Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mikroekonomia człowieka. Wykład II - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Lipiec 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,16

Mikroekonomia człowieka. Wykład II - ebook

„Wiedząc o tym, że manipuluje się danymi poprzez różne formy ich prezentacji, powinieneś Szanowny Czytelniku, za każdym razem gdy widzisz diagram, spróbować sobie wyobrazić tę samą informację przedstawioną w inny sposób. Ale to wymaga dystansu wobec źródła (a przecież Ty korzystasz tylko z wiarygodnych źródeł, nieprawdaż?) i pewnego nakładu pracy umysłowej, na który z reguły nie masz czasu. Bo gdybyś tylko zechciał, to umiejętności starczyłoby Ci na pewno.”

„Ekonomia Behawioralna” prof. Sławomira Sztaby to opracowanie, którego treść adresowana jest do każdego czytelnika – do każdego z nas. Autor – profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie - przeanalizował i opisał w przejrzysty sposób niedoskonałości i pułapki ludzkiej psychiki, mające wpływ na nasze wybory i zachowania. W swoim opracowaniu prof. Sztaba posłużył się licznymi przykładami metod wykorzystywania ludzkiej nieświadomości do manipulowania np. obrazem, skalą osi pionowej czy doborem miary. W dobie ciągłego odwoływania się do wyników badań i sondaży wiedza, którą czytelnik nabywa czytając to opracowanie okazuje się niezwykle cenna. Każdy z czytelników może -a nawet powinien – skonfrontować zebrane w opracowaniu przykłady ze swoim życiem codziennym.

Choć tytuł opracowania brzmi „Ekonomia behawioralna”, prof. Sławomir Sztaba największy nacisk położył na sferę ludzkiej psychiki (każdego z nas) i percepcji rzeczywistości. Czy wybory człowieka są faktycznie racjonalne? Czy potrafimy być obiektywni? Czym jest teoria „selektywnej racjonalności”? Na te pytania znajdziemy odpowiedź w wykładzie prof. Sztaby.

Opracowanie to – zwięzłe i niezwykle ciekawe – powinno zainteresować każdego człowieka, który w swoim życiu chce kierować się świadomymi i racjonalnymi wyborami.

Kategoria: Podręczniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-936697-6-9
Rozmiar pliku: 354 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wykład z mikroekonomii podzieliłem na trzy części: mikroekonomia człowieka, mikroekonomia przedsiębiorstwa, mikroekonomia państwa. Odzwierciedla to różne przedmioty badań mikroekonomii. Odrębnym przedmiotom badań odpowiadają inne metody badawcze.

W części poświęconej wyborom człowieka będę szukał odpowiedzi na następujące pytania. Dlaczego ludzie pracują zarobkowo? Dlaczego ludzie pracują w domu? Dlaczego ludzie oszczędzają? Dlaczego ludzie mają dzieci? Dlaczego ludzie zakładają rodziny? Dlaczego ludzie ufają sobie?

Cykl wykładów poświęconych wyborowi człowieka rozpoczynam od dość przewrotnego tematu: i ty możesz zostać homo oeconomicus. Zakończę go wykładem na temat roli wartości wyznawanych przez ludzi w procesie podejmowania decyzji i wpływu kultur na wybory ekonomiczne.Wykład 2

Dlaczego ludzie pracują zarobkowo?

Przy pomocy teorii wyboru ekonomiści poszukują odpowiedzi na pytanie: dlaczego jedni pracują zarobkowo a inni nie? O tym, że zrozumienie tego zagadnienia bynajmniej nie jest powszechne przekonują teksty literackie. Wśród społeczeństw wyżej rozwiniętych często panowała opinia, że przedstawiciele społeczeństw niżej rozwiniętych to lenie, brudasy itd. Tak sądzili biali koloniści o Murzynach, Niemcy o Polakach (polnische Wirtschaft), Rosjanie o Czukczach. Podróżnicy bystro obserwujący rzeczywistość dawali temu wyraz literacki. Poniżej dwie relacje, z różnych miejsc i czasów, a jednak bardzo podobne.

Ramka nr 1. Relacja T. Perkitnego

T. Perkitny, leśnik który po skończeniu studiów w 1926 roku wraz z kolegą udał się w podróż dookoła świata, utrzymując się po drodze z różnych zajęć, tak opisał doświadczenia geodety w Indochinach Francuskich.

„Gdy po całomiesięcznej pracy przychodzi wreszcie pierwszy dzień wypłaty, postanawiamy, zgodnie z przyjętą uprzednio zasadą, nie ganić opieszałych, lecz w odpowiednio kwiecistym przemówieniu pochwalić najbardziej gorliwych. Ba, postanawiamy nawet przyznać tym gorliwcom nie byle jakie podwyżki, bo o 12,5 procent, z 40 na 45 centów za dniówkę.

Sama uroczystość wypłaty i zapowiedzi tak szczodrych bodźców materialnych ma przebieg w przybliżeniu taki:

We wczesnych godzinach porannych zajeżdża przed nasz bungalow gruby Szwajcar Steyer, a towarzyszący mu Annamita wynosi z auta na werandę duży, ciężki worek.

- Musicie Radejcom wszystkie ich dniówki wypłacić … bilonem – śmieje się pan Steyer, dostrzegłszy nasze zdziwienie. – Od czasu, kiedy jakiś biały kasjer wypłacił Radejcom należność skrawkami starych gazet, nikt z nich nie przyjmie już więcej banknotów. Unikniecie zresztą w ten sposób kłopotów z drobnymi.

To rzekłszy odjeżdża i zostawia nas samych z olbrzymią gromadą Radejców, którzy ciągną na plac przed werandą – nie wiadomo po co – uzbrojeni… w kije. Gdy wywoływani imiennie podchodzą do worka z bilonem, zabierają z sobą – o zgrozo – owe zagadkowe kije, jak gdyby mieli zamiar przy ich użyciu rozstrzygnąć ewentualne nieporozumienia natury finansowej.

I tak jest rzeczywiście, choć w nieco łagodniejszej formie, niż się nam wydaje. Na tych kijach znaczyli bowiem oni tasakiem każdą swoją dniówkę, tak, że liczba zaciosów zrobionych na kiju musi odpowiadać liczbie otrzymanych monet. Po odebraniu wypłaty każdy Radejec układa więc bilon w kupki odpowiadające należnej mu dniówce, następnie kupki układa wzdłuż kija, tak aby przy każdym zaciosie leżała jedna kupka, a w końcu patrzy, czy kupek bilonu jest tyle, ile zaciosów na kiju. Gdy rachunek się zgadza, odbiera należność i radosnym okrzykiem: - E – kwituje inkaso. Gdy zaś się nie zgadza, delikatnym zwrotem : - Omomo – zawraca nam na to uwagę i to zarówno w przypadku, gdy otrzymuje za mało, jak i w przypadku, gdy otrzymuje za dużo. Na szczęście przypadków spornych nie ma prawie wcale, bo podwójna księgowość – prowadzona przez nas w zeszycie, a przez Radejców na kijach – jest ze sobą zgodna. Tylko z jednym szałaputem mamy lekki kłopot. Zgubił, osioł jeden, swój drewniany notatnik, wyciął naprędce kij nowy i próbował odtworzyć na nim naciosy z pamięci. Omylił się oczywiście przy tym o całe trzy dniówki, i to na swoją niekorzyść. (…)

Po wypłacie, oracji pochwalnej i przyznaniu podwyżek wypada oczywiście ogłosić choćby krótkie święto. Toteż zwalniamy Radejców z roboty na cały dzień dzisiejszy i umawiamy się z nimi dopiero na jutro, aby jak zwykle o świcie ze zdwojonym zapałem rozpocząć pracę w drugim z kolei miesiącu. (…) po dobrze przespanej nocy schodzimy po schodach na placyk, aby ze zgromadzoną tam i pałającą zapałem do pracy ekipą Radejców wyruszyć jak zawsze do lasu. Tu jednak stajemy jak wryci. Na całym placyku zamiast co najmniej sześćdziesięciu Radejców, gdaczą tylko trzy kury (…).

- Źle nas zrozumieli – pociesza mnie Leon. – Myśleli, że mają przyjść pojutrze i wobec tego jutro o świcie zjawią się na pewno!

Niestety jednak! Następnego ranka plac zbiórek jest tak samo pusty jak dnia poprzedniego! A więc cóż robić? O Chryste! Z przerażeniem w sercu walimy do pana Steyera. Ten jak zawsze obciera sobie kark chusteczką i wybucha śmiechem.

- To wy, panowie – powiada – sądziliście w waszej naiwności, że oni wam będą pracować dłużej niż przez jeden miesiąc? Dziękujcie Bogu, że już wcześniej sobie nie poszli! Toć do pracy wygnała tych ludzi nie żadna istotna życiowa potrzeba, lecz po prostu zwykła, głupia, dziecięca zachcianka. Większość tych dzikusów to eleganci, którzy pracowali u was jedynie po to, by u grasującego gdzieś tutaj chińskiego handlarza kupić dwa metry mosiężnego drutu i zrobić z niego błyszczące bransoletki na szyję, ręce i nogi. Byli wśród waszych kulisów na pewno także smakosze, którzy pracowali przez miesiąc marząc tylko o tym, aby za cały swój zarobek kupić u chińczyka pęczek suszonych śledzi. Jeśli mieliście w waszej ekipie także i takich maniaków, którym śnią się po nocach aż tak luksusowe zachcianki jak zapalniczka, scyzoryk lub zgoła parasol i buty, wtedy możecie mówić o szczęściu. Tym bowiem nie starczy jednomiesięczny zarobek i ci do was za parę dni wrócą. Chociaż na takich, co marzą o butach, to lepiej nie liczcie, bo doszły mnie słuchy, że w całym szczepie Mojów tylko jeden jedyny elegant kupił sobie buty, ale jak dotąd łazi nadal boso i buty nosi ze sobą … w ręce. Zresztą nie martwcie się, drodzy panowie – kończy swoje przemówienie pan Steyer. – Chęć paradowania po dżungli w mosiężnych bransoletkach jest zaraźliwa, a zawistne żony potrafią i tutaj wygnać do roboty swych mężów. Poszli więc jedni, ale przyjdą drudzy. Jeden tylko czeka was kłopot, ze będziecie musieli uczyć tych świeżo przybyłych wszystkiego da capo, od nowa.

Gdy po takim przemówieniu pana Steyera wracamy na werandę i zerkamy na bambusowe szałasy opuszczone przez naszych kulisów, jakaś dziwna melancholia wypełnia nam serca. Gdzież podziała się nasza wiara w skuteczność metod łagodnej perswazji? Jakże wygląda nasz święty Franciszek, który pragnie uświęcać te dzieci już od dawna święte? Jakże wykrzesywać ofiarną pracę tam, gdzie nie ma jeszcze nie zaspokojonych potrzeb, gdzie nie ma chęci zarobku, bogactwa, awansu, zaszczytów i troski o przyszłość? Jakże tu żądać roboty tam, gdzie są tylko dzieci i ich niewinne, kolorowe dziecięce zachcianki.”

Źródło: T. Perkitny, Okrążmy świat raz jeszcze, Iskry, Warszawa 1979, t 2, s. 139-142.

Ramka nr 2. Relacja W. Cejrowskiego

W. Cejrowski, współcześnie podróżujący po Ameryce Łacińskiej, tak opisał spotkania z jednym z jej mieszkańców.

„Indianin wisiał w hamaku na przyzbie i jak co dzień nic nie robił. A dookoła niego rosła sobie bujnie bieda. (Właściwie lepiej byłoby napisać BIEDA – taka była wielka.)

Chałupa, którą ulepił z gliny dawno temu, przechyliła się i nieuchronnie zmierzała ku upadkowi…

- Ale przecie jeszcze stoi – powiadał Indianin – więc na razie nie ma co naprawiać. Dookoła niego orbitowało stadko głodnych prosiaków. Były bardzo czujne – gotowe rzucić się ze smakiem nawet na niedopałek papierosa albo papierek po cukierku. Stadko składało się w przeważającej części z łaciatej skóry i kości. A kości te sprawiały wrażenie, jakby lada chwila miały przebić się na zewnątrz…

- No bo te świnie są straśnie leniwe i nic sobie nie umieją znaleźć do żarcia – objaśniał Indianin.

- To może byś im sypnął garść kukurydzy? – zapytałem pewnego razu.

Świniom dawać jeść? Oburzył się i zdziwił jednocześnie. – Wy Biali to zupełnie pojęcia nie macie o zasadach gospodarki hodowlanej. Świnie nie są po to, żeby człowiek je karmił, tylko na odwrót – zakończył dyskusję. Ton jego głosu przywodził na myśl brodatych proroków i boże przykazania. Poza stadkiem świń Indianin miał także dwie kury, żonę i gromadę dzieci, które składały się głównie z ogromnych oczu oraz żył i ścięgien – ani grama tłuszczu. W Europie takie dziecko zostałoby prawdopodobnie odebrane rodzicom i w trybie pilnym podłączone do kroplówki. Na szczęście w republikach bananowych nikt nie robi takich rzeczy. Sądząc po poziomie radosnego hałasu, jaki potrafiły wytworzyć, dzieciaki były po pierwsze szczęśliwe, a po wtóre, mimo biedy, czerpały mnóstwo energii ze słońca albo innych tajemniczych źródeł. Zęby miały zdrowe, cerę ogorzałą, włosy gęste, ubrania podarte, gęby umorusane i ZAWSZE uśmiechnięte od ucha do ucha.

Reasumując:

- W tej chałupce kilkunastoosobowa rodzina plus inwentarz.

- Dookoła tropikalny las i przemożna bieda.

A Indianin zamiast ruszyć do jakiejś roboty, całymi dniami wisi w hamaku!

- Do roboty? A po co? – pytał szczerze zdziwiony.

- Jak to po co? Żeby dzieciom kupić coś do jedzenia.

- Nie warto. Jedzą i jedzą, a i tak zawsze są głodne. Dzieci się nigdy nie udaje napełnić. Po prostu muszą z tego wyrosnąć…

- Z głodu się nie wyrasta!

- Ja wyrosłem. Nic mi się nie chce – nawet jeść. No więc i one wyrosną, ale nie trza jedzenia, tylko CZASU – zakończył znanym mi już tonem proroka. (…)

- No a jakbyś na przykład wyhodował więcej świń, no i może przynajmniej odrobinę bardziej tłustych niż te tutaj, to mógłbyś którąś sprzedać i zarobić.

- A po co? – zapytał i odpowiedział jednocześnie. Czułem, że mój zdrowy rozsądek został powalony na łopatki i rozpoczęło się odliczanie.

- Pieniądze mi szczęścia nie kupią – dodał po chwili. _ I w ogóle w naszej okolicy są mało praktyczne. Wszystko czego człowiekowi potrzeba rośnie sobie dookoła – pokazał palcem w kierunku lasu, niewielkiego zagonu kukurydzy oraz niewysokiej palmy, na której dojrzewały właśnie dorodne papaje.

- Buty nie rosną. Trzeba kupić.

- A po co? Nigdy nie miałem butów i jakoś nie krzywduję. A dzieciaki też nie lubią chodzić inaczej niż na bosaka. Buty piją je w stopy. Z butów wycofałem się bez żalu, bo rzeczywiście w klimacie podzwrotnikowym nie były towarem pierwszej potrzeby.

(…) - Naprawdę nie ma nic, co chciałbyś mieć? – zapytałem kilka dni później (…). – Niczego ci nie brakuje?

- Czasu.

- Jak to czasu? Przecież całe dni nic nie robisz, tylko wisisz w hamaku.

- A ile jeszcze tak powiszę, hę?

- A co to za różnica?

- Widzisz gringo, dla mnie szczęście jest wtedy, gdy mogę sobie wisieć w hamaku i nic nie robić. Im dłużej, tym lepiej. Nic nie boli, nie nagli, nic nie czeka. Nikt nie woła. Brzuch nie burczy, że chce jeść, żona nie burczy, że chce żeby coś jej zrobić. Moje szczęście to ta spokojna chwila, która właśnie trwa: nikt i nic niczego ode mnie nie chce, nie trzeba się wysilać, martwić, nigdzie iść.

- Wy Biali – dodał po chwili namysłu – znajdujecie swoje szczęście w ruchu, a my w bezruchu. Wy ciągle musicie coś zmieniać, porządkować, ulepszać, a my poszukujemy stanu ukojenia… I kiedy go znajdziemy to wolimy się nie poruszać, żeby czegoś nie zepsuć. (…)

- A o czym tak myślisz, kiedy wisisz w hamaku i patrzysz na ten piękny zachód słońca przed nami?

- Nie myślę. Tylko patrzę.

Przerwał, zastanowił się chwilę a potem dodał:

- I to jest właśnie to, czego ty, gringo, nie potrafisz robić… Ani nawet z r o z u m i e ć.

Miał rację – nie potrafiłem.”

Źródło: W. Cejrowski, Gringo wśród dzikich plemion, Poznaj świat, Amazonia, Marymont, Pelplin, Poznań 2006. S. 53-56.

Teoria ekonomii może pomóc w zrozumieniu tego zagadnienia. Odpowiedź na tytułowe pytanie: dlaczego ludzie pracują?, podzielę na dwie części. Pierwsza z nich będzie dotyczyć wejścia na rynek pracy (czyli podjęcia pracy), druga długości czasu pracy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: