Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Konrad Wallenrod - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Ebook
0,00 zł
Audiobook
12,72 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Konrad Wallenrod - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 243 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KON­RAD WAL­LEN­ROD

Pierw­sze za­wiąz­ki do na­pi­sa­nia po­etycz­nej po­wie­ści w ro­dza­ju "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" zro­dzi­ły się w du­szy Mic­kie­wi­cza w cza­sach Ode­sskich. Kie­dy po­eta to­nął w od­mę­cie za­baw i mi­ło­snych przy­gód, któ­re tak pla­stycz­nie wy­sta­wił w "So­ne­tach", bu­dził się w nim głos po­etycz­ne­go su­mie­nia: jak­by na uspra­wie­dli­wie­nie tych so­ne­tów pi­sze w ostat­nim z nich p… t."Exku­za", że chwy­cił za "bar­don Niem­ce­wi­cza", ale cała słu­cha­ją­ca "dru­ży­na roz­pierz­chła się"; w po­że­gna­niu Ode­ssy (29 paź­dzier­ni­ka r.1825) pi­sze w koń­cu te sło­wa: "Leć­my i nig­dy od­tąd nie zni­żaj­my lotu".

Te dwa wy­nu­rze­nia zda­ją się od­no­sić – bo Mic­kie­wicz w Ode­ssie nie pi­sał nic "gór­ne­go" – do po­cząt­ków "po­wie­ści li­tew­skiej", o któ­rej po­eta póź­niej z Mo­skwy r. 1826 przy­ja­cio­łom do­no­si, przedew­szyst­kiem w li­ście do Odyń­ca do War­sza­wy z d. 22 lu­te­go 1826: "Moja muza dłu­go nie­ma, za­czę­ła się ru­szać tro­chę (do­my­śla­my się w Ode­ssie); ale w tym za­raz mo­men­cie ode­bra­łem roz­kaz wy­jaz­du. Tam ży­łem jak ba­sza, tu jak ostat­ni jan­czar". Z Mo­skwy tak­że To­ma­szo­wi Za­no­wi w Oren­bur­gu 9 czerw­ca r. 1826 pi­sze: "W Ode­ssie ży­łem jak pa­sza; muza moja zle­ni­wia­ła, nie mogę skoń­czyć po­wie­ści li­tew­skiej, wszak­że mam na­dzie­ję, że skoń­czę". Przez dłu­gi czas nie ma o tej po­etycz­nej po­wie­ści wzmian­ki w li­stach Mic­kie­wi­cza, do­pie­ro w po­cząt­ku r. 1827 pi­sze w pa­mięt­nym li­ście z d.5 stycz­nia z Mo­skwy do Jana Cze­czo­ta i Zana: "Ja pi­sa­łem, bo były oko­licz­no­ści sprzy­ja­ją­ce mu­zie, a te­raz zno­wu hul­ta­ję"; że zaś w tym sa­mym li­ście jest wzmian­ka o Schil­le­ra "Fie­sko" i o Mac­chia­ve­lu za­pew­ne nie przy­pad­ko­wa, owszem ma­ją­ca zwią­zek z ten­den­cyą po­ema­tu, wiec wy­da­je się, że opo­wieść li­tew­ska" była wte­dy w sta­dy­um przy­go­to­wa­nia, ale da­le­ko po­su­nię­ta, bo już 6 stycz­nia 1827 pi­sze po­eta do Odyń­ca do War­sza­wy, gdzie pier­wot­nie chciał "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" dru­ko­wać: "Wkrót­ce pod Two­im ad­re­sem pusz­czę Wal­len­ro­da, po­wieść z dzie­jów li­tew­sko – krzy­żac­kich. Trze­ba ją od­dziel­nie dru­ko­wać. Po­tem, jak skoń­czę Wal­len­ro­da i…t.d. (Kor. IV, 88). Jed­nak­że do­pie­ro 10 sierp­nia 1827 pi­sze do Go­tar­da So­bań­skie­go w Pe­ters­bur­gu: "Sły­sza­łem, że masz za­miar za­jąć się wi­niet­ką do Wal­len­ro­da" i na­stę­pu­je pro­po­zy­cya do niej; wte­dy po­emat był już w Pe­ters­bur­gu, do­kąd go po­eta po­słał do cen­zu­ry, jak wi­dać z li­stu do Mar. Pia­sec­kie­go z r.1827 (bez daty), i za­pew­ne już wte­dy uzy­skał był apro­ba­tę cen­zu­ry. (1) Z tych nie­wie­lu wska­zó­wek wy­pły­wa, że Mic­kie­wicz za po­by­tu w im­pe­ry­um ros­syj­skiem za­ję­ty był już bar­dzo ry­chło po­ema­tem, któ­ry w czerw­cu r.1826 zda­je się był nie­da­le­kim, a w po­cząt­ku r.1827 już dość bli­skim ukoń­cze­nia.

Bo­ha­te­rem tej po­wie­ści li­tew­skiej miał być Li­twin wy­rzu­co­ny z ko­lei ży­cia, bo po­chwy­co­ny przez Krzy­ża­ków w nie­wo­lę, przez nich wy­cho­wa­ny w nie­na­wi­ści do Li­twy, któ­ry przez sta­re­go rów­nież w nie­wo­lę wzię­te­go waj­de­lo­tę roz­bu­dzo­ny w uczu­ciach pa­try­otycz­nych, ucie­kł­szy z pola bi­twy wraz z swo­im men­to­rem do swo­ich, wie­dzie wal­kę prze­ciw­ko Krzy­ża­kom bez­sku­tecz­ną i znaj­du­je za pod­nie­tą waj­de­lo­ty je­dy­na broń prze­ciw­ko za­ko­no­wi w pod­stęp­nej zdra­dzie, i wci­snąw­szy się w za­ufa­nie za­ko­nu, jako wiel­ki mistrz do­ko­ny­wa ze­msty.

Owo po­chwy­ce­nie za "bar­don Niem­ce­wi­cza", zna­ne­go z go­rą­ce­go pa­try­oty­zmu(2 ) i treść "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" do­sta­tecz­nie po­ka­zu­ją, że po­emat miał być wy­sta­wie­niem pa­try­oty­zmu z naj­wyż­szem po­świę­ce­niem, po­dob­nie jak w "Gra­ży­nie" przed­tem i w "Panu Ta­de­uszu" po­tem. Pod­nie­tą do na­pi­sa­nia ta­kie­go po­ema­tu było po­ło­że­nie po­ety na wy­gna­niu w Ros­syi, któ­re póź­niej scha­rak­te­ry­zo­wał w "Dzia­dach" III. jako wię­zie­nie du­cha, (3) i w któ­rem chciał zrzu­cić z sie­bie cię­żar mę­czą­cych go wśród ob­ce­go oto­cze­nia uczuć; pra­gnął tak­że po­eta na­pi­sać po­wieść po­etycz­ną w spo­so­bie no­wo­cze­snym na tle hi­sto­rycz­nem, zbli­ża­jąc się do for­my po­wie­ścio­wej By­ro­na i do for­my dra­ma­tycz­nej, i pra­gnął wy­sta­wić swo­ję uko­cha­ną Li­twę w prze­szło­ści le­piej, ani­że­li w "Gra­ży­nie". Być moie, że w my­ślach po­ety brał udział wzgląd na dzia­ła­nia to­wa­rzy­stwa pa­try­otycz­ne­go i śledz­two prze­ciw­ko nie­mu wy­to­czo­ne w r.1826; być tak­że może, że Mic­kie­wicz po­wziął pod­nie­tę do utwo­rze­nia po­ema­tu pa­try­otycz­ne­go, jak "Kon­rad Wal­len­rod":, 7. czy­ta­nia To­ma­sza Mo­ora "Czci­cie­le ognia". Póź­niej, w "Dzia­dów" czę­ści III. (r.1832), po­eta da­wał pole do przy­pusz­cze­nia, ja­ko­by idea, któ­ra jest ją­drem "Kon­ra­da Wal­len­ro­da", zro­dzi­ła się w nim w wie­zie­niu w Wil­nie, bo imie Kon­ra­da w "Dzia­dach" III. nie jest przy­pad­ko­we i ma ozna­czać pa­try­otę, któ­ry się w du­szy po­ety zro­dził z po­pio­łów sen­ty­men­tal­ne­go Gu­sta­wa; taką też in­ter­pre­ta­cyę dał Sło­wac­ki w "Kor­dy­anie", któ­ry jest jak­by echem "Dzia­dów" czę­ści III. (4)

–- (1) List do Odyń­ca z r.1827 (Kor.III, 281) za­wie­ra­ją­cy te sło­wa: "Wal­len­rod już daw­no skoń­czo­ny" i…t.d… nie ob­ja­śnia rze­czy, bo jest bez do­kład­nej daty.

(2) W li­stach z Mo­skwy do Odyń­ca do War­sza­wy Mic­kie­wicz dość czę­sto wzmian­ku­je o Ur­sy­nie i pro­si o jego por­tre­cik (Kor.IV, 96).

(3) Wię­zień w koń­cu pro­lo­gu.

(4) Imię Kor­dy­an jest pra­wie ana­gra­mem imie­nia Kon­ra­da.

Pi­sa­niu "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" sprzy­ja­ła ta oko­licz­ność, że po­eta w pierw­szych cza­sach po­by­tu w Mo­skwie żył sa­mot­nie z Fr.Ma­lew­skim, wte­dy to za­pew­ne pi­sał, bo były "oko­licz­no­ści sprzy­ja­ją­ce mu­zie" (list z 5 stycz­nia 1827), i do tego ży­cia pe­ry­odu od­no­si się zna­czą­ce za­pew­nie­nie w li­ście do pani Za­le­skiej z d.27 wrze­śnia 1826, któ­re pi­sze "w smut­nem po­ło­że­niu", że "mę­ski cha­rak­ter, za­sa­dy a na­wet mi­łość wła­sna nie do­zwa­la mu być sła­bą ofia­rą oko­licz­no­ści?"; za­pew­ne echem tego sa­me­go tonu są sło­wa w li­ście do J.Cze­czo­ta i T.Zana z cl. 5 stycz­nia r.1827 o mi­ło­ści wspól­nej ko­chan­ki, przez co ro­zu­mie mi­łość oj­czy­zny. Wte­dy, kie­dy po­eta wy­szedł z osa­mot­nie­nia i by­wał w to­wa­rzy­stwach, a było to w r.1827, na któ­re­go pa­miąt­kę po­świe­cił " Kon­ra­da Wal­len­ro­da": Za­le­skim, po­emat zda­je się był już w za­sa­dzie i w głów­nych czę­ściach go­to­wy, mo­gło tyl­ko cho­dzić o układ. Nic wia­do­mo, czy na czas two­rze­nia przy­pa­dło na­pi­sa­nie roz­pra­wy o Go­ethem i By­ro­nie, ale pew­ną jest rze­czą, że po­eta wni­kał, za­pew­ne już w r. 1820, w du­cha tych po­etów i w for­mę ich po­ezyi i że wte­dy już bar­dzo ry­chło za­ję­ty był stu­dy­ami nad Sha­ke­spe­arem i wpły­wom By­ro­na i Sha­ke­spe­ara ule­gał.

Od na­pi­sa­nia "Gra­ży­ny" po­eta miał dużo hi­sto­rycz­ne­go ma­te­ry­ału w gło­wie i w tece, mógł tak­że w Mo­skwie od­na­wiać czy­ta­nie Kot­ze­bu­ego "Preus­sens al­te­re Ge­schich­te"; z r.1808, może tak­że Bec­ke­ra "Ver­such einer Ge­schich­te der Hoch­me­ister" 1798; nie­wąt­pli­wie też po­eta osnu­wał po­wieść swo­ją na tle hi­sto­rycz­nem. W tym wzglę­dzie Mic­kie­wicz miał teo­ryę od daw­na go­to­wą, że w po­ema­tach hi­sto­rycz­nych na­le­ży się od­twa­rzać wier­nie cha­rak­ter wie­ku i głów­nych osób. W "Kon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie" też sto­so­wał do hi­sto­rycz­nych da­nych rzecz samą, "cha­rak­te­ry dzia­ła­ją­cych osób i wszyst­kie waż­niej­sze zda­rze­nia", jak wy­zna­je w przy­pi­skach i jak wy­ka­za­li Pro­cha­ska, Neh­ring, Bruch­nal­ski (1) i inni, cho­ciaż nie czer­pał ze źró­deł, tyl­ko z pod­ręcz­nych ksią­żek, i cho­ciaż zo­sta­wiał tak­że twór­czej fan­ta­zyi swo­bo­dę uzu­peł­nie­nia hi­sto­ryi "do­my­sła­mi". Do ta­kich do­my­słów uzu­peł­nia­ją­cych na­le­żą n… p… ustę­py o po­dró­żach Wal­len­ro­da w ob­cych kra­jach,(2) o przy­by­ciu nad Ren i wresz­cie o wszyst­kiem, co po­tem na­stą­pi­ło aż do przy­by­cia do Ma­rien­bur­ga. Do tych li­cen­cyi po­etycz­nych na­le­ży tak­że przedew­szyst­kiem skom­bi­no­wa­nie Alfa, Wal­te­ra Sta­dio­na i Wal­len­ro­da w jed­nej oso­bie i wresz­cie do­mysł, że Kon­rad Wal­len­rod był Li­twi­nem, bo po­eta in­a­czej nie mógł ro­zu­mieć miej­sca u Kot­ze­bu­ego U, 280, gdzie ten au­tor nie umie so­bie wy­tłó­ma­czyć błę­dów Kon­ra­da Wal­len­ro­da przy ob­lę­że­niu Wil­na (3); pa­mię­tał też- (1) Pro­cha­ska, Kon­rad Wal­len­rod w Prze­wed­ni­ku nauk… i li­ter., 1876; Neh­ring, Stu­dya li­ter., 1884; Bruch­nal­ski, Źró­dła hist. K.W. w Pa­mięt­ni­ku Tow. lit… im. A. Mic­kie­wi­cza, 111. Czy­tel­nik znaj­dzie w przy­pi­skach od wy­daw­cy wy­kaz wier­nych za­po­ży­czeń z ksią­żek hi­sto­rycz­nych.

(2) Por. list Mick… do Odyń­ca z d. 20 maja 1828.

(3) Por. przy­pi­sek ostat­ni au­to­ra ku koń­co­wi.

po­eta o miej­scu w dzie­le Kot­ze­bu­ego (II, 12) gdzie mowa jest o pię­ciu Pru­sa­kach wy­cho­wa­nych przez Niem­ców, po­źniej mści­cie­li swe­go na­ro­du. Do tych zmy­śleń na­le­ży wresz­cie sto­su­nek mi­ło­sny Wal­len­ro­da z za­mknię­tą w wie­ży Al­do­ną, psu­ją­cy, jak kry­ty­ka za­rzu­ca­ła, cha­rak­ter bo­ha­ter­ski Wal­len­ro­da i czy­nią­cy wy­ło­ni w jego na­mięt­no­ści po­li­tycz­nej.

Nie tyl­ko ta "sen­ty­men­tal­na" mi­łość była ce­lem po­ci­sków kry­ty­ki, w "Kon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie" jest dużo uchy­bień i nie wy­rów­na­nych sprzecz­no­ści. Nie mó­wiąc o nie­ja­sno­ści po­ło­że­nia w pierw­szych pie­śniach, jest "uczta" za dłu­ga w po­rów­na­niu z szyb­kim to­kiem dal­szej o Wal­len­ro­dzie po­wie­ści. Cha­rak­ter Al­do­ny w wie­ży nie zga­dza się z jej cha­rak­te­rem na Li­twie: pro­sta nie­wia­sta, któ­ra nie zna­ła gra­nic Li­twy, za­mie­ni­ła się w wyż­szą isto­tę, dla któ­rej wiel­kość męża idzie w pa­rze z wiel­ko­ścią Boga chrze­ściań­skie­go; nie­któ­re też sło­wa jej lub wy­rze­czo­ne do niej są nie­ja­sne. Rola Hal­ba­na rów­nież daje do my­śle­nia: w "pie­śni waj­de­lo­ty" na uczcie śpie­wa o bez­dziet­nych wiel­kich oj­cach, a na­raz znaj­du­je się "w te­raź­niej­szo­ści" wiel­ki czło­wiek, w »po­wie­ści« też nie­bacz­nie zdra­dza ta­jem­ni­cę Wal­len­ro­da, śpie­wa­jąc o mło­do­ści Wal­te­ra; "pieśń" wy­sto­so­wa­na do Li­twi­nów (IV, 246), »po­wieść« do Niem­ców (IV, 594); przy­tem zo­sta­je tak­że nie­roz­strzy­gnię­ta wąt­pli­wość, czy bie­siad­ni­cy ro­zu­mie­li pieśń li­tew­ską, czy nie. Do­daj­my do tego, opusz­cza­jąc inne uwa­gi, to, że Li­twa wy­stę­pu­je w po­ema­cie jako od­ręb­ne pań­stwo, ja­ko­by Wła­dy­sław Ja­gieł­ło nie za­siadł był na tro­nie pol­skim, bo "Lach nie­spo­koj­ny" wy­mie­nio­ny jest (III, 41), ja­ko­by je­den z nie­przy­ja­ciół Li­twy.

Te i tym po­dob­ne uchy­bie­nia i sprzecz­no­ści tłó­ma­czą się w znacz­nej czę­ści tem, że Mic­kie­wicz za­pew­ne w roz­ma­itych cza­sach i w od­mien­nych uspo­so­bie­niach ukła­dał i pi­sał po­emat. Po­wieść waj­de­lo­ty pi­sa­na była w in­nym cza­sie, ani­że­li resz­ta po­ema­tu; rów­nież i pieśń waj­de­lo­ty i bal­la­da Al­pu­ha­ra. To samo twier­dzić moż­na o pie­śni o Wi­lii, o hym­nie do Bo­ga­ro­dzi­cy i wresz­cie o czę­ści V, t… j. " Woj­na". Od­bie­ra­my wra­że­nie, ja­ko­by po­eta w róż­nych cza­sach pi­sał po­szcze­gól­ne ustę­py na ten sam głów­ny te­mat; cho­dzi­ło tyl­ko o to, aby te go­to­we czę­ści uzu­peł­nić i zwią­zać w ca­łość; zda­ją się one wo­gó­le wią­zać z sobą wę­zła­mi jak w sie­ci da­le­ko od sie­bie, z pew­nym po­cho­dem li­rycz­nym. Ta ca­łość, któ­ra po­eta stwo­rzył, od­po­wia­da tyl­ko ogól­nie pra­wi­dłom po­ezyi epicz­nej: po­eta wpro­wa­dza nas, po wstę­pie, któ­ry za­pew­ne w koń­cu zo­stał do­pi­sa­ny, in me­dias res, a rzecz głów­ną, za­miar bo­ha­te­ra, od­sła­nia w środ­ku po­ema­tu i wresz­cie opo­wia­da czy­ny Kon­ra­da Wal­len­ro­da.

Pier­wot­nie miał układ po­ema­tu (z go­to­wych czę­ści) być inny. W tym wzglę­dzie Mic­kie­wicz w li­ście do Odyń­ca do War­sza­wy z d. 28 kwiet­nia 1828 pi­sze: "Two­je uwa­gi… o Wal­len­ro­dzie bar­dzo słusz­ne. Uczta dłu­ga nad­to; nie moja wina. Chcia­łem zro­bić dwie po­wie­ści od­dziel­ne, po­ema za­cząć od opi­su za­ra­zy etc, ale mu­sia­łem dać je w usta waj­de­lo­ty dla róż­nych przy­czyn, i to ze­psu­to układ. Wier­sze za­czy­na­ją­ce roz­mo­wę Kon­ra­da z Al­do­ną ciem­ne; grzech mój, le­ni­łem się po­pra­wić. Uwa­ga damy (pan­ny Na­ta­lii

Bisz­pink) o chrze­ścia­ii­stwie Kon­ra­da, ży­wem a po­tem za­nie­dba­nem, jest ar­cy­głe­bo­ka. Błąd mój po­cho­dzi z pla­nu, któ­ry się po­tem zmie­nił" (Kor. IV, 102). Te sło­wa są dość wy­raź­nym ko­men­ta­rzem owych sprzecz­no­ści, o któ­rych była mowa. Po­eta miał pier­wot­nie w pla­nie dwie po­wie­ści bę­dą­ce z sobą w związ­ku, z któ­rych pierw­sza mia­ła wy­sta­wić Alfa – Wal­te­ra i przy­pa­da­ła na czas, kie­dy Li­twa była sa­mo­dziel­na; dru­ga o Kon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie (1394) od­no­si­ła się do cza­sów póź­niej­szych, któ­rych po­eta już może świa­do­mo, idąc w tem za pra­wem swo­bo­dy po­etycz­nej, nie wy­róż­niał od ry­chlej­szych, bo tyl­ko te ry­chlej­sze nada­wa­ły się do idei ze­msty. Przy­pusz­cze­niu, ja­ko­by po­eta pier­wot­nie nie my­ślał o Wal­len­ro­dzie, ale o in­nym bo­ha­te­rze, 11. p.Her­kus Mon­te, (1) zda­je się sprze­ci­wiać ten wzgląd, że Mic­kie­wicz, któ­ry rzecz czer­pał z ksią­żek, za­pew­ne od po­cząt­ku prze­zna­czał na bo­ha­te­ra – mści­cie­la Wal­len­ro­da, bo 011 nada­wał się szcze­gól­niej do głów­nej idei; zresz­tą Wal­ter bio­rą­cy udział w bi­twie nad Ru­da­wą (r. 1370) już prze­obra­ża się w my­śli po­ety w Wal­len­ro­da. W owych cza­sach two­rze­nia i ukła­du, kie­dy po­eta w Mo­skwie by­wał sa­mot­nym albo uczest­ni­kiem gło­śniej­szych to­wa­rzystw, kie­dy pusz­czał wo­dze go­rą­cej fan­ta­zyi albo ją kieł­znał wzglę­da­mi na oto­cze­nie, wte­dy szu­kał for­my, Któ­ra­by nie ubli­ża­jąc na­czel­nej my­śli mo­gła tak­że zna­leść uzna­nie kół szer­szych i uśpić czuj­ność cen­zu­ry; że to ostat­nie było po­trzeb­ne, do­wo­dzi list do M. Pia­sec­kie­go (z r. 1827).

We­dle na­po­mknień po­ety miał pier­wot­ny układ za­pew­ne być taki. Na cze­le miał stać hymn na cześć pie­śni gmin­nej, wy­śpie­wa­ny od po­ety sa­me­go, nie od waj­de­lo­ty, jak obec­nie, i… dla­te­go bez nie­któ­rych ustę­pów. Da­lej mia­ła na­stą­pić po­wieść pierw­sza o Al­fie – Wal­te­rze, w obec­nym ukła­dzie "po­wieść waj­de­lo­ty", bez ostat­nich 5 wier­szy; po­tem mia­ła iść prze­rwa lat wię­cej jak 12 (por. w. "Przed laty dwu­na­stu po­ja­wił się nad Re­nem…"). Po­wieść dru­ga mia­ła się za­cząć od po­ja­wie­nia się Wal­len­ro­da w Ma­rien­bur­gu. Wy­ra­że­nie po­ety w przy­pi­sku ostat­nim "uka­za­nie się Kon­ra­da w Ma­rien­bur­gu" brzmi tak, że wię­cej sto­su­je się do pierw­sze­go ukła­du, ani­że­li do obec­ne­go, w któ­rem o "uka­za­niu się Kon­ra­da" osob­no nie ma wzmian­ki; to uka­za­nie się mo­gło być przed­sta­wio­ne tak, że czy­tel­nik mógł do­my­ślać się, iż Wal­len­rod to Alf – Wal­ter. Mu­siał tu więc iść "Obiór" jako pieśń 2. Je­że­li po­eta w obec­nym po­ema­cie we­dle przy­pi­sku ostat­nie­go czas od opusz­cze­nia Li­twy przez Wal­te­ra (1359) do przy­by­cia Wal­len­ro­da do Ma­rien­bur­ga "skró­cił o lat kil­ka­na­ście", to uczy­nił to przez wzgląd na to, że in­a­czej bo­ha­te­ro­wi wy­pa­dło­by w sta­now­czej ży­cia chwi­li do­brze prze­szło 50 lat (we­dle li­stu z 10 sierp. 1827 miał na wi­niet­ce mieć lat 30 i kil­ka), Al­do­na zaś by­ła­by pod­sta­rza­ła; więc w my­śli po­ety Wal­len­rod po­ja­wił się nad Re-

–-

(1) Zob… przy­pi­sek 7 au­to­ra i Kot­ze­bue, Preuss. ält. Gesch. II, 15 i n., nad­to Bruch­nal­ski, Źró­dła hist. K. W. w Pa­mięt­ni­ku Tow. lit… im. A. Mic­kie­wi­cza, III, 118.

nem oko­ło r. 1382, po­tem wę­dro­wał lat kil­ka po świe­cie, (1) od­zna­czył się czy­na­mi orę­ża, aż uka­zał się przed r. 1390 w Mal­bor­gu, czy oko­ło r.1384, jak Al­do­na (II, 61), to nie jest ja­sne. W pierw­szym zresz­tą ukła­dzie cha­rak­te­ry­sty­ka Wal­len­ro­da: "On cu­dzo­zie­miec" i t… d. (I, 15) na­tych­miast na­su­wa­ła pew­ne do­my­sły.

Pieśń 3 była, tak jak te­raz II, prze­zna­czo­na na hi­sto­ryę Al­do­ny; pieśń o Wi­lii była w ta­kim ukła­dzie zu­peł­nie zro­zu­mia­łą, kie­dy te­raz przed po­wie­ścią waj­de­lo­ty jest za­gad­ką. Pieśń obec­nie III, za­wie­ra­ją­ca prze­wło­ki speł­nie­nia za­mia­ru, mia­ła być pie­śnią 4; pieśń zaś 5, dziś IV, p.t. "Uczta", nie mia­ła być tak dłu­gą, jak w obec­nym ukła­dzie; mia­ły być nie­za­wod­nie śpie­wy na uczcie, śpie­wał za­pew­ne i waj­de­lo­ta, bo je­że­li przy­pu­ści­my, że Kon­rad śpie­wał "Al­pu­ha­rę", – a dla tej pie­śni nie ma, przy­najm­niej dla dra­ma­tycz­ne­go wra­że­nia, gdzie­in­dziej miej­sca, – śpie­wać też mu­siał po­przed­nio i waj­de­lo­ta. W koń­cu mia­ły iść pie­śni 6 i 7, "Woj­na" i "Po­że­gna­nie", obec­nie V i VI.

Taki układ po­ema­tu nie mógł się ostać. Mic­kie­wicz pi­sze, że z "róż­nych po­wo­dów" plan zmie­nić mu­siał; po­wo­dy mo­gły być na­stę­pu­ją­ce. Na­sam­przód "dwie po­wie­ści" były nie­rów­no­mier­ne, po­wieść pierw­sza była wi­docz­nie za krót­ka; waż­niej­szy wzgląd, był ten, że w ta­kim ukła­dzie po­eta zda­wał się wstęp­ną pie­śnią o po­tę­dze po­ezji – wła­snej! ja­ko­by iden­ty­fi­ko­wać się z bo­ha­te­rem swo­im, co i z etycz­nych po­wo­dów i przez wzgląd na cen­zu­rę mu­sia­ło ulec zmia­nie, i dla­te­go po­eta "pieśń", a na­stęp­nie "po­wieść" wło­ży! w usta waj­de­lo­ty. Były tak­że do zmia­ny ukła­du ar­ty­stycz­ne po­wo­dy: pier­wot­ny plan dwu po­wie­ści z prze­rwą wca­le nie za­gad­ko­wą miał te nie­ko­rzyść, że nie pod­nie­cał cie­ka­wo­ści i in­te­re­su, sko­ro w po­wie­ści pierw­szej cała ta­jem­ni­ca by­ła­by od­sło­nię­ta; w no­wym ukła­dzie po­eta wpro­wa­dza nas in me­dias res.

Sto­su­nek mi­ło­sny Kon­ra­da i Al­do­ny, od cza­su, kie­dy Moch­nac­ki upa­trzył w nim dys­har­mo­nię psu­ją­cą jed­no­li­tość i bo­ha­ter­stwo Wal­len­ro­da, był przez kry­ty­kę zwy­kle ostro są­dzo­ny. Wy­nu­rze­nie się Mic­kie­wi­cza w tym wzglę­dzie w za­cy­to­wa­nym wy­żej li­ście do Odyń­ca z d. 28 kwiet­nia 1828 (2) po­ka­zu­je, że po­eta miał pier­wot­nie dwu bo­ha­te­rów na my­śli a przez skom­bi­no­wa­nie ich w jed­ną oso­bę za nad­to ra­żą­cym spo­so­bem, wy­sta­wił bo­ha­te­ra jako wia­ro­łom­cę; wresz­cie bro­niąc Al­do­nę od za­rzu­tu nie­wcze­sno­ści słów: "Ja cię nie chcę wi­dzieć z bli­ska" (VI, 105), bro­nił za­sad­ni­czo ca­łe­go po­mię­dzy Kon­ra­dem a Al­do­ną sto­sun­ku. My po­etę ro­zu­mie­my. Prze­pro­wa­dze­nie pla­nu po­ema­tu wy­ma­ga­ło tego, aby Wal­len­ro­da wy­sta­wić jako bo­ha­te­ra tar­ga­ne­go sprzecz­ne­mi uczu­cia­mi. Znał ohy­dę swe­go po­ło­że­nia i swo­je­go za­da­nia ży­cia ("zdra­dzać, mor­do­wać i po­tem gi­nąć śmier­cią ha­nieb­ną" IV, 564);

–- (1) Wal­len­rod wspo­mi­na IV, 27 o fin­landz­kich la­sach.

(2) Za­pew­ne do­kład­niej w ry­chlej­szym, za­gi­nio­nym li­ście do Odyń­ca z d.22 mar­ca 1827, gdzie była tak­że mowa o "no­wych ry­mach".

cała lep­sza na­tu­ra w nim, a po­eta część du­szy wła­snej wlał w nie­go, bun­to­wa­ła się prze­ciw­ko.speł­nie­niu pie­kiel­ne­go przed­się­wzię­cia. W od­mę­cie uczuć, w żvciu, któ­re szło fał­szy­wym to­rem, zwra­cał się z ko­niecz­no­ści ku owym cza­som, kie­dy żył w oj­czy­stej Li­twie jak nor­mal­ny czło­wiek. Wte­dy wspo­mnie­nia o Kiej­stu­cie, o Al­do­nie, o szczę­ściu do­mo­wem mu­sia­ły ode­grać role jako źró­dło prze­mi­ja­ją­cej po­cie­chy, jako ha­mu­lec i ja­sna stro­na cha­rak­te­ru. Na dro­dze do zbrod­ni­cze­go czy­nu, któ­ry pra­gnął od­wlec, po­wi­nien spo­tkać się z temi wspo­mnie­nia­mi, i po­eta tu użyj mo­ty­wu bar­dzo szczę­śli­we­go, że Kon­ra­do­wi Al­do­na za­bie­gła dro­gę, na­wo­łu­jąc do prze­szło­ści, ostrze­ga­jąc i bła­ga­jąc, sama jak wspo­mnie­nie, jako cień z, Li­twy. Ta mi­łość jest też i ar­ty­stycz­ną prze­ciw­wa­gą do hi­sto­rycz­no­ści i gro­zy za­mie­rzo­nej ze­msty; ko­chan­ka ser­ca jest ry­wal­ką na­mięt­no­ści pa­try­otycz­nej, bo­ha­ter nie­na­wi­ści bez ser­ca był­by nie­po­etycz­nym. Po­eta czuł za­pew­ne nie­sto­sow­ność mi­ło­ści dwu lu­dzi nie mło­dych, ale ją bar­dzo zmyśl­nie wy­sta­wił jako ide­al­ne wspo­mnie­nie je­dy­nie z po­mo­cą sło­wa i gło­su,' wspo­mnie­nie, w któ­rem na­wet zmysł oka nie miał brać udzia­łu. Rów­nie na­tu­ral­ny i ko­niecz­ny jest stan du­szy Kon­ra­da po speł­nie­niu pie­kiel­nej ze­msty, ob­ja­wia­ją­cy się w ostat­nich z Al­do­ną roz­mo­wach (VI, 2 i n.).

Po­dob­nie jak osno­wa po­ema­tu, któ­ry nie z jed­ne­go wy­pły­nął rzu­tu, ale two­rzył się w róż­nych chwi­lach, prze­sło­nię­ta jest pew­ną nie­ja­sno­ścią, tak też i głów­ną ideę gnę­bi pew­na za­gad­ko­wość; do dziś dnia zda­nia są co do niej po­dzie­lo­ne ja­ko­by na do­wód, że w po­ema­cie jest może coś ukry­te­go. Se­na­tor No­wo­sil­cow są­dził, że to po­emat spi­sko­wy; na­próż­no Ka­je­tan Koź­mian Mic­kie­wi­cza bro­nił, (1) bo No­wo­sil­cow po­dał do księ­cia Kon­stan­te­go me­mo­ry­ał, w któ­rym utrzy­mu­je, że po­eta cha­rak­ter Wal­len­ro­da wy­sta­wił jako wzór god­ny na­śla­do­wa­nia, że Mic­kie­wicz ma­rzy o ja­kimś przy­szłym Wal­len­ro­dzie, msz­czą­cym się za zbu­rze­nie nie­pod­le­gło­ści Li­twy, że sła­wiąc uro­jo­ne­go mści­cie­la, chce wzbu­dzić rze­czy­wi­ste­go i t… d.(2) Inni upa­try­wa­li w "Kon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie" jak­by od­bi­cie epo­ki spi­sków w Ros­syi (3); inni wi­dzie­li w nim symp­tom re­wo­lu­cyj­ne­go du­cha w Pol­sce, z któ­re­go wy­ni­kło po­wsta­nie (4); jesz­cze inni, jak Do­łe­ga, (5) wi­dzie­li w Kon­ra­dzie ob­raz skrzy­wio­ne­go na grun­cie nie na­ro­do­wym opar­te­go wy­cho­wa­nia; Sło­wac­ki, za – (1) Wspo­mnie­nia A. E. Koź­mia­na, II, 71.

(2) Rę­ko­pis z 5 ar­ku­szy, na­by­ty ra­zem z in­nvmi ma­nu­skryp­ta­mi od Pod­wy­soc­kie­go w Ka­mień­cu Po­dol­skim dla bi­blio­te­ki w Kór­ni­ku ma tyt… za­pew­ne z pa­pie­rów za­bra­nych z kan­ce­la­ryi księ­cia Kon­stan­te­go r. 1830. Por. Tre­tiak, Ra­port urzę­do­wy No­wo­sil­co­wa w Pa­mięt­ni­ku Tow. lit… im. A. Mic­kie­wi­cza, V, 242.

(3) Beł­ci­kow­ki, Kon­rad Wal­len­rod, Kra­ków, 1870.

(4) L. Sie­mień­ski, Ad. Mic­kie­wicz, Kra­ków, 1856.

(5) Kon­rad Wal­len­rod, roz­biór kry­tycz­ny i t… d. Po­znań, 1873.

prze­wo­dem "Pszon­ki" na­zwał (w "Be­niow­skim" r. 1840) ideę po­ema­tu "wal­len­ro­dy­zmem", ro­zu­mie­jąc przez to apo­te­ozę zdra­dy, któ­ra to opi­nie po­wtó­rzył Go­łem­biow­ski i A. K. Koź­mian w pa­mięt­ni­kach pi­sa­nych po r.1850 (II, 69). Mic­kie­wicz sam dał po­wód do po­zo­rów "wal­len­ro­dvzmu", umiesz­cza­jąc na ty­tu­le mot­to wy­kom­bi­no­wa­ne z lek­tu­ry Mac­chia­vel­la "Il prin­ci­pe: bi­so­gna es­se­re vol­pe e le­one, (1) da­lej wier­szem w po­wie­ści waj­de­lo­ty skre­ślo­nym przez cen­zu­rę "Tyś nie­wol­nik, je­dy­na broń nie­wol­ni­ków jest zdra­da" (IV, po w. 342) i wresz­cie ostroż­no­ścia­mi z cen­zu­rą, wi­docz­ne­mi w li­ście do M. Pia­sec­kie­go z r. 1827. W po­ema­cie sa­mym zda­je się być ta­kim po­zo­rem wy­sta­wie­nie po­wie­ści jako hi­sto­ryi ser­ca dwoj­ga ko­chan­ków, bo po­cząt­ko­wi "Zna­lem lu­dzi dwo­je" (Wstęp 43), od­po­wia­da ko­niec "Taka pieśń moja o Al­do­ny lo­sach" VI, 289.

W now­szych cza­sach sady o idei "Wal­len­ro­da": spo­koj­niej­sze i praw­dziw­sze: Neh­ring, kła­dąc przy­cisk na hi­sto­rycz­ność po­ema­tu, są­dził, że nie­zwy­kle oko­licz­no­ści wy­da­ły nie­zwy­kły cha­rak­ter (2); P. Chmie­low­ski ce­nił po­emat jako przed­sta­wia­ją­cy uczu­cia pa­try­otycz­ne z siłą wul­ka­nicz­ne­go wy­bu­chu (3); Spa­so­wicz wi­dział w nim wy­raz mi­ło­ści oj­czy­zny i nie­na­wi­ści wro­gów i sta­rał się ge­ne­zę tych uczuć w ży­ciu Mic­kie­wi­cza wy­śle­dzić: i od­na­leść już w cza­sach wię­zie­nia (4); dziw­nie po­etycz­nie mnie­mał Tre­tiak, że siłą dzia­ła­ją­cą w "Kon­ra­dzie Wa­len­ro­dzie" jest po­tę­ga po­ezyi, upo­sta­cio­wa­na w Hal­ba­nie. (5)

Po­eta chciał wy­sta­wić mi­łość oj­czy­zny, a zna­la­zł­szy do ta­kie­go za­da­nia rzecz w hi­sto­ryi, ści­śle wią­zał się wia­do­mo­ścia­mi hi­sto­rycz­ne­mi, przed­sta­wia­jąc w By­ro­now­ski spo­sób, we­dle wy­ma­gań wie­ku czło­wie­ka, któ­ry wśród nie­zwy­kłych oko­licz­no­ści z nie­do­bro­wol­ne­go apo­sta­ty stał się mści­cie­lem kra­ju przez nie­na­wiść i zdra­dę, – oso­bi­ście jed­nak nie iden­ty­fi­ko­wał się z bo­ha­te­rem ani w oso­bie Kon­ra­da Wal­len­ro­da, któ­re­go wy­sta­wił jako zbrod­nia­rza, ani w "Dzia­dach", gdzie Kon­ra­da zwró­cił na dro­gę ła­ski.

Czy­ta­ją­ca pu­blicz­ność, któ­ra w po­ema­cie wi­dzia­ła tyl­ko pa­try­otyzm, po­dob­nie jak w póź­niej­szych po­ema­tach Mic­kie­wi­cza, Sło­wac­kie­go i Kra­siń­skie­go, wzię­ła "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" z za­chwy­tem w po­sia­da­nie dla idei po­świę­ce­nia i wy­so­kich za­let po­etycz­nych. Nie­ba­wem po wyj­ściu jego po­wsta­łą myśl w War­sza­wie i we Lwo­wie prze­dru­ko­wa­nia po­ema­ta (Kor. IV, 98 in.]; mło­dzi li­te­ra­ci w War­sza­wie sta­wia­li po­emat obok "Ilia­dy" i "Ene­idy";

–-

(1) Bo­gu­ski, Przy­czy­nek do stu­dy­ów o idei K. W, w Prze­glą­dzie lwow­skim r.1888, i Spa­so­wicz, Kon­rad Wal­len­rod w Pum. Tow. lit… im. A. Mick., III, 137.

(2) Stu­dya li­te­rac­kie, 1884, str. 252.

(3) Adam Mic­kie­wicz, II, 415.

(4) Kon­rad Wal­len­rod w Pa­mięt­nik Tow. lit… im. A. Mick., III, 120 i n. (4) Idea Wal­len­ro­da w Pam. Tow. lit… im. A. Mick, III, i n.

umiar­ko­wań­si w obo­zie kla­sy­ków, jak A. 15. Koź­mian, po­dzi­wia­li bo­gac­two po­ezyi i siłę du­cha (1); Mo­raw­ski przy­zna­wał wie­le po­etycz­no­ści w po­my­śle i wy­ko­na­niu (2); Moch­nac­ki, któ­ry po­ema­to­wi od­ma­wiał "or­ga­nicz­nej ca­ło­ści", przy­zna­jąc tyl­ko "ślicz­ne i cza­ru­ją­ce ustę­py", nie taił so­bie, że swo­ja opi­nia "wznie­ci zgiełk wiel­bi­cie­li "Wal­len­ro­da" (3), było ich zaś dużo i w War­sza­wie i w Pe­ters­bur­gu; Gosz­czyń­ski tak­że w roz­pra­wie o po­ezyi pol­skiej 1835r . (w Po­wszech­nym Pa­mięt­ni­ku Nauk) z uzna­niem mó­wił o "Kon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie"; do­pie­ro Sło­wac­ki (w "Be­niow­skim" r.1840) do­pa­trzył pla­my w po­ema­cie. Naj­now­sza kry­ty­ka sta­wia­ła po­emat bar­dzo wy­so­ko; Spa­so­wicz (Pa­mięt­nik Tow. lit… im. A. Mic­kie­wi­cza, III, 154) sta­wił go pra­wie na rów­ni z 'Pa­nem Ta­de­uszem".

Uwiel­bie­nie ros­syj­skich po­etów i kry­ty­ków nie zna­ło pra­wie gra­nic, Bor­ja­tyn­skij w prze­ślicz­nym wier­szu tyl­ko o to bła­gał Mic­kie­wi­cza, aby nie na­śla­do­wał By­ro­na i był sa­mym sobą; Pusz­kin wy­tłó­ma­czył po­czą­tek "Wal­len­ro­da", tłó­ma­cze­nie pro­zą ogło­szo­ne było w "Wiest­ni­ku Mo­skiew­skim" (Kor. IV. 99); przy­ja­cie­le ru­scy przy opusz­cze­niu Mo­skwy wy­pra­wi­li po­ecie świet­ną ucztę; Po­le­woj, re­dak­tor " Mo­skiew­skie­go Te­le­gra­fa" w dłuż­szym ar­ty­ku­le z r. 1829 za­li­czał Mic­kie­wi­cza do pierw­szych wów­czas sły­ną­cych po­etów; Ku­kol­nik na­pi­sał ro­mans "Alf i Al­do­na" (1842), któ­ry po­dob­no osnu­ty jest na sKon­ra­dzie Wal­len­ro­dzie*. Sła­wa po­ety wnet do­szła do An­glii: w " New Mon­th­ly and Lon­don Ma­ga­zi­ne", w ze­szy­cie lip­co­wym, jest mowa o tłó­ma­cze­niu "Wal­len­ro­da" przez pan­nę Yenith (?) na fran­cu­ski ję­zyk, o "Al­pu­ha­rze", któ­rą pan­na Si­mio­no­fska (!) pod­ło­ży­ła pod mu­zy­kę, i o in­nych po­ezy­ach Mic­kie­wi­cza, któ­re­go tu wy­so­ko po­sta­wio­no. Wia­do­mość o tem po­wtó­rzo­na była w "Ga­ze­cie Pol­skiej" z 6 grud­nia r.1830.

Pierw­sze wy­da­nie "Kon­ra­da Wal­len­ro­da" wy­szło w Pe­ters­bur­gu u Ka­ro­la Kraya za­pew­ne na nowy rok 1828, data cen­zu­ry jest z 9 grud­nia 1827 (4); prze­dru­kiem tego wy­da­nia jest wy­da­nie po­znań­skie w to­mi­ku II-gim "Po­ezyi" Ada­ma Mic­kie­wi­cza z r.1828. Dru­gie wy­da­nie "Kon­ra­da Wal­len­ro­da":, do­ko­na­ne za współ­udzia­łem po­ety, jak wi­dać z ko­re­spon­den­cyi Mic­kie­wi­cza z cen­zo­rem Ser­bi­no­wi­czem z r.1828 i 1829 (Kor. IV, 107 i n.), było wy­da­nie pe­ters­bur­skie u Kraya z r.1829 w pierw­szym to­mi­ku "Po­ezyi" Ada­ma Mic­kie­wi­cza. Trze­cie wy­da­nie, do któ­re­go sam po­eta przy­kła­dał ręki, było wy­da­nie pa­ry­skie A.Je­ło­wic­kie­go i spół­ki, przej­rza­ne i po­pra­wio­ne przez au­to­ra, z r.1838, w to­mie II-gim "Po­ezyi". Waż­ne, bo sta- -

(1) Wspo­mnie­nia, A. E. Koź­mia­na, II, 68.

(2) Sie­mień­ski, Por­tre­ty li­te­rac­kie, III, 364 i n.

(3) O li­te­ra­tu­rze pol­skiej XIX wie­ku, 1845, I, 171.

(4) List do Odyń­ca z d. 22 mar­ca, gdzie jest mowa o eg­zem­pla­rzach "Kon­ra­da Wal­len­ro­da", nie jest za­pew­ne z r.1827, ale 1828 (Ivor. IV, 96).

ra­mie jest tak­że wy­da­nie z r.1844, ale w grun­cie rze­czy opie­ra się co do " Kon­ra­da Wal­len­ro­da" na wy­da­niu z r.1829.

Wy­da­nie z r.1838 po­słu­ży­ło nam jako za­sad­ni­cze, przy­tem po­da­li­śmy od­mian­ki z wy­dań daw­niej­szych ja­ko­też z wy­da­nia z r.1844.

Z rę­ko­pi­sów po­ety za­cho­wa­ły się je­dy­nie dwa frag­men­ty, oba ogło­szo­ne wraz z po­do­bi­zna­mi w to­mie III-cim "Pa­mięt­ni­ka Tow. lit… im. A. M."; pierw­szy z po­cząt­ku po­wie­ści waj­de­lo­ty (IV, 315–375) za­wie­ra wie­le waż­niej­szych od­mia­nek, dru­gi (IV, 711–211 i 741–752) pra­wie nie róż­ni się od dru­ko­wa­ne­go tek­stu.

Wła­dy­sław Neh­ring.

KON­RAD WAL­LEN­ROD

Do­ve­te adu­nque sa­pe­re come sono due ge­ne­ra­zio­ni da com­bat­te­re –

bi­so­gna es­se­re vol­pe e le­one.

Bo­na­wen­tu­rze i Jo­an­nie

Za­le­skim

Na pa­miąt­kę lata ty­siąc ośm­set dwó­dzie­ste­go siód­me­go

Po­świę­ca

Au­tor

PRZE­MO­WA .

Na­ród li­tew­ski, skła­da­ją­cy się z po­ko­leń Li­twi­nów, Prus­sów i Let­tów, nie­licz­ny, osia­dły w kra­ju nie­roz­le­głym, nie do­syć ży­znym, dłu­go Eu­ro­pie nie­zna­jo­my, oko­ło trzy­na­ste­go wie­ku na­jaz­da­mi są­sia­dów wy­zwa­ny był do czyn­niej­sze­go dzia­ła­nia. Kie­dy Prus­so­wie ule­ga­li orę­żo­wi Teu­to­nów, Li­twa, wy­szedł­szy ze swo­ich la­sów i ba­gnisk, nisz­czy­ła mie­czem i ogniem oko­licz­ne pań­stwa i sta­ła się wkrót­ce strasz­ną na pół­no­cy. Dzie­je nie wy­ja­śni­ły jesz­cze do­sta­tecz­nie, ja­kim spo­so­bem na­ród tak sła­by i tak dłu­go ob­cym hoł­du­ją­cy, mogł od­ra­zu oprzeć się i za­gro­zić wszyst­kim swo­im nie­przy­ja­cio­łom, z jed­nej stro­ny pro­wa­dząc cią­głą, mor­der­czą z za­ko­nem krzy­żo­wym woj­nę, z dru­giej łu­piąc Pol­skę, wy­bie­ra­jąc opła­ty u No­wo­gro­da Wiel­kie­go, i za­pę­dza­jąc się aż na brze­gi Woł­gi, i pół­wy­sep Krym­ski. Naj­świet­niej­sza epo­ka Li­twy przy­pa­da na cza­sy Ol­gier­da i Wi­toł­da, któ­rych wła­dza roz­cią­ga­ła się od Bał­tyc­kie­go do Czar­ne­go mo­rza. Ale to ogrom­ne pań­stwo, zbyt na­gle wzra­sta­jąc, nie zdo­ła­ło wy­ro­bić w so­bie we­wnętrz­nej siły, któ­ra­by róż­no­rod­ne jego czę­ści spa­ja­ła i oży­wia­ła. Na­ro­do­wość li­tew­ska, roz­la­na po zbyt ob­szer­nych zie­miach, stra­ci­ła swo­ję wła­ści­wą­bar­wę. Li­twi­ni ujarz­mi­li wie­le po­ko­leń ru­skich, i we­szli w sto­sun­ki po­li­tycz­ne z Pol­ską. Sła­wia­nie od­daw­na już chrze­ścia­nie, sta­li na wyż­szym stop­niu cy­wi­li­za­cyi a lubo po­bi­ci lub za­gro­że­ni od Li­twy, po­wol­nym wpły­wem od­zy­ska­li mo­ral­ną prze­wa­gę nad sil­nym ale bar­ba­rzyń­skim cie­mię­ży­cie­lern, i po­chło­nę­li go, jak Chi­ny na­jeźdz­ców Ta­tar­skich. Ja­giel­lo­no­wie i moż­niej­si ich was­sa­le sta­li się Po­la­ka­mi; wie­lu ksią­żąt li­tew­skich na Rusi przy­ję­ło re­li­gią, ję­zyk i na­ro­do­wość ru­ską. Tym spo­so­bem Wiel­kie Księ­stwo Li­tew­skie prze­sta­ło być li­tew­skiem, wła­ści­wy na­ród li­tew­ski uj­rzał się w daw­nych swo­ich gra­ni­cach; jego mowa prze­sta­ła być ję­zy­kiem dwo­ru i moż­nych, i za­cho­wa­ła się tyl­ko mię­dzy po­spól­stwem. Li­twa przed­sta­wia cie­ka­wy wi­dok ludu, któ­ry w ogro­mie swo­ich zdo­by­czy znik­nął, jak stru­myk po zby­tecz­nym wy­le­wie opa­da, i pły­nie węż­szym ni­że­li pier­wej ko­ry­tem. Kil­ka już wie­ków za­kry­wa wspo­mnia­ne tu zda­rze­nia: ze­szły ze sce­ny ży­cia po­li­tycz­ne­go i Li­twa i naj­sroż­szy jej nie­przy­ja­ciel, za­kon krzy­żo­wy; sto­sun­ki na­ro­dów są­sied­nich zmie­ni­ły się zu­peł­nie; in­te­res i na­mięt­no­ści, któ­re za­pa­la­ły ów­cze­sną woj­nę, już wy­ga­sły, na­wet pa­mią­tek nie oca­li­ły pie­śni gmin­ne. Li­twa jest już cał­kiem w prze­szło­ści; jej dzie­je przed­sta­wia­jąz tego wzglę­du szczę­śli­wy dla po­ezyi za­wód, że po­eta, opie­wa­ją­cy ów­cze­sne wy­pad­ki, sa­mym tyl­ko przed­mio­tem hi­sto­rycz­nym, zgłę­bie­niem rze­czy i kunsz­tow­nem wy­da­niem zaj­mo­wać się musi, nie przy­wo­łu­jąc na po­moc in­te­re­su, na­mięt­no­ści lub mody czy­tel­ni­ków. Ta­kich wła­śnie przed­mio­tów ka­zał po­szu­ki­wać Szyl­ler:

"Was unster­blich im Ge­sang soli le­ben,

Muss im Le­ben unter­ge­lie­ni".

"Co ma ożyć w pie­śni, za­gi­nąć po­win­no w rze­czy­wi­sto­ści".WSTĘP.

Oto lat mi­ja­ło, jak za­kon krzy­żo­wy

We krwi po­gań­stwa pół­noc­ne­go bro­dził;

Już Pru­sak szy­je uchy­lił w oko­wy,

Lub zie­mię od­dał a z du­szą ucho­dził;

Nie­miec za zbie­giem roz­pu­ścił go­ni­twy,

Wię­ził, mor­do­wał, aż do gra­nic Li­twy.

Nie­men roz­dzie­la Li­twi­nów od wro­gów:

Po jed­nej stro­nie błysz­czą, świą­tyń szczy­ty,

I szu­mią lasy, po­miesz­ka­nia bo­gów;

Po dru­giej stro­nie, na pa­gór­ku wbi­ty

Krzyż, go­dło Niem­ców, czo­ło kry­je w nie­bie,

Groź­ne ku Li­twie wy­cią­ga ra­mio­na,

Jak gdy­by wszyst­kie zie­mie Pa­le­mo­na

Chciał z góry ob­jąć i gar­nąć pod sie­bie.

Z tej stro­ny tłu­my li­tew­skiej mło­dzie­ży,

W koł­pa­kach ry­sich, w niedź­wie­dziej odzie­ży,

Z łu­kiem na ple­cach, z dło­nią peł­ną gro­tów,

Snu­ją się, śle­dząc nie­miec­kich ob­ro­tów.

Po dru­giej stro­nie, w szy­sza­ku i zbroi,

Nie­miec na ko­niu nie­ru­cho­my stoi;

Oczy utkwiw­szy w nie­przy­ja­ciół sza­niec,

Na­bi­ja strzel­bę i li­czy ró­ża­niec.

I ci i owi pil­nu­ją prze­pra­wy.

Tak Nie­men, daw­niej sław­ny z go­ścin­no­ści,

Łą­czą­cy brat­nich na­ro­dów dzier­ża­wy,

Już te­raz dla nich był pro­giem wiecz­no­ści,

I nikt, bez stra­ty ży­cia lub swo­bo­dy,

Nie mógł prze­stą­pić za­ka­za­nej wody.

Tyl­ko ga­łąz­ka li­tew­skie­go chmie­lu,

Wdzię­ka­mi pru­skiej to­po­li nę­co­na,

Pnąc się po wierz­bach i po wod­nem zie­lu,

Śmia­łe, jak daw­niej, wy­cią­ga ra­mio­na,

I rze­kę kra­śnym prze­ska­ku­jąc wian­kiem,

Na ob­cym brze­gu łą­czy się z ko­chan­kiem.

Tyl­ko sło­wi­ki Ko­wień­skiej dą­bro­wy

Z bra­cią swo­je­mi Za­pusz­czań­skiej góry,

Wio­dą, jak daw­niej, li­tew­skie roz­mo­wy,

Lub swo­bod­ne­mi wy­mknąw­szy się pió­ry,

La­ta­ją w go­ści na spól­ne ostro

A lu­dzie? – lu­dzi roz­dzie­li­ły boje!

Daw­na Pru­sa­ków i Li­twy za­ży­łość

Po­szła w nie­pa­mięć; tyl­ko cza­sem mi­łość

I lu­dzi zbli­ża. – Zna­łem lu­dzi dwo­je.

O Nie­mnie! wkrót­ce runą do twych bro­dów

Smierć i po­żo­gę nio­są­ce sze­re­gi,

I two­je do­tąd sza­no­wa­ne brze­gi

To­por z zie­lo­nych ogo­ło­ci wian­ków,

Huk dział wy­stra­szy sło­wi­ki z ogro­dów.

Co przy­ro­dze­nia zwią­zał łań­cuch zło­ty,

Wszyst­ko ro­ze­rwie nie­na­wiść na­ro­dów;

Wszyst­ko ro­ze­rwie, – lecz ser­ca ko­chan­ków

Złą­czą się zno­wu w pie­śniach waj­de­lo­ty.

I.

OBIOR.

Z Ma­rien­bur­skiej wie­ży za­dzwo­nio­no,

Dzia­ła za­grzmia­ły, w bęb­ny ude­rzo­no;

Dzień uro­czy­sty w krzy­żo­wym za­ko­nie.

Ze­wsząd kom­tu­ry do sto­li­cy śpie­szą,

Kędy, ze­bra­ni w ka­pi­tu­ły gro­nie,

We­zwaw­szy Du­cha świę­te­go ura­dzą,

Na czy­ich pier­siach wiel­ki krzyż za­wie­szą,

I w czy­je ręce wiel­ki miecz od­da­dzą.

Na ra­dach spły­nął dzień je­den i dru­gi,

Bo wi­ciu mę­żów sta­je do za­wo­du,

A wszy­scy rów­nie wy­so­kie­go rodu,

I wszyst­kich rów­ne w za­ko­nie za­słu­gi;

Do­tąd po­wszech­na mię­dzy bra­cią zgo­da

Nad wszyst­kich wy­żej sta­wi Wal­len­ro­da.

On cu­dzo­zie­miec, w Pru­sach nie­zna­jo­my,

Sła­wą na­peł­nił za­gra­nicz­ne domy;

Czy Mau­rów ści­gał na ka­styl­skich gó­rach,

Czy Ot­to­ma­na przez mor­skie od­mę­ty,

W bi­twach na cze­le, pierw­szy był na mu­rach,

Pierw­szy za­ha­czał po­hań­ców okrę­ty;

I na tur­nie­jach, sko­ro wstą­pił w szran­ki,

Je­że­li ra­czył przy­łbi­cę od­sło­nić,

Nikt się nie wa­żył na ostre z nim go­nić,

Pierw­sze mu zgod­nie ustę­pu­jąc wian­ki.

Nie tyl­ko mię­dzy krzy­żo­we­mi roty

Wsła­wił orę­żem mło­do­cia­ne lata,

Zdo­bią go wiel­kie chrze­ściań­skie cno­ty:

Ubó­stwo, skrom­ność i po­gar­da świa­ta.

Kon­rad nie sły­nął w przy­dwor­nym na­ci­sku

Gład­ko­ścią mowy, skład­no­ścią ukło­nów,

Ani swej bro­ni dla pod­łe­go zy­sku

Nie przedał w służ­bę nie­zgod­nych ba­ro­nów.

Klasz­tor­nym mu­rom wiek po­świę­cił mło­dy,

Wzgar­dził okla­ski i gór­ne urzę­dy,

Na­wet za­cniej­sze i słod­sze na­gro­dy,

Min­stre­lów hym­ny i pięk­no­ści wzglę­dy,

Nie prze­ma­wia­ły do zim­ne­go du­cha.

Wal­len­rod po­chwał obo­jęt­nie słu­cha,

Na kra­śne lica po­glą­da zda­le­ka,

Od cza­ru­ją­cej roz­mo­wy ucie­ka.

Czy był nie­czu­łym, dum­nym z przy­ro­dze­nia,

Czy stał się z wie­kiem? – bo choć jesz­cze mło­dy,

Już włos miał siwy i zwię­dłe ja­go­dy,

Na­pięt­no­wa­ne sta­ro­ścią cier­pie­nia –

Trud­no od­gad­nąć: zda­rza­ły się chwi­le,

W któ­rych za­ba­wy mło­dzie­ży po­dzie­lał,

Na­wet nie­wie­ścich gwa­rów słu­chał mile,

Na żar­ty dwo­rzan żar­ta­mi od­strze­lał,

I sy­pał da­mom grzecz­nych słó­wek kro­cie zim­nym uśmie­chem, jak dzie­ciom ła­ko­cie.

By­ły­to rzad­kie chwi­le za­po­mnie­nia;

I wkrót­ce lada słów­ko obo­jęt­ne,

Któ­re dla dru­gich nie mia­ło zna­cze­nia,

W nim obu­dza­ło wzru­sze­nie na­mięt­ne;

Sło­wa: oj­czy­zna, po­win­ność, ko­chan­ka,

O kru­cy­atach i o Li­twie wzmian­ka,

Na­gle we­so­łość Wal­len­ro­da tru­ły;

Sły­sząc je, zno­wu od­wra­cał ob­li­cze,

Zno­wu na wszyst­ko sta­wał się nie­czu­ły,

I po­grą­żał się w dumy ta­jem­ni­cze.

Może, wspo­mniaw­szy świę­tość po­wo­ła­nia,

Sam so­bie ziem­skich sło­dy­czy za­bra­nia?

Jed­ne znał tyl­ko przy­jaź­ni sło­dy­cze,

Jed­ne­go tyl­ko wy­brał przy­ja­cie­la,

Świę­te­go cno­tą i po­boż­nym sta­nem:

Był to mnich siwy, zwa­no go Hal­ba­nem.

On Wal­len­ro­da sa­mot­ność po­dzie­la;

On był i du­szy jego spo­wied­ni­kiem,

On był i ser­ca jego po­wier­ni­kiem.

Szczę­śli­wa przy­jaźń! świę­tym jest na zie­mi,

Kto umiał przy­jaźń za­brać ze świę­te­mi.

Tak na­czel­ni­cy za­kon­nej ob­ra­dy

Roz­pa­mię­tu­ją Kon­ra­da przy­mio­ty;

Ale miał wadę, – bo któż jest bez wady?

Kon­rad świa­to­wej nie lu­bił pu­sto­ty,

Kon­rad pi­ja­nej nie dzie­lił bie­sia­dy.

Wszak­że, za­mknię­ty w sa­mot­nym po­ko­ju,

Gdy go drę­czy­ły nudy lub zgry­zo­ty,

Szu­kał po­cie­chy w go­rą­cym na­po­ju;

I wten­czas zdał się wdzie­wać po­stać nową,

Wten­czas twarz jego bla­dą i su­ro­wą

Ja­kiś ru­mie­niec cho­ro­wi­ty kra­sił

I wiel­kie, nie­gdyś błę­kit­ne źre­ni­ce

Któ­re czas nie­co ska­ził i przy­ga­sił,

Ci­ska­ły daw­nych ogniów bły­ska­wi­ce;

Z pier­si ża­ło­sne wes­tchnie­nie ucie­ka,

I łzą per­ło­wą na­brzmie­wa po­wie­ka,

Dłoń lut­ni szu­ka, usta pie­śni leją,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: