Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Majka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Majka - ebook

Po ślubie z Robertem Majka nie zapomina o swoich przyjaciółkach. Mimo nawału obowiązków udaje się jej spełnić marzenie jednej z nich i organizuje dla Kamy i Maćka nietypowe wesele na... wieży skoczni narciarskiej. Intensywne tempo życia nie przeszkadza jej również w pomaganiu Aśce i Pawłowi podczas przygotowań do ich szalonej wyprawy na Syberię.

Ale oprócz przyjemnych momentów w życiu nowożeńców pojawiają się też trudne chwile. Wojtek, były chłopak Majki, zostaje wplątany w aferę kryminalną, która wygląda bardzo niebezpiecznie. Roberta z kolei dopadają demony przeszłości jeszcze z czasów studiów. Przy wsparciu żony i rodziców mężczyzna w końcu zamyka jeden z gorszych okresów w swoim życiu. By wyciszyć negatywne emocje, oboje postanawiają wyjechać na zasłużony urlop do Hiszpanii. To może być najlepszy sposób na przeżycie drugiego miesiąca miodowego...

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8147-803-8
Rozmiar pliku: 888 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Nowy początek

– Majka, gratulacje. Czemu nas nie uprzedziłaś? – Moje przyjaciółki zaczęły przekrzykiwać się jedna przez drugą, gdy tylko wróciliśmy do leśniczówki.

– Dzięki, dziewczyny, ale to był pomysł Roberta, a ja się po prostu zgodziłam. Było mi ciężko, choć z drugiej strony w innym wypadku nie ominęłaby nas jakaś większa uroczystość. A same wiecie, jak ja to lubię.

– Czy to znaczy, że wesela i całej tej oprawy nie będzie? – zapytała Kama.

– Klasycznego wesela nie będzie, ale…

– Ale co? – przerwała mi Zuza.

– Ale o samym ślubie poinformujemy na balu karnawałowym u pana Jacka i wtedy zwyczajna zabawa zmieni nieco charakter.

– Co masz na myśli?

– Znacie mnie, wiecie, że nigdy nie marzyło mi się wielkie wesele.

– Wiemy, Majka, ale nie mamy pojęcia, do czego zmierzasz – wtrąciła Aśka.

– Gdyby moje życie potoczyło się inaczej, to prawdopodobnie mój ślub i wesele też by były inne. Skoro jednak jest tak, jak jest, to wpadliśmy na pomysł.

– Zdradź te swoje przemyślenia. – Gośka zgrzytnęła zębami.

– Jakbyście mi nie przerywały, to już byście wiedziały – zripostowałam. – Wspólnie z Robertem podpuściłam pana Jacka, by zorganizował bal karnawałowy, choć i on nie ma pojęcia o dodatkowych atrakcjach.

– Widzisz dla nas miejsce w tym, co planujesz?

– Tak właściwie to miałabym parę pomysłów…

– Słuchamy z zapartym tchem. – Kaśka uśmiechnęła się.

– Znacie pana Jacka i wiecie, czym on się zajmuje. Najwięcej wiadomości o tym, co tam się dzieje, ma Kama, i to od niej się wszystkiego dowiecie.

– O co ci chodzi? – spytała Kama.

– Proste. Wiesz, na co zbierają fundusze i o czym marzą.

– Co do tego to masz rację. Co w związku z tym?

– Myślałam o zorganizowaniu zbiórki właśnie na to, o czym marzą. Bez ujawniania innych szczegółów. To będzie najlepszy prezent ślubny dla Roberta i dla mnie.

– Skoro tak uważasz, to zrobimy, co w naszej mocy.

– Dzięki.

– Dobra, panienki. – Do pomieszczenia wkroczył Robert. – Chciałbym odzyskać moją małżonkę, a was zapraszam do kontynuowania zabawy sylwestrowej.

– Jasne, Robert. O szczegółach tego, o czym rozmawiałyśmy z Majką, pogadamy już we własnym gronie, jak tylko się wyśpimy.

– To co, kochanie… mogę cię prosić o pierwszy wspólny taniec?

– Oczywiście. Masz jakiś pomysł co do nutki?

– Tak. Daj mi chwilkę, ustawię ją i zaraz porwę cię na parkiet.

– OK. Skorzystam z okazji i przebiorę się w coś innego.

– Czy masz na myśli to, co ja?

– Nie wiem, o czym myślisz. Jak wrócę, to mi powiesz.

– Jasne. Zmykaj się przebrać. – To mówiąc, Robert klepnął mnie w pośladek.

Pobiegłam, chichocząc…

Po kilku minutach okazało się, że wybrałam dokładnie to, o czym myślał. Nie było trudno zgadnąć, co założę, bo ta kreacja należała do moich ulubionych. Miałam ją już na sobie na imprezie andrzejkowej, choć wtedy wybrałam inne dodatki. Teraz włożyłam kremowe.

Nie bardzo wiedziałam, jaką piosenkę Robert wybrał na nasz pierwszy taniec. I to „pierwszy” z wielu różnych powodów… Dlatego nieco zaskoczyło mnie to, co popłynęło z głośników.

Fantastycznie wirowało się w tańcu w rytm romantycznej muzyki. Zwłaszcza że Robert cicho śpiewał razem z wokalistą…

Noc, mimo jednego nietypowego punktu, mijała tak, jak każda inna noc sylwestrowa… wszyscy swobodnie wymieniali się partnerami na parkiecie, nie odmówił sobie tego nawet Dodo, choć sama nigdy nie miałam okazji się przekonać, czy umie i lubi tańczyć. W piaskownicy nie była mi potrzebna ta wiedza…

– Milady, zaszczycisz mnie tańcem? – zapytał.

Kątem oka popatrzyłam na Roberta, ten delikatnie skinął potakująco głową, więc ruszyłam z Ebim na parkiet.

– Nie sądziłam, że umiesz tańczyć – powiedziałam.

– Pani, nie wiesz o mnie wielu rzeczy; to tylko jedna z nich.

– Czemu mi o tym mówisz?

– Tak bez powodu. Czyżbym musiał mieć jakiś powód, by ci się zwierzyć?

– Nie to miałam na myśli.

– To o co ci chodziło?

– Po prostu, będąc tym, kim jestem, nie bardzo mam z kim rozmawiać. W klasztorze ciężko też znaleźć kogoś, z kim można tańczyć. – Dodo uśmiechnął się.

– Skoro lubisz tańczyć, to może powinieneś porozmawiać z Michałem? On ma szkołę tańca.

– Ciekawy pomysł. Może skorzystam.

– Cieszę się, że na coś się przydałam.

– Pani, przydałaś mi się nie po raz pierwszy…

– O co ci chodzi?

– Kiedyś chciałem ci zaimponować, więc wcielałem się w każdą postać, jaką tylko wymyśliłaś. Nie dziwiło cię to, że taki stary pryk często przesiadywał na podwórku?

– Wtedy mnie to nie interesowało, ale skoro o tym mowa… bardziej się zastanawiałam, czemu wtedy tak nagle wyjechałeś.

– Powiedzmy, że próbowałem uciec od siebie. Chyba mi się udało.

– To czemu mi o tym mówisz?

– Chciałem, byś o tym wiedziała. A to, że zgodziłem się udzielić wam ślubu, świadczy o tym, że wystarcza mi rola biernego bohatera, taka jak kiedyś w piaskownicy. Gdyby było inaczej, nie wstąpiłbym do klasztoru.

– Dzięki, Dodo. To wiele dla mnie znaczy. Swoją drogą, nigdy bym się nie spodziewała, że zostaniesz księdzem. Choć wtedy w piaskownicy nie zastanawiałam się nad przyszłością.

– Ciekawe spostrzeżenie. Miałem wrażenie, że szukałaś księcia z bajki…

– Tak. Tylko wystarczyło mi to, że taki książę był. Nic więcej nie było mi potrzebne. A wracając do tego twojego przesiadywania na podwórku…

– Tak, milady… czemu urwałaś?

– Tak teraz myślę, że chyba widziałam w tobie starszego brata. Takiego, którego nigdy nie miałam, a chciałam mieć. Prawdopodobnie brata angażowałabym do zabawy w taki sam sposób jak ciebie. Ciężko mi powiedzieć, co by było, gdyby…

– Rozumiem. Też nie wiem, jakbym się zachowywał przy młodszej siostrze.

– A zatem co dalej?

– Nic, milady… wszystko zostaje bez zmian. A teraz cieszmy się tańcem i waszym szczęściem.

– Dzięki, Dodo. To wiele dla mnie znaczy… Powiesz mi, w czym ci jeszcze pomogłam?

– O pani! Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Miałaś nietypowe pomysły, które motywowały mnie do poszerzania mojej wiedzy. Przez ciebie odkryłem to, czym prawdopodobnie sam z siebie nigdy bym się nie zainteresował.

– Podasz mi jakiś przykład?

– Pamiętasz ten czas, gdy byłaś zafascynowana Robin Hoodem?

– Jakżebym mogła zapomnieć? Przecież wtedy zacząłeś do mnie mówić „milady”…

– Faktycznie. Zapomniałem o tym.

– To co z tym Robinem?

– Chciałem wejść w rolę w najbardziej wiarygodny sposób, więc zacząłem chodzić jako wolny słuchacz na wykłady z anglistyki i filologii angielskiej. Udało mi się to tylko dlatego, że mama koleżanki z klasy miała znajomości na uczelni.

– A co ci te wykłady dały później?

– Handicap na studiach, bo po maturze poszedłem właśnie na anglistykę. Dopiero po licencjacie wstąpiłem do seminarium. Dzięki wyrozumiałości władz kościelnych mogłem równocześnie robić magisterkę z anglistyki.

– Czyli można powiedzieć, że zrobiłam z ciebie omnibusa. Tylko skąd się wzięły tańce?

– A to akurat zasługa zakładu.

– Sądząc po tym, jak tańczysz, to udało ci się go wygrać.

– Nie ja się założyłem. Założyły się dwie dziewczyny z mojego roku. Nie wiedziałem, która co obstawiała. I nie dowiedziałem się, która z nich wygrała. W tym momencie ważne jest to, że umiem tańczyć.

– I to całkiem dobrze ci idzie.

– Dzięki ci, o pani.

– Dodo, super się tańczy, ale Zuza wygląda tak, jakby się zastanawiała, jak mi cię odbić.

– Dziękuję, milady. Skoro tak twierdzisz, to nie wypada, by dama czekała dłużej – powiedział Dodo i oddał mnie w ramiona Roberta…

– Cześć, kochanie, cóż porabiałeś, jak tańczyłam z Ebim? – spytałam, gdy tylko Robert mnie złapał.

– Tańczyłem z Kamą i myślałem o niespodziance dla ciebie.

– Co to za niespodzianka?

– Przyjdzie pora, to się dowiesz.

– Skoro tak twierdzisz…

– Jak się czujesz po dniu i nocy pełnych wrażeń?

– Trochę jestem zmęczona, ale mimo wszystko szczęśliwa. A ty?

– Też zmęczony, ale szczęśliwy. Masz jakieś plany na dalszą część nocy?

– Coś wymyślę, choć wiesz, że lubię iść na żywioł.

– Wiem, skarbie… i między innymi za to cię kocham.

– Też cię kocham, wariacie. Potrafisz mi dotrzymać kroku w tym spontanie…

W tym momencie nasze przekomarzania przerwał Michał, który chciał ze mną zatańczyć. Oczywiście się zgodziłam.

– Gratki, Maju. Mogę spytać, jakie masz plany teraz, po ślubie?

– Dzięki, Michale. Jeszcze o tym nie myślałam. Czemu pytasz?

– Nie wiem, co będzie ze szkołą i twoją pomocą tam.

– To się nie zmieni. Wiesz przecież, że w kawiarni to działa głównie Robert. Ja mu tylko od czasu do czasu pomagam. Prawdopodobnie wszystko zostanie tak, jak było.

– To dobrze, ale jakby co, to daj mi znać wcześniej.

– Oczywiście. Gdyby przyszło co do czego, to nie wystawię cię z dnia na dzień.

– Dzięki.

– A u was co słychać?

– Wszystko po staremu. Będę się musiał uśmiechnąć do Roberta po nową dietę, ale to może nie w tej chwili…

– Dlaczego?

– Nie chciałbym wam przeszkadzać.

– Nie będziesz przeszkadzał. Wszystko mamy rozplanowane.

– No to super. Wpadnę do was w przyszłym tygodniu.

– Tylko zadzwoń wcześniej.

– Dobra.

– Odbijany? – zapytał Lenny.

– Jasne – odpowiedział Michał i kolejny raz płynnie zmieniłam partnera.

– Gratki, Majka, i tak przy okazji to dzięki wielkie – powiedział Paweł.

– Dziękuję i proszę bardzo. Choć nie bardzo wiem, za co mi dziękujesz.

– Dzięki tobie poznałem Aśkę.

– Poznałeś ją ponad rok temu na festynie u pana Jacka.

– Poważnie mówisz? Nie zauważyłem jej wtedy…

– Jasne, że poważnie.

– To znaczy straciłem przez to przeoczenie ponad rok.

– Nie byłabym tego taka pewna. Nie chcę się wtrącać w prywatne życie, ale Aśka chyba nie była wtedy gotowa na związek z tobą.

– Nie pomyślałem o tym.

– Gdybaniem nic nie wskórasz…

– Masz rację, Maju.

– Nie byłabym zbyt wścibska, jeślibym się ciebie zapytała, jak się wam układa?

– Nie będzie to wścibstwo. Skoro ci dziękuję, za to, że poznałem Aśkę, to, ma się rozumieć, układa nam się bardzo dobrze. O szczegółach możesz pogadać z nią.

– Jak powie coś sama, to OK. Jak nie, to nie będę wypytywać.

– Rozumiem. Mogę zapytać cię o coś jeszcze?

– Oczywiście. Słucham.

– Poważnie myślisz, że wtedy nie miałbym u niej szans?

– Nic nie twierdzę, tylko przypuszczam. Ale tego, dlaczego tak myślę, nie mogę ci zdradzić. Dla mnie ważniejsza jest lojalność wobec przyjaciółki.

– Dzięki za szczerość.

– Wyjaśniłam ci już wszystkie wątpliwości?

– Na chwilę obecną tak.

Gdy tańczyłam z Dominikiem, znalazłam się w niezręcznej sytuacji. Znienacka wyskoczył do mnie z tekstem:

– Wiesz, szkoda, że nie poznałem cię kilka lat wcześniej.

– Niby dlaczego? – zapytałam.

– Może, znając ciebie, popełniłbym kilka głupstw mniej.

– Niby co masz na myśli?

– Długo by gadać.

– Skoro już zacząłeś, to kontynuuj – próbowałam zachęcić Dominika do zwierzeń.

– Pamiętasz, jak spodobał ci się jeden z piesków?

– Oczy śmieją mi się do wszystkich szczeniaczków, ale chyba wiem, o którego malca ci chodzi. Nie wiem jednak, do czego zmierzasz.

– Zastanawiałem się, czy ci go nie podarować, ale nie wiedziałem, jak zareagujesz.

– Dzięki, ale… te psy są bardzo drogie. Nie mogłabym przyjąć takiego prezentu.

– Tak przypuszczałem i to właśnie lęk przed tym, że mi odmówisz, spowodował, że zrezygnowałem nawet z podjęcia próby.

– Mógłbyś jednak powiedzieć, o co ci chodzi?

– Jak wspomniałem, bałem się, że odmówisz, i znalazłem dla tego maleństwa innego właściciela. Na moje nieszczęście…

– Czemu nieszczęście?

– Kilka dni po przekazaniu pieska okazało się, że jeden z domowników ma alergię na sierść.

– Już rozumiem. Psiaka trzeba było zabrać, a pechowca w trybie „na wczoraj” odwieźć na ostry dyżur. A co ze szczeniaczkiem?

– Zgadłaś w stu procentach. A piesek, który zdążył się już przywiązać do nowego opiekuna, wpadł w depresję i nie mamy już ze znajomymi pomysłów, jak mu pomóc.

– A próbowaliście znaleźć dla niego nowy dom?

– Trochę się obawiam, ale… kto wie. Może to i dobry pomysł. Może dałabyś się przekonać?

– Dzięki, ale nie – odpowiedziałam i spróbowałam wyrwać się Dominikowi. Próba się nie powiodła, ale na szczęście obok nas pojawili się Kama i Maciek.

– Majka, pozwolisz?

– Słucham cię, Maćku.

– To mój pomysł, Maju… Zamieniamy partnerów? – odezwała się Kama.

– Jasne – powiedziałam. – To co, Maciek? Teraz twoja kolej na taniec z panną młodą!

– Na to wygląda, Majka.

– To o czym my porozmawiamy? Wszyscy mi się dzisiaj zwierzają.

– Jak chcesz, możemy tylko potańczyć.

– Niekoniecznie. Możemy rozmawiać.

– Pozwolę ci się nacieszyć tańcem.

– Jak chcesz, więc dla odmiany tylko potańczmy.

– Jak sobie życzysz. Na rozmowę przyjdzie czas, kiedy przyzwyczaicie się do nowej rzeczywistości.

– Masz rację, Maćku. Dzięki. – I przytuliłam się do mojego nowego kuzyna.

Robert tylko się uśmiechnął.

W pewnym momencie Błażej powiedział wszystkim „dobranoc”. Popatrzyłam na wiszący na ścianie zegar. Okazało się, że jest już prawie piąta rano, nic więc dziwnego, że poczuł się zmęczony.

Po chwili namysłu i wymianie spojrzeń z Robertem i my postanowiliśmy pójść spać. Reszta towarzystwa podążyła naszym śladem. To była długa, choć ciekawa noc sylwestrowa…

Obudził nas zegar wybijający południe. Mieliśmy ochotę odwrócić się na drugi bok, ale niestety odezwała się natura i trzeba było jej posłuchać. A jak już się podnieśliśmy, to stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni.

Robert zajrzał do kuchni i… nie miał co robić, okazało się bowiem, że leśniczyna sama przygotowała późne śniadanie na ciepło dla wszystkich.

Kiedy zjedliśmy, wyszliśmy na dwór i zaczęliśmy walczyć na śnieżki. Fajnie było znowu poczuć się jak małe dzieci…

Po obiedzie zapakowaliśmy się wszyscy do samochodów i ruszyliśmy w drogę powrotną.

***

Po przyjeździe do domu weszłam do salonu i zobaczyłam niespodziankę przygotowaną dla mnie przez Roberta. W kącie, obok biblioteczki, stał duży globus obwiązany szeroką, czerwoną wstążką.

Gdy podeszłam, by obejrzeć prezent, zorientowałam się, że jest to barek. Taki, o jakim zawsze marzyłam. Podniosłam pokrywę i odkryłam kilka butelek mojego ulubionego wina.

Odwróciłam się do mojego męża, by mu podziękować. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, gdyż mój ukochany porwał mnie w ramiona i zawirowaliśmy w tańcu. Zdążyłam tylko szepnąć „dziękuję” i straciłam świat z oczu. Chwilę później przestałam zwracać uwagę na otoczenie. W objęciach Roberta zapomniałam o całym świecie…

Rano obudziłam się w łóżku. Nie pamiętam, kiedy i jak się tam znalazłam. Westchnęłam ze szczęścia i podreptałam do łazienki.

Pora zacząć nowy dzień.Rozdział 2

Seria niespodzianek

Siedziałam w pokoju i pozwalałam znęcać się nad sobą przyjaciółce. To znęcanie się było bardzo przyjemne, gdyż Aśka uparła się, że zrobi mi pedicure.

W trakcie tych przyjemnych tortur zastanawiałam się, czy, a jeżeli tak, to w jaki sposób, powiedzieć Aśce o mojej rozmowie z Lennym. W końcu walnęłam prosto z mostu:

– W leśniczówce rozmawiałam z Pawłem.

– Co w tym takiego dziwnego?

– Samo w sobie to nic dziwnego, dziwny był za to temat rozmowy.

– Zaciekawiłaś mnie, Majka.

– Zebrało mu się na zwierzenia i nie bardzo wiem, jak to traktować.

– Ale jakiego charakteru były te zwierzenia?

– Chyba pozytywne. Nie wiem, jak i czy w ogóle powinnam z tobą o tym rozmawiać.

– Skoro już zaczęłaś, to powiedz tyle, ile uważasz, że możesz, bez zdradzania tajemnic.

– Zebrało mu się na rozważania, co by było, gdyby zagadał do ciebie, jak się pierwszy raz spotkaliście.

– Ciekawy temat jak na rozmową w sylwestra.

– Rzeczywiście ciekawy, ale i nieco krępujący.

– No tak. Biorąc pod uwagę nasz babski kodeks honorowy, mogłaś się poczuć niekomfortowo. Jak z tego wybrnęłaś?

– Powiedziałam prawdę. Że nie wiem, co by wtedy było.

– Nic dodać, nic ująć. O nic więcej nie zapytam.

– Zawsze do usług. – Uśmiechnęłam się.

– I wzajemnie. Opowiadaj, jak tam pierwsze dni po ślubie…

– Jak zwykle. Do codziennych zajęć doszła jeszcze konieczność zmiany dokumentów. Poza tym wszystko bez zmian.

– Tajemnicza jesteś.

– Nie tajemnicza, tylko sama jeszcze tego nie przetrawiłam.

– Rozumiem. Jakby co, to zawsze możesz zadzwonić i umówimy się na plotki.

– Dzięki. Jak wszystko wróci do normy, to się spotkamy na babskim wieczorze.

– Dobra, Majka. Koniec tortur. Jaki kolorek na pazurkach sobie życzysz?

– Wybierz sama. Zdaję się na ciebie.

– Skoro tak, to zamknij oczy.

– Już się robi.

Chyba udało mi się zasnąć, bo gdy otworzyłam oczy, Aśki już nie było w pokoju. Popatrzyłam na zegarek i stwierdziłam, że przed zabawą mogę sobie pozwolić na jeszcze trochę relaksu.

Włączyłam muzykę i przypomniałam sobie niespodziankę, jaką zrobili nam rodzice Roberta.

Gdy drugiego stycznia, nieco spóźnieni, weszliśmy do kawiarni, przywitali nas nie tylko pracownicy, ale też moi teściowie i dwie nieznane mi osoby.

Tak oto poznałam André i Sophie – belgijsko-szwajcarskie małżeństwo o polskich korzeniach. Jedno to mistrz czekolady, a drugie nie ma sobie równych w kwestii ciast.

– Mamo… – odezwał się Robert.

– Nie kłóć się ze mną, synku. Nie chcieliście prezentu, to wypożyczymy wam dwoje najlepszych pracowników. Będziecie mieli trochę czasu dla siebie.

– Ale…

– Mama ma rację – przerwał mój teść. – Jesteście młodzi, nacieszcie się sobą. André i Sophie będą u was przez ten tydzień, a później sami zadecydujecie, czy chcecie, by przychodzili, czy nie.

– Bardzo dziękujemy! – powiedział Robert.

– Miło mi państwa poznać – dodałam.

– Nam również miło poznać żonę Roberta. Proszę, mów do nas po imieniu.

– Dzięki. Może być Jędrek i Zosia?

– Świetny pomysł! Chyba to spopularyzujemy w naszej macierzystej restauracji – odrzekła Sophie i uśmiechnęła się.

– To co… pokażę wam, co i jak.

– Jak chcesz, choć twoi pracownicy już nam wszystko wyjaśnili.

– Czyżby to był jakiś spisek? – zażartowałam.

– Można to i tak nazwać. Po prostu chcieliśmy zrobić wszystko, byście mieli trochę czasu tylko dla siebie.

– Skoro tak stawiacie sprawę… Kochanie wyganiają nas z twojej kawiarni, więc sobie grzecznie pójdziemy. – To mówiąc, wyciągnęłam Roberta na zewnątrz.

– Nie z mojej, tylko z naszej, słonko. A poza tym to o co ci chodzi? – zapytał mnie, kiedy już wyszliśmy.

– Skoro tak twierdzisz. – Uśmiechnęłam się. – Nie miałam nic konkretnego na myśli, poza dwiema kwestiami. My i tak teraz mamy trochę łażenia po różnych urzędach, a w kawiarni przydadzą się świeże pomysły.

– Masz rację. To co robimy?

– Bierzemy wszystkie dokumenty i odwalamy tę wędrówkę ludów.

– Tak jest, szefowo.

Po południu mieliśmy już wszystkie papiery złożone i pozostało tylko czekać na ich odbiór z nowymi danymi.

Udało mi się nawet powstrzymać mojego męża od wizyty w kawiarni. Jednak następnego dnia już mi się to nie udało, więc nastąpił powrót do normalności.

Obudził mnie dźwięk cichego skrzypnięcia drzwi. Robert przyszedł sprawdzić, co się ze mną dzieje, i przypomnieć, że niedługo zaczyna się zabawa.

Pora przygotować się do balu.

Pracownicy kuchenni z Maćkiem na czele i cała reszta personelu pod dowództwem Kamy przygotowali imprezę karnawałową z prawdziwego zdarzenia. Nikt z domowników, poza tą dwójką, nie wiedział o dodatkowych atrakcjach wieczoru.

Wszystko szło zgodnie z planem.

Tańczyłam z Robertem taniec-przytulaniec. Mój mężczyzna musiał się chyba porozumieć wzrokiem z Kamą, bo gdy znaleźliśmy się przy Błażeju i jego konsoli, zostawił mnie tam na chwilę, a sam wszedł na scenę.

Wzbudził tym zainteresowanie nie tylko gospodarzy, lecz wszystkich obecnych na sali. Nie czekając, aż minie ten ogólny szok, Robert przywołał mnie do siebie, a potem podszedł do mikrofonu i powiedział:

– Kochani, chciałbym wam wszystkim oznajmić, że tuż po północy w sylwestrową noc, Majka została moją żoną.

Chciał dodać coś jeszcze, ale rozległy się gromkie brawa i ku naszemu zaskoczeniu zobaczyliśmy ogromny tort wyjeżdżający na wózku kelnerskim. Zza niego wyglądała roześmiana twarz Maćka.

Błysnęła mi myśl: „Jak zdołał to utrzymać w tajemnicy przed wszystkimi”. Nie mogłam się jednak nad tym dłużej zastanowić, gdyż wszyscy szli w naszą stronę z gratulacjami…

– Gratulacje, kochani! Ale dlaczego nic nie powiedzieliście?! – powiedziała z wyrzutem pani Monika. – Przygotowalibyśmy coś lepszego niż tylko taką zabawę.

– Dzięki, ale właśnie dlatego nic nie powiedzieliśmy. Nie chcieliśmy wystawnego wesela, tylko skromną uroczystość z udziałem rodziny i najbliższych przyjaciół. Pomysł na właśnie taką uroczystość zrodził się niedawno, gdy w kawiarni pojawił się mój kolega z piaskownicy ze swoim bratem – księdzem.

– Majka ma rację. Nie chcieliśmy wesela, prezentów i kwiatów. Za to my mamy prezent dla państwa. Nasi przyjaciele, którzy byli z nami w tym ważnym dniu, coś przygotowali. Kochanie, ty to lepiej powiesz…

– Nie ma zbyt wiele do mówienia. Wszystkim zajęły się moje przyjaciółki. Prym wiodła w tym Kama.

– Wyhodowaliśmy żmiję na łonie. – Pan Jacek uśmiechnął się.

– A zatem żmija ze swoim stadkiem ma dla państwa niespodziankę – zripostowała Kama, podchodząc razem z Zuzą do sceny.

Między sobą trzymały dużą, sztywną kartkę, chwilowo przesłoniętą jakąś nieprzezroczystą płachtą. My też nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać.

Pod przykryciem był czek, a kwota, na jaką opiewał, zaskoczyła nawet nas. Gospodarze popłakali się ze szczęścia. A gdy tylko udało im się wykrztusić kilka w miarę zrozumiałych słów, usłyszeliśmy:

– To kto tu komu ma prezenty robić?

– Od tego są przyjaciele – powiedział Robert i się uśmiechnął. – Z rzeczy materialnych mamy wszystko, co nam do szczęścia potrzebne, a kwiaty szybko więdną. Chcieliśmy, by naszym szczęściem mogli cieszyć się też inni. I to jest dla nas najlepszy prezent.

– Ale to ogromna suma! Jak tego dokonaliście?! – spytała pani Monika.

– Mamy bardzo zdolnych przyjaciół, choć rzeczywiście teraz przeszli samych siebie. Poprosiliśmy ich o pomoc, ale nie spodziewałam się, że napadną na bank.

– I to chyba napadli na rezerwy Banku Narodowego – zażartował pan Jacek.

– Tego nie zdradzę, ale wiem, ile kosztuje to, o czym państwo marzą – odezwała się Kama.

– Tych pieniędzy wystarczy aż nadto. Co my zrobimy z resztą?

– Na pewno mają państwo jakieś pomysły – stwierdził Robert.

– Coś wymyślimy, ale proszę, mówcie do nas po imieniu.

– Dziękujemy. Z przyjemnością przejdziemy na „ty” – odparłam.

Do mikrofonu podeszła Monika i to, co powiedziała, nieco nas zaskoczyło.

– Szanowni państwo, skoro nasi goście zrobili nam taką fantastyczną niespodziankę, zrewanżujemy się im. Nie chcieli wesela, ale chyba nie odmówią wszystkim tym, którzy poproszą ich o taniec. I tak jak na weselu, zaraz skombinujemy coś na datki za taniec.

– Postawiliście nas przed faktem dokonanym. Pora na słodką zemstę – dodał Jacek i po chwili wyciągnął… kapelusz z niedawnego balu przebierańców.

– Macie szczęście, że uwielbiamy tańczyć. A zawartością tego kapelusza odpowiednio się zajmiemy – oznajmiłam.

– Masz rację, skarbie. Coś na pewno wymyślimy – zawtórował mi Robert.

– No to wszystko ustalone – zakończył naszą dyskusję Błażej. – Ja zajmę się inkasowaniem gotówki, a was, gołąbeczki, zapraszam na parkiet.

Nie pozostało nam nic innego, jak tylko grzecznie posłuchać polecenia. Na szczęście my naprawdę uwielbiamy tańczyć.

Tak często zmieniali mi się partnerzy, że nie byłam pewna, z kim i ile razy już tańczyłam. W pamięci utkwiło mi tylko kilku tancerzy, z którymi zapamiętałam rozmowy, między innymi Lenny.

– Rozmawiałaś z Aśką? – zaczął prosto z mostu.

– Wspomniałam tylko, że gadaliśmy. Czemu pytasz?

– Bo mam pewien pomysł, który chciałbym wcielić w życie.

– A co ma z tym pomysłem wspólnego Aśka lub ja?

– Aśkę chciałbym prosić, by mi towarzyszyła, a ty mogłabyś mi pomóc wysondować ją, czy by się zgodziła.

– Nie możesz sam się jej zapytać?

– To dosyć ekstremalny pomysł, a ja nie znam jej jeszcze tak dobrze.

– I co. Boisz się usłyszeć słowo „nie”?

– Trafiłaś.

– Taki odważny facet boi się zapytać swojej dziewczyny? – Uśmiechnęłam się.

– Odważny jestem, gdy chodzi o mnie, a tutaj za bardzo się boję, że ją stracę, gdy ją o to zapytam.

– Aż tak się w to zaangażowałeś?

– Na to wygląda. Pogadamy o tym później.

– Jasne.

Kolejnym partnerem, który nie zlał mi się z tłumem, był niespodziewanie Łukasz.

– Wiesz, że przez to postawienie nas przed faktem dokonanym pozbawiłaś Roberta wieczoru kawalerskiego?

– To wszystko było pomysłem Roberta.

– Masz pomysł, jak to odkręcić?

– Masz na myśli odkręcenie ślubu?!

– Aż tak drastycznie to nie, ale wieczór kawalerski może udałoby się zorganizować?

– Jak chcecie, to nie będę protestować. Nie chcę, by Robert po ślubie zerwał kontakt ze znajomymi.

– Dzięki.

W końcu ten maraton tańca się skończył i mogłam wrócić w objęcia mojego świeżo upieczonego męża.

Jak się okazało, limit niespodzianek na dzisiejszy wieczór jeszcze się nie wyczerpał. Kolejną zafundowała nam Kaśka, informując nas, że złożyła papiery do pracy jako opiekunka osób starszych za granicą i jak tylko dostanie pozytywną odpowiedź, wyjedzie.

Zuza wyglądała tak, jakby też chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała.

Poczułam się zmęczona tym całym zamieszaniem i lawiną nowości. Mieliśmy w planach tylko jedną niespodziankę, a okazało się, że był ich cały maraton. Podeszłam do sceny i poprosiłam o mikrofon.

– Mam niezbyt dyskretne pytanie – powiedziałam. – Czy ktoś jeszcze ma zamiar wyjawić jakąś tajemnicę?

Na sali zapadła cisza, ale nikt nie wykazał ochoty zdradzenia nowych sekretów. Odczekałam trochę i oznajmiłam:

– To skoro ci, co mieli zaszokować, już to zrobili, proponuję, by dalsza część wieczoru przebiegła tak, jak miało być na początku. Niech będzie to już zwykła zabawa karnawałowa.

Rozległy się gromkie brawa i dalsza część imprezy potoczyła się już normalnie.

Rano lub, jak kto woli, gdy wszyscy się wyspaliśmy, przyszedł do nas Lenny, a Robert się ulotnił. Zdaje się, że poszedł do kuchni. Chyba powinnam pomyśleć o założeniu pokoju zwierzeń.

– Wal, chłopie, co cię gryzie. Inaczej nie będę mogła ci pomóc.

– Masz rację. Wpadłem na pomysł, by wziąć udział w zimowym rajdzie na Syberię.

– Co w tym takiego dziwnego?

– Pomyśl przez chwilę. Zimowy rajd na Syberię. Jak ci się wydaje, czym będę tam jechać?

– Podejrzewam, że nie zwykłym samochodem, tylko czymś innym.

– Trafiłaś.

– To co za pojazd sobie wybrałeś?

– Jeszcze się do końca nie zdecydowałem, ale prawdopodobnie będzie to monster truck.

– Nieźle. A co ma z tym wspólnego Aśka?

– Chciałbym, żeby pojechała ze mną. Myślisz, że się zgodzi?

– Nie mam pojęcia. Skoro walimy prosto z mostu, to mam się jej zapytać?

– Mogłabyś? – ucieszył się Lenny.

– Mogę tylko spróbować ją wybadać.

– Będę wdzięczny nawet za to.

– No to OK. To kiedy wyjazd?

– Na początku marca, ale wcześniej trzeba pozałatwiać mnóstwo spraw.

– Jasne. Spróbuję ją namówić na plotki w cztery oczy jeszcze w tym tygodniu.

– Dzięki, Majka. Jesteś niezastąpiona!

– Jeszcze nic nie zrobiłam. Podziękujesz później.

***

Kilka dni później, gdy męskie grono zorganizowało Robertowi coś w stylu wieczoru kawalerskiego, zaprosiłam do domu Aśkę na babskie ploty w cztery oczy. Nie chciałam wciągać w to reszty naszych przyjaciółek.

– Lenny powiedział mi po balu, co go gryzie. Nie wiem, czy rozmawiał już o tym z tobą.

– Jeszcze nie. Taki jakoś dziwnie milczący jest ostatnio.

– No to muszę ci opowiedzieć wszystko od początku.

– Będę wdzięczna, bo z milczącym Pawłem nie idzie wytrzymać. – Aśka uśmiechnęła się smutno.

Opowiadałam, co się dzieje, przez dobrych kilka minut, a kolejne kilka zajęło Aśce dojście do siebie.

– Zaszokowałaś mnie. Teraz nie wiem, co mam powiedzieć.

– Wcale ci się nie dziwię, ale dalej się zastanawiasz, czemu Lenny ostatnio zachowywał się nietypowo?

– Nie. To doskonale wyjaśnia jego zachowanie. Jak ci się wydaje? Powinnam z nim jechać?

– Nie wiem, Asiu. Musisz to sama przemyśleć.

– A ty co byś zrobiła na moim miejscu?

– Nie mam pojęcia, co ci poradzić. Prześpij się z tym i pogadaj z Pawłem.

– Masz rację, Majko. Tak zrobię. A gdzie reszta dziewczyn?

– Niedługo przyjdą. Ciebie zaprosiłam chwilę wcześniej. Wiesz już, dlaczego.

– Tak, wiem. Dzięki, Majka.

Zdążyłyśmy idealnie. Po kilku minutach dołączyły do nas pozostałe dziewczyny i zaczęły się normalne babskie plotki…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: