Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Julia i Królewna Śnieżka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 maja 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Julia i Królewna Śnieżka - ebook

Troszkę zuchwała i nadmiernie szczera , dwunastoletnia Julia spisuje wszystkie swoje wzloty i upadki w pamiętniku. Julia pisze o przemocy w rodzinie , o zastraszaniu i ostracyzmie w szkole , ale także o nowych przyjaźniach i pierwszej miłości . Narracja jest mądra i elokwentna, a bohaterka ma naprawdę wielkie serce. Masz wrażenie, że książka trafiła do Ciebie wprost z biurka Julii. Dodatkowo znajdziesz w niej jest osobiste gryzmoły i rysunki!

„Julie i Królewna Śnieżka” to powieść-pamiętnik, napisana przez 12-letnią bohaterkę Julie. Każdy wpis do pamiętnika zaczyna od punktów kulminacyjnych i  najmniej ważnych punktów dnia. Julie musi też walczyć z przeciążonymi narodzinami siostry rodzicami oraz niegdyś najlepszą szkolną przyjaciółką, najsłodszym chłopcem na świecie i koleżanką z klasy, wszyscy oni  potrzebują pomocy, ale nie pozwalają sobie pomóc. Do „rozmowy” musi więc służyć Julie jej pamiętnik, a później Sharon z sex telefonu, z programu nocnego. Na koniec, oprócz wszystkich innych problemów, Julie musi umieścić na liście zadań jeszcze ratowanie małżeństwa  swoich rodziców.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-474-7
Rozmiar pliku: 3,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Franca Düwel, ur. 1967, studiowała literaturoznawstwo i pedagogikę. Pracowała w branży filmowej, następnie z powodzeniem zajęła się pisaniem scenariuszy. Jest autorką scenariusza serialu dla dzieci Pfefferkörner oraz wielu odcinków serialu Berlin, Berlin. Franca Düwel mieszka z mężem i córkami w pobliżu Hamburga. Serią o Julii szturmem zdobyła serca czytelniczek.

Katja Spitzer studiowała historię, rysunek i projektowanie graficzne w Wyższej Szkole Grafiki i Sztuki Książki w Lipsku oraz w Wyższej Szkole Projektowania i Sztuki w Lucernie. Od 2009 roku pracuje jako freelancerka, wykonując ilustracje dla czasopism i wydawnictw.Niedziela, 1 maja

Plusy!

1) Dzisiaj mama wróciła z Otylią ze szpitala. Nareszcie! Bardzo się cieszyłam na ich powrót i byłam megaciekawa, jak właściwie wygląda moja nowo narodzona siostra.

Minusy!

1) Otylia wygląda jak łysy krasnal w kolorze buraczkowym.

2) Tata uważa, że jest podobna do mnie.

Drogi pamiętniku,

nigdy dotąd nie prowadziłam pamiętnika, ale to się teraz zmieni. Kiedy Mumi, moja babcia, wysłała mi ciebie pocztą, napisała, że wszyscy wielcy pisarze zaczynali od pisania pamiętnika. W takim razie ja też od tego zacznę.

Mumi dołączyła jeszcze do przesyłki kartkę z informacją, że pamiętnik potrafi pomóc komuś, kto jest samotny i smutny, i że teraz być może czasem będę się tak czuła, bo zaszły u nas duże zmiany. Uważam, że to miłe z jej strony, ale niestety, kiedy mama przewijała Ewę, kartka wpadła w ręce taty, no i oczywiście się zaczęło.

(Otylia tak naprawdę ma na imię Ewa, ale gdyby była chłopcem, miałaby na imię Otto i według mnie imię Otylia bardziej do niej pasuje.)

Najpierw tata bez słowa gapił się przez chwilę na pierwszą stronę kartki, bo znajdował się tam jeden z tych wrogich wobec mężczyzn dowcipów, które babcia bardzo lubi. („Co zrobić, by mózg mężczyzny osiągnął wielkość ziarna grochu? Nadmuchać go!”)

Potem odwrócił kartkę i powiedział, że babcia jest jedynym znanym mu człowiekiem, który ze wszystkiego, po prostu ze wszystkiego robi problem.

– Zamiast ci pogratulować z okazji narodzin siostry, wypisuje takie głupoty. Samotna i smutna – chyba pęknę ze śmiechu!

Próbowałam go uspokoić, ale naprawdę się wściekł i powiedział, że jego teściowa nie ma pojęcia o dwunastoletnich dziewczynkach, a już na pewno nie ma pojęcia o mnie. W końcu mam rodziców, którzy zrobiliby dla mnie wszystko, i śliczną jak obrazek siostrzyczkę, i Hannę, i Sophie, i jeszcze tysiąc innych przyjaciółek i dlatego te słowa o samotności to jakaś kompletna bzdura. Potem zapytał, czy też tak uważam. Szybko kiwnęłam głową, tata odetchnął z ulgą i dał mi całusa. I na tym się skończyło. Dzięki Bogu.

TOTALNY HORROR!!!

Ostatnio, kiedy tata myślał, że mam jakieś zmartwienia, zapisał mnie na weekendowy obóz dla dzieci w wieku 10-12 lat. Żebym więcej przebywała na świeżym powietrzu. Poza mną na zajęcia przyszli tylko dziesięcioletni chłopcy, wszyscy w krótkich spodenkach, chociaż było strasznie zimno. W ciągu dnia całymi godzinami musieliśmy łowić ryby (moje ryby wypuszczałam do wody, bo było mi ich żal), wieczorem mieliśmy te złowione ryby oprawić przed schroniskiem, a ich wnętrzności wrzucać do plastikowego kubła. Powstawał przy tym taki obrzydliwy dźwięk, coś jakby „plums”. Naprawdę ohydne. W którymś momencie jakiś chłopak zaczął rzucać tym w innych chłopaków, a potem jeden z opiekunów dostał w twarz całą garścią rybich jelit, no i w końcu wszyscy musieliśmy iść do łóżek o ósmej.

Następnego dnia miałam razem ze wszystkimi zwiedzać jaskinie, chociaż mam straszną klaustrofobię. Powiedziałam, że w życiu nie pójdę tam, gdzie jest ciemno i gdzie nie ma okien, bo kiedy miałam cztery lata, niechcący zatrzasnęłam się w szafie babci i przez kilka godzin śmiertelnie się bałam. No ale oczywiście żaden chłopak tego nie zrozumiał. Na dokładkę jeden z tych miotaczy jelit nazwał mnie tchórzem i tak mocno popchnął, że prawie się wywróciłam. Wtedy ja też go popchnęłam, a potem musiałam wrócić do domu wcześniej niż inni, bo tak się głupio złożyło, że ten koleś był synem pastora, który całym tym obozem kierował.

Kiedy wróciłam do domu, przyrzekłam sobie, że odtąd będę płakać tylko wtedy, kiedy taty nie będzie w pobliżu. Kto wie, co mogłoby mu jeszcze wpaść do głowy. Potem…

Chwila! Tata mnie woła.

Już jestem. Tata chce, żebym poszła po pieluchy, bo te, które on kupił, są na Otylię o kilka numerów za duże. I muszę się pospieszyć, bo zaraz zamykają ten supermarket za rogiem. Do jutra!Niedziela, 2 maja

Plusy!

1) Dzisiaj rano spędziłam pół godziny przed lustrem ze śpiącą Otylią i stwierdziłam przy tym dwie rzeczy: a) co prawda wygląda jak japoński zapaśnik sumo, ale i tak bardzo ją kocham; b) może i mam na brzuchu malusieńki wałeczek i niebieskie oczy tak jak ona, ale i tak w ogóle nie jesteśmy do siebie podobne!

Minusy!

1) Mama zachowuje się dziwnie.

Paskudny dzień. Od wczoraj, od kiedy mama z Otylią wróciły ze szpitala, oglądałam telewizję cztery i pół godziny, dwie i pół godziny grałam na Gameboyu, zjadłam trzy i pół tabliczki czekolady i nikt nic na ten temat nie powiedział. Nic dziwnego. Tata ma urwanie głowy z wrzeszczącą Otylią, a mama cały czas leży w łóżku i pochlipuje, wpatrując się w sufit. Dziwne, nie?

Właściwie to myślałam, że kobiety, które urodziły dziecko, są przeszczęśliwe. A tu coś takiego. W ostatnich tygodniach rodzice ciągle rozmawiali ze mną o tym, że na początku będą poświęcać Otylii dużo czasu i że nie muszę być zazdrosna, bo to nie znaczy, że będą mnie mniej kochać i tak dalej (nie mówiłam im, że też przeczytałam poradnik dla rodziców, z którego wzięli te wszystkie rzeczy).

No ale to, co się wyprawia u nas, jest rzeczywiście dziwne. Mama cały czas po cichu popłakuje w poduszkę i powoli zaczyna mi się robić żal Otylii. W końcu ma dopiero sześć dni i jeśli tylko człowiek przyzwyczai się do jej czerwonej łysiny, wydaje się naprawdę słodka. Jej skóra ładnie pachnie ciepłym mlekiem, a kiedy zaciśnie tę swoją rączkę wokół mojego palca, jest tak rozkoszna, że najchętniej w ogóle nie oddawałabym jej tacie. Tylko kiedy płacze, wpadamy z tatą w lekką panikę. Ale zwykle robi to wtedy, gdy jest głodna. Za to jak głośno! Przestaje płakać dopiero, kiedy w jej pobliżu znajdzie się coś, do czego może się przyssać.

Niedawno, kiedy trzymałam ją na rękach, possała nawet koniec mojego nosa, ale skoro tylko zorientowała się, że nic z niego nie leci, wrzasnęła tak rozpaczliwie jak ptak, który wypadł z gniazda. Serce zaczęło mi walić jak szalone i szybko pobiegłam do sypialni do mamy. A ona, popłakując, tylko podciągnęła do góry koszulkę i przystawiła Otylię do piersi. Otylia zaczęła ssać, a mama po prostu płakała dalej.

To było straszne. Właściwie na co dzień mama tak się nie zachowuje. Zwykle często się śmieje i zawsze chce wiedzieć, czy już odrobiłam lekcje albo czy jej pupa grubo wygląda w dżinsach. Teraz jednak chyba jest jej wszystko jedno. Ma czerwone, zapłakane oczy i taki dziwny pusty wzrok, tak jakby nie docierało do niej to, co się wokół dzieje. Poza tym od paru dni nie powiedziała do mnie „Julko-Cebulko”, chociaż zawsze tak mówi (mimo że setki razy zwracałam jej uwagę, że to żenujące).

Tata twierdzi, że ten płacz to od hormonów, które szaleją w organizmie mamy, że ma potrwa kilka dni i jest całkiem normalny. Nazywa się baby blues. Najpierw się uspokoiłam, bo baby blues nie brzmi groźnie, potem jednak wpisałam tę nazwę do wyszukiwarki i okazało się, że wcale nie jest tak wesoło¹. Mam nadzieję, że szybko się to skończy. À propos skończenia…

Właśnie mi się przypomniało, że Hanna błagała mnie przez telefon, żebym skończyła za nią referat z biologii, bo ona w weekend wyjeżdża z rodzicami do ośrodka wellness i przez cały ten wellness zupełnie zapomniała o referacie, a w poniedziałek pani Simbrinck na pewno postawi jej jedynkę.

Do diabła! Pytanie, czy ja mam ochotę siedzieć przy biurku i wyszukiwać informacje o żołądku krowy. No, ale czego się nie robi dla przyjaciółki…

Dziwne, ale ciągle zabiegam o przyjaźń z Hanną, chociaż już wcale nie muszę. Okej, w szkole jest bardzo popularna i kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ją w piątej klasie, od razu zaczęłam marzyć o tym, by została moją najlepszą przyjaciółką. Ale czasami jest naprawdę męcząca. Z drugiej strony – kto nie jest? Gdyby zapytać o zdanie tatę, to prawdopodobnie dałby mi na drugie imię „męcząca”. W każdym razie tworzymy z dziewczynami całkiem zgraną paczkę – Hanna, Katja, Sophie i ja. Czasami dołącza do nas Franzi, a Hanna najczęściej ustala, co będziemy robić. Po prostu ona ma najbardziej odjechane pomysły (ostatnio opróżniła kosmetyczkę swojej mamy, no i pomalowane w wojenne barwy poszłyśmy do klubu karaoke śpiewać kolędy. W kwietniu!!). Hanna ma coś w rodzaju… zdolności przywódczych. Charyzmę² po prostu. Trochę jak hollywoodzka gwiazda. I to nie tylko dlatego, że jest ładna i jej rodzice mają dużo pieniędzy i…

O nie, tata mnie właśnie woła. Jego głos brzmi naprawdę rozpaczliwie. Zobaczę, co się tam dzieje.

Napiszę później albo jutro! Obiecuję!Poniedziałek, 3 maja

Plusy!

1) Poza tym, że nie było biologii, bo pani Simbrinck zachorowała – żadnych.

Minusy!

1) Zepsuł nam się telewizor.

2) Znowu makaron z keczupem (trzeci raz z rzędu)

3) Mama płacze.

Jest krótko po 15:00. Mama jak zwykle leży w sypialni jak smutny wyrzucony na brzeg wieloryb i płacze. Tata spędza tam większość czasu, trzymając ją za rękę, Otylia śpi w kołysce, a ja śmiertelnie się nudzę. W szkole też było do kitu. Na gimnastyce graliśmy w ręczną i Sarina strzeliła samobója. Hanna, która stała na bramce, prawie dostała zawału, bo była pewna, że Sarina zrobiła to specjalnie. Według mnie to była po prostu nieuwaga. No, ale z Sariną nigdy nic nie wiadomo.

Hanna twierdzi, że Sarina ma ubaw, kiedy wszyscy się kłócą, ale ja podejrzewam, że mówi tak, bo jest zła, że wpuściła tę piłkę. I też dlatego, że one i tak ciągle sobie skaczą do oczu.

Pierwszego dnia, kiedy Sarina przyszła do nas z innej szkoły, wszyscy myśleli, że one są bardzo zaprzyjaźnione. Bądź co bądź dyrektorka specjalnie zapisała ją do naszej klasy, do 6b, bo Hanna i Sarina znały się jeszcze z podstawówki. Szczerze mówiąc, na początku nawet się bałam, że teraz, kiedy Hanna spotkała dawną koleżankę, nie będzie się już chciała przyjaźnić ze mną i z dziewczynami z naszej paczki. Ale szybko się okazało, że nie ma się czym martwić. Już w tym pierwszym dniu Hanna wyszeptała do ucha Sophie, Katji i mnie, że w podstawówce dzieci przezywały Sarinę z powodu jej czarnych włosów i chudych nóg „Królewna Śnieżka, Królewna Śnieżka, z przodu deska, z tyłu deska”, no i na przerwie Sarina poszła do pani Simbrinck i powiedziała, że za żadne skarby nie będzie siedziała z Hanną. Od tamtej pory było jasne, że nie ma mowy o przyjaźni między nimi. Wręcz przeciwnie. Najpierw mocno się zdziwiłam, że Hanna tak podle zachowała się wobec Sariny, bo uważałam, że Sarina z tymi swoimi skośnymi oczami i ciemnymi włosami wygląda całkiem fajnie (trochę jak Pocahontas). Ale potem Hanna zdradziła nam, że w podstawówce Sarina zrobiła coś naprawdę paskudnego i tego Hanna do dzisiaj nie może jej wybaczyć. Oczywiście, od razu chciałam się dowiedzieć, co to było, ale Hanna powiedziała, że nie chce o tym mówić, i więcej już nie pytałam. W porządku, ma prawo zachować tajemnicę dla siebie. Nawet jeśli, rzecz jasna, skręca mnie z ciekawości, co się tam wydarzyło.

Tymczasem wymyśliłam własną teorię na temat ich wzajemnej niechęci. Prawdopodobnie to dlatego, że obie, każda na swój sposób, są naprawdę ładne. Kiedy się człowiek rozejrzy, to prawie zawsze jest tak, że dziewczyny, które wyglądają jak Klaudia Schiffer (a Hanna naprawdę wygląda trochę jak Klaudia Schiffer), nigdy nie zostają przyjaciółkami dziewczyn, które wyglądają jak indiańska Córka Wodza (jak Sarina). Tylko raczej przyjaźnią się z kimś takim jak Sophie albo ja, czyli z normalnymi dziewczynami. Gdybym miała ocenić włas-ny wygląd, to postawiłabym sobie równą czwórkę. No dobra, czwórkę z minusem (minus za nos, jest troszeczkę za duży, ale za to mam całkiem ładne niebieskoszare oczy, a tata uważa, że moje włosy wcale nie są aż tak cienkie, jak mówię).

17:32

Właśnie wróciłam od Sophie, miałyśmy się razem z Hanną i Katją uczyć geografii i Sophia nam powiedziała, że w ten weekend po raz pierwszy dostała okres. Oczywiście, o nauce geografii już nie było mowy. Hanna od razu zapytała Sophie, czy z okazji „zostania kobietą” (naprawdę tak się wyraziła!) też dostała od mamy srebrną bransoletkę. Sophie pokręciła głową, że nie, i odparła, że dostała paczkę podpasek. Widać było, że nie miała pojęcia, że z tej okazji można też dostać biżuterię. Następnie Katja poinformowała nas, że według jej mamy tampony są bardziej higieniczne niż podpaski i wtedy wszystkie zaczęły gadać o krwawieniu i najpierw wyszłam do toalety, a potem powiedziałam, że muszę już iść do domu.

Jak ja tego tematu nienawidzę! I to nie dlatego, że nie mam jeszcze okresu. Naprawdę nie dlatego! Jeśli chodzi o mnie, to mogłabym go nigdy nie dostać! Jak tylko pomyślę, że człowiek nie może założyć białych dżinsów, bo cały czas się boi, że mu się poplamią… Po prostu okropne! Wiem, że kiedyś i tak mnie to nie ominie, ale czy cała sprawa jest aż tak ważna, żeby w kółko o tym gadać?

Im więcej o tym myślę, tym bardziej się cieszę, że jeszcze nie jestem kobietą. I wcale nie zamierzam tak szybko się nią stać. A już na pewno nie chcę żadnej ciąży! Najpierw miesiącami wisisz nad sedesem, potem robisz się taka gruba, że w lodziarni nie mieścisz się w krześle (mama musiała się w nie wciskać, producenci krzeseł powinni pamiętać o tym, że kobiety w ciąży często mają ochotę na lody), a na koniec jeszcze cierpisz potworne męki, żeby urodzić dziecko. Nie, to nie dla mnie.

Kiedy będę dorosła, najpierw chcę zwiedzać świat i pisać powieści podróżnicze. Być może zostanę też badaczką przyrody, kimś w rodzaju Dian Fossey, która mieszkała z gorylami. Albo będę wolontariuszką, pojadę do Afryki walczyć z głodem i biedą wśród dzieci. Ostatnio, kiedy uczyłyśmy się geografii, rozmawiałyśmy o tym, co będziemy robić w przyszłości, i kiedy powiedziałam dziewczynom o tym moim pomyśle z Afryką, Hanna wtrąciła, że była kiedyś z rodzicami w Kenii i że na sto procent nie nadaję się na wolontariuszkę w Afryce, bo tam aż się roi od pająków. Miałam dość. O tym, że mam arachnofobię³, powiedziałam jej w tajemnicy, i to, że teraz to rozgaduje, uważam za mocno nie w porządku. Byłam na nią naprawdę zła, ale potem Sophie szepnęła mi, że pobyt w ośrodku wellness okazał się kompletną klapą i że Hanna cały weekend włóczyła się sama po jakimś beznadziejnym hotelu, bo jej rodzice osiem godzin dziennie spędzali na polu golfowym. Więc znowu wybaczyłam Hannie.

W końcu ona też nie ma lekko. Pomijając te drogie wyjazdy, jej rodzice właściwie się nią nie interesują. Przypuszczalnie nawet nie wiedzą, że ich córka chce w przyszłości zostać modelką i że zakochała się w Benie z 8a. W gruncie rzeczy Hanna jest dla nich tylko pretekstem, by móc urządzić jej pokój jak w czasopiśmie „Moje piękne mieszkanie”. No ale o takich sprawach lepiej głośno nie mówić. A już na pewno nie przy Hannie, chociaż ona sama zawsze niemiłosiernie obgaduje swoich rodziców. Ale niechby tylko ktoś inny spróbował to zrobić, Hanna by się wściekła. Kiedyś wyrwało mi się, że to dziwne, że jej mama zawsze mówi do mnie Julita, mimo że po ponad dwóch latach powinno do niej dotrzeć, że mam na imię Julia. Wtedy jednak Hanna popatrzyła na mnie lodowatym wzrokiem i zrozumiałam, że mam się zamknąć.

Właśnie przyszedł tata i zapytał, czy pomogę mu z praniem. Otylia znowu ryczy, a mama ciągle płacze. Napiszę jutro, a jeśli się nie uda, to pojutrze.Wtorek, 4 maja

Plusy!

1) Dzisiaj po raz pierwszy nie było makaronu z keczupem, tylko…

Minusy!

1) …warzywa z mrożonki. Bleeee.

2) Otylia ciągle płacze. Poza tym drapie się po twarzy jak szalona. A że ma dosyć długie paznokcie, wygląda jak Frankenstein.

3) Z matmy dostałam dwóję. Pierwszą w życiu. Chyba będę miała problemy w szkole.

4) Bardzo pokłóciłam się z Hanną.

5) Mama płacze jak zwykle. Zaczynam się o nią poważnie martwić.

Dzisiaj dostałam pierwszą w życiu dwójkę. Tata mówi, że to nic takiego, on sam podobno zawsze był słaby z matmy, ale mówi tak tylko dlatego, żeby już sobie mną nie zawracać głowy. Bo tak naprawdę jest zajęty czymś innym.

Otylia znowu przepłakała pół nocy, a tata spał ciągiem tylko dwie godziny. Dobrze się składa, że mój pokój leży po drugiej stronie korytarza. Bo w przeciwnym razie teraz pewnie wyglądałabym tak jak tata – byłabym szara i WYMIĘTA.

Normalnie tata jest naprawdę pzrystojny. Katja uważa nawet, że mam szczęście, że bardziej przypominam jego, a nie mamę (z powodu jej grubej pupy), ale na pazie to nie jest przyjemny widok. To znaczy tata, a nie pupa mamy. Pod oczami zrobiły mu się ciemne obwódki, a dwudziestocentówka na głowie (łyse miejsce, o którym on sam mówi, że właściwie prawie go nie widać) powiększyła się ostatnio co najmniej do wielkości dwóch euro. Ponieważ Otylia ciągle beczy, tata cały czas nosi ją na rękach i wtedy ona od czasu do czasu wypluwa na niego białawą breję. I plecy taty wyglądają, jakby obsiadło je stado gołębi. Niestety Otylia nie przestaje płakać nawet podczas plucia, dlatego tata zadzwonił dzisiaj do położnej, która powiedziała, że być może to dlatego, że coś jest nie w porządku z karmieniem piersią.

No więc poszłam do supermarketu kupić mleko w proszku, ale na razie Otylia dzielnie odmawia wzięcia tego do ust. Chce ssać pierś, ale za każdym razem mamie zaczynają lecieć łzy i wydaje przy tym taki dźwięk jak poduszka-pierdziuszka, którą ostatnio Paul położył na krześle Jannika. Z tą poduszką był prawdziwy ubaw, ale z mamą nie jest tak wesoło. W jej przypadku ten dźwięk przypomina raczej odgłos zdychającego zwierzęcia. Bambiego czy kogoś w tym rodzaju. Tak jakby była samiuteńka na świecie i wkrótce musiała zginąć marną śmiercią.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam te mamy bąko-szlochy, przytuliłam ją i powiedziałam, że bardzo ją kocham i że Otylia i tata też ją kochają, ale nawet to jej nie pocieszyło. Beczała dalej i pogłas-kała mnie po głowie, tak jakbym była chora na raka. I znowu nie nazwała mnie „Julką-Cebulką”.

Tata mówi, że jutro mama na pewno poczuje się lepiej. Ale mówił tak też przedwczoraj i wczoraj i dlatego już mu nie wierzę. Moim zdaniem powinien zapytać kogoś, kto się zna na tym baby bluesie, czy to ciągle jeszcze jest normalne, tymczasem on nie chce o tym słyszeć. Nie wiem, czy inni ojcowie też tak mają, ale mój nie znosi pytać innych o radę. Kiedyś zabłądziliśmy, jadąc samochodem, i tata najpierw swoim zwyczajem godzinami krążył po okolicy, zanim w końcu zapytał kogoś o drogę na stacji benzynowej. A w zeszłym roku nasze rowery przez kilka miesięcy mokły na deszczu, bo komórka, którą zbudował, rozleciała się już po trzech dniach. Mama powiedziała, że tata chyba źle zrobił fundament i spytała, dlaczego nie poprosi o pomoc sąsiada, w końcu to inżynier budownictwa. Jednak zdaniem taty inżynierowie budownictwa też nie wiedzą wszystkiego, a to, że komórka się zawaliła, to wina kretów – drążą te swoje podziemne korytarze i na to nawet sąsiad nie znajdzie żadnej rady. O, telefon dzwoni. Zaraz wracam…

10 minut później

To była Hanna. Pytała, czy chcę później do niej przyjść. Pewnie, że chcę! Po pierwsze, już się pogodziłyśmy (bo tak jakby się pokłóciłyśmy, ale o tym jeszcze napiszę), a po drugie od tygodni spotykamy się tylko u mnie i powoli zaczyna mnie to wnerwiać. Katja, Sophie i Hanna (i czasem Franzi) nie przychodzą do mnie dlatego, że podoba im się mój pokój, ale dlatego, że Ben z 8a mieszka zaraz obok w szeregowcu, a od kiedy wystąpił ze swoim zespołem na szkolnej imprezie, Hanna oszalała na jego punkcie. No więc mój dom jest teraz czymś w rodzaju miłosnej bazy. Oczywiście, to nic złego, ale też i nic szczególnie przyjemnego. Raz, że znamy się z Benem jeszcze z przedszkola, gdzie zawsze mnie bronił przed tym wstrętnym Tillem z pomarańczowej grupy, a dwa, że kiedy teraz idę po ulicy z Hanną i spotykamy Bena, Hanna łapie się za dekolt i jęczy: „Chyba mam za ciasny stanik!”. Albo coś w tym rodzaju, byle tylko Ben zauważył, że ona już nosi biustonosz.

Zawsze w takich sytuacjach mam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię, ale jak dotąd nie odważyłam się powiedzieć Hannie, co o tym myślę, bo inne dziewczyny na pewno powiedziałyby, że jestem kompletnie niedojrzała i nie znam się na chłopakach.

W zeszłym tygodniu doszło do eskalacji⁴ tego wszystkiego. Hanna postanowiła bowiem, że całą grupą „przypadkiem” usiądziemy sobie na murku przed domem Bena i kiedy Ben wyjdzie z domu z deskorolką, ona zapyta go, czy się z nią umówi. Niewiarygodne, prawda? Czasami u Hanny uruchamia się gen samobójczyni.

Ben zatrzymał się i przez moment wyglądał na bardzo zdziwionego, po czym powiedział do Hanny, że przykro mu, ale jest teraz zajęty. A potem krzyknął: „Cześć, Julia!”, wskoczył na des-kę i odjechał. Przy „Cześć, Julia!” zrobiło mi się gorąco (ale to nie z powodu Bena, naprawdę) i przez chwilę miałam poczucie, że Hanna to zauważyła, bo tak jakoś dziwnie na mnie spojrzała, ale na szczęście nie odezwała się ani słowem (trzeba przyznać, że w takich wypadkach jest w porządku). Sophie i Katja popatrzyły na Hannę ze zdziwieniem, bo chociaż odpowiedź Bena nie brzmiała jakoś szczególnie zachęcająco, to i tak Hanna spokojnie stwierdziła, że to na pewno z powodu naszej obecności i że najlepiej będzie, jeśli następnym razem zapyta go sama. Super, nie? Tata zawsze mówi, że z Hanny pewności siebie powinnam odkroić sobie kawałek, i może ma rację. Tak czy inaczej uważam, że tym razem trochę przesadziła.

Hanna jest u nas w szóstej klasie prawdziwą gwiazdą, ale heloł! – ósma klasa to jednak zupełnie inny świat. A poza tym, Ben i tak trochę się różni od reszty. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że wszystko mu jedno, czy jest lubiany, czy nie. A jest bardzo lubiany. Może to tak jak z tym pytaniem, co było pierwsze: jajko czy kura. Albo muszą cię lubić, żeby było ci wszystko jedno, czy cię lubią, czy nie, albo dlatego cię lubią, że jest ci wszystko jedno. Głupio się przyznać, ale mnie nie jest wszystko jedno, czy jestem lubiana. Nawet nie muszę być na pierwszym miejscu w klasie, ale dobrze wiedzieć, że jest się gdzieś w pierwszej dziesiątce. Na gimnastyce, kiedy wybierają mnie przed Sariną, Christianem i grubą Jette, zawsze czuję ulgę. Bo przeraża mnie myśl, że musiałabym siedzieć na ławce do końca. Christian i gruba Jette mają wtedy taki smutny wyraz twarzy i obiecuję sobie, że kiedy to ja będę wybierać skład drużyny, wezmę najpierw ich (ale nigdy jeszcze nie wybierałam).

Sarina nigdy nie wygląda smutno, tylko zawsze patrzy takim wściekłym wzrokiem. A zwłaszcza wtedy, gdy Christian i rudy Oliver wołają za nią: „Królewna Śnieżka, Królewna Śnieżka, z przodu deska, z tyłu deska!”.

To przezwisko chłopaki, oczywiście, usłyszeli od Hanny, chociaż ona nigdy by się do tego nie przyznała. Ale ciągle drażni się z Sariną, na przykład tak: „Śnie… to znaczy Sarina, podasz mi kredkę?”. Na koniec udaje, że się przejęzyczyła, ale to nieprawda. Hanna zawsze dokładnie wie, co mówi.

I to właśnie z powodu Sariny pokłóciłam się dzisiaj z Hanną na krótkiej przerwie. Hanna specjalnie podstawiła Sarinie nogę i kiedy Sarina wstała z podłogi, zaczęła ją tak wylewnie przepraszać, że wszyscy wiedzieli, że myśli dokładnie na odwrót. Kiedy zostałyśmy same, przemogłam się i powiedziałam Hannie, że to było podłe. Bo naprawdę powoli zaczyna mi się robić żal Sariny. I wtedy Hanna wpadła w szał! I to jaki! Mówiła, że nie trzymam z nią, tylko z Sariną, a przecież należymy do jednej paczki i jesteśmy przyjaciółkami, i że w ogóle nie mam pojęcia, o co tutaj chodzi, i że jak nie będę uważała, to będę miała w klasie przechlapane.

Na początku nie zrozumiałam, o czym ona mówi, ale potem naprawdę się wkurzyłam. ONA jest podła wobec Sariny i dlatego to JA mam mieć przechlapane??? Heloł? Odbiło jej? Zapytałam ją dokładnie o to samo i wściekła jak nie wiem co poszłam sobie, i nawet nie zatrzymałam się przy Sophie, Katji i Franzi, które chciały się dowiedzieć, co jest grane.

Potem, już w klasie, kiedy siedziałam i w środku gotowałam się ze złości (mama zawsze mówi, że jak jestem zła, dym leci mi z uszu), w drzwiach stanęła Hanna.

Już miałam jej wypalić, żeby spadała, ale zauważyłam, że coś jest nie tak. Hanna miała łzy w oczach Możecie to sobie wyobrazić? Coś takiego jeszcze się nigdy nie zdarzyło, nigdy!

Porządnie się wystraszyłam. I wtedy Hanna zdradziła mi, co zaszło wtedy w podstawówce między nią a Sariną. I teraz chyba trochę rozumiem, dlaczego jest tak cięta na Sarinę. Głos Hanny całkiem się zmienił, kiedy zaczęła opowiadać tę historię.

– Wiesz, rodzice uważali, że to moja wina i że jestem bałaganiarą. A Sarina nie odezwała się wtedy nawet słówkiem. Ta kradzież była czymś naprawdę wstrętnym!

– Twoja wina? Kradzież? – Popatrzyłam na Hannę ze zdumieniem.

Na początku nie miałam pojęcia, o czym ona mówi, potem jednak opowiedziała mi wszystko po kolei.

Jak Sarina zabrała jej z piórnika srebrną bransoletkę, prezent od mamy z okazji rozpoczęcia szkoły. I jak najpierw myślała, że ją zgubiła, i o potężnej awanturze w domu. I jak w końcu się okazało, że to Sarina ją ukradła. I żeby tylko to! Podobno chwaliła się tym przed klasą.

Hanna, opowiadając mi to wszystko, wyglądała dosyć marnie. Nawet wiem dlaczego. Już sobie wyobrażam, co się działo u niej w domu, kiedy rodzice myśleli, że zgubiła tę bransoletkę.

W życiu jednak nie pomyślałabym, że Sarina może być złodziejką! Zgoda, zawsze trzyma się z boku i nie uśmiecha się za często. No i każdy mógł zauważyć, że nie ucieszyła się pierwszego dnia na widok Hanny.

No ale do głowy by mi nie przyszło, że to z tego powodu!

Pod koniec przerwy podeszły do nas Katja, Franzi i Sophie, żeby się dowiedzieć, o co chodzi, i Hanna o wszystkim im opowiedziała.

Katja uważa, że Sarina na pewno ma to złodziejstwo po ojcu. Bo słyszała od kogoś, że to jakiś podejrzany typ. I niebezpieczny, podobno siedział już nawet w więzieniu za rozbój z uszkodzeniem ciała. Wprawdzie Sophie wtrąciła, że jej mama napomknęła kiedyś, że tata Sariny jest najzwyczajniejszym w świecie elektrykiem i że już wiele lat temu rozstał się z mamą Sariny, ale Hanna powiedziała, że mama Sariny tak tylko mówi, bo prawda jest dla niej niewygodna. Na razie nie wiem, komu wierzyć, ale jakoś tak wydaje mi się, że z tym ojcem kryminalistą to prawda.

Sarina ma też przyrodniego brata i Katja mówi, że to jedyna przyzwoita osoba w tej rodzinie.

On chyba jest synem ojca Sariny z pierwszego małżeństwa, ma już siedemnaście lat, nosi długie czarne włosy i zawsze ubiera się w odjazdowe rzeczy. Mimo że jego rodzina nie ma za dużo pieniędzy. Katja i Hanna widziały go kiedyś na zakupach w centrum i Katja uważa, że wygląda jakoś tak „słodko” jak młody Johnny Depp.

Co do mnie, nie chcę w tym momencie nawet myśleć o żadnym bracie – wszystko jedno, „słodkim” czy nie. Wystarczy mi siostra, która teraz właśnie strasznie śmierdzi. Fuj! Gdybyś, pamiętniku, miał nos, musiałbyś go teraz sobie za-

tkać. Zapach niemowlęcej kupy roznosi się właśnie

po całym domu. Muszę natychmiast powiedzieć

tacie, żeby jak najszybciej przewinął Otylię.

Lecę!!!Środa, 5 maja

Plusy!

Żadnych.

Minusy!

1) Znowu makaron z keczupem.

2) Telewizor dalej zepsuty.

3) Być może jestem ofiarą lesbijki.

Wczorajsza wizyta u Hanny była całkowitą porażką. Do jej mamy przyszła znajoma i cały czas musiałyśmy być cicho. W pewnym momencie obie przyszły do nas i zostałam przedstawiona tej znajomej. Czułam się jak królik na targach zwierząt hodowlanych. – A to jest nasza Hanna i jej przyjaciółka, Julita. Rodzice Julity pracują w reklamie, prawda, słonko? – Najchętniej odpowiedziałabym jej: „Skąd! Mój ojciec jest śmieciarzem”, ale zabrakło mi odwagi. Mama Hanny zawsze ma na twarzy taki sztuczny uśmiech, a kiedy przychodzi ktoś ze „znajomych”, robi się jeszcze gorsza. Już dwa razy próbowała zaprosić moich rodziców na kolację („luźne spotkanie, jedna, dwie przekąski”), ale na szczęście moi rodzice, tak jak ja, uważają rodziców Hanny za głupków.

Kiedy „znajoma” już sobie poszła, Hanna zapytała, czy potrafię dochować tajemnicy. Oczywiście, kiwnęłam głową, tak. I wtedy powiedziała, że Sarina na 95% jest lesbijką. Szczerze mówiąc, byłam w szoku. Moi rodzice co prawda mają przyjaciela, który jest gejem i mieszka z dentystą, ale nie sądziłam, że w naszej klasie znajdzie się dziewczyna lesbijka. Zapytałam Hannę, skąd o tym wie, na co ona, że przed gimnastyką widziała w przebieralni Sarinę w męskich bokserkach. Spojrzałam na Hannę jak na kosmitkę.

– I dlatego od razu musi być lesbijką? Może akurat nie miała w szafce czystych majtek i wzięła bokserki brata…

Hanna przewróciła oczami.

– Nikt z własnej woli nie nosi majtek brata. A poza tym…

– Co poza tym?

Hanna zagryzła usta, ale zauważyłam to, w końcu dosyć dobrze ją znam, i tak długo drążyłam, aż wyciągnęłam z niej, o co chodzi.

Potem stwierdziłam jednak, że nie warto za wszelką cenę wyciągać z ludzi informacji. To był wielki błąd!

W tej samej chwili oświeciło mnie, dlaczego Hanna rzuciła mi dzisiaj rano w twarz, że jak nie będę uważała, to będę miała przechlapane.

Cała klasa myśli, że Sarina się we mnie zakochała

Zrobiło mi się słabo. Na samą myśl, że Sarina… Uch! I to właśnie Sarina!

Potem Hanna zrobiła się bardzo miła i próbowała mnie rozweselić. Pozwoliła mi wybrać serial, który miałyśmy obejrzeć, u nas przecież telewizor nie działa, a Hanna mówi, że na moim miejscu już miałaby syndrom odstawienia (ma telewizor w swoim pokoju, ja mogę o tym tylko pomarzyć…).

Szybko jednak stamtąd wyszłam. Punkt 1: uważam, że większość seriali jest porąbana (jeśli nie oglądasz regularnie, to nie będziesz wiedzieć, kto jest w kim zakochany i dlaczego). Punkt 2: muszę sobie to wszystko przemyśleć. Obiektywnie rzecz biorąc, nie mam nic do lesbijek, ale jak sobie wyobrażę, że Sarina marzy o tym, żeby mnie pocałować, robi mi się niedobrze, delikatnie mówiąc.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: