Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Klub detektywów "Huragan" i straszliwa piwnica - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Rok wydania:
2010
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Klub detektywów "Huragan" i straszliwa piwnica - ebook

Od czasu rozwiązania ostatniej zagadki Klub Detektywów „Huragan" powiększył się o dwóch członków: Karoliinę i Matiasa. Teraz wszyscy mają nadzieję, że wreszcie coś się wydarzy. Może w Haloween?

Za oknami szaleje jesienna burza. Uczniowie i nauczyciele z Pihlakylä zebrali się, by świętować noc duchów. Za niepozornymi drzwiami sali gimnastycznej ciągną się skrzypiące schody, które prowadzą do piwnicy. Co kryje się w gęstwinie pajęczyn i kurzu? I gdzie podział się jeden z pierwszoklasistów?!

Czwórkę bystrych adeptów sztuki detektywistycznej czekają nowe fascynujące przygody. Jenni, Jesse i ich przyjaciele przeżyją chwile prawdziwej grozy. Dowiedzą się, co ukrywa i podejrzany dyrektor Brodacz i co stało się z jego poprzednikiem. W wydarzeniach wezmą udział także: nauczycielka Haapaniemi, jej wielka miłość Atte Viima i kucharka Anita Serowa. Okaże się, że szkoła bywa niezwykłym miejscem, jeśli tylko przyjrzeć się jej uważnie.

 

Jenni podniosła się ostatnia. Wychodziła już na dywan szeleszczących liści i prawie zamknęła za sobą drzwi, gdy nagle jej wzrok natrafił na notes. Leżał wciąż na drewnianej skrzyni. Przez chwilę przyglądała mu się z wahaniem, a potem zawróciła, schowała go do tylnej kieszeni dżinsów i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Czerwona drewutnia uśmiechnęła się z zadowoleniem. „Mądra dziewczyna" - pomyślała. Drewutnia wiedziała chyba więcej niż czwórka jej młodych przyjaciół. Zupełnie jakby się domyślała, że już wkrótce na kartkach niebieskiego zeszytu pojawi się więcej notatek niż kiedykolwiek wcześniej.

fragment

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7747-471-6
Rozmiar pliku: 595 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Jesień bez przygód

16.25

Za domem Karhunenów stała dawna drewutnia. Wokół niej szeleściło morze liści mieniących się różnymi odcieniami kolorów: żółtego, czerwonego i pomarańczowego. Drewutnia sprawiała wrażenie zadowolonej. Po raz pierwszy od lat nie musiała się za siebie wstydzić w otoczeniu feerii barw. W wakacje przystrojono ją świeżą warstwą czerwonej farby, a dach uszczelniono. Szybki jedynego okienka lśniły, dokładnie umyte wodą z płynem. W drzwiach pojawiły się dwie nowe deski, a zamek starannie naoliwiono.

To wszystko było dziełem czwórki najlepszych przyjaciół drewutni, którzy także teraz siedzieli w jej czterech ścianach.

– I nic? – zapytała Jenni. – Czy naprawdę nikt z was nie wywęszył ani jednego nowego zadania?

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Członkowie Klubu Detektywów „Huragan” siedzieli ciasno stłoczeni na stołkach, które sami sklecili w wakacyjnym szale remontowym.

Jenni spojrzała pytająco po kolei na każdego członka klubu. Jesse, jej brat bliźniak, bujał się na stołku i wkładał właśnie do ust ciastko czekoladowe. Naprzeciwko Jenni siedziała jej najlepsza przyjaciółka Karoliina. Uporczywie nad czymś myślała, okręcając w palcach brązowe kosmyki. Na końcu Jenni spojrzała na Matiasa, któremu z dziurki do nosa sterczał zwitek papieru. Matias pozbył się go energicznym gestem.

– Leci mi jeszcze krew? – zapytał, nadstawiając nos.

– Nic nie widać – uciął Jesse.

– A fuj, ohydztwo – skrzywiła się Karoliina.

– Skoncentrujcie się trochę – zdenerwowała się Jenni. – Jeśli nikt nie ma żadnego nowego zadania, powróćmy do tych, których jeszcze nie udało nam się rozwiązać.

Sięgnęła po zeszyt z niebieską okładką. Widniał na niej rysunek przeraźliwej trąby powietrznej – logo klubu. Zeszyt był już częściowo zapisany starannymi notatkami z kolejnych detektywistycznych zadań. W lutym czwórce przyjaciół udało się brawurowo rozwiązać tajemnicę zaginionych kartek walentynkowych. To właśnie wtedy Matias i Karoliina dołączyli do klubu stworzonego przez bliźniaków.

Przez całą wiosnę i lato członkowie „Huraganu” z zapałem szukali nowych zagadek. Rozpoczynali wiele operacji, z których każda wydawała się bardzo ekscytująca, ale żadna nie doprowadziła do równie barwnych przygód co kradzież walentynkowych kartek.

– W marcu rozpoczęliśmy operację „Złodziej zegarka” – przeczytała Jenni. – Ulla Liimatainen, higienistka ze szkoły podstawowej w Pihlakylä, straciła złoty zegarek otrzymany w spadku. Zdarzenie miało miejsce w biały dzień. Czy są nowe dane na ten temat?

– Dam głowę, że po prostu jej się ześlizgnął z nadgarstka podczas meczu na śniegu uczniowie kontra nauczyciele – oświadczył z przekonaniem Jesse.

– Bzdury! – sprzeciwiła się Jenni. – Skąd ci przyszło na myśl coś podobnego?

– Liimatainen sama to powiedziała – stwierdził Jesse.

Dziewczynka prychnęła tylko i otworzyła nową stronę notesu.

– W kwietniu rozpoczęła się operacja „Straszny smród” – przeczytała, modulując głos, by brzmiał ekscytująco. – W szkolnym korytarzu unosił się nieprzyjemny fetor. Innymi słowy: ohydnie śmierdziało. Członkowie klubu mieli nadzieję, że znajdą w szkolnych zakamarkach przynajmniej jakieś zdechłe zwierzątko, poszukiwania nie przyniosły jednak rezultatu. Skąd mógł pochodzić zapach?

– A, no przecież, to była Anita – powiedział Matias. – W końcu się przyznała, że zostawiła w mikrofalówce makaron z serem pleśniowym.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Pani Aura była kucharką w ich szkole i ciocią Matiasa. Uczniowie mówili na nią Anita Serowa, bo miała zwyczaj doprawiać każdą potrawę serem pleśniowym. Poszukując źródła strasznego smrodu, klubowicze oczywiście wpadli na jej trop. Anita jednak stanowczo zaprzeczała, jakoby miała coś wspólnego z fetorem, który rozchodził się po szkole pomimo całodniowego wietrzenia.

Jenni przewróciła stronę i przeczytała:

– W maju klub poszukiwał skradzionej, należącej do Raisy Koistinen portmonetki, w której było dwadzieścia euro w jednym banknocie.

– Kto daje pierwszoklasistom tyle pieniędzy... – Karoliina pokręciła głową. – Smarkula na pewno sama zgubiła ten portfel.

Jenni przeczytała jeszcze notatki z drugiego majowego zadania. Tym razem chodziło o zagubiony kapelusz, którym wicedyrektor Viljanen zazwyczaj osłaniał swą łysinę. Kapelusza nie udało się odnaleźć, ale podejrzenia padły na Karppę – gburowatego chłopca, który nigdy nie pominął okazji zrobienia komuś przykrego dowcipu. To właśnie on okazał się winny kradzieży walentynkowych kartek.

Ponieważ nikt nie miał nowych informacji na temat zaginionego kapelusza wicedyrektora, Jenni z impetem rzuciła niebieski notes na drewnianą skrzynię, służącą im za stół.

– To tyle – powiedziała, nie kryjąc rozczarowania. – Od czerwca nie pojawiła się ani jedna nowa zagadka, a mamy już październik.

W kwaterze głównej zapanowała cisza. Klubowicze w milczeniu spoglądali na zeszyt leżący na stole.

– No to chyba dobrze – odezwała się Karoliina. – Dobrze, że nie zdarzyło się żadne przestępstwo.

– Może nikt już nas nie potrzebuje – stwierdził Matias. – Świat został uratowany, a opowieść o czwórce fantastycznych detektywów dobiegła końca – ogłosił uroczyście.

– Nie traćmy nadziei – zaprotestowała Jenni. – Może jeszcze wpadniemy na jakąś nową przygodę.

W drewutni znów zapadła cisza. Po wielu miesiącach nudy nikt już właściwie nie wierzył, że Klub Detektywów „Huragan” mogą jeszcze czekać równie ekscytujące chwile co zeszłej zimy.

– Słuchajcie, która godzina? – ocknęła się Karoliina.

– Dochodzi piąta – Matias sprawdził czas na wyświetlaczu komórki.

– Muszę iść się pakować. – Karoliina wstała ze stołka.

– Co właściwie mamy ze sobą zabrać? – zapytał Jesse.

– Śpiwór, coś do jedzenia i latarkę – wymienił Matias.

– No i szczoteczkę do zębów, rzeczy do przebrania, ręcznik – dodała Karoliina. – A ja potrzebuję jeszcze żelu pod prysznic, szczotki, kapci... No, nie, muszę lecieć! Do zobaczenia w szkole!

Wyskoczyła pędem z drewutni. Matias i Jesse podążyli za nią, spierając się, ile zapasowych baterii do latarki będą potrzebować na całą noc.

Jenni podniosła się ostatnia. Wychodziła już na dywan szeleszczących liści i prawie zamknęła za sobą drzwi, gdy nagle jej wzrok zatrzymał się na notesie. Leżał wciąż na drewnianej skrzyni. Przez chwilę przyglądała mu się z wahaniem, a potem zawróciła, schowała go do tylnej kieszeni dżinsów i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Czerwona drewutnia uśmiechnęła się z zadowoleniem. „Mądra dziewczyna” – pomyślała. Drewutnia wiedziała chyba więcej niż czwórka jej młodych przyjaciół. Zupełnie jakby się domyślała, że już wkrótce na kartkach niebieskiego zeszytu pojawi się więcej notatek niż kiedykolwiek wcześniej.Pakowanie

17.15

– Mamo, gdzie jest ręcznik? – zawołała ze swojego pokoju Karoliina.

– Na łóżku – odkrzyknęła z salonu mama.

– Ale nie ten, tylko ten drugi! – wołała dalej dziewczynka. – Ten lepszy!

– Wszystkie nasze ręczniki są dobre – odpowiedziała zmęczonym głosem mama.

– No tak, ale ten czerwony, który kupiliśmy latem – Karoliina nie przestawała krzyczeć.

– Weź ten, który ci położyłam na łóżku – poprosiła mama.

Na chwilę zapanowała cisza. Mama usadowiła się wygodniej na sofie i zagłębiła się w lekturze ciekawego artykułu o nowej diecie brukwiowej. Przyjemność czytania przerwał jednak donośny łomot i czyjś wrzask. Mama pobiegła do pokoju córki. Na środku podłogi, w skłębionej masie ręczników, poszewek i pościeli, siedziała Karoliina. Drzwi do pawlacza były otwarte na oścież, a najwyższa półka leżała teraz na podłodze tuż przy dziewczynce.

– Więc jednak się tam wdrapałaś – stwierdziła mama.

– Próbowałam znaleźć ten ręcznik – odrzekła cicho Karoliina i uniosła oczy w górę.

Mama roześmiała się. A potem po raz drugi i trzeci. Po chwili obie już chichotały na cały głos, ocierając z oczu łzy.

Gdy półka znalazła się na swoim miejscu, a wszystkie rzeczy zostały ułożone w równe sterty, Karoliina usiadła przy biurku i uniosła blat, odsłaniając duże lustro. Mama stanęła za nią i zaczęła czesać długie brązowe włosy córki.

– Tata już poszedł? – zapytała Karoliina. Jej ojciec pracował w szkole w Pihlakylä jako woźny.

– Już jakiś czas temu – odpowiedziała mama. – Wpadł do domu tylko na sekundę, przełknął coś raz-dwa i wrócił do pracy.

– Szkoda – westchnęła rozczarowana Karoliina. – Myślałam, że razem pójdziemy.

– Zdążysz się jeszcze nacieszyć tatkiem w szkole – zapewniła ją mama.

– Nie o to mi chodzi – odparła dziewczynka. – Tata mógłby mi pomóc przenieść bagaże.

– Bagaże? – Mama ze zdziwieniem spojrzała w kąt pokoju, gdzie czekała już różowa walizka, duża sportowa torba i wypchany po brzegi plecak.

– Chyba wiesz, że będziesz w szkole tylko przez jedną noc? – powiedziała zdumiona.

– Nigdy nie wiadomo, co się może stać – usprawiedliwiła się Karoliina.

– Przejrzyjmy jeszcze raz te twoje rzeczy – zaproponowała mama z uśmiechem.

– No dobrze, ale suszarkę do włosów muszę wziąć – uparła się córka. – I buty na zmianę.

– A śpiwór? – zapytała rozbawiona mama.

– O nie, zapomniałabym – przeraziła się Karoliina, a mama pokręciła tylko głową.

– Szczoteczka do zębów? Jest. Pasta? Jest. Spinki do włosów? Są – wyliczała Jenni, trzymając w ręce kartkę z listą potrzebnych rzeczy. Wkładała je kolejno do niebieskiej torby, którą nosiła na treningi piłki nożnej. Do dżinsów włożyła białą bluzę z kapturem; rude włosy związała w kucyki.

Jesse leżał na łóżku i grał na komórce w grę kosmiczną. Uporczywe piszczenie przerwał nagły odgłos wybuchu. Jego statek kosmiczny uderzył w szczyt góry na planecie wroga.

– O nie! – zawołał.

– Co? – zdziwiła się Jenni.

– Trafili mnie górscy żołnierze Zordagu, a już prawie udało mi się zdobyć ostatnią kapsułkę energii – wyjaśnił.

Jenni przez chwię wpatrywała się w rozczochranego brata takim wzrokiem, jakby faktycznie pochodził on z jakiejś obcej planety.

– Spakowałeś się już? Zaraz musimy wychodzić.

– Nie przepytuj mnie. Nie jesteś mamą.

– Ale jestem starsza o osiem minut. – Uśmiechnęła się z wyższością.

– Wow – krzyknął Jesse i wskazał czarny plecak, obok którego stał zrolowany śpiwór. – Tam jest.

– Wygląda, jakby był prawie pusty – zdziwiła się Jenni.

– Jest w nim wszystko, czego mi trzeba – uciął Jesse i rozpoczął następną grę.

– Szczoteczka do zębów też? – upewniła się siostra.

Nie mógł jej odpowiedzieć, bo całkowicie skoncentrował się na prowadzeniu kosmicznego statku i gonitwie za trójgłowym mutantem. Jenni sięgnęła na regał po krągłego misia. Przytuliła go z całej siły.

– Widzisz, Jesse, musisz umyć zęby – zaszczebiotała. – Żeby twój oddech był świeży jak mięta, kiedy na dyskotece weźmiesz w objęcia Karoliinę, cudowną dziewczynę.

Z misiem w ramionach wykonała obrót, jakby była na parkiecie.

– Och, Karoliino, jesteś taka słodka – ciągnęła, udając głos Jessego. – Jestem tylko zwykłym nudziarzem, który ma bzika na punkcie komputerów i spadające portki. A ty – najprawdziwszą księżniczką ze snów. Karoliino, wyjdziesz za mnie za mąż? Dasz mi chociaż buzi?

Zerkając kątem oka na brata, złożyła usta w dzióbek tuż przed pyszczkiem misia. O dziwo, jej występ nie wzbudził pożądanej rekacji. Jesse nie rzucił się do ataku, nadal leżał wyciągnięty na łóżku, cały skoncentrowany na planecie Zordag.

Oczywiście wszystko słyszał. Tak naprawdę miał ochotę zerwać się z łóżka i dać siostrze porządny wycisk, ale zrobił wszystko, by się powstrzymać. Wiedział, że na to tylko Jenni czeka.

Choć tak naprawdę miała rację. Musi pamiętać o umyciu zębów, jeszcze zanim się zacznie szkolna dyskoteka. Sam na pewno nie odważy się poprosić Karoliinę do tańca, ale może to ona wyjdzie z inicjatywą? Oczami wyobraźni widział już, co się wydarzy: ubrany w stylowy ciemny garnitur stanie pod ścianą auli. Jego jasne włosy, zwykle rozczochrane, będą zaczesane elegancko do tyłu. W półmroku sali zaczną migotać światła lustrzanych kul. Spokojna muzyka wypełni całą przestrzeń, wokół zawirują dziesiątki par.

– Czy można? – zapyta najsłodszy na świecie głos.

Brązowe loki Karoliiny spływają na ramiona. Dziewczyna obdarza Jessego niezwykłym spojrzeniem czekoladowych oczu, które stają się jeszcze piękniejsze, gdy unosi w uśmiechu kąciki ust.

– Naturalnie, moja miła – odpowiada i bierze ją w ramiona.

Łagodnie wirują po scenie. Loki Karoliiny falują jak na zwolnionym filmie.

– Jesteś prawdziwym królem parkietu – mówi ona.

– A ty najjaśniejszą gwiazdą we wszechświecie – odpowiada Jesse.

– Ty mój bohaterze – wzdycha Karoliina. – Najlepszy pilot planety Zordag.

Chłopak zamknął oczy i złożył usta w ciup. A potem ostrożnie przybliżył twarz do Karoliiny. Jego usta dotknęły czegoś miękkiego. Właściwie było to włochate... Otworzył oczy i pojął, że ma przed sobą pluszowego misia.

– Ach, Jesse, buzi, buzi – dokuczała mu Jenni, wtulając maskotkę w twarz brata.

Trójgłowe mutanty mogą poczekać, zaatakuje je później. Teraz musi zniszczyć poważniejszego wroga! Jenni, krzycząc i śmiejąc się, uciekła na dół, a Jesse rzucił się za nią, podtrzymując zbyt luźne spodnie.

Matias był sam w domu. Mama i tata nie wrócili jeszcze z pracy. Odgrzał sobie w mikrofalówce pizzę z tuńczykiem. Siedział przy kuchennym stole, zajadając się pizzą i przeglądając książkę, którą dostał od dziadka na urodziny. Był to album o historii najróżniejszych wynalazków. Niektóre maszyny były szczegółowo zilustrowane. Matias zastanawiał się, czy zdołałby na podstawie rysunków sam je zbudować. Na podwórzu za domem starczyłoby miejsca na katapultę.

Nagle rozdzwoniła się komórka. Matias nastawił sobie przypominacz na dziesięć przed szóstą. Wyłączył alarm, wepchnął do ust ostatni kawałek pizzy, a potem umieścił talerz w zmywarce i odniósł książkę do swojego pokoju. Wziął z podłogi plecak, który wraz z tatą spakował poprzedniego wieczoru.

Włożył polar, do kieszeni wsunął granatowe wełniane rękawiczki. Przed wyjściem obejrzał się jeszcze w lustrze: włosy nadal sterczały we wszystkie strony, rano ułożył je sobie żelem w kolce. Zdjął okulary, oczyścił szkła ściereczką i powtórnie umieścił je na miejscu. Następnie napchał do kieszeni spodni chusteczek higienicznych na wypadek, gdyby leciała mu krew z nosa. Często się to zdarzało.

Sprawdził jeszcze, czy nigdzie nie zostawił włączonego światła. Zarzucił na ramiona plecak i wyszedł z domu. Gdy zamykał za sobą starannie drzwi, spojrzał na zegarek w komórce: za pięć szósta. Puścił się do szkoły biegiem. Było zdecydowanie chłodniej niż po południu. Nagle poczuł na policzku lekką kroplę deszczu. Po chwili spłynęła za nią druga i trzecia. Gdy dobiegł wreszcie do szkolnego budynku, przez mokre szkła okularów nie widział już nic.Noc w szkole

18.04

W budynku szkoły w Pihlakylä rzadko kiedy panował taki hałas. Na jesienną „noc w szkole” stawili się wszyscy uczniowie. Wielu pierwszoklasistów czuło lęk na myśl o tym, że mają spać poza domem. Niektórych przyprowadzili rodzice. Na podłodze walały się sterty plecaków i śpiworów, uczniowie rozwieszali kurtki na wieszakach, a niektórzy bezmyślnie gonili za sobą po korytarzach.

W szkole zebrali się także wszyscy piątoklasiści. Jesse i Jenni dotarli na miejsce ostatni, jeszcze zaczerwienieni po bitwie stoczonej w domu.

Pani Haapaniemi nie zdążyła przybyć, by uspokoić swą zgraję, i dało się to odczuć. Część uczniów biegała po klasie, wielu siedziało na pulpitach, śmiejąc się na cały głos. Jenni i Karoliina szperały w torbach, sprawdzając, czy nie zapomniały czegoś ważnego. Jesse pokazywał Matiasowi swój nowy rekord w komórkowej grze.

Karppa, najwyższy i najbardziej barczysty uczeń klasy piątej, rozłożył się na ławce w ostatnim rzędzie. Zwijał z papieru kulki i rozrzucał je we wszystkich kierunkach. Kiedy udało mu się trafić w jakiegoś nieszczęśnika, wybuchał złośliwym śmiechem. Ostatnią kulkę przeznaczył dla Tytti, siedzącej przy drzwiach. Kiedy kulka przecinała powietrze, drzwi nagle się otworzyły i stanęła w nich pani Haapaniemi. Kulka trafiła ją w czoło. Cała klasa zamarła.

Pani Haapaniemi była dość niska. Miała prawie sześćdziesiąt lat. Zazwyczaj nosiła czarne skórzane spodnie i kurtkę. Szyję obwiązywała jaskrawopomarańczową chustą, której frędzle sięgały niemal ziemi.

Teraz zastygła w miejscu bez słowa, wzburzona. Zza spiczastych, kocich okularów przeszyła przenikliwym spojrzeniem całą klasę w poszukiwaniu winnego. Odgarnęła dłonią półdługie czarne włosy z czerwonymi pasemkami.

– Siadać – zakomenderowała piskliwie, na co uczniowie zareagowali w okamgnieniu. Nie minęła sekunda i wszyscy siedzieli w ławkach.

Nauczycielka zamknęła drzwi i podeszła do katedry. Stała za biurkiem i milczała groźnie, wpatrując się badawczo w uczniów. Wreszcie któryś z nich wpadł na pomysł, by wstać, a pozostali szybko poszli w jego ślady. Kiedy wszyscy stali, pani Haapaniemi wykrzywiła usta w grymasie, który od biedy mógł uchodzić za uśmiech.

– Dobry wieczór, piątoklasiści – powitała ich nadzwyczaj uroczyście.

– Dobry wieczór, pani Haapaniemi – odpowiedzieli chórem uczniowie.

– Usiądźcie, proszę – rzekła, powodując znów natychmiastową reakcję całej klasy.

– Karppo, przypuszczam, że masz mi coś do powiedzenia – oznajmiła lodowato i skierowała przeszywające spojrzenie na tył klasy ku barczystemu chłopcu.

– Że co, że ja? – zdziwił się.

Nauczycielka sięgnęła po kulkę papieru i ponownie przeszyła go spojrzeniem.

– A, no tak. Przepraszam, nie chciałem trafić – stwierdził. – To znaczy chciałem, ale nie w panią, tylko w Tytti.

Panią Haapaniemi niespecjalnie śmieszyły wygłupy Karppy. Kazała mu sprzątnąć z podłogi kulki papieru i przeprosić każdego, kogo uderzył. Karppie zajęło to trochę czasu, a kiedy dochodził już do swojej ławki, z głośników nad tablicą dobiegały szmery.

– Zaczyna się komunikat – pisnęła pani Haapaniemi i w klasie ucichło.

W głośnikach zaszumiało jeszcze dwa razy, potem ktoś wydał z siebie ciężkie westchnienie i zaszeleścił papierami. To wystarczyło, by piątoklasiści odgadli, kogo zaraz usłyszą.

– Uczniowie szkoły w Pihlakylä, szanowne grono pedagogiczne i pozostali pracownicy.

Przemawia wasz dyrektor, Markku Kalevi Vepsäläinen. Powtórzę pokrótce parę zasad dotyczących zachowania podczas nocy w szkole – obwieścił niski głos.

Jesse i Jenni wymienili znudzone spojrzenia. Właściwie nikt z uczniów nie darzył dyrektora Vepsäläinena sympatią. Nazywali go Brodaczem z powodu kępki włosów, która wyrastała mu z podbródka. Brodacz był nadzwyczaj wymagający i nigdy się nie uśmiechał. Bliźniaki miały szczególne powody, by go znielubić. W okolicach walentynek poznały go z jak najgorszej strony. Dyrektor dowiedział się wówczas, że Karppa ukradł jego kartę identyfikacyjną, i odegrał się na nim na szkolnym podwórzu. Tamtego dnia nawet Karppie nie było do śmiechu, bał się jak nigdy wcześniej.

Klub Detektywów „Huragan” wiedział także o pewnym przypadku sprzed roku, kiedy to zginęły pieniądze zebrane przez uczniów na Halloween. Klubowicze podejrzewali, że winny jest Brodacz, ale nie znaleźli żadnych dowodów świadczących przeciwko niemu.

– Także dziś w nocy obowiązuje was zwykły szkolny regulamin – ciągnął dyrektor. – Bieganie po korytarzach i inne zbędne hałasy nie są dozwolone w środowisku szkolnym nawet w tak wyjątkowych okolicznościach.

Wymienił jeszcze wiele innych przewinień, za które groziły srogie kary. Na zakończenie komunikatu wymruczał coś, co zabrzmiało trochę jak groźba, że to pierwsza i ostatnia taka impreza w szkole w Pihlakylä. Kiedy umilkł, uczniowie odetchnęli swobodniej.

– Witajcie w nocnej szkole – zabrzmiał przez radiowęzeł wesoły głos nauczyciela wuefu i atmosfera natychmiast zmieniła się diametralnie. Attego Viimę lubili wszyscy uczniowie i nauczyciele – a zwłaszcza pani Haapaniemi. Na dźwięk głosu młodszego kolegi jej twarz rozjaśniła się w tęsknym uśmiechu, a policzki poróżowiały. Jesse i Jenni zauważyli to i spojrzeli na siebie znacząco.

– O siódmej rozpoczynamy zajęcia – ogłosił wuefista. – W gabinecie plastyki nasza higienistka, pani Ulla Liimatainen, poprowadzi warsztaty „ABC marchewkowych przysmaków”. Rzecz nie do ominięcia dla wszystkich, którzy chcą się sprawdzić w kuchni.

Jesse zachichotał. Często przezywał swoją siostrę Marchewką z powodu jej rudych włosów. Usłyszawszy śmiech brata, Jenni wykrzywiła twarz w jego stronę.

Tymczasem pan Viima mówił już o innych zajęciach. Warsztaty literackie wicedyrektora Viljanena odbędą się w auli szkoły. W klasie techniki nauczyciele prac ręcznych wspólnie poprowadzą zajęcia „Gałganek i nitka”.

Gdy wuefista wymienił nazwisko pani Haapaniemi, ta wyraźnie się ożywiła. Warsztaty pod nazwą „Wybitni mistrzowie naszych lasów” miały się odbyć w stołówce. Pani Haapaniemi zarezerwowała dla siebie największe pomieszczenie, ponieważ była pewna, że jej występ okaże się wielkim sukcesem. „Kogo może nie interesować niezwykła sztuka chwytna jeleniowatych?” – argumentowała na zebraniu nauczycielskim.

– Niestety musimy odwołać moje zajęcia z fińskiego bejsbolu – powiedział przepraszająco pan Viima. – Jest taka pogoda, że wolę was nie narażać na przeziębienie.

Jesse zerknął za okno i zrozumiał wuefistę. Na dworze zapadła już ciemność, o szyby uderzał rzęsisty deszcz. Wiatr kołysał pobliskimi drzewami, zrywając z gałęzi ostatnie jesienne liście.

Pan Viima przypomniał jeszcze, że z okazji Halloween zaraz po warsztatach rozpocznie się dyskoteka. W auli zostanie podana także kolacja, którą przygotowuje właśnie szkolna kucharka, pani Anita Serowa. Najpóźniej o jedenastej uczniowie pójdą spać.

– Życzę wam wszystkim fantastycznego wieczoru – zakończył dziarsko. – I nie przestraszcie się, jeśli spotkacie na korytarzach jakieś przerażające typy! Z okazji Halloween nauczyciele pokażą dziś swoje mroczne oblicza.

Na zakończenie przemowy roześmiał się złowieszczo. Uczniowie wybuchnęli śmiechem (nie licząc jednego pierwszoklasisty, który zaczął płakać) i z ożywieniem zaczęli rozprawiać o nadchodzącym wieczorze.

Jesse spojrzał jeszcze raz za okno. Burza przybierała na sile. Krople deszczu uderzały o ziemię, kałuże przed szkołą rosły z chwili na chwilę. Na niebie kłębiły się potężne czarne chmury. Nagle błysnęło i potężny grzmot sprawił, że chłopiec aż się wzdrygnął. Tego wieczoru burza miała w sobie coś niesamowitego.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: