Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 maja 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
47,00

Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego a Żołnierze Wyklęci - ebook

Najnowsza książka Lecha Kowalskiego to historia walk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – zwanego niekiedy polskim NKWD i przyrównywanego do SS – z formacjami zbrojnymi żołnierzy wyklętych, którzy tuż po wojnie stawili opór Sowietom i rodzimym komunistom, by nie dopuścić do zrusyfikowania kraju.

Żadna z polskich formacji zbrojnych w okresie okupacji nie toczyła walk z tyloma przeciwnikami naraz, co żołnierze wyklęci tuż po wojnie. Bywało, że gdy stawali do boju na śmierć i życie, na jednego z nich przypadało niekiedy po trzystu zbirów z formacji wojskowych NKWD, z sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”, KBW, LWP, MO, UB czy ORMO. Tropili ich dniami i nocami, zawiązując kolejne koalicje i zgrupowania operacyjne, nieustępliwie i metodycznie pacyfikując, mordując skrycie w lochach więziennych i zabijając w nierównej walce. Ciała porzucano w leśnych jamach, przydrożnych rowach, chaszczach i kniejach. Wielu z nich kończyło żywot w bezimiennych dołach cmentarnych z wapnem. A oni trwali w oporze, niczym Spartanie pod Termopilami. Ostatniego z nich wytropiono i zabito na początku lat sześćdziesiątych minionego wieku.

Cześć im i chwała na wieki, że byli i trwali w walce. W polskiej świadomości narodowej pozostaną już z nami na stałe. 

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65521-10-1
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Nie przypuszczałem, że podejmę się kiedyś napisania książki o tej komunistycznej formacji zbrojnej, którą jedni przyrównują do NKWD, inni do SS, a są i tacy, którzy — gdyby tylko mogli — zaliczyliby ją do formacji Polski Walczącej.

Przeglądając w Internecie linki poświęcone Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego, trafiłem w pewnym momencie na treść, która mną wstrząsnęła. Jakiś młody człowiek napisał: „Poszukuję informacji o 11 pułku KBW, gdyż w tej formacji walczył mój dziadek. Za wszelką pomoc dziękuję”, a ktoś inny mu odpowiedział: „Więcej informacji znajdziesz tutaj: Mieczysław Jaworski, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego 1945–1965, Warszawa 1984 rok”. Prawdopodobnie dziadek z KBW, uchodzący w rodzinie za żołnierza niepokalanego, tak skołatał wnukowi umysł opowieściami o walkach z „polskimi bandami zbrojnymi”, że ten po dziś dzień nie potrafi rozróżnić, kto w tych starciach był bandytą, a kto patriotą, kto katem, a kto ofiarą.

Szukający informacji pobłądzi jeszcze bardziej, gdy dotrze do zalecanej książki autorstwa oficera KBW, płk. prof. Mieczysława Jaworskiego, weterana walk z polskim podziemiem niepodległościowym i peeselowską opozycją polityczną. W antykwariatach poinformowano mnie, iż książka została wycofana z bibliotek szkolnych, gdyż prezentowała zafałszowany obraz walk narodu polskiego z oswobodzicielami sowieckimi i rodzimymi komunistami. Tymczasem stanowiła ona podstawę rozprawy habilitacyjnej prof. Jaworskiego, a wcześniej otrzymała wysokie oceny peerelowskich recenzentów. Całe szczęście, że przeminęła epoka, w której funkcjonowała jako podstawowa pozycja w literaturze przedmiotu.

To był ten pierwszy impuls, który mi uzmysłowił, iż w tej materii trzeba coś zrobić, a ostatecznie przekonałem się o tym, kiedy natrafiłem w Internecie na kolejne teksty o KBW pod bardzo znamiennymi tytułami: Oddawanie hołdu KBW to jak oddawanie hołdu Gestapo (autorstwa P. Reszki i P. Buczkowskiego), SLD: Bohaterowie z KBW (pióra A. Kruczka) i Pamięć o mordercach (T. Płużańskiego). W pierwszym z artykułów stwierdzono, iż: „Kombatanci domagają się ukarania oficerów i urzędników państwowych uczestniczących w uroczystościach 60-lecia jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego — zbrojnego ramienia NKWD w Polsce — na Majdanku w Lublinie”. Autorzy uświadamiali internautów, że: „Oddawanie hołdu KBW jest tym samym, czym byłoby uczczenie jednostek Wehrmachtu oraz innych formacji zbrojnych hitlerowskich Niemiec (SS, Gestapo) bądź sowieckich (NKWD, KGB i GRU), walczących z polskim podziemiem niepodległościowym”.

Do artykułu został dołączony protest dr. Jerzego Bukowskiego, przewodniczącego Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych z Krakowa, zrzeszającego dwadzieścia różnych organizacji, w tym m.in.: Małopolski Okręg Światowego Związku Żołnierzy AK, Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego, Instytut Katyński w Polsce i Związek Piłsudczyków. Był to protest w imieniu ofiar wobec poczynań ich oprawców, a chodziło o obchody zorganizowane w maju 2005 roku przez Związek Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego, które odbyły się na terenie 3. Brygady Zmechanizowanej Legionów im. Romualda Traugutta. W spotkaniu tym oprócz weteranów z KBW uczestniczyli przedstawiciele dowództwa 3. Brygady Zmechanizowanej na czele z dowódcą płk. Krzysztofem Zielińskim. Obecny był też przedstawiciel wojewody lubelskiego Janusz Łuczkowski (SLD), zajmujący się w Urzędzie Wojewódzkim sprawami kombatantów, oraz poseł SLD Grzegorz Kurczuk (były minister sprawiedliwości). W trakcie uroczystości wręczono funkcjonariuszom KBW dyplomy uznania i medale przyznane przez wojewodę. To mniej więcej tak, jakby kanclerz Niemiec spotkała się z kombatantami SS czy gestapo i uhonorowała ich dyplomami uznania i medalami okolicznościowymi. Na taki skandal należało zareagować. Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych z Krakowa domagało się ukarania dowódcy 3. Brygady Zmechanizowanej, a dr Bukowski wprost stwierdził: „Rozumiem, że politycy SLD muszą dbać o swój żelazny elektorat, ale w głowie mi się nie mieści, że oficerowie Wojska Polskiego III RP, które odwołuje się do tradycji Legionów Piłsudskiego, nie wiedzą, czym było KBW — albo po prostu nie chcą wiedzieć”.

Kolejny artykuł, pióra A. Kruczka, informował internautów, że szef SLD z Bełżyc Ryszard Figura (z zawodu mleczarz) wystąpił we wrześniu 2008 roku do miejscowych władz samorządowych z inicjatywą odrestaurowania pomnika ku czci żołnierzy KBW. W liście otwartym do przewodniczącego Rady Miejsko-Gminnej w Bełżycach — opublikowanym w prasie lokalnej — domagał się, aby młodzieży z miejscowej szkoły umożliwiono poznanie tradycji KBW, gdyż — jego zdaniem — żołnierze KBW byli bohaterami, którzy walczyli i ginęli za Polskę.

W tym wypadku chodziło o wydarzenia z 24 września 1946 roku, które ten pomnik miał upamiętniać. Tego dnia w zasadzkę w Lesie Krężnickim koło Bełżyc, zorganizowaną przez 30-osobowy oddział Aleksandra Głowackiego „Wisły” ze Zgrupowania Oddziałów mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, wpadła ponad 50-osobowa grupa operacyjna podległa Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Grupa składała się funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Doszło do starcia zbrojnego. Żołnierze podziemia w lot rozbili blisko dwukrotnie liczniejsze siły bezpieczeństwa — poległo 14 żołnierzy KBW oraz 4 funkcjonariuszy MO, a oddział „Wisły” nie poniósł strat. Niewątpliwie był to jeden z większych sukcesów bojowych powojennego podziemia zbrojnego na Lubelszczyźnie. Tymczasem rzeczony pomnik miał być jedynie hołdem poległym w walce o utrwalanie władzy ludowej. Czyż to nie kolejne kpiny z dziejów walk formacji niepodległościowych z wojskami KBW?¹

To jednak nie koniec dyskusji internetowej w sprawie wojsk KBW. Najostrzejsza w tonie była wypowiedź T. Płużańskiego, który — w nawiązaniu do uroczystości na Majdanku ku czci KBW — przypomniał, że to z tego miejsca nocą 23 sierpnia 1944 roku przewieziono na stację towarową Lublin-Tatary oficerów i podoficerów Polski Walczącej, których wcześniej więziono na Majdanku. NKWD umieściło ich w zadrutowanych wagonach i wywiozło w głąb Związku Sowieckiego, gdzie trafili do obozów w Riazaniu, Diagilewie, Griazowcu, Czerepowcu i Skopinie. Według Płużańskiego wojska KBW były organizacją przestępczą zwalczającą polskie podziemie niepodległościowe i przeciwników władzy ludowej. W treści artykułu autor przytoczył fragment wystąpienia dr. Bukowskiego, który stwierdził: „Dla organizatorów skandalicznej uroczystości na Majdanku najwyraźniej w dalszym ciągu narodowymi bohaterami są ci, którzy bez skrupułów mordowali, katowali i represjonowali w latach stalinowskich dzielnych patriotów, walczących o wolność ojczyzny”. Zdaniem Bukowskiego organizatorzy uroczystości — a miał tu na myśli przedstawicieli wojewody lubelskiego i dowództwa brygady zmechanizowanej — powinni być natychmiast zdymisjonowani, gdyż okazali się niegodni piastowania odpowiedzialnych stanowisk w III Rzeczypospolitej.

W czasach PRL na temat KBW pisali najczęściej dawni oficerowie tej formacji, m.in. gen. Jan Czapla (były zastępca dowódcy KBW ds. politycznych), sławiący wyczyny wojsk Korpusu w zwalczaniu żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. Jako jeden z pierwszych podjął on tematykę dziejów Wojsk Wewnętrznych, przekształconych wiosną 1945 roku w Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wyniki swych dociekań opublikował w dwóch artykułach: Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w latach 1944–1956 („Wojskowy Przegląd Historyczny” 1965, nr 3) i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w walce z podziemiem zbrojnym w latach 1944–1947 (Walka o utrwalanie władzy ludowej w Polsce, Warszawa 1967). Gen. Czapla był też inicjatorem zorganizowanej z dużym rozmachem konferencji z okazji 20. rocznicy powstania KBW, która miała miejsce w dniach 22–23 kwietnia 1965 roku.

Jak podkreślił gen. prof. Tadeusz Walichnowski (były rektor Akademii Spraw Wewnętrznych), Czapla „Konsekwentnie przestrzegał właściwej terminologii w określeniu sił wrogich władzy ludowej. Jako jeden z pierwszych nie używał bowiem wobec podziemia działającego w latach 1944–1947 słowa «bandy», a określał te siły jako nieregularne ugrupowania zbrojne lub też bojówki reakcyjnego podziemia”. Dobre i to. Czapla pierwszy też dokonał periodyzacji dziejów KBW, dzieląc okres funkcjonowania wojsk Korpusu na trzy etapy: 1944–1947 (etap I), 1948–1956 (etap II) i lata do momentu rozformowania w 1965 roku (etap III).

Gen. Czapli próbował dotrzymywać kroku gen. Włodzimierz Muś (dowódca Korpusu w latach 1951–1964), który zdeponował w Wojskowym Instytucie Historycznym swoje Wspomnienia dowódcy KBW. Gen. Muś jest również autorem artykułu Ofiarna służba. W 40 rocznicę utworzenia KBW, który ukazał się w tygodniku „Za Wolność i Lud” w 1985 roku (nr 28), oraz książki o charakterze wspomnieniowym W służbie boga wojny. Autorowi niniejszej pracy udzielił wywiadu, który został zamieszczony w książce Generałowie (Warszawa 1992). W wywiadzie tym stwierdził m.in.: „KBW stanowił zwartą i karną siłę, przy pomocy której w ciągu jednej nocy można było dokonać zmiany w całym państwie”. I choć był to już rok 1992 i żyliśmy w wolnej Polsce, za ten ostatni fragment wypowiedzi gen. Muś był mocno krytykowany przez środowiska kombatanckie resortu bezpieczeństwa publicznego.

Do „unaukowienia dziejów KBW” aspirował wspomniany wyżej płk prof. Mieczysław Jaworski, który okazał się dyżurnym propagatorem tej formacji. Debiutował artykułem Wkład Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego w umacnianie władzy ludowej w Polsce, który ukazał się w „Zeszytach Naukowych WAP” nr 97 z 1978 roku. Zgodnie z wymogami dialektyki marksistowskiej tak zdefiniował wówczas cel funkcjonowania wojsk Korpusu: „Zadaniem tych wojsk była ochrona ludowej władzy przed siłami kontrrewolucji oraz zapewnienie porządku wewnętrznego, niezbędnego do wprowadzenia w życie polityczno-organizacyjnych decyzji aparatu władzy ludowej ”. Prof. Jaworski jest również autorem bogatego wykazu źródeł i podstawowej literatury z tej tematyki, który zamieścił w swej rozprawie habilitacyjnej. Młodemu pokoleniu nie zalecam jednak studiowania jego „dorobku naukowego”, gdyż po takiej lekturze trudno będzie znaleźć wspólny język z rówieśnikami choć trochę obeznanymi z historią walk narodu polskiego o wyzwolenie spod powojennej okupacji sowieckiej.

Przedstawione wyżej pozycje wyczerpują w zasadzie rejestr podstawowych prac peerelowskich historyków poświęconych powstaniu i działalności KBW, choć można byłoby odnaleźć wzmianki na powyższy temat również w pracach: K. Frontczaka, W. Góry, L. Grota, R. Halaby, W. Szoty i S. Zwolińskiego.

Osobny rozdział stanowią prace magisterskie dotyczące Korpusu powstałe w Wojskowej Akademii Politycznej i innych wyższych uczelniach. Część z nich została opublikowana w dwóch zbiorach, poprzedzonych przedmową weteranki ruchu robotniczego Marii Turlejskiej: Z walk przeciwko zbrojnemu podziemiu 1944–1947 (Warszawa 1966) oraz W walce ze zbrojnym podziemiem 1945–1947 (Warszawa 1972). Prace te prezentują m.in. „szlak bojowej chwały wojsk KBW” w likwidacji zgrupowań niepodległościowych „Ognia”, „Orlika”, „Burego”, „Żeleźniaka” i innych, a powstały ku pokrzepieniu serc janczarów i pretorianów władzy ludowej. Całe szczęście, że ich główny promotor i recenzent, płk prof. Jaworski, nie wyłuskał ze środowiska ich autorów godnych siebie następców.

Powstało 11 prac magisterskich na ten temat: 6 w Wojskowej Akademii Politycznej, 2 na Uniwersytecie Warszawskim oraz po jednej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytecie Łódzkim i w Akademii Spraw Wewnętrznych. Osiem z nich dotyczyło powstania terenowych jednostek KBW w województwach: mazowieckim, łódzkim, poznańskim, krakowskim, lubelskim i na Kaszubach. W pozostałych trzech omówiono działania bojowe oraz skład i organizację 1. Dywizji KBW działającej w składzie Grupy Operacyjnej „Wisła” w walkach z sotniami Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Z chwilą powołania Instytutu Pamięci Narodowej omawiana tematyka poczęła z wolna wypływać na powierzchnię życia naukowego. Wątki związane z dziejami KBW podjęli głównie autorzy młodszego pokolenia. Dominują tu publikacje dr. Krzysztofa Szwagrzyka z IPN we Wrocławiu, który pierwsze efekty swoich badań opublikował w periodyku IPN „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989” (nr 1–2 z 2005 roku) pod wymownym tytułem KBW — pretorianie władzy ludowej. Tematowi pozostał wierny w artykule Działania Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego województwa wrocławskiego przeciwko oddziałowi Franciszka Olszówki ps. „Otto” (23 grudnia 1945–23 lutego 1946 r.), który również ukazał się nakładem IPN („Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989”, nr 1 z 2007 roku). Do dr. Szwagrzyka dołączyła z czasem Anna Grażyna Kister pracą Pretorianie. Polski Samodzielny Batalion Specjalny i Wojska Wewnętrzne 18 X 1943–25 III 1945 (Warszawa 2010), a ostatnio także Marcin Gmyr artykułem Represyjne działania Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego województwa łódzkiego w pierwszym półroczu 1946 r. oraz Artur Piekarz tekstem Ostatnia walka grupy Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego” w świetle zeznań żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego („Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989”, nr 1 z 2012 roku). To świeży powiew w prezentowaniu historii KBW, dotychczas zakłamywanej.

Jak zauważył gen. Muś, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie był odosobnionym polskim przypadkiem. Również pozostałe państwa tzw. demokracji ludowej posiadały tego typu wojska o bez wątpienia bolszewicko-enkawudowskim rodowodzie. Funkcjonariusze KBW, tej zbrojnej awangardy władzy komunistycznej, byli przygotowani na każdą ewentualność — kiedy było trzeba, zabijali z zimną krwią i skrytobójczo mordowali polskich patriotów, innym razem pacyfikowali wsie i rozkułaczali chłopów. Rzucali naród na kolana i zmuszali do respektowania najbardziej absurdalnych zarządzeń władzy ludowej, a w rękach sowieckich dowódców i doradców, których nie brakowało w szeregach Korpusu, byli bezwolnym narzędziem.

Sami siebie i Korpus uważali za coś lepszego, pogardzali wojskiem ludowym. „W szeregach kadry Korpusu — podkreślał gen. Muś — spotykało się też więcej niż gdzie indziej inteligencji i ludzi wykształconych, oddanych ruchowi lewicowemu, związanych z nim od dawna. Wreszcie, byli to ludzie pewni i sprawdzeni. Była to swoistego typu elita Sił Zbrojnych, którą w dyskusjach i poglądach cechowało ożywienie polityczne i dobra orientacja w dziele dokonywanych w Polsce przemian”.

Już wkrótce się przekonamy, że daleko im było do jakiejkolwiek elitarności, a za to bardzo blisko do pospolitego, tępego żołdactwa na usługach zmurszałej ideologii bolszewickiej.

------------------------------------------------------------------------

1. Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, Warszawa–Lublin 2007, s. 144.1. WYZWOLENIE I ZNIEWOLENIE

Kiedy wojska sowieckie przekroczyły w lipcu 1944 roku linię Bugu, Stalin był już niemal pewny, że włączy w skład swojego imperium dawne polskie województwa: wileńskie, nowogródzkie, poleskie, stanisławowskie, wołyńskie, tarnopolskie oraz w części białostockie i lwowskie. Sowiecki dyktator zamierzał przejąć niemalże te same ziemie, którymi kupczył z Hitlerem w 1939 roku w trakcie rozbioru Polski przypieczętowanego paktem podpisanym w Moskwie przez Ribbentropa i Mołotowa. Nowi sojusznicy Stalina, prezydent Roosevelt i premier Churchill, zbytnio nie oponowali przeciwko temu pomysłowi. W 1943 roku na konferencji w Teheranie dobili ze Stalinem targu. Roosevelt już wówczas miał stwierdzić, że „z granicą w nowym kształcie nie powinno być większych problemów”. Churchill miał w tym towarzystwie niewiele do powiedzenia. Imperium brytyjskie, które reprezentował, gasło w oczach.

Od przeszło roku wspomniani mężowie stanu błaznowali również w sprawie mordu katyńskiego. Choć doskonale wiedzieli, że za zbrodnią stał Stalin, udawali niezorientowanych w sprawie. W interesie swych państw cynicznie grali Polską. Polski rząd na emigracji niewiele dla nich znaczył, podobnie polska racja stanu. To, co obiecali Stalinowi w Teheranie, potwierdzili wkrótce na konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku. Przy okazji podzielili pomiędzy sobą strefy wpływów w Europie. Polska znalazła się w obszarze władania imperium sowieckiego. Powiększyło się ono kosztem Rzeczypospolitej o 178,8 tysięcy kilometrów kwadratowych. Jednocześnie Polska utraciła dwie perły w koronie — Wilno i Lwów¹.

Przedwojenną granicę Polski zbrojne hordy Stalina przekroczyły 31 stycznia 1944 roku. Nim dotarły do Bugu, przez blisko sześć miesięcy przygotowywały się do zniewolenia tych ziem. Kresowiacy ponownie doświadczali rządów bolszewickich. Przypomnieli sobie czasy pierwszej okupacji sowieckiej z lat 1939–1941. Stacjonujące na tym obszarze oddziały Armii Krajowej w większości zostały rozbite i rozbrojone. Część żołnierzy trafiła do sowieckich łagrów, co krnąbrniejszych zgładzono. Trzymały się jeszcze zgrupowania akowskie Okręgu Wileńskiego, m.in. 5. Brygada dowodzona przez mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”, 3. Brygada kpt. Gracjana Fróga ps. „Szczerbiec” i 23. Brygada por. Marka Kizielowicza ps. „Ostróg”. Trwały podchody Sowietów celem wyeliminowania komendanta Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego ps. „Wilk” i podległych mu zgrupowań partyzanckich².

W końcu Sowieci dopięli swego. „Wilk” został aresztowany. Oto fragment relacji ze spotkania z „Wilkiem” mjr. Leszka Krzemienia, szefa Wydziału Wojskowego Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich: „Było to pod koniec 1944 roku. Wilno w tym czasie, obok Lwowa, stanowiło bardzo czuły punkt na politycznej mapie oddziaływania ZPP. Tu ścierały się też koncepcje polityczne rządu polskiego na emigracji w Londynie, rządu radzieckiego, którego przedstawiciele byli dominującą siłą oraz działała nasza komórka ZPP . W Wilnie zastałem taką sytuację: z jednej strony AK, która miała duży pływ na tym terenie i dobrą organizację, chociaż już była mocno przetrzebiona przez areszty, z drugiej nasze ZPP reprezentowane tu m.in. przez płk. Szymańskiego z Wydziału Wojskowego ZPP i tow. Ochockiego, który nie miał dobrego rozeznania w tej skomplikowanej sytuacji politycznej. By szybko się zorientować w położeniu, udałem się do miejscowego szefa NKWD, który był w stopniu generała (nazwiska w tej chwili nie pamiętam) — prawdopodobnie był to osławiony kat narodu polskiego gen. Iwan Sierow. Był to człowiek dobrze zorientowany w sytuacji i strukturze AK na tym terenie. Wyrażał się pozytywnie o gen. «Wilku» (Aleksandrze Krzyżanowskim), aresztowanym wówczas i przebywającym w areszcie NKWD w Wilnie. Poprosiłem o rozmowę z «Wilkiem», zgodził się od razu”.

„Rozmowa odbyła się — kontynuuje Krzemień — w gabinecie szefa NKWD. Przedtem jeszcze szef NKWD prosił mnie, bym nakłonił «Wilka» do ogłoszenia apelu do podległych mu żołnierzy AK o złożenie broni, wskazanie miejsca składowania broni i amunicji i ujawnienia pracujących w terenie radiostacji. Po czym obiecał zwolnić go z aresztu. Przeżyłem wewnętrzny szok idąc na to spotkanie. Byłem w mundurze majora WP, a miałem wizytować generała, aresztowanego i w upokarzającej sytuacji. To było niesamowite. Gdy wszedł do gabinetu szefa NKWD zameldowałem mu się . Podał mi rękę, był w dobrej kondycji. Nabrałem zaraz do niego szacunku. Rozpoczęliśmy rozmowę. Na wstępie stwierdził, iż nie zamierza walczyć z władzą radziecką. Opisał mi epizod w jakich okolicznościach został aresztowany i co stało się ze znaczną częścią jego oddziałów i oficerów . W trakcie dalszej rozmowy zaproponowałem «Wilkowi» wstąpienie do LWP. Odrzekł, iż jest gotów na to, jak również wydać taki rozkaz swym podwładnym żołnierzom AK. Warunkiem było, że pozostaną wierni przysiędze rządowi polskiemu na emigracji w Londynie. W tej sprawie wysłałem raport do Wandy Wasilewskiej, stwierdzając w nim, że «Wilk» jest godny zaufania i trzeba zająć się jego sprawą, jak również sprawą jego oficerów i żołnierzy wysłanych do Kaługi. Podkreśliłem przy tym, że ten stan rzeczy oddziałuje destrukcyjnie na ludność polską zamieszkałą w Wilnie, która nie może się otrząsnąć po tym, co zrobiono z żołnierzami Nowogródzko-Wileńskiego Okręgu AK”³. Wasilewska była jednym z najgorszych adresów, pod który mógł się zwrócić Krzemień. Nie kiwnęła w tej sprawie palcem.

Stworzone oraz wyekwipowane i dowodzone przez Sowietów wojsko ludowe w lipcu 1944 roku podwieziono pod sam Bug. Od czasu klęski pod Lenino było szczególnie oszczędzane. Na drugi dzień po tej bitwie płk Kieniewicz w pierwszym momencie doliczył się 4600 żołnierzy. Wielu poległo, zostało rannych, część gdzieś się zagubiła i błąkała po okolicy, jeszcze inni zdezerterowali. Etatowy stan dywizji pierwotnie wynosił 12 600 żołnierzy. Berling długo nie mógł dojść, ilu faktycznie pozostało mu podwładnych. Obawiając się, że nie będzie z kim wtargnąć w granice Polski, Stalin rozkazał wówczas: „1 polską dywizję piechoty 23 listopada br. (1943) odesłać do rezerwy Kwatery Głównej Naczelnego Dowództwa w rejon Smoleńska”. Od listopada 1943 do lipca 1944 roku armia Berlinga snuła się więc na tyłach sowieckich frontów. Niekiedy podrywano ich do odśnieżania dróg dla przegrupowujących się na zachód wojsk sowieckich. Bywało, że zabezpieczali regulację ruchu na wskazanych trasach. Spędzali więc czas komfortowo i trwali we frontowym marazmie, który w powojennej propagandzie peerelowskiej określano jako „działania bojowe w drugim rzucie wojsk frontów sowieckich”. W rzeczywistości, o ile gdzieś widzieli żołnierzy niemieckich, to jedynie tych, których Sowieci gnali na wschód do niewoli. Z innymi nie mieli do czynienia od chwili pamiętnej jatki pod Lenino.

W lipcu 1944 roku nadciągnęła więc do Polski kolejna plaga ze wschodu. Okazała się wyjątkowo okrutna. W tym czasie stosunki między rządem emigracyjnym a Związkiem Sowieckim były krańcowo złe i nic nie wskazywało na ich poprawę. Alianci zachodni coraz mniej kwapili się do interweniowania u Stalina w sprawach Polski. Potrzebowali go, a zwłaszcza jego Armii Czerwonej, a on miał tego pełną świadomość, więc poczynał sobie coraz śmielej i bezwzględniej⁴.

„Pułk mija błękitną wstęgę Bugu w dniu 23 lipca 1944 roku. Przy zbliżaniu się do rzeki, wszyscy wyrwali się do przodu — odnotował kronikarz 5. pułku piechoty — każden chciałby pierwszy przejść przez most. Do mostu zostało tylko paręset metrów. Wreszcie zadudniły deski, to nasze wojsko przekracza Bug — wschodnią granicę Polski”. Taki też był początek drogi „bojowej chwały” przyszłego dyktatora PRL Wojciecha Jaruzelskiego, wówczas obywatela Związku Sowieckiego. Od chwili powołania w szeregi wojsk Berlinga nie oddał ani jednego strzału w kierunku — jak mawiano w jego pułku — „faszystowskiej bestii”. Podobnie było z tysiącami jemu podobnych młodych janczarów wojska komunistycznego i aparatu bezpieczeństwa, którzy nadciągnęli z Armią Czerwoną w granice Polski. To oni decydowali teraz o losach pozostałych Polaków, dumnie obnosząc się w roli wyzwolicieli i obrońców kraju. Równocześnie rozpoczęła się eksterminacja resztek warstwy przywódczej suwerennej Polski. Dzieło, którego nie zdążyli dokonać Niemcy, przejęli Sowieci, mistrzowie w ujarzmianiu narodów i zniewalaniu społeczeństw. Nastał czas nowej apokalipsy⁵.

„Komunizm nie pasuje do Polaków — miał rzec Stalin w 1944 roku — są zbyt wielkimi indywidualistami i nacjonalistami”. Mimo to postanowił zainfekować nim Polaków. Wierzył w trwałość i nienaruszalność bolszewickich instytucji państwowych. Podobne widział w powojennej Polsce. Wierzył również w żywotność systemu sowieckiego. Miał ku temu podstawy. Utwierdzali go w tej wierze także Roosevelt i Churchill. Czegóż było chcieć więcej? Ochoczo przystąpił więc do zniewalania Polski, państwa, które już raz stanęło na drodze Kremla w marszu na podbój zachodniej Europy. Stary Gruzin doskonale zapamiętał sromotną klęskę w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Wówczas był w epicentrum walk i stał się jednym z odpowiedzialnych za klęskę bolszewików. Pamiętał też, jak blisko było do skomunizowania Europy, w czym przeszkodziła Polska. Teraz nadarzyła się okazja, by raz na zawsze przetrącić kręgosłup Polakom. Przerwać ciągłość narodowej świadomości przekazywanej przez kolejne pokolenia. Wybić Polakom z głowy tradycje wolności i samookreślania się. Takie cele stawiali sobie władcy carskiej Rosji, nie inne bolszewicy. Wszystko to było do bólu logiczne i głęboko przemyślane. Przećwiczone w czasach podbojów narodów kaukaskich wprzęgniętych w carskie gubernie, które bolszewicy przechrzcili na republiki sowieckie. Podobny los mógł czekać powojenną Polskę. Metodologia zniewalania była prosta. W miejsce eksterminowanych polskich patriotów Sowieci wstawiali swoich komunistów wspartych polskojęzycznym aparatem represji. Otoczkę stanowiły formacje wojskowe Berlinga, które uszczelniały narzucany system. Tak narodziła się Polska Lubelska⁶.

Na skrawkach ziem polskich położonych na zachód od Bugu rozpoczęto więc w pośpiechu instalowanie tego czegoś, co sobie wcześniej wymyślili w Moskwie Stalin i jego ludzie. Nie do końca jeszcze wiedzieli, jak to coś odbiorą Polacy. Eksperyment rozpoczęli od Chełma, gdzie 22 lipca 1944 roku ogłosili Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Jednak Chełm wydawał im się mało reprezentacyjny na siedzibę nowych władz. Stąd Generalissimus rozkazał marsz. Rokossowskiemu niezwłoczne zajęcie Lublina. Wydumany w Moskwie Manifest PKWN był swoistym zapisem pobożnych życzeń społeczno-politycznych, w myśl zasady „dla każdego coś miłego”. Przy okazji jego publikacji Polacy dowiedzieli się, iż wcześniej istniało coś takiego, jak Krajowa Rada Narodowa — komunistyczna efemeryda udająca podziemny parlament narodu polskiego — którą w Manifeście uznano za jedyne legalne źródło władzy w powojennej Polsce. Prawowity emigracyjny rząd Rzeczypospolitej Polskiej i Delegaturę Rządu na Kraj potraktowano jako nielegalne. Uwijający się po Chełmie komuniści poczęli obnosić się w roli patriotów, a nade wszystko demokratów i reformatorów, co było zgodne z wytycznymi Moskwy. Nie bez powodu Manifest PKWN pozbawiony był jakichkolwiek akcentów komunistycznych. Był to strzał w dziesiątkę. Wielu naiwnych Polaków dało się nabrać. Otrzeźwienie miało przyjść nieco później.

Na tydzień przed ogłoszeniem Manifestu Sowieci przekazali komunistom 20 tysięcy dolarów na funkcjonowanie Krajowej Rady Narodowej. Kwotę podjął członek Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej Hipolit Chełchowski. Była to już kolejna transza kremlowskich srebrników. Od czerwca do lipca 1944 roku Sowieci przekazali pepeerowcom m.in. 2,5 tysiąca dolarów, które odebrał inny z członków PPR, Ignacy Robb-Narbut, oraz 20 tysięcy dolarów na ręce niewymienionego z nazwiska przedstawiciela Władysława Gomułki. Największą z odnotowanych wpłat w wysokości 65 tysięcy dolarów otrzymał Chełchowski — widocznie Sowieci darzyli go szczególnym zaufaniem. I tak, kawałek po kawałku, komuniści wyprzedawali Polskę. Wpisali się tym samym w ciąg historii kupczenia krajem, niczym targowiczanie z czasów carycy Katarzyny II. Gdyby takie było życzenie Stalina, wyprzedaliby — albo i oddali za darmo — cały kraj⁷.

Wraz z pojawieniem się Sowietów nad Bugiem uaktywniły się przedstawicielstwa legalnych władz polskich oraz oddziały Armii Krajowej. Przedstawiciele prawowitych władz polskich sprawnie sadowili się m.in. w Biłgoraju, Białej Podlaskiej, Chełmie, Hrubieszowie, Krasnymstawie, Lubartowie, Tomaszowie Lubelskim, Zamościu. Wobec takiego stanu rzeczy Sowieci postępowali według wcześniej przećwiczonych schematów. Dorywczo podejmowali współdziałanie z oddziałami Armii Krajowej, po czym wkraczało NKWD. Następowały aresztowania i rozbrajanie oddziałów. Aresztowani najczęściej przepadali bez wieści. Więzienie na Zamku Lubelskim pęczniało z dnia na dzień. Liczba więzionych rosła w zastraszającym tempie. Głównie byli to młodzi ludzie, którym marzyła się inna Polska. Niestety, nie był to kres gehenny tego pokolenia. Tysiące zostały deportowane do łagrów w głębi Związku Sowieckiego.

W tych samych okolicznościach zupełnie inaczej wiodło się polskim komunistom, nawet jeśli nie wszystkie ich marzenia się ziściły. A marzyli na przykład, by zjawić się w kraju w roli członków Rządu Tymczasowego Polski. Zabiegali o to m.in. Wasilewska i Osóbka-Morawski. Stalin jednak zezwolił jedynie na utworzenie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w składzie 13 resortów. Być może nie czuł się jeszcze dość silny, by wtargnąć do Polski z gotowym rządem komunistycznym. Na emigracji wciąż działał legalny rząd polski na czele z premierem Stanisławem Mikołajczykiem, uznawany przez aliantów zachodnich. Stąd ta strategia małych kroczków — konsekwentnie ją stosując, komuniści nie mogli pobłądzić.

W dniach 26–27 lipca polscy komuniści podpisali w Moskwie z Sowietami kilka wspólnych dokumentów. Zrobili to na życzenie Stalina, choć oczywiście do reprezentowania państwa polskiego nie byli w żaden sposób uprawnieni. Porozumienia dotyczyły m.in. stosunków pomiędzy sowieckim wodzem naczelnym a polską administracją po wkroczeniu Armii Czerwonej w granice Polski (w których to granicach od dawna już się znajdowała). Tym sposobem cała władza w strefie działań wojennych na terytorium Polski została praktycznie skoncentrowana w rękach Sowietów. Mieli prawo m.in. karać i sądzić Polaków i w gruncie rzeczy robili, co im się żywnie podobało. Porozumiano się też w sprawie granicy polsko-sowieckiej, potwierdzając tym samym zabór połowy terytorium przedwojennej Polski, które Kreml zwyczajnie przyłączył do swego imperium.

1. W sprawie Lwowa i Wilna oraz ziem kresowych pięknie wypowiedział się K. Pruszyński: „Czy Brytyjczyk wyobraża sobie swą ojczyznę bez mglistego Edynburga? Nie. Czy Amerykanin wyobraża sobie Stany Zjednoczone bez Nowego Orleanu, bez Luizjany, choć przecież są to stany, które w skład Unii weszły późno i zachowały po dziś dzień swe piętno hiszpańskie, południowe, czasem katolickie? Czy wyobrażamy sobie Francję bez Alzacji i Lotaryngii? Włochy bez Neapolu, Hiszpanię bez Barcelony? Otóż jeśli nas cudzoziemiec pyta, czym dla Polski jest Lwów i Wilno, powiedzcie: dla nas Polaków nie są to krańce naszego terytorium, ziemie pograniczne, coś jak dla innych Filipiny czy Alaska. To dla nas to samo, co dla innych Nowy Orlean albo San Francisco. I jeśli inni potrafią walczyć — i słusznie! — za swoje Filipiny i o swoją Alaskę, to my, Polacy, walczymy o to, co nam jest tak samo bliskie, jak dla Amerykanów ich Południe czy Wschód, dla Brytyjczyków Edynburg, dla Francuzów zielona Alzacja. Te ziemie stanowią przeszło połowę naszego obszaru, ich ludność stanowi połowę naszego całego państwa. A złączyły nas stulecia, nie siła”. K. Pruszyński, Wybór pism 1940–1945, Warszawa 1989, s. 9.

2. Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939–1959. Atlas ziem Polski, red. W. Sienkiewicz, G. Hryciuk, J. Czerniakiewicz, Warszawa 2008; Informacja Ł. Berii dla Stalina, W. Mołotowa i A. Antonowa o polskich, białoruskich i kozackich organizacjach zbrojnych na terytorium zachodnich obwodów Białorusi (29.06.1944 r.), Raport Ł. Berii dla Stalina, W. Mołotowa i A. Antonowa o działaniach operacyjno-czekistowskich w Wilnie (16.07.1944 r.), Pismo przewodnie Ł. Berii do J. Stalina, W. Mołotowa i A. Antonowa przekazujące meldunek I. Sierowa i I. Czerniachowskiego o aresztowaniu ppłk. A. Krzyżanowskiego i planie rozbrojenia polskich formacji wojskowych Teczka specjalna J.W. Stalina…, s. 32–41.

3. Wywiad z gen. Leszkiem Krzemieniem… Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk” zmarł 29.09.1951 w szpitalu więziennym na gruźlicę. Jego zwłoki zostały w tajemnicy zakopane na terenie Powązek między Cmentarzem Komunalnym i Wojskowym. W marcu 1957 r. ekshumowano je, a następnie uroczyście przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach.

4. „Dnia 21 lipca 1944, na cztery dni przed wylotem p. Mikołajczyka do Moskwy — napisał S. Cat-Mackiewicz — powstał w Lublinie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, tzw. Komitet Lubelski z Osóbką, jako prezesem, a Radkiewiczem, oficerem NKWD, jako kierownikiem resortu policyjnego. Mikołajczyk przyleciał do Moskwy, aby przeszkodzić oddaniu temu komitetowi administracji nad Polską. Ale oto zręczna dyplomacja sowiecka kieruje jego kroki do gmachu ambasady polskiej, w której jako gospodarze siedzą już ci z komitetu lubelskiego. Mikołajczyk jest pierwszym przedstawicielem jakiegoś państwa, który im składa wizytę, nie jako jednemu z urzędów sowieckich, lecz jako wyrazicielom opinii części społeczeństwa. Mikołajczyk zaczyna spostrzegać, że tu mu nic nie dają, natomiast z niego zręcznie ściągają co mogą. Agenci sowieccy siedzą w ambasadzie polskiej, a on tam przychodzi jako gość z Londynu”. S. Cat-Mackiewicz, Lata nadziei. 17 września 1939 r.–5 lipca 1945 r., Warszawa 1990, s. 191.

5. L. Kowalski, Generał ze skazą. Biografia wojskowa gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego, Warszawa 2001, s. 41. Prof. Adam Strzembosz tak ujął status prawny terytorium państwa polskiego po jego opuszczeniu przez Niemców: „Państwo polskie, mające legalne władze na emigracji i w kraju, stało się pod koniec II wojny światowej przedmiotem agresji ze strony Związku Sowieckiego, której następstwem była okupacja wojenna całego jego terytorium na zachód od linii Bugu, a aneksja — na wschód od tej granicy”. A. Strzembosz, Okupacja w prawie międzynarodowym a status prawny Polski w latach 1944–1956 Wojna domowa czy nowa okupacja? Polska po roku 1944, red. A. Ajnenkiel, Warszawa 2001, s. 17–29; T. Żenczykowski, Dwa komitety: 1920, 1944. Polska w planach Lenina i Stalina, Warszawa 1990, s. 106–113.

6. „Kto na ziemię ojczystą, chociażby grzeszną i złą, wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, stratował, splądrował, spalił, złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł z Ojczyzny. Na ziemi polskiej nie ma dla tych ludzi już tyle miejsca, ile zajmą stopy człowieka, ani tyle, ile zajmie mogiła”. To fragment reportażu Stefana Żeromskiego Na probostwie w Wyszkowie, napisanego w związku z konfliktem polsko-sowieckim z 1920 r. i rolą odegraną w nim przez polskich komunistów, którzy u boku wojsk bolszewickich próbowali zawojować Polskę. Nie inaczej było w lipcu 1944 r., kiedy komuniści polscy wkraczali u boku Armii Czerwonej, by rozpocząć dzieło zniewalania kraju. Szerzej: J. Łojek, Kalendarz historyczny, Warszawa 1989.

7. Manifest PKWN zapowiadał wybory pięcioprzymiotnikowe (w historii PRL nigdy się takie nie zdarzyły), deklarował uroczyście przywrócenie wszystkich swobód demokratycznych, wolność zrzeszania się w partiach politycznych i związkach zawodowych oraz wolność prasy (Polacy mogą się nimi cieszyć dopiero od 1989 r.). Obiecywał zniesienie kontyngentów z czasów okupacji oraz wprowadzenie na czas wojny świadczeń w naturze (na zniesienie tego obowiązku polscy chłopi musieli czekać do 1972 r.). Tętno życia gospodarczego miała wzmóc inicjatywa prywatna (wkrótce zdławiona w ramach tzw. bitwy o handel). W zakończeniu dokumentu czytamy: „Niech Żyje Polska Wolna, Silna, Niepodległa, Suwerenna i Demokratyczna”. Żadnego z tych haseł nie zamierzano realizować. W sumie — jak napisał M. Zaremba — Manifest był jedną wielka ściemą, oczywiście poza fragmentem zapisu o sojuszu z ZSRS. M. Zaremba, Niemiecka dżuma, sowiecka grypa, „Polityka” 2009, nr 30; R. Service, Towarzysze, Kraków 2008, s. 279; D. Wołkogonow, Stalin, t. 2, Warszawa 1998, s. 270; C. Andrew, O. Gordijewski, KGB, Warszawa 1999, s. 304; E. Radziński, Stalin, Warszawa 1996, s. 525; K. Kersten, Między wyzwoleniem a zniewoleniem. Polska 1944–1956, London 1993, s. 28–100; A. Friszke, Polska. Losy państwa i narodu 1939–1989, Warszawa 2003, s. 105–118.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: