Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Magia złota - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 stycznia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Magia złota - ebook

Becca Cooper nie jest już szczenięciem - jest jednym z psów, pełnoprawnym członkiem Gwardii. Jej zadaniem jest strzec porządku w Corus. Jednak obowiązki psów nie ograniczają się tylko do patrolowania ulic. Nieoczekiwanie problemem stają się nie przestępcy, ale fałszywe monety, które zalewają miasto.

Becca i Goodwin wyruszają do Coynn, portowego miasta, skąd pochodzi fałszywe złoto. Tak, wśród szulerów, łajdaków i handlarzy, spotykają czarującego Dale'a Rowana, mężczyznę zdolnego zawrócić w głowie każdej kobiecie. Choć Becca nie jest odporna na urok Rowana, nie pozwoli, by uczucia przeszkodziły jej w wykonaniu zadania.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7686-013-8
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czwartek, 6 września 247 EL

Mogłam się domyślić, że dzisiejsza służba okaże się do niczego, kiedy sierżant Ahuda zatrzymała mnie po skończonych ćwiczeniach z pałkami.

– Słówko na osobności – powiedziała i zaciągnęła mnie w spokojny kąt dziedzińca. Wbiła ostre spojrzenie ciemnych oczu w moją twarz. Nieźle się dogadywałyśmy, odkąd skończyłam swój pierwszy rok służby jako Szczenię i potem przez kolejne pięć miesięcy w roli Psa. Nie miałam pojęcia, czym mogłam ją rozzłościć.

– Twoje raporty zrobiły się byle jakie. – Cała Ahuda, nigdy nie owijała niczego w bawełnę. – Nie uwzględniasz szczegółów, pomijasz to, co zostało powiedziane. Kiedyś pisałaś najlepsze raporty ze wszystkich Szczeniąt i pierwszorocznych Psów, ale ostatnio już nie. Zaniedbujesz ćwiczenia pamięci?

Spojrzałam w ziemię. Oczywiście, że zaniedbywałam. Po cóż mi były, skoro miałam takich partnerów? Ahuda uniosła moją brodę brązową pięścią i szarpnęła tak, bym patrzyła jej w oczy.

– Mam cię odesłać na szkolenie dla Szczeniąt, żebyś odświeżyła sobie treningi pamięciowe?

– Proszę, nie, pani sierżant. – Błagalne słowa wyszły z moich ust, zanim zdołałam je powstrzymać. Na Boginię, tylko nie powtórne szkolenie dla Szczeniąt, nawet nie pojedyncze zajęcia! Inni nie daliby mi spokoju!

Wsparła dłoń na krzepkim biodrze.

– W takim razie, w jakikolwiek sposób dbałaś wcześniej o swoją bystrą pamięć, zacznij robić to znowu. Weź się w garść, dziewko! Nie ty jedna wśród pierwszorocznych Psów masz partnerów, którym daleko do ideału. Pogódź się z tym!

Odmaszerowała do budy. Poszłam się umyć i włożyć mundur. Mieliśmy dzisiaj napełnić worek szczęścia, ja i mój partner Silsbee. Nasza trasa prowadziła przez Aleję Wróżb i wiedziałam, że znajdę tam sklep, w którym sprzedaję pamiętniki. Myślałam, że nie będę musiała prowadzić dziennika, gdy skończę swój rok służby jako Szczenię, ale skoro Ahuda narzekała na moje raporty, nadszedł czas, by wrócić do sprawdzonych metod.

Nie było nawet Drapka, który by podniósł mnie na duchu podczas zbiórki straży wieczornej. Kot przestał z nami łazić trzy dni po tym, jak moim partnerem został Silsbee. Błagałam go, żeby przychodził. Jego uwagi na temat różnych ludzi i samego Silsbee’ego ułatwiały mi przetrwanie patroli, ale Drapek nic sobie nie robił z moich próśb.

On mnie nudzi i tobie też pozwala robić tylko nudne rzeczy, stwierdził mój irytujący gwiezdny kot. Nie widzę powodu, żebyśmy nudzili się oboje.

A zatem poszłam zbierać łapówki do naszego worka szczęścia z Silsbeeem i nikim więcej, słuchając paplaniny mojego partnera o posiłku, który przygotowała mu żona przed służbą. Te obfite posiłki to jedna z przyczyn, dla których po dojściu do Alei Wróżb odwiedziłam wszystkich sklepikarzy, prowadzących dodatkowe usługi na piętrach. Budynki przy tej ulicy miały trzy lub cztery piętra, a w każdym pokoju wróżono a to z kuli, a to z ręki, a to ze wszystkiego innego. Silsbee zostawał na parterze i gawędził z właścicielami. Przynosili mu napoje i ciastka, durnie. Naprawdę myśleli, że pobiegnie za Szczurem, który ukradnie im towar? To ja się wspinałam w nieznośnym skwarze i to ja goniłabym Szczury, gdyby zaszła taka potrzeba.

Napełniliśmy worek szczęścia i zakończyliśmy służbę. Ersken zaprosił mnie na kolację w towarzystwie swojego partnera Bircha i kilku innych, ale nie miałam nastroju. Po prostu nie uważam, że zasługuję na dodatkowe pieniądze z worka szczęścia, skoro wszędzie łażę z Silsbeeem. Czuję, że mnie to poniża.

Szłam przez dziedziniec przed budą, gdy zauważyłam, że Silsbee czeka na mnie przy bramie.

– Musimy pogadać, Cooper – rzucił.

Zapulsowało mi w skroniach. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z tym łazęgą po służbie, ale w końcu był moim starszym partnerem. Podeszłam do niego.

– Porozmawiam z sierżant Ahudą, ale masz prawo wiedzieć pierwsza. Poproszę o nowego partnera. – Grzebał sobie w zębach drewnianą wykałaczką. – Zasługujesz na przydomek, który ci nadali. Terier. Jesteś Terierem. Denerwujesz mnie, kiedy cała podrygujesz, kiedy zaciskasz zęby i zawsze chcesz gonić za najcichszym dźwiękiem czy piskiem. Nawet w taką pogodę. Gdybym był młodszy… ale nie jestem. Najlepiej sobie powiedzieć, że do siebie nie pasujemy, zanim się polubimy.

– Pozbywasz się mnie. – Powiedziałam to powoli, żeby mieć pewność, że dobrze zrozumiałam. Bolało mnie, że przydomek, z którego byłam taka dumna, obraca się przeciwko mnie.

– Przyprawiasz mnie o dreszcze. – Wzruszył ramionami i rozłożył ręce, jakby chciał powiedzieć: „co zrobić?”.

– Ty… – zaczęłam, starając się nie okazywać wściekłości. – Wiesz, ile Szczurów mogłam dopaść i przymknąć, gdybyś mnie nie powstrzymywał?

– Spokojnie, Cooper, nie zmuszaj mnie, żebym złożył sprawozdanie o twojej zuchwałości. – Pomachał na mnie tą obrzydliwą wykałaczką. Na jej końcu widniał kawałeczek czegoś.

– Chcesz usłyszeć, co to zuchwałość? – Dwa tygodnie pracy z tym wszarzem wezbrały we mnie i wylały się z moich ust. – Idziesz kawałeczek, a potem przystajesz na kufel piwa. Potem pokonujesz ulicę albo trzy, aż nabierasz ochotę na „mały kąsek”, który wystarczyłby dla pięcioosobowej rodziny. Kieszonkowcy okradają jakiegoś chłopa? „Polecimy straży dziennej złapać tego Szczura”, mówisz. „Ci ze straży dziennej mają dzieci do wykarmienia, więc przydadzą im się łapówki”. Ktoś na sąsiedniej ulicy krzyczy, że mordują? „Wielu ludzi tutaj się drze, bo lubią patrzeć, jak biegam. Drugi raz się na to nie nabiorę”. A jak już docieramy na miejsce, Szczurów dawno nie ma. To wystarczy, żeby baba zaczęła krzyczeć.

– Zaczynam rozumieć, czemu nie cieszysz się względami, gdy chodzi o partnerów, Cooper – powiedział. – Całymi dniami nic nie mówisz, a potem obrzucasz błotem.

Podreptał do budy, zadowolony z siebie niczym poborca podatkowy z żołnierzami za plecami. A ja stałam, roztrzęsiona, z dłońmi tak mocno zaciśniętymi na nowo zakupionym dzienniku, że aż mi zdrętwiały.

Gdy wróciłam do domu, Drapek czekał na mnie przed mieszkaniem pani Trout. Przydzielą cię z powrotem do Goodwin i Tunstalla, oznajmił, chociaż nawet mu nie powiedziałam, co się stało. Wiesz, że z nimi będzie ci lepiej. Mnie też. Nudziło mi się.

– Chcę mieć własnego partnera – powiedziałam mu, wchodząc do środka. – Goodwin i Tunstall to już para. Nie chcę być wiecznie trzecia. Chcę mieć dobrego partnera, tak jak Ersken ma Bircha.

Twój czas nadejdzie, powiedział mi kot.

– Kiedy? – wykrzyknęłam. Nie bałam się, że sąsiedzi mogą się skarżyć na hałasy. Moi współlokatorzy to Szczury i w nocy służą Królowi Złodziei. – Kiedy? Jesteś bogiem, nie? Powiedz!

Nie jestem bogiem. Jestem konstelacją. To nie to samo. Drapek wskoczył mi na ramię i zaczął mruczeć, gdy przekręcałam klucz w zamku. Jego ciepły bok dotykał mojego policzka.

– Przestań – prychnęłam. – To w niczym nie pomoże. – Ale oczywiście pomogło. Zawsze pomagało. Gdy ugniatał mięśnie mojego ramienia, westchnęłam i usiadłam na łóżku. Czarna sierść Drapka przypominała najmiększy aksamit. Supły w moich skroniach i szczęce rozluźniły się. Zanim zeskoczył na poduszkę, zdołałam przebrać się w koszulę nocną, zaparzyć sobie kojącej herbaty, zjeść trochę chleba z serem i otworzyć ten dziennik.

Pomyślałam, że opisanie sytuacji z Silsbeeem rozluźni mnie jeszcze bardziej, ale już skończyłam, a wciąż jestem zbyt rozeźlona, żeby zasnąć. Mogę więc opisać, co się działo od końca poprzedniego dziennika, kiedy jeszcze trwało moje szkolenie.

Mam już siedemnaście lat i jestem pełnoprawną członkinią Gwardii Starościńskiej. Należę do niej już pięć miesięcy. W tym czasie miałam czterech partnerów, włącznie z Silsbeeem. W tym względzie nie dopisywało mi szczęście. Pomiędzy jednym a drugim wracam do swoich Psów szkolących, Goodwin i Tunstalla. Pozostaję w budzie przy ulicy Jane w Niższym Mieście, którą wciąż dowodzi Acton z Fenrigh. Kebibi Ahuda jest moją sierżant i trenerką walki pałką.

Wynajmuję kwaterę u pani Trout przy Zaułku Drobnomiedzi. Wraz ze mną mieszkają tam Aniki Forfrysning, Koramin Ingensra i Rosto Muzykant, a także sama pani Trout. Rosto, Łotr i król miejskich złodziei, próbował kupić dom i zmienić go w gospodę, w której mógłby się zbierać jego dwór, ale właścicielka odmówiła sprzedaży. Zamiast tego namówiła go do kupna budynków po drugiej stronie ulicy, które także należały do niej. Od tamtej pory ciągle pracują tam budowniczowie, którzy przekształcają je w przestronną karczmę. Prace powoli zbliżają się do końca i na piętrze zaczęliśmy już regularnie jadać śniadania. Rosto postanowił nazwać to miejsce na cześć swojej nieżyjącej matki. Opowiadał, że była kiedyś piękną tancerką, o której mówiono Tańcząca Gołębica.

Rosto nadal bez ogródek daje mi do zrozumienia, że mnie pragnie. Ciągle odmawiam, chociaż w takie noce, jak ta, zastanawiam się, dlaczego to robię. Ale chłop, który żyje z przemocy, będzie z niej żył do końca życia i tego się właśnie obawiam. W niczym nie pomaga fakt, że Rosto jest Łotrem, a ja – Psem.

Niech go licho porwie za te jego twarde mięśnie, alabastrową skórę, wargi miękkie jak aksamit. Za włosy, jasne niczym słońce i oczy czarne jak noc. Za grację kota i zwinne, chłodne dłonie.

I teraz przelewam na papier ten sam spór, który toczę w głowie sama ze sobą albo z Drapkiem już od zbyt wielu nocy. Wiem, że moja decyzja jest rozsądna, ale to bynajmniej nie zdrowy rozsądek kierował mną w tych kilku sytuacjach, gdy Rosto skradł mi całusa.

Drapek mówi, że muszę przestać użalać się nad sobą i się położyć, bo inaczej zniszczy mi stronę swoimi uwalanymi atramentem łapkami. Muszę czasami spać. Ale jeśli zasnę, nadejdzie jutro, i znowu będę musiała sobie radzić bez partnera.

Przeklęty kocur! Idę spać, skoro już zaczęłam nowy dziennik. I to nie dzięki Drapkowi!

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: