Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miej umiar - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Październik 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
31,50

Miej umiar - ebook

Mam na imię Natalia. Bloguję i jestem nauczycielem jogi. Lubię ładnie mieszkać i dobrze wyglądać. Zawsze wszystko robię po swojemu. Po co ci moja książka? Żeby żyć po swojemu. Znaleźć równowagę między pracą a odpoczynkiem, mądrze zorganizować swój czas i przestrzeń. Zadbać o relacje i własne szczęście. Jak to osiągnąć? Podejmij ze mną maraton minimalisty! 52 kroki w 52 tygodnie! Reguły są proste ? każdy krok to jeden tydzień i jedna drobna zmiana na lepsze. To jeden nowy nawyk do oswojenia. ? Ucz się bycia ze sobą, by umieć być z kimś ? Świadomie upraszczaj ? Porządkuj przestrzeń ? Pozwól sobie na niedoskonałość ? Bądź czasem offline ? Postaw na minimalizm w pielęgnacji i w szafie Wybierz mądre zwyczaje i stopniowo wprowadzaj je do swojego życia. Przekonaj się, jaka siła drzemie w pozytywnych nawykach. Dzięki nim osiągniesz więcej i znajdziesz czas na nowe przyjemności i pasje.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-159-2
Rozmiar pliku: 13 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nie by­ło­by tej książ­ki, gdy­by nie czy­tel­ni­cy blo­ga, któ­rzy sami za­pro­po­no­wa­li prze­nie­sie­nie „Ma­ra­to­nu Mi­ni­ma­li­sty” na pa­pier. W od­po­wie­dzi na su­ge­stie, po­szłam o krok da­lej i stwo­rzy­łam 52 nowe kro­ki. Tych, któ­rzy chcie­li­by prze­czy­tać rów­nież pierw­szą se­rię, za­pra­szam na sim­pli­fe.pl – wszyst­ko znaj­du­je się w za­kład­ce „Ma­ra­ton Mi­ni­ma­li­sty”.

Ogrom­ne po­dzię­ko­wa­nia na­le­żą się rów­nież mo­je­mu mę­żo­wi. To on pod­trzy­my­wał mnie na du­chu w chwi­lach, w któ­rych mó­wi­łam, że na pew­no nie dam rady. In­spi­ro­wał, po­ma­gał, mo­ty­wo­wał. A tak­że ser­wo­wał cie­pły obiad, gdy nie mia­łam cza­su na go­to­wa­nie.

Chcia­ła­bym tak­że po­dzię­ko­wać ro­dzi­com za to, że za­wsze po­zwa­la­li mi iść wła­sną dro­gą. Bo to wła­śnie ta dro­ga za­pro­wa­dzi­ła mnie w miej­sce, w któ­rym te­raz je­stem. Dzię­ku­ję rów­nież za to, że na­uczy­li mnie wie­rzyć w ma­rze­nia, na­wet te z po­zo­ru nie­osią­gal­ne.

Po­dzię­ko­wa­nia ślę tak­że pani Bar­ba­rze Wa­lus z wy­daw­nic­twa Pas­cal za cier­pli­wość i wszel­ką po­moc.

Dzię­ku­ję rów­nież wszyst­kim, któ­rzy świa­do­mie lub nie­świa­do­mie, w ja­kimś stop­niu przy­czy­ni­li się do po­wsta­nia tej książ­ki i ist­nie­nia blo­ga.Na­pi­sa­nie książ­ki było moim ma­rze­niem. Choć „ma­rze­nie” nie jest tu­taj do­brym sło­wem. W przy­pad­ku ma­rzeń do­pusz­cza­my do sie­bie moż­li­wość ich speł­nie­nia. Ja książ­ki nie spo­dzie­wa­łam się zu­peł­nie.

Przed wy­da­niem tego, co trzy­masz w dło­niach, za­rów­no na blo­gu, jak i poza blo­giem, wie­lo­krot­nie pa­dło py­ta­nie: „Dla­cze­go nie na­pi­szesz książ­ki?”. Ale ja nie chcia­łam tego ro­bić. Za­wsze by­łam zda­nia, że książ­ki są dla tych, któ­rzy mają coś do po­wie­dze­nia. Któ­rzy prze­ży­li na­praw­dę wie­le i zna­ją od­po­wiedź na każ­de py­ta­nie. Oraz że książ­ki mu­szą nieść ze sobą kon­kret­ną mi­sję, gdyż prze­czy­ta­ne i po­sta­wio­ne na pół­ce sta­no­wią dla nas cza­sem punkt wyj­ścia, źró­dło wie­dzy i in­spi­ra­cji. Dziś prze­ko­nu­ję się, że od­po­wie­dzi na wszyst­kie py­ta­nia nie po­zna­my ni­g­dy, oraz że to, co dla jed­nych jest py­ta­niem, dla dru­gich sta­je się już wy­star­cza­ją­cą od­po­wie­dzią.

Je­den z mo­ich pro­mo­to­rów na stu­diach zwykł ma­wiać, że tak na­praw­dę ludz­kość wy­my­śli­ła, opi­sa­ła i po­wie­dzia­ła już wszyst­ko. Czy w związ­ku z tym ma sens two­rze­nie cze­go­kol­wiek? Musi mieć! W koń­cu to jed­na z tych nie­wie­lu cech, któ­ra wy­róż­nia nas, lu­dzi, w świe­cie ssa­ków. Chce­my two­rzyć, chce­my da­wać nowe, a nie tyl­ko kon­su­mo­wać i wal­czyć o prze­trwa­nie.

I nie, nie czu­ję się pi­sar­ką. Nie lu­bię de­fi­nio­wa­nia lu­dzi przez pry­zmat tego, czym się zaj­mu­ją i ja­kie mają po­glą­dy. W chwi­li, gdy pi­szę te sło­wa, na blo­gu wciąż jesz­cze nie po­wsta­ła za­kład­ka „o mnie”. Nie po­tra­fię wrzu­cać lu­dzi do pu­deł­ka i szu­flad­ko­wać. Tak samo i sie­bie nie po­tra­fię, a może po pro­stu nie chcę jed­no­znacz­nie kla­sy­fi­ko­wać. Cze­go i to­bie ży­czę.

Nie szu­flad­kuj, nie oce­niaj. Przyj­muj, za­miast ocze­ki­wać. Przy­glą­daj się, ciesz się chwi­lą, ale się nie przy­wią­zuj. Rze­ka jest pięk­na tyl­ko wte­dy, kie­dy pły­nie wol­no. Tak samo jak ży­cie. Oczy­wi­ście i jed­no, i dru­gie na­po­ty­ka na prze­szko­dy. Jed­nak mają wy­star­cza­ją­co dużo siły, aby so­bie z nimi po­ra­dzić.

Wszyst­ko, cze­go po­trze­bu­jesz, masz już w so­bie. Już te­raz je­steś ca­ło­ścią. Nie mu­sisz cze­kać na po­zwo­le­nie ani na spe­cjal­ne oko­licz­no­ści. Po pro­stu za­cznij, resz­ta przyj­dzie sama.Nie by­ło­by tej książ­ki, gdy­by nie blog. A blog nie po­wstał­by, gdy­bym nie wpa­dła w strasz­li­wą ży­cio­wą re­zy­gna­cję i w efek­cie nie za­pra­gnę­ła grun­tow­nych zmian. Miesz­ka­łam i stu­dio­wa­łam wte­dy w Da­nii, kra­ju czę­stej de­pre­sji i bra­ku słoń­ca. Spę­dza­łam na uczel­ni dłu­gie go­dzi­ny. Śred­nio oko­ło dwu­na­stu dzien­nie. Nie­raz z week­en­da­mi. Duń­czy­cy na stu­diach pra­cu­ją w gru­pach, a szczy­tem słyn­ne­go hyg­ge jest spę­dza­nie cza­su ra­zem. Na uczel­ni. Pra­cu­jąc nad pro­jek­tem albo przy­naj­mniej uda­jąc, że się to robi.

W tym cza­sie moje ży­cie było tak sza­le­nie nud­ne i bez sen­su, że mo­men­ta­mi mia­łam ocho­tę rzu­cić się pod po­ciąg. Tak było zwłasz­cza wte­dy, gdy do­cie­ra­ło do mnie, że tak może wy­glą­dać moja przy­szłość jako przy­szłe­go ar­chi­tek­ta. Dni, któ­re skle­ja­ją się w jed­ną sza­ro­bu­rą masę, były ostat­nią rze­czą, ja­kiej dla sie­bie chcia­łam.

Nie chcia­ło mi się nic ro­bić ani cze­go­kol­wiek zmie­niać. Bar­dzo mi się nie chcia­ło. Jed­nak wie­dzia­łam, że je­śli sama sie­bie nie wy­cią­gnę z tego sta­nu, nikt inny tego za mnie nie zro­bi. Był śnież­ny sty­czeń 2015 roku, a ja, za­cho­wu­jąc się zu­peł­nie bez­myśl­nie – bo prze­cież ni­ko­mu nie uda­je się do­trzy­mać po­sta­no­wień no­wo­rocz­nych – po­sta­no­wi­łam wła­śnie wte­dy zmie­nić swój świat. Nie mia­łam ab­so­lut­nie do czy­nie­nia z Pin­te­re­stem, blo­ga­mi, In­sta­gra­mem czy Fa­ce­bo­okiem. Nie szu­ka­łam in­spi­ra­cji ani po­my­słów, jak i od cze­go za­cząć. Po pro­stu po­sta­no­wi­łam zro­bić so­bie sama ka­len­darz do za­pi­sy­wa­nia ma­łych po­sta­no­wień, któ­re chcę wpro­wa­dzać w ży­cie. Na każ­dy mie­siąc prze­zna­czy­łam nową stro­nę, ale nie za­pi­sa­łam od razu ca­łe­go roku. Jed­nym z po­sta­no­wień stycz­nio­wych było wła­śnie za­ło­że­nie blo­ga.

Wie­le in­nych, w zmie­nio­nej i ulep­szo­nej for­mie, znaj­dziesz w dal­szej częś­ci książ­ki.

O co tu chodzi?

Miej umiar. 52 kro­ki do ży­cia po swo­je­mu to nie jest książ­ka, któ­rą po­win­no się prze­czy­tać jed­nym tchem. To nie jest pu­bli­ka­cja, któ­ra ma na­tchnąć cię do zu­peł­nej zmia­ny two­je­go ży­cia i wszyst­kich przy­zwy­cza­jeń. W ide­al­nym świe­cie czy­ta­li­by­śmy po jed­nym roz­dzia­le ty­go­dnio­wo, z po­rząd­ną re­flek­sją nad tym, czy chce­my wpro­wa­dzać ich treść w ży­cie.

Hen­ry Ha­zlitt w Sile woli pi­sał, że „tym, co nęka prze­cięt­ne­go czło­wie­ka, nie jest brak po­sta­no­wień, lecz to, że mno­ży on je po­nad wszel­ką mia­rę. Sta­wia­nie so­bie wy­ma­gań bywa dla nie­jed­ne­go co­dzien­nym ry­tu­ałem. Zo­bo­wią­zu­je­my się do cze­goś nie­ustan­nie, by się po­tem temu zo­bo­wią­za­niu sprze­nie­wie­rzyć, co z ko­lei zmu­sza nas do ko­lej­nych po­sta­no­wień, do obie­cy­wa­nia so­bie cze­goś i tak da­lej”1. Książ­kę szcze­rze po­le­cam. Au­tor prze­ko­nu­je w niej, by za wszel­ką cenę re­ali­zo­wać to, co so­bie po­sta­na­wia­my. W prze­ciw­nym ra­zie po­sta­no­wie­nia za­miast nas cie­szyć i roz­wi­jać, sta­ją się źró­dłem na­sze­go roz­go­ry­cze­nia.

------------------------------------------------------------------------

1 H. Ha­zlitt, Siła woli. Fun­da­ment ży­cio­we­go suk­ce­su, przeł. R. Sze­fler, Fi­jorr Pu­bli­shing, War­sza­wa 2009.

Naj­lep­szym spo­so­bem na do­trzy­my­wa­nie obiet­nic da­nych sa­me­mu so­bie jest wy­bie­ra­nie ich na swo­ją mia­rę i nie prze­sa­dza­nie z ich licz­bą. Każ­de do­trzy­ma­ne po­sta­no­wie­nie, na­wet naj­mniej­sze, zwięk­sza na­szą pew­ność sie­bie i siłę woli. I od­wrot­nie – gdy za­wo­dzisz sa­me­go sie­bie, tra­cisz ener­gię do dal­szej pra­cy i za­czy­nasz wąt­pić we wła­sne moż­li­wo­ści.

Krót­ko mó­wiąc – le­piej ro­bić mniej po­sta­no­wień, po to, aby jak naj­wię­cej z nich uda­ło się do­trzy­mać.

Trze­ba jed­nak pa­mię­tać, że samo po­sta­no­wie­nie to nie wszyst­ko. Nic nie zmie­ni się bez na­szej pra­cy i we­wnętrz­nej prze­mia­ny. Jak ma­wiał Al­bert Ein­ste­in, „Sza­leń­stwem jest po­stę­po­wać cią­gle tak samo i spo­dzie­wać się in­nych re­zul­ta­tów”. Wie­le może się zmie­nić, ale tyl­ko pod wa­run­kiem, że masz od­wa­gę i ocho­tę spró­bo­wać cze­goś no­we­go.

Dla­te­go za­chę­cam do sta­wia­nia py­tań i ana­li­zy swo­ich pra­gnień. Jed­nak ce­lem tej książ­ki wca­le nie jest udzie­la­nie od­po­wie­dzi. Je­że­li szu­kasz zbio­ru go­to­wych za­sad, to nie­ste­ty mu­szę cię roz­cza­ro­wać. Ta pu­bli­ka­cja nie mówi o tym, co „po­win­no się” zro­bić. Wy­ja­śnia je­dy­nie, jaki wpływ może mieć na cie­bie pod­ję­cie okre­ślo­nych kro­ków. Nikt inny, tyl­ko ty mo­żesz pod­jąć de­cy­zję od­no­śnie do tego, co zro­bić z tą wie­dzą.

Je­śli zde­cy­du­jesz się na ko­rzy­sta­nie z mo­ich pod­po­wie­dzi, bar­dzo chcia­ła­bym, żeby była to de­cy­zja świa­do­ma. Prze­czy­ta­nie tej książ­ki w kil­ka dni ra­czej nic ci nie da. Być może od­czu­jesz chwi­lo­wy przy­pływ mo­ty­wa­cji, stwier­dzisz, że to są wła­śnie te rze­czy, o któ­rych od daw­na my­ślisz, ale ja­koś nie uda­ło ci się ich do tej pory wpro­wa­dzić w ży­cie i po­sta­no­wisz dzia­łać na wszyst­kich płasz­czy­znach na­raz. Tak się nie­ste­ty nie da.

Dla­cze­go aku­rat 52 kro­ki?

Jak ła­two się do­my­ślić – dla­te­go, że rok ma 52 ty­go­dnie.

Na sa­mym wstę­pie war­to uzmy­sło­wić so­bie fakt, że nie wszyst­kie kro­ki są dla każ­de­go. Może się oka­zać, że już tak po­stę­pu­jesz, przez co dany krok nie jest dla cie­bie ni­czym no­wym. Albo po pro­stu zu­peł­nie cię to nie in­te­re­su­je lub nie do­ty­czy. Zgod­nie z za­sa­dą Pa­re­ta, 20 pro­cent z tru­dem osią­ga­nych ce­lów za­spo­ka­ja 80 pro­cent na­szych pra­gnień, pod­czas gdy po­zo­sta­łe 80 pro­cent ma nie­wiel­ki wpływ na na­sze ży­cie, a po­chła­nia masę ener­gii. Oko­ło 80 pro­cent ce­lów, któ­re z ogrom­nym tru­dem osią­ga­my, nie daje nam żad­ne­go kon­kret­ne­go po­żyt­ku. Skup­my się więc na tym, co jest na­praw­dę po­trzeb­ne. Le­piej wy­ro­bić so­bie trzy sku­tecz­ne na­wy­ki, niż wy­pró­bo­wać ich masę i do wszyst­kich stra­cić za­pał, wra­ca­jąc jed­no­cze­śnie do punk­tu wyj­ścia.

Sama przez kil­ka lat wpro­wa­dza­łam u sie­bie róż­ne zmia­ny. Mia­ły wno­sić do mo­je­go ży­cia po­zy­tyw­ną ener­gię, a nie być obo­wiąz­kiem. Nie były duże, ale zda­rza­ło się, że przy­no­si­ły za­ska­ku­ją­ce efek­ty. Ro­bi­łam wie­le eks­pe­ry­men­tów, wy­pró­bo­wy­wa­łam róż­ne me­to­dy, ale jed­no się nie zmie­nia­ło – gdy czu­łam, że coś jest nie dla mnie, po­rzu­ca­łam to i szu­ka­łam cze­goś in­ne­go. Je­że­li więc de­cy­du­jesz się po­ko­nać ten 52-ty­go­dnio­wy ma­ra­ton, po­le­cam ci kie­ro­wa­nie się po­dob­ną za­sa­dą. Zmie­niaj, po­rzu­caj, po­pra­wiaj, ale pa­mię­taj, że cho­dzi o to, byś po­zo­stał sobą.

Pro­po­no­wa­ne prze­ze mnie kro­ki to nie jest dro­ga do ulep­sze­nia ży­cia ani go­to­wy prze­pis na suk­ces. To ra­czej za­chę­ta do eks­pe­ry­men­to­wa­nia, po­sze­rza­nia ho­ry­zon­tów i do­cie­ra­nia do wnę­trza. Pod­po­wiedź jak ru­szyć w nie­zna­ne, coś zmie­nić i jak z tymi zmia­na­mi żyć. Dro­ga do więk­szej ela­stycz­no­ści i to­le­ran­cji.

Pa­mię­taj, że pa­trzę na wszyst­ko z wła­snej, ogra­ni­czo­nej per­spek­ty­wy. Pi­sa­łam o rze­czach, któ­re u mnie się spraw­dzi­ły. Jed­nak je­śli ty czy­ta­jąc, masz wra­że­nie, że zu­peł­nie to do cie­bie nie prze­ma­wia, ozna­cza to je­dy­nie tyle, że znaj­du­jesz się w zu­peł­nie in­nym miej­scu swo­je­go ży­cia i po­trze­ba ci in­nych roz­wią­zań. Wszyst­ko, co tu­taj znaj­dziesz, może stać się dla cie­bie ma­łym dro­go­wska­zem, po­my­słem, zbio­rem punk­tów. Jed­nak nie po­wi­nie­neś trak­to­wać tego jak go­to­we­go po­my­słu na ży­cie. Ja opie­ram się na tym, co mnie ota­cza, do­ty­czy i kształ­tu­je. Ty zaś masz swój wła­sny, zu­peł­nie inny zbiór te­ma­tów do prze­pra­co­wa­nia.

Burz, by bu­do­wać

Czę­sto, by za­cząć po­rząd­nie bu­do­wać, trze­ba naj­pierw wszyst­ko zbu­rzyć.

Cza­sem za­sta­na­wiam się, jak wy­glą­da­ło­by moje ży­cie, gdy­bym nie wy­je­cha­ła do Da­nii. Na do­brą spra­wę w Pol­sce mia­łam wszyst­ko uło­żo­ne. Do­sta­łam się na stu­dia ma­gi­ster­skie, pew­nie skoń­czy­ła­bym je w ter­mi­nie, po­szła do pra­cy w biu­rze i pro­wa­dzi­ła nor­mal­ne, sche­ma­tycz­ne ży­cie.

Wie­le osób na­kła­nia­ło mnie, że­bym zo­sta­ła. Prze­cież do­sta­łam się na stu­dia, pod­czas gdy spo­ro mo­ich ró­wie­śni­ków nie­ste­ty mia­ło z tym pro­blem. Zna­łam już pod­sta­wy pra­cy w biu­rze, od­by­łam prak­ty­ki, mia­łam tro­chę zna­jo­mo­ści, po­moc ze stro­ny ro­dzi­ców. Le­piej nie ku­sić losu. Jed­nak ja wie­dzia­łam, że to nie to, cze­go w ży­ciu pra­gnę.

Zbu­rzy­łam. Wy­je­cha­łam.

Prze­pro­wa­dzi­li­śmy się wraz z mę­żem do Da­nii i za­czę­łam tam stu­dia. Na po­cząt­ku nie było ła­two, nie mo­głam zna­leźć so­bie miej­sca ani pra­cy. Pła­ka­łam i prze­kli­na­łam dzień, w któ­rym pod­ję­łam de­cy­zję o wy­jeź­dzie. Mniej wię­cej w tym okre­sie za­ło­ży­łam blo­ga. Nie­co póź­niej otwo­rzy­łam szko­łę jogi. Skoń­czy­łam stu­dia. Wszyst­ko za­czę­ło się ukła­dać w sen­sow­ną ca­łość.

Jed­nak znów po­czu­łam, że nie je­stem we wła­ści­wym miej­scu. Wie­dzia­łam, że chcę wra­cać do kra­ju.

Re­ak­cje ro­dzi­ny i zna­jo­mych były bar­dzo ne­ga­tyw­ne. Pra­wie wszy­scy na­ma­wia­li mnie do po­zo­sta­nia w Da­nii. W koń­cu to, co naj­gor­sze przy zmia­nie kra­ju za­miesz­ka­nia, mie­li­śmy już za sobą. Moja szko­ła jogi za­czy­na­ła dzia­łać co­raz pręż­niej. Obo­je mie­li­śmy do­brą pra­cę. Pew­nie kwe­stią cza­su by­ło­by ku­pie­nie domu czy miesz­ka­nia i uwi­cie gniaz­da. Je­den z na­szych zna­jo­mych stwier­dził, że ty­sią­ce Po­la­ków chcia­ło­by te­raz być na na­szym miej­scu.

Moż­li­we, ale ja na tym miej­scu być nie chcia­łam. A że ży­cie jest moje, a nie tych ty­się­cy, zde­cy­do­wa­łam się po­sta­wić na swo­im.

Znów zbu­rzy­łam. Wró­ci­łam do Pol­ski.

Cie­szę się z tej de­cy­zji. Ak­cep­tu­ję to, co po­ja­wia się na mo­jej dro­dze. Roz­glą­dam się i do­ce­niam wszyst­ko, co mam. Jest do­brze i dro­gi do tego miej­sca nie za­mie­ni­ła­bym na żad­ną inną. Co wca­le nie zna­czy, że już ni­g­dy w ży­ciu ni­cze­go nie zbu­rzę.

Kie­dy naj­le­piej za­cząć?

Tak na­praw­dę każ­dy czas jest do­bry. Złe jest je­dy­nie cze­ka­nie na ide­al­ny mo­ment, bo taki ni­g­dy nie na­dej­dzie. Mo­żesz za­cząć w do­wol­nej chwi­li, o każ­dej po­rze roku. Je­że­li zło­ży­ło się tak, że czy­tasz tę książ­kę w oko­li­cach stycz­nia, mo­żesz wy­ko­rzy­stać pre­zen­to­wa­ne tu kro­ki jako po­sta­no­wie­nia no­wo­rocz­ne. Wie­le osób wła­śnie wte­dy od­czu­wa po­trze­bę zmian.

Może się rów­nież zda­rzyć, że za oknem bu­dzi się wio­sna, to rów­nież świet­ny mo­ment, by wy­ko­rzy­stać jej ener­gię i dzia­łać z nią w zgo­dzie. O tej po­rze roku wie­le osób in­stynk­tow­nie ma ocho­tę na zro­bie­nie grun­tow­nych po­rząd­ków czy wpro­wa­dze­nie do ży­cia no­wo­ści.

Czę­sto bodź­cem może być rów­nież prze­pro­wadz­ka, roz­sta­nie, zmia­na pra­cy czy chęć roz­po­czę­cia no­we­go eta­pu w ży­ciu. Nie­mniej jed­nak nie ma sen­su cze­kać, aż coś szcze­gól­ne­go się wy­da­rzy. Le­piej jest dzia­łać od razu, każ­dy czas jest do­bry.

Dla­te­go je­śli czu­jesz, że wła­śnie te­raz nad­szedł ide­al­ny mo­ment, to dzia­łaj. Zło­śliw­cy mogą cię py­tać, któ­ry to już raz pró­bu­jesz zmie­nić swo­je ży­cie, ale nie przej­muj się nimi. Prę­dzej czy póź­niej na pew­no się uda. Nie ma zna­cze­nia, czy za­czniesz od no­we­go roku, ty­go­dnia czy mie­sią­ca. Waż­ne je­dy­nie, byś nie za­wie­szał so­bie za wy­so­ko po­przecz­ki. Ani tym bar­dziej od po­wo­dze­nia lub nie­po­wo­dze­nia nie uza­leż­niał po­czu­cia wła­snej war­to­ści.Wie­lu z nas pra­gnie zmian. A przy­naj­mniej tak nam się wy­da­je. W rze­czy­wi­sto­ści tro­chę się ich bo­imy i w oba­wie przed tym, by coś przy­pad­kiem nie zmie­ni­ło się na gor­sze, go­dzi­my się na to, jak jest.

Jed­nak żeby wpro­wa­dzić do ży­cia coś no­we­go, trze­ba zro­bić na to miej­sce. Czę­sto kosz­tem zbu­rze­nia tego, co jest. Chcąc pięk­ne­go ży­cia, mu­si­my przy­go­to­wać się na do­ko­ny­wa­nie wy­bo­rów i śmia­łe kro­cze­nie do przo­du. Je­śli coś nie wy­cho­dzi, trze­ba to za­koń­czyć i za­cząć od nowa. I tak do skut­ku. Zwy­kle jed­nak to wła­śnie tych dwóch rze­czy bo­imy się naj­bar­dziej – koń­cze­nia sta­re­go i za­czy­na­nia no­we­go. Wo­li­my la­wi­ro­wać gdzieś po­mię­dzy, wciąż ży­wiąc złud­ną na­dzie­ję, że prze­cież ja­koś samo się uło­ży. Samo się zro­bi, po pro­stu – wyj­dzie.

Nie­ste­ty, w więk­szo­ści przy­pad­ków samo nic nie wy­cho­dzi. Moja wy­cho­waw­czy­ni w pod­sta­wów­ce ma­wia­ła, że sama to może je­dy­nie wyjść ko­szu­la ze spodni. Wszyst­ko inne mu­si­my zdo­być na­szą pra­cą i za­an­ga­żo­wa­niem.

Trud­no jest zmie­nić co­kol­wiek, po­zo­sta­jąc w miej­scu. Każ­da, na­wet naj­mniej­sza mo­dy­fi­ka­cja, za­czy­na się w na­szej gło­wie. W tym, że wy­ra­ża­my swo­ją go­to­wość do pój­ścia na­przód i go­dzi­my się ze wszyst­ki­mi kon­se­kwen­cja­mi, ja­kie ten krok może przy­nieść.

Idąc za Szam­sem z Ta­bri­zu, per­skim mi­sty­kiem: „Za­miast opie­rać się zmia­nom, pod­daj im się. Niech ży­cie bę­dzie z tobą, nie prze­ciw to­bie. Je­śli oba­wiasz się, że two­je ży­cie od­wró­ci się do góry no­ga­mi, nie bój się. Skąd wiesz, że do góry no­ga­mi nie jest le­piej niż nor­mal­nie?”.

Ela­stycz­ność i otwar­tość

Świat się zmie­nia i nie­wie­le jest w nim rze­czy, któ­rych mo­że­my być pew­ni. Kie­dyś wie­le de­cy­zji po­dej­mo­wa­ło się „na całe ży­cie”. Taką de­cy­zją był cho­ciaż­by wy­bór za­wo­du czy miej­sca za­miesz­ka­nia. W koń­cu od tego po­wsta­wa­ły ów­cze­sne na­zwi­ska – Mły­nar­ski od mły­na­rza, Ko­wal­ski od ko­wa­la czy też Sie­radz­ki lub Kra­kow­ski od mia­sta po­cho­dze­nia.

W dzi­siej­szych cza­sach wszyst­ko tak szyb­ko się zmie­nia, że na­zwi­ska po­wsta­ją­ce na ta­kiej za­sa­dzie mu­sia­ły­by być wie­lo­czło­no­we. W ten spo­sób mie­li­by­śmy na przy­kład Agniesz­kę Z-Wy­kształ­ce­nia-An­tro­po­log-Pra­cu­ją­cą-Jako-Do­rad­ca-Klien­ta-Póź­niej-Co­pyw­ri­ter-Na­stęp­nie-Pro­wa­dzą­cą-Wła­sną-Dzia­łal­ność.

Czy zmien­ność i roz­wój same w so­bie są złe? Nie, są po pro­stu zu­peł­nie inne od tego, do cze­go przy­wy­kło po­ko­le­nie na­szych ro­dzi­ców, a już na pew­no na­szych dziad­ków.

Dla­te­go mo­że­my z nimi wal­czyć i nie tra­cić nie­po­trzeb­nie ener­gii na na­rze­ka­nie albo po pro­stu pró­bo­wać się do­sto­so­wać. Ży­cie nie jest sta­bil­ne i ra­czej ni­g­dy nie bę­dzie. I to wła­śnie jest w nim naj­pięk­niej­sze. Ogrom moż­li­wo­ści, któ­re sami kształ­tu­je­my i co do któ­rych sami mo­że­my pod­jąć de­cy­zję – sko­rzy­stać z nich albo nie.

Świat zmie­nia się co­raz szyb­ciej. Róż­ni­ca wie­ku mię­dzy mną a moją młod­szą sio­strą to nie­ca­łe 10 lat. To dużo i mało. O ile pry­wat­nie do­brze się ro­zu­mie­my, o tyle na pew­no róż­ni nas po­dej­ście do świa­ta wir­tu­al­ne­go. Ja swo­je pierw­sze star­cia z In­ter­ne­tem mia­łam do­pie­ro na ko­niec gim­na­zjum. Jed­nak wte­dy In­ter­net był bar­dziej próż­nią niż skarb­ni­cą wie­dzy bez dna, tak jak to jest te­raz. Ona zaś jest przy­zwy­cza­jo­na do tego, że ma nie­ogra­ni­czo­ny i na­tych­mia­sto­wy do­stęp do in­for­ma­cji z ca­łe­go świa­ta. Szu­ka­jąc od­po­wie­dzi na py­ta­nie, czę­sto py­tam albo się­gam po książ­kę, ona od razu wkle­pu­je w Go­ogle. Żad­na z nas nie po­stę­pu­je le­piej ani go­rzej, po pro­stu na­sze od­ru­chy bez­wa­run­ko­we, z ra­cji róż­ni­cy wa­run­ków, w ja­kich się wy­cho­wa­ły­śmy, są inne.

Miej otwar­tą gło­wę

Frank Zap­pa twier­dził, że ludz­ki umysł jest jak spa­do­chron, któ­ry dzia­ła tyl­ko wte­dy, gdy jest otwar­ty. Chcąc ja­kiejś me­ta­mor­fo­zy, mu­si­my być otwar­ci na mo­dy­fi­ka­cje. Nie cho­dzi tu wca­le o wy­wró­ce­nie ca­łe­go na­sze­go ży­cia do góry no­ga­mi w cią­gu jed­ne­go ty­go­dnia, ale o nie­ne­go­wa­nie tego, co nad­cho­dzi. Los czę­sto sta­wia przed nami róż­ne­go ro­dza­ju szan­se i nowe roz­wią­za­nia, jed­nak to od nas za­le­ży, czy bę­dzie­my chcie­li z nich sko­rzy­stać.

Lu­bię fil­my i se­ria­le ko­stiu­mo­we. Szcze­gól­nie upodo­ba­łam so­bie te, któ­rych ak­cja dzie­je się w oko­li­cach pierw­szej i dru­giej woj­ny świa­to­wej. Mam wra­że­nie, że wte­dy w gło­wach, za­cho­wa­niu i prze­ko­na­niach do­ko­ny­wa­ła się naj­więk­sza re­wo­lu­cja. Je­den z fil­mów, któ­re obej­rza­łam, wspa­nia­le po­ka­zu­je re­ak­cje lu­dzi na po­ja­wie­nie się elek­trycz­no­ści. Wy­jąt­ki za­fa­scy­no­wa­ły się nią od po­cząt­ku, cała resz­ta pa­nicz­nie bała się ma­szy­ny do szy­cia czy mik­se­ra. Po­dob­nie było z po­ja­wie­niem się ra­dia – było moc­no kry­ty­ko­wa­ne jako zja­dacz cza­su i nie­po­trzeb­ny ga­dżet. Dziś do­kład­nie tak samo mówi się o smart­fo­nach i wszel­kie­go ro­dza­ju so­cial me­diach. Re­wo­lu­cja dzie­je się te­raz i dzia­ła się za­wsze. Za­miast ucie­kać, trze­ba po pro­stu na­uczyć się czer­pać z niej to, co naj­lep­sze.

Pa­mię­tam, jak w gim­na­zjum na­uczy­ciel­ka geo­gra­fii mó­wi­ła, że wi­dzia­ła gdzieś w ga­ze­cie ko­miks, w któ­rym dwo­je ja­ski­niow­ców sie­dzia­ło na drze­wie i pa­trząc z góry na grup­kę ów­cze­snej mło­dzie­ży, mó­wi­ło do sie­bie: „Kie­dyś to było ina­czej…”. Świat nie­ustan­nie się zmie­nia.

Dla­te­go war­to sta­rać się ni­cze­go nie od­rzu­cać z za­ło­że­nia. Le­piej dać so­bie chwi­lę na przyj­rze­nie się no­wo­ściom i te­sto­wać je na so­bie, za­miast po­wie­lać cu­dze opi­nie i wzor­ce. Wy­bie­rać to, co nam słu­ży i pró­bo­wać wy­eli­mi­no­wać resz­tę.

Be­ton i ze­sztyw­nie­nie

Ze­sztyw­nia­ły umysł ze wszyst­kich sił trzy­ma się tego, co już zna. Dąży do ta­kie­go sta­nu rze­czy, do ja­kie­go przy­wykł. Nie po­zwa­la wyjść ze stre­fy kom­for­tu. Ze stra­chu przed nie­zna­nym sta­ra się za wszel­ką cenę utrzy­mać nas w po­zy­cji, w któ­rej je­ste­śmy. Je­śli co­kol­wiek po­to­czy się ina­czej, niż to so­bie wy­obra­ża­li­śmy, za­miast do­strze­gać inne moż­li­wo­ści i za­le­ty no­wej sy­tu­acji, sku­pia się na tym, że coś po­szło nie tak.

Do­pó­ki nie na­uczy­my się otwie­rać na­sze­go umy­słu na zmia­nę, nic w na­szym ży­ciu się nie zmie­ni. A na­wet je­śli, trud­no bę­dzie nam to do­ce­nić i skla­sy­fi­ku­je­my to ra­czej jako „nie­zgod­ność z pla­nem”.

Je­śli je­ste­śmy bar­dzo za­cie­trze­wie­ni w swo­ich prze­ko­na­niach i nie­zmien­nie pew­ni co do słusz­no­ści swo­ich ra­cji, wszyst­ko, co idzie nie do koń­ca po na­szej my­śli, wy­wo­łu­je fru­stra­cję. Za­czy­na­my się iry­to­wać i zło­ścić, za­miast szu­kać moż­li­wo­ści w tym, co ser­wu­je los. Otwar­cie umy­słu na nowe i nie­spo­dzie­wa­ne po­mo­że pły­nąć przez ży­cie, tak by jak naj­le­piej wy­ko­rzy­stać wszyst­ko to, co na­po­ty­ka­my na swo­jej dro­dze.

Nie wszyst­ko w ży­ciu trze­ba pla­no­wać

Roz­wi­ja­my się tyl­ko wte­dy, gdy sy­tu­acja, w ja­kiej się znaj­dzie­my, prze­ra­sta na­sze ocze­ki­wa­nia. Bo to, cze­go się spo­dzie­wa­my, jest już zna­ne. Do­pie­ro zu­peł­na no­wość wy­trą­ca nas ze stre­fy kom­for­tu.

Otwar­ty umysł jest spo­so­bem na zwró­ce­nie się ku wszyst­kie­mu, co do nas w ży­ciu przy­cho­dzi. Re­agu­je na każ­dą nową sy­tu­ację i po­zwa­la się nią cie­szyć. Zwróć uwa­gę na to, że czę­sto nie ak­cep­tu­jesz ja­kiejś zmia­ny w swo­im ży­ciu tyl­ko dla­te­go, iż nie pa­su­je do do­kład­ne­go pla­nu czy sche­ma­tu, któ­ry masz w gło­wie. Trzy­ma­my się ta­kiej wer­sji ży­cia, jaką so­bie za­pla­no­wa­li­śmy i jaka jest dla nas naj­bar­dziej kom­for­to­wa. Nie do­pusz­cza­my do sie­bie my­śli, że ina­czej też może być do­brze, a może na­wet le­piej.

Je­śli choć tro­chę się otwo­rzy­my, czę­sto oka­zu­je się, że żad­na zmia­na sama w so­bie nie jest zła. Jest po pro­stu inna od tego, co skru­pu­lat­nie za­pla­no­wa­li­śmy. Za­miast więc na­rze­kać, że nie wszyst­ko ukła­da się po na­szej my­śli, szu­kaj­my moż­li­wo­ści w tym, co przy­niósł los.

Nic nie dzie­je się w ży­ciu bez przy­czy­ny.Oto­cze­nie ma na nas ogrom­ny wpływ. Nie cho­dzi tu jed­nak tyl­ko o lu­dzi, lecz tak­że o miej­sca i przed­mio­ty, po­śród któ­rych prze­by­wa­my. Na­sze miesz­ka­nia czy biu­ra zwy­kle są bez­po­śred­nim od­zwier­cie­dle­niem tego, co dzie­je się w nas sa­mych. Ba­ła­gan wo­kół to rów­nież ba­ła­gan w gło­wie i ży­ciu pry­wat­nym. Nie­do­koń­czo­ne pro­jek­ty, po­roz­rzu­ca­ne bi­be­lo­ty czy brak po­rząd­ku po ukoń­czo­nym za­da­niu są czę­sto rów­no­znacz­ne z bra­kiem umie­jęt­no­ści do­pro­wa­dza­nia spraw do koń­ca.

Wspól­nym mia­now­ni­kiem dla wie­lu z nas jest to, że po­sia­da­my zbyt wie­le. Za­rów­no je­śli cho­dzi o fi­zycz­ne przed­mio­ty, jak i gro­ma­dze­nie tego, co nie­wi­docz­ne – wie­dzy, za­dań na li­ście, zdjęć, apli­ka­cji czy po­sta­no­wień. Cały ten za­pas spra­wia, że czę­sto zbyt moc­no ko­twi­czy­my się w prze­szło­ści. Za dużo rze­czy i spraw nas trzy­ma i nie po­zwa­la po­sta­wić kro­ku na­przód.

Ży­cie cią­gle się zmie­nia, a my ra­zem z nim. Dla­te­go za­wsze, gdy spo­ty­ka cię coś no­we­go, ciesz się tym, do­brze wy­ko­rzy­stuj, a po­tem bez żalu po­zwól temu odejść. Sam fakt, że coś po­sia­dasz, nie ozna­cza, że mu­sisz za­trzy­mać to na za­wsze. Je­steś tym­cza­so­wym wła­ści­cie­lem, a przede wszyst­kim – użyt­kow­ni­kiem przed­mio­tów, któ­re po­ja­wia­ją się w two­im ży­ciu.

W koń­cu umie­ra­jąc, nie za­bie­rzesz ni­cze­go ze sobą. Tak na­praw­dę nic nie jest two­ją wła­sno­ścią, na­wet cia­ło.1. CZY WIESZ, ILE PO­SIA­DASZ?

Zwy­kle po­dró­żu­je­my przez ży­cie ze spo­rym ba­ga­żem. Skła­da­ją się na nie­go za­rów­no rze­czy ma­te­rial­ne, jak i do­świad­cze­nia. W przy­pad­ku tej dru­giej gru­py, nie­za­leż­nie od tego, czy są to prze­ży­cia po­zy­tyw­ne, czy ne­ga­tyw­ne, w ja­kiś spo­sób nas wzbo­ga­ca­ją, uczą i po­zwa­la­ją wy­cią­gać wnio­ski.

Z rze­cza­mi już nie­ko­niecz­nie tak jest. Po­sia­da­my wie­le urzą­dzeń i przed­mio­tów, któ­re są zu­peł­nie nie­po­trzeb­ne. Aby przyj­rzeć się pro­ble­mo­wi i po­sta­rać się go zro­zu­mieć, naj­le­piej prze­pro­wa­dzić eks­pe­ry­ment. Za­sta­nów się, ile masz:

• par spodni?

• ko­sme­ty­ków?

• ksią­żek?

A po­tem idź i je prze­licz. Bar­dzo praw­do­po­dob­ne, że sza­co­wa­na licz­ba moc­no róż­ni się od tej rze­czy­wi­stej. Dla­cze­go? Głów­nie przez to, że ko­ja­rzysz rze­czy, któ­rych rze­czy­wi­ście uży­wasz. Cała resz­ta, ze­pchnię­ta gdzieś na dno sza­fy, na pew­no ci umknę­ła.

Szyb­ki wnio­sek, jaki moż­na z tego wy­snuć – naj­wy­raź­niej te przed­mio­ty nie były ci aż tak po­trzeb­ne.

Wie­le rze­czy, któ­re po­sia­da­my, znaj­du­je się w na­szym ży­ciu bez wy­raź­ne­go po­wo­du. W ja­kiś spo­sób się w nim po­ja­wi­ły, nie był to jed­nak sku­tek świa­do­mych de­cy­zji.

Skąd bie­rze się nad­miar?

Czę­sto trzy­ma­my wie­le rze­czy, po­nie­waż tak na­praw­dę bo­imy się ich po­zbyć. Oba­wia­my się emo­cji, któ­re mo­że­my po­czuć pod­czas prze­glą­da­nia. Zgro­ma­dzo­ne przed­mio­ty by­wa­ją rów­nież pan­ce­rzem ochron­nym. Sta­ra­my się nimi ła­tać bra­ki czy dziu­ry w ser­cu, ma­sku­je­my kom­plek­sy.

Gro­ma­dze­nie może być też na­miast­ką bez­pie­czeń­stwa. Mamy za­pa­sy, mamy duże domy, mamy nie­za­wod­ne sa­mo­cho­dy – co złe­go mo­gło­by nam się przy­tra­fić?

Nad­miar może rów­nież na­ro­dzić się z tego, że po pro­stu po­sia­da­my do­brze płat­ną pra­cę. Pierw­szy raz w ży­ciu naj­zwy­czaj­niej w świe­cie stać nas na ku­po­wa­nie tego, na co mamy ocho­tę. Zwy­kle wią­że się to z wie­lo­ma go­dzi­na­mi spę­dzo­ny­mi w pra­cy, przez co tym bar­dziej uwa­ża­my, że po pro­stu na­le­ży się na­gro­da.

U mnie ta­kim cza­sem był po­czą­tek stu­diów. Wte­dy sa­mo­dziel­nie za­czę­łam od­po­wia­dać za swój bu­dżet. Zbie­gło się to z okre­sem po­wsta­wa­nia i roz­wo­ju ga­le­rii han­dlo­wych. Pierw­szy raz spo­ty­ka­łam się z ta­ki­mi po­ję­cia­mi jak pro­mo­cja, wy­prze­daż czy prze­ce­na. Wy­da­wa­ło mi się, że ku­po­wa­nie rze­czy, na­wet na za­pas, wte­dy gdy jest ta­niej, jest po pro­stu mą­dre i od­po­wie­dzial­ne.

Nie było. Skoń­czy­łam z za­pcha­ną sza­fą, peł­ną ubrań, z któ­rych wie­le wca­le mi się do koń­ca nie po­do­ba­ło. A już na pew­no nie wszyst­kie dało się ze sobą ja­koś sen­sow­nie po­łą­czyć.

Przy­czyn nad­mia­ru może być dużo, jed­nak ich po­zna­nie jest klu­czo­we. Jeś­li nie zde­fi­niu­jesz po­wo­du swo­je­go zbie­rac­twa, mo­żesz wy­rzu­cać i sprzą­tać, jed­nak prę­dzej czy póź­niej wszyst­ko i tak po­wró­ci do pier­wot­ne­go sta­nu.

Ku­po­wa­nie nie łata dziu­ry w ser­cu

Jak pi­sał An­tho­ny de Mel­lo, hin­du­ski mi­styk i psy­cho­te­ra­peu­ta: „Kie­dy wró­bel bu­du­je gniaz­do w le­sie, zaj­mu­je za­le­d­wie jed­ną ga­łąź. Kie­dy je­leń gasi pra­gnie­nie w rze­ce, pije nie wię­cej, niż może po­mie­ścić jego brzuch. My gro­ma­dzi­my rze­czy, po­nie­waż na­sze ser­ca są pu­ste”2.

------------------------------------------------------------------------

2 A. de Mel­lo, Mo­dli­twa żaby. Księ­ga opo­wia­dań me­dy­ta­cyj­nych, przeł. D. Ga­wę­da, B. Żak, WAM, Kra­ków 1998.

Po­myśl przez chwi­lę – jak się czu­jesz, ma­jąc wo­kół sie­bie pu­stą prze­strzeń? Ja­kie uczu­cia wy­wo­łu­je w to­bie czas wol­ny? O czym my­ślisz, gdy tak na­praw­dę nie mu­sisz nic ro­bić?

Czę­sto w ta­kich chwi­lach czu­je­my pust­kę. Bu­dzą się rów­nież lęki z prze­szło­ści. Ła­pie­my się na roz­my­śla­niu, któ­re­go chcie­li­by­śmy unik­nąć. Na­gro­ma­dzo­ne rze­czy mają tę dziw­ną wła­ści­wość, że wy­peł­nia­ją pust­kę. To jest wy­god­ne. Py­ta­nie brzmi jed­nak – przed czym ucie­ka­my? Cze­go tak usil­nie uni­ka­my? Cze­go tak bar­dzo bo­imy się usły­szeć?

Za­zwy­czaj jest to oba­wa przed sa­mot­no­ścią albo wręcz prze­ciw­nie – przed bli­sko­ścią. Ja­kiś sil­ny żal, smu­tek lub inna emo­cja, któ­rą ła­twiej jest scho­wać w ster­cie przed­mio­tów lub wy­pcha­nym po brze­gi har­mo­no­gra­mie, niż się z nią zmie­rzyć.

Tu­taj po­ja­wia się mo­ment na two­ją de­cy­zję – czy wy­star­czy ci od­wa­gi, aby się z tą emo­cją zmie­rzyć, czy jed­nak wo­lisz już za­wsze za­mia­tać ją pod dy­wan? Mu­sisz pa­mię­tać, że ja­kość ży­cia po­pra­wia się tyl­ko wte­dy, gdy de­cy­du­je­my się sta­wić czo­ła swo­im lę­kom. Od­kry­wa­jąc ich przy­czy­nę, od­naj­du­je­my sie­bie.

Złud­ne po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa

Nie ma ni­cze­go złe­go w in­stynk­cie wi­cia gniaz­da. Dom jest od tego, by za­spo­ka­jać na­sze po­trze­by, a jed­ną z tych pod­sta­wo­wych jest wła­śnie po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa.

War­to jed­nak za­uwa­żyć, że samo po­sia­da­nie przed­mio­tów ni­g­dy go nie za­pew­ni. Po pierw­sze, za­wsze znaj­dzie się ko­lej­na rzecz, któ­ra wyda nam się po­trzeb­na, by czuć się le­piej. Po dru­gie, po­ja­wia się pro­blem stra­chu i nie­trwa­ło­ści – prze­cież może się zda­rzyć, że stra­ci­my wszyst­ko w wy­ni­ku kra­dzie­ży czy po­ża­ru. Przez co ma­ją­tek, za­miast być dla nas źró­dłem bez­pie­czeń­stwa, sta­je się do­dat­ko­wym po­wo­dem zmar­twień. Dla­te­go war­to zda­wać so­bie spra­wę, że to, co nas ota­cza, jest i po­win­no być w sta­nie cią­głej zmia­ny. I nie lo­ko­wać swo­ich uczuć i emo­cji w ma­te­rii nie­trwa­łej. Nie ma cze­goś ta­kie­go jak trwa­łe po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, któ­re mo­że­my so­bie ku­pić lub za­pew­nić.

Inną spra­wą są lęki za­ko­rze­nio­ne w umy­śle, któ­re wca­le nie mu­szą być na­szą wła­sno­ścią. Do ta­kich na­le­ży na przy­kład oba­wa przed bra­kiem, nie­do­stat­kiem i ubó­stwem. Na­wet je­śli ni­g­dy nie do­świad­czy­łeś pro­ble­mu gło­du czy re­gla­men­ta­cji dóbr, to twoi ro­dzi­ce czy dziad­ko­wie ży­ją­cy w cięż­szych cza­sach, mo­gli ta­kie lęki u cie­bie za­szcze­pić. Nie da się ukryć, że hi­sto­ria Pol­ski nie na­le­ży do baj­ko­wych, wie­le było okre­sów, w któ­rych Po­la­cy mu­sie­li zmie­rzyć się z nad­ludz­ki­mi trud­no­ścia­mi. Dla­te­go wła­śnie wciąż dźwi­ga­my ba­gaż lę­ków prze­ka­zy­wa­nych z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. Mo­że­my się ich wy­zbyć je­dy­nie przez po­dej­mo­wa­nie świa­do­mych dzia­łań i de­cy­zji. Sku­pia­jąc się na tym, że w grun­cie rze­czy wszyst­kie­go jest pod do­stat­kiem, więc i mo­że­my ogra­ni­czyć ilość rze­czy po­sia­da­nych „na wszel­ki wy­pa­dek”.

Po­sia­da­ne rze­czy nie świad­czą o tym, ja­kim je­steś czło­wie­kiem

Czę­sto kur­czo­wo przy­wią­zu­je­my się już do sa­me­go fak­tu po­sia­da­nia. Na pod­sta­wie tego, co mamy, bu­du­je­my cały swój wi­ze­ru­nek. Do­kład­nie na tej sa­mej za­sa­dzie oce­nia­my in­nych. Po­rów­nu­je­my się, przez co wciąż go­ni­my i sta­ra­my się prze­sko­czyć po­przecz­kę, któ­rą sami so­bie usta­wi­li­śmy tak wy­so­ko. Chce­my wię­cej, le­piej, szyb­ciej. Naj­le­piej już te­raz. Tym­cza­sem, jak pi­sał wło­ski re­por­ter Ti­zia­no Te­rza­ni: „Do­ni­kąd nie ma dro­gi na skró­ty: ani do zdro­wia, ani do szczę­ścia, ani do mą­dro­ści. Żad­na z tych rze­czy nie może być na­tych­mia­sto­wa”3.

------------------------------------------------------------------------

3 T. Te­rza­ni, Nic nie zda­rza się przy­pad­kiem, przeł. A. Osmól­ska-Mę­trak, Świat Książ­ki, War­sza­wa 2014.

O tym, kim je­steś, w ża­den spo­sób nie świad­czą rze­czy, któ­re po­sia­dasz. Ow­szem, ktoś od­wie­dza­jąc twój dom, może stwier­dzić, że masz do­bry gust. Ale to tyl­ko me­ble, przed­mio­ty, książ­ki. Ani ich po­sia­da­nie, ani nie­po­sia­da­nie nie zmie­nia, a przy­naj­mniej nie po­win­no zmie­niać tego, kim je­steś.

Zwy­kle new­ral­gicz­nym mo­men­tem ogra­ni­cza­nia po­sia­da­nia jest prze­gląd ksią­żek. Przy­wy­kli­śmy do tego, by lu­dzi po­sia­da­ją­cych w domu ogrom­ne bi­blio­te­ki, za­li­czać do tych in­te­li­gent­nych i oczy­ta­nych. Jest to po czę­ści na­le­cia­łość po­przed­niej epo­ki, gdzie książ­ki były na­praw­dę dro­gie i po­zwo­lić so­bie na nie mo­gli je­dy­nie lu­dzie wy­so­ko po­sta­wie­ni, pod­czas gdy cała resz­ta je­dy­nie po­dzi­wia­ła je z za­zdro­ścią. Dziś jest ina­czej, druk jest ma­so­wy, a same książ­ki ła­two do­stęp­ne. Na­wet je­śli ko­lej­ne no­wo­ści nie miesz­czą się w na­szym bu­dże­cie, za­wsze po­zo­sta­ją bi­blio­te­ki, któ­re wbrew po­zo­rom są cał­kiem do­brze za­opa­trzo­ne.

Samo po­sia­da­nie ksią­żek nie czy­ni z cie­bie czło­wie­ka oczy­ta­ne­go, tak samo jak nie de­fi­niu­ją cię na­gro­dy i dy­plo­my. Wy­star­czy, że swo­ją wie­dzę masz w gło­wie i je­steś jej w peł­ni świa­do­my. Nie trze­ba ni­ko­mu ni­cze­go udo­wad­niać przez wy­kle­ja­nie ścian w domu ko­lej­ny­mi cer­ty­fi­ka­ta­mi świad­czą­cy­mi o ukoń­czo­nych kur­sach.

Czę­sto po­sia­da­ne przed­mio­ty sta­ją się dla nas wy­znacz­ni­kiem sta­tu­su spo­łecz­ne­go. Dro­gi sa­mo­chód, duże miesz­ka­nie czy za­gra­nicz­ne wa­ka­cje mają świad­czyć o tym, że je­ste­śmy ludź­mi suk­ce­su. Sta­ram się tu­taj nie ge­ne­ra­li­zo­wać, bywa jed­nak, że ta­kie za­cho­wa­nie świad­czy o ni­skim po­czu­ciu wła­snej war­to­ści. Czu­je­my się w ja­kiś spo­sób gor­si i te bra­ki pró­bu­je­my wy­rów­ny­wać po­sia­da­niem. Nie­ste­ty, to pu­łap­ka. Żad­na licz­ba po­sia­da­nych rze­czy nie jest w sta­nie roz­wią­zać pro­ble­mu, przez co bę­dzie­my ku­po­wać wię­cej i wię­cej, na­dal czu­jąc się źle we wła­snej skó­rze.

Czę­sto po­zby­wa­nie się przed­mio­tów, któ­re w ja­kiś spo­sób nas de­fi­niu­ją, jest bar­dzo trud­ne. Czu­je­my się z nimi tak zwią­za­ni, że wy­rzu­ca­jąc je, mamy wra­że­nie, jak­by umie­ra­ła cząst­ka nas sa­mych. Jed­nak tyl­ko ta­kie dzia­ła­nie po­zwa­la po­czuć, że siła, pew­ność sie­bie i szczę­ście po­cho­dzą ze środ­ka, a nie z ze­wnątrz.

Chcę wię­cej i wię­cej, czy­li efekt Di­de­ro­ta

De­nis Di­de­rot, od któ­re­go po­cho­dzi na­zwa zja­wi­ska, był fran­cu­skim fi­lo­zo­fem. Otrzy­mał kie­dyś w pre­zen­cie je­dwab­ną sza­tę, któ­ra jego zda­niem nie pa­so­wa­ła do po­zo­sta­łych jego rze­czy. Co wię­cej – w po­rów­na­niu z nią cały jego do­by­tek za­czął pre­zen­to­wać się na­praw­dę nędz­nie. Dla­te­go suk­ce­syw­nie za­czął zmie­niać wy­strój swo­je­go wnę­trza i gar­de­ro­bę. Wpadł w szał za­ku­po­wy, każ­da zmia­na ro­dzi­ła ko­lej­ną. Nie po­tra­fił po­wie­dzieć „stop” i osta­tecz­nie wpę­dził się w dłu­gi. Jego hi­sto­ria sta­ła się na tyle in­te­re­su­ją­ca, że dziś ter­mi­nem „efekt Di­de­ro­ta” okre­śla się dy­so­nans po­wsta­ły przez na­by­cie no­wej rze­czy, któ­ry pcha nas ku ko­lej­nym za­ku­pom.

Efekt ten bar­dzo ła­two jest za­uwa­żyć w ży­ciu co­dzien­nym. Ku­pu­je­my nową su­kien­kę i do­strze­ga­my, że na­sze buty są już na tyle sta­re, że źle się przy niej pre­zen­tu­ją. Dla­te­go fun­du­je­my so­bie buty. Po­tem oka­zu­je się, że przy no­wych bu­tach to­reb­ka wy­glą­da mar­nie. Nie­koń­czą­ca się hi­sto­ria, kie­dy ku­pu­je­my na­pę­dza­ni po­trze­bą spój­no­ści i wła­sną pre­sją.

Jest to oczy­wi­ście wy­ko­rzy­sty­wa­ne przez spe­cja­li­stów od mar­ke­tin­gu, któ­rzy pró­bu­ją „sprze­dać” nam taki styl ży­cia, któ­ry po­cią­gnie za sobą la­wi­nę no­wych wy­dat­ków.

Pa­miąt­ki i pre­zen­ty

Bar­dzo moż­li­we, że trzy­masz okre­ślo­ne przed­mio­ty, po­nie­waż przy­wo­łu­ją wspo­mnie­nia. Wi­dząc sta­ry bi­let na kon­cert, przy­po­mi­nasz so­bie sza­lo­ną mło­dość i z roz­rzew­nie­niem my­ślisz o daw­nych cza­sach. Pre­zent od przy­ja­cie­la uzmy­sła­wia ci, że kie­dyś była przy to­bie bar­dzo bli­ska oso­ba. Bieg cza­su spra­wił, że wa­sze dro­gi się ro­ze­szły, cze­go te­raz moc­no ża­łu­jesz. Sta­ra wa­len­tyn­ka uwal­nia la­wi­nę wspo­mnień i re­flek­sji o tym, „co by było, gdy­by…”.

Nie ma nic złe­go w prze­cho­wy­wa­niu pre­zen­tów czy pa­mią­tek, pod wa­run­kiem jed­nak, że nie jest ich za dużo. W prze­ciw­nym ra­zie cała two­ja ener­gia bę­dzie za bar­dzo sku­pio­na na prze­szło­ści za­miast na te­raź­niej­szo­ści. Po­zby­wa­jąc się nie­któ­rych rze­czy, ro­bisz tym sa­mym miej­sce na nowe. Chy­ba każ­dy z nas woli je­chać w ko­lej­ną po­dróż czy po­znać no­wych lu­dzi, za­miast prze­glą­dać sto­ją­ce w za­ku­rzo­nych ram­kach zdję­cia z wa­ka­cji i na­rze­kać, że nie ma z kim wyjść na kawę. To samo do­ty­czy pre­zen­tów i po­zo­sta­ło­ści po by­łych związ­kach. Zwłasz­cza tych nie­uda­nych. Wy­rzu­cić, za­po­mnieć i zro­bić miej­sce na nowe.

Bar­dzo przy­dat­ne jest ro­bie­nie re­gu­lar­ne­go prze­glą­du swo­ich pa­mią­tek i przede wszyst­kim nie­przy­wo­że­nie nad­mia­ru no­wych.

Nad­miar przy­tła­cza

Zbyt wie­le przed­mio­tów na ma­łej prze­strze­ni dzia­ła przy­tła­cza­ją­co. Za­gra­co­ne miesz­ka­nie spra­wia wra­że­nie ta­kie­go, w któ­rym nie moż­na od­dy­chać. Wy­da­je się cięż­kie, ciem­ne i za­ba­ła­ga­nio­ne. Na­wet je­śli je­ste­śmy świe­żo po grun­tow­nym sprzą­ta­niu, nad­miar rze­czy roz­pra­sza nasz umysł, spra­wia, że prze­ska­ku­je on z przed­mio­tu na przed­miot, przez co mamy po­czu­cie jesz­cze więk­sze­go cha­osu. Wszyst­ko to ma bez­po­śred­ni wpływ na do­mow­ni­ków, któ­rzy za­miast od­dy­chać peł­ną pier­sią i ro­bić od­waż­ne kro­ki na­przód, kulą się w ką­cie i la­wi­ru­ją w stwo­rzo­nym przez sie­bie la­bi­ryn­cie.

Nie czu­je­my się do­brze w ta­kich miej­scach i gdy tyl­ko uświa­da­mia­my so­bie przy­czy­nę pro­ble­mu, chce­my coś z nią zro­bić. Mamy wte­dy dwa wyj­ścia – ogra­ni­czyć licz­bę po­sia­da­nych rze­czy albo zmie­nić miesz­ka­nie na więk­sze. Na py­ta­nie, któ­re z nich jest prost­sze i lep­sze, mu­sisz so­bie od­po­wie­dzieć sa­mo­dziel­nie.

De­cy­du­jąc się na oczysz­cza­nie prze­strze­ni, pa­mię­taj, że za­wsze jest ja­kiś po­wód, dla któ­re­go trzy­masz te wszyst­kie rze­czy. Naj­zwy­czaj­niej w świe­cie masz po­czu­cie, że wszyst­kich ich po­trze­bu­jesz. Prze­cież nikt z nas nie jest głu­pi i nie gro­ma­dzi przed­mio­tów ot tak, dla hecy. Dla­te­go naj­waż­niej­sze jest to, by tę przy­czy­nę zna­leźć. W prze­ciw­nym wy­pad­ku – na­wet je­śli zde­cy­du­jesz się na ra­dy­kal­ny krok i po­zbę­dziesz się wszyst­kie­go, bar­dzo praw­do­po­dob­ne, że za­czniesz gro­ma­dzić nowe rze­czy, by za­peł­nić pust­kę emo­cjo­nal­ną.

Okre­ślo­na licz­ba rze­czy może być pu­łap­ką

Przy oczysz­cza­niu nie war­to prze­sa­dzać. Pro­ble­mem może być za­rów­no nad­miar, jak i wzmo­żo­na chęć wy­rzu­ca­nia wszyst­kie­go. Wy­zwa­nia w sty­lu „po­sia­dam tyl­ko sto przed­mio­tów” albo „cały mój do­by­tek mie­ści się w wa­liz­ce” sta­ły się ostat­nio bar­dzo mod­ne. Ja sama nie je­stem ich zwo­len­nicz­ką.

Oso­ba zaj­mu­ją­ca się modą na pew­no nie bę­dzie się czu­ła do­brze, gdy na­gle bę­dzie mu­sia­ła ogra­ni­czyć za­war­tość swo­jej sza­fy do dwu­dzie­stu czy trzy­dzie­stu rze­czy. Jed­nak bar­dzo moż­li­we, że nie bę­dzie mia­ła na przy­kład nic prze­ciw­ko opu­sto­sze­niu sza­fek w kuch­ni, bo go­to­wać nie­spe­cjal­nie lubi. Tym­cza­sem oso­ba ko­cha­ją­ca ku­cha­rze­nie nie zgo­dzi się na to, by zmniej­szyć jej ko­lek­cję ta­le­rzy­ków, ubi­ja­czek czy fo­re­mek do cia­sta. Tak samo jak za żad­ne pie­nią­dze nie po­zbę­dzie się swo­jej ko­lek­cji ksią­żek ku­char­skich. Je­śli jed­nak uwiel­bia styl à la dziew­czy­na z są­siedz­twa, pew­nie chęt­nie po­zbę­dzie się kil­ku par szpi­lek po­cho­dzą­cych jesz­cze z cza­sów, kie­dy wy­da­wa­ło jej się, że jako ko­bie­ta musi no­sić ta­kie buty.

Nie mam tu na celu żad­nej ge­ne­ra­li­za­cji, przy­kła­dy są zu­peł­nie przy­pad­ko­we, ce­lo­wo nie­co prze­ja­skra­wio­ne, po to żeby pod­kre­ślić, jak bar­dzo po­zba­wio­ne sen­su jest wpi­sy­wa­nie się w okre­ślo­ny sche­mat dzia­ła­nia.

Poza tym ry­tu­ał wy­rzu­ca­nia bar­dzo szyb­ko może prze­ro­dzić się w do­kład­nie taki sam na­wyk jak ku­po­wa­nie. O ile nie gor­szy.Karta tytułowa

Karta redakcyjna

SŁO­WO WSTĘ­PU

GO­TO­WOŚĆ DO ZMIAN

RZE­CZY I OR­GA­NI­ZA­CJA

1. Czy wiesz, ile po­sia­dasz?

2. Za wszyst­ko pła­cisz nie pie­niędz­mi, a swo­im cza­sem

3. Świa­do­me uprasz­cza­nie

4. Kie­dy za­ku­py sta­ją się pro­ble­mem

5. Prze­strzeń wo­kół

6. Z cze­go mo­żesz zre­zy­gno­wać?

7. Or­ga­ni­za­cja miej­sca pra­cy

8. Prze­gląd sza­fy

9. Two­rze­nie spój­nej gar­de­ro­by

10. Ba­ła­gan, któ­re­go nie wi­dać

11. Or­ga­ni­za­cja cza­su tak, by nie prze­cie­kał przez pal­ce

12. Jak do­brze pla­no­wać swój ty­dzień?

13. Pro­duk­tyw­ność to pro­ces

14. Pro­kra­sty­na­cja – co ro­bić, by nie od­kła­dać na póź­niej?

15. Dziel się obo­wiąz­ka­mi

16. Bu­dżet do­mo­wy

CIA­ŁO

17. Świa­do­me je­dze­nie

18. Świa­do­me dba­nie o wagę

19. Pro­ste po­tra­wy za­chę­cą do go­to­wa­nia

20. Mniej mię­sa, wię­cej wa­rzyw

21. Mi­ni­ma­lizm w pie­lę­gna­cji

22. Ak­tyw­ność fi­zycz­na i jej wpływ na na­sze ży­cie i zdro­wie

23. Wcze­sne wsta­wa­nie

24. Do­bry sen

25. Co­dzien­ny spa­cer

RE­LA­CJE

26. Nie oce­niaj i nie kry­ty­kuj, ucz się ak­cep­to­wać

27. Na­ucz się wy­ba­czać

28. Mów mniej, słu­chaj wię­cej

29. Słu­chaj in­nych, ale… wierz przede wszyst­kim so­bie

30. Nie je­steś wy­pad­ko­wą ludz­kich ocze­ki­wań

31. Ucz się by­cia ze sobą, by umieć być z kimś

32. Pie­lę­gnuj przy­jaź­nie

33. Ota­czaj się wła­ści­wy­mi ludź­mi

DUCH

34. Zwol­nij

35. Nie cze­kaj. Dzia­łaj

36. Nie martw się na za­pas

37. Wy­lo­guj się

38. Wstań wcze­śniej niż inni

39. Czy­taj i pisz

40. Bądź swo­im przy­ja­cie­lem

41. Luk­sus dnia co­dzien­ne­go

42. Nie skre­ślaj pe­sy­mi­zmu, ale uży­waj go mą­drze

43. Zrób coś no­we­go

44. Do­ceń to, co masz

45. Po­dró­żuj i od­kry­waj sie­bie

46. Weź ży­cie w swo­je ręce

47. Pa­nuj nad stre­sem

48. Nie na­rze­kaj

49. „Nie” dla wy­mó­wek

50. Znajdź swo­je po­wo­ła­nie

51. Ba­lans mię­dzy ży­ciem a pra­cą

52. O czym war­to pa­mię­tać co­dzien­nie?

PO­SŁO­WIE
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: