Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kraków niezłomnych 1946 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kraków niezłomnych 1946 - ebook

W wolnej Polsce po roku 1989 o Żołnierzach Wyklętych mówi się wciąż stanowczo za mało. Celem niniejszej książki jest przybliżenie historii krakowskiego oddziału Wyklętych, którego brawurowe akcje przeprowadzane na terenie miasta muszą budzić podziw. „Siekiera” i jego żołnierze kilka razy zagrali na nosie ludowej władzy, odbijając więźniów czy zdobywając pieniądze potrzebne do prowadzenia działalności. Wrażenie robi już zresztą samo sprytne ulokowanie bazy blisko centrum miasta. Historia krakowskiego oddziału została przedstawiona w formie beletrystycznej i zawiera nie tylko opisy akcji, lecz także charakterystykę życia codziennego żołnierzy, realizowanych pasji, pracy zawodowej. Nie brak tu również wątków romantycznych i sportowych.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8083-171-1
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Polska po II wojnie światowej była teoretycznie w gronie państw zwycięskich. Niestety, tylko teoretycznie. W wyniku działań sowieckiego najeźdźcy powierzchnia kraju zmniejszyła się. Nasi zachodni sojusznicy w podziękowaniu za wkład Związku Radzieckiego w pokonanie Niemiec oddali pod jego wpływ całą Europę Wschodnią. Poza granicami Polski znalazły się tak ważne dla niej miasta jak Lwów i Wilno. Tysiące ludzi zostało zmuszonych do przesiedleń. Polacy nie chcieli się pogodzić z zaistniałą sytuacją. W związku z tym, mimo iż wojna w Europie się skończyła, na terenach należących do państwa polskiego ciągle trwała walka. Walczono z sowieckim najeźdźcą oraz miejscowymi komunistami, którzy w społeczeństwie mieli znikome poparcie. Walczący o prawdziwie niepodległą Polskę liczyli, że wybuchnie wojna pomiędzy Zachodem a Rosją Radziecką lub że naciski państw zachodnich zmuszą ZSRS do pozostawienia w Polsce ustroju demokratycznego. W tej walce zaistniał też Kraków – Małopolska była jednym z najsilniejszych bastionów oporu antykomunistycznego. Liderem tego oporu był Józef Kuraś „Ogień”.

Kraków jest w Polsce miastem symbolem, miastem, które rosło i upadało wraz z Polską. Każdy etap dziejów Polski odcisnął na tym mieście swe piętno. Zwycięstwa nasze i sukcesy zostawiły swój ślad w postaci wspaniałych budowli, zbiorów muzealnych, uczelni. Nasze porażki wiązały się z dewastowaniem miasta oraz podejmowaniem prób przerabiania go przez najeźdźców, okupantów.

Soczewką, która w Krakowie skupiła w sobie skutki upadku państwa, był kompleks zabudowań, w skład których wchodził zakon karmelitów bosych oraz kościoły św. Michała i św. Józefa.

W 1797 roku – na mocy dekretu józefińskiego o kasacie zgromadzeń zakonnych, które nie zajmowały się nauką, szkolnictwem lub opieką nad chorymi – zakon karmelitów został skasowany, a kościół, klasztor i pozostałe zabudowania klasztorne skonfiskowano na rzecz skarbu państwa. Należy dodać, iż chodziło o skarb państwa austriackiego, które to dwa lata wcześniej dokonało wraz z Prusami i Rosją trzeciego rozbioru Polski. Skonfiskowane budynki zostały przeznaczone na więzienie i cele sądownicze. Można rzec, iż później budynki te stały się ilustracją do słów Dostojewskiego: Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone. To, co działo się tam szczególnie podczas II wojny światowej i tuż po niej, nie może pozostawiać w tej sprawie złudzeń. Można by stwierdzić, iż w tych budynkach każdy z okupantów pokazywał swoją prawdziwą twarz…

W latach 1846–1914 w więzieniu św. Michała przebywali wśród pospolitych przestępców i zbrodniarzy także uczestnicy powstań narodowych, działacze narodowi i polityczni, jak np. Władysław Ludwik Anczyc, Julian Goslar, Michał Bałucki, Adam Chmielowski. Julian Maciej Goslar został stracony z wyroku austriackiego sądu wojennego we Wiedniu w 1852 roku. Więźniowie poddawani byli dodatkowym restrykcjom, jak np. zakładanie kajdan na ręce i nogi, przykuwanie do żelaznej obroży w ścianie, kara chłosty.

Po wkroczeniu do miasta wojsk niemieckich we wrześniu 1939 roku kontrolę nad dotychczasowym zakładem śledczym przy ul. Senackiej 3 przejęła nowa administracja okupacyjna. Utworzono więzienie niemieckiego sądu specjalnego, a od grudnia 1941 roku funkcjonował tu Niemiecki Zakład Karny. Nadzór nad więzieniem sprawował szef prokuratury niemieckiej w Krakowie. W okresie okupacji w więzieniu przebywało od 500 do 1000 więźniów. Egzekucje na więźniach odbywały się w Przegorzałach i Krzesławicach. W lipcu 1943 roku uruchomiono cele śmierci w piwnicach więzienia, gdzie wykonywano sądowe wyroki śmierci.

Władze komunistyczne przejęły więzienie w 1945 roku. Podlegało ono odtąd Departamentowi Więzień i Obozów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Do więzienia razem z kryminalistami, nazistowskimi zbrodniarzami i kolaborantami trafiali żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych oraz organizacji politycznych. W więzieniu tym przebywały również osoby oskarżane np. o kolportaż ulotek lub uczestnictwo w uroczystościach niepodległościowych, m.in. studenci obchodzący w 1946 roku rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja.

Więzienie to stało się areną najbardziej spektakularnej akcji żołnierzy podziemia antykomunistycznego w Krakowie. Uwolniono 64 osoby związane z podziemiem niepodległościowym i antykomunistycznym. Akcję 18 sierpnia 1946 roku przeprowadzili żołnierze 6 Kompanii Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica”. Po tej akcji władze komunistyczne umieszczały więźniów politycznych na Montelupich. Więzienie św. Michała trzy lata później zlikwidowano.

Dowódcą ZP „Błyskawica” był Józef Kuraś, ps. „Ogień”. Brał on udział w kampanii wrześniowej jako żołnierz 1 Pułku Strzelców Podhalańskich. Po kapitulacji pułku, 21 września, wrócił do rodzinnej wsi, gdzie zajął się pracą na roli. Od listopada 1939 roku był żołnierzem Służby Zwycięstwu Polski, a od 1941 roku – Konfederacji Tatrzańskiej.

Niemcy z pomocą goralenvolkowców 29 czerwca 1943 roku zamordowali jego ojca, żonę i dwuipółletniego syna, a następnie spalili jego dom. Właśnie wtedy przyjął on wspomniany pseudonim „Ogień”.

Po rozbiciu przez gestapo Konfederacji Tatrzańskiej podporządkował się AK. W maju 1944 przeszedł z częścią swego oddziału do Batalionów Chłopskich. Kuraś współpracował też z Armią Ludową i sowiecką partyzantką. Przez cały czas aktywnie walczył z Niemcami, m.in. 31 grudnia 1944 roku wspólnie z partyzantami sowieckimi wysadził pociąg poruszający się na odcinku Rabka – Nowy Targ. Wspólnie z oddziałem AL (razem ok. 150 ludzi) 20 stycznia 1946 roku rozbili niemiecką kolumnę samochodów ciężarowych (zginęło ok. 100 Niemców), 27 stycznia przeprowadził przez góry pododdział Armii Czerwonej, umożliwiając wojskom sowieckim oskrzydlenie Nowego Targu, a 10 marca 1945 roku otrzymał nominację na szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu; nominacja ta nastąpiła wbrew opinii miejscowych władz MO i PPR. Pod wpływem ich doniesień Wojewódzki UBP w Krakowie wszczął formalne śledztwo przeciw Kurasiowi, który 12 kwietnia zdezerterował z dużą częścią podkomendnych. Ostatecznie Kuraś podjął decyzję o powrocie do lasu. Jego oddziały tylko w powiecie nowotarskim rozbroiły wszystkie posterunki MO oprócz Zakopanego i Szczawnicy. Niektóre po kilkakrotnie. Strach przed nim paraliżował komitety PPR. Kuraś nakładał kontrybucje, na funkcjach sołtysów obsadzał swoich ludzi, likwidował konfidentów, funkcjonariuszy UB i NKWD oraz najgorliwszych sługusów nowego okupanta. W 1945 roku „Ogień” skutecznie walczył z oddziałami słowackimi. Mało kto pamięta, iż nasz południowy sąsiad wspomógł Niemców podczas napaści na Polskę. Słowacy zgłaszali bowiem pretensje terytorialne do Spiszu i Orawy. Dzięki akcjom podziemia ukrócono działanie Słowaków na terenie naszego kraju.

W walce ze zgrupowaniem „Ognia” w latach 1945–47 zginęło ponad 60 funkcjonariuszy UB, ponad 40 milicjantów oraz 27 funkcjonariuszy NKWD. Na przełomie lat 1945 i 1946 Zgrupowanie „Błyskawica” liczyło ok. 500 leśnych i kilkakrotnie więcej w siatce cywilnej. W tej liczbie znajdowali się również żołnierze działający w Krakowie.

Założycielem i pierwszym dowódcą grupy krakowskiej był Zdzisław Lisik „Mściciel”. Początkowo grupa działała tylko w Krakowie. Używała nazwy Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK) i kontaktowała się z oddziałami Franciszka Mroza „Bobra” z powiatu myślenickiego. Po wielu zabiegach udało się nawiązać kontakt ze zgrupowaniem „Ognia” i w 1946 roku podporządkowano oddział Kurasiowi, a dowództwo objął przysłany ze sztabu zgrupowania Jan Janusz „Siekiera”. Oddział ten 18 sierpnia 1946 roku zajął więzienie św. Michała w Krakowie; rozpoczęto też systematyczne wypady w okolice Krakowa, szczególnie w miechowskie. Ostatnim dowódcą oddziału był Marian Zielonka „Bill”.

Na wiosnę 1946 roku „Ogień” podporządkował swój oddział organizacji konspiracyjnej Armii Polskiej w Kraju. Założycielem oraz komendantem Armii Polskiej w Kraju był były komendant Inspektoratu Kraków Armii Krajowej płk Aleksander Delman. W marcu 1946 roku, po swym wyjściu z więzienia, rozpoczął on tworzenie organizacji, która miała stać się oparciem, zapleczem oraz koordynatorem zbrojnych działań oddziałów antykomunistycznych. Nazwa organizacji wskazywała, że jest ona krajową reprezentacją Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. APwK udało się rozpocząć działalność w powiecie wadowickim, myślenickim i miejskim krakowskim. Sztab Armii mieścił się w Krakowie. Pod koniec czerwca 1946 roku Komenda Główna APwK mianowała „Ognia” komendantem swoich oddziałów bojowych na Podhalu. Liczba żołnierzy przebywających bezpośrednio przy „Ogniu” w sztabie dowództwa wahała się od 60 do 90 ludzi, którzy operowali głównie w rejonie Ochotnicy i masywu Turbacza. Sztab stacjonował najczęściej w szałasach, bacówkach i ziemiankach na Turbaczu, Kiczorze, Starych Wierchach oraz Lubaniu, a operował głównie na terenie Gorców i w okolicznych miejscowościach. Uzbrojenie Oddziałów „Ognia” stanowiły broń automatyczna, przeważnie pochodzenia angielskiego i amerykańskiego, erkaemy, cekaemy i granatniki. W rejonie Turbacza i Obidowej na szczytach gór stały baraki i silne placówki „Ognia”, pod kontrolą których pozostawała cała okolica ze specjalnym uwzględnieniem szos.

Wydaje się, iż Kraków i jego dzieje oraz ważniejsze dziejące się w nim wydarzenia zostały opisane. Niestety nie jest to do końca prawda. Nadal są okresy, środowiska, których historie stanowią białe plamy. Jedną z takich białych plam chciałbym wywabić, tak by nabrała kolorów, na jakie zasługuje. Żołnierze wyklęci, czy też pisząc dosadniej – niezłomni, zapisali się również w historii Krakowa, i przyznać trzeba, iż zapisali się złotymi zgłoskami. Byli oni do tego stopnia „bezczelni”, iż tuż po zakończeniu II wojny światowej utworzyli swoją bazę w centrum miasta, przy dzisiejszym placu Bohaterów Getta, i tam trzymali swój wojskowy sprzęt. Jakby tego było mało, jeździli z nim po mieście i okolicach, zwalczając komunistów. Największą ich akcją było uwolnienie aresztowanych przez komunistów żołnierzy walczących o niepodległą Polskę.

I o tym w głównej mierze jest ta historia. Czas, by ci ludzie wyszli z cienia, zajęli należne im miejsce i zastąpili „bohaterów” fundowanych nam w PRL-u. Z niewiadomych dla mnie przyczyn większość tych „bohaterów” funkcjonuje do dziś. I to moim zdaniem sprawia, że prawda o tak wspaniałych i niezłomnych ludziach jak „Siekiera”, „Bill”, „Jur” z tak wielkim trudem wypływa na wierzch.Codzienność 1946 roku

Piękne niedzielne popołudnie. Niby na Rynku gwarno, ludzie niby radośni, coś ich jednak trapi… Przechodzący obok knajpy u zbiegu z ulicą Grodzką młody człowiek słyszy z jej wnętrza z pijackie krzyki: „Wódki, wódki, towariszcz!”. W pewnej chwili do tego młodego człowieka podbiega drugi, w odświętnym niedzielnym ubraniu, i zziajany, wyraźnie cały w emocjach, mówi podniesionym głosem:

– Mietka ubowcy złapali! ! ! – Jednocześnie klepie go w ramię, by się zatrzymał, i opiera się na nim, dysząc.

– Cicho, Roman, spokojnie. Powiedz, co się stało, kiedy i gdzie go złapali.

– Szedł do obozu, do Ognia, i nadział się na patrol UB. Zaskoczyli go i nawet nie zdążył sięgnąć po broń…

– Wiesz, gdzie go przewieźli?

– Do więzienia w Nowym Targu, stamtąd pewnie do Michała trafi… dla nich to faszysta, przecież był w Brygadzie Świętokrzyskiej.

– Pewnie masz rację – odpowiedział mu Siekiera i ruszyli ulicą Grodzką w stronę Wawelu. – Popraw się, zobacz, jak wyglądasz – powiedział do Romana.

Ten popatrzył po sobie i rzeczywiście – zobaczył, iż koszula wyłazi ze spodni. Popatrzył w szybę wystawową, zobaczył w niej swoje odbicie z wielką kopą włosów, każdym leżącym w inną stronę.

– To wszystko z rozemocjowania.

Natychmiast poprawił swój ubiór, zaczesał do tyłu gęste ciemne włosy. I jakby chcąc się zrewanżować, zapytał:

– Ty z kościoła? – Roman domyślił się tego, patrząc na kółka na spodniach w okolicach kolan widoczne u jego towarzysza.

Po chwilowym zaskoczeniu Siekiera spojrzał w to samo miejsce co Roman i śmiejąc się, otrzepał nogawki spodni. Siekiera, obserwując mijanych ludzi, kontynuował swoją myśl:

– Oni mają czelność nazywać kogoś faszystą?

Roman nie przerywał kompanowi, widząc wzburzenie Siekiery, który tak dalej mówił:

– Kto nam 17 września Polskę z Niemcami podzielił?! Kto pozwolił Hitlerowi niszczyć stolicę?! Ktoś taki ma czelność udawać naszego przyjaciela?! Ktoś taki będzie nam mówił, że my to faszyści, bandyci?! Przecież Mietek z Brygadą wyzwolili obóz w Holiszowie. No, widzisz, Roman, i jak my z tymi skurwysynami mamy teraz współpracować? Zamiast Mietkowi dziękować, robią z niego faszystę i będą go przesłuchiwać… Wiesz, jak oni to robią…

Gdy ochłonął, stał się mniej chaotyczny, więc już spokojniejszym głosem powiedział:

– Idź zwołać chłopaków na wtorek, godzina osiemnasta, w bazie. Może do tego czasu dowiem się czegoś więcej o tym zatrzymaniu.

***

„Baza” to miejsce, w którym żołnierze Siekiery spotykają się przed akcjami, podczas odpraw i narad. Dwóch z nich tam mieszka – Roman i Jur. Często przebywa tam też dowódca oddziału. Gdy ktoś inny z oddziału potrzebuje noclegu, także nie ma z tym problemu. Tam trzymają też broń, samochody oraz motocykle. Trudno w to uwierzyć, a jednak baza ta znajduje się w centrum miasta. Udało się ją utrzymać w tajemnicy, ponieważ po opuszczeniu tego miejsca przez Armię Czerwoną, na terenie bazy nadal stacjonuje wojskowa ciężarówka, a na akcje żołnierze często udają się w mundurach. Dla mieszkających w sąsiednich budynkach jest to baza Wojsk Polskich. Budynek bazy znajduje się przy ulicy Na zjeździe 8.

Jest to piętrowy długi budynek, prosta bryła, pokryty dwuspadowym dachem z zachowaną na parterze wielką sklepioną piętnastonawową halą. Ma długą historię. W 1787 roku zbudowano go, aby pełnił funkcję nadwiślańskiego składu solnego. W drugiej połowie XIX wieku Austriacy przystosowali go do potrzeb wojska, włączając jako budowlę pomocniczą do zespołu obronnego twierdzy Kraków. W międzywojniu stacjonowało tu Wojsko Polskie. W trakcie II wojny również znajdowały się tu koszary, najpierw Niemców, później Sowietów. Po opuszczeniu przez nich budynków służyły one Błyskawicy jako miejsce zbiórek, były też magazynem broni. Tam stacjonowały zdobyczne pojazdy oddziału: wojskowy GMC (amerykańska czterotonowa ciężarówka) i dwa motocykle Harley oraz samochód osobowy CWS T-1 Kareta. Ciężarówką jeździ Marian Zielonka „Bill” – zawodowy kierowca, zakochany w GMC.

Po pełnym ludowego i sowieckiego wojska Krakowie i jego okolicach, powiatach myślenickim i miechowskim, podróżowali wiele razy. Ich wojskowe mundury i zimna krew wielokrotnie pozwoliły im uniknąć kontroli. Często posługiwali się też zdobytymi dokumentami UB.

Baza ma świetną lokalizację: z jednej strony plac Zgody, z drugiej tory kolejowe. Tuż obok przepływa Wisła. Do rynku głównego jest około dwóch kilometrów. Podczas okupacji niemieckiej plac Zgody znajdował się na terenie getta. Na tym placu zbierano Żydów przed wysiedleniem. Przy placu Zgody znajdowała się słynna Apteka pod Orłem. Miejsce kontaktowe dla Żydów, w którym mogli też otrzymać pomoc. Prowadził ją Polak – Tadeusz Pankiewicz. Jedyny Polak w getcie…

***

Baza powoli zapełnia się żołnierzami oddziału Siekiery. Bill jak zawsze przy GMC, czyści je, poleruje, dba o auto lepiej niż o kobietę. Roman czyści broń, zresztą podobnie robi reszta oddziału. Tylko Ostry jak zawsze siedzi w kącie i w ciszy poleruje swój sztylet, jedyną rodzinną pamiątkę, jaka mu pozostała… Jego ojciec był oficerem KOP. Ostrego pod koniec sierpnia trzydziestego dziewiątego roku matka przysłała do ciotki do Krakowa. Wtedy ostatni raz widział swą matkę i od tego czasu stał się samotnikiem, odludkiem; jego rodziną i jedynym światem był oddział, a jedynym celem chęć walki z czerwonymi. Nikt mu w drogę nie wchodzi, i nie ma co się temu dziwić – dwumetrowy chłop, łapy jak bochny chleba, cios jak u Kolczyńskiego; jasne włosy, zaczesywane w prawą stronę, wydatny nos – nie można by go z nikim pomylić nawet w największym tłumie.

Wszyscy czekają na Siekierę i nowe wiadomości, rozkazy. Doczekali się w końcu. Dowódca pojawia się i natychmiast każdy z nich odkłada broń, Bill zostawia swoją GMC, wycierając ręce ze smaru.

Siekiera podchodzi do biurka, kładzie na nim teczkę i stojąc, zaczyna mówić.

– Mietka przewieźli do nas, do Krakowa, siedzi w Michale. Wywieźli go z Podhala, bo się bali, że Ogniowcy go odbiją. Jak widać, tu, w otoczeniu NKWD, Armii Czerwonej, są odważniejsi. Przesłuchuje go Botian, nawet przyjechała tu z nim z Nowego Targu. To ta sama enkawudzistka, która uważa, że uratowała Kraków przed zniszczeniem. Teraz, jak widać, „ratuje” też Podhale i Mietka…

W tym momencie Ostry przerywa dowódcy i podchodząc do stołu, pyta:

– Kto to jest ta Botian?

– Trochę o niej wiemy od Ogniowców. Botian to… Polka, prawdziwe nazwisko Bocian. W 1939 roku jako polski żołnierz dostała się do sowieckiej niewoli, na Wileńszczyznie zwerbowało ją NKWD. W 1944 roku dowodziła jedną z pierwszych sowieckich grup dywersyjnych, jakie dotarły na Sądecczyznę. Bocian, władająca językiem polskim i rozeznana w terenie, aktywnie pomagała niszczyć nasze oddziały. Latem 1945 roku niepodległościowe podziemie próbowało ją zlikwidować jako jedną z najbardziej niebezpiecznych członków NKWD w Nowym Sączu. W styczniu 1945 roku doprowadziła do wysadzenia materiałów wybuchowych zgromadzonych przez Niemców na zamku w Nowym Sączu. Teraz mamy ją pod nosem…

Ostry kiwa głową, wraca na swoje miejsce w ciemny kąt sali i znów zaczyna się bawić sztyletem.

– Baba lubi wypić – kontynuuje dowódca – stąd wiele o niej wiemy. Chlapie wtedy jęzorem; pewnie ją sumienie męczy.

– Taka kurwa nie może mieć sumienia! – rzucił ktoś z sali.

Dowódca nie skomentował.

– To tyle na dziś – powiedział. – Jesteście wolni. Roman, pozwól do mnie! – zawołał. – Jutro pójdziesz ze mną w jedno miejsce. Bądź o szesnastej pod pałacem prasy.

– Tak jest! – odpowiedział Roman.

– To wszystko – powiedział Siekiera.

***

Tymczasem w celi więzienia św. Michała Ikar z Wiernym rozmawiają o swej przyszłości. Ikar oczekuje na proces – drugą rozprawę ma mieć 21 sierpnia. Obaj są żołnierzami walczącymi o wolną Polskę – wolną również od komunistów. W tej celi, tak jak w całym więzieniu, takich jak oni jest wielu…

– Pewnie dostanę czapę. Muszę spróbować stąd uciec, myślisz, że znajdą się tu chętni?

– Jednego już masz – odpowiedział Wierny. – Zresztą nie będzie problemu ze znalezieniem chętnych. Tu przecież roi się od naszych.

– Na razie informuj tylko najbardziej zaufanych. Trzeba działać szybko, najlepiej tak, by zdążyć z tym przed moją rozprawą.

– Jeśli tak, to musimy zaryzykować – stwierdził Wierny. Jeden ze strażników powinien nam w tym pomóc…

***

Roman szedł na spotkanie z dowódcą od strony Rynku. Idąc ulicą Sienną, minął słup ogłoszeniowy. Mignęła mu nazwa „Cracovia” umieszczona na biało-czerwonym tle. Przeszedł kilka kroków, zwolnił i zawrócił do słupa, by dokładniej przyjrzeć się napisowi. Był to afisz informujący o meczu Cracovii z I.Cs SK Bratysława, mecz miał się odbyć 10 sierpnia 1946 roku, czyli w sobotę. Policzył w głowie dni. „O, o mały włos przegapiłbym mecz” – pomyślał. Poszedł dalej, dotarł do skrzyżowania z ulicą Potockiego i dalej pod pałac prasy. Był lekko zdenerwowany, zastanawiał się, dlaczego Siekiera wybrał akurat jego i dlaczego mają iść gdzieś sami. „Będziemy kogoś likwidować?” – zastanawiał się.

Nagle zza rogu wychylił się dowódca.

– To co, idziemy? – zapytał.

– Tak – odparł Roman.

Szli w milczeniu ulicą Starowiślną w kierunku Podgórza.

Siekiera, widząc zdenerwowanie Romana, spytał:

– Co się tak denerwujesz? – Lekko się przy tym uśmiechnął.

– Nie denerwuję się – odparł Roman, próbując nie okazywać emocji.

W odpowiedzi usłyszał:

– To oni się denerwują, boją. – Siekiera mówił to, patrząc w kierunku przejeżdżającego auta KBW. – Dlatego potrzebują pomocy od bolszewii. Prócz tego są idiotami: mamy bazę w samym centrum miasta, a ci szukają nas po wioskach – dodał zadowolony, starając się jednocześnie, by Roman nieco się rozluźnił.

Kompan odparł:

– Idiotów niestety jest zawsze więcej…

– Tacy jak oni nic trwałego nie są w stanie zbudować – stwierdził Siekiera.

Zbliżali się do celu.

– Ulica Wawrzyńca. Skręcamy, zaraz ci wszystko wyjaśnię – powiedział Siekiera.

Gdy doszli do placu Wolnica, wskazując na narożną kamienicę przy ulicy Mostowej 1, dowódca zaprosił Romana do środka.

Zdziwiony podwładny zapytał:

– To jest nasz cel? Restauracja?

Siekiera zaśmiał się tylko i podchodząc do wolnego stolika, kazał Romanowi siadać.

– Wypijemy po piwku, zaraz się rozluźnisz – powiedział.

– Napić się piwa mogliśmy przecież przy Rynku, nie musieliśmy iść aż tutaj – stwierdził Roman, rozglądając się po restauracyjce. Była mała, w sali stało klika drewnianych stolików porozstawianych byle jak.

Siekiera, widząc zniecierpliwienie na twarzy swego podkomendnego, zdradził w końcu cel przyjścia tutaj.

– Potrzebujemy miejsca, gdzie moglibyśmy przekazywać sobie informacje, będąc pewnymi, że ściany nie mają uszu. W tej restauracji już w połowie lat trzydziestych spotykali się „swoi” z całego miasta. Tu byli pewni, że policjant nie zaglądnie, nawet pocztę zostawiali za barem.

W tym momencie do stolika podeszła kelnerka i standardowo zapytała: „Co podać?”.

– Po jednym dużym proszę, tylko zapłacimy przy barze…

Siekiera, kontynuując, zwrócił się do Romana:

– …Wtedy byli tu bezpieczni przestępcy przed władzą. Dziś są tu bezpieczni ludzie przed przestępcami w mundurach.

Kelnerka postawiła piwo na stole i odeszła.

– Zaraz poznasz barmana, przez niego będziemy dostawać informacje. Ty będziesz je odbierał i czasami też tu dostarczał.

Roman mocno się zdziwił. Wszak jeszcze chwilę wcześniej dowódca mówił o ubekach, że są idiotami, po co więc takie środki ostrożności? Widząc jego zdziwienie, Siekiera wyjaśnił:

– Musimy być czujni, strzeżonego Pan Bóg strzeże…

– Dlaczego ja? – spytał Roman.

– Pracujesz w urzędzie pocztowym, więc jak zatrzyma cię UB lub NKWD, to powiesz, że roznosisz tu listy. Masz dwadzieścia lat, więc nikomu nie wyda się podejrzane to, że wysłali Ciebie. Ich konfidenci też nie powinni się tobą zajmować. Będziesz tu przychodzić jako pracownik urzędu. Dopijaj piwo i idziemy zapłacić, poznasz Krawca.

Roman zdziwił się, słysząc taką ksywę. Zaskoczenie szybko jednak minęło, gdy zobaczył, kto stoi za barem. Łysiejący facet w średnim wieku w eleganckim garniturze szytym na miarę. Siekiera, widząc zdziwioną minę Romana, odsłonił mu tajemnicę:

– Krawiec był przed wojną… krawcem… I stałym bywalcem tej restauracji. Teraz mało kogo stać na garnitury, to stoi za barem… Tak jak my nie chce Polski, w której NKWD ustala, kto jest bohaterem i jaka ona ma być.

Podeszli do baru. Siekiera przedstawił Romana i zwrócił się do Krawca:

– On będzie tu przychodzić… Jeśli będzie coś dla nas, to przekażesz jemu i tylko jemu – dodał stanowczo.

– Oczywiście – odparł Krawiec i rozglądając się, czy nikt inny nie słyszy, powiedział: – Jest coś dla was.

Po chwili wrócił z zaplecza z zaklejoną kopertą, a wydając resztę, podał ją Romanowi. Wtedy ten wraz z Siekierą skierował się do wyjścia. Gdy znaleźli się na zewnątrz, Roma” oddał kopertę dowódcy.

Ten otworzył, przeczytał, co jest napisane, i powiedział:

– Na jutro na osiemnastą zwołaj żołnierzy do bazy.

Następnie Siekiera skierował się w stronę ulicy Starowiślnej. Roman szedł razem z nim, bo musiał poinformować ludzi o zbiórce.

Idąc ulicą, Siekiera jeszcze raz czytał wiadomość:

W obławie NKWD i UB złapano „Szybkiego”. Przewieziono go do więzienia św. Michała. Wiedzą, iż 17 IV 1945 roku brał on udział w rozbiciu siedziby i aresztu PUBP, zastrzeliliśmy wtedy 5 osób: 1. Gadowski, kierownik PUBP. 2. Kosztyło, Ukrainiec, PPR. 3. Reichel, Żyd, PPR. 4. Steskal, konfident niemiecki. 5. Burzyński Julian, Żyd, kierownik I Sekcji.

– Tego Szybkiemu nie darują – powiedział do siebie Roman.

„Trzeba będzie na to zareagować” – pomyślał Siekiera. „Czerwoni nie mogą poczuć się zbyt pewnie…”

***

W tym samym czasie Ostry wychodzi z zakładu szklarskiego, w którym uczy się zawodu. Zakład mieści się przy ulicy Świętego Krzyża 3. Ostry zmierza do swego mieszkania na Krowodrzy. Na skrzyżowaniu ulicy Basztowej z Długą widzi mężczyznę rozklejającego coś na ogłoszeniowym słupie, podchodzi więc do słupa i czyta, co tam jest napisane… A tam odezwa, by tępić karły reakcji. Starając się utrzymać nerwy na wodzy, Ostry pyta rozklejającego:

– Co pan robi?

W odpowiedzi słyszy:

– Witam, towarzyszu, towarzysz Ozjasz jestem…

Tu puszczają już nerwy Ostremu i na twarzy Ozjasza lądują dwa szybkie ciosy, po których pada on na ziemię, a jego twarz zalewa krew płynąca z ust i nosa… Ostry rozgląda się dookoła, mijający go ludzie udają, że niczego nie widzą. Jeden z mijających go mężczyzn kiwa nawet z uznaniem głową, będąc chyba pod wrażeniem zaprezentowanych umiejętności bokserskich. MO, UB ani nikogo takiego w pobliżu nie ma. Ostry, ochłonąwszy, wyciąga swój sztylet, tnie naklejoną odezwę, po czym schyla się, by wyciągnąć z torby Ozjasza resztę plakatów. Stojąc nad nim, widząc jego zakrwawioną twarz, mówi:

– Teraz jesteś naprawdę czerwony… Myślisz, że będziecie mieć teraz czerwone żniwa? Pomyliłeś się!

I szybkim krokiem idzie ulicą Długą. Po chwili widzi studzienkę i wrzuca do niej ulotki komunistyczne odebrane Ozjaszowi. „Tu jest wasze miejsce!” – myśli. „Ściek do ścieku”. Szczęśliwy rusza dalej, do swego domu przy ulicy Krowoderskiej.

***

Przed godziną osiemnastą w bazie jak zwykle głośno, harmider – w końcu kilkunastu chłopa. Tradycyjnie ucisza go swoim wejściem Siekiera, który szybkim zdecydowanym krokiem udaje się do biurka, do którego za jego przykładem zbliżają się też żołnierze. Dowódca czyta na głos wiadomość od Ognia:

– W obławie NKWD i UB złapano „Szybkiego”. Przewieziono go do więzienia św. Michała. Wiedzą, iż 17 IV 1945 roku brał on udział w rozbiciu siedziby i aresztu PUBP, zastrzeliliśmy wtedy 5 osób: 1. Gadowski, kierownik PUBP. 2. Kosztyło, Ukrainiec, PPR. 3. Reichel, Żyd, PPR. 4. Steskal, konfident niemiecki. 5. Burzyński Julian, Żyd, kierownik I Sekcji. Szybki będzie miał ciężko – dodaje.

Na sali poruszenie, szmer, który znika, gdy Siekiera ponownie zaczyna mówić:

– Tym razem musimy zareagować. Już wcześniej dowódcy oddziałów z naszego województwa nalegali, by szturmem zdobyć więzienie, obiecując, że oni nam w tym pomogą. Oni chcą powtórzyć akcje z Kielc i Radomia, tam udało się szturmem zdobyć więzienia i uwolnić po około trzystu aresztowanych żołnierzy. To były jednak mniejsze miasta, słabiej obsadzone komuchami, łatwiej je było spacyfikować. Biorąc pod uwagę otoczenie, w jakim znajduje się więzienie św. Michała – bliskość posterunków MO, bliskość koszar KBW, wojsko – akcję taką uważam za zbyt ryzykowną. Więzienie może i byśmy zdobyli, byłby jednak problem z odwrotem. Odgłosy strzelaniny ściągnęłyby przeciw nam wszystkich czerwonych z miasta. Zresztą, już nie tak dawno, 5 maja, była próba zdobycia tego więzienia. Ktoś, prawdopodobnie narodowcy od Salwy, próbował przy pomocy materiałów wybuchowych dostać się do środka. (Lada chwila nawiążemy z nimi kontakt, to się dowiemy). Od strony plant udało się zrobić wyłom w murze. Weszli na dziedziniec więzienia, ale zostali odparci przez straż więzienną. Wezwani funkcjonariusze WUBP i KBW otoczyli budynek więzienny i zabezpieczyli przed ewentualną ucieczką więźniów.

Dlatego musimy zastanowić się nad jakimś innym wariantem. Najpierw trzeba zrobić rozeznanie co do sił zgromadzonych w więzieniu i ich rozmieszczenia. Należy też nawiązać kontakt z przetrzymywanymi tam żołnierzami. Do tego zadania wyznaczam Jura.

Jur był zatrudniony w grupie lotnej SOK. Członek grupy lotnej nie był przypisany do konkretnego miejsca. Sokista miał też zezwolenie na posiadanie broni. Było ono napisane w dwóch językach – polskim i rosyjskim – i miało następującą treść: Wyżej wymieniony ma prawo do posiadania broni krótkiej, długiej. Przy rodzaju broni należało wpisać numer broni, którą aktualnie posiadał sokista. Z reguły wpisywano ów numer ołówkiem. Miało to ogromne znaczenie. Na terenach należących do kolei tylko sokiści mogli egzekwować prawo. Reszta służb na tym terenie miała prawa pasażera. Jur był więc cennym żołnierzem. Mógł przewieźć bezpiecznie kolegów z oddziału razem z ich bronią, wystarczyło wpisać w jego dokument numer broni.

Ty, jako sokista, masz dużo do czynienia z milicjantami, ubekami. Łatwiej ci będzie dowiedzieć się czegoś w tej sprawie. Na razie wiemy tyle: brama jest dębowa, tuż obok jest okienko strażników, w które trzeba zapukać, by otworzyli lub wyszli do bramy.

– Okienko również jest dębowe – dopowiedział Jur.

– Zauważyłem tylko, iż za tą dębową bramą jest krata, dalej wartownia – kontynuował Siekiera.

– Nad bramą są dwa karabiny, jeden wycelowany w ulicę Senacką, drugi w Poselską, ale to widać już z ulicy – dodał Jur. – Od strony plant znajdują się dwie wieże, na nich stoją strażnicy wyposażeni w erkaemy. Postaram się dowiedzieć więcej, popytam kolegów z SOK i spróbuję wypytać strażników z więzienia – zakończył Jur.

Siekiera przypomniał, jak wygląda okolica więzienia. Chciał uzmysłowić wszystkim wysoki poziom trudności operacji…

– Jak tylko poznamy dokładny rozkład więzienia i jego obrony, przygotowujemy się do akcji. Przypominam, iż w okolicy więzienia jest siedziba WUBP na placu Inwalidów 4; areszt śledczy wojskowej informacji, ul. Józefitów 5; Komenda Miasta WP na placu św. Magdaleny; gmach PUBP na ulicy Lea 10; siedziba KM MO na placu Biskupim 2, gdzie do dyspozycji mają dwie kompanie operacyjne z ulicy Siemiradzkiego 24; miejska komenda MO przy ul. Batorego 25 oraz komisariaty MO przy ulicach św. Gertrudy 3, Szujskiego 1 i Piłsudskiego 5. Do tego są tam jeszcze jednostka KBW przy ul. Rajskiej i komendantura naszych „wyzwolicieli” z Armii Czerwonej w pałacu „Pod Baranami”. Swoją drogą nazwa kamienicy pasuje do jej obecnych zarządców – dodał z uśmiechem.

Mimo że dowódca zrobił tę przykrą wyliczankę, w całej sali rozległ się pomruk zadowolenia. Każdy z tych młodych ludzi czekał na taką akcję. Nawet Ostry, który zawsze siedzi sam w kącie, tym razem poklepywał po ramionach ludzi z oddziału, kiwając przy tym głową z zadowoloną miną.

– Od teraz odprawy są tu codziennie o osiemnastej, chyba że postanowię inaczej. Tak że, panowie, żadnych głupstw, by każdy był gotowy na akcję – dopowiedział Siekiera, widząc entuzjazm żołnierzy. – Rozejść się! – zakończył. – Aaaaa, zapomniałbym – zwrócił się do Romana. – Młody, do mnie! – zawołał. – Roman, to jest Młody, przyszedł do nas z oddziału Dudy. Oni walczą na granicy województw krakowskiego i rzeszowskiego. Jest teraz u nas najmłodszy, ma szesnaście lat. Ty przy nim ze swą dwudziestką to stary wiarus jesteś – zaśmiał się. – Znajdź mu jakieś miejsce do spania, zresztą co ja ci będę tłumaczył…

Roman kiwnięciem ręki przywołał Młodego i poszli do sali obok, tam gdzie było pięć łóżek. Jedno z nich wskazał Młodemu.

– Rozgość się – powiedział – a potem zapraszam na miasto. Na razie będziesz tu mieszkać, później znajdziemy ci jakiś kąt.

Stojący przy drzwiach sali zebrań Ostry, słysząc to, niespodziewanie powiedział:

– Ja też idę.

Zaskoczony tym Roman, nim cokolwiek z siebie wydusił, wyraził aprobatę skinięciem głowy.

I tak we trójkę poszli pokazać Młodemu miasto. Ale że było już późno, dochodziła dwudziesta (Roman sprawdził to na swym zegarku), dotarli tylko do Kazimierza. Po namyśle Roman zaproponował im restaurację przy ul. Mostowej 1.

– Ty coś zjesz, my się napijemy akonto akcji w Michale – powiedział do Młodego.

Zajęli miejsce przy wyjściu, tak by nie wdychać dymu, żaden z nich wszak nie palił.

Gdy przyszła kelnerka, zamówili dwa piwa, herbatę i śledzia dla Młodego.

Jako że Ostry jak zwykle mówił mało, Roman musiał zagaić do Młodego:

– Czemu się do nas przyłączyłeś?

– Chciałem u Ognia walczyć, teraz wszyscy o nim mówią – odpowiedział Młody.

– On jest na Podhalu – podpowiedział mu Ostry, zaskakując Romana swą wylewnością.

– Przyjechałem do was, bo nasi wiedzieli, gdzie macie bazę, tu łatwiej trafić. – Młody uśmiechnął się. – Mieliśmy znajomego sokistę, więc drogę do Krakowa miałem spokojną. A wy znacie Ognia? – zapytał Młody, jakby dopiero teraz dotarły do niego słowa Ostrego.

– Ja znam – odpowiedział Roman. – Większość z nas była na jego weselu… To było piękne góralskie wesele, była tam większość oddziałów z regionu. O dacie ślubu poinformowano komunistów – zaśmiał się dumnie Roman – jednak żaden z nich nie odważył się pojawić w okolicy Ostrowska, gdzie był ślub, i pod Turbaczem, gdzie odbyło się góralskie wesele. Każda droga dojazdowa była przez nas obstawiona. Miejscowa ludność mogła na własne oczy przekonać się, że „jeszcze Polska nie zginęła” – zakończył.

– A jaki jest? – zapytał Młody.

– Kto? Ogień? – upewniał się Roman.

Młody potwierdził skinięciem głowy.

– Ogień jest świetnym dowódcą, dba o żołnierzy i nie ryzykuje bez potrzeby. Jeśli nie musi, nie zabija. Jego wrogami są tylko komuniści, z Wojskiem Polskim nie walczy. Często się mijają na Podhalu i wtedy wzajemnie sobie zasalutowawszy, każdy idzie w swoją stronę – zakończył Roman.

W tym czasie do restauracji przyjechał samochód z piwem, więc Krawiec wyszedł zza baru. Idąc do drzwi, podszedł do stolika, przy którym siedzieli, i przywitał się z każdym. Następnie wyszedł z lokalu do auta, by załatwić formalności.

– Nie martw się, Młody, zobaczysz Kraków, w sobotę idę na mecz futbolowy Cracovii, zabiorę cię – powiedział Roman.

Tu do rozmowy włączył się Ostry i jak zawsze wylewnie dodał:

– Też pójdę, nigdy na żadnym meczu nie byłem.

– No, czyli plany na sobotę już mamy – dodał zadowolony Roman.

Kierowca zaczął wnosić beczki z piwami za bar. Widząc jego trudności, Ostry wstał i podchodząc do niego, odebrał odeń towar i zaniósł na miejsce. Kierowca podziękował, a pod nosem mruknął do siebie:

– Jeszcze tylko jeden lokal i koniec na dziś. Jestem wyczerpany, nie to zdrowie, co przed wojną. Jeszcze tylko na ulicę Długą i koniec – westchnął.

– Na Długą? – zapytał Ostry.

– Tak – odpowiedział kierowca.

– To może ja pomogę tam wnosić towar, mieszkam w pobliżu – zaoferował Ostry.

– Ojej, dziękuję! Pewnie że tak! – uradował się kierowca.

Ostry dopił więc piwo i gdy kierowca był gotowy do odjazdu, pożegnał się z Romanem i Młodym i wsiadł do samochodu.

Po jego wyjściu do stolika podeszła kelnerka i zapytała:

– Kto to był?

– Kto? Ten pauper? – zapytał żartobliwie Roman.

– Na paupra to on mi nie wyglądał – odpowiedziała niezrażona kelnerka.

– Myślę, że on tu jeszcze przyjdzie – rzucił Roman, myśląc sobie: „Widzę, że ktoś tu komuś wpadł w oko”. – My też już będziemy szli, poprosimy rachunek.

------------------------------------------------------------------------

Wtedy na kolei prawo do noszenia broni i legitymowania ludzi mieli tylko sokiści, stąd wielu AK-owców czy NSZ-owców dostało rozkazy szukania tam zatrudnienia.

Pauper – młody chłopak z ulicy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: