- W empik go
Kwiaciarka - ebook
Kwiaciarka - ebook
Nigdy nie jest za późno na zmiany.
Judyta kocha swoją pracę wśród kwiatów. Układanie bukietów to zajęcie stworzone dla jej artystycznej duszy. Ale po pracy codzienność nie wygląda już tak pięknie. Od lat Judyta tkwi w związku z mężczyzną, z którym nie jest szczęśliwa. Za namową przyjaciółek w końcu przestaje przymykać oko na zdrady i chce zacząć nowe życie bez niego.
Gdy niespodziewanie wraca Szymon – miłość Judyty z licealnych lat, wszystko wydaje się zbyt proste i piękne, żeby mogło być prawdziwe. I wtedy niepokojące słowa ze zmiętej anonimowej kartki wyciągniętej ze skrzynki na listy sprawią, że powrócą wspomnienia, które już dawno chciała wyrzucić z pamięci. Tym razem nie wywiniesz się tak łatwo. Żaden z nich ci nie pomoże!
Jakie tajemnice skrywa przeszłość Judyty? Czy opiekuńczy Szymon da jej poczucie bezpieczeństwa i szczęście, na które tak długo czekała?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7976-104-3 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Obudziłam się i gwałtownie usiadłam na łóżku. Oddychałam płytko. A wszystko to z powodu złego snu. Przynajmniej nie pamiętałam dręczących mnie zazwyczaj koszmarów, nie musiałam więc przejmować się przez cały dzień nawiedzającymi mnie wizjami. Wiedziałam jednak, że miałam zły sen, wstrząsający wrażliwą istotą drzemiącą głęboko we mnie. Chyba tylko w takich chwilach moje prawdziwe, kruche ja pozostawało odsłonięte. W sennej nieświadomości nie mogłam równocześnie chronić jądra mojego istnienia i odpoczywać. Pozostawałam bezbronna. Rozejrzałam się po ciemnej sypialni i westchnęłam z ulgą. Jakkolwiek wstrząsający, to wciąż był tylko sen. I choć pozostawiał niesmak i przyciągał tęsknoty, nikt o tym nie wiedział i nie widział mnie w tym stanie.
Podniosłam się i podeszłam po omacku do okna. Rozchyliłam zasłony. Objęta ramionami, podparłam się o ścianę i wyjrzałam na zewnątrz. Sterczące gdzieniegdzie ponad dachami kamienic drzewa kołysały się, poruszane słabym wiatrem. Ich kolorowe, podrygujące liście wyglądały jak papuzie pióra.
Jesień była moją ulubioną porą roku. Jej kolory i odcienie podsuwały mi wciąż nowe pomysły. Pomyślałam o kwiaciarni oraz Małgosi i resztki przygnębiającego snu rozpierzchły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Miałam swój świat. Bezpieczny, wymarzony i chyba trochę wywalczony. Oddychałam głęboko, wsłuchując się w zbawienną ciszę i poczułam, jak rozlewa się we mnie uczucie spokoju. Spokój; teraz musiałam tylko nauczyć się żyć w spokoju.
Wtedy usłyszałam szelest pościeli, a za chwilę poczułam za swoimi plecami szeroki męski tors. Długie włosy opadły mi na piersi, kiedy pochylił głowę, żeby pocałować mnie w zgięcie pomiędzy szyją a ramieniem. Moim ciałem natychmiast wstrząsnął przyjemny dreszcz. Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem, zapachem i obecnością. Bez zastanowienia oparłam się o niego i odchyliłam głowę. Jego zarost łaskotał, a serce kołatało przyjemnie. Przypomniałam sobie ten ostatni raz, kiedy staliśmy w moim rodzinnym domu, a Szymon całował mnie na pożegnanie. Wzdrygnęłam się na wspomnienie paniki, którą wtedy poczułam. Pospiesznie sięgnęłam za siebie i schowałam się w jego ramionach.
– Wracaj do łóżka. Jest jeszcze wcześnie – mruknął mi do ucha.
– Nie jest wcześnie. Straciliśmy tak dużo czasu! – Znieruchomiał. Wiedziałam, że zastanawia się nad moimi słowami.
– Wszystko nadrobimy. Obiecuję.
– A ja nie pozwolę ci już odejść.
Pociągnął mnie za sobą na łóżko i okrył kołdrą. Wspomnienie złego snu odpłynęło.