Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krótka książka o miłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 lutego 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Krótka książka o miłości - ebook

Kochany Czytelniku, który właśnie wziąłeś do ręki tę książkę,
Nie bój się, to nie jest kolejna nudna książka o filmach i kinie, napisana językiem zrozumiałym tylko dla wybrańców. 
To nie jest lista arcydzieł.  
To nie jest też lista filmów, które „musisz obejrzeć, zanim umrzesz”. 

Co to więc jest?

To książka o miłości, ogromnych i niezapomnianych emocjach, które kino wywołuje. O moich emocjach. 
To pierwsza część intymnej podróży przez moje największe filmowe fascynacje. Poczuj się więc, Czytelniku kochany, jakbyś był gościem w moim mieszkaniu i oglądał kolejne filmy, które znajdujesz na półkach regału z filmami. 
Ta książka to również przewodnik po filmowych kanałach i sklepach z filmami, w których można dzisiaj zgłupieć z nadmiaru oferty. Nie musisz wiedzieć, bo i skąd, co jest warte uwagi, na co warto poświęcić godzinę lub dwie ze swojego życia i nie wiesz, co może Cię zainteresować. Służę pomocą.  
 
Usiądź sobie wygodnie, weź do ręki moją krótką książkę o miłości i zacznijmy wspólną i pełną emocji podróż w świat filmowej wyobraźni. Serce zabije ci mocniej, będziesz się śmiać i płakać, będziesz się bać, wzruszać i zastanawiać. 

Zaczynamy! 
Kamera. Akcja. Start!

Karolina Korwin Piotrowska – uznawana za jedną z najbardziej opiniotwórczych, ale i kontrowersyjnych polskich dziennikarek, felietonistek i pisarek. Autorka książek „Bomba" i  Ćwiartka raz!" Z wykształcenia historyk sztuki, z zamiłowania promotorka kultury, znawczyni filmu i miłośniczka psów.
Prowadziła pamiętne programy o filmie: „Filmidło", „Kino, kanapa książki" w TVN Style i „ W kinie i na kanapie" w Radiu PIN.
Kierowała promocją filmu „Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana na targach filmowych w Cannes, pracowała w biurze prasowym filmu „Pianista" Romana Polańskiego. Szefowała działom i redakcjom w magazynach „Pani”, „Uroda”, „Marie Claire”, „Sukces”, „Party”, portalach Plejada i tvn.pl. Obecnie prowadzi w TVN Style program „Magiel towarzyski”, pisze felietony do portalu Onet i dwutygodnika „Grazia”.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-444-9
Rozmiar pliku: 19 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Gwiezdne wojny. Nowa Nadzieja

Część IV

(1977, premiera polska 1979)

Użyj mocy.

Reżyseria:

- George Lucas

Obsada:

- Mark Hamill – Luke Skywalker
- Harrison Ford – Han Solo
- Carrie Fisher – Księżniczka Leia Organa
- Alec Guinness – Obi-Wan Kenobi
- David Prowse – Darth Vader

NAGRODY:

Oscar

- Najlepsza muzyka oryginalna John Williams
- Najlepsza scenografia John Barry, Leslie Dilley, Norman Reynolds, Roger Christian
- Najlepsze efekty specjalne John Stears, John Dykstra, Richard Edlund, Grant McCune, Robert Blalack
- Najlepsze kostiumy John Mollo
- Najlepszy dźwięk Bob Minkler, Derek Ball, Don MacDougall, Ray West
- Najlepszy montaż Marcia Lucas, Paul Hirsch, Richard Chew
- Nagroda Specjalna – Nagroda za specjalne osiągnięcia Benjamin Burtt Jr. za efekty dźwiękowe (za kreację głosów obcych, stworzeń i robotów)

Złote Globy

- Najlepsza muzyka John Williams

BAFTA

- Nagroda im. Anthony’ego Asquitha za najlepszą muzykę filmową John Williams
- Najlepszy dźwięk Ben Burtt, Bob Minkler, Derek Ball, Don MacDougall, Gene Corso, Gordon Davidson, Les Fresholtz, Michael Minkler, Ray West, Richard Portman, Robert R. Rutledge, Sam F. ShawMam dziewięć lat. To mój pierwszy samodzielny wypad do kina. Jestem bardzo wysoka jak na swój wiek, wyglądam „staro”, więc łatwo oszukać obsługę, że mam skończone dwanaście lat. Idę na Gwiezdne wojny do Ochoty. Teraz jest tam teatr, a wtedy było fajne kino. Niedaleko mojego domu. Ten film to podobno fajna kolorowa bajka. Idealna na tak ważny, samodzielny wypad. Sama jadę tramwajem, dokładnie odliczam, na którym przystanku wysiąść. Ten moment, kiedy kupuję bilet, cała w strachu, że ktoś jednak mnie zapyta, ile mam lat, i nie pozwoli wejść na salę. Udało się. Chowam bilet w spoconych z emocji dłoniach. Te przywileje wysokiego wzrostu. I wyglądania „staro”. Aż dziw mnie dziś bierze, że kiedyś z premedytacją dodawałam sobie lat.

To zabawne, ale wciąż pamiętam, że miałam wtedy na nogach całkiem nowe chińskie tenisówki. Białe. Czyściutkie. Pamiętacie te białe tenisówki, które były szczytem marzeń, kupowane w sportowych sklepach, jeśli człowiek miał szczęście i zdążył, kiedy coś „rzucili”? Właśnie takie tenisówki miałam. Szybko się rozpadały, brudziły jak diabli, ale były marzeniem wielu dziewczynek, w tych pozornie zabawnych i dzisiaj wspominanych z nostalgią latach komunizmu. Miałam też na sobie stanowczo za dużą kurtkę, którą mama kupiła mi na bazarze z ciuchami. Rzadko wtedy miało się coś we właściwym rozmiarze. Zapobiegliwe matki kupowały dla potomstwa gdzie się dało za duże ubrania. Żeby „rosły” razem z dzieckiem. A kupując ciuchy z paczek, brało się, co wpadło w ręce, bez żadnego kręcenia nosem. Tę szpanerską kurtkę nosiłam długie lata, była dżinsowa i miała zagraniczne naszywki. Przecież na wyjście do kina musiałam się ładnie i modnie ubrać.

Sala kinowa, numerowane miejsca i niewygodny fotel. To cudowne, że kiedy dzieją się w naszym życiu ważne rzeczy, nie zdajemy sobie sprawy z ich epokowego znaczenia. Nie reżyserujemy nic. Ale potem, po latach, nagle do nas dociera, że „działa się historia”. To był ten moment. Przed filmem leciała kronika filmowa. Dzisiaj zamiast tego są nudne i męczące reklamy, wtedy przed każdym seansem widzowie oglądali zbiór wydarzeń z ostatnich tygodni, z Polski i ze świata. A potem TEN moment. „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…”. Nawet dzisiaj, gdy widzę ten napis na ekranie, a potem słyszę pierwsze akordy muzyki skomponowanej przez Johna Williamsa, ciarki mnie przechodzą. Podczas projekcji wersji cyfrowej filmu, na specjalnym pokazie w Sali Kongresowej w latach dziewięćdziesiątych, miałam łzy w oczach, kiedy rozbrzmiała muzyka. Znowu byłam małą dziewczynką.

Wtedy, dla pyskatej smarkuli, obdarzonej nawet zbyt bogatą wyobraźnią, na co narzekali i rodzice, i nauczyciele, to było jak wymarzony początek bajki. Logo Gwiezdnych wojen i zarys historii, która zaraz się zacznie. Ciary. Genialna muzyka. A potem coś, co zdefiniowało moje dzieciństwo i zapoczątkowało miłość do oglądania filmów w ciemnej sali. Ten moment, kiedy przy dźwiękach wówczas ogłuszającej muzyki, znad mojej głowy, zza moich pleców, nadlatuje ogromny statek Imperium. Takich chwil nie zapomina się nigdy. Takie, wcale nie przesadzam, momenty definiują nas na zawsze. Wtedy właśnie zakochałam się w kinie.

Bo zobaczyłam coś, czego nawet ja, dziewczynka z ponadnormatywną i nieposkromioną wyobraźnią, wyobrazić sobie nie mogłam. To było cudowne. To, i cudne dwa roboty, z R2-D2 na czele (marzyłam, żeby mieć taką figurkę do zabawy), szacowny Ben Kenobi, ta chwila, kiedy pierwszy raz zobaczyłam na ekranie miecz świetlny i Lorda Vadera albo usłyszałam zdanie o przejściu na złą stronę mocy. Ten niezapomniany moment, gdy widzę po raz pierwszy Hana Solo… Wiele lat później dane mi było przeprowadzić wywiad z Harrisonem Fordem i opowiedziałam mu oczywiście, jakim był dla mnie w dzieciństwie wielkim bohaterem, bo zawsze lubiłam niegrzecznych chłopców.

Takie chwile można mnożyć. Mówiąc górnolotnie (może zbyt górnolotnie, jak na tekst o Gwiezdnych wojnach), wyszłam z kina innym człowiekiem, ale z tego, co się na sali kinowej wydarzyło, zdałam sobie sprawę parę dobrych lat później, kiedy z filmem związałam swoje życie na poważnie.

Pamiętam, że w domu opowiadałam do upadłego o zabawnym robocie, który był jak wielkanocne jajko, wydawał z siebie dziwne i zabawne dźwięki, i o tym, że były miecze świetlne, Lord Vader w masce i z dziwnym głosem i że widziałam coś niesamowitego. Nie znalazłam zrozumienia. Moja biedna matka uważała, że zmyślam. Koloryzuję. Jak zwykle. Po latach zobaczyła wreszcie ten film na DVD i zapytała tylko: „Ale o co ten dym?”. Cóż, ta straszliwa różnica pokoleń.

Kiedy więc ktoś w moim towarzystwie ostentacyjnie podśmiewa się ze słabości niektórych do mieczy świetlnych, maski Vadera czy figurek robotów stojących na biurkach u zacnych krawaciarzy, myślę sobie, że miałam cudowne dzieciństwo, choćby dlatego, że obejrzałam w odpowiednim momencie Gwiezdne wojny właśnie. Że ten film mnie określił, bez przesady, na całe życie. I cholernie się z tego cieszę.

Znam dorosłych ludzi, którzy mają w domu, w szafie między eleganckimi garniturami, schowany miecz świetlny albo replikę hełmu Lorda Vadera. Serio. Nie dziwię się. Trzymałam w ręku miecz świetlny i wiem, że daje moc. A teraz nazwijcie mnie idiotką.

Oglądałam ten film całą masę razy. I co? Za każdym razem siedzę zapatrzona, pełna wrażeń, z obudzonym we wnętrzu dzieckiem, które ten film kocha.

To pierwszy film, po którym, do czego dzisiaj przywykliśmy, zrobiono całą masę zabawek, gadżetów, gier – Lucas wcześnie odkrył, że widzowie marzą, by mieć coś z tego, co widzieli na ekranie u siebie w domu. To może być plakat, koszulka albo miecz świetlny. I zarabia się na tym ogromne pieniądze. Zresztą Lucas prawa do wszelkich gadżetów dostał od studia bez najmniejszego problemu. Podobno 20th Century Fox do dzisiaj pluje sobie w brodę. Słusznie. Ten film był przełomowy z wielu powodów – średnia wieku ludzi pracujących na planie, przy efektach specjalnych i dekoracjach, inżynierów i animatorów, wynosiła według Lucasa jakieś dwadzieścia cztery lata. Niewielu z branży wierzyło w ten film. Po pierwszej projekcji, dla producentów i kolegów, Lucas został schłostany, tylko Spielbergowi się podobało. Nic dziwnego, on też ma duszę dzieciaka. Lucas po pokazie był załamany, chorował na astmę, miał wszystkiego dosyć i niemal się poddał. Znowu żałował, że nie robi pornosów – „zero problemów z plenerami, jak ci się pokój nie podoba, wynajmujesz inny”.

Gwiezdne wojny to również fenomen w kontekście liczby (oraz jakości) napisanych na jego temat książek i naukowych opracowań. Interpretacje są przeróżne, od chrześcijańskiej, poprzez metafizyczne, po new age. Dla każdego coś miłego. Czy radzę to czytać? Jak ktoś chce, proszę bardzo. Ale sam film jest sto razy lepszy niż kolejna jego interpretacja, o której nie ma pojęcia sam Lucas. Wierzcie mi.

To prosta historia: jest chłopak obdarzony wielką mocą, z której nie zdaje sobie sprawy, jest wysoko urodzona dziewczyna w potrzebie i jest Mistrz, który naprowadzi chłopaka na właściwą drogę. Dziewczyna zostanie uratowana przy pomocy pewnego brutala, mimo zakusów złych mocy. Ale złe moce nie powiedziały ostatniego słowa. Schemat, który wszyscy znają, został ubrany w kostium science fiction. I świat oszalał.

Ta obsada… Wejść do historii kina, stać się legendą po jednym „zaledwie” filmie. Im się to udało.

Mark Hamill, dzięki roli Luke’a Skywalkera stał się idolem dekady. Serio. To były czasy, kiedy jeden film kreował gwiazdy pokoleniowe, do tego globalne. Gwiazdor oper mydlanych wszedł tą jedną rolą do historii filmu. Prawdziwy szczęściarz, choć za wiele szczęścia na planie filmów, w których grał, nie miał, na drodze zresztą też – w wyniku wypadków, jakim uległ, musiał poddać się wielu operacjom plastycznym. I teraz jego wygląd nie jest już dziełem natury, ale skalpela chirurga. Dobrze, że nie trafił na partacza.

Carrie Fisher zawdzięcza filmowi sławę i nałogi oraz depresję. Opisała to wszystko dokładnie w swoich książkach. Córka aktorów, Eddiego Fishera i Debbie Reynolds, wychowana w Hollywood, znała ten biznes od podszewki, co jednak nie uchroniło jej przed klęską. Zagrała w Gwiezdnych wojnach po castingu, choć do roli brano pod uwagę raczej Sissy Spacek i Jodie Foster. Leę grała aż w trzech częściach sagi i jest to najbardziej znana jej rola. Znacznie lepiej niż aktorka sprawdziła się natomiast jako pisarka. Jej autobiograficzna, opowiadająca o rywalizacji między matką i córką, książka Pocztówki znad krawędzi (1987) stała się światowym bestsellerem. W świetnym filmie pod tym samym tytułem zagrały Meryl Streep i Shirley MacLaine (1990). W sumie Fischer napisała kilka powieści, jest też ambasadorem ludzi chorujących na chorobę dwubiegunową, na którą cierpi od lat; jest jedną z tych znanych osób, które z klasą i mądrością opowiadają innym o swojej chorobie.

Harrison Ford… Jak ja się w nim kochałam! I zostało mi do dzisiaj. Pospolity rzezimieszek, doskonały pilot, niezły spryciarz lubiący alkohol, panienki i nudę. No i pieniądze, bo przynajmniej na początku pomaga Luke’owi wyłącznie dla kasy. Taki jest Han Solo. Żywy dowód na to, że zawsze najbardziej kochamy słodkich brutali. Gdyby nie ten film, pewnie bardziej znany byłby jako stolarz, ale przyjaźń z Lucasem miała swoje wymagania. Bowiem to Lucas postawił na niego już parę lat wcześniej, dając mu rolę w Amerykańskim graffiti. Rola Hana Solo uczyniła z Forda megagwiazdę, choć podobno, relacje na ten temat są różne, wahał się ją przyjąć. Wtedy nikt nie traktował poważnie filmów science fiction. To nie była żyła złota. Jeszcze. Seriale telewizyjne pokazujące superbohaterów science fiction były idealną szufladką, z której grający tych bohaterów aktorzy nie mogli się wydostać do końca życia. Ford bardzo się tego bał. Ale Lucas, który miał na niego, jak widać, dobry wpływ, przekonał kumpla. I dobrze. Podobno Ford po zagraniu w Powrocie Jedi prosił, aby uśmiercono jego bohatera, ale Lucas stanowczo odmówił. W sumie Ford zagrał w czterech częściach sagi, w tym w ostatniej, której premiera przewidziana jest na grudzień 2015 roku. Ze zwiastuna wiemy, że jego niebieskie oczy lśnią tak samo, jak w roku 1977.

Na koniec Obi-Wan Kenobi, czyli Alec Guinness, jeden z tytanów światowego aktorstwa, stawiany w jednym rzędzie obok Laurence’a Oliviera i Johna Gielguda. Tutaj jako nauczyciel Luke’a, jego przewodnik, mentor. Trzeba przyznać, że kiedy się to ogląda, widać lekką różnicę klasy i poziomu w graniu. No, ale poza Guinnessem na planie przeważali młodzi, aspirujący do sławy aktorzy. On był tam jak wzór metra. Mogli go tylko podziwiać.

No i Chewbacca, którego podobno inspiracją był pies Lucasa o imieniu Indiana. Cokolwiek to było, było wielkie, urocze i obdarzone ogromnym wdziękiem.

Pamiętacie te teksty?

Drogi naszych losów rozchodzą się. Moc będzie z tobą już na zawsze!

Obi-Wan Kenobi

Wspaniała dziewczyna! Mam ochotę ją zabić, ale zaczyna mi się podobać!

Han Solo

Użyj Mocy, Luke.

Obi-Wan Kenobi

A ten dialog?

Księżniczka Leia Organa: To nie koniec.

Han Solo: Dla mnie tak, siostro. Nie służę ani rewolucji, ani tobie. Robię to dla pieniędzy.

Luke Skywalker: Wiedziałem, że wrócisz!

Han Solo: Też chcę wejść do historii!

Luke Skywalker: Więc nie tylko pieniądze?

Sto dwadzieścia jeden minut czystej radości.

Sto dwadzieścia jeden minut, które zmieniły kino i sposób jego sprzedaży.Siedemnasty lutego 2003 roku. Gabinet prawnika. Chłodny i bezduszny. Pomieszczenie, w którym zmęczeni ludzie zamykają za pomocą prawa i smętnych paragrafów pewien etap swojego życia. Adwokat spokojnym, jednostajnym głosem czyta warunki rozwodu między Marion i Gillesem. Odczytuje ustalenia w kwestii nazwiska, wspólnego majątku i mieszkania, małżonkowie odwołują też wzajemne pełnomocnictwa do polis na życie, na koniec omawiają kwestię opieki nad ich jedynym synem, Nicholasem. Koszty rozwodu dzielą na pół, podobnie jak koszty honorariów prawników. To wszystko. Tak to się kończy.

Potem oboje, z papierami rozwodowymi w kieszeni, pójdą do obskurnego hotelu, do pokoju z wielkim łóżkiem, które gościło niejedną kochającą się na pożegnanie parę. Nie ma mowy o romantycznym nastroju, jest smutno i lepko, brudnawo, ale on rozbiera się pospiesznie, ona zaś po dłuższej chwili wychodzi z łazienki owinięta ręcznikiem. Jakby się wstydziła. On wtedy zapyta, czy przytyła. Tak, tej miłości już nie ma. „Nie powinnam była tu przychodzić. Bezsens”, powie Marion. Chce wyjść, ale Gilles napiera. Dochodzi do brutalnej sceny seksu wbrew woli Marion, choć pozwala w końcu Gillesowi zrobić to, po co tutaj oboje dobrowolnie przyszli. Ona potem popłacze w łazience, szybko się ubierze, a przed rozstaniem on jeszcze zapyta: „Nie brakuje ci tego?”. Gilles chce wiedzieć, czy Marion kogoś ma, czy to coś poważnego, a ona zapyta tylko o Christine. Gilles jest wyraźnie zmieszany. Czyli to on ma coś „za uszami”. To on zdradził? „Cieszę się, że to załatwione”, mówi Marion, kiedy nerwowo szykuje się do wyjścia, jakby nie mogła wytrzymać w tym pokoju ani chwili dłużej, Gilles powie jej, że dała się po prostu „wydmuchać”, że wygrała, ale też nagle ku jej zaskoczeniu zapyta, czy mogą do siebie wrócić. Nie, nie mogą. Jej twarz mówi wszystko. Mężczyźni podczas rozstania tak rzadko zachowują się z klasą…

Tak kończy się miłość dwojga ludzi. Tak bywa, nie tylko we francuskich filmach, ale i w życiu.

Ale paradoksalnie, na brudnym i obskurnym hotelowym korytarzu, którym idzie samotna, świeżo rozwiedziona i niemal zgwałcona przez byłego męża młoda kobieta, ten film dopiero się zaczyna.

Cofamy się w czasie. Znamy finał, a teraz przekonamy się, jak do tego doszło, dlaczego oni tak się od siebie oddalili. A może nigdy nie byli blisko?

Widzimy scenę z ich ładnego, typowego mieszczańskiego domu w Paryżu, jakiś rok wcześniej, kiedy między Marion i Gillesem już się psuje. Jest pewien nerw, są niedopowiedzenia, jakby coś wisiało w powietrzu; ona pracuje, a on siedzi w domu i opiekuje się synem. Kiedy przychodzą do nich znajomi geje, Gilles ostentacyjnie, po winie i blancie, opowiada przy stole o tym, jak z Marion poszli na orgię seksualną i tam, kiedy ona patrzyła, uprawiał seks z mężczyznami i kobietami. Potem on patrzył, jak ona zmysłowo tańczy ubrana w obcisłą czarną sukienkę z dekoltem. W łóżku zasypiają od razu. Zero bliskości.

Kolejny krok w przeszłość. Marion rodzi, poród jest przedwczesny, jej i synkowi grozi niebezpieczeństwo. Gilles w tym czasie bardzo skutecznie udaje, że go nie ma. Ma wyłączony telefon, nie odpowiada na wiadomości, nie jedzie do szpitala. Zwyczajnie stchórzył. Pod koniec dnia dociera w końcu do szpitala, gdzie rozmawia jedynie z teściami – też skłóconymi i niemogącymi na siebie patrzeć. Nie odwiedza żony. Marion jest sama z potwornym bólem po cesarskim cięciu, ze strachem o przyszłość, z ględzącą matką, nerwowym i stanowczo w tych okolicznościach przesadzającym z ironią ojcem, i dzieckiem zbyt małym, by ośmieliła się je dotknąć. A mąż zadzwoni do niej dopiero w nocy, po nerwowym wypaleniu w samochodzie papierosa. Gadka szmatka, jakby rozmawiali o tym, co ugotować na obiad, a nie o tym, że zostali rodzicami…

Potem ich ślub, z pewnym ciekawym dla Marion incydentem nad jeziorem, i wakacje, podczas których się poznali. To wszystko podzielone włoskimi, ckliwymi piosenkami o miłości, przy akompaniamencie których niejedna miłość się zaczęła, a tutaj, paradoksalnie, oglądamy podzieloną na etapy historię jej końca. Te piosenki są jak smutny kontrapunkt do rzeczywistości na ekranie. Fajne formalne zagranie, które sprawia, że 5x2 nie jest kolejną łzawą opowieścią o tym, jak dwoje ludzi się poznało, pokochało (albo tak im się tylko wydawało), mieli dziecko, mieszkanie, wspólne kolacje i pełnomocnictwa do polisy na życie, ale potem – w następstwie szeregu wydarzeń i obopólnych błędów – wylądowali w gabinecie prawnika od rozwodów.

Francuskie kino obyczajowe ma tę zaletę, że umie opowiadać o relacjach międzyludzkich w sposób prosty (ale nie prostacki), ciekawy (bez ostentacji) i odważny (czasem nawet na granicy szarży, szczególnie w kwestii erotyki). Tak jest tutaj, bo reżyser, François Ozon, słynie z odwagi w podejmowaniu decyzji formalnych i obsadowych. Kluczem do niewątpliwego sukcesu filmu (obok ciekawej formy) jest bowiem obsada.

W roli Marion – Valeria Bruni Tedeschi, jedna z lepszych aktorek francuskich, obdarzona niepokojącą i oryginalną urodą, coś jakby Gillian Anderson, Kate Winslet i Cate Blanchett w jednym. Piękne połączenie. No i z jakim wdziękiem, jak zmysłowo pali papierosy, wręcz szkoda, że ostatnio tak mało na ekranie się pali. Wiem, że to niezdrowe, ale za to naprawdę fotogeniczne… Jako Marion jest wspaniała, ma się wrażenie, że tę postać grają dwie aktorki o innym ładunku emocjonalnym – szczególnie kiedy porówna się sceny porozwodowe z początkiem związku – ogromny, mistrzowski skok emocjonalny, wyraz oczu, twarzy, dosłownie inna kobieta, na początku rozkwitająca, seksowna, zmysłowa, a na koniec przegrana, zmęczona, pozbawiona refleksji. Znakomita, autentyczna rola, wybornie plastycznej i inteligentnej aktorki. Bruni Tedeschi regularnie gra w filmach, jej biografia robi wrażenie, grała między innymi w Czasie, który pozostał Fran­çois Ozona, Monachium Stevena Spielberga czy Kapitale ludzkim Paola Virzì.

Gillesa zagrał Stéphane Freiss, przystojny, uwodzicielski, seksowny. Wyraźnie w cieniu swojej filmowej żony, choć w epizodzie związanym z narodzinami syna naprawdę dobry. To wielka rzecz tak autentycznie zagrać paraliżujący strach mężczyzny, niepewność przed nowym etapem życia, którego nie da się cofnąć. Na świat przychodzi dziecko, wszystko dzieje się nagle i nieodwracalnie. Oto człowiek, którego powoli zaczyna przerastać scenariusz napisany przez życie, i ta prawda sączy się do jego głowy minuta po minucie. Nie ma odwrotu.

Tę subtelną historię, narysowaną delikatną i intymną kreską powinien zobaczyć każdy, kto myśli, że związek jest „na zawsze”. 5x2 z bezpretensjonalną lekkością i w prosty sposób, ale bez kadzenia pokazuje, jak ulotna jest ta pewność. I jak niewiele potrzeba, aby wszystko skutecznie zepsuć i skończyć z papierami rozwodowymi w kieszeni. Można ten film oglądać wiele razy, bez znużenia i bolesnej przewidywalności, zawsze znajdując dla siebie coś nowego.

Kiedy niedawno go oglądałam, najbardziej polubiłam epizod ze ślubu. Przekonajcie się sami, o czym mówię.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJIOEŁNY SPIS TREŚCI:

- Kochany Czytelniku, który właśnie wziąłeś do ręki tę książkę,
- Gwiezdne wojny. Nowa Nadzieja
- 5x2. Pięć razy we dwoje
- Amelia
- Annie Hall
- Biała wstążka
- Bliskie spotkania trzeciego stopnia
- Boyhood
- Brudny Harry
- Bullitt
- Cały ten zgiełk
- Chłopcy z ferajny
- Cinema Paradiso
- Co się wydarzyło w Madison County
- Cudowni chłopcy
- Cztery wesela i pogrzeb
- Czułe słówka
- Dawno temu w Ameryce
- Debiutanci
- Drive
- Dworzec dla dwojga
- Dzieciaki
- Dzikie historie
- Dzikość serca
- Fanny i Aleksander
- Forrest Gump
- Genialny klan
- Gwiazd naszych wina
- Idź i patrz
- Igrzyska śmierci
- Imię róży
- Inwazja barbarzyńców
- Kabaret
- Kiedy Harry poznał Sally
- Kochanek
- Kolor purpury
- Konformista
- Lecą żurawie
- Leon zawodowiec
- Lewiatan
- Lot nad kukułczym gniazdem
- Love Story
- Ludwig
- Mała Miss
- Mapy gwiazd
- Maratończyk
- Miłość
- Młodość
- Moskwa nie wierzy łzom
- Nad złotym stawem
- Nakarmić kruki
- Noc amerykańska
- Nocny portier
- Ojciec chrzestny
- Ostatnie metro
- Ostatnie tango w Paryżu
- Pianistka
- Piknik pod Wiszącą Skałą
- Pożądanie
- Pożegnanie z Afryką
- Przekręt
- Psychoza
- Pulp Fiction
- Rocky
- Różowa Pantera
- Salò, czyli 120 dni Sodomy
- Samuraj
- Sieć
- Sierpień w hrabstwie Osage
- Slumdog. Milioner z ulicy
- Stalker
- Szpieg
- Świadek
- Świat według Garpa
- Tajemnica morderstwa na Manhattanie
- Tajne przez poufne
- V jak Vendetta
- Volver
- Whiplash
- Wielki Gatsby
- Wielkie piękno
- Wilk z Wall Street
- Witaj w klubie
- W kręgu zła
- Wolny strzelec
- Wstyd
- Wszyscy ludzie prezydenta
- Zabójcy
- Zapach zielonej papai
- Zgaga
- Zmierzch bogów
- Podziękowania
- Bibliografia
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: