Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kobiety bez diety - ebook

Data wydania:
17 czerwca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kobiety bez diety - ebook

Czy każda kobieta powinna bez problemu wcisnąć się w sukienkę z rozmiarze XS? Czy każda z nas musi być perfekcyjną panią domu, pełną energii partnerką, matką i żoną idealną?

Czy powinnyśmy katować się dietami, a psychikę karmić poczuciem winy i wstydem? Czy musimy jeść jedynie hummusy i supermodne sałatki z zieleniny, popijając je sokiem wyciśniętym z jarmużu, nawet jeśli nie odpowiada nam jego smak? Tłumimy w zarodku wątpliwości, ignorujemy sygnały, jakie wysyła mi organizm, wyciszamy poczucie zmęczenia i zniechęcenia rutyną codzienności, nie robimy sobie wolnego od obowiązków, mając poczucie, że cała nasza misterna życiowa układanka runie… Brzmi znajomo? Zapewne. My, siłaczki dnia powszedniego. A uruchomiona przez nas machina błędnych kół kręci się bez ustanku. Nasze życiowe perpetuum mobile.

Zapraszamy do kręgu kobiet bez diety. W tych rozmowach każda z autorek prezentuje nam swoje doświadczenia, swoje żywieniowe sympatie i antypatie. Każda z nich: dietetyczek, psycholożek ma indywidualny pogląd na dietę, podbudowany wieloletnią praktyką z pacjentami. Zjednoczyły siły w nadziei, że uda im się coś zmienić. Może nie cały świat. Ale pierwszy krok już zrobiły. Zaczęły od siebie. To chyba dobry punkt wyjścia

O autorkach

Jest ich sześć. Psycholożki, terapeutki, dietetyczki. Założyły Fundację Kobiety bez diety, żeby mówić o dobrej jakości życia.

Ono nie stanie się idealne wtedy, gdy sprostamy wymaganiom otoczenia. Odwrotnie, one powiedziały „dość” wszechobecnej obsesji idealnego ciała i życia. Promują normalność w podejściu do jedzenia, ciała i dbaniu o siebie. Proponują: dziewczyny, zaakceptujcie siebie. I dają sobie i innym przyzwolenie: Nie dajesz rady? Odpuść sobie. Masz do tego prawo.

Swoimi działaniami i tą książką rozpoczynają debatę o obsesji piękna w Polsce. Tłumaczą, skąd biorą się nasze jedzeniowe nawyki i co przez nie tracimy. Pokazują MOC dobrego jedzenia i odżywiania. Zmiana myślenia? Oby!

 

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-760-6
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kasia Miłkowska_

Kwiecień 2020

Współczesny świat kreował w nas indywidualistyczne podejście do życia. Zamykaliśmy się przed innymi, często nie bacząc na wzajemne potrzeby i emocje. Jednocześnie wymagał też pełnego dostosowania się do ogólnie panujących zasad, norm, schematów. Pomieszanie z poplątaniem – bo jak można być indywidualistką, skoro wyłamanie się z kanonu od razu naraża na wykluczenie? Co przy tym ważne, owo „wykluczenie” często mamy już tak głęboko wpojone, że nawet jeśli nie przyjdzie z zewnątrz, same potrafimy je sobie urządzić. Nie mam ciała w rozmiarze XS? Proszę bardzo, zaczynam katować je dietami, a psychikę poczuciem winy i wstydem. Nie lubię jarmużu, chociaż jest przecież supermodny i zdrowy? Trudno, będę go jadła, nie zwracając uwagi na sygnały, jakie wysyła mi organizm. Moje macierzyństwo nie jest tak piękne jak na okładkach gazet? No tak, coś jest ze mną nie tak – jestem złą matką, partnerką, człowiekiem… Machina błędnych kół kręci się i kręci bez ustanku.

***

Na początku 2019 roku kilka kobiet – dietetyczek i psychodietetyczek – postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Od lat widziały w swoich gabinetach, z jak wielką presją zmagają się ich pacjentki. Presją z pozoru dotyczącą tylko jedzenia i wyglądu ciała – obszarów tych bowiem nie da się oddzielić od całej reszty życia. Widziały więc łzy, rozpady związków, szalenie skomplikowane relacje z dziećmi. Doświad-czały kobiecego cierpienia, wstydu, izolacji… Ile można?!

Chcąc jednak z tym wszystkim walczyć, same musiały w pewnym sensie posypać głowy popiołem – przecież nieraz widziałyśmy je w telewizji, mówiące jak „dbać o linię”. W porządku… jest to skrót myślowy, co nie zmienia faktu, że zanim zmieni się trybiki we wspomnianej już machinie błędnych kół, trzeba w ogóle zauważyć, z jaką siłą się one kręcą.

„Dziewczyny, przecież to iluzja… Mam już tego dość! Wy też?” – słowa Agaty nie pozostały bez echa. Obudziły coś, z czym każda z twórczyń Fundacji Kobiety bez diety mierzyła się od dawna. Przestały być jednak ze swoimi myślami same. Stanęły ramię w ramię, odsłaniając przy tym nie tylko swoje mocne strony, lecz także słabości. Odsłaniając ogromną siłę, lecz także niemoc, która w konfrontacji z obsesją piękna zdawała się tylko narastać. „Nie zgadzamy się. Nie chcemy, by kobiety wciąż to sobie robiły” – mówią dziś jednym, spójnym, mocnym głosem. Głosem, którego nie da się już zatrzymać.

***

„Współczesny świat kreował…” – tak, rozpoczęłam od słów użytych w czasie przeszłym. Mam bowiem poczucie, że ów „współczesny świat” nie jest już tym samym, który jeszcze niedawno wydawał się niepodważalny. Pandemia koronawirusa zachwiała nim w posadach. Być może więc indywidualistyczne podejście do życia, o którym pisałam, nie będzie już wcale pożądane? Być może odpuścimy sprawy, które jeszcze przed chwilą miały świadczyć o naszym dobrobycie – wakacje w pięciogwiazdkowych hotelach, najnowsze trendy ubraniowe, zabiegi medycyny estetycznej, ciało w jedynym słusznym rozmiarze XS… W zderzeniu z zagrożeniem, jakie sieje wirus, wydają się nie mieć zupełnie żadnego znaczenia. Nasze myśli krążą raczej wokół ludzkiej kruchości, o której chyba przez chwilę zapomnieliśmy. Zapomnieliśmy, że nasze ciała nie są niezniszczalne i nie możemy robić z nimi, czego tylko dusza zapragnie, nie obawiając się przy tym konsekwencji. Być może pandemia jest po to, by nam o tym przypomnieć? Nie wiem, nikt tego nie wie. Nie wiemy, kiedy to się skończy. Nie wiemy, jakie będą skutki. Nie wiemy, do jakiej „normalności” przyjdzie nam wrócić.

Wszystko to wpłynęło na tę książkę. Powstawała ona w początkowym okresie największych zmian i kwarantanny. Dookoła było więc wiele lęku, a w głowie kołatały pytania o sens jej tworzenia: „A może to nie jest dobry moment?! Kto będzie teraz myślał o ciele i obsesji piękna?!”… Szybko się jednak okazało, że siłą Kobiet bez diety jest nadzieja. Nie jakaś infantylna i ślepa, lecz pełna głębokiej wiary w to, co przekazują. W to, jak ważny jest kontakt z samą sobą. Ze swoim ciałem, emocjami, światem dookoła. A jeśli ów świat sam z siebie daje sygnał, że musi się zatrzymać, nie sposób przecież za tym głosem nie pójść – tym bardziej że to właśnie o zatrzymaniu, od samego początku swojego istnienia, mówi Fundacja. Zatrzymajmy się więc na chwilę. Dajmy sobie przestrzeń na wszelkie znaki zapytania i związane z nimi trudne emocje. Niezależnie od tego, czy dotyczą ciała, jedzenia, czy jakiegokolwiek innego obszaru, mamy do nich prawo. Zwłaszcza że nie jesteśmy w tym same. „Tak, ja też tak mam!” – niech to będzie zdanie przewodnie naszego spotkania. Spotkania, którym jest ta książka.AGATA ZIEMNICKA

Kim jestem? Kobietą, dietetyczką, psycholożką, samodzielną mamą, prezeską fundacji, przyjaciółką.

Moją mocną stroną jest: wiara, że da się wprowadzać zmiany i że mają one sens. Umiem też „sprzedawać” to, w co wierzę – zwykle bardzo się wtedy zapalam i mam poczucie, że da się przekonać cały świat!

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Nad odpuszczeniem, ponieważ pomimo swojego wieku i lat terapii nadal często biorę udział w konkursie na najfajniejszą osobę na świecie – cholernie mnie to spala.

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: jest dość dobre. Staram się odważać na jedzenie intuicyjne i słuchać potrzeb ciała. Jednocześnie też naprawdę lubię jedzenie, odczuwam jego moc oraz niezwykły wpływ na mój organizm i samopoczucie. Niestety, zbyt często jem słodycze… wciąż to one są jednym z najlepszych sposobów na rozładowanie skrajnego napięcia.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: jestem w zbyt dużym, wspomnianym już, napięciu. W momentach, w których biorę sobie zbyt dużo na głowę, słodycze stają się rekompensatą i pocieszeniem za bycie „taką biedną”. Lub z drugiej strony – bywają nagrodą, jaką sama sobie sprawiam za niezwykłą „dzielność”.

Mam słabość do: czekolady z orzechami, lodów… tak, do lodów ogromną. :)

Zawsze pamiętam o: warzywach! Bez względu na okoliczności. Zawsze. Kocham warzywa i zielone zdobędę nawet na końcu świata. Pamiętam też o wodzie – nauczyłam się naprawdę często po nią sięgać, a jeśli ciało wysyła mi sygnał o jakimkolwiek braku w tym obszarze, wyraźnie go słyszę.

Moje ciało jest: mną… chociaż do pewnego momentu nie było to dla mnie oczywiste. Mając kilkanaście lat, rozstałam się z nim i dopiero w okolicach pierwszej ciąży spotkaliśmy się ponownie. Była to długa i trudna droga. Dziś jednak w pełni widzę wspaniałość i siłę swego ciała – dało mi dwie córki, pozwala budować życie i mądrze mnie przez nie prowadzi.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Ponieważ wierzę, że uprzedmiotowienie kobiet powinno się już dawno skończyć. Niestety, dopóki same o to nie zawalczymy, nie ma na to szans. Wierzę jednak, że razem – w siostrzeństwie – możemy zrobić dużo więcej niż w pojedynkę. Tylko wspólnie możemy zakończyć opresję, w której żyjemy. Zanim sama ją dostrzegłam i przejrzałam na oczy, minęło sporo czasu. Nie chcę już jednak tworzyć świata-wydmuszki! Prawdziwa kobiecość nią nie jest. Nie ma jej na okładkach gazet czy ulotkach reklamowych. Ona jest tu – w tej książce. Ona jest w nas.HANNA STOLIŃSKA

Kim jestem? Doktorem nauk o zdrowiu, dietetykiem klinicznym i – jak twierdzą moi pacjenci – dobrym psychologiem (co prawda „bez papierka”, ale z zamiłowania na pewno!). Co przy tym ważne, dietetyka jest nie tylko moją pracą, ale przede wszystkim sposobem życia oraz pasją, która daje ogrom satysfakcji i samorealizacji. Moim celem jest zwiększanie świadomości zdrowego żywienia przy zastosowaniu prawidłowo zbilansowanej diety wśród wszystkich pokoleń naszego społeczeństwa – ku poprawie zdrowia i jakości codziennego życia.

Jestem też oczywiście kobietą. Kobietą o wielu kompleksach i jednocześnie bardzo oddaną przyjaciółką.

Moją mocną stroną jest: oddanie, współczucie, naukowe podejście do żywienia, obowiązkowość.

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Nad tym, żeby nie przejmować się na zapas, bardziej lubić siebie i częściej odpuszczać wygórowane ambicje.

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: od 20 lat jest roślinne. Jest też bardzo zdrowe – czasem być może nawet „zbyt” zdrowe, ale bardzo to lubię i naprawdę jest mi z tym dobrze.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: podróżuję i poznaję nowe smaki, lecz także wtedy, kiedy przerastają mnie emocje.

Mam słabość do: ostrej kuchni hinduskiej, hummusu, kawy, chleba czystoziarnistego, ziemniaków, coli zero i cukierków Kopiko.

Zawsze pamiętam o: warzywach – zwłaszcza zielonych. Nie zapominam też o roślinach strączkowych, przyprawach, ziołach oraz suplementacji witaminy D.

Moje ciało jest: czasem moim przyjacielem, a czasem wrogiem. Coraz bardziej staram się wsłuchiwać w jego potrzeby. Nieraz daję mu w kość, by w innych momentach rozpieszczać. Uczę się je szanować takim, jakim jest – szczupłym, ale w pełni zdrowym.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Bo czuję wsparcie i siostrzeństwo, które jest mi bardzo potrzebne. Co więcej, sama również mogę dzięki temu wspierać innych, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem, a to jest dla mnie w życiu najważniejsze – drugi człowiek.KACH BŁAŻEJEWSKA-STUHR

Kim jestem? Mamą Stasia i Tadzia oraz żoną Macieja. Dietetykiem klinicznym i psychodietetykiem. Jestem zdecydowanie osobą stadną – kocham ludzi i uwielbiam o nich dbać, chociaż zdarzają mi się chwile, gdy marzę o samotności. Szybko się nią jednak nasycam i… wracam do stada.

Moją mocną stroną jest: szybkość w działaniu. Akcja-reakcja! Wychodzi mi to o wiele lepiej niż planowanie – im dłużej o czymś myślę, tym wydaje mi się to trudniejsze.

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Nad sumiennością, umiejętnością zachowania porządku, ogarnięciem chaosu i tysiącem rzeczy wykonywanych naraz. Mnie osobiście to nie przeszkadza, lecz wiem, że nie służy dzieciom. To one są moimi nauczycielami zwalniania tempa – idzie mi to coraz lepiej.

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: różnie z nim bywa. Nie jest złe – z pewnością jest proste i szybkie. W pewnym sensie jest też nieustającą pracą. Trzeba pamiętać o piciu wody, nastawieniu zakwasu na chleb, dodaniu pestek i orzechów do sałatki, a nie tylko wymieszaniu samych warzyw – tak, jest to też jakiś rodzaj pracy.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: czuję, że mogę odpuścić. Dzieci już śpią, ja też zaraz powinnam… Jedzenie jest wtedy ulgą, lecz czasami też nagrodą. A w stresie? Nie jem – co jest złe, bo szybko słabnę.

Mam słabość do: chipsów, paluszków, popcornu – słone i chrupiące, to jest to!

Zawsze pamiętam o: warzywach. Kupuję je, mrożę i zazwyczaj jem w najprostszej postaci – ale jem!

Moje ciało jest: całkiem spoko! Urodziłam dwójkę dzieci, co widać nie tylko po bliźnie po cesarce, ale też luźnej skórze na brzuchu czy zmianach na brodawkach piersi. Nie przeszkadza mi to. Gdy mam dużo czasu i ćwiczę, jest super. Wiem, że moje ciało jest silne i bardzo przydatne. Chociaż… gdybym miała 10 cm wzrostu więcej, byłoby idealnie.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Bo kocham jeść, karmić i chcę zarażać tą miłością wszystkich. Wierzę, że jedzeniem i „lekkim” podejściem do niego można zmienić życie. I chcę to życie zmieniać! Chcę dawać ludziom radość – tak, można to zrobić tak małymi rzeczami jak: brukselka, natka pietruszki czy pestki słonecznika. Poza tym praca dietetyka jest dość samotnicza, a bycie z Dziewczynami daje mi kontakt ze stałą grupą ludzi, czyli coś, czego potrzebuję w każdym obszarze.ELA LANGE

Kim jestem? Sobą, doświadczoną przez życie kobietą, psychodietetykiem, psychoterapeutą, żoną, pasjonatką rozwoju osobistego i mądrości natury. Moją pasją jest psychologia żywienia i odchudzania, a moją misją praca z kobietami. Pomagam im docierać do prawdziwych emocji i potrzeb, odkrywać siebie, wzmacniać poczucie własnej wartości i budować dobry kontakt z ciałem.

Moją mocną stroną jest: autentyczność, szczerość, konkret, troska o innych i empatia.

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Nad nierobieniem kilku rzeczy naraz, uważnością, zatrzymaniem się i nienadużywaniem siebie w pracy.

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: jest moje. Takie, jakiego potrzebuję. Sezonowe – w rytmie dnia i natury.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: jestem na wakacjach, u kogoś w odwiedzinach, nudzę się lub mam coś trudnego do zrobienia.

Mam słabość do: pierogów z jagodami, leniwych klusek mojej mamy oraz makowca.

Zawsze pamiętam o: zdrowym śniadaniu, piciu wody, regularnym jedzeniu, wysypianiu się, bliskich i sprawianiu sobie chociaż jednej przyjemności w ciągu dnia.

Moje ciało jest: mądre, silne i dzielne. Bywa też zmęczone, a ja nie zawsze go słucham… Jednak poprzez uważność na to, co ma mi do powiedzenia, uczę się to robić. Dzięki temu też coraz bardziej mu ufam, ponieważ to właśnie ono pozwala mi żyć zdrowo i szczęśliwie – żyć tu i teraz.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Ponieważ relacja z jedzeniem to coś więcej niż odżywianie. Ponieważ na co dzień w gabinecie widzę i słyszę, jak kobiety desperacko pragną schudnąć, robiąc sobie wiele złego. Ponieważ nie zgadzam się na przemoc wobec kobiet, ciała i na talerzu. Ponieważ obsesja piękna robi nam wielką krzywdę, pozbawia energii, czasu i pieniędzy. Ponieważ głęboko wierzę, że siostrzeństwo może być drogą do zmiany – kobiety mają wspólnie wielką moc. Moc, by odmienić świat.DARIA GRADZIUK

Kim jestem? Psychologiem i psychodietetykiem. Przede wszystkim jednak matką, żoną, przyjaciółką i kobietą, która w końcu odkrywa, na czym polega szczęśliwe życie.

Moją mocną stroną jest: zorganizowanie i natychmiastowe działanie. Jestem uparta i jeśli coś sobie wymyślę, zrobię to! Co więcej, zrobię to na 120%.

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Nad zredukowaniem perfekcjonizmu i odpuszczeniem potrzeby bycia idealną matką, żoną, kobietą. Chciałabym też uprawiać więcej sportu i odkładać rzeczy na swoje miejsce (pozdrawiam męża!). Wiem, każda czynność, która trwa mniej niż minutę, powinna być zrobiona od razu – tylko jakoś ciężko mi to wcielić w życie…

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: jest powolnym procesem który, mimo wszystko, ciągle podąża do przodu. Trwa, zmienia się i rozwija, co jest jak najbardziej okej. Jestem bowiem zwolenniczką wprowadzania małych zmian i tak też funkcjonuję. Owszem, moje żywienie nie jest idealne, ponieważ nadal nie jestem w stanie zrezygnować ze swoich słabości, lecz, co ważne, jestem już w stanie je kontrolować. Z konkretów – nienawidzę papryki i selera. Staram się do maksimum zredukować ilość jedzonego mięsa, a gdy zapomnę o piciu wody, boli mnie głowa.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: wieczorem zmęczenie sięga zenitu, a w ciągu dnia zaniedbałam regularność posiłków.

Mam słabość do: chipsów i frytek.

Zawsze pamiętam o: dobrym śniadaniu (koniecznie z kawą), piciu wody, soku pomidorowym w torebce (lub samochodzie) i kiszonkach w lodówce.

Moje ciało jest: coraz bardziej moim przyjacielem – a przynajmniej powoli się nim staje. Czasami się kłócimy, nie lubimy, ale mimo wszystko już darzymy się szacunkiem i podziwiamy. Fakt, czasami się go czepiam, lecz jednocześnie szczerze doceniam za to, co robi. Nie jest już dla mnie obszarem tak dużej frustracji, jakim było kiedyś. Lubię je, ponieważ to właśnie jestem ja.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Ponieważ nie mogę już patrzeć na to, jak kobiety warunkują swoją wartość ciałem i wyglądem. Poprzez nieustanne bycie na diecie tracą radość życia. Chciałabym, aby kobiety jadły intuicyjnie i czerpały szczęście z najdrobniejszych nawet przyjemności.MARTA KIELAK

Kim jestem? Kobietą, dietetykiem klinicznym i psychodietetykiem. Spełniam się w swoim zawodzie, realizując obraną misję. Jestem też siostrą, przyjaciółką i smakoszką. Lubię obserwować, jak moi podopieczni metodą MK – małych kroków – poznają swój organizm, zmieniają nawyki, wracają do zdrowia i aktywności fizycznej.

Moją mocną stroną jest: empatia. Jestem też kreatywna – mam mnóstwo pomysłów na minutę, ale niestety doba jest za krótka na ich realizację… Cieszę się ze swojej elastyczności i szybkiego odnajdywania się w nowych warunkach.

Nad czym – w sobie – wciąż pracuję? Intensywnie pracuję nad zachowaniem work life balance. Staram się wygospodarować coraz więcej czasu na swoje pasje. Uczę się na nowo wsłuchiwać w potrzeby swojego organizmu i dbać o niego najlepiej, jak to tylko możliwe.

O swoim żywieniu powiedziałabym, że: jest zmienne i zależne od stanu zdrowia. Gama produktów, o których sądzę, że są dla mnie korzystne, często się zmienia. Stąd też staram się z otwartą głową i sercem podchodzić do swoich posiłków.

Jem więcej lub inaczej, kiedy: choruję lub podróżuję. Pomimo dość częstych wyjazdów służbowych staram się utrzymać równowagę – chociaż przyznaję, to duże wyzwanie.

Mam słabość do: czekolady i croissantów! Uwielbiam hummus, nie wyobrażam sobie dnia bez kawy, a na myśl o plasterkach jabłka, oprószonych kuminem i skropionych sokiem z cytryny, cieknie mi ślinka.

Zawsze pamiętam o: regularnych posiłkach, kiszonkach, siemieniu lnianym i lekach. Szczególną wagę przykładam do odpowiedniego nawodnienia.

Moje ciało jest: dzielne i waleczne. Jestem pełna podziwu, jak radzi sobie z tym, co je spotyka – z czasem i zabieganym życiem. Mój organizm jest wdzięczny za regularny odpoczynek, sen i jogę. Odżywa w naturze, na słońcu i w śniegu.

Dlaczego jestem Kobietą bez diety? Ponieważ lubię ludzi karmić, a nie… głodzić. Żywienie to nie tylko diety, kalorie i dobry bilans makroskładników, to także nawyki, postawy i relacje z jedzeniem. Chcę, by kobiety poczuły moc jedzenia i odżywiały się dobrze dla zdrowia, lepszej kondycji i świetnego samopoczucia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: