Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kuszenie losu - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
20 lipca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kuszenie losu - ebook

Kiedy Gabby poznała Elliotta, wiedziała, że to mężczyzna dla niej. Przez dwadzieścia lat małżeństwa nigdy nie wątpiła w miłość do niego – nawet gdy nie chciał jej dać jedynej rzeczy, na której nadal najbardziej jej zależy. Teraz ich dwie córki dorastają i Gabby czuje, że czas i młodość przemijają. Po raz pierwszy w życiu ogarnia ją niepokój. I wtedy spotyka Matta...

Odurzona i oślepiona emocjami, które budzi w niej ten przystojny i odnoszący sukcesy młody mężczyzna, nie dostrzega, co może stracić. W jednej beztroskiej chwili niszczy wszystko, co jest dla niej drogie. Zżerana żalem, robi, co w jej mocy, żeby odbudować dom, który zburzyła. Ale czy da się wybaczyć zdradę?

„Szkarłatna litera dwudziestego pierwszego wieku”. Kirkus

„Green raz jeszcze potwierdza swoją zdolność badania złożoności ludzkiego serca”. Library Journal

„Green prowadzi akcję w interesujących kierunkach, zręcznie badając skutki pochopnej, impulsywnej decyzji Gaby. Kuszenie losu to przykuwająca uwagę opowieść ku przestrodze”.

Booklist

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7999-868-5
Rozmiar pliku: 1 000 B

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2

Minuty przeciągają się w godziny, a Gabby wciąż myśli, że musi wstać z łóżka. Kiedy studiowała na uniwersytecie w Bristolu, kace były normą. Z grupą przyjaciół włóczyła się po pubach, gdzie wychylali kolejki, ale mimo to następnego dnia rano udawało się im wyczołgać z łóżka i pójść na wykłady.

Pomimo kaców i mdłości Gabby nie przestała pić. To była nieodłączna część życia uniwersyteckiego w Anglii, nieodłączna część dorastania. Odkąd zaczęła spotykać się z Elliottem, nie piła. No, może było kilka okazji, garstka – naprawdę niewiele – od narodzin dziewczynek.

Teraz zna swoje ograniczenia. Upicie się bywa zabawne, ale skórka niewarta wyprawki. Dzisiaj też o tym wie. Wczoraj wieczorem nie miała pojęcia, że wypiła aż tyle. Kilka martini. Kilka kaw po irlandzku. Mieszane alkohole. I w tym rzecz. Dlatego dzisiaj rano czuje się jak żywy trup.

Łazienka dotąd była blisko, ale wydaje się, że z dnia na dzień odsunęła się na pięć kilometrów. Jeśli uda mi się dotrzeć do prysznica, myśli Gabby, doskonale mi to zrobi. Niemal czuje zimną wodę lejącą się na jej głowę, ulgę, którą przyniesie prysznic, tylko że pokonanie drogi do łazienki przekracza jej możliwości. Obecnie nie wierzy, by udało się jej wykonać jakikolwiek ruch. Chce myśleć o wczorajszym wieczorze, ale to oznacza myślenie o wypitych martini, a jeśli to zrobi, chyba zwymiotuje. Zamiast tego wyobraża więc sobie skok do basenu, zanurzenie się w chłodnej wodzie. To pomaga.

W głowie jej dudni, usta ma wysuszone. Przez zmrużone powieki patrzy na zasłony, potem na budzik i wie, że nie pozostaje jej nic innego, jak czekać, aż poczuje się na tyle silna, żeby dowlec się do łazienki, do prysznica, do życia.

Wiele godzin później stoi pod strumieniem wody, na tyle zimnej, na ile potrafi znieść, i w końcu znowu zaczyna czuć się jak człowiek. Szoruje ciało, owija się w szlafrok i schodzi na dół zaparzyć mocną czarną kawę.

Kiedy przed laty oglądała Kabaret, wrażenie zrobiła na niej Sally Bowles łykająca na kaca preriową ostrygę, surowe jajko z sosem Worcestershire. Jako nastolatka robiła to regularnie, nie dlatego, że była przekonana o skuteczności tego remedium, ale dlatego, że chciała być jak Sally Bowles.

Jako czterdziestokilkuletnia matka jest przekonana, że preriowa ostryga spowodowałaby wymioty. Parzy zatem kawę tak mocną i gęstą, że niemal przypomina kawę po turecku, i popija ją na zmianę z piwem imbirowym.

Elliott i dziewczynki wrócą później. Gabby ma wiele godzin dla siebie, żałuje jednak, że czuje się tak okropnie, wolałaby zrobić coś z wolnym popołudniem, a nie leżeć na sofie z kawą i pilotem w dłoni.

Dzwoni komórka.

– Próbuję cię złapać przez całe rano! – mówi Claire. – Gdzieś ty się podziewała?

– Wyłączyłam dźwięk i telefon był w torebce. Co się dzieje?

Claire parska śmiechem.

– Nieważne co u mnie, ale powiedz, co u ciebie? Czy raczej powinnam zapytać, co się wczoraj wieczorem z tobą działo? Kiedy wychodziłyśmy, byłaś pogrążona w rozmowie z tym absolutnie rewelacyjnym facetem przy barze. Powiedz, że byłaś grzeczną dziewczynką…

W głosie Claire pobrzmiewa śmiech, bo wie, że Gabby była grzeczna. Gdyby cokolwiek podejrzewała, nigdy nie zadałaby tego pytania takim śpiewnym tonem, nigdy nie odważyłaby się żartować z równie poważnej sprawy.

Przez sekundę Gabby czuje pokusę, by zwierzyć się przyjaciółce, jak niewiele brakowało i jaka jest dzisiaj zdezorientowana. Kocha swojego męża, więc jak może czuć pociąg do innego? A dzisiaj rano jest tego pewna: Matt ją pociągał.

Problem, z którego zwierzamy się przyjaciołom, jest o połowę mniejszy, a mimo że to przecież nie jest prawdziwy problem, coś w niej chce wykrzyczeć, że nadal jest godna pożądania, że nie jest do tego stopnia zaniedbana i stara, jak może się wydawać, że młody i seksowny mężczyzna jej pragnął.

Ale w żadnym razie nie może nigdy nikomu powiedzieć, o czym myśli. Nawet Claire, której ufa jak nikomu innemu. Poza Elliottem.

– Jasne, że byłam grzeczna! – Gabby zmusza się do śmiechu. – Ale Boże, był taki słodki! I młody! Gdybym kiedykolwiek miała zachować się niegrzecznie, niech to będzie ktoś taki jak on…

– Auu – burczy Claire. – Zakładałyśmy się, czy ulegniesz.

– To okropne! – odpowiada Gabby. – Rozmawiasz ze mną, pamiętasz? Jestem ostatnią osobą na świecie, która tak by się zachowała.

– Właśnie! Tak im powiedziałam, ale Ella się upierała, że złapałaś ciąg, a wtedy rozsądek wylatuje przez okno. Była przekonana, że to z nim zrobiłaś, chociaż jej mówiłam, że to wykluczone.

– Co to znaczy „złapać ciąg”?

– To znaczy, że władzę nad tobą przejmuje żądza i zapominasz o wszystkim z wyjątkiem osoby, która siedzi obok ciebie przy barze – wyjaśnia Claire. – Muszę przyznać, że kiedy wychodziłyśmy, na nic nie zwracałaś uwagi. Wszystkie dawałyśmy ci znaki z drugiego końca sali, ale ty ani razu na nas nie spojrzałaś.

– Jasne, że nie! – rzuca Gabby. – Jak mogłabym, skoro widok był taki śliczny? Miałaś wiadomości od chłopaków? – Zmienia temat, bo w głowie jej huczy i potrzebuje spokoju, żeby przetrawić to, co się stało albo nie stało wczoraj w nocy. – Wiesz, kiedy wracają?

– Tim przed chwilą dzwonił. Planują wyjechać za kilka godzin, najpierw chcą poszaleć na bezdrożach. Cieszę się, że się zdecydowali. Im dobrze zrobi wspólnie spędzony czas, a nam jeszcze lepiej czas wolny. Nie jesteś zachwycona, kiedy w weekend w domu panuje kompletna cisza? To prawdziwy luksus. Jestem wyczerpana. Nadal chodzę w piżamie i nie wiem, czy się w ogóle ubiorę. Niewykluczone, że będę leżała na sofie i oglądała Downtown Abbey, podjadając czekoladki. Chcesz przyjść i poleniuchować ze mną?

– Równie dobrze mogę leniuchować na własnej sofie – odpowiada Gabby, niepewna, czy zdoła znieść dalsze przesłuchania. – Czuję, że nadeszła pora maratonu Mad Men.

– Dobra. Zaraz zadzwonię do Elli. Wczoraj wieczorem musiała właściwie zepchnąć z siebie tego faceta.

– Jakiego faceta?

– No wiesz, Nicka? Och, nie byłaś z nami. Ma córkę w naszej szkole. Wczoraj przyszedł z kumplami i strasznie się napalił na Ellę. Możesz w to uwierzyć? To znaczy wiem, że Ella z nim flirtowała, ale w końcu wszystkie to robiłyśmy. Dla zabawy, o nic więcej w tym nie chodziło. Ale on sobie wbił w głowę, że Ella jest gotowa pójść na całość, a przecież zna jego żonę!

– Kto jest jego żoną? – Gabby czuje ulgę, że rozmowa dotyczy kogoś innego.

– Jeannie. Cicha, taka myszka. Ich córka ma na imię Phoebe.

– Znam ją. I znam jej męża. Oblech z niego.

– Teraz wiemy to na pewno. Zaprosił Ellę na papierosa, potem ją złapał i próbował jej wepchnąć język w usta! Możesz w to uwierzyć? Słyszałaś o czymś bardziej obrzydliwym?

– O Boże! – mówi Gabby. – Ella pali?!

Prawda jest taka, że może w to uwierzyć. Może uwierzyć w każde słowo Claire. Kiedy tuż przed trzydziestką przeprowadzili się na przedmieścia, wszystkie pary miały pierwsze dziecko i nikomu nawet się nie śniło o niewierności. Zbyt byli zajęci budowaniem rodziny, chodzeniem na zajęcia dla matek i niemowląt, ledwo widzieli na oczy po zarwanych nocach, kobiety nosiły ubrania ciążowe, bo albo spodziewały się dzieci, albo nie były w stanie odzyskać figury sprzed ciąży.

Nikt nie ćwiczył, chyba że do tej kategorii zaliczyć leniwe spacery po plaży z dziećmi bezpiecznie przypiętymi w wózkach. Z całą pewnością żadna nie miała czasu, energii ani chęci na romanse.

Nawet te małżeństwa, do których nie powinno było nigdy dojść, małżeństwa utrzymywane w całości dzięki dzieciom, rutynie zawierania nowych przyjaźni, tworzenia domu w obcym mieście – nawet one trwały i nikomu się nie śniło, żeby kwestionować wierność męża czy żony.

Lata mijają, Gabby i jej przyjaciółki nie są już nowo przybyłymi do miasta, i teraz młode świeżo upieczone matki zachowują się, jakby myślały, że są jedynymi kobietami na świecie, które mają dzieci, i domagają się, by świat się zatrzymał, dostosowując się do ich potrzeb.

Gabby stoi w kolejce w aptece, a młoda matka z niemowlęciem denerwuje się z powodu braku odpowiedniego mleka w proszku. Język jej ciała, sposób mówienia, wszystko to obwieszcza, że jest matką! Ma dziecko! Jest ważniejsza od wszystkich innych! Gabby się rozgląda i łapie wzrok innych matek w średnim wieku, z siwymi odrostami, sinymi workami pod oczami, w polarach i chodakach stanowiących ich mundur, bo przestały zaprzątać sobie głowę strojami mającymi zrobić wrażenie na otoczeniu. Uśmiechają się do siebie porozumiewawczo.

Pamiętam, kiedy ja też myślałam, że świat kręci się wokół mnie, mówią te uśmiechy. Pamiętam, kiedy ja też myślałam, że wiem wszystko, zasługuję na wszystko, mam prawo do wszystkiego i nawet więcej.

Och, jak mało wiedziałyśmy.

Kilka z tych matek pracowało, kiedy Gabby przeprowadziła się do miasta. Pozostałe z dumą obwieszczały, że są mamami, które zostały w domu. Na ochotnika pomagały w lekcjach, wstępowały do Stowarzyszenia Rodziców i Nauczycieli, towarzyszyły dzieciom na każdej wycieczce, pod wpływem impulsu piekły dwa tuziny wolnych od orzechów, laktozy i glutenu babeczek i przynosiły do szkoły.

Poczuły się opuszczone, kiedy dzieci skończyły jedenaście lat i przeniosły się do gimnazjum. Te, które nie pracowały, nagle zapragnęły mieć coś, co wypełniłoby im dzień, zapragnęły na nowo siebie wymyślić, a może na nowo się odnaleźć. Wszystkie zaczęły brać udział w zajęciach zumby i jogi, codziennie spotykać się z przyjaciółkami na lunchu w Organic Market, później powoli wracały w szeregi pracujących, jedne na pół etatu, inne jako szefowe firmy przy własnym wygodnym stole w kuchni.

Gabby miała szczęście, mogąc podążać inną drogą. Wykorzystała swoją od dawna tłumioną kreatywność i zaczęła odnawiać meble. Początkowo tylko dla siebie, ale kiedy inne matki zobaczyły, jak kupuje w komisie tanie stoły albo zabiera je ze śmietnika, po czym zdziera do żywego drewna i na nowo wykańcza, nadając im wygląd pięknych antyków, też chciały takie mieć i wkrótce Gabby mogła pracować tyle godzin, ile się jej podobało, przy czym robiła to, co kochała.

Kilka przyjaciółek przez cały czas pracowało. Jedną z pierwszych znajomych Gabby, które się rozwiodły, była Trish. Niedługo po narodzinach ich czwartego dziecka jej mąż oznajmił, że odchodzi do swojej sekretarki. Trish zaczęła projektować akcesoria domowe, wazony, tace, pudełka, ozdobne doniczki, i teraz jej wyroby można kupić w całym kraju. Kiedy wypuszcza nową linię, urządza sprzedaż domową w mieście, zawsze u innej kobiety. W ostatecznym rozrachunku gospodynie i ich przyjaciółki, które biorą w tym udział, wychodzą z nowym poczuciem celu i pomysłami na własne firmy.

Gabby widzi, jak ciała przyjaciółek się zmieniają. Kiedyś miękkie i gąbczaste, rozciągnięte po trudach porodów, po czterdziestce nagle odzyskują formę dzięki pilatesowi, jodze, aerobikowi na rowerze.

W czasach wczesnego rodzicielstwa wszystkie były zaniedbane, a teraz Gabby otaczają dwa krańcowo różne typy kobiet czterdziestokilkuletnich. Są takie jak ona, noszące bezkształtne, wygodne ubrania, bezpieczne dzięki miłości mężów, pewne swojego miejsca w świecie. Nie odczuwają potrzeby zmieniania się wraz z upływem czasu. A z drugiej strony są olśniewające kocice jak Trish, kobiety, które będąc w średnim wieku, wymyśliły siebie na nowo – chociaż Trish bez wątpienia była idealna już w dniu narodzin.

Inne olśniewające kocice może i są po czterdziestce, ale mają lepszą kondycję, są ładniejsze, o wiele lepiej ubrane niż kilkanaście lat temu.

Po części nie mają wyjścia. W tym bogatym mieście w tych czasach zawsze za rogiem jest ktoś, kto może zająć ich miejsce. A w dodatku nie tylko kobiety powinny się niepokoić. Weźmy tylko ostatni rok: cztery kobiety, które Gabby zna od lat, nie przyjaciółki, ale sąsiadki, nagle odeszły od mężów.

Gabby siedziała w ich salonach, piła kawę i ze współczuciem słuchała ich opowieści o tym, jak bardzo od długiego czasu były nieszczęśliwe, jacy okropni byli ich mężowie. To ją dziwiło, bo zawsze wydawali się czarujący. A potem kobiety nieoczekiwanie jaśniały, z zachwytem rozpływając się nad idealnym nowym partnerem. Ponieważ w absolutnie każdym przypadku okazywało się, że chodzi o innego mężczyznę. W jednym był to mąż najlepszej przyjaciółki, w pozostałych przypadkowi faceci poznani na siłowni i na spotkaniu AA oraz budowlaniec.

– Ale do niczego nie doszło – przysięgały wszystkie bez wyjątku. – Był tylko przyjacielem, dopóki nie odeszłam od męża.

Żadna nie myślała o sobie jako o kobiecie, która ma romans. Wszystkie mówiły o odnalezieniu drugiej połówki, bratniej duszy. Wszystkie wierzyły, że odnalazły tego jedynego, przeznaczonego dla nich przez bogów, za którego miały wyjść za mąż i wyszłyby, gdyby okoliczności nie pokrzyżowały planów i nie podsunęły im nudnych starych mężów. Bo z jakiego innego powodu zerwałyby swoje małżeństwa, rozwaliły swoje życie, oddaliły się od dzieci, a w najlepszym przypadku sprawiły im ogromny ból? Z jakiego innego powodu zdradziłyby mężów tak potężnie, tak niewybaczalnie, tak okrutnie, gdyby nie to, że nie miały wyboru?

Z tych czterech żon trzy nie są już ze swoimi bratnimi duszami. Jedna zwierzyła się Gabby, że popełniła straszny błąd. Oddałaby wszystko, żeby cofnąć czas, ale jej mąż poznał inną kobietę. Jest nie tylko szczęśliwy, ale szczęśliwszy niż z żoną numer jeden. Było za późno na powrót i teraz ta kobieta spędza weekendy bez dzieci w barach, na wzór wczorajszego wieczoru, i zastanawia się, skąd w jej życiu wziął się taki bałagan.

Gabby, która zawsze myślała o niewierności jako o kryzysie wieku średniego, nigdy tak naprawdę nie rozumiała, dlaczego te kobiety porzuciły stabilne życie, kochających mężów, wygodne domy. Aż do dzisiaj. Dzisiaj, kiedy z powrotem pada na sofę i bezmyślnie gapi się na ekran telewizora, dokładnie wie, jak takie rzeczy się zdarzają.

– Masz wybór – lubiła powtarzać. – To, że jesteś mężatką, nie oznacza, że nie pociągają cię inni faceci. Jesteś zamężna, nie martwa. W którymś momencie wszystkim nam się to przytrafi, ale w ostatecznym rozrachunku rzecz sprowadza się do wyboru.

Łatwo mówić, kiedy nigdy przed takim wyborem się nie stawało. A szczerze mówiąc, od dnia, gdy poznała Elliotta, Gabby nie czuła pociągu do nikogo innego.

Wczoraj wieczorem miała wybór, miała wiele wyborów. Wrócić do domu z przyjaciółkami. Zadzwonić z baru po taksówkę. Odrzucić propozycję pójścia z nim do hotelu, ponieważ niezależnie od tego, jak bardzo próbuje zaprzeczać, nawet przed sobą, wiedziała, że coś jednak mogło się stać.

Tamta chwila w cichym lobby, późno w nocy, kiedy w milczeniu patrzyli sobie w oczy i powietrze było gęste od chemii… cóż, wtedy też miała wybór. Z taką łatwością mogła zostać, pozwolić, by on się pochylił i delikatnie pocałował ją w usta. Nie zrobił tego, ale Gabby wie, że mógł to zrobić. Siedzi i raz po raz odtwarza ten moment w myślach. Nie zrobił, ale mógł. Nie zrobił, ale mógł.

A gdyby zrobił, co wtedy by czuła?

Co czułaby teraz?

Drży z pożądania, później jednak poczucie winy zmazuje lekki uśmiech, który mimowolnie wygina jej usta, odkąd zaczęła o nim rozmyślać.

Nic nie zrobiła. Nie ma żadnych powodów do wyrzutów sumienia. Jest kobietą zamężną, nie martwą. W całej tej sytuacji nie było nic naprawdę poważnego, choć mogło być, a jeśli nawet teraz nie potrafi przestać o tym myśleć, to co z tego? To tylko… pochlebstwo. To jest… przyjemne. Niepodzielna uwaga kogoś innego niż mąż, iskry strzelające pomiędzy nimi, to wszystko było… oszałamiające.

Jeszcze teraz Gabby jest rozdarta pomiędzy mdłościami z poczucia winy, że taką ewentualność w ogóle rozważa, a uniesieniem, że nadal jest godna pożądania, nadal ma seksualną moc, z której posiadania nigdy nawet nie zdawała sobie sprawy. Z Elliottem mają wspaniałe życie seksualne, choć głównie dlatego, że czują się ze sobą dobrze i swobodnie. Kochanie się z Elliottem jest rutyną z niewielkimi wariacjami. Gabby nigdy ich nie pragnęła, do pełni szczęścia wystarcza jej to, co ma, niemal zawsze osiąga orgazm, a potem czuje się zaspokojona.

Ale teraz nie ma między nimi ognia. Gabby nie jest pewna, czy kiedykolwiek był.

Wczorajsza noc była jednym cudownym płomieniem.

Wyobraża sobie, jak Elliott się w niej porusza, i odczuwa… zadowolenie. Wyobraża sobie Matta, jak odwraca ją na plecy, wsuwa w nią palce, bierze w usta sutek, i brakuje jej tchu, czuje, jak ciało zalewa fala pożądania.

Dzięki Bogu do niczego nie doszło, myśli. Ponieważ gdyby Matt teraz zatelefonował i powiedział: „Wyjedź ze mną, chcę cię mieć przy sobie”, Gabby naprawdę nie wie, czy byłaby w stanie odmówić. Nie wspominali o pozostaniu w kontakcie. A chociaż Gabby mogłaby się do niego odezwać – wszystkie potrzebne informacje znajdują się na jego stronie internetowej – już wie, że tego nie zrobi.

Matt jest zbyt niebezpieczny, myśli. Nie może się z nim kontaktować.

Tak więc z mieszaniną przerażenia i zachwytu nagle sobie przypomina, że podała mu swój adres mailowy w trakcie niemądrej rozmowy o wymyślnych tablicach rejestracyjnych, imionach, adresach mailowych… Mówi sobie jednak, że on się do niej nie odezwie. Dlaczego miałby to zrobić? Na pewno otaczają go tysiące chętnych kobiet, a ona była tylko przelotnym kaprysem. Może ma skłonność do starszych kobiet, może pociąga go to, co niedostępne. Tak czy owak wczorajszy wieczór trzeba uznać za zabawny flirt, wyrzucić z głowy i nigdy więcej o nim nie myśleć.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: