Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Max Einstein. Genialny eksperyment - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
19 maja 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,90

Max Einstein. Genialny eksperyment - ebook

Max Einstein nie jest typową dwunastolatką. Potrafi złamać zabezpieczenia systemów komputerowych, wymyśla genialne wynalazki i rozmawia z Albertem Einsteinem.

Wszystko w życiu dziewczynki zmienia się, gdy razem z innymi nieprzeciętnymi nastolatkami trafia do tajemniczej organizacji. Czy młodzi geniusze będą umieli wykorzystać swoje zdolności i wiedzę, by uratować świat? Czasu na działanie jest mało, a wróg czai się tuż za rogiem.

Poznaj Max Einstein i jej przyjaciół, a przekonasz się, że odwaga, nauka i wyobraźnia otwierają drzwi do niesamowitych przygód!

To pierwsza i jedyna książka przygodowa oficjalnie autoryzowana przez Archiwum Alberta Einsteina.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66736-08-5
Rozmiar pliku: 16 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Odór koń­skiego na­wozu gwał­tow­nie prze­bu­dził Max Ein­stein.

– No ja­sne!

Choć cała się trzę­sła, zrzu­ciła z sie­bie koc i wy­sko­czyła z łóżka. Wła­ści­wie nie było to praw­dziwe łóżko. Ra­czej nie­równy, po­pla­miony wodą ma­te­rac o po­strzę­pio­nych kra­wę­dziach. Nie miało to jed­nak żad­nego zna­cze­nia. Do­bre po­my­sły po­ja­wiały się w naj­róż­niej­szych mo­men­tach.

Po­mknęła wzdłuż ciem­nego ko­ry­ta­rza. De­ski pod­ło­gowe – nie­wy­koń­czone i uło­żone na go­łych bel­kach – trzesz­czały i chy­bo­tały się po każ­dym jej kroku. Gę­stwina jej ru­dych krę­co­nych wło­sów pod­ska­ki­wała dziko.

Max za­stu­kała knyk­ciami w prze­chy­lone drzwi, które zwi­sały z za­rdze­wia­łych za­wia­sów.

– Pa­nie Ken­nedy? – Za­pu­kała po­now­nie. – Pa­nie Ken­nedy?

– Co, do ja­snej… – usły­szała za­spane mam­ro­ta­nie. – To ty, Max? Wszystko w po­rządku?

Dziew­czynka po­trak­to­wała to py­ta­nie jako po­zwo­le­nie na wej­ście do miesz­ka­nia pana Ken­nedy’ego i wpa­ro­wała przez jego roz­kle­ko­tane drzwi.

– Jest do­brze, pa­nie Ken­nedy. A na­wet le­piej niż do­brze! Mam tu coś fan­ta­stycz­nego! A przy­naj­mniej tak mi się wy­daje. W każ­dym ra­zie to na pewno coś na­prawdę, ale to na­prawdę faj­nego. Cho­dzi o po­mysł, który może wszystko zmie­nić. Może na­wet ura­to­wać nasz świat. Pan Al­bert Ein­stein na­zwałby to „mo­men­tem aha”.

– Ma­xine…

– Tak, pa­nie Ken­nedy?

– Dziew­czyno, jest szó­sta rano.

– Po­waż­nie? Prze­pra­szam za naj­ście w nie­od­po­wied­nią go­dzinę. Ale w końcu trudno prze­wi­dzieć, kiedy czło­wieka naj­dzie do­bra myśl, no nie?

– To prawda. Trudno też prze­wi­dzieć co­kol­wiek zwią­za­nego z tobą.

Max za­rzu­ciła na sfa­ty­go­wany swe­ter luźny pro­cho­wiec. Ostat­nimi czasy sy­piała w nim pod szorstką derką, jako że w jej tak zwa­nej sy­pialni było rów­nie zimno jak tu­taj, u pana Ken­nedy’ego.

Wy­soki i do­brze zbu­do­wany czar­no­skóry męż­czy­zna o wło­sach przy­pró­szo­nych si­wi­zną wy­su­nął się z łóżka i po­tarł oczy, pró­bu­jąc od­pę­dzić sen­ność. Z kar­tonu i sta­rych ga­zet na­szy­ko­wał so­bie buty, które na­stęp­nie na­cią­gnął na stopy.

– Za­cze­kaj no chwilę – po­wie­dział. – Mu­szę za­ło­żyć kap­cie…

– Zwłasz­cza że pod­łoga jest na­prawdę zimna – po­wie­działa Max.

– Że co?

– Mu­siał pan stwo­rzyć na­prędce te bam­bo­sze, po­nie­waż co rano pod­łoga jest strasz­nie zimna. Zga­dza się?

– Ma­xine… Śpimy prze­cież nie­pro­szeni nad staj­nią pełną koni. To oczy­wi­ste, że jest nam zimno. Do tego, jak­byś nie za­uwa­żyła, nie pach­nie tu za do­brze.

Max, pana Ken­nedy’ego i pół tu­zina in­nych bez­dom­nych śpią­cych w tym sa­mym miej­scu no­wo­jor­czycy na­zy­wali po­tocz­nie squ­at­te­rami. Ozna­czało to, że nie płacą czyn­szu i za­miesz­kują pu­ste pię­tra po­nad staj­nią. Na pierw­szych dwóch kon­dy­gna­cjach bu­dynku mie­ściły się miej­sca par­kin­gowe dla po­wo­zów jeż­dżą­cych po Cen­tral Parku oraz boksy dla cią­gną­cych je koni. Je­śli cho­dzi o trzy górne pię­tra, to wła­ści­ciel bu­dynku są­dził, że ak­tu­al­nie są pu­ste.

– Zbliża się zima, pa­nie Ken­nedy. A my nie mamy tu­taj żad­nego ogrze­wa­nia.

– Ano nie mamy. A wiesz dla­czego? Bo nie pła­cimy czyn­szu, Max!

– Zga­dza się, ale tak czy owak w nad­cho­dzą­cych ty­go­dniach zrobi się tu jesz­cze zim­niej. Być może wkrótce za­mar­z­niemy na śmierć. Na­wet je­śli za­bi­jemy de­chami wszyst­kie okna…

– Ni­gdy w ży­ciu – wtrą­cił pan Ken­nedy. – Mu­simy tu mieć do­pływ świe­żego po­wie­trza. Zwłasz­cza przy tym ca­łym na­wo­zie, który za­smra­dza nam od dołu bu­dy­nek…

– No wła­śnie! Do­kład­nie o tym chcia­łam z pa­nem po­roz­ma­wiać. Tego do­ty­czy mój wspa­niały po­mysł. Koń­skiego na­wozu!2

– Tak na­prawdę to ba­nal­nie pro­ste, pa­nie Ken­nedy – po­wie­działa Max, po czym prze­su­nęła się wzdłuż ściany po­kry­tej po­pę­ka­nym tyn­kiem i do­tarła do frag­mentu muru, któ­rego dla od­miany nie po­kry­wało graf­fiti.

Wy­cią­gnęła z roz­wle­czo­nego swe­tra gruby ka­wa­łek kredy i za­częła ry­so­wać po ścia­nie, która na­gle stała się jej ta­blicą do pi­sa­nia.

– Pro­szę mnie tylko wy­słu­chać i spró­bo­wać mnie zro­zu­mieć.

Max, która uwiel­biała ry­so­wać w sfa­ty­go­wa­nym szki­cow­niku ura­to­wa­nym ze śmiet­nika, na­gry­zmo­liła kredą ra­dio­ak­tywne sym­bole w kół­kach i opi­sała je jako „na­wóz/bio­pa­liwo”.

– Aby ogrzać się pod­czas zimy, mu­simy je­dy­nie spo­tkać się z pa­nem Sam­mym Mon­kiem.

– Masz na my­śli wła­ści­ciela na­szego bu­dynku? – za­py­tał scep­tycz­nie pan Ken­nedy. – Go­spo­da­rza, który na­wet nie wie, że tu prze­by­wamy? Czy aby na pewno cho­dzi ci wła­śnie o tego Sammy’ego Monka?

– Ow­szem, pro­szę pana – po­wie­działa Max, cał­ko­wi­cie po­chło­nięta ry­so­wa­niem na ścia­nie swo­jego dia­gramu. – Mu­simy go prze­ko­nać, żeby nam po­zwo­lił za­brać koń­ski na­wóz.

Pan Ken­nedy wstał.

– Miałby nam od­dać cały swój na­wóz? A niby dla­czego mie­li­by­śmy o to za­bie­gać, Max? Prze­cież to gnój!

– No cóż, po­nie­waż gdy już będę w po­sia­da­niu ca­łej tej koń­skiej kupy, będę mo­gła za­pro­jek­to­wać i stwo­rzyć bio­ga­zow­nię na po­trzeby po­ło­żo­nych wy­żej miesz­kań.

– Za­pro­jek­tu­jesz bio-co?

– Ga­zow­nię, pro­szę pana. Bio­ga­zow­nię. Skle­cimy tu­taj na­prędce fer­men­ta­tor bez­tle­nowy, zmie­nia­jący koń­ski na­wóz w bio­gaz, który na­stęp­nie wy­ko­rzy­stamy do wy­two­rze­nia prądu i cie­pła.

– Chcesz tu­taj na­haj­co­wać ga­zem wy­cią­gnię­tym z koń­skiej kupy?

– Do­kład­nie! Fer­men­ta­cja bez­tle­nowa za­kłada ciąg pro­ce­sów bio­lo­gicz­nych, w któ­rych mi­kro­or­ga­ni­zmy roz­kła­dają bio­de­gra­do­walny ma­te­riał, taki jak koń­ski na­wóz. A że do­ko­nują tego bez tlenu, na­zy­wamy to re­ak­cją bez­tle­nową. I w ten oto spo­sób roz­wią­żemy na­sze pro­blemy z zim­nem i bra­kiem prądu.

– Czy ty aby na pewno masz tylko dwa­na­ście lat?

– Ow­szem. Przy­naj­mniej o ile mi wia­domo.

Pan Ken­nedy po­słał Max spoj­rze­nie, do któ­rego zdą­żyła już nie­stety przy­wyk­nąć. Jego wzrok mó­wił, że jest zu­peł­nie sza­lona. Wal­nięta. Nie­spełna ro­zumu. Max jed­nak nie po­zwa­lała, by ta­kie spoj­rze­nia pod­ci­nały jej skrzy­dła. Wie­działa, że Al­bert Ein­stein miał ra­cję, mó­wiąc, że „wy­bitne umy­sły są za­wsze ata­ko­wane przez mier­noty”.

Nie cho­dziło jej oczy­wi­ście o to, że pan Ken­nedy był mier­notą. Wi­docz­nie Max nie wy­ja­śniła wy­star­cza­jąco do­brze swo­jej no­wej, prze­ło­mo­wej kon­cep­cji. Nie­kiedy po­my­sły po­ja­wiały się w jej gło­wie tak szybko, że wy­do­by­wały się z jej ust w for­mie nie­zro­zu­mia­łego beł­kotu.

– Pa­nie Ken­nedy, po­trze­bu­jemy je­dy­nie szczel­nego po­jem­nika o roz­mia­rze po­mię­dzy zbior­ni­kiem ole­jo­wym a cy­sterną pa­li­wową. – Na­ry­so­wała na ścia­nie zbior­nik przy­po­mi­na­jący sze­ścian oko­lony sta­lo­wym ogro­dze­niem. – Naj­le­piej nadałby się zbior­nik zbu­do­wany z wy­trzy­ma­łego two­rzywa sztucz­nego wzmoc­niony ocyn­ko­wa­nymi sta­lo­wymi obej­mami. Wtedy wy­star­czy­łoby już tylko zmie­rzyć i przy­ciąć trzy różne rury: jedną do­pro­wa­dza­jącą na­wóz, drugą do wy­lotu gazu i trze­cią na po­trzeby od­pro­wa­dza­nia płyn­nego na­wozu. Wszyst­kie trzy rury za­mon­tu­jemy z za­cho­wa­niem szczel­no­ści po­łą­czeń na zbior­niku. Do układu pod­łą­czymy in­sta­la­cję wo­do­cią­gową i już gra gi­tara.

Pan Ken­nedy po­cie­rał szcze­ci­nia­sty pod­bró­dek i po­dzi­wiał szcze­gó­łowy wy­kres stwo­rzony przez Max na sy­pią­cej się ścia­nie.

– To na­prawdę ge­nialne, Max – przy­znał. – Zresztą jak wszyst­kie twoje po­my­sły.

Dziew­czynka uśmiech­nęła się nie­śmiało, dumna z sie­bie.

– Dzię­kuję bar­dzo, pa­nie Ken­nedy.

– Jest tylko je­den mały pro­blem.

– Jaki, pro­szę pana?

– Cóż, cho­dzi mi o zbior­nik. O ten sze­ścian. Ja­kie to ma roz­miary? Ja­kieś trzy me­try na trzy me­try na trzy me­try?

– Mniej wię­cej.

– A do tego twier­dzisz, że bę­dziesz mu­siała wzmoc­nić go sta­lo­wymi obej­mami. Wspo­mi­na­łaś coś o trzech ru­rach. No i in­sta­la­cji wodno-ka­na­li­za­cyj­nej. Poza tym wy­daje mi się, że bę­dziesz po­trze­bo­wała od­po­wied­niego pieca do spa­la­nia gazu z koń­skich od­cho­dów.

Max ski­nęła głową.

– I ge­ne­ra­tora, żeby móc wy­two­rzyć wła­sną elek­trycz­ność.

– No wła­śnie. Czy nie bę­dzie nas to kosz­to­wało dużo pie­nię­dzy?

Max opu­ściła na mo­ment kredę.

– Pew­nie tak.

– A jak są­dzisz, czego naj­bar­dziej bra­kuje lu­dziom squ­atu­ją­cym w tym bu­dynku?

Dziew­czynka zło­żyła usta w ciup.

– Pie­nię­dzy?

– Mhm. Do­kład­nie.

Max we­pchnęła gru­ba­śny ka­wa­łek kredy z po­wro­tem do kie­szeni swe­tra i otrze­pała blade, zimne dło­nie.

– Słuszna uwaga, pa­nie Ken­nedy. Jak zwy­kle po­win­nam po­dejść do sprawy bar­dziej prak­tycz­nie. Dam znać, jak wy­my­ślę ja­kiś lep­szy plan. Po­sta­ram się zdą­żyć przed zimą.

– Wspa­niale. Mam tylko jedną prośbę, Max.

– Słu­cham, pro­szę pana?

Pan Ken­nedy wpełzł z po­wro­tem do swo­jego krzy­wego łóżka i pod­cią­gnął koc.

– Nie rób tego przed siódmą rano, do­brze?

Ciąg dal­szy w wer­sji peł­nej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: