Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jedzenie, które leczy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jedzenie, które leczy - ebook

Jesteś tym, co... jesz.

Coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że to, co jemy wpływa zarówno na naszą witalność, wagę, stan naszej skóry czy włosów, ale również na kondycję naszego całego organizmu, w tym szczególnie na stan naszych narządów.

Z jakich produktów, ziół i przypraw powinniśmy komponować menu, aby mieć energię i cieszyć się zdrowiem? Odpowiedź znajdziesz w książce Jedzenie, które leczy.

Karolina i Maciej Szaciłło skorzystali z mądrości najstarszej znanej ludzkości medycyny - ajurwedy. Ten liczący 5 tysięcy lat system medyczny podchodzi do zdrowia w sposób holistyczny. Pomaga powrócić i utrzymać stan równowagi. Czy istnieje jedna, idealnie dobrana dieta dla każdego? Nie. Każdy z nas jest bowiem inny. Różnimy się nie tylko widocznymi elementami jak wzrost, waga, płeć czy kolor skóry. Mamy m.in. inne trawienie, różne zapotrzebowanie energetyczne. Mało tego nasze potrzeby zmieniają się wraz ze zmiennością otaczającego nas świata. Innego rodzaju przyprawy i smaki są nam potrzebne zimą, a inne upalnym latem.

Autorzy nie tylko podadzą przepisy na proste i smaczne posiłki sprzyjające zdrowiu, ale podpowiedzą jak odnaleźć swoją drogę do zdrowia i radości życia.

Karolina Szaciłło jest specjalistką od zdrowego trybu życia. Publikuje m.in. na łamach „Wysokich Obcasów”, „Coachingu”. Prowadzi warsztaty i szkolenia z zakresu medytacji, zdrowego jedzenia oraz wyjazdowe detoksy wraz z mężem, Maciejem Szaciłło. Jest współautorką poradników dietetycznych, koncentrujących się na zdrowym, oczyszczającym organizm jedzeniu.

Maciej Szaciłło jest popularnym ekspertem od zdrowego żywienia oraz ekologicznego typu życia. Wspólnie z żoną, Karoliną Szaciłło, prowadzi liczne kursy, szkolenia i warsztaty zdrowego gotowania, wyjazdowe detoksy oraz zajęcia związane z medytacją, ćwiczeniami oddechowymi i tym podobnymi. Od lat prowadzi także kącik zdrowego gotowania w Dzień Dobry TVN. Jest współautorem licznych publikacji poświęconych zdrowiu i oczyszczaniu organizmu.

Kategoria: Kuchnia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8132-011-5
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

KAROLINA: Gdy zamykam oczy, wciąż widzę miękkość jej ruchów. Przesuwa rękę po bladej, wychudzonej twarzy. Na wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych pojawiają się krople przedpołudniowego „indyjskiego potu”. Mimo zmęczenia kobiecość i poddanie rysują się w każdym jej geście. Uwidaczniają się w mimice jej twarzy... Przyglądałam się jej z ukrycia. Zastanawiałam się, kim jest, czym się zajmuje. Co sprawiło, że jest tak pogodzona ze sobą? Ze swoim losem? Próbowałam odgadnąć ciąg zdarzeń, które doprowadziły ją do tego momentu. Do tego spotkania. Do kolejnego pobytu w szpitalu ajurwedyjskim w Indiach. Oddalona o tysiące kilometrów od swojego domu, swoich przyzwyczajeń, swoich bliskich, uśmiechała się. W jej spojrzeniu było coś tak głębokiego, pięknego i świadomego. Było to spojrzenie osoby, która kilkakrotnie balansowała na tej cienkiej granicy między śmiercią a życiem. Chciała żyć. Kiedy ja próbowałam zrzucić kilkadziesiąt nadprogramowych kilogramów, ona dosłownie walczyła o przetrwanie. Z zadziwieniem obserwowałam skomplikowane zabiegi ajurwedyjskie, przez które przechodziło jej doświadczone bólem ciało. Podziwiałam jej spokój, wytrwałość i wiarę. To właśnie one połączone z tą najstarszą nauką o życiu sprawiały, że wygrywała tę walkę. Na moich oczach jej cierpiące na śmiertelną chorobę autoimmunologiczną ciało dosłownie wracało do życia. Powoli nabierało kolorów. Jej umysł dzięki medytacji i technikom oddechowym wypełniał się entuzjazmem i radością. Patrzyłam, przecierałam oczy. Nabierałam pokory. Odzyskiwałam wiarę. W człowieka, we wszechświat (lub Boga), w medycynę (choć niekonwencjonalną), w lekarzy... Każdym porem swojej skóry czułam, że ajurweda jest kompletnym, holistycznym, wiarygodnym, wielowymiarowym (również duchowym) i najbardziej logicznym (ze wszystkich, które do tego momentu poznałam) systemem medycznym. Później jeszcze wielokrotnie doświadczałam tej logiki i kompletności na sobie, swoich bliskich, osobach, które w sposób zupełnie nieprzypadkowy pojawiały się na mojej i Maćka drodze...

Ta książka długo w nas kiełkowała. Dojrzewała. Choć ajurweda pojawiła się w naszym życiu już kilka (a nawet ponad 10) lat temu, nie czuliśmy się gotowi, aby przelać na słowa, na myśli, na przepisy, nawet niewielki fragment tego co, ma do zaoferowania. Musiało upłynąć trochę czasu. Musiało wydarzyć się kilka chorób i powrotów do równowagi. Musieliśmy doświadczyć kilku podróży do Indii, do miejsca, w którym starożytni riszi spisali ponad 5 tysięcy lat temu Wedy („veda” znaczy „wiedza”). Ich istotną częścią była właśnie ajurweda. Czego dotyczy? Już jej pierwszy rozdział mówi o tym, jak cieszyć się długowiecznością. Wyjaśnia, w jaki sposób osiągnąć harmonię z naturą, z leżącą w naturze natury zmiennością. Krok po kroku opisuje, co dobrze jest robić każdego dnia, aby być zdrowym. Zdrowym w rozumieniu holistycznym i wielopoziomowym – na ciele, umyśle i duchu. Szczegółowo wymienia, co najlepiej jest jeść w różnych porach roku, a czego unikać, o której godzinie wstawać. W jaki sposób przygotować swoje ciało do nadchodzących zmian. Tak, ajurweda zawsze idzie o krok dalej. Nie skupia się tylko na leczeniu poszczególnych chorób. Jest nauką dotyczącą... całego życia. Z jego wszystkimi zakamarkami, niuansami i zmiennościami. Na dodatek nauką, którą od 1979 roku akredytuje Światowa Organizacja Zdrowia i klasyfikuje jako: „koncepcję zdrowia i terapii”. Warto wspomnieć, że ajurweda jest jednym z niewielu systemów medycyny niekonwencjonalnej, który od tysięcy lat wykorzystuje chirurgię!

„(...) Gdyby ajurweda była religią, natura byłaby jej boginią (...)” – napisał Robert Svoboda w „Prakriti, odkryj swoją pierwotną naturę”, bliskiej nam książce o ajurwedzie, którą cytujemy w „Jedzeniu, które leczy”. To jedna z najkrótszych i zarazem najpełniejszych definicji, które usłyszałam. Na kolejnych stronach tej książki znajdziecie dużo praktycznej wiedzy dotyczącej tej najstarszej nauki o życiu. Staraliśmy się, aby była ona podana i skomponowana w możliwie jak najbardziej przejrzysty, dokładny i prosty sposób. W poszczególnych rozdziałach krok po kroku wyjaśnimy więc, czym jest ajurweda. Opowiemy, w jaki sposób ziemia, woda, ogień, powietrze i eter (przestrzeń) manifestują się w twoim umyśle i ciele. Zdefiniujemy też pojęcie tzw. doszy. Pomożemy ci w przybliżeniu ustalić, z których dosz (lub pojedynczej) doszy składa się twoja konstytucja. Jak w prosty i praktyczny sposób możesz zrównoważyć nadmiar wspomnianych żywiołów w swoim ciele. Podpowiemy, z których produktów spożywczych powinna się składać optymalna dla twojej konstytucji dieta. Opiszemy dokładnie najlepsze dla ciebie sposoby obróbki termicznej, zabiegi (m.in. olejowe masaże, lecznicze kąpiele), a nawet techniki oddechowe i medytacje. Przedstawimy kompletne, wegetariańskie (część przepisów jest wegańskich) menu w dwóch wariantach: wiosenno-letnim i jesienno-zimowym. W tej książce znajdziesz ponad 80 przepisów na napoje, mieszanki przypraw, pieczywo, śniadania, obiady, kolacje i przekąski. Potrawy zostały tak skomponowane, aby zachować kompromis między smakiem a właściwościami leczniczymi dań. Chcieliśmy pokazać, że „Jedzenie, które leczy”, powinno w pierwszej kolejności koić twoje zmysły... smakiem.

Aby wiedza przedstawiona w tej książce była jak najbardziej kompletna, korzystamy nie tylko ze swojego doświadczenia. W „Jedzeniu, które leczy” pojawiają cytaty i porady najbardziej znanych na świecie lekarzy ajurwedyjskich. Obok cytowanego Roberta Svobody również Davida Frawleya i Vasanta Lada. Sami jesteśmy wielkimi pasjonatami ajurwedy, ale żadne z nas nie ukończyło studiów w tym kierunku. Dlatego nad zawartością merytoryczną tej książki czuwał Przemek Wardejn. To on opracował wszystkie ramki „Zdaniem konsultanta ajurwedyjskiego” i pomógł nam zrównoważyć menu pod kątem poszczególnych dosz. Przemek jest naszym wieloletnim przyjacielem, a ponadto konsultantem ajurwedyjskim, trenerem interpersonalnym, nauczycielem medytacji i instruktorem jogi. Ajurwedą zajmuje się ponad 15 lat. Uczył się jej w Kanadzie, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Polsce, ale przede wszystkim w Indiach. Podczas swoich kilkunastu pobytów w tym kraju spędził wiele miesięcy w różnych klinikach ajurwedyjskich. Przetłumaczył setki konsultacji z lekarzami ajurwedyjskimi, a dyplom konsultanta uzyskał w Ayuskama Institute w Rishikesh. Jako trener przeprowadził ponad 5000 godzin szkoleniowych. Jest twórcą aplikacji mobilnej do medytacji slowonline.org.

„Jedzenie, które leczy” jest tak naprawdę opowieścią o podróży. O naszej podróży do Indii, tej najświeższej, ale również o kilku poprzednich wyprawach w poszukiwaniu korzeni ajurwedy. O tej najdłuższej podróży, którą każdy z nas pokonuje w swoim życiu: z głowy do serca. Do samego środka siebie. Przede wszystkim jednak opowiemy o naszej wieloletniej podróży w poszukiwaniu równowagi między pięcioma elementami, z których zbudowany jest świat. Między elementami, z których zbudowane jest nasze ciało, nasz umysł. Zdaniem ajurwedy to właśnie ziemia, woda, ogień, powietrze i eter (przestrzeń) tworzą każdy, nawet najmniejszy fragment otaczającej nas rzeczywistości. Składają się na nasze życie. Równowaga między nimi odpowiada za nasze zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne...

AJURWEDA, CZYLI NAUKA O ŻYCIU

KAROLINA: „Zacznijmy od tego, czym jest ajurweda. Ajurweda to bardzo stara dziedzina nauki, która wywodzi się z Indii. Liczy sobie ponad 5 tysięcy lat. Nazwa pochodzi z sanskryckiego „ayur” i oznacza „życie” lub „zdrowie” oraz „veda”, co oznacza „naukę” lub „wiedzę”. Jest to więc dosłownie nauka o życiu” – wyjaśnił dr Baiju, z którym miałam przyjemność rozmawiać w Ananda Lakshmi Ayurveda Retreat, ośrodku ajurwedyjskim w Kerali. Dr Baiju, podobnie jak większość specjalistów od ajurwedy, pracę ze swoimi pacjentami zaczyna od ciała. Nad ciałem najłatwiej jest zapanować. Najprościej jest je uzdrowić. W zdrowym ciele zdrowy duch. Dr Baiju wnikliwie obserwuje więc swoich pacjentów. Na czczo w trakcie tzw. konsultacji bada im puls. Następnie notuje, jak wyglądają, ile ważą, jak się poruszają, spogląda im głęboko w oczy, ogląda ich język. Na postawie tak pozornie nieistotnych, z punktu widzenia naszej współczesnej medycyny, czynników jak wzrost, kolor włosów, oczu, sposób trawienia, nastroje, tego w jaki sposób reagują na zmieniające się pory roku, czy mają tendencję do wychładzania się, a może jest im zazwyczaj zbyt ciepło, określa tzw. konstytucję i dobiera optymalną dla danej osoby dietę. Rozpatruje człowieka holistycznie i wielopoziomowo. Rozróżnia zdrowie fizyczne, umysłowe, społeczne i duchowe. Bo przecież jeśli na którymś z tych poziomów nie ma równowagi, nie możemy powiedzieć, że jesteśmy zdrowi.

W Kerali spędziliśmy pierwszy tydzień naszej ostatniej 14-dniowej wyprawy do Indii. W jej trakcie sporo dowiedzieliśmy się o ajurwedzie. Gdzieś pomiędzy zieloną, spokojną (w porównaniu z innymi częściami Indii) Keralą, zatłoczonym lotniskiem w Bangalore, a olbrzymim aśramem przypominały mi się moje poprzednie podróże do Indii. Moje rozmowy z różnymi lekarzami ajurwedyjskimi. Spotkania, momenty, relacje... Zastanawiałam się, czym dla mnie jest ajurweda. Nie będę udawała, że mam gruntowną wiedzę na jej temat. Wiem co nieco. To, czym mogę się z Wami podzielić, to moje doświadczenie. Mogę z dziennikarską dokładnością zrelacjonować swoje rozmowy ze specjalistami i osobami, którym dosłownie uratowała ona życie...

WARTO WIEDZIEĆ

Pranajamy to techniki oddechowe od tysiącleci wykorzystywane w jodze. Słowo pochodzi od sanskryckiego „prana” (oznacza „ulotną energię życiową”) i „yama” (oznaczającego „kontrolowa攄gościć” lub „gromadzić”). Pranajamy są więc ćwiczeniami, które pozwalają nam gromadzić energię życiową w ciele. Na poziomie fizycznym lepiej je dotleniają. Stanowią też doskonały wstęp do medytacji. Słowem, są jednym z najlepszych, najszybszych i najtańszych sposobów na oczyszczenie zarówno ciała, jak i umysłu. Czy wiesz, że to właśnie dzięki oddechowi usuwamy ponad 70% toksyn z naszego organizmu? Spokojny wdech i wydech pomagają nam również sprowadzić umysł do chwili obecnej. Są pomostem łączącym ten ostatni z ciałem. W poszczególnych rozdziałach „Jedzenie, które leczy” opiszemy kilka prostych, najlepszych dla poszczególnych konstytucji pranajam, z których bez problemu będziesz mógł skorzystać w domu.

Przyznam się do czegoś. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej najstarszej nauce o życiu, nie byłam przekonana. Kojarzyła mi się, pewnie jak wielu z was, z szamanizmem, czarną magią, ogólnie ze „ściemą”. Nie przemówiły do mnie również moje pierwsze spotkania z lekarzami medycyny ajurwedyjskiej w Europie. Jednak niczym kropla drążąca skałę, z każdą kolejną rozmową i informacją, ajurweda mnie do siebie przyciągała. I tak, współczesna medycyna kilkakrotnie postawiła mnie na nogi. Zawdzięczam jej całą wątrobę i to, że dziś bez problemu chodzę (mam zespoloną panewkę stawu biodrowego). Pomimo mojej wdzięczności, czegoś mi w niej jednak zawsze brakowało. Coś mnie kłuło i przeszkadzało. Najbardziej fakt, że wszystkie przypadki wrzuca się do jednego worka. Nie usuwa się przyczyny, tylko koncentruje się na objawach. Rozpatruje chorego w kontekście tego malutkiego, tak naprawdę niewiele mówiącego wycinka – choroby. Pomija najczęściej cały szereg tak istotnych z punktu widzenia ajurwedy „zmiennych warunkowych”. Dlatego tak ważnym elementem tej nauki o życiu jest nie tylko dieta, zabiegi (w m.in. masaże olejowe) czy odpowiednio dobrane, często indywidualnie przygotowywane mieszanki ziołowe, ale również joga (i pranajamy) oraz medytacja. Idzie ona o kilka kroków dalej. Skupia się nie tylko na ciele, ale również na umyśle i duszy.

Przede wszystkim ajurweda jest nauką o tym, jak nie chorować. Jak zapobiegać, a nie leczyć. W przepiękny sposób mówi o tym, jak żyć, aby jak najdłużej cieszyć się zdrowiem i szczęściem. Czy wiesz, że starożytne księgi wedyjskie wymieniają aż 6 poziomów choroby?

Zdaniem konsultanta ajurwedyjskiego

Mianem choroby w ajurwedzie określa się stan, w którym doświadczamy nawet najmniejszych zmian w funkcjonowaniu organizmu. Dzieje się tak, gdy któraś z dosz wychodzi z równowagi, czyli jest jej za dużo.

Stadium 1. Dosza zaczyna się zbierać w swoim głównym organie. Są to: jelito grube dla vaty, jelito cienkie i dół żołądka dla pitty, góra żołądka i płuca dla kaphy. Symptomy zmiany są mało zauważalne: beknięcie, pieczenie, katar.

Stadium 2. Dosza wypełnia cały bazowy organ. Objawy jej nagromadzenia się są częstsze, ale wciąż dość rzadkie.

Stadium 3. Dosza wypełniła cały bazowy dla siebie organ i zaczyna z niego wyciekać. Objawy dalej się nasilają, ale wciąż jeszcze często nie zauważamy narastających problemów. Uważamy to za coś normalnego, nierzadko przywykamy już do tych objawów, np. do gazów, zgagi, dodatkowych kilogramów.

Stadium 4. Dosza zaczyna krążyć po całym ciele w poszukiwaniu słabego miejsca, aby móc w nim się zagnieździć. Pojawiają się inne objawy podniesionej doszy, np. strzykające kolana, pryszcze, śluz.

Staduim 5. Dosza osadza się w organie, który mamy słabszy. Wówczas pojawiają się pierwsze oznaki choroby, jakie znamy z terminologii medycyny alopatycznej.

Staduim 6. Następuje zwyrodnienie i degeneracja organu osłabionego przez podniesioną doszę. Wtedy idziemy do lekarza.

Co zrobić, aby uniknąć ostatnich, najbardziej niebezpiecznych stadiów choroby?

Umiejętnie obserwować swoje ciało, które daje dość czytelne znaki już od pierwszych momentów nierównowagi. Zachowuje się trochę niczym kapiący kran. Wystarczy po prostu w odpowiednim momencie mocniej go zakręcić!KAROLINA: Słyszałeś wcześniej o ajurwedzie? Interesowałeś się nią, nawet bardzo pobieżnie? Prawdopodobnie w którymś momencie spotkałeś się z egzotycznie brzmiącą nazwą „panchakarma”. Panchakarma jest główną terapią stosowaną w tej najstarszej nauce o życiu. „Pancha” w sanskrycie oznacza „pięć”, a karma „zabieg” lub „działanie”. Panchakarma to tak naprawdę terapia oczyszczająca. Składa się na nią 5 podstawowych terapii. Wybieramy zawsze jedną, najbardziej odpowiednią dla danej osoby – wyjaśnia cytowany już dr Baiju z Ananda Lakshmi Ayurveda Retreat w Kerali. Dopiero gdy usuniemy część toksyn, poprawimy trawienie, a tym samym wchłanianie składników odżywczych, możemy zacząć aplikować odpowiednie lekarstwa, wprowadzać zmiany w diecie i odżywiać nasz organizm. Panchakarmę przeprowadza się jednak tylko w specjalistycznych ośrodkach ajurwedyjskich pod okiem wyspecjalizowanego lekarza. Nie każdy z nas ma możliwość z niej skorzystać. Możemy jednak sami wspomóc nasz organizm z procesie usuwania toksyn. Jak to zrobić? Do wyboru masz kilka możliwości. Pierwszą jest przeprowadzenie od 5- do 7-dniowego delikatnego i dobranego do twojej konstytucji detoksu. Najbezpieczniejszy i najbardziej uniwersalny będzie post na kitchari, ajurwedyjskim risotto z ryżu i soczewicy (patrz przepis poniżej). To bardzo przyjemna, niewychładzająca (jak w przypadku detoksów opartych na surowych warzywach czy owocach) i odpowiednia dla wszystkich trzech dosz kuracja. Codziennie rano zjadasz miskę owoców (nie więcej niż 3, wybieraj te najlepsze dla swojej konstytucji), a na obiad i kolację odpowiednią dla siebie porcję świeżo ugotowanego kitchari. To proste, odżywcze i oczyszczające indyjskie „risotto” możesz przyrządzić raz dziennie. W trakcie detoksu przypraw je tylko odrobiną kminu rzymskiego i kurkumy. Do jego przygotowania użyj niewielką ilość dobrej jakości ghee, masła sklarowanego i szczyptę soli himalajskiej. Pij tylko ciepłą wodę z imbirem i cytryną oraz herbaty ziołowe pozbawione teiny. Dokładny opis tej kuracji oczyszczającej znajdziesz w „Jak oczyścić swój organizm, czyli detoksy dla zdrowia i urody”, jednej z naszych poprzednich książek.

Tygodniowy detoks wydaje ci się zbyt dużym wyzwaniem? Możesz zdecydować się na intensywniejszy, ale jednodniowy post. Przed zajściem w ciążę przynajmniej dwa razy w miesiącu robiłam sobie taką głodówkę na owocach. Choć w trakcie nieco doskwierał mi głód i delikatne bóle głowy, najczęściej następnego dnia czułam się świetnie.

Zdaniem konsultanta ajurwedyjskiego

Post jednodniowy jest wskazany dla utrzymania naszego ciała w dobrej kondycji. W jego trakcie cały nasz układ trawienny odpoczywa i regeneruje się. Jest to również doskonały czas na wyciszenie się i przeniesienie uwagi do środka.

Dla kaphy dobrze jest pościć raz w tygodniu.

Dla vaty raz na dwa tygodnie.

Dla pitty raz w miesiącu.

Najlepszy jest post na samej wodzie, ale głodówka na świeżo wyciskanych sokach lub na samych owocach też spełni swoją rolę. Ważne jest, aby ten dzień przeznaczyć na zatroszczenie się o samego siebie. Nie bierzmy na siebie dodatkowych obowiązków, to jest dzień na kontakt z samym sobą. Można zająć się jogą lub medytacją. Dużo spacerujmy, czytajmy interesujące książki. Co ważne, zróbmy sobie również detoks od Internetu, telewizji, wszystkiego, co będzie niepotrzebnie zaprzątać nam głowę i odciągać umysł od chwili obecnej. Następny dzień po głodówce zacznijmy od lekkiego, gotowanego posiłku: np. kaszy z namoczonymi suszonymi owocami albo gotowanymi na parze warzywami.

MACIEK: Przestrzeganie w życiu zasad, które proponuje ajurweda, może się rzeczywiście na początku wydawać trudne. Jak już wcześniej wspominałem, nie trzeba od razu „przenosić gór”. Można małymi kroczkami zmieniać swoje życie. Poniżej opiszemy kilka uniwersalnych zasad, które wspomogą powrót do równowagi każdej z dosz. Więcej wskazówek znajdziesz w rozdziałach poświęconych odpowiednio: vata, pitta i kapha.

1 Płucz wszystkie rośliny strączkowe i ziarna: ajurweda zaleca płukanie wszystkich roślin strączkowych, ziaren (jak kasze), a nawet moczenie i dokładnie płukanie wszystkich warzyw. Rośliny strączkowe przed płukaniem namocz. Ta zasada dotyczy wszystkich strączków, z wyjątkiem czarnej soczewicy Beluga. Jak pisze Paul Pitchford w „Odżywianiu dla zdrowia”: „(...) Pozostaw rośliny strączkowe do namoczenia na 12 godzin lub na noc, dolewając 4 miarki wody na 1 porcję roślin strączkowych. Dla uzyskania lepszych efektów możesz wymienić wodę 1–2 razy. Soczewica i suszony groch potrzebują krótszego namaczania, natomiast soja i ciecierzyca – dłuższego. Podczas namaczania skórka robi się miękka i rozpoczyna się proces kiełkowania, który eliminuje kwas fitynowy, w wyniku czego zwiększa się dostępność cennych minerałów. Namoczenie powoduje również, że rośliny te szybciej się gotują i są łatwiej trawione, ponieważ enzymy powodujące gazy i trisacharydy podczas namaczania rozpuszczają się w wodzie (...)”. Po dokładnym namoczeniu należy rośliny strączkowe dokładnie przepłukać i ugotować w świeżej wodzie. Moczenie nie jest konieczne w przypadku ziaren. Ziarna płuczemy dokładnie pod bieżącą wodą do momentu, kiedy woda z płukania będzie czysta.

2 Najbardziej wskazaną kuchnią dla wszystkich konstytucji jest lekka i świeża kuchnia sattviczna: jej podstawowe założenia opisaliśmy już dokładniej w rozdziale „Ajurweda, czyli nauka o życiu” (patrz str. 21–23).

3 Jedz owoce do południa – w tym zgadzają się zarówno ajurweda, jak i współczesna dietetyka. Choć świeże, dojrzałe owoce zaliczane są do sattvicznych pokarmów, spożywane po południu lub wieczorem nie zostaną odpowiednio strawione. Dlaczego? W godzinach porannych i przedpołudniowych wątroba najlepiej metabolizuje cukier.

4 Unikaj w diecie warzyw psiankowatych: pomidory, bakłażany, papryki i ziemniaki zaliczają się do tej rodziny warzyw, w których skład wchodzi tzw. solanina – toksyna. Ajurweda uważa jednak, że najbardziej szkodliwymi w naszej diecie są surowe pomidory (ze skórką i pestkami) oraz bakłażany. Mają one podnoszący pittę i vatę smak ostry, cierpki i kwaśny. Słodkawe w smaku ziemniaki (dotyczy to klasycznych ziemniaków, a nie sattvicznych batatów) są dopuszczalne w diecie (szczególnie pitty), a na słodkie odmiany papryki może sobie pozwolić kapha i pitta (również w niewielkich ilościach vata).

5 Ogranicz ilość mięsa, ryb i jajek w diecie: całe menu w „Jedzenie, które leczy” jest skomponowane bez użycia powyższych produktów. W tym momencie warto wspomnieć, że istnieją dwie szkoły ajurwedyjskie: pierwsza wywodząca się z duchowości i druga medyczna. W pierwszej mięso, jajka i ryby są całkowicie wyeliminowane i nie traktowane jako pokarm. W drugiej są dopuszczone, szczególnie dla vata. Jeśli pozwoli sobie ona jednak na zbyt dużą ilość białka zwierzęcego w diecie, może to się negatywnie odbić na jej wrażliwym układzie trawiennym i koniec końców nasilić ilość powietrza w jej organizmie. Mięso, ryby i jajka powinna bardzo ograniczyć pitta, gdyż mogą one jeszcze zaostrzyć jej ogień. Podobnie kapha, która powinna unikać produktów wysokobiałkowych w diecie.

6 Używaj nierafinowanej soli, najlepiej himalajskiej: niektóre konstytucje (jak pitta i kapha) powinny mocno ograniczyć ją w diecie. Dla vata smak słony jest jednym z zalecanych smaków. Przede wszystkim warto jednak zwrócić uwagę nie tylko na ilość, ale również na jakość soli w naszej diecie.

WARTO WIEDZIEĆ

Sól himalajska (różowa) – nasza ulubiona sól. Ma aż 84 minerały – ajurweda uważa nawet, że zawiera wszystkie minerały potrzebne człowiekowi do życia! Łatwo się wchłania, nie podnosi ciśnienia tętniczego krwi i nie powoduje odkładania wody w organizmie. Pomaga również utrzymać równowagę pH. Uwaga: nie nadaje się do kiszenia.

Sól kamienna – wybieraj tę w postaci bryły. Sypka często zawiera tzw. substancje przeciwzbrylające, które łączą się z kwasem solnym w żołądku, wytwarzając cyjanowodór. Podrażnia on błonę śluzową żołądka.

Sól morska nieoczyszczona (lekko szara) – powstająca po odparowaniu wody morskiej zawiera naturalny jod i więcej minerałów niż sól kamienna. Warto wybierać tę lekko szarą, nieoczyszczoną, bo biała jest rafinowana i pozbawiona cennych minerałów.

7 Używaj do słodzenia naturalnych, nierafinowanych substancji słodzących: jak już wspominaliśmy, w kuchni sattvicznej dominuje słodycz. Nie jest to jednak ta płynąca z pozbawionego wartości odżywczych (a nawet „wysysającego” je z nas) białego, rafinowanego cukru. Wychładzająca, ale odżywcza słodycz jest szczególnie zalecana w diecie pitta i vata. Jej zbyt dużych ilości unikać jednak powinna nadmiarowa kapha. Substancje słodzące wskazane dla poszczególnych dosz opisaliśmy w rozdziałach poświęconych: vata, pitta i kapha. Poniżej kilka dodatkowych i bardziej ogólnych uwag. Naturalny miód, tzw. jaggery (syrop palmowy) i syrop klonowy są trzema najpopularniejszymi substancjami słodzącymi w ajurwedzie. Jaggery jest praktycznie niedostępne na polskim rynku, dlatego nie będziemy go dokładniej opisywać.

miód – jest rozgrzewający i osuszający oraz powszechnie wykorzystywany w ajurwedzie m.in. do aplikacji leków. Wstępnie przetrawiony przez pszczoły miód jest ich doskonałym nośnikiem, ponieważ natychmiast dociera do wszystkich tkanek organizmu. W umiarkowanych ilościach jest szczególnie wskazany dla kapha, ale również dla vata, a najrzadziej dla pitta. Miodu pod żadnym pozorem nie należy podgrzewać, ponieważ nie tylko niwelujemy jego prozdrowotne właściwości, ale zdaniem ajurwedy sprawiamy, że staje się toksyczny!

syrop klonowy – jest słodki, nawilżający i wychładzający, więc łagodzi pittę, jest dobry dla vata, ale powinna go wyeliminować z diety kapha. Dobrze nadaje się do pieczenia i podawanych na ciepło deserów.

syrop ryżowy, słód jęczmienny, słód daktylowy i melasa buraczana – to również zalecane przez ajurwedę nierafinowane substancje słodzące i jednocześnie tzw. całości pokarmowe, czyli takie produkty, które oprócz słodkiego smaku zawierają cenne wartości odżywcze. W następujących rozdziałach znajdziesz dodatkowe informacje i wskazówki dotyczące powyższych substancji słodzących.

biały i brązowy cukier – nie polecamy żadnego z nich. Biały jest pozbawiony wszystkich cennych wartości odżywczych, a brązowy często rafinowany, a następnie barwiony melasą. Cukier początkowo wychładza, ale na dłuższą metę rozgrzewa. Jest niewskazany dla wszystkich trzech dosz (szczególnie wystrzegać powinna się go kapha).

8 Ćwicz z umiarem: z tym punktem kiedyś bardzo bym polemizował. Jednak dziś podpisuję się pod tym, co pisze cytowany już kilkakrotnie Robert Svoboda w „Prakriti, odkryj swoją pierwotną naturę”: „(...) Ćwiczenia nie przyniosą ci korzyści, jeśli będą zbyt wyczerpujące. Zgodnie z zasadami ajurwedy nie powinieneś się wysilać bardziej niż do połowy swoich możliwości w danej chwili. Jeśli wiesz, że będziesz zmęczony po godzinie jazdy na rowerze, to nigdy nie powinieneś na nim jeździć dłużej niż pół godziny, do czasu kiedy twoja wytrzymałość wzrośnie. (...)”. Później dodaje, że gdy zbyt dużo ćwiczysz to automatycznie więcej jesz i użytkujesz więcej energii na procesy trawienne. Koniec końców pozbawiasz się, a nie dostarczasz sobie energii!!! Ważne, aby w trakcie wysiłku fizycznego oddychać rytmicznie. Oddech oczyszcza, dostarcza nam energii i uspokaja. Svoboda podkreśla, że ajurweda najbardziej zaleca ćwiczenia medytacyjne (jak joga), które łączą pracę ciała ze swobodnym, głębokim oddechem.

9 Wszystkie opisywane przez nas zalecenia dietetyczne, zabiegi czy techniki oddechowe, szczególnie w przypadku poważnych zaburzeń i przewlekłych chorób, należy skonsultować z lekarzem (prowadzącym lub integracyjnym, czyli łączącym medycynę naturalną z konwencjonalną).

WARTO WIEDZIEĆ

W „PrzyGOTUJ się” oraz w kolejnych rozdziałach tej książki znajdziesz mnóstwo wskazówek, które pomogą ci wrócić do równowagi. Ważne jednak, abyś nie stosował ich 0 – 1. We wszystkim kieruj się przede wszystkim smakiem, kieruj się swoją intuicją. Na tyle, na ile to możliwe, wsłuchaj się w siebie. Jak pisze Robert Svoboda w „Prakriti, odkryj swoją pierwotną naturę”: „(...) Sam musisz się przekonać, które zasady dotyczą cię najbardziej, a które możesz bezpiecznie zignorować. Jeśli to możliwe, powinieneś unikać pokarmów, które nie są wskazane dla twojego prakriti, ale jeśli chcesz lekceważyć pewne reguły, powinieneś to zrobić we właściwej chwili.

Osoby typu pitta, które mają ochotę na rozgrzewające, pikantne potrawy, nie powinny ich jeść w południe ani latem, kiedy pitta jest najsilniejsza, lecz wczesnym rankiem lub wczesnym wieczorem, jesienią lub zimą, kiedy chroni je kapha. Osoby typu kapha, które chcą sobie pozwolić na ciężkie, lepkie pokarmy, nie powinny tego robić rano i wieczorem w porze zimowej lub wiosennej, lecz tylko w południe latem, kiedy pitta pomoże im je strawić. Osoby typu vata nie powinny spożywać bezwartościowego jedzenia zaostrzającego vata po południu lub jesienią, kiedy vata w naturalny sposób dominuje. Mogą je zjeść rankiem lub w południe wiosną albo latem, kiedy wpływ kapha lub pitta jest silniejszy (...)”.

PROSTE PRZEPISY
NA ZRÓWNOWAŻENIE KAŻDEJ Z DOSZ

Tonik poprawiający trawienie

• ok. 50 ml świeżo wyciśniętego soku z imbiru

• 1–2 łyżeczki soku z cytryny

• naturalny miód do smaku

Sok z imbiru wyciśnij w sokowirówce lub zetrzyj na tarce i wyciśnij przez gazę. Tak przygotowany sok możemy przechowywać 1–2 dni w lodówce. Sok (w temperaturze pokojowej) łączymy z pozostałymi składnikami i wypijamy po obfitym posiłku.

MACIEK: Ten tonik zaserwował nam kucharz w Sri Sri Panchakarmie w Bangalore. Wręczył mi około 50 ml w małej szklance. Wypiłem bez zastanowienia. Już po chwili poczułem pieczenie w jamie ustnej i żołądku. Szot tego niepozornie wyglądającego specyfiku dosłownie „otworzył mi oczy”. Korzeń imbiru jest jedną z najbardziej sattvicznych i nadających się dla 3 konstytucji (w różnej formie i proporcjach) przypraw. Dlatego nawet ognista pitta, po obfitym posiłku, może sobie pozwolić na poniższy tonik.

Woda ziołowa

• 300 ml wody

• 1/2 laski cynamonu

• 1 łyżeczka kopru włoskiego

• 1/2 łyżeczki ziarenek kminu rzymskiego

• 3 poszatkowane ziarenka kardamonu

• garść listków świeżej mięty

• ciepła woda do podania

Przyprawy wrzucamy do gotującej się wody. Gotujemy około 5–10 minut. Przed podaniem gotową esencję rozcieńczamy ciepłą wodą.

KAROLINA: Kto mnie zna, ten wie, że nie jestem miłośniczką wód ziołowych i naparów. Jednak ten przepis ze wspomnianego ośrodka ajurwedyjskiego w Kerali podbił moje serce. Podbił również serca kolejnych kilkudziesięciu osób, ponieważ przygotowywaliśmy go później na warsztatach. Ta woda jest słodka i bardzo delikatna w smaku. Cynamon, koper włoski i kardamon mają za zadanie poprawić trawienie. Mięta odświeża i łagodzi wychładzającą naturę wymienionych przypraw, dlatego tę wodę ziołową możesz popijać również w trakcie ciepłego lata. By nie była zbyt intensywna w działaniu, dobrze jest rozrzedzić ją dodatkową ilością ciepłej lub letniej wody.

Ghee (masło sklarowane)

• 2–4 kostki niesolonego masła

Masło rozpuszczamy w garnku na bardzo małym ogniu, a następnie bardzo wolno gotujemy (im dłużej, tym lepiej – nawet kilka godzin). W trakcie gotowania zdejmujemy pianę z wierzchu. Kiedy z masła wyparuje cała woda i przestanie się gotować, zdejmujemy je z ognia. Odstawiamy je na 15–20 minut. Następnie przez pojedynczą warstwę chusteczki higienicznej przelewamy do słoika. Ghee możemy trzymać w temperaturze pokojowej, a nie lodówce.

MACIEK: Do goshalli, tradycyjnej farmy krów w Indiach, wybraliśmy się około godziny 6. Krowy były już wydojone. Otwarte i towarzyskie, miałem wrażenie, że się do mnie uśmiechały. Nic w tym dziwnego. Są codziennie masowane przy dźwiękach indyjskich mantr. Cielaków nie oddziela się tutaj od matek. Nie są też zabijane. W tradycyjnej kulturze wedyjskiej krowy otaczane były szczególnym szacunkiem. Krowa do dziś traktowana jest jak matka. Jej mleko ceni się za właściwości zdrowotne. To z niego przyrządza się ghee, masło sklarowane. Te ostatnie przez ajurwedę nazywane jest płynnym złotem. Ghee zalecane jest praktycznie każdej z trzech konstytucji. W największych ilościach spożywać je powinna „wietrzna” i z natury sucha vata. Dobroczynnie wpływa również na ognistą naturę pitta. W najmniejszych ilościach stosować je powinna też stateczna i spokojna, ale najczęściej posiadająca skłonność do przybierania na wadze kapha. Ghee wykorzystywane jest do produkcji i aplikacji leków. Przy jego użyciu przeprowadza się również ofiary ogniowe. Co ciekawe, nawet mocz krów stanowi podstawę wielu ajurwedyjskich lekarstw. Ich odchody, swojskie „krowie placki”, to zdaniem tej najstarszej nauki o zdrowiu najlepszy opał oraz materiał do budowy domów. Miliony mieszkańców tego olbrzymiego kraju do dziś nie wyobrażają sobie swojej egzystencji bez... krowy. Podobnie jak ja. Wiem, że na Zachodzie traktowane są często w straszny sposób. Faszeruje się je antybiotykami, przetrzymuje w betonowych boksach, karmi chemią. Dzieci oddziela się od matek. Ich mleko traci w ten sposób na wartości. Staje się wręcz toksyczne. Dlatego nie pijam homogenizowanego i pasteryzowanego mleka. W Polsce najczęściej sięgam po mleko roślinne. Nie wyobrażam sobie jednak swojego życia bez miękkich, dobrych jakościowo serów i... masła sklarowanego. Wiem, jak bardzo wzbogacają moją dietę, jak pomagają mi łagodzić rozszalałą latem pittę (ogień). Jak zawarty w ghee kwas masłowy pomaga mi regenerować kosmki jelitowe i dobroczynnie wpływa na moje trawienie. W końcu jak masło sklarowane uelastycznia moje stawy i ścięgna.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: