Księgarnie - ebook
Księgarnie - ebook
Będąc zarazem opowieścią z podróży, kroniką i esejem, książka ta opisuje wędrówki wielkiego admiratora księgarń, jakim jest Jorge Carrión. Podróże, które przywołują „Księgarnie” są bardzo różnorodne, zawsze szczególne. Po pierwsze są owocem osobistej wędrówki Carriona przez pięć kontynentów; są to również podróże w czasie, autor interesuje się historią księgarni, od jej narodzin aż do najbardziej współczesnych form dystrybucji książki, niematerialnych i wirtualnych.
Pokazuje on również jej wpływy kulturalne i polityczne, jako że książka może być wyrazem sprzeciwu o wielkiej mocy. Księgarnia jest też niezwykłym miejscem, tam staje się możliwe spotkanie książki z czytelnikiem; tam wszystko nagle nabiera sensu. W „Księgarniach” wyraźnie widać wpływ dzieł Alberta Manguela i Enrique Vila-Matasa, wielu lektur i niezliczonych podróży; jawią się one, przez żarłoczny nomadyzm swojego autora, jako mapa nienasyconej namiętności.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65613-18-9 |
Rozmiar pliku: | 8,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
O książkach jako przedmiotach, rzeczach, o księgarniach jako pozostałościach archeologicznych czy też rupieciarniach albo archiwach, które skrywają przed nami swoją wiedzę, odmawiają zajęcia należnego im z natury rzeczy miejsca w historii kultury, o ich kondycji często niepoddającej się umiejscowieniu, przeciwstawiającej się politycznemu wytyczaniu przestrzeni, w kategoriach narodowych lub państwowych, o znaczeniu spuścizny, o erozji przeszłości, o pamięci i książkach, o niematerialnym dziedzictwie i jego wcieleniu się w tworzywo podlegające unicestwieniu, o Księgarni i Bibliotece niczym Janus o dwóch obliczach albo bliźniacze dusze, o cenzurze niezmiennie policyjnej, o bezpaństwowych przestrzeniach, o księgarni jako kawiarni lub domu, poza wszelkimi punktami kardynalnymi, Wschodem i Zachodem, Orientem i Okcydentem, o życiu i dziełach księgarzy, osiadłych lub wędrownych, samotników albo kontynuatorów tej samej tradycji, o napięciu między tym co wyjątkowe a tym co seryjne, o potędze spotkania w świecie książki i jego erotycznym uroku, o czytaniu jako obsesji i szaleństwie, ale także bezwiednym impulsie lub komercji, z właściwymi jej problemami zarządzania i wyzyskiwania pracowników, o licznych centrach i nieskończonych peryferiach, o świecie jako księgarni i księgarni jako świecie, o ironii i powadze, o dziejach wszystkich książek i każdej z osobna, z imionami i nazwiskami na okładce, papierowych i pikselowych, o księgarniach w ogólności i moich osobistych – o tym wszystkim opowie ta książka, która do niedawna spoczywała w księgarni lub bibliotece, lub na półce przyjaciela, a która teraz należy, choćby chwilowo, mój czytelniku, do twojej domowej biblioteki.
Znaczy to, że właśnie opuściła ona jedną heterotopię, aby wniknąć w inną, wraz z nieuniknionymi modyfikacjami sensu, zmianami znaczeń. Tak z a d z i a ł a ta książka: zaoferuje zarówno pociechę komputerowych lektur, jak i dygresje albo sprzeczności, które niepokoją lub zagrażają, odtworzy możliwe tradycje i zarazem przypomni, że mowa tu tylko o przykładach, o wyjątkach odnotowanych na mapach i w niemożliwej do odtworzenia chronologii księgarń, że na tę książkę składają się obecności i zapomnienia, analogie i synekdochy, zbiór złotoustych fragmentów i odpadki pewnej historii lub przyszłej encyklopedii, niemożliwej do napisania.
byłby to nieład, który powoduje, że wielka liczba możliwych ładów migocze w pozbawionym praw i geometrii wymiarze heterokliczności. Należy rozumieć to określenie jak najdosłowniej: rzeczy są tu „wpisywane”, „stawiane” i „umieszczane” w tak różnych pozycjach, że nie można znaleźć łączącej je przestrzeni, określić podtrzymującego je wspólnego miejsca.
MICHEL FOUCAULT, Słowa i rzeczy
przeł. Tadeusz Komendant1. Zawsze podróż
Na wystawie księgarni podręczniki erotyczne sąsiadują z kolorowymi, jarmarcznymi obrazkami, Napoleon cwałuje przez Marengo obok pamiętników pokojówki, a między sennikiem i książką kucharską obywatele dawnej Anglii podążają szeroką i wąską drogą Ewangelii.
WALTER BENJAMIN, Pasaże
przeł. Ireneusz Kania
Każda księgarnia jest streszczeniem świata. To nie trasa lotnicza, ale wędrówka pośród regałów łącząca twój kraj i jego mowę z odległymi krainami, gdzie mówi się innym językiem. Nie jest granicą państwową, lecz przejściem – po prostu przejściem – ku innej topografii i tym samym toponimii, i tym samym epoce: tom wydany w roku 1976 stoi obok książki wydanej wczoraj, nadal pachnącej ligniną (krewniaczką wanilii); monografia o migracjach prehistorycznych sąsiaduje ze studium o metropolii XXI wieku; za dziełami wszystkimi Camusa znajdziesz komplet Cervantesa (nic bardziej nie pasuje do ograniczonej przestrzeni niż wers J.V. Foixa: M’exalta el nou i m’enamora el vell^()). To nie droga, ale odcinek schodów, a może próg albo jeszcze coś innego: obróć się, zobacz, co łączy jeden gatunek z drugim, jakąś dziedzinę albo obsesję z dopełniającą ją odwrotnością: dramat grecki z wielką powieścią amerykańską, mikrobiologię z fotografiką, dzieje Dalekiego Wschodu z czytadłami o Dzikim Zachodzie, poezję hinduską z kronikami Indii Zachodnich, entomologię z teorią chaosu.
Aby mieć dostęp do porządku kartograficznego każdej księgarni, do tego odwzorowania świata – wielu światów, które nazywamy ś w i a t e m – tak bardzo przypominającego mapę, do owej strefy wolności, gdzie czas ulega spowolnieniu, a turystyka staje się innego rodzaju lekturą, nie trzeba żadnego paszportu. A jednak w niektórych księgarniach, takich jak Green Apple Books w San Francisco, Ballena Blanca w wenezuelskiej Meridzie, Robinson Crusoe 389 w Stambule, La Lupa w Montevideo, paryskiej L’Écume des Pages, Book Lounge w Kapsztadzie, Eterna Cadencia w Buenos Aires, madryckiej Rafael Alberti, Cálamo y Antígona w Saragossie, bogotańskiej Casa Tomada, Metales Pesados w Santiago de Chile i jej filii w Valparaíso, neapolitańskiej Dante & Descartes, londyńskiej John Sandoe Books albo Literanta w Palma de Mallorca, miałem wrażenie, że poświadczam jakiś dokument, w którym mnożyły się stemple potwierdzające podróż międzynarodowym szlakiem księgarń, tych najważniejszych albo najbardziej znaczących, albo najlepszych, albo najstarszych, albo najbardziej interesujących, albo po prostu znajdujących się w danym momencie pod ręką, kiedy nagle zaczął padać deszcz w Bratysławie, kiedy musiałem podłączyć do sieci swój komputer w Ammanie, kiedy potrzebowałem na chwilę przysiąść i odpocząć w Rio de Janeiro, kiedy znużył mnie natłok świątyń w Peru albo w Japonii.
Pierwszy stempel zdobyłem w Librería del Pensativo w Gwatemali. Kiedy tam wylądowałem pod koniec lipca 1998 roku, kraj nadal przeżywał agonię biskupa Gerardiego, który został w bestialski sposób zamordowany w dwa dni po tym, jak z ramienia Biura Praw Człowieka arcybiskupstwa przedstawił czterotomowy raport Guatemala: nunca más (Gwatemala: nigdy więcej), w którym udokumentowano blisko pięćdziesiąt cztery tysiące przypadków pogwałcenia fundamentalnych praw człowieka w trakcie trzydziestosześcioletnich rządów dyktatury wojskowej. Gerardiemu zmiażdżono głowę tak, że nie można było rozpoznać rysów twarzy. W tych burzliwych miesiącach, kiedy czterokrotnie czy pięciokrotnie zmieniałem miejsce pobytu, centrum kultury La Cúpula – na które składały się bar-galeria Los Girasoles, księgarnia i inne sklepy – najbardziej kojarzyło mi się z domem. Librería del Pensativo – Księgarnia Człowieka Zadumanego – narodziła się w sąsiedniej Antigua Guatemala w 1987 roku, kiedy w kraju nadal toczyły się działania wojenne, a stało się to dzięki uporowi jej założycielki, antropolożki Any Marii Cofiño, która powróciła do kraju po długim pobycie w Meksyku. Po sąsiedzku, na ulicy Arco, znajdowały się stacja benzynowa i warsztat samochodowy. Z otaczających miasto wulkanów nadal było słychać kanonadę, odgłosy walki partyzantów, wojska albo grup paramilitarnych. Podobnie jak działo się i dzieje w wielu innych księgarniach, jak na różne sposoby zdarzało się i zdarza we wszystkich księgarniach świata, sprowadzenie tytułów nieobecnych w tym środkowoamerykańskim kraju, promocja literatury narodowej, prezentacje, ekspozycje sztuki, energia, która powiązała to miejsce z innymi niedawno otwartymi lokalami, uczyniły z Pensativo centrum oporu. I otwarcia. Po założeniu wydawnictwa publikującego literaturę gwatemalską otwarto także filię w stolicy, działającą przez dwanaście lat aż do roku 2006. I tam – a nikt z tamtejszych o tym nie wie – byłem szczęśliwy.
Po jej zamknięciu Maurice Echeverría napisał:
Teraz, gdy istnieje Sophos i z wolna rozwija się księgarnia Artemis Edinter, zapomnieliśmy już, że to Pensativo w epoce prania mózgu podtrzymywało światło wiedzy i intelektualny ferment.
Szukam Sophos w internecie; tak, to miejsce, w którym z pewnością spędzałbym wieczory, gdybym znów zamieszkał w Gwatemali. To jedna z tych przestronnych, jasnych, połączonych z restauracją księgarń, które rozkwitły dookoła, spokrewnione z lizbońską Ler Devagar, z meksykańską El Péndulo, z mediolańską 10 Corso Como, z nowojorską McNally Jackson czy z London Review Bookshop, a wszystkie te księgarnie zwykły przygarniać wspólnotę czytelników i pełnić funkcję agory, miejsca spotkań. Artemis Edinter funkcjonowała już w 1998 roku, istnieje od ponad trzydziestu lat, ma teraz osiem filii i zapewne w mojej bibliotece są książki kupione w jednej z nich, choć już tego nie pamiętam. W księgarni Pensativo w La Cúpula zobaczyłem sięgającą ramion grzywę, twarz i dłonie poety Humberta Ak’abala i nauczyłem się na pamięć jego wiersza o owej taśmie, za pomocą której Majowie przymocowują pakunki często trzykrotnie przekraczające ich wzrost i wagę („Dla / nas / Indian / niebo kończy się tam / gdzie zaczyna się / mecapal”); zobaczyłem człowieka przykucającego przed swoim trzyletnim synem i dostrzegłem przymocowaną do paska pochwę pistoletu; kupiłem Que me maten si... (Niech mnie zabiją, jeśli...) Rodriga Reya Rosy w tamtejszym wydaniu, lichy papier, jakiego dotąd nie widziałem, przypominający ten, w który matka zawijała mi kanapki, kiedy byłem mały, dotyk tysiąca egzemplarzy wydrukowanych przez oficynę litograficzną Ediciones Don Quijote dwudziestego ósmego grudnia 1996 roku, niemal miesiąc po demokratycznych wyborach; tam kupiłem też Guatemala: nunca más, zawarte w jednym tomie streszczenie oryginalnej wersji raportu, czterech książek opowiadających o nienawiści i śmierci: „militaryzacja dzieciństwa”, „masowe gwałty”, „technika w służbie przemocy”, „psychoseksualna kontrola żołnierzy” – to wszystko, co jest przeciwieństwem księgarni.
Nie tyle z paszportem, ile z mapą świata spotkałem się w dniu, w którym wreszcie rozłożyłem na biurku wszystkie te stemple (pocztówki, listy, notatki, zdjęcia, nalepki, chowane po każdej podróży w teczkach, w oczekiwaniu, że przyjdzie czas na napisanie tej książki). A właściwie: mapą mojego świata. Podporządkowaną mojej własnej biografii: ileż tych księgarń zamknęło podwoje lub zmieniło adres, ileż się rozmnożyło, ileż teraz zyskało zasięg międzynarodowy, powiększyło personel lub dorobiło się domeny kropka com! Mapą przemierzaną przez lata moich podróży i z konieczności niekompletną, gdzie rozległe przestrzenie nadal pozostały dziewicze, a tym bardziej nieudokumentowane, gdzie dziesiątki, setki znaczących i ważnych księgarń nie zostało odnotowanych (włączonych do kolekcji), ale też przedstawiającą możliwy stan badań scenerii półmrocznej i wciąż się zmieniającej, scenerii zjawiska domagającego się przemyśleń, ujęcia historycznego, choćby przeznaczonego tylko dla tych, którzy także czuli się w tej czy innej księgarni jak w ambasadzie bez flagi, wehikule czasu, karawanseraju albo na stronach dokumentu, którego nie może wydać żadne państwo. We wszystkich bowiem krajach świata księgarnie zniknęły lub znikają, tak jak Pensativo, lub przekształciły się w atrakcję turystyczną i otworzyły swoją stronę internetową bądź zostały włączone do sieci księgarń pod wspólną nazwą i w nieunikniony sposób ulegają przekształceniom, dostosowując się do ulotnego – i fascynującego – znaku czasów. I oto przede mną kolaż zapraszający do tego, co Didi-Huberman nazwał w katalogu Atlas: ¿Como llevar el mundo a cuestas? (Atlas: Jak zarzucić sobie świat na plecy?) poznaniem tułaczym, w którym liczy się jednako – niczym na korytarzach księgarni – „zarówno element afektywny, jak i poznawczy”, blat mojego biurka pomiędzy „klasyfikowaniem a chaosem – lub inaczej: pomiędzy rozumem a wyobraźnią” – jako że „stoły służą do operacji polegających na rozkładaniu, rozczłonkowywaniu, unicestwianiu” i na „zlepianiu, kumulowaniu, układaniu”, przez co „zbiera się różnorodności, nadaje kształt wielorakim relacjom”: „różnorodne przestrzenie i czasy nieustannie się stykają, przeciwstawiają, przecinają lub zespalają”.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------