Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Julia i miłosne tarapaty - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Julia i miłosne tarapaty - ebook

Życie (prawie) czternastoletniej Julii wywraca się do góry nogami.

W jej domu pojawia się nowy lokator. Nie dość że jest mega przystojny i wygląda jak prawdziwy model, to jeszcze dziwnie się zachowuje, wysyłając Julii niedwuznaczne sygnały.

Na dodatek ukochany Julii, Ben, wyjeżdża na kilka tygodni do Stanów i jak się okazuje, będzie mieszkał pod jednym dachem z… Ashley, która jest czirliderką i według Julii na pewno nie ma żadnych zahamowań.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-525-6
Rozmiar pliku: 4,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Franca Düwel , ur. 1967, studiowała literaturoznawstwo i pedagogikę. Pracowała w branży filmowej, następnie z powodzeniem zajęła się pisaniem scenariuszy. Jest autorką scenariusza serialu dla dzieci Pfefferkörner oraz wielu odcinków serialu Berlin, Berlin . Franca Düwel mieszka z mężem i córkami w pobliżu Hamburga. Serią o Julii szturmem zdobyła serca czytelniczek.

Katja Spitzer studiowała historię, rysunek i projektowanie graficzne w Wyższej Szkole Grafiki i Sztuki Książki w Lipsku oraz w Wyższej Szkole Projektowania i Sztuki w Lucernie. Od 2009 roku pracuje jako freelancerka, wykonując ilustracje dla czasopism i wydawnictw.Wtorek, 28 sierpnia

Plusy

1) Powiem tylko tyle: lato, słońce i basen! Tak naprawdę można by z tego zrobić trzy osobne plusy!

2) Przed chwilą się zważyłam. Waga pokazała dwa i pół kilo mniej niż wczoraj, chociaż po kolacji zjadłam czekoladę, którą tata zostawił sobie na czarną godzinę, dwadzieścia cztery żelki i resztę popcornu z wczorajszego seansu w kinie. Do tej pory uważałam ludzi, którzy wpychają w siebie mnóstwo jedzenia i nie tyją, za zmutowane genetycznie istoty pozaziemskie, ale zdaje się, że sama jestem jedną z nich. Coś podobnego!

Minusy

1) Jeszcze cztery dni do wylotu Bena. Nie wiem, co gorsze: to, że Ben leci do Stanów, czy to, że…

2) …tata po raz dwudziesty pierwszy¹ nie został przyjęty do pracy i w końcu naprawdę od tego zwariuje, czy to, że…

3) …wczoraj wprowadził się do nas Jesper, zabójczo przystojny wampirzy klon.

O, matko! Do tej pory nie mogę w to uwierzyć, ale to jednak prawda. Jesper, Duńczyk, którego poznaliśmy z tatą podczas wiosennego wyjazdu i o którym chciałam raz na zawsze zapomnieć przez tę przeklętą historię z podpaskami, na dwa miesiące wprowadził się do nas, do piwnicy. A wszystko dlatego, że akurat w Hamburgu odbywa jakiś głupi staż na asystenta operatora kamery, a mojemu ojcu w nagłym ataku kumulującego się² obłędu przyszło do głowy, że nam w tym momencie przydałoby się trochę pieniędzy, a Jesper z pewnością będzie się tutaj dobrze czuł, więc w tej sytuacji wszyscy odniosą korzyść. Bez komentarza.

Franzi i Jette pękają z zazdrości, ale to nie one muszą dzielić łazienkę z szesnastoletnim pięknisiem, który w dodatku chyba należy do wyznawców nudyzmu. (Dzisiaj wyszedł z łazienki zakryty jedynie malutkim ręcznikiem do rąk, a kiedy czerwona jak burak odwróciłam głowę, bardzo go to rozśmieszyło. Co za idiota!)

W zeszłym tygodniu przyszedł obejrzeć pokój i oczywiście próbowałam zrobić wszystko, żeby nie doszło do najgorszego, ale bez powodzenia. Nie odstraszyła go nawet moja uwaga o kilogramach kociej sierści w dywanie i kocim zapachu, który od miesięcy unosi się w piwnicy. Wcześniej słyszałam od taty, że Jesper ma silną alergię na sierść kotów! Ale on i tak wynajął ten pokój! Jak zdesperowany musi być człowiek, żeby zrobić coś takiego?!

Tata twierdzi, że Jesper wynajął pokój, bo w Wielkanoc zakochał się we mnie na zabój, ale mówi tak tylko dlatego, żeby mnie zdenerwować. I naprawdę mnie denerwuje! Po raz pierwszy w życiu dostałam okres na jakiejś wyludnionej duńskiej wyspie, na której nie było żywej duszy poza stuletnim bezzębnym Duńczykiem i szesnastolatkiem o uwodzicielskim wampirzym wyglądzie, potem zrobiłam z siebie totalnego głupka, a na koniec wylądowałam w deszczu z ogromną paczką podpasek z 1992 roku. I kto cztery miesiące później zjawia się przed moimi drzwiami z walizką w ręku? Jedyny świadek mojej podpaskowej katastrofy. (Pomijając tatę i dziadka Jespera.) Trudno o większe upokorzenie!

W dodatku nawet nie mogę wytłumaczyć Benowi, dlaczego tak źle znoszę obecność tego chłopaka. Musiałabym mu przecież opowiedzieć o moim pierwszym okresie w Danii, a to przecież nie wchodzi w rachubę. Niektórych rzeczy jeszcze się wstydzę, chociaż znamy się z Benem od wieków (właściwie od dziecka) i jesteśmy razem już ponad szesnaście miesięcy.

Mumi, moja babcia z hipisowską przeszłością, oczywiście nadal uważa, że przez ten związek niszczę sobie młodość (kto ma taką babcię, nie potrzebuje innych wrogów), ale nic sobie z tego nie robię. I nawet moja przyjaciółka Franzi (która zresztą ostatnio dziwnie się zachowuje) zaczęła podzielać³ zdanie babci i twierdzi, że w naszym wieku taki długi związek nie jest normalny. Tyle że ani Mumi, ani Franzi nie mają o nas pojęcia.

Zgoda, niekoniecznie robi mi się gorąco, kiedy Ben bierze mnie za rękę i nie czuję już motyli w brzuchu tak jak na początku, ale nawet nie, nie, nie mogę sobie wyobrazić, że nie jesteśmy razem. Ja i Ben po prostu do siebie należymy. I nieważne, co mówią inni.

Dlatego trochę się boję nadchodzących tygodni. Za cztery dni Ben leci do Stanów na tę głupią wymianę młodzieży! Nie będzie go wprawdzie tylko przez dwa tygodnie, ale to jest przecież czternaście dni albo – jeszcze gorzej – trzysta trzydzieści sześć godzin. (Okej, przyznaję, że minuty też obliczyłam, ale dajmy już temu spokój.) A ja zostanę tutaj sama i pewnie w tym czasie tata zainkasuje dwudziestą drugą i dwudziestą trzecią odmowę w sprawie pracy, a piękny Jesper będzie latał mi przed nosem na wpół nagi, jakby był Rocky’m z musicalu Rocky Horror Picture Show, a ja prezeską jego fanklubu.

Wrrrrrrrrrr!

Chyba muszę sobie zrobić przerwę. Skoczę szybko po jakieś ciastko.

Okej, piszę dalej. Na czym to ja skończyłam? Na tym, że Ben wybiera się do Stanów i że jeszcze nigdy nie rozstawaliśmy się na tak długo…

Stop! Przestań! Nie! Koniec. Jeśli nadal będę pisać na ten temat, już teraz nie wytrzymam z tęsknoty. Poza tym zerknęłam na zegar i widzę, że zbliża się godzina kąpania Otti. Mama uważa, że powoli powinnam się do tego wdrażać, żeby ją odciążyć, kiedy weźmie dodatkowe godziny w księgarni. Pytanie, czy ja mam na to ochotę. Kąpanie rocznej siostry wydaje mi się tak samo atrakcyjne jak jej przewijanie, a to jest, wierz mi, jazda bez trzymanki. Pieluchy Otylii już nie są tak nieszkodliwe jak dawniej, teraz śmierdzą jak olbrzymie psie kupy udekorowane wielkimi porcjami krowich placków.

Ostatnio tata zaproponował mi trzy euro za przewinięcie Otti, chociaż to była jego kolej, i odmówiłam. Smród z pieluchy doleciał nawet na górę, a te trzy euro wcale nie były mi aż tak potrzebne.

No dobrze, ale pomijając zapach pieluch, Otti jest naprawdę słodka! Kolebie się na tych swoich krótkich krzywych nóżkach⁴ jak mała Godzilla i ma przy tym takie poważne spojrzenie, jakby właśnie pracowała nad teorią względności. Wszyscy są nią zachwyceni, nawet przyjaciel babci, lepiący w glinie Thorwald, który zwykle ma zły humor, bo wszędzie węszy „awanturników” i „kryminalistów”. (Pracuje w policji jako kierownik komórki, zajmującej się prewencją wśród młodzieży, może to dlatego.)

Sarina, moja najlepsza przyjaciółka, która przez kilka tygodni chodziła z synem Thorwalda, Jannikiem, uważa, że w głębi serca Thorwald nie jest taki zły, ale ja nie jestem tego taka pewna. Ktoś, kto dobrowolnie masuje mojej babci stopy w ramach rytuału zasypiania, na pewno ma nierówno pod su…

Do diabła, mama mnie woła. Muszę iść kąpać małą, ale za to później wybieram się z Sariną na basen.

Środa, 29 sierpnia

Plusy

1) Od trzech dni jestem w ósmej klasie! Kiedyś myślałam, że ci z ósmej są superluzakami, ale teraz już sama nie wiem. W każdym razie nie jestem ani trochę wyluzowana, ale mam nadzieję, że to się zmieni. (A jeśli nie?)

2) Wczoraj na basenie ci szurnięci chłopcy spod budki z frytkami, którzy zawsze wołają za dziewczynami jakieś świńskie rzeczy, po raz pierwszy zostawili mnie w spokoju. Bingo! Uważam, że pomysł kąpania się w szerokiej rozciągniętej koszulce był bardzo opłacalny, nawet jeśli Sari zapytała, czy następnym razem mam zamiar założyć burkę.

3) Mimo zjedzenia wczoraj na basenie półtorej porcji frytek dzisiaj ważę kilogram mniej niż wczoraj. YES!

Minusy

1) Ben jest zazdrosny. Albo i nie. W każdym razie dziwnie się zachowuje.

2) Rano Jesper przez dobre trzy kwadranse zajmował łazienkę. I dlatego nie zdążyłam umyć włosów, więc przez całe przedpołudnie wyglądałam jak ogrzyca.

Dzisiaj rano Jesper naprawdę przegiął. Co ten dziwny Duńczyk robił tak długo w łazience? Golił sobie włosy na plecach? Zażywał narkotyki? Wykonywał rytmiczne ćwiczenia taneczne? Kiedy w końcu udało mi się wejść do środka, zerknęłam do jego kosmetyczki i odkryłam w niej z dziesięć próbek kremów, żele do włosów i buteleczki perfum. Była tam nawet maseczka do suchej skóry. Zdaje się, że Jesper jest nie tylko ukrytym zwolennikiem nudyzmu, ale i szalenie próżnym chłopakiem. I trochę snobem. W każdym razie, kiedy tata zapytał go, czym się interesuje, odpowiedział, że niemiecką liryką⁵, japońską kuchnią i francuskim kinem Nowej Fali⁶.

Czy w Danii ludzie nie mają normalnych zainteresowań? Liczę na to, że dzisiejsze trzy kwadranse w łazience zdarzyły się po raz pierwszy i ostatni. Bo jeśli nie, musiałabym nastawiać sobie budzik pół godziny wcześniej, żeby dostać się do łazienki przed Jesperem, a na to w ogóle nie mam ochoty.

W szkole byłam tak wkurzona zachowaniem Jespera, że zapytałam Bena na przerwie, czy nie powinnam znowu spróbować zrazić go do mieszkania w naszym domu, ale Ben z rozdrażnieniem odpowiedział, że mogłabym w końcu zmienić temat.

– Nie widzisz tego? Od paru dni mówisz tylko o tym chłopaku. To chyba o czymś świadczy?

Spojrzałam na Bena ze zdumieniem, ale on tylko przewrócił oczami.

– Nie rób takiej miny, Julia. Dobrze wiesz, o czym mówię. Sama powiedziałaś, że ten cały Jesper wygląda jak Robert Pattison, więc możesz spokojnie przyznać, że ci się podoba.

– Że co, proszę??

– O rany, jasna sprawa, że nie jesteś obojętna, kiedy nagle u was w domu zjawia się taki przystojniak. Nawet trochę to rozumiem. Jesteśmy razem już dosyć długo a ja za chwilę wylatuję na dwa tygodnie, więc jeśli chcesz, żebyśmy zrobili sobie przerwę, po prostu powiedz, wtedy…

Popatrzyłam na Bena jak na wariata i przerwałam mu w pół słowa.

– Ale on mnie w ogóle nie obchodzi! W ogóle! Ani trochę!!! Mam go w nosie, uwierz mi!

– Naprawdę?

Ben umilkł i jakoś dziwnie na mnie popatrzył. Kiwnęłam głową.

– Naprawdę.

Zadzwonił dzwonek na lekcję. Ben wprawdzie odetchnął, ale w jego twarzy nadal było coś dziwnego. Niby się uspokoił, ale miałam wrażenie, że jest trochę… rozczarowany. Tak mi się w każdym razie wydawało.

Już miałam go o to zapytać, ale wtedy z westchnieniem potrząsnął głową.

– Przepraszam, Julia. Ostatnio za dużo czasu spędzałem z Fietem i z zespołem. Oni potrafią zamącić człowiekowi w głowie.

Wahał się jeszcze przez moment, ale powiedział tylko: – Okej, muszę już iść. Na razie.

Odwrócił się, jeszcze przez chwilę patrzyłam, jak odchodzi, a potem sama poszłam, ale coś nie dawało mi spokoju. Jeśli Ben naprawdę uważa, że Jesper mi się podoba, to dlaczego jest taki wyrozumiały? Dlatego, że ja chcę, żebyśmy zrobili sobie przerwę, czy może – ten pomysł wpadł mi do głowy dopiero teraz – on sam myśli o czymś takim?

18:54

Popołudnie spędziłam na zakupach z Jette, Sophie i Sariną, co pozwoliło mi na jakiś czas zapomnieć o tej dziwnej rozmowie z Benem, a poza tym Jette podzieliła się z nami najnowszymi wieściami na temat Franzi, a te są naprawdę zaskakujące! Otóż Franzi nie przyszła na zakupy, chociaż zamierzała, i Jette powiedziała, że coś jej wypadło, ale miała przy tym taki wyraz twarzy, że od razu wiedziałyśmy, że coś się za tym kryje. I tak też było.

Jette dla przyzwoitości odczekała jeszcze chwilę, a potem dodała, że nie wie, czy powinna nam o tym mówić, ale przysięgłyśmy na wszystkie świętości, że nie zdradzimy się nawet słówkiem, i wtedy dowiedziałyśmy się, że Franzi ma dzisiaj nieplanowaną wcześniej randkę. I to z kim! Uwaga: z Noahem Heisenbergiem, z tym hardcorowym macho z jedenastej klasy. Obłęd!!!

Jeśli napiszę, że nas zatkało, to będzie niedoszacowanie stulecia, bo ten Noah to jest legenda naszej szkoły. Nie tylko dlatego, że dostał już dwie nagany, ale krążą o nim przeróżne plotki, na przykład, że bierze narkotyki, że ma bardzo bogatych rodziców i że całymi dniami wagaruje. A ostatnio pewna dziewczyna z dziesiątej klasy twierdziła, że Noah trzyma w swoim pokoju dwa szczury! A do tego wygląda megaodlotowo. O ile ktoś lubi chudych chłopaków z szerokimi ustami. I ma coś szalonego w twarzy. W oczach. Przypominają oczy drapieżnika.

Oczywiście, to jeszcze nic nie znaczy. Jak wiadomo, nie jestem mistrzynią, jeśli chodzi o znajomość ludzi. W każdym razie Noah uchodzi w naszej szkole za gwiazdę i fakt, że umówił się właśnie z Franzi, jest, można powiedzieć, NIEPRAWDOPODOBNY.

Rzecz jasna zaraz wypytałyśmy Jettę o szczegóły, ale nic więcej nie wiedziała. W końcu zaczęłyśmy dyskutować o tym, czy chciałybyśmy się całować z Noahem. Jette i Sarina powiedziały, że byłyby gotowe w każdej chwili, Sophie nie była pewna, a ja powstrzymałam się od głosu ze względu na Bena, ale chyba bym nie chciała. Potem rozmawiałyśmy o Franzi i o tym, czy przez ostatnie tygodnie zmieniła się totalnie (zdaniem Sophie), bardzo (to ja i Jette) czy trochę (Sarina). Byłyśmy jednak zgodne co do tego, że nowa Franzi bardziej nam się podoba niż dawna i że sprawa z Noahem może wcale nie jest aż tak szokująca, jak nam się na początku wydawało. I nie chodzi tylko o dredy, w których Franzi pojawiła się w szkole po wakacjach, ale o to, że nareszcie robi to, co chce, i nie zależy jej na opinii innych. Na przykład w ostatnim tygodniu wakacji sama poszła pod budynki firmy produkującej kosmetyki na demonstrację przeciwko eksperymentom na zwierzętach, chociaż na miejscu była policja. Według mnie Franzi postąpiła bardzo odwa…

O, tata mnie woła. Mam zejść na kolację. Lepiej będzie, jak to zrobię. Ostatnio łatwo go zdenerwować, wrzeszczy z byle powodu… A nie mówiłam? Teraz też wrzeszczy. I oczywiście Otylia razem z nim. To było do przewidzenia.

Ciekawe, czy oboje zamkną buzie, kiedy zaproponuję im trzy euro? Warto spróbować…

23:34. 26 minut przed północą

Przez godzinę rozmyślałam w łóżku, a potem poszłam na chwilę do Bena, żeby go zapytać, co miał na myśli podczas rozmowy w szkole. (Oczywiście, nie zadzwoniłam do drzwi, tylko rzuciłam kilka kamyków w jego okno balkonowe, zawsze tak robię.)

Był trochę zaspany i nie od razu skojarzył, co do niego mówię. Przez moment bałam się, że znowu powie, że zrozumie, jeśli zakocham się w Jesperze, ale na szczęście tego nie zrobił. Powiedział tylko, żebym poczekała na niego na dole, bo musi coś na siebie włożyć. Minutę później, ubrany w dżinsy i T-shirt, zjechał po rynnie, a kiedy miałam zamiar wytłumaczyć mu, o co mi chodzi, bez słowa przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować.

Czy wczoraj pisałam, że nie robi mi się już gorąco, kiedy Ben bierze mnie za rękę? Cofam to! Zrobiło mi się gorąco! I to jak! Ten pocałunek był boski!!! Mój Boże, jak mogłam zapomnieć, że Ben tak dobrze całuje???

Po dwóch sekundach poczułam, że mój brzuch przypomina dopiekający się sernik z wiśniami, na krótko przed pojawieniem się chrupiącej skorupki, a potem przewróciła się rynna, o którą się opieraliśmy, więc Ben przeniósł mnie parę metrów dalej na ławkę. Tam całowaliśmy się dalej i było baaaardzo romantycznie! Nad naszymi głowami świeciły gwiazdy, dookoła panowała głęboka ciemność i tylko za drzwiami tarasowymi widać było blade światło, ale w ogóle nam nie przeszkadzało, bo nagle poczuliśmy, jakby ktoś nakrył nas szklanym kloszem i oddzielił od reszty świata. To było piękne!!!

W pewnej chwili Ben zrobił przerwę i bardzo długo patrzyliśmy sobie w oczy, a potem delikatnie przejechał palcem po moich ustach i poczułam, że przez całe ciało przeleciał mi prąd i że zaraz wybuchnę, ale zanim zemdlałam, Ben niespodziewanie się ode mnie odsunął i powiedział, przeklinając pod nosem, że to okropne, że wyjeżdża właśnie teraz, a nie później. I te słowa zupełnie zbiły mnie z tropu. Teraz, a nie później???

Chwilę potrwało, zanim zebrałam się do kupy, a potem z westchnieniem usiadłam i zapytałam Bena, co miał na myśli, mówiąc „właśnie teraz”, bo według mnie rozstanie zawsze jest trudne, niezależnie od tego, kiedy się zdarzy. Najwidoczniej jednak byłam w błędzie.

Sekundę później Ben wziął głęboki oddech i odsunął mnie od siebie tak gwałtownie, że prawie spadłam z ławki. „Do diabła, Julia, myślisz, że jak ja się czuję? Lecę za ocean i właśnie wtedy do mojej dziewczyny wprowadza się jakiś przystojniak! Wystarczy tylko spojrzeć na tego typka i od razu wiadomo, co kombinuje!”. Ben parsknął z wściekłości i zaczął naśladować duński akcent Jespera: „Och, Julia, czuję się tutaj tak obco, a ciebie cały czas nie ma. Mogłabyś pokazać mi miasto, żebym nie był taki samotny?”.

– Co?

Popatrzyłam na Bena z niedowierzaniem, ale rzucił mi tylko gniewne spojrzenie i ze złością potrząsnął głową.

– Wiem, o czym mówię. Znam takich typków. I to bardzo dobrze!

– Och…

Podczas gdy ja zastanawiałam się, czy ma na myśli Fietego, perkusistę Czarnych Owiec, który przy dziewczynach czasami nagle zaczyna się jąkać, czy może szurniętego Marka, który według mnie ma w sobie tyle wdzięku co nawilżacz powietrza, Ben odwrócił się, mnąc w ustach jakieś przekleństwo, i było po sprawie. Wyglądał na bardzo wyczerpanego i wymamrotał, że przeprasza, ale sam nie wie, co mu jest.

– Normalnie nigdy bym nie zrobił takiej sceny, ale teraz bez przerwy myślę o tobie i tym duńskim hot-dogu i zaczynam wariować. Poza tym to ty masz więcej powodów do zazdrości, bo przecież w Nowym Jorku będę mieszkał u Ashley, i…

– Będziesz mieszkał u dziewczyny??

Spojrzałam na Bena z osłupieniem, bo do tej pory byłam przekonana, że zamieszka u jakiegoś chłopaka, ale w tym samym momencie Ben znowu mnie przytulił i powiedział, że jest mu przykro z tego powodu i że obiecuje nie wykastrować Jespera mieczem przed swoim wyjazdem.

– Co za ulga!

Odsunęłam się od Bena i spojrzałam na niego z wahaniem.

– Ale chyba nie zamierzałeś tego zrobić?

– No, zamierzałem…

Rzuciłam Benowi zdumione spojrzenie, ale on wyszczerzył zęby i dał mi prztyczka w nos.

– Uwierzysz we wszystko, prawda?

– Ej!

Kopnęłam Bena w łydkę, w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i to tak szeroko, że w lewym policzku zrobił mu się dołeczek, i nagle przypomniałam sobie, dlaczego szesnaście miesięcy temu zakochałam się w tym chłopaku.

– Zostaw tę Ashley w spokoju, słyszysz? Bo jak nie, to przemyślę sobie całą sprawę z Jesperem…

– Nie zrobisz tego!

– Kto wie…

Spojrzałam na Bena z udawanym gniewem. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie i popatrzył mi w oczy tak głęboko, że miałam wrażenie, że zagląda mi prosto w serce.

– Chyba będę musiał jakoś to przetrwać. Albo…

– Albo co?

Ben czule odgarnął kosmyk moich włosów i uśmiechnął się.

– Albo po prostu zrezygnuję z tego wyjazdu i porwę cię do jakiegoś odludnego zamku, jak najdalej od Duńczyków, którzy wyglądają jak romantyczne wampiry!

– To nie jest taki zły pomysł!

I kiedy Ben bawił się kosmykiem moich włosów, wyobraziłam sobie, jak on i Jesper walczą o mnie ogromnymi mieczami, i z błogością westchnęłam.

– Ona jest moja, ty nędzny Duńczyku!

– Nigdy! Wyjechałeś do kraju wyjących kojotów i teraz jest już moja!

– Po moim trupie, Wikingu!

– A więc poznaj ostrze mojego miecza!

– Aaaaaaaa!

– Przestańcie! Jesper, zostaw go!

Przez moment widziałam, jak unosząc lekko skraj mojej wyszywanej złotem sukni, spieszę ku leżącemu na ziemi Benowi, by drżącymi palcami zdjąć mu z głowy zakrwawiony hełm, lecz niestety w tej samej chwili usłyszałam zza drzwi tarasowych dobrze znany głos.

– Ben? Proszę, powiedz Julii, że powinna już pójść do domu. W tej cienkiej koszuli nocnej nabawi się w końcu zapalenia pęcherza.

Ben stłumił jęk, a ja z zakłopotaniem popatrzyłam na matkę Bena, która stała w drzwiach tarasu.

– Ben, słyszałeś, co powiedziałam?

– Tak, mamo, słyszałem.

– To dobrze. Dobranoc, Julia.

Matka Bena zasunęła drzwi. Gapiłam się w to miejsce, jakby mnie ktoś zaczarował, a potem momentalnie krew uderzyła mi do głowy.

Aaaaaaaaaaaaa!!!

Ben cicho przeprosił za matkę, ale ja już miałam dosyć. Ostatnio bardzo rozwinęła zdolności stalkerskie. Kiedy na przykład siedzimy u Bena w pokoju, po kwadransie zawsze puka do drzwi, żeby zapytać, czy nie chcę się czegoś napić, a najpóźniej po trzech kwadransach wchodzi z odkurzaczem albo zaczyna myć okna. Robiła już wszystko. Zdaniem Bena ona panicznie się boi, że Ben w wieku szesnastu lat zostanie ojcem. Pracuje jako ginekolog i w pracy ciągle słyszy tego typu historie, ale heloł, to przecież my: Julia i Ben!!!

Chyba zapomniała o tym w swoim obłędzie. Wprawdzie za każdym razem, gdy zaczyna ten cyrk, Ben prosi, żebym nic sobie z tego nie robiła, bo ona po prostu od czasu do czasu dostaje świra, ale i tak mnie to wnerwia.

W każdym razie teraz siedzę na łóżku i mimo ostrzeżenia matki Bena o zapaleniu pęcherza (wróciłam do domu cała czerwona ze wstydu) mam dużo lepszy nastrój niż przedtem. Ben chciał wykastrować Jespera mieczem! Yeah! I ten pocałunek! Był po prostu… Właściwie to było dużo pocałunków i one wszystkie były… inne niż kiedyś. To znaczy, te wcześniejsze też były cudowne⁷, ale dzisiejsze były dużo mocniejsze. Jakieś takie… sexy.

Nikomu o tym nie powiem, nawet Sarinie, i muszę pamiętać o zamykaniu pamiętnika i o tym, żeby nie zostawiać kluczyka na biurku, jak w zeszłym tygodniu. Ale… Jeśli seks wygląda tak jak to dzisiaj na ławce, to chyba nie jest aż taki straszny, jak sądziłam.

To nie znaczy, że jutro od razu chcę pójść do łóżka, na samą myśl robi mi się jakoś dziwnie i niesamowicie, a Franzi może sobie gadać, że każdy czternastolatek uprawiał już seks wiele razy, ja po prostu jeszcze nie zamierzam tego robić. Cała sprawa przestała mi się jednak wydawać aż tak odległa jak na lekcjach wychowania seksualnego. Zadziwiające.Czwartek, 30 sierpnia

Plusy

1) Po szkole w sklepiku z biżuterią kupiłam srebrną obrączkę. Chcę ją dać Benowi, zanim pojutrze wyleci do Nowego Jorku. Bałam się przez moment, że Ben uzna ten prezent za kiczowaty, ale mama powiedziała, że na pierwszą rocznicę podarowała tacie falbaniastą poduszkę ze swoim nadrukowanym zdjęciem, i że tata przez wiele lat trzymał ją u siebie na łóżku. Przy czymś takim srebrna obrączka to pikuś.

2) Przed lekcjami Franzi powiedziała nam, że chodzi z Noahem. I jako dowód pokazała wielką czerwoną plamę na szyi. Nie jestem pewna, czy to jej wyznanie zapisać jako plus, bo Noah trochę mnie przeraża, ale była dziś taka szczęśliwa, że chyba dam już sobie spokój z uwagami.

3) Zapomniałam wczoraj napisać, że ja, Jette, Franzi, Sophie i Sarina od niedawna mamy jako grupa tajne hasło. (Franzi twierdzi, że to dziecinne, ale reszta głosowała za.) Nazwałyśmy się Girlteers, od angielskiego musketeers, czyli muszkieterowie. A zatem: jedna za wszystkie, wszystkie za jedną.

Minusy

1) Tata jest w grobowym nastroju. Zdaje się, że w hokeju na lodzie obowiązują jakieś reguły, których nie znał, i dlatego nie dostał pracy jako rzecznik prasowy stadionu Freezers w Hamburgu (rozmowa nr 22). Zapytałam mamę, jak długo możemy jeszcze liczyć na finansową pomoc rodziców taty, ale powiedziała tylko, żebym nie zaprzątała sobie tym głowy. (Wspaniała rada. Nastąpiła zaraz po „Bądź wreszcie dorosła!”.)

2) Od dzisiaj znam na pamięć łacińską sentencję. Nomen est omen. Nasza nowa wychowawczyni nazywa się Horrowitz i jest po prostu UCIELEŚNIENIEM SŁOWA HORROR!!!

Dzisiaj dyrektor, pan Hahn, przedstawił nam nową wychowawczynię. To pani Horrowitz, najbardziej nielubiana nauczycielka w szkole. Przy niej nawet czarownica z Jasia i Małgosi wydaje się miłą babcią z sąsiedztwa. I wcale nie chodzi o jej wygląd! (Do tego można by się przyzwyczaić. Pani Horrowitz trochę przypomina generała z dziwaczną sztywną fryzurą, chodzi w megabrzydkiej spódnicy i ma bardzo wąskie usta, w ogóle niepasujące do jej dużego brzucha.) Przy dyrektorze jeszcze się jakoś hamowała i udawała, że nie umie zliczyć do trzech, ale ledwie zniknął za drzwiami, od razu poinformowała nas, że ma inne zasady niż pan Clausen i że koniec z wesołą atmosferą, zamiast niej na lekcjach zapanuje dyscyplina. Nie mogła dobitniej sformułować wypowiedzenia wojny.

Dwie sekundy później zaczęła przepytywać Hubertusa, naszego nowego kolegę z Bawarii, ze znajomości łacińskich słówek. Niestety Hubsi nie potrafił przetłumaczyć żadnego słowa. Po Hubertusie przyszła kolej na Cema, matematycznego geniusza, a potem na Zehrę, która poradziła sobie tylko z dwoma pierwszymi zdaniami, mimo że jest naprawdę dobra z łaciny, więc dostała szału (pani Horrowitz, nie Zehra, chociaż ona też, tyle że później, na przerwie). Po mniej więcej dziesięciu minutach, kiedy pani Horrowitz rozwodziła się nad naszym lenistwem i głupotą, zgłosiła się Franzi i powiedziała, że nie umiemy przetłumaczyć tego tekstu, bo jesteśmy dopiero na piętnastej lekcji w podręczniku i nie poznaliśmy jeszcze tych słówek. W sumie po wyjaśnieniach Franzi można by pomyśleć, że Horrowitz zaraz nas przeprosi, ale gdzie tam. Dopiero się zaczęło!

Najpierw zaczęła ubolewać nad niekompetencją naszej poprzedniej nauczycielki łaciny i dodała, że nadrobimy zaległości: od dzisiaj co piątek będziemy pisać test i dostawać dwa razy więcej prac domowych. A potem poinformowała Franzi, że jeśli jeszcze raz odezwie się niepytana, to dostanie uwagę do dziennika.

Wow!

Oczywiście Franzi od razu zrzedła mina, a w klasie zapanowała głucha cisza. Nikt więcej nie odważył się pisnąć nawet słówkiem, nawet rudy Oliver siedział jak trusia, chociaż zawsze lubi dodać swoje trzy grosze. Sophie, która w ogóle boi się nauczycieli, wyglądała, jakby się miała zaraz rozpłakać, a Sarinie tak się trzęsła broda, że bałam się, że zaraz coś wypali pani Horrowitz (niepytana). Na szczęście zadzwonił dzwonek na przerwę i wybiegliśmy z klasy tak szybko, jakby gonił nas sam diabeł.

Franzi była wściekła, Sarina próbowała uspokoić Sophie, a Jette oznajmiła, że jeśli tak dalej pójdzie, to ona napisze skargę do dyrektora. Niestety humorów nam to nie poprawiło, bo do tej pory pan Hahn jeszcze NIGDY nie zrobił nic żadnemu nauczycielowi. Nawet temu od religii, który chciał, żebyśmy przynieśli do szkoły poduszkę i udawali, że to nasza matka. Można więc się domyślać, co zdziała Jette ze swoją skargą. Nic.

Do diabła, co za pech! I w dodatku jestem taka kiepska z łaciny. W zeszłym roku groziła mi dwója. Kurczę! Kurczę, kurczę, kurczę…

No dobrze, co zawsze powtarza babcia? Zanim stracisz głowę, usiądź i w spokoju przeanalizuj fakty. A zatem…

Fakt pierwszy: w zeszłym roku pani Pfarr, nasza poprzednia nauczycielka łaciny, z dobrego serca postawiła mi na świadectwie trójkę minus, chociaż należała mi się dwója. Na taką wspaniałomyślność pani Horrowitz nie mam co liczyć. Na pewno postawi mi dwóję. Może jednak nie będzie aż tak źle?

O nie, Julia, miałaś trzeźwo ocenić fakty. A więc jeszcze raz.

Może i będzie głupio dostać dwóję, ale nie będzie tragedii. W końcu z innych przedmiotów mam dobre oceny, a z niemieckiego pewnie dostanę szóstkę. Okej, raczej szóstkę z minusem. Czwórka z fizyki też pewnie będzie z minusem, a z matmy trója, ale przecież przejdę do następnej klasy. Nie zdaje się tylko z jedynką…

Stop! A co, jeśli pani Horrowitz nie postawi mi dwójki, tylko jedynkę? O, shit! Z jedynką na pewno nie zdam. Ale… U nas chyba nie można nie zdać. W zeszłym roku Klaas miał trzy dwóje i musiał się przenieść do innej szkoły. To by znaczyło, że jeśli ta cała Horrowitz się uprze, może mnie wyrzucić ze szkoły! O mój Boże!

17:12
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: