej jako spoiwa i do zagęszczania potraw. Często można zastąpić ją mąką ziemniaczaną. Skrobię kupisz w większości sklepów ze zdrową żywnością i w supermarketach.

DLACZEGO
NIE SŁODZIMY BIAŁYM CUKREM?

Jest oczyszczony ze wszystkiego, co ważne dla naszego zdrowia. Pozbawiony jest melasy, która zawiera błonnik i minerały. Cukier ogranicza przyswajanie witamin szczególnie z grupy B. Po jego spożyciu następuje nagły wzrost stężenia glukozy – hiperglikemia, a następnie nagły spadek – hipoglikemia. To może prowadzić do insulinooporności, a następnie cukrzycy, niealkoholowego stłuszczenia wątroby, zwiększonego poziomu cholesterolu i rozwoju chorób układu krążenia. Cukier, jeżeli nie jest wykorzystany podczas aktywności fizycznej, szybko odkłada się w postaci tkanki tłuszczowej – powoduje nadwagę i otyłość. Przyczynia się do bólów głowy, problemów skórnych, zaburzenia widzenia, zakwaszenia organizmu, problemów ze stawami, próchnicy, wypadania włosów, szybszego starzenia się, zmniejszenia odporności, zaburzenia gospodarki hormonalnej i uszkodzenia nerek. Ma bardzo wysoki indeks glikemiczny – powoduje wyrzut insuliny do krwi. Co w praktyce oznacza, że choć początkowo daje nam energię, tak naprawdę nam ją zabiera. Uwaga: część brązowych cukrów trzcinowych dostępnych w sprzedaży jest też rafinowana i jedynie dla koloru podbarwiona melasą...

CZYM SŁODZIMY?

Ksylitol – to inaczej cukier brzozowy. Używamy go stosunkowo rzadko, głównie tam gdzie istnieje potrzeba czystego słodkiego smaku (bez charakterystycznej karmelowej nuty, którą mają melasy). Ksylitol nie ulega karmelizacji, ale z drugiej strony nadaje się do deserów o jasnej barwie. Po zmieleniu w młynku do kawy może zastąpić cukier puder. W takiej wersji zastosowaliśmy go np. w przepisie na domową „bombonierkę”. Ksylitol nie tylko nie fermentuje, ale utrudnia rozwój grzybów i drożdży. Ma dwukrotnie mniej kalorii niż cukier. Jednak zbyt duża ilość ksylitolu w diecie sprzyja biegunkom. Dostępny jest w większości supermarketów.

Melasa buraczana – jest to, o ironio!, odpad przy produkcji białego cukru, który ze względu na wysoką wartość odżywczą często służy jako dodatek do paszy dla bydła. Ma mnóstwo witamin, mikroelementów (w tym wysoką zawartość żelaza – polecana przy leczeniu anemii) oraz niższy indeks glikemiczny niż cukier. Ma charakterystyczną ciemną barwę i intensywnie karmelowy smak. Doskonale nadaje się do polewania naleśników, racuchów etc. Nie polecamy kupowania melasy buraczanej w sklepach ze zdrową żywnością, ponieważ jest bardzo droga. Lepiej zamówić ją przez Internet w litrowym słoiku (ze sprawdzonego źródła).

Melasa kukurydziana – dużo jaśniejsza niż buraczana. Pozyskiwana jest przez przetworzenie ziaren kukurydzy na skrobię, którą następnie sprowadza się do postaci syropu. Zawiera 30 g glukozy i ok. 40% maltozy – cukru słodowego zawartego właśnie w melasach, który stanowi 1/3 słodkości białego cukru (sacharozy). Podobnie jak w przypadku melasy buraczanej, najlepiej zamówić ją przez Internet w litrowym słoiku (ze sprawdzonego źródła). Uwaga: melasy kukurydzianej nie należy mylić ze szkodliwym syropem glukozowo-fruktozowym, który jest oczyszczonym i zagęszczonym roztworem cukrów prostych.

Naturalny miód – rozgrzewa i ma mnóstwo wartości odżywczych. Działa bakteriobójczo i jest naturalnym antybiotykiem. Odżywia komórki wątroby. Na dodatek odtruwa organizm. Nie można go jednak podgrzewać, bo traci część swoich dobroczynnych właściwości. W „Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem” posłużył nam do przygotowania m.in. greckiego i marokańskiego śniadania. Uwaga: kupując miód warto zwrócić uwagę czy jest w 100% naturalny i bez dodatku cukru.

Słód jęczmienny – ma bardzo podobny aromat i smak do melasy kukurydzianej. Podobnie jak słód ryżowy składa się głównie z maltozy. Zawiera witaminy z grupy B, witaminę PP, wapń, fosfor, potas i sód. Używamy go, podobnie jak melasy buraczanej czy kukurydzianej, do ciast, słodzenia naleśników czy racuchów.

Słód orkiszowy – kolejna złocista substancja słodząca pochodząca ze zbóż. Jak pisze Paul Pitchford w „Odżywianiu dla zdrowia” co najmniej połowę takich „słodziw” stanowią składniki odżywcze, które można odnaleźć w pełnych ziarnach. Procentowo zawierają one sporą ilość cukrów złożonych, które są trawione o wiele dłużej niż cukry proste. To niweluje gwałtowne skoki poziomu cukru we krwi. Słód orkiszowy wykorzystujemy podobnie jak większość opisanych melas. Dostępny jest w sklepach ze zdrową żywnością.

Słód ryżowy – jest najmniej słodki ze wszystkich wymienionych substancji. Ten produkowany z brązowego ryżu słód jest bogatym źródłem wielu składników mineralnych (m.in. magnezu, żelaza, manganu i cynku). Podobnie jak w przypadku melasy buraczanej, kukurydzianej czy słodu jęczmiennego wykorzystujemy go do polewania naleśników, racuchów, przygotowywania musów, a nawet pieczenia ciast. Dostępny w sklepach ze zdrową żywnością i sprawdzonych sklepach internetowych.

Nierafinowany syrop z agawy błękitnej – w przeciwieństwie do rafinowanego syropu z agawy (który właściwościami przypomina niezdrowy syrop glukozowo-fruktozowy) zawiera enzymy, witaminy, składniki mineralne (w tym żelazo i wapń) oraz błonnik i inulinę. Jest słodszy od cukru. Doskonale nadaje się do słodzenia deserów, w tym ciast. Kupujemy go również w sprawdzonych sklepach internetowych – w litrowych słoikach. Jest jednak droższy od melasy buraczanej czy słodu jęczmiennego.

Syrop klonowy – używamy go dość rzadko ze względu na jego wysoką cenę. Jest on jednak bardzo dobrym zamiennikiem cukru. Z jednego drzewa można rocznie uzyskać nawet 2 litry syropu klonowego! Zawiera sole mineralne, kwasy organiczne i witaminy. W jego skład wchodzi m.in. wapń, magnez, potas, fosfor, mangan, kwas foliowy oraz witaminy z grupy B. Jest zalecany przy zaparciach, antybiotykoterapii. Na dodatek ma odczyn zasadowy. Świetnie nadaje się do polewania naleśników, racuchów etc. Dostępny jest w większości sklepów.

CZYM SOLIMY?

Sól kamienna w postaci bryły – sypka często zawiera tzw. substancje przeciwzbrylające, które łączą się z kwasem solnym w żołądku, wytwarzając cyjanowodór. Podrażnia on błonę śluzową żołądka.

Sól morska nieoczyszczona (lekko szara) – ta powstająca po odparowaniu wody morskiej zawiera naturalny jod i więcej minerałów niż sól kamienna. Warto wybierać tę lekko szarą, nieoczyszczoną, bo biała jest rafinowana i pozbawiona cennych minerałów.

Sól himalajska (różowa) – nasza ulubiona sól. Ma aż 84 minerały! Łatwo się wchłania, nie podnosi ciśnienia tętniczego krwi i nie powoduje odkładania wody w organizmie. Pomaga również utrzymać równowagę pH. Uwaga: nie nadaje się do kiszenia.

JAKIE TŁUSZCZE
STOSUJEMY W KUCHNI?

Olej kokosowy – ten zimnotłoczony pojawia się zarówno w naszej kuchni, jak i w łazience. Latem stosujemy go jako balsam do ciała (ma właściwości osuszające, wychładzające i odżywcze). W kuchni sięgamy zarówno po olej kokosowy rafinowany (bezzapachowy, świetny do smażenia, curry, dań kuchni tajskiej, ciast etc.), jak i virgin (wspomniany zimnotłoczony) – doskonale nadaje się do surowych deserów m.in. domowej „bombonierki” czy kremu z mango. Olej kokosowy jest bardzo dobrym źródłem kwasu laurynowego, średniołańcuchowego kwasu tłuszczowego, który występuje również w mleku matki. Choć to tłuszcz nasycony, przyspiesza metabolizm i zwiększa naszą odporność. Dostępny w większości supermarketów. Uwaga: pomimo że jest to tłuszcz roślinny, nie powinny go spożywać w nadmiarze osoby z podwyższonym poziomem cholesterolu.

Olej ryżowy – jest to jeden z niewielu olejów roślinnych, który ma bardzo wysoką temperaturę dymienia. Bardzo dobrze sprawdza się więc do smażenia. Sam nie ma smaku, ale jest jego bardzo dobrym nośnikiem. Dostępny w większości supermarketów.

Oliwa z pierwszego tłoczenia – oliwa jest częstym gościem w naszej kuchni. Stosujemy ją zarówno na zimno (do dressingów), jak i do krótkiego smażenia. Kupujemy zawsze tę z pierwszego tłoczenia. Zawiera ona przewagę kwasów Omega-6, więc warto łączyć ją z olejami bogatymi w kwasy Omega-3 np. lnianym, z lnianki czy rzepakowym. Ponadto oliwa jest korzystna dla serca, obniża poziom złego, a podwyższa poziom dobrego cholesterolu. Obniża też lepkość krwi i ciśnienie tętnicze. Uwaga: nadmierne ilości mogą powodować biegunki.

Olej rzepakowy – ma idealny stosunek kwasów Omega-3 do Omega-6. Okazuje się, że pomimo zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych również nadaje się do krótkiego smażenia. My jednak zawsze stosujemy go na zimno i wybieramy ten w wersji tłoczonej na zimno. Świetnie sprawdza się jako końcowy dodatek do zup czy dressingów.

Olej lniany (najlepiej budwigowy) – kolejny olej tłoczony na zimno, który obfituje w kwasy Omega-3 (najczęściej cierpimy na ich niedobór w diecie). Te ostatnie nie tylko spowalniają procesy starzenia, ale również budują układ nerwowy i chronią przed zmianami nowotworowymi. Olej lniany zawsze podajemy na zimno, np. jako dodatek do dressingów czy zup (tuż przed podaniem). Uwaga: należy go przechowywać w ciemnej butelce i w lodówce.

Olej z lnianki (rydzowy) – zdecydowanie częściej sięgamy po ten dziś zapomniany, ale wracający do łask tłuszcz, niż po olej lniany. Dlaczego? Nie tylko zawiera on bardzo korzystny stosunek kwasów Omega-3 w stosunku do Omega-6, ale naszym zdaniem lepiej smakuje. Na dodatek ma właściwości oczyszczające wątrobę. Podobnie jak olej rzepakowy czy lniany, używamy go zawsze na zimno! Był tradycyjnie stosowany na ziemiach polskich do przeprowadzania postów. Dostępny w sklepach ze zdrową żywnością i w niektórych supermarketach.

Masło sklarowane (tzw. ghee) – proces klarowania pomaga pozbyć się cząsteczek białka (kazeiny) i zanieczyszczeń. To sprawia, że ghee może być podgrzewane do wysokiej temperatury i przechowywane nawet przez kilka miesięcy. Nie polecamy kupowania ghee w supermarketach. Zdecydowanie lepiej jest sklarować masło samemu w domu lub skorzystać z tego dostępnego w sklepach ze zdrową żywnością (jest jednak dużo droższe). Jest to tłuszcz nasycony, ale zbudowany z krótkich łańcuchów, dzięki czemu jest zdecydowanie lżej strawny niż inne tłuszcze nasycone pochodzenia zwierzęcego. Masło sklarowane zawiera witaminy A, D, E, kwas linolowy (zapobiega chorobom serca) i kwas masłowy, który pomaga zregenerować nabłonek jelita. Uwaga: dużych ilości masła sklarowanego nie powinny spożywać osoby zagrożone ryzykiem chorób układu krwionośnego.

JAKICH NIETYPOWYCH PRZYPRAW UŻYWAMY?

Asafetyda – jest dobrym rozwiązaniem dla osób, które nie jedzą czosnku lub cebuli. Już niewielka ilość tej żywicy pozyskiwanej z orientalnego drzewa wystarczy, aby nadać daniom charakterystyczny smak i aromat. Na dodatek jest dobrym lekarstwem na niestrawność. Znajdziesz ją w wielu przepisach w „Jedz i pracuj” jako zamiennik wspomnianych czosnku i cebuli.

Czarnuszka – jest naturalnym antybiotykiem, pomaga w leczeniu candidy, chorób skóry i chorób o podłożu autoimmunologicznym. Co ciekawe, w Polsce była kiedyś wykorzystywana do wypieku chleba (posypywano nią skórkę). W naszej kuchni pojawia się między innymi jako składnik mieszanki do chleba razowego żytniego lub posypka do pieczonych warzyw. Dostępna jest w każdym dużym supermarkecie, sklepach zielarskich i orientalnych.

Czarna gorczyca – podstawowy składnik ostrych musztard i kuchni indyjskiej. Można ją zastosować na dwa sposoby: lekko podprażyć na sucho, zmielić i dodać do curry w celu uzyskania musztardowego smaku lub podsmażyć na tłuszczu w celu wydobycia orzechowego aromatu. Dostępna jest w sklepach z żywnością orientalną lub zielarskich.

Kardamon – kawa gotowana z kardamonem w małych tygielkach jest jednym z obrazów (i zapachów), które przywieźliśmy ze sobą z Synaju. Kardamon i woda różana są chyba najbardziej charakterystycznymi dodatkami do arabskich i indyjskich słodyczy. Kardamon jest lekko rozgrzewający i dzięki temu korzystnie działa na trawienie (m.in. produktów mlecznych; podstawowy składnik chai masala – mieszanki przypraw do indyjskiej herbaty z mlekiem). Dostępny jest w większości supermarketów.

Kmin rzymski – to jedna z naszych ulubionych przypraw. Nie wyobrażamy sobie sosu na bazie tahini, hummusu, tagine czy wszelkiego rodzaju indyjskich curry bez jej dodatku. Są dwa sposoby wydobycia aromatu z kminu. Pierwszy to podprażanie na suchej patelni i mielenie (lub ucieranie w moździerzu) – wtedy jego smak jest bardziej ziemisty. Drugi to podsmażanie na tłuszczu. Kmin ma naturę termiczną rozgrzewającą. Przeciwdziała wzdęciom i ułatwia trawienie. Dostępny w większości sklepów.

Kolendra – w naszej kuchni pojawia się zarówno natka, jak i nasiona. Kolendra jest wykorzystywana w większości orientalnych kuchni, m.in. indyjskiej, arabskiej, tajskiej etc. W kuchni egipskiej podsmaża się ją w tłuszczu, co bardzo zmienia jej smak. Zauważyliśmy, że ta dostępna w polskich sklepach jest intensywniejsza i mniej cytrynowa, niż ta, którą można kupić w sklepach orientalnych. Tej ostatniej dodajemy więc więcej. Kolendra jest zalecana kobietom karmiącym, gdyż poprawia laktację.

Kozieradka (nasiona) – jest wytrawna, cierpka i lekko „rosołowa”. Równoważy śmietanowe, ciężkie sosy. Można ją dodawać do warzywnych bulionów czy do pieczywa. Trzeba stosować ją uważnie, bo jej smak może być bardzo gorzki. Dlatego najlepiej kozieradki użyć do przygotowania mieszanki przypraw np. sambar masala. Ma działanie oczyszczające. Dostępna w sklepach zielarskich i ze zdrową żywnością.

Kurkuma – nadaje potrawom piękną, żółtą barwę. Bardzo często pojawia się w kuchni indyjskiej i m.in. marokańskiej. Znajdziesz ją w wielu przepisach tej książki. Działa przeciwzapalnie, jest świetna na przeziębienia i infekcje (np. jako dodatek do imbirówki). Dostępna w większości sklepów.

Papryka wędzona – pochodzi z Hiszpanii. Nadaje potrawom charakterystyczną wędzoną nutę, która świetnie współgra ze smakiem umami. Dodaliśmy jej do kapuśniaku i chowdera z „wędzonką”. Dostępna w większości dużych supermarketów.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: