Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kobiecość odkodowana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
25,00

Kobiecość odkodowana - ebook

Kobiecość odkodowana to kolejna część pamiętników autorki "Jak się rozwieść i nie zwariować" (2020) oraz "W drodze do siebie, czyli podróż w kobiecość" (2022).
To osobista opowieść o odkrywaniu pięknego misterium kobiecości w sobie...
Książka jest energetyczną inspiracją do zmiany życia w kierunku swojej kobiecości i wolności!!!

Agnieszka Makowska – prezes Stowarzyszenia Rea Kobieta w zmianie, trenerka holistyczna, aktywistka społeczna, autorka beletrystyki kobiecej. Przewodniczka w zmianie życia. Kobieta pełna pasji, żyjąca w zgodzie z własnymi potrzebami. Ja, Agnieszka – Ja, Kobieta! Samodzielna mama dwóch nastoletnich synów. Od 20 lat mieszka i działa na pięknych Sadach Żoliborskich w Warszawie.

Kategoria: Zdrowie i uroda
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-816-3
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP
SAMODZIELNA KOBIETA I MAMA TO JA!

Witam serdecznie po raz kolejny.

Na początku opisałam czas okołorozwodowy, co czułam przy podjęciu decyzji o rozstaniu i jak przebiegał czas od momentu złożenia pozwu rozwodowego do rozwodu.

Później skupiłam się na dalszych wydarzeniach… Ach, jaka ja byłam naiwna, myśląc o tym, że można się rozstać z szacunkiem, w zgodzie, mając na uwadze dobro dzieci. Okazało się po raz kolejny, że mało wiem o relacjach zarówno z mężczyzną, jak i z innymi. Przede wszystkim okazało się, że mało wiem o relacji z samą sobą, a tak naprawdę nic nie wiem o tej relacji, bo jej nie było. Staram się teraz budować relację z samą sobą, po zburzeniu się całego mojego dotychczasowego świata, co jest cudownie oczyszczające i wiąże się z ogromną ulgą związaną z tym, że już nie jestem w czymś, w czym nie chcę być. Po pierwszym entuzjazmie, że się w końcu uwolniłam od tego, przyszła rzeczywistość samotnej kobiety i samotnej matki.

Totalna zmiana życia o 180 stopni.

Bardzo ciekawe doświadczenie, dzięki któremu dużo można się nauczyć o życiu, o ludziach, o sobie, o relacjach. Tak, okazało się, że to wszystko, co było wcześniej w moim życiu, to była jakaś nieprawda zbudowana na dziwnych projekcjach mojego wytresowanego mózgu, który często źle interpretował rzeczywistość i przyjmowane informacje.

Wydaje mi się, że jestem za introwertyczna i za mało rozmawiam o swoich uczuciach i myślach, co doprowadza często do wypaczania faktów i otaczającej mnie rzeczywistości.

Chciałam opisać dalsze losy, bo wydaje mi się, że ten najważniejszy i najtrudniejszy czas to ten rok przed rozstaniem i ten rok po rozstaniu.

MAJ 2021

Naiwnie myślałam, że wszystkie złe emocje skończą się z chwilą jego wyprowadzki bądź orzeczeniem wyroku rozwodowego. Oj, jak się myliłam. Oj, jak się myliłam…

Agusia, ty naiwna kobieto, to był dopiero początek. Okazało się, że tylko ja chciałam, żeby po rozstaniu mniej więcej po równo opiekować się dziećmi, normalnie rozmawiać, spotykać się, aby coś wspólnie ustalić. Okazało się również, że będąc z kimś przez 23 lata, wcale go nie znałam, znaczy się, wydawało mi się, że go znałam, ale niestety to były moje pobożne życzenia o tym, jakbym chciała, żeby było. Tu warto się pochylić nad kwestią wchodzenia w związki, jak łatwo kobiecie wejść w związek poprzez wyobrażenie sobie, że coś jest, co niestety nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Jednak ten mózg płata figle, bo mając na uwadze fakty, tak naprawdę jestem w stanie wytłumaczyć czyjeś każde złe bądź toksyczne zachowanie wobec mnie, bo przecież na pewno nikt wobec mnie nie miał złych intencji. Wiele razy w życiu słyszałam, że jestem naiwna. To prawda, w pewnym stopniu zaczęłam to zmieniać, bo w ostatnich kilku latach dostałam kilka bolesnych lekcji, aby się obudzić. Z drugiej zaś strony nie chcę zgubić w sobie zaufania do ludzi, bo uważam, że jak ktoś postępuje nie fair wobec mnie, to sobie w ostateczności robi krzywdę i wszystko do niego wróci. Widząc, jak dobro do mnie wraca, nie mam zamiaru do końca zmieniać tej postawy. Chcę natomiast nauczyć się chronić bardziej siebie i swoje emocje.

Jak dotychczas to był najtrudniejszy rok mojego życia. Właśnie mija rok od wyprowadzki byłego…

Uważam, że całe życie jest przede mną i jestem mega zadowolona z tego, co się dzieje w moim życiu.

Trudny rok. Najtrudniejszy emocjonalnie był w okresie świątecznym, zarówno przed Bożym Narodzeniem, jak i przed Wielkanocą. Czułam totalną rozpacz, co u mnie objawia się obżarstwem, niestety, ale to temat na kolejną książkę, bo z zaburzeniami odżywiania zmagam się od 14 roku życia. Mam nadzieję, że po przerobieniu w tym czasie emocji ten problem też zakończę raz na zawsze.

Trudny rok, ale tyle, co się nauczyłam o sobie i o innych ludziach przez ten czas, to nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam.

Chcę tu podkreślić nieocenioną pomoc moich bliskich, chodzi mi o dziewczyny, które są ze mną w tym procesie, o moich kochanych rodziców, o mojego brata i oczywiście o moich najukochańszych synów. Myślę, że chłopcy najlepiej z nas wszystkich poradzili sobie z tą całą sytuacją, mimo wściekłości, że nadal są ze sobą w jednym pokoju. Spokojnie, po kolei, nie wszystko od razu. Jeszcze nie do końca oswoiłam się z myślą, że jestem pierwszy raz w życiu sama, a tu trzeba przeprowadzać kolejne zmiany. Fajne jest to, że wszyscy jesteśmy otwarci na zmiany. Oczywiście idąc za radami psychologów, aby nie zmieniać zbyt wiele jednocześnie, żeby dla dobra dzieci robić to powoli, to oczywiście takie zwlekanie odbija się negatywnie na mnie. Najpierw dałam byłemu rok czasu na wyprowadzkę, on tego czasu w ogóle nie wykorzystał, więc to było totalnie zbędne i moim kosztem. Później czekałam ze sprzedażą samochodu, żeby nie było za dużo zmian w krótkim czasie, dzięki czemu byłam rok bez samochodu, a na końcu sama musiałam się wszystkim zająć, czyli wszystko moim kosztem.

Każdego dnia uczę się tego, jak być asertywną, umieć się obronić przed atakiem i nie wchodzić w rolę ofiary. Średnio mi to na razie wychodzi, ale daję sobie jeszcze trochę czasu.

Idzie wiosna i częściej doświadcza się pozytywnych emocji.

Skupiam się na leczeniu duszy po związku. Jeden etap życia zamknięty, ale w drugi etap życia wchodzę. Wyszłam z ogromnej iluzji działania i myślenia. Jeszcze do końca tego nie czuję, ale spokojnie, w pewnym momencie poczuję to nowe życie. Dobrym sposobem jest zmiana energii otoczenia. Aby poczuć, że jestem w nowym świecie. Tak, łatwo powiedzieć „zmiana energii”, ale co zrobić, co tu zrobić… Chłopacy mało się nie pozabijali w pokoju, pandemia nie ułatwia sprawy, wszystko pozamykane, więc tak sobie siedzimy w domu.

Ja naprawdę myślałam, że będziemy z byłym współpracować dla dobra dzieci, że będzie nam jakoś pomagał, a tu niestety nie ma pomocy, tylko dokuczanie. No cóż, na początku nie mogłam uwierzyć, że można tak komuś robić, później po prostu odcięłam się od tego. Oczywiście mam jeszcze nadzieję, że dla dobra dzieci jakoś się ułoży i będziemy mogli liczyć na pomoc.

Najważniejsze jest, aby wszystkie wspólne sprawy finansowe doprowadzić do końca, bo to naprawdę duża ulga.

Niestety tych 12 miesięcy żałoby po rozwodzie nie da się ominąć, no nie da rady. Próbowałam uciekać w wyjazdy, spędzać czas z cudownie pozytywnymi osobami, które mają już to za sobą, ale te wszystkie emocje trzeba po kolei przeżyć. Lepiej, gorzej – w moim przypadku gorzej, totalna rozpacz, co zaowocowało kilkunastoma dodatkowymi kilogramami. Jak wiadomo, ucieczka nie pomaga na dłuższą metę, zapijanie i zajadanie emocji również nie wchodzi w grę. Pozostaje więc tylko zmierzyć się z tym w sobie – z pustką, brakiem drugiej osoby, samotnością, brakiem wiary w siebie, ze zrezygnowaniem. Z myślami, czy jestem coś jeszcze warta, jeśli ten związek nie wyszedł. Najgorsze jest to obwinianie siebie, że może można było jeszcze coś zrobić. Akurat w moim przypadku zrobiłam wszystko, a nawet więcej niż wszystko, te terapie… Okazuje się, że nie za wszystko jestem w życiu odpowiedzialna i nie wszystko mogę naprawić. Tak, mogę przepracować swoje deficyty, nauczyć się tego, jak obsługiwać swoje emocje, jak poradzić sobie samej ze sobą. Uważam, że bez zajęcia się tylko sobą, nic sensownego dalej się nie stworzy.

Z byłym teraz praktycznie nie mamy kontaktu, bo się nie da normalnie porozmawiać, więc trzeba było ograniczyć kontakt do minimum. Nie wiem, o co chodzi, po co ta złość, moim zdaniem powinna być wzajemna pomoc i współpraca.

Przez ten rok dowiedziałam się o ludziach i o sobie wiele nowych rzeczy. Nigdy nie spotkało mnie tyle złego. O dziwo, spotkało mnie też bardzo dużo dobrego. Chcąc nie chcą, muszę zaakceptować to, że zło istnieje, że nie wszyscy mają dobre intencje, choć ja wszystkim wybaczam i ich tłumaczę, bo wiem, z czego to się bierze. Po prostu wiele osób ma dużo rzeczy nieprzerobionych, nie są pogodzeni ze sobą i ze światem, dlatego robią to, co robią. Przeważnie te rzeczy są ukryte głęboko w naszej podświadomości i bardzo często nie zdajemy sobie z tego sprawy, dlaczego działamy tak, a nie inaczej, skąd w nas tyle agresji, złości, zawiści – wobec siebie i wobec innych.

Ja mam tak, od zawsze tak miałam, że chcę dotrzeć do samego źródła problemu, czy to swojego, czy czyjegoś, dlatego doskonale się czuję, rozwiązując czyjeś problemy jako trener holistyczny. To daje mi ogromną radość. Kiedyś wydawało mi się, że każdy ma taki dar i to nic nadzwyczajnego, ale okazało się, że to nie takie proste – zobaczyć we własnym życiu to, co nie działa i co należy poprawić, aby zaczęło działać. Często też jest tak, że człowiek, gdy usłyszy diagnozę swojego życia i rady, to nie jest gotowy, żeby przyjąć te wiadomości. Może potrwać kilka lat, zanim jego świadomość przyjmie to do siebie i zacznie działać w kierunku zmiany życia. Zmiany swojego życia na takie, jakie chciałby mieć, o jakim zawsze marzył. Tak, to jest możliwe, tylko należy w to uwierzyć i zacząć działać w tym kierunku. Tak, działać, bo nic samo się nie stanie. Wiem, że to takie frazesy, ale przychodzi moment w życiu, kiedy wierzymy w to, nie sabotujemy już sami siebie, wychodzimy z autodestrukcji i tworzymy spełnione, spokojne życie według swoich zasad.

Jestem na to najlepszym przykładem. Jak byłam kiedyś – jakieś pięć lat temu – u poleconej psychiatry, bo chciałam się dowiedzieć, co tu nie gra i jak można to naprawić, to usłyszałam diagnozę, że niestety, ale nie da się tego naprawić, a także wiele innych trafnych spostrzeżeń. Nie uwierzyłam w nic, co powiedziała mi psychiatra. Może mam niepokorną naturę i robię wszystko po swojemu, więc chciałam udowodnić, że da się naprawić. Nie mogłam po prostu uwierzyć w to, jak ja odczytuję tę samą rzeczywistość, a jak specjalista, osoba postronna. Moje postrzeganie relacji, związku było totalnie wypaczone, iluzoryczne, to były jakieś historie w mojej głowie o sielankowej rodzinie i związku, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Ten kubeł zimnej wody pomógł mi, bo zmobilizował mnie do walki o nasz związek, ale kilka lat walki nic nie dało. Dziś wiem, że diagnoza psychiatry była trafna, tylko ja nie byłam gotowa na jej przyjęcie, bo jak to można się rozstać z mężem, nie brałam nigdy takiej opcji pod uwagę. No jak to, a gdzie sielanka… Tu należy sobie zadać pytanie: czy chcesz atrapy, czy chcesz zacząć żyć. Przecież czujesz, że nie jesteś szczęśliwa…

Trudne tematy. Okazało się po raz kolejny, że niewiele wiem o relacjach i niewiele wiem o ludziach. Na szczęście wszystko udało się mi wytłumaczyć, z jakiego powodu to zaistniało, dlaczego ktoś zachowuje się agresywnie wobec mnie. Na to totalnie nie byłam przygotowana i kosztowało mnie to dużo stresu. Dzięki poznaniu genezy takiego zachowania jest mi łatwiej to przetrwać, choć nadal nie tracę nadziei na powrót normalnych relacji. Pożyjemy – zobaczymy. Jeszcze kilka miesięcy do zakończenia żałoby czy upłynięcia roku od rozwodu. Mam nadzieję, że te niepotrzebne emocje w końcu opadną.

Oho, mam dziś wielkiego doła. Wczoraj się okazało, że się nie uda, że muszę opuścić kwotę za mieszkanie, a to niestety wiąże się z tym, że nie będzie mnie stać na remont… Totalny smutek, nawet chyba nie z tego powodu, tylko dlatego, że całe życie jestem sama we wszystkich swoich działaniach. Oczywiście mam ogromne wsparcie moich rodziców, którzy są najukochańsi na świecie i zrobiliby dla mnie wszystko, żebym była szczęśliwa, ale to nie o to akurat chodzi. Są już w takim wieku, że to oni potrzebują pomocy…

Dołuje mnie też to, że tyle czasu oszczędzam, nie jest łatwo, gdy jest się samotną matką… Chciałabym jakiegoś wsparcia materialnego, a nie czekać na kolejny cios. Wszyscy myślą, że jestem taka twarda, że sobie dam radę ze wszystkim. To prawda, ale dlaczego ludzie myślą, że jak sobie radzę sama, to nie potrzebuję miłości, dobrego słowa… Jestem totalnie zmęczona dźwiganiem wszystkiego na swoich barkach. Wiem, sama jestem sobie winna, że taki wzór wzięłam i myślałam, że to normalne i że tak ma być. Chcę mieć normalną rodzinę, która się kocha, szanuje i wspiera. Czy to tak dużo? Ja daję z siebie zawsze 200%. Okazuje się, że całkiem niepotrzebnie, bo nikt tego ode mnie nie chce.

Potrzebowałam 20 lat, żeby to zrozumieć. Choć skoro są we mnie jeszcze takie emocje zwątpienia, to nie do końca to zrozumiałam. Pierwszy raz w życiu jestem sama, to już dwa lata. Ta samotność jest okropna, ale widocznie była potrzebna, żebym zrozumiała do końca, o co mi w życiu chodzi, żebym poukładała sobie w głowie to, jak chcę dalej żyć. Trochę to dziwne, żebym w wieku 38 lat nie znała totalnie swoich potrzeb, żebym cały czas żyła potrzebą zaspokajania innych – w tej chwili dzieci. Walczę z tym codziennie, różnie wychodzi. Jak daję chłopcom więcej samodzielności, to jest super. Gorzej, jak wjeżdża mi nadopiekuńcza matka. To najgorsze, co można by było zrobić swoim synom – wychować ich na takich mężczyzn, którzy nie potrafią z szacunkiem traktować kobiet i nie umieją tworzyć zdrowych związków, moja nadopiekuńczość doprowadziłaby do tego, znam takie przypadki. Wydaje mi się, że to jest teraz globalny problem, bo chcemy dać dzieciom wszystko, spełniać ich marzenia, wyręczać. O nie, nie, nie. Staram się, aby byli maksymalnie samodzielni i umieli sami wszystko zrobić. To żmudna i codzienna praca, ale cóż, będzie im później lżej w życiu. Chcę, aby żyli zgodnie ze swoimi marzeniami, nawet jeśli by mi się to nie podobało, zawsze mogą liczyć na moje wsparcie. Chcę im dać jak najwięcej wolności, bo to dla mnie najważniejsza wartość w życiu. Ciężko z tą wolnością w tym czasie, same zakazy i nakazy. Straszne te czasy, ale patrząc na historię naszego kraju, to prawie cały czas tak było. Takie są uroki życia w beznadziejnym systemie, który jest narzucany z góry. Od urodzenia się buntowałam, no cóż, taka natura. Teraz uczę się pokory i spokoju, może do 80 urodzin czegoś nauczę się w tych kwestiach. Nie tracę nadziei!

Wiara bardzo mi pomaga w przeżyciu każdego kolejnego dnia. Dziękuję za dar widzenia inaczej niż wszyscy, ale czasem ta inność nie jest łatwa. Teraz staram się poznać siebie, zaakceptować się taką, jaką jestem, ale cały czas czuję, że zrobiłam za mało, że mogłam lepiej, szybciej… Modlitwa mi pomaga wyciszyć myśli. Medytacja też jest pomocna. Najbardziej jednak mi pomagają spacer i ćwiczenia. W czasie pandemicznym nie jest lekko, ten brak wolności, te ograniczenia – to wszystko dobija człowieka… Na szczęście jest maj i cała roślinność budzi się do życia.

Mam nadzieję, że dzieci w końcu wrócą do szkół… Utrudnione jest spędzanie czasu w innej formie, brakuje możliwości zaproponowania im czegoś innego. Spędzamy dużo czasu ze sobą i sporo rozmawiamy, a to dobrze. Widocznie było nam to teraz potrzebne. Jestem z nas dumna. W tej nowej sytuacji związanej z rozwodem, do tego ta pandemia, a mimo to my dajemy sobie radę. Chłopcy są rewelacyjni, mogę zawsze na nich liczyć. Jestem z nas bardzo dumna po tym roku.

Ważną rzeczą dla mnie jest to, że pogodziłam się z rodzicami. Wydaje mi się, że często moje wyobrażenia o czymś są inne, chcę kogoś chronić, nie chcę nikogo skrzywdzić. Okazało się, że zawsze mogę liczyć na rodziców, na ich wsparcie, tylko oni muszą wiedzieć, że tego potrzebuję. Ja po prostu jestem bardzo zamkniętą w sobie osobą i ciężko mi jest mówić o tym, co naprawdę czuję, bo myślę, że skrzywdzę tym kogoś. Tak się ma, jak całe życie było się krytykowanym, miało się podcinane skrzydła… Chcę się nauczyć mówić o tym, co czuję. Oj, ciężko mi to idzie, za bardzo boję się krytyki i konfrontacji.

Z każdym dniem zaczynam poznawać siebie. Okazało się, że ja nie znam siebie i swoich potrzeb, bo do tej pory kierowałam się w swoim życiu wyimaginowanymi oczekiwaniami. Schematem, który uważałam za jedyny i słuszny. Jak teraz tak na to patrzę, to miałam totalny beton w głowie. W kwestii wielu tematów jest coraz lepiej, zaczynam otwierać się na życie, poznawanie i doświadczanie. Otwieram się na wybory. Wiem, że różnie może być i też może być dobrze, niekoniecznie tak, jak sobie wymyśliłam w głowie na dany temat. Moje życie z totalnie ułożonego zmieniło w totalny spontan – i jakoś żyję. Pracuję cały czas nad puszczeniem kontroli nad wszystkim i wszystkimi, nad perfekcją. Pracuję nad tym, aby pozwolić sobie na prawo do zmiany zdania, decyzji. Uczę się tego, że jestem coś warta, nawet jak mi coś nie wychodzi i jak popełnię jakiś błąd. Chyba mam największy problem z akceptacją swojego ciała, z akceptacją siebie, stąd to moje zajadanie emocji.

Pracuję nad sobą już od wielu lat, dużo już przepracowałam, czuję, że doszłam teraz do takiego punktu, że już nie mogę nikogo za nic obwinić, tylko siebie. Zostało mi stoczyć najcięższą walkę z samą sobą i ze swoim ego. Nie, już żadnych wymówek – albo się ogarnę, albo przepadnę w tej swojej autodestrukcji. A chodziło mi właśnie o to, aby wyjść z tej autodestrukcji raz na zawsze. Zacząć żyć prawdziwie, widzieć rzeczy takimi, jakie są, a nie takimi, jakie mi się wydają.

Dużo się dzieje w moim życiu, teraz skupiam się na uwierzeniu w siebie i swoje możliwości. Tak, to budzi we mnie lęk i strach. Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo boję się wyjść do świata z moją wartością. Boję się oceny, krytyki…

Z jednaj strony chcę bardzo wyjść do świata, a z drugiej się boję.

Ostatnio bardzo dużo poglądów w mojej głowie się zmienia. Cieszę się z coraz lepszej relacji z rodzicami, uczę się patrzeć na nią z innej perspektywy. Doceniam ich, zawsze mogę na nich liczyć. Moja mama to jakiś chodzący fenomen, najlepsza osoba na świecie. Chcę zacząć bardziej ich doceniać i skupić się na pozytywach.

Zostawiam całą przeszłość za sobą, teraz cały wszechświat mi sprzyja. Przełomowy czas, te energie na niebie mnie wspomagają. Nie jest to wszystko łatwe, czasami to taki emocjonalny rollercoaster. To już 10 miesięcy od rozwodu… Z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Moje życie nieodwracalnie zmieniło się już na zawsze i cieszę się z tego, bo to są zmiany na lepsze. Nie ukrywam, że myślałam, że ten proces zmiany będzie trwał krócej i będzie mniej bolesny, a tu proszę, jakieś 3–4 lata intensywnego przyjmowania wiedzy. Już widzę światełko w tunelu, aby dojść do takiego stanu, o jakim marzyłam, czyli spełnionego życia w szacunku, miłości i zgodzie ze sobą. Zostało mi poznanie siebie i swoich potrzeb, działanie według tego. Okazuje się, że zmienia się też zupełnie moje podejście do dzieci, całkiem niepotrzebnie tyle lat poświęcałam się dla nich i stawiałam je na pierwszym miejscu. Nie dość, że oni tego wcale nie potrzebują, to jeszcze zupełnie tego nie chcą. Ja myślałam, że robię to dla nich, a okazało się, że oni mają inne potrzeby. Tak, teraz stawiam na wolność, każdy niech robi to, co kocha, w czym mu jest dobrze. Możemy to robić wspólnie, ale też osobno. Niby daję dzieciom wolność, ale z drugiej strony mentalnie uzależniam ich od siebie. Działałam identycznie według wzoru, jaki wyniosłam z domu.

Postanowiłam, że zmieniam wszystkie wzorce, jakie mój mózg wyniósł z dzieciństwa, zarówno na temat postrzegania siebie, jak i tworzenia związku, stosunku do dzieci. Mimo tej świadomości czasem wracam do starych schematów, bo tak jest najłatwiej. Wiem już, że te wzorce nie zdały egzaminu, byłam nieszczęśliwa, więc zmiany, zmiany, zmiany.

Aguś, dasz radę doprowadzić do końca swoją zmianę, poznać swoje potrzeby.

Najbardziej jestem dumna z siebie za to, że rok czasu jestem samotną matkę i dajemy sobie świetnie z tym radę. Choć w ogóle nie przewidziałam tego, że będzie tak ciężko. Tak naprawdę nie zastanawiałam się, jak to dalej będzie, chciałam tylko mieć już ten związek za sobą, to było dla mnie najważniejsze, żeby się już od tego uwolnić…

Jesteśmy w procesie, mam duże wsparcie od chłopców. Jak panicznie bałam się podjęcia decyzji, czy się wyprowadzić, czy zostać w tym mieszkaniu, a też czułam, że należałoby to zrobić, to właśnie ich ogromny entuzjazm do zmiany mnie ostatecznie przekonał. Wiem, że oni są w stanie zrobić wszystko, żeby mieć już swoje pokoje, ale że byli gotowi wyprowadzić się nawet w inną część Warszawy – to znaczy, że też bardzo chcą nowego lokum dla nas. Trudna decyzja dla samotnej matki, która nie może liczyć na pomoc byłego. Ja wiem, że dużo ludzi rozstaje się w złości i że są dla siebie wredni, ale ja naprawdę nigdy nie brałam takiej opcji pod uwagę, dlatego byłam w totalnym szoku. Nigdy nikomu nie zrobiłam żadnej przykrości celowo, wszystko ustalam i tłumaczę bez nerwów. Niestety nie potrafię się obronić. Może się kiedyś tego nauczę. Na szczęście mam wielu mądrych ludzi wokół siebie. Bardzo doceniłam tych, którzy otaczają mnie i wspierają, bo są to sami nieprzeciętni, fantastyczni, wybitni ludzie. Nietuzinkowe osobowości, od których mogę się wiele uczyć. To cudowne, że spotykam takich ludzi w życiu… Jestem wdzięczna, że są.

Decyzja zapadła, wyprowadzamy się… A co dalej, to zobaczymy. Myślę, że damy sobie radę.

Jestem dziś taka wściekła, wrrr! Myślałam o tym, co wczoraj napisałam. Wydaje mi się, że nie dokończyłam myśli, o jaką mi chodziło, pisząc, że ludzie wrednie się zachowują przy i po rozstaniu. Chodziło mi o to, że są też ludzie, którzy bardzo dobrze się zachowują w takim sensie, że potrafią się kulturalnie porozumiewać, coś razem uzgodnić. Tym jestem najbardziej rozczarowana w tej sytuacji. Oczywiście szukam pozytywów, bo może w końcu mam się przekonać, że w życiu ktoś może być wredny i nie wszyscy są OK, mimo że Ty jesteś OK. Może ma mnie to nauczyć stawiania granic. Ta życiowa lekcja jest ciężka. Strasznie mnie denerwuje, jak ktoś się wtrąca w moje prywatne sprawy, nie jest elastyczny. A może ja taka jestem, skoro mnie to w kimś denerwuje. Może jeszcze mam to przepracować. Nie dawałam sobie nigdy prawa do tego, żeby być zła na kogoś, bo przecież trzeba wybaczać. Mam prawo być zła na coś, co mi się nie podoba, czy nie mam prawa? Dziś nic nie wiem. Z chęcią bym to wszystko rzuciła i wyjechała, ale nie można bez końca uciekać… A może można?

Poproszę coś optymistycznego, czyli nie grzebiemy już w przeszłości, tylko patrzymy przed siebie.

MAJ 2021

Tak, to już maj, moja świadomość tej całej sytuacji codziennie ewaluuje, codziennie jestem stawiana przed nowymi faktami, które wychodzą na jaw. Ma to na celu, jak widzę ostatecznie, wyleczyć mnie z iluzji, z wybaczania tego, że ktoś mnie rani, żeby postawić siebie na pierwszym miejscu. Nigdy nie myślałam o sobie, tworząc swoje życie i żyjąc, choć z boku pewnie wyglądało to zupełnie inaczej. Teraz robię wszystko, aby poznać i zaakceptować siebie, nauczyć się żyć dla siebie, bo już wiem, że to warunek do spełnionego życia mojego i moich chłopaków.

Zdecydowanie trzeba najpierw zamknąć przeszłość. Okazuje się jednak, że moja podświadomość nie chce tego zrobić, cały czas jestem w lęku i strachu o zdanie innych, że moje zachowanie im się nie spodoba, że należy coś zrobić, a czegoś nie robić, że może nie wychodzić do świata. Okazuje się, że mam tak głęboko spraną głowę brakiem wieloletniej akceptacji i wsparcia mojej osoby, mojej kobiecości, że mój lęk jest ogromny. Niestety u mnie objawia się to jedzonkiem i dodatkowymi kilogramami…

Kiedy to wszystko się skończy? Ten proces już tak długo trwa… Przy moim braku cierpliwości to naprawdę jest nauka. Myślałam, że największą naukę cierpliwości otrzymałam poprzez mieszkanie w czasie lockdownu z byłym, a tu niestety dalsze lekcje cierpliwości przed mną. Co teraz? Teraz, to ty, dziewczyno, skup się i działaj, wyjdź w końcu z tych lęków. Łatwo powiedzieć, niby działam dzień za dniem, powoli do przodu, ale ile mnie to kosztuje… Bardzo trudną decyzją było dla mnie postanowienie, że sprzedaję mieszkanie. I co się okazuje? To jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Choć to dopiero etap sprzedaży mieszkania, to już wiem na pewno, że nie chcę już tu mieszkać, nie chcę już mieszkać tam, gdzie pracuję. Chłopcy też się bardzo cieszą ze zmiany miejsca. To dopiero początek: sprzedać, kupić, wyremontować, gdzieś przez ten czas mieszkać. Samotna matka bez samochodu, ale jestem szczęśliwa, bo spełnia się moje marzenie o tarasie i widoku na moją kochaną Warszawę…

Damy radę. Kto jak nie my? Chłopcy zrobią wszystko, żeby mieć swoje pokoje, no i ja też się biorę do ciężkiej pracy, żeby zarobić na nasze marzenia… To cudowne uczucie, móc je spełniać.

Kolejnym spełnionym marzeniem jestem wydanie mojej pierwszej książki…

Tak, tak, tak! 14.05.2021 roku kurier dostarczył rano moją pierwszą książkę. Kosztowało mnie to wiele stresu… ale jest! Żeby tylko ktoś to przeczytał i powiedział mi, czy to się da czytać, bo ja nie czytałam.

Oj, jakie to są emocje – z jednej strony ekscytacja, a z drugiej ogromne nerwy. Widzę, że to wiele mi też powie o ludziach wokół mnie. Dowiem się, jakie mają do mnie podejście i do mojej twórczości. Na razie odbiór był bardzo pozytywny. Niczego nie oczekuję, ale widzę już, jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji, a jak różne osoby się zachowują. To dużo mówi o ludziach i o ich podejściu do innych.

Ciekawe doświadczenie. Niektórzy myślą tylko o sobie, nie obchodzi ich nic innego, ale miałam już doświadczenie w tym temacie, gdy poszłam do programu Mai _Sablewskiej Sposób na modę_. Wtedy zobaczyłam, na kogo mogę liczyć, a na kogo nie. W takich sytuacjach wychodzą różne rzeczy. Kto by się spodziewał? Zdobyłam dużą wiedzę, bo ja jestem ciekawa ludzi i ich reakcji. Większość skupia się na tym, co ja z tego będę mieć. Dla mnie jest to obca postawa, choć chyba jednak zdrowa i właśnie może mam się jej nauczyć przy okazji.

Zobaczymy, zobaczymy. To dopiero początek mojej przygody z wydaniem. Niech się dzieje.

Spływają do mnie pierwsze recenzje mojej poprzedniej publikacji. W związku z tym chciałabym się odnieść do mojej postawy wobec moich rodziców. W lutym 2021 roku, po kilku miesiącach po rozwodzie, udało mi się pierwszy raz porozmawiać szczerze z rodzicami o tej sytuacji. Oczywiście rozkleiłam się, bo bałam się tej rozmowy. Postarałam się wytłumaczyć rodzicom moje myśli i uczucia, starałam się też wysłuchać ich zdania na ten temat. Jesteśmy osobami wierzącymi, więc temat rozwodu nie jest łatwy. Ta oczyszczająca rozmowa była nam bardzo potrzebna, rodzice zrozumieli po części moje uczucia i działania, a ja poczułam od nich miłość i wsparcie. Bardzo tego potrzebowałam – poczuć, że mam miłość i wsparcie rodziców. To był duży przełom w naszych relacjach, przynajmniej z mojego punktu widzenia.

Okazało się, że nie do końca dobrze interpretowałam ich zdanie i poglądy na temat mojego związku. Po wytłumaczeniu całej sytuacji stanęli za mną murem. Tego bardzo potrzebowałam, w końcu po tylu latach poczułam ich miłość. Wiadomo, że zawsze mnie kochali, ale ja jakoś dziwnie interpretowałam ich zachowania wobec mnie. Kocham ich nad życie. Moja mama jest najlepszą osobą, jaką znam. Istny anioł na ziemi. Z perspektywy czasu widzę, że przez mój związek relacje między mną i rodzicami się popsuły… Przez ten toksyczny związek moje całe życie – chodzi mi o jego różne aspekty – były przez mnie błędnie intepretowane. Wiadomo, że jestem już na takim etapie, że nikogo za nic nie obwiniam i biorę całą odpowiedzialność na siebie, bo to ja nie widziałam tej toksyny i to ja nie zakończyłam tego wcześniej. Widocznie miałam się czegoś jeszcze nauczyć o sobie. Z każdym dniem moje relacje z rodzicami są coraz lepsze, w końcu czuję ich miłość. To było jedno z moich marzeń. Wiadomo, że oni są specyficzni i się nie zmienili, ale ja się zmieniam i teraz mam inne podejście do nich. Chcę ich zaakceptować takimi, jacy są, bo są wspaniałymi rodzicami, robili wszystko z miłości do mnie, ja po prostu mam inne potrzeby, które chcę się w końcu nauczyć komunikować. Tak, musimy więcej rozmawiać. Okazało się również, że mój brat – mimo specyficznej osobowości i sposobu wyrażania siebie – jest również spoko. Moje patrzenie na wiele rzeczy było bardzo subiektywne.

Na szczęście moja głowa się otwiera, moje oczy się otwierają.

Czuję, że z każdym dniem jestem bliżej wejścia na moją drogę życiową, co przybliża mnie do pokochania siebie, poznania swoich potrzeb.

Okazuje się, że ja nie żyłam do tej pory swoim życiem, a tylko jakimś wzorcem, który miałam zaszczepiony w głowie od dziecka. Myślałam, że trzeba mieć męża, że trzeba mieć dzieci, że trzeba mieć pracę na etacie, że dużo rzeczy trzeba. Oczywiście buntowałam się od małego, ale przez to, że myślałam, że rodziców trzeba słuchać, że są święci, że to, co mówią w kościele, to jedyna prawda, mój mózg wolał iść utartym wcześniej schematem niż wyrwać się z niego. Bałam się po prostu, nie byłam świadoma tego, że mam jakiś wybór, bo co inni powiedzą. To działo się na poziomie podświadomym, cały czas czułam się nieszczęśliwa, nie na swoim miejscu. Uciekałam w jedzenie, używki, aby choć przez chwilę poczuć się wolna.

Zaczynam rozumieć, że nigdzie nie jest powiedziane, że masz być w związku, masz mieć dzieci, cokolwiek masz mieć i cokolwiek masz robić. Tak, na początku wychowywałam swoje dzieci według tego schematu, który uważałam za jedyny i słuszny. Pamiętam, jaki miałam betonowy mózg, jakie zero-jedynkowe poglądy. To niestety od taty, a tata od swojego taty, a mojego dziadka. Z biegiem czasu zaczęłam zmieniać zdanie, gdy zaczęłam wychodzić do świata. Tak, okazało się, że mentalnie byłam pod jakąś kopułą, nie wiem, jak to nazwać, pod kloszem jakiegoś stylu życia i bycia. Okazuje się, że można żyć bardzo różnie i też to jest OK.

Zdobywana wiedza powoli otwierała mi głowę. Nie ukrywam, że moja prawdziwa zmiana rozpoczęła się w maju 2018 roku od warsztatów przebudzenia mojej wspaniałej i mądrej mentorki. Przez kilka lat zdobywania regularnie wiedzy, zaczęła ona we mnie wzrastać i przynosić pozytywne zmiany w moim życiu.

Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Fakt, kocham się uczyć i poświęcam dużo czasu na zdobywanie nowej wiedzy, ale w końcu są efekty.

Czuję, że maj 2021 jest kolejnym dużym przełomem w moim życiu, maj jest miesiącem maryjnym, a ja czuję coraz większe wsparcie Maryi w moim życiu.

Wydanie książki to jeden z tych przełomów. Większym przełomem jednak wydaje mi się mój przełom mentalny, czyli zmiana myślenia, zrozumienie w końcu, że przeszłość to już przeszłość i należy ją zamknąć za sobą raz na zawsze. Należy zrobić porządki w różnych rzeczach, na przykład w zdjęciach, co pomogło mi w zakończeniu pewnego kolejnego etapu w mojej głowie. Najważniejsze teraz, aby moja podświadomość przyjęła, że były już nie ma na mnie wpływu, że nie muszę się już z niczego tłumaczyć, że nie muszę czuć się winna, że chcę żyć tak, jak chcę, że mam do tego prawo. Muszę zaakceptować, że są różne wzory wychowywania dzieci i życia, a wszystkie są dobre. Ja chcę żyć tak, jak chcę – bez lęku o ocenę. Muszę w końcu zrozumieć, że nie będziemy przyjaciółmi, a naprawdę wydawało mi się to możliwe, bo tyle lat jakoś się dogadywaliśmy i ja po prostu chciałam tak się dogadywać dalej. Chcę zrozumieć, że tak się jednak nie da, postawić wyraźną granicę, żeby sobie nie dać wejść na głowę i nie dać siebie kontrolować. Muszę też zrozumieć, że wraz z miłością do matki, kończy się miłość do dzieci, zostaję z nimi sama i nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc.

Przyznaję się, że moje serce pękało parę razy po ciosie… Według mojego serca tak nie powinno się dziać, dzieci potrzebują ojca… Jednak zaczynam się godzić z tym, że sama dam sobie radę ze wszystkim, nie potrzebuję pomocy, bo wtedy wchodzę w rolę ofiary i łatwo jest wbić mi nóż w serce, a to oznacza, że kilka tygodni mam znów z głowy, aby odbudować się i stanąć na nogi. Po prostu zrozum w końcu, aby niczego nie oczekiwać. Takie są fakty, zostałaś sama z dziećmi i dasz sobie radę, a jak ktoś będzie chciał cię kontrolować, ingerować w twoje życie, będzie chciał kasę od ciebie, to wiesz, co mówić: spier…

Tak, jestem coraz bardziej gotowa do tej postawy, bo nie mogę powiedzieć, że to się zmieniło z dnia na dzień, że stałam się asertywna, mówię to, co czuję, mówię o swoich potrzebach, nie daję się ranić… Jeszcze nie, ale jestem na dobrej drodze. Proszę cię, góro, o cierpliwość i zaprzestanie zsyłania kolejnych lekcji, bo naprawdę mam już dosyć, przez wiele lat dostawałam po dupie. Spokojnie, nauczę się nie być pipowata w obronie własnej. Potrzebuję się teraz wzmocnić. Myślę, że ta widza się we mnie ugruntuje.

Naprawdę jest coraz lepiej, z każdym dniem widzę więcej.

Jak to powiedział mój kolega po przeczytaniu poprzedniej książki, teraz refren, najważniejsze, że dzieci coraz bardziej odnajdują się w tej sytuacji, otwierają się na życie i ludzi, częściej są szczęśliwe i uśmiechnięte.

Tak, po zmianie sposobu ich wychowania, gdy zobaczyłam, że te schematy i betonowy mózg nie działają na nich zbyt dobrze, zmieniałam się na bardziej otwartą. Zaczęłam im tłumaczyć, że mogą żyć tak, jak chcą, robić w życiu to, co chcą, aby byli zgodni ze sobą, szczęśliwi, a ja zawsze będę ich w tym wspierała. Też się codziennie uczę tego, aby przestać ich kontrolować, być bardziej elastyczną, dawać im więcej mentalnej wolności. Raz mi wychodzi lepiej, raz gorzej, wiadomo, że mój mózg najlepiej czuje się w tym schemacie, który zna, czyli wszystko wszystkim zaplanować i robić według planu. Aguś, daj już sobie z tym spokój, bo cię kopnę w tę wyćwiczoną dupę… Przestań kontrolować siebie i innych, puść to wolno, nic się nie stanie, jak puścisz kontrolę. Skąd to się u mnie wzięło? Skąd ta kontrola? Tak, teraz masz się z tym zmierzyć. Ups, ale wyzwanie sobie postawiłam. Nie za bardzo wiem, jak to się robi, jak żyje się bez ciśnienia, bez kontrolowania samej siebie i innych… Ojej, Aguś, to naprawdę smutne, ty, ta osoba, która najbardziej kocha wolność i od zawsze buntuje się przed jej ograniczaniem. Zawsze chciałaś robić to, co chcesz, żeby nikt ci nie mówił, co masz robić. Tak, dla mnie ten ostatni pandemiczny czas to totalny hardcore. Te ograniczenia, te zakazy. Wrrr! To dla mnie straszne do n-tej potęgi.

To ciekawe – z jednej strony kocham wolność, a z drugiej strony nakładam na siebie jakieś mentalne ograniczenia. To znak, że jeszcze dużo nauki przede mną i że nie jestem w tym miejscu, w którym chcę być… Spokojnie, cierpliwie, Agniesiu, dobrze ci idzie, kroczek po kroczu, na razie to weź sprzedaj to mieszkanie… No tak, sprzedaj mieszkanie – robi się. Piękna okolica, ten zielony Żoliborz, bardzo dobrze mi się tu mieszka. Na Żoliborzu mieszkam od 19 roku życia. WOW! Wprowadziłam się przed maturą… Kocham Sady Żoliborskie i jakoś jednak nie chcę się z nimi rozstawać, zwłaszcza że należę do Stowarzyszenia Ochrony Parku.

Opatrzność nade mną czuwa i wie, gdzie jest moje miejsce na ziemi.

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego robisz to, co robisz? Albo dlaczego inni zachowują się w pewien sposób? Ludzie przez cały dzień podejmują decyzje oparte na osobistych wzorcach psychologicznych. Te wzorce – nazywane metaprogramami – są powodem, dla którego dwie osoby mogą podejmować zupełnie inne decyzje, nawet jeśli mają takie same opcje. Jeśli chcesz podejmować lepsze decyzje, aby zwiększyć swój sukces, zrozumienie metaprogramów pomoże ci w szybszym osiąganiu celów!

Różnymi sposobami staram się sobie wytłumaczyć zachowania innych ludzi i to, że jakoś nie pasuję do tego świata. Jakoś takoś źle się tu czuje po prostu…

To smutne. Tak, dziś taki smuteczek mnie ogarnął. Tak naprawdę nie wiem, z jakiego powodu. Czy to dlatego, że wczoraj dużo jadłam, czy dlatego, że inni się ze mną umawiają na coś i nie wywiązują się z umowy w terminie albo w ostatniej chwili zmieniają zdanie, przez co ja już nie mam jak zmienić swoich planów, czy dlatego, że muszę cały czas sprzątać mieszkanie, bo ktoś je ogląda… Zauważyłam, że z mojego poukładanego życia zrobiło się ono totalnie nieprzewidywalne. Widzę, że nie do końca umiem się w tym odnaleźć. Okazuje się, że nie dość, że nie jestem biegła w ripoście w rozmowie z kimś, to nie za bardzo lubię zmianę planów. Z jednej strony to dla mnie nauka, aby jednak puścić ten plan i kontrolę, a z drugiej strony ja mam takie podejście, że jak z kimś się umawiam, to przygotowuję się do tego spotkania i planuję je w swoim grafiku, to nie podlega zmianie, bo ja szanuję innych ludzi i ich czas, nigdy się nie spóźniam.

Nie rozumiem tego, że ludzie tak nie szanują czasu innych ludzi, a czas to jest to, co mamy najcenniejsze. Ja nie tracę czasu w swoim życiu, staram się wypełnić go jak najbardziej kreatywnie na naukę… Ja jestem z innej bajki, czuję się taka niezrozumiana, jeszcze nie potrafię wyrazić tego, co czuję, a jak mówię, to ktoś to rozumie nie tak, jak ja chciałabym, żeby zrozumiał, tylko przez swoją percepcję całkowitą inną niż moja.

Taki dzisiaj smuteczek, tak bym chciała, żeby wszyscy wiedzieli, że nie mam złych intencji, że chcę, żeby każdy był zadowolony i uśmiechnięty. Wiem, że tak się nie da, ale moim zdaniem tak się da, jeśli dotrze się do źródła problemu danego człowieka, bo każde zachowanie dysfunkcyjne wynika albo ze strachu, albo z lęku…

Aguś, miałaś się skupiać na sobie i swoich potrzebach… No tak, no tak. Teraz to ja chcę się stąd jak najszybciej wyprowadzić.

Samotność jest okropna, choć lubię swoje towarzystwo i być sama, to nigdy nie czułam się tak samotna jak teraz. Pierwszy raz jestem sama… Dziwne uczucie, nowe uczucie… Jak jest dobrze, to sobie radzę, a także cieszę się, że tak dobrze mi idzie samej. Gdy jest gorszy dzień, i nie mam się do kogo odezwać, wtedy nie jest fajnie. Czyli jak zwykle w życiu bywa – są dobre i złe strony samotności. Wiem natomiast, że nie chcę być sama, nigdy nie chciałam być sama… Chcę być cierpliwa, na razie zająć się tym, aby do końca zamknąć poprzedni rozdział mojego życia, bo ten proces dość długo trwa, jak widać. No cóż, nic się nie da przyspieszyć. Dla mnie to duże męczarnie, te lekcje cierpliwości, wrrr! Myślałam, że się kiedyś tego nauczę, ale z moim temperamentem idzie tak sobie. Sto pomysłów na minutę, a tu trzeba czekać z realizacją. Chociażby na wydanie książki czekałam blisko pół roku… Chcę się nauczyć cieszyć z etapu tworzenia czegoś, z procesu, bo jak już się coś osiągnie, to się szuka czegoś nowego, przynajmniej ja tak mam.

Czekam na stan, gdy już będę pogodzona z tą sytuacją do końca. Codziennie coś nowego i cały czas kosztuje mnie to mnóstwo stresu. Nie mam już pomysłu, jak sobie z tym radzić, uciekanie pomaga na chwilę, bo trzeba wrócić… Konfrontacja daje progres, ale jest cholernie bolesna i kosztowna emocjonalnie… Kiedy to się skończy?

Aguś, faktycznie masz dziś wisielczy humorek. Dlaczego wszystko mnie tak dotyka, dlaczego nie mam dystansu, dlaczego nie myślę racjonalnie, a tylko emocjonalnie, dlaczego jestem cały czas niezadowolona, dlaczego nie doceniam tego, co robię, dlaczego szukam dziury w całym, dlaczego nie cieszę się z tego, co mam?

Już nie ma gdzie uciec, czego się chwycić, te złudne cele, które i tak nie przynoszą radości po ich osiągnięciu…

Dlaczego będąc sama, czuję się niepełnowartościowa jako kobieta, przecież jak byłam w fikcyjnym związku, to też nie czułam się kobietą, choć inni myśleli, że mam męża, więc wszystko jest OK. Spełniasz społeczną rolę żony, gratulacje. Oczywiście nieważne, że to tylko fikcja i wydmuszka, ważne jest to, jak wygląda to z zewnątrz, a nie to, że nie ma nic w środku. Wiem, że to moja wina, że tyle lat tego nie widziałam, ale z skąd miałam wiedzieć, jak buduje się związek, jak to ma wyglądać, nikt tego nie uczy, mało się o tym rozmawia… Powszechne wzorce mogą być bardzo mylące dla młodych ludzi, którzy nie wiedzą, jak chcą żyć. Tyle ograniczeń jest w naszym kraju, ten system to nic fajnego. Jak żyć, według jakich zasad i wartości, gdzie ich szukać?

Ajajaj! Już dziś lepiej się czuję. A dlaczego miałam wczoraj takiego doła? Bo była umówiona pewna osoba, aby oglądać mieszkanie, ja nie poszłam na fitness, sprzątałam. I co? Gucio. Pani się pomyliło i przyjdzie dziś. Czułam pod skórą, że nie przyjdzie. Dziś ponowne sprzątanie i znów nie pójdę na fitness, ale tym razem jestem w świetnym humorze, bo czuję, że wszystko wypali. Chcę nauczyć się lepiej słuchać swojej intuicji, bo ostatnio dużo mi podpowiada.

Oj, dzieje się, dzieje się. Teraz chcę zorganizować promocję mojej książki w Parku Sady Żoliborskie. Choć cały czas mam w sobie lęk, jak jej treść zostanie przyjęta. Wiem, że każdy może ją inaczej zinterpretować, według siebie. Wszystko spoko, tylko dlaczego ktoś chce, żebym mu tłumaczyła się ze swoich odczuć i refleksji, przecież ja nikomu nie każę się ze mną zgadzać.

Rodzice wzięli książkę na weekend. Zobaczymy. Teraz mam do nich zupełnie inne podejście, bo wiele spraw się w między czasie wyjaśniło, ale nie wiem, czy zaakceptują moje zdanie, bo ciężko im to zawsze przychodziło. Ja już staram się to akceptować, bo wiem, że chcą dla mnie jak najlepiej, bardzo ich kocham…

Mam ogromne wsparcie od obcych ludzi, to cudowne, może w końcu dotrze do mojego mózgu, że jestem coś warta… Bez względu na to, czy ktoś mnie akceptuje, czy nie, czy się ze mną zgadza, czy nie. Już tak jest, że jestem bardzo wrażliwą osobą, mam zupełnie inne zdanie na wiele tematów, tylko ja nikogo nie przekonuję do swojego zdania – szanuję zdanie innych. Chciałabym być tak samo traktowana. Mam tyle cudownych i mądrych ludzi wokół. To największa nagroda w moim życiu. Mogę uczyć się od nich wielu rzeczy. Czerpać od nich inspiracje, motywować się do działania.

Dziękuję wszystkim, którzy przy mnie są i przy mnie byli przez te ostatnie ciężkie dla mnie lata. Dzięki nim jestem teraz tu, gdzie jestem. Dziękuję, że was mam.

Mam nadzieję, że zbliżam się do końca tej historii w moim życiu, na razie jest spokój, na szczęście nie mamy kontaktu, niestety pracujemy razem… No cóż, na razie jest jak jest.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: