Mgiełka, porzucona kotka - ebook
Mgiełka, porzucona kotka - ebook
Główna bohaterka zawsze chciała mieć kotka, ale jej rodzice uważają, że jest na to jeszcze za mała. Jednak pewnego mglistego poranka dziewczynka zauważa maleńką kicię – zwierzątko jest wychudzone i nie ma obroży, więc dziewczynka uznaje, że kotka jest bezdomna. Nazywa ją Mgiełką. Mgiełka jest bardzo płochliwa, ale stopniowo zaczyna coraz bardziej ufać dziewczynce i przywiązuje się do niej. Jak długo naszej bohaterce uda się utrzymać w sekrecie przyjaźń z kotką? Co się stanie, kiedy jej rodzice odkryją, że ich córka ma już swoje zwierzątko?
Wszystkich fanów książek Holly Webb i miłośników czworonogów zapraszamy na stronę:
Świetna zabawa dla wirtualnych opiekunów, forum i wiele konkursów!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-265-0177-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Amelka ziewnęła i przewróciła się na drugi bok, żeby spać dalej. Nagle jednak znieruchomiała, a potem podskoczyła na łóżku. Dziś miała urodziny! Czy jest jeszcze za wcześnie, żeby wstać i obudzić mamę i tatę? Wzięła z szafki nocnej swój zegarek. Wpół do siódmej. Na pewno pora była już odpowiednia, zwłaszcza w urodziny.
Trzęsąc się lekko w chłodzie poranka, narzuciła szlafrok i pognała przez półpiętro do pokoju rodziców.
– O! Amelko… Wszystkiego najlepszego… – tata szeroko ziewnął. – Czy jest tak wcześnie, jak mi się wydaje?
– Już wpół do siódmej – odparła dziewczynka. – Możemy wstać? Mamo, proszę?
Mama zaczęła już powoli podnosić się z łóżka.
– Lepiej idź się ubrać.
– Dobrze! – Amelka uśmiechnęła się. Popędziła z powrotem i z cichym westchnieniem zaczęła wkładać szkolny mundurek. To było nie w porządku, że w dniu urodzin musiała iść do szkoły. Ale, skoro wstała wcześniej, możliwe, że mama pozwoli jej rozpakować część prezentów…
Ochoczo zbiegła po schodach i wpadła do kuchni.
– Ojej! – wykrzyknęła, siadając przy stole przed stertą prezentów urodzinowych. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że mama powiesiła na oknie kolorowe lampki. – Wyglądają super!
– Wiesz, skoro musisz iść do szkoły, starałam się, żeby przynajmniej śniadanie było niezwykłe – mama położyła przed nią czekoladowy rogalik.
W tym momencie do kuchni wszedł tata.
– Mam nadzieję, że masz jednego i dla mnie – powiedział, przytulając Amelkę. – Wszystkiego najlepszego!
– No, dalej, otwórz prezenty! – zachęciła z uśmiechem mama.
Dziewczynka sięgnęła po najbliższy pakunek, który był obiecująco miękki.
– O, cudny. Babcia miała nosa! – stwierdziła, gdy zerwała papier i wyciągnęła fioletową bluzę z kapturem i różowym satynowym kotem naszytym na plecach oraz błyszczącymi tu i ówdzie gwiazdkami.
Mama się uśmiechnęła.
– Powiedziałam jej: „cokolwiek, byle z kotem”.
Kiedy Amelka rozpakowała wreszcie wszystkie prezenty, tata pokręcił głową.
– Wiesz co, można by pomyśleć, że lubisz koty! – zauważył, patrząc na koszulkę z kotem, pudełko na drugie śniadanie z kotem, piórnik z kotem oraz cudnego pluszowego persa na kolanach córki. Rodzice wiedzieli, jak bardzo córka uwielbia koty. Uważali jednak, że jest za mała, żeby mieć zwierzątko, choć wiele razy o to błagała.
– Chodź, musimy iść do szkoły – przypomniała mama. – Umówiłam się, że dziś pójdziesz na podwieczorek do Lilki.
Dziewczynka podniosła na nią zdziwione spojrzenie. Pierwszy raz o tym słyszała.
Tata puścił do niej oko.
– Potrzebuję trochę czasu, żeby przygotować niespodziankę, którą dla ciebie mamy. Nie zauważyłaś, że sami nic ci jeszcze nie daliśmy? Prezent od nas będzie na ciebie czekał, kiedy wrócisz do domu.
– Och! – rozpromieniła się Amelka. Brzmiało to bardzo ekscytująco…
– Myślisz, że ta niespodzianka to może być kotek? – spytała Amelka Lilkę chyba piętnasty raz tego dnia. Dziewczynki dopiły herbatę i poszły do pokoju Lilki, żeby porozmawiać.
Jej najlepsza przyjaciółka westchnęła.
– Nadal nie wiem! A miałaś wrażenie, że zmienili zdanie, kiedy prosiłaś ostatni raz?
Amelka pokręciła głową.
– Mama powiedziała, że jestem za mała, żeby opiekować się zwierzakiem. Mówiłam jej, że ty masz kota!
Lilka uśmiechnęła się i pogłaskała Marutę, swoją dużą pręgowaną kotkę, zwiniętą w kłębek na kapie między nimi.
– Mam szczęście. Mama uwielbia koty. Nie musiałam prosić!
– Może tata potrzebował czasu, żeby pojechać po kotka – zastanawiała się na głos Amelka. – Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Oj, zupełnie nie wiem! – nachyliła się, aż jej nos znalazł się przy nosku Maruty, która popatrzyła na nią zaspanym wzrokiem. – Szkoda, że nie możesz mi powiedzieć. Dostanę wreszcie kotka?
Maruta ziewnęła, odsłaniając wszystkie ząbki.
– Hmm. Nie jestem pewna, co to znaczy – westchnęła Amelka. – O! Czy to dzwonek do drzwi? – wy krzyknęła, zrywając się na nogi.
Lilka zmarszczyła brwi.
– To nieuprzejme tak się cieszyć, że wracasz do domu! – roześmiała się na widok przejętej nagle miny przyjaciółki. – Tylko żartuję! Idź! No idź! Trzymam za ciebie kciuki! Zadzwoń i powiedz, jeśli to naprawdę będzie kotek!