Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Krew Rodu Allgar - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krew Rodu Allgar - ebook

Na planecie Agros od pięciuset lat rządzi Bractwo Jedności. Przejęło władzę w wyniku rebelii zwanej Wiosną Ludów, pokonawszy władców mocy. Ich głównym celem jest niedopuszczenie do odrodzenia się mocarzy, dlatego wszyscy oni objęci są ścisłą kontrolą i muszą nosić osobiste blokery, hamujące ich umiejętności. Mimo że planecie grozi zagłada ze strony zbliżającej się planetoidy, Bractwo nie chce pójść na ustępstwa wobec mocarzy.

Tymczasem w Enstill zawiązuje się spisek przeciw Bractwu, kierowany przez hrabiego at’Duranna. Dotychczas snute plany mogą zostać zniweczone, gdy seryjny morderca porywa kolejną kobietę. Ale to nie wszystko – spiskowcy nie mają pojęcia, że jedno z supermocarstw nie zawaha się użyć broni jądrowej w przypadku odrodzenia się władców mocy.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-243-2
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Za oknem pociągu majestatycznie przesuwały się zaśnieżone pola, pagórki oraz odległe lasy. Sielski widok powinien mnie uspokoić, usposobić do refleksyjnego nastroju, jednak kłębiące się w mojej głowie myśli były jak te przykuwające na krótką chwilę migające za oknem, rosnące blisko torów krzaki – skakały z tematu na temat. Nie mogłem się doczekać, kiedy pasażerowie, którzy weszli do pociągu na ostatniej stacji wraz z moim starym przyjacielem, przestaną dobijać się do naszego przedziału w poszukiwaniu wolnych miejsc.

Przedział pierwszej klasy wypełniał charakterystyczny zapach zużytego już mocno taboru oraz wiekowego torowiska. Zaprzątało to moją uwagę na początku podróży, teraz jednak ważniejsze było to, co stało za przyczyną naszego spotkania.

Cedra nie widziałem od kilku lat. Tkwiąca w nas od samego początku żądza wspinania się na szczyty hierarchii Bractwa rozrzuciła nas po całym kraju. Siedzący naprzeciw mnie przyjaciel jako pierwszy opuścił wygodne i pełne rozrywek gniazdo w stolicy Federacji, najpierw zostając zastępcą przeora, by po zaledwie dwóch latach zająć jego stanowisko. Nasz wspólny kompan do nauki oraz zabaw, Spartan, również dochrapał się tego prominentnego stanowiska w znanej górniczo-wypoczynkowej miejscowości – zdecydowanie mu się to należało. To do niego jechaliśmy. Choć nasza trójka rozproszyła się po Federacji Kantonów Północy, nie zakończyło to naszej wieloletniej przyjaźni. Przetrwała ona wiele kryzysów – tak banalna rzecz jak odległość nie mogła jej zniszczyć, w końcu po coś wymyślono telefony oraz pocztę. I chociaż ostatnio moja kariera, delikatnie mówiąc, wyhamowała, w ostateczności i tak zamierzaliśmy razem wylądować w siedzibie Pierwszego z Pierwszych na Wzgórzu Jedności.

Sprawa, która ponownie miała nas zjednoczyć, może dać mi okazję do awansu. Jednak nie od razu przeszedłem do sedna, jak na razie poruszaliśmy banalne tematy związane z naszymi rodzinami, zdrowiem i podobnymi drobnostkami.

Pomimo panującego za oknem mrozu przedział był dobrze nagrzany. Zimowe płaszcze uszyte z drogich materiałów wisiały obok siebie. Nasze zapięte po szyję niebieskie koszule oraz nienaganne jasnobrązowe marynarki z widocznymi naszywkami wyższych stopni w hierarchii Bractwa Jedności działały odstraszająco na resztę podróżnych. Początkowo źli z powodu zamkniętych drzwi do niemal pustego przedziału, przyjrzawszy się nam bliżej, natychmiast wolnych miejsc szukali gdzie indziej.

Cedr wyglądał młodziej, niż wskazywała na to jego metryka. Słuszny wzrost, sportowa sylwetka, czarne włosy bez śladu siwizny nadawały mu wygląd dwudziestopięciolatka. Postarzała go surowa, poważna mina, którą zazwyczaj przybierał przed petentami i podwładnymi. Ale nawet z tą władczą miną, nieopuszczającą jego twarzy, wszyscy dawali mu ładnych parę lat mniej. Symbole przeora drugiej ręki dodawały mu autorytetu niezbędnego na jego stanowisku. Co innego ja – z ciemnobrązowymi włosami przyprószonymi siwizną, zmarszczkami w kącikach oczu, nalanymi policzkami i wystającym brzuchem wyglądałem na co najmniej dziesięć lat więcej niż te moje trzydzieści sześć lat.

Dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w zimową scenerię, aż w końcu stary druh nie wytrzymał i pierwszy podjął omijany do tej pory temat.

– No dobrze, Karl – odezwał się pierwszy. – Porozmawialiśmy o pogodzie, podupadającej kolei, niedawnej lawinie, która pochłonęła szkolną wycieczkę, a teraz, kiedy owieczki przestały plątać się po korytarzu, może tak przejdziesz do rzeczy. Nie po to brałem urlop, żeby wysłuchiwać, jak to twoja najstarsza córka nie ma najmniejszej ochoty się uczyć. Miałem ponoć nie żałować tej wyprawy.

– Wybacz, bracie – odparłem, strzepując nieistniejący pyłek z symbolu archiwisty trzeciej ręki. Po tym pustym geście całą uwagę skupiłem na starym przyjacielu. – Nie tylko mówiłem, że nie pożałujesz, ale i że informacje, jakie posiadam, są na tyle ważne, że musimy się spotkać już teraz i koniecznie pojechać do naszego kompana w Enstill.

Nasza trójka zaprzyjaźniła się, zdawałoby się, wieki temu, na pierwszym roku seminarium Bractwa. Ponieważ na staż trafiliśmy do tego samego miasta, a potem na służbę do Pierwszej Twierdzy w Vetikonie, umocniliśmy naszą przyjaźń po wsze czasy. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji, dlatego zamiast obrać drogę służbową, najpierw chciałem się podzielić moim odkryciem z najlepszymi przyjaciółmi.

– Pamiętasz, za co wylądowałem w archiwum, zamiast jak wy piąć się w górę w hierarchii?

– Idiotyczne pytanie, Karl – żachnął się szczerze Cedr. – Przecież miałeś zostać pierwszym przeorem, a nie ja czy Spart. Do pałaców Pierwszego z Pierwszych dostałbyś się przed nami, gdybyś nie lansował tak uparcie tezy o nieuchronnie zbliżającej się rewolcie mocarzy, którzy to już teraz, w naszych czasach, mieliby odzyskać dostęp do mocy, by, co oczywiste, najpierw zniszczyć Bractwo, a potem przejąć władzę nad światem. Ani ja, ani Spartan, niestety, nie mogliśmy zapobiec zesłaniu cię do archiwum.

Oczywiście, że nie mogli, zaszkodziliby swoim karierom, dlatego wymusiłem na nich, by się nie wtrącali. A zresztą, mogło być gorzej – zwierzchnicy mogli mnie wysłać do takiej dziury, gdzie przypomniano by sobie o mnie dopiero przy wysyłaniu mnie na emeryturę.

Sprawy potoczyły się inaczej, niż to sobie wyobrażałem, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – nasze obecne miejsce w hierarchii teraz okaże się bardzo pomocne. Aż trudno nie odnieść wrażenia, że to sam Jedyny wtrącił się do naszego życia.

– I miałem rację – rzuciłem twardo, patrząc przyjacielowi prosto w oczy. – Mam na to jednoznaczny i niepodważalny dowód.

– Hmm. Jak można mieć na to dowód? Od pięciuset lat stoimy na straży, by te kreatury nie sięgnęły po moc. Przynajmniej raz w roku dokładnie przetrząsamy ich siedziby. Czyżby któryś z mocarzy się wyłamał i tobie jedynemu zwierzył się z tajnego planu obalenia naszej nad nimi kontroli?

Mimo sceptycznego tonu wyczułem jego zaciekawienie. W końcu znaliśmy się bardzo długo.

– To był czysty przypadek, Cedr. Gdybym nie pracował w archiwum, nigdy bym tego nie odkrył, a władcy mocy wkrótce by nas zaatakowali.

– Wkrótce? – Wpatrzone we mnie ciemnozielone oczy albo wyrażały duże zaniepokojenie, albo troskę, czy aby nie zwariowałem; trudno było wyczuć. – Co to za dowód?

– Praca w archiwum na szeregowym stanowisku ma to do siebie, że zostaje całkiem sporo czasu na prowadzenie własnych badań. – Zacząłem przydługim wstępem, bo w końcu do Enstill mieliśmy kawał drogi, mogłem więc nieco potrzymać przyjaciela w niewiedzy. – Jak może wiesz, archiwum nie tylko przechowuje dokumenty, ale i różne przedmioty mocy, na przykład te związane z prowadzonymi dochodzeniami.

– Wiem – potaknął – w końcu byliśmy tam u ciebie. Pamiętam te całe tony papierzysk oraz półki zawalone parszywkami.

– A, faktycznie. Przypomniało mi się, że Spar nawet zażartował, że jedną z broszek mógłby podarować żonie.

– A ty mu niezbyt delikatnie przypomniałeś, że wszystko jest zewidencjonowane i jak koniecznie chce wylądować w lochach, to proszę bardzo, niech weźmie ozdóbkę.

Uśmiechnęliśmy się na wspomnienie tamtych chwil. Wówczas moda na traktowanie wzmacniaczy mocy jako biżuterii dopiero się zaczynała. Teraz była to istna plaga, zwłaszcza wśród bogaczy, którzy żonom czy też sobie kupowali oryginalne wyroby mocarzy. A im starsze były te ozdóbki, tym lepiej świadczyły o zamożności ich posiadaczy – najbardziej pożądane były te sprzed Wiosny Ludów.

– Taa, perspektywa spędzenia życia w lochach zdecydowanie go ostudziła. Ale mniejsza… Wracając do tematu, czyli do archiwum Pierwszej Twierdzy. Nie pokazałem wam wtedy jednego z pomieszczeń. Dziś masz już odpowiednio wysoki poziom uprawnień, więc spokojnie mogę ci zdradzić, że za pozornie niewinnie wyglądającymi drzwiami znajdują się całkiem porządne kraty broniące dostępu do magazynu, w którym w skrytkach trzymamy tysiące kryształów mocy.

– No proszę, faktycznie nie miałem o tym pojęcia, choć oczywiście wiedziałem, że gdzieś tam musicie je trzymać, w końcu jest to Pierwsza Twierdza, której władza rozciąga się na cały kontynent.

– Dokładnie rzecz biorąc, kryształy znajdują się w dwóch miejscach. Bracia z działu weryfikacji trzymają kilka sztuk w podręcznym sejfie, ale czasami parszywki wymagają niestandardowych kryształów, a te trzymane są u nas w archiwum.

– No tak, instrukcja mówi, że gdy znajdziemy sługola z nietypową komorą na kryształ, mamy go odesłać do Pierwszej Twierdzy.

– Zazwyczaj to sam naczelny archiwista wyciąga kryształy z sejfu, a potem je chowa, ale tego dnia, o którym chcę ci opowiedzieć, nie było go w Twierdzy. Ponieważ miałem stosowne uprawnienia, pomogłem braciom, tyle że nie od razu schowałem jedną z kaset z kryształami mocy.

– A pfuj, co za straszne naruszenie regulaminu, no nie wiem, czy nie powinienem na ciebie donieść.

Parsknęliśmy śmiechem. Doskonale wiedziałem, że Cedr zachowa to dla siebie.

– No cóż, nudziło mi się, a odniosłem wrażenie, że jeden ze świeżo zdeponowanych destruktorów miał źle przypisaną wielkość kryształu, zamiast więc schować wyciągnięty zestaw, poszedłem z nim do sługola, aby sprawdzić, czy prawidłowo go sklasyfikowano.

– No, no, robi się ciekawie. – Oparł się wygodniej, zachęcając miną, bym kontynuował.

– Jak wiesz, a właściwie jak każde dziecko wie, wspomagacze oraz dżiny są całkowicie bezużyteczne bez kryształów mocy, a blokery uniemożliwiają korzystanie z nich, jak i ogólnie z mocy.

– Coś strasznie krążysz, przyjacielu, może tak przejdziesz do rzeczy?

– Och, mamy sporo czasu, a ja chcę zobaczyć twą minę, jak bez dodatkowych wyjaśnień zrozumiesz to, z czym miałem do czynienia.

– Ech, no dobrze, wal dalej. No, chyba że potrwa to na tyle długo, że dobrze będzie już teraz zamówić gorącą ejblę?

– Spokojnie, zaraz przejdę do sedna sprawy.

– Cały zamieniam się w słuch.

– Na czym to ja…? A… No więc podszedłem do półki z tamtym destruktorem – dawniej nazywano je świętymi niszczycielami murów, ale była to zbyt długa nazwa, więc nadano im nową – wyjąłem go z pudełka i niemal od razu znalazłem właściwy kryształ. Nie powiem, miałem przy tym sporo satysfakcji, że jednak mam rację i któryś z braci albo źle wpisał jego rozmiar, albo był na tyle roztargniony, że nie zauważył pomyłki. Nieważne… – przerwałem na chwilę, gdyż gardło zaczynało mi wysychać i pomyślałem, że jednak szkoda, że wcześniej nie zamówiliśmy czegoś do picia. – Jak już wspomniałem, nudziło mi się i dla żartu skierowałem destruktor na nić zwisającą mi z rękawa i zażądałem od mocy, by ją usunęła. Jeżeli właśnie pomyślałeś, że jest to ten punkt opowieści, w którym dzieją się niewiarygodne rzeczy, to masz całkowitą rację, nitka zamieniła się w pył.

– Słucham?! – Cedr wybałuszył oczy, a ja uśmiechnąłem się z satysfakcją. – Chcesz powiedzieć, że w budynku pełnym kryształów blokujących sługol zadziałał?!

– Mnie też szczęka opadła na podłogę.

– No dobra, mów dalej, bo to nie może być koniec opowieści. Przecież jeżeli chcemy sprawdzić, czy dany przedmiot może służyć mocy, musimy z nim jeździć na poligon znajdujący się poza zasięgiem kryształów blokujących.

– Otóż to, teren testowy musi znajdować się daleko od miasta, a osobiste blokery należy trzymać co najmniej osiemset łokci od miejsca prób. Przy tym należy pamiętać, że zwykłe osoby, nienaznaczone mocą, mogą wykorzystać jedynie ułamek tego, co mocarze mogliby wycisnąć z parszywka. To dlatego testy przeprowadzają niezwykle doświadczeni w tych sprawach bracia.

– Rzekłeś. A teraz mów, czy dowiedziałeś się, jak mogło do tego dojść?

Widać było, jak bardzo się tym przejął, ale dla mnie ważne było też to, że od razu mi uwierzył. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Wkrótce upewnię go, że nic a nic nie zmyśliłem. Zresztą ja też chciałbym mieć pewność, czy przypadkiem nie uległem halucynacji lub czy może nie zwariowałem.

– Po kolei. Kiedy już otrząsnąłem się z szoku, chciałem jak najszybciej sprawdzić, czy nie uległem omamom, tyle że nie miałem więcej nitek do usuwania. Nie miałem przy sobie niczego, co mógłbym poświęcić, dlatego z destruktorem podszedłem do biurka i spróbowałem spopielić kartkę, którą wcześniej położyłem na podłodze.

– I? – ponaglił mnie, bo na chwilę przerwałem, wspominając tamtą bardzo stresującą, a jednocześnie ekscytującą chwilę.

– I nic! Na chwilę zgłupiałem, a potem pomyślałem, że jednak uległem złudzeniu. Próbowałem na różne sposoby użyć wspomagacza, ale nic z tego nie wyszło. Nie wydało mi się to dziwne, bo jak by nie patrzeć, moja wiedza o tym, jak go używać, była czysto teoretyczna. Już chciałem się poddać, ale pomyślałem, że może chodziło tu o miejsce, w którym skorzystałem z mocy.

– To samo pomyślałem – wpadł mi w słowo. – Jak rozumiem, przy półce udało ci się spopielić kartkę?

– Nie inaczej. Skupiłem uwagę na jej rogu i tak się stało, kawałek kartki zamienił się w pył.

– No dobra, ale jak? Co odkryłeś?

– Nie przedłużając historii, metodą prób i błędów odkryłem, że za tym cudem stała niewinnie wyglądająca fajka. W żadnym wypadku nie była ona przedmiotem mocy, a jednak to ona neutralizowała nasze kryształy blokujące. Ponieważ nie mogło chodzić o głupi kawałek drewna, przyjrzałem się jej uważnie. Trochę potrwało, zanim znalazłem schowek, a w nim nieznany mi kryształ.

– Och, i to on spowodował, że mogłeś skorzystać z mocy?

– Dokładnie tak i mam go przy sobie.

Oczy przyjaciela zaświeciły się chciwie, kiedy sięgałem do wewnętrznej kieszeni marynarki. Na podstawioną dłoń wyłuskałem z woreczka pozornie niewinnie wyglądający zielony kryształ wielkości połowy paznokcia.

– Więc to małe coś…

– Tak, to ono – potwierdziłem.

Zamilkliśmy na dłużej. Obracając kryształ w palcach, Cedr bardzo dokładnie mu się przyjrzał. Spojrzał na niego nawet pod światło odbijające się od śniegu za oknem.

– Pojechałem do lasu, żeby zrobić dodatkowe doświadczenia z dala od blokerów. Destruktor miał tam tak ze cztery razy większą moc.

– To niezwykle interesujące – stwierdził przyjaciel, nadal nie mogąc oderwać wzroku od kryształu. – Czyli blokery w pewnej mierze spełniają swoją funkcję.

– Tylko czy aż tak skuteczną, żeby blokować mocarzom dostęp do mocy, jak to robiły od pięciuset lat?

– Niech to szlag! Jeżeli zbyt słabo blokują, to masz rację i jak w banku mamy zapewnioną kolejną wojnę na światową skalę. Oczywiście, o ile ten kryształ nie jest pojedynczym wyjątkiem.

– Po to właśnie jedziemy do naszego przyjaciela, żeby zebrać jednoznaczne dowody na przygotowania mocarzy do rebelii.

– Chwila moment, przecież nie jestem przeorem w mieście samych owieczek. Na moim terenie również mieszkają władcy mocy! Spokojnie mogę przetrząsnąć ich chałupy w poszukiwaniu tych zielonych cacek.

– Ale u ciebie są zwykli mocarze, niewiele znacząca hołota. Spartan zaś pilnuje arystokratycznej śmietanki, której związki z mocą sięgają dziesiątków pokoleń przed Wiosną Ludów. Sporo o tym myślałem i nie wierzę, by wszyscy mocarze wiedzieli o spisku, bo stwarzałoby to zbyt duże ryzyko wpadki. Jeżeli już ktoś macza w tym palce, to z całą pewnością najstarsze rody. Jeśli mają takie kryształy, nie ma siły, żeby nie powstały plany przywrócenia mocy, a na czele tego wszystkiego jak nic muszą stać właśnie oni.

– W sumie racja, ale u Spara jest ich niewielu, to w stolicy jest ich pełno. Dlaczego nie zgłosiłeś tego przełożonym?

– Bardzo dobrze wiesz dlaczego. Zgnuśniałe dupki wzięłyby na siebie całą chwałę, całkowicie odsuwając mnie od śledztwa, którego się dopominałem wiele lat temu. Po co mam windować w hierarchii Bractwa starych pierdzieli, skoro chwałą mogę się podzielić z najlepszymi przyjaciółmi. Jak nic przeskoczymy kilka stopni i błyskawicznie trafimy na Wzgórze Jedności.

– Rzekłeś, bracie. – Cedr kiwał aprobująco głową. – Z tej okazji napiłbym się czegoś konkretnego.

– Wziąłem ze sobą wyborne dwudziestoletnie wino, ale otworzymy je dopiero, jak znajdziemy inne neutralizujące kryształy.

– To się nazywa motywacja. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. – No dobrze, załóżmy, że to udowodnimy, co w sumie powinno być proste, ale dlaczego sądzisz, że bliski jest czas, kiedy mocarze wywołają rebelię?

– Po pierwsze, fajka leżała u nas od niemal trzydziestu lat…

– Rozumiem. Co najmniej trzydzieści lat przygotowań to całkiem sporo. A po drugie?

– Po drugie, dwadzieścia pięć lat temu gwałtownie zwiększyła się liczba sklepów z parszywkami, jednocześnie przeprowadzono intensywną kampanię reklamową, sztucznie kreującą modę na posiadanie przedmiotów mocy. Według mnie to nie przypadek, o czym alarmowałem i za co mnie udupili. – Cedr kiwał głową ze zrozumieniem. – A po trzecie, Dzień Zagłady to najlepszy moment, żeby zaatakować zarówno nas, jak i przywódców państw.

– Dokładnie ten dzień? – zapytał przyjaciel, patrząc gdzieś ponad moją głową, co oznaczało, że się nad tym zastanawia.

– W zasadzie skłaniam się ku tezie, że nieco się z tym powstrzymają, może nawet i pół roku. A i niekoniecznie od razu zaatakują nas fizycznie. Mogą zacząć pokojowo, pokazując, jak pożyteczne może być użycie mocy do odbudowy cywilizacji po potwornych zniszczeniach, które niedługo spowoduje zabójcza planetoida. A kiedy przekonają owieczki, że niepotrzebnie blokowaliśmy moc i jak bardzo przydatni są mocarze, zmuszą nas do usunięcia kryształów blokujących, by po roku lub dwóch z palcem w bucie przejąć władzę nad światem.

– No tak, to brzmi prawdopodobnie. Na ich miejscu tak właśnie bym postąpił. – Westchnął. – Chyba J`Eden, jedyny prawdziwy bóg, zesłał ci ten kryształ, Karl. Zniszczymy mocarzy, nim ci podniosą swe parszywe głowy i zatrują świat łgarstwami.

– Rzekłeś – potwierdziłem żarliwie.

Oczywiście to wcale nie będzie proste zadanie, wiele o tym myślałem. Nawet jeżeli uda się nam wykryć wszystkich spiskowców, to wielu zdąży użyć mocy. Zanim się jednak do nich dobierzemy, o losie mocarzy zdecyduje sam Pierwszy z Pierwszych. Być może, zamiast próbować ich schwytać, by potem postawić przed sądem, Pierwszy wyda rozkaz zabicia konspiratorów, do czego miał prawne umocowanie we wszystkich państwach.

– Aż się prosi o wniosek, że szkoda, że nie postępowaliśmy jak czarni habici. Zaoszczędziłoby to nam masakry naszych braci.

– Też o tym myślałem, ale chociaż na pewno zginie wielu naszych, to w ostatecznym rozrachunku zdobędziemy wdzięczność i sympatię wszystkich owieczek, z czym ostatnio bywa krucho. Należy też pamiętać, o czym doskonale wiesz, że całkiem spora część społeczności Unii nienawidzi czarnych habitów za zabijanie ich dzieci, które wykazują możliwość władania mocą.

– Ech, faktycznie, nie są to łatwe wybory. Na pewno nieraz wrócimy do dylematu, czy zabijać ich w dzieciństwie, czy nie. Ale to potem, po stłamszeniu rebelii. A na obecną chwilę proponuję zamówić u konduktora coś do picia.

– Coś do picia i coś na ząb, w odróżnieniu od ciebie dawno nie jadłem, a w tym składzie nie ma wagonu restauracyjnego. Podupada ta nasza kolej, oj, podupada… – zamilkłem, ponieważ nagle zrobiło się nienaturalnie cicho, niczym w pustej celi w lochach Pierwszej Twierdzy, a za oknem zapadła równie nienaturalna ciemność.

Zerknąłem przez szybę i włosy zjeżyły mi się na głowie. To nie ciężkie chmury zasłoniły niebo, o nie – zrobiło się ciemno z zupełnie innego powodu. Blisko pociągu przelatywało stado krainek. Przerażające w nich było to, że całkowicie nieruchomo wisiały w powietrzu, zupełnie jakby nie istniała grawitacja, w związku z czym nie musiały machać skrzydłami, chcąc utrzymać się w jednym miejscu. Nieco dalej, równolegle do torów, wiła się szosa, na której trzy samochody również ani drgnęły, chociaż było mało prawdopodobne, że akurat w tym samym momencie cała trójka się zatrzymała, zwłaszcza że auta nie stały na poboczu, a na jezdni, jakby jechały.

To wszystko zauważyłem w mgnieniu oka. Równocześnie pomyślałem, że tylko jedna siła mogła spowodować bezruch świata wokół nas. Przerażające było to, że zgodnie z teoretyczną wiedzą, jaką wtłaczano nam w seminarium, tego typu kontrolą nad mocą mogła pochwalić się tylko i wyłącznie królewska para władców mocy, a i to dopiero u szczytu swej potęgi. Tylko że królewski ród został wieki temu wymordowany, a gdyby nawet nie było to prawdą, to ktoś taki nie miał szans na ukrycie się, żeby niezauważenie zbierać doświadczenie w korzystaniu z tak zaawansowanej wiedzy. W tym wszystkim przerażające było też to, że chociaż mocarz na pewno korzystał z kryształu neutralizującego, nie mógł dysponować aż taką mocą i nie powinien być zdolny do takich wyczynów.

Niespodziewanie, jak piorun nagle uderzający obok, usłyszeliśmy odgłos otwieranych drzwi – drzwi, które osobiście zamknąłem od wewnątrz! Błyskawicznie spojrzałem w tamtym kierunku. Stała tam zakapturzona postać. Nad jej głową świetlna kula oślepiała ostrym blaskiem, nie pozwalając dojrzeć, kto kryje się pod peleryną. Właściwie to było idiotyczne, chcieć dowiedzieć się, kim był mocarz, przecież za chwilę zginiemy i nikomu nie przekażemy tej wiedzy. Ta myśl była jak kubeł zimnej wody wylany na głowę.

W filmach i książkach ktoś z Bractwa albo zwykły cywil pokonywał okrutnego i bezwzględnego mocarza. Tylko że życie to nie film – nie miałem cienia wątpliwości, że nie przeżyję tej konfrontacji. W tej samej chwili przypomniałem sobie, że na początku filmu zawsze pada kilka trupów, by dopiero pod koniec jakiś superbohater zabił wrednego władcę mocy. Może o to chodziło – to my będziemy pierwszymi ofiarami, akcja dopiero się rozkręcała i dopiero później zostaniemy pomszczeni. Szkoda, wolałbym być w drużynie superbohaterów. Niestety, reszta świata będzie jeszcze długo nieświadoma wiszącego nad nią śmiertelnego zagrożenia, a to bolało – bardzo.

To wszystko przeleciało mi przez głowę lotem błyskawicy. Odwróciłem się do przyjaciela w tym samym momencie co on. Byliśmy jak bracia syjamscy połączeni wspólnym mózgiem. Cedr na pewno też pomyślał, że nie da się zabić bez walki. Obaj równocześnie porozumiewawczo skinęliśmy nieznacznie głowami i równocześnie sięgnęliśmy po pistolety. Nawet udało mi się wycelować, wcześniej kciukiem odbezpieczając broń – niestety, nie zdążyłem nacisnąć spustu – drobny proszek przesypał mi się między palcami. Dłoń w białych rękawiczkach wskazywała na nas.

Nagle stało mi się kompletnie obojętne, co się ze mną stanie. Już nie było zimnego potu na czole, wilgotnych dłoni i gwałtownie buzujących hormonów. Nie czułem nic – z całkowitą obojętnością patrzyłem, jak nasze ciała zamieniają się w obłoki pyłu, a następnie łączą się, by po chwili wylecieć przez otwarte okno. W pył zamieniły się też płaszcze i bagaże. Nic a nic mnie to nie obchodziło, moje ja było już gdzieś indziej – otoczyło mnie ciepłe światło i pociągnęło ku zgoła innemu światu…

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: