Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłosna ruletka. Cztery wesela. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
28 lipca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Miłosna ruletka. Cztery wesela. Tom 3 - ebook

Libby St. Clair ufa przeznaczeniu. Wierzy w magię i przepowiednie. Szczególnie w tę jedną, którą przed laty ona i jej przyjaciółki usłyszały od wróżki. Według niej każda z przyjaciółek miała wyjść za mąż przed trzydziestką, przeżyć weselną katastrofę oraz skończyć z mężczyzną innym niż pierwotny narzeczony.

Libby w odróżnieniu od przyjaciółek wierzy w słowa przepowiedni. Jednak termin ślubu z człowiekiem, którego nie kocha, zbliża się wielkim krokami, a księcia na białym koniu nigdzie nie widać. Czy przez wiarę we wróżbę Libby popełni największy błąd w swoim życiu?

Noah McMillan całe życie unikał odpowiedzialności i zobowiązań. Poznał Libby na ślubie Josha i od razu zostali przyjaciółmi. Świetnie się dogadywali do momentu, kiedy Libby ogłosiła, że jest zaręczona. Noah nie mógł zrozumieć, dlaczego ten fakt tak go denerwuje. Aż do dnia ślubu, kiedy uświadomił sobie, że nie może pozwolić Libby wyjść za innego mężczyznę, ponieważ to ON ją kocha. Kiedy zdeterminowany, by przerwać ślub, leci do Kansas City, spotyka uciekającą pannę młodą – Libby.

Para rusza w szaloną podróż samochodową do Las Vegas. Noah zrobi naprawdę wiele, aby przekonać Libby, że mogą być kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Tymczasem w mieście grzechu im więcej ryzykujesz, tym więcej możesz zyskać lub… stracić. Libby i Noah stawiają wszystko na jedną kartę. W tej rozgrywce stawką jest miłość.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66890-54-1
Rozmiar pliku: 935 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Nikt nigdy nie zarzucił Libby St. Clair, że jest pragmatyczną kobietą. Nie żeby ją to martwiło. Wybory podyktowane pragmatyzmem często były bezpieczne i nudne. A nikt nigdy nie posądził też Libby St. Clair o nudziarstwo.

W jej sercu tkwiło głębokie przekonanie, że z życia należy czerpać pełnymi garściami.

Jak na ironię postanowienie, aby stanąć na ślubnym kobiercu z mężczyzną, za którego nie chciała wychodzić, było pierwszą pragmatyczną decyzją, jaką w życiu podjęła, choć nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. A na pewno nie dwie jej najlepsze przyjaciółki.

– Libby – rozpływała się Megan, patrząc na jej odbicie w lustrze – wyglądasz olśniewająco.

Blair posłała Libby ciepły uśmiech.

– Ona ma rację, Libs. Jesteś niewiarygodnie piękna.

– I sama pomyśl – dodała Megan, poprawiając jej tiulową suknię – nie było ani jednej wpadki.

I właśnie to zachwiało wiarą Libby w powzięty przez nią plan. Dlaczego przygotowania do ślubu szły tak gładko?

Blair położyła jej rękę na ramieniu i spojrzała na jej odbicie w lustrze.

– Przyznaję – powiedziała – że kiedy zadzwoniłaś do mnie w zeszłym miesiącu i oznajmiłaś, że wychodzisz za Mitcha trzy dni przed swoimi trzydziestymi urodzinami, ogarnęły mnie wątpliwości. Pomyślałam, że może to jakiś spisek związany z tą głupią klątwą, ale cieszę się, że się pomyliłam. Mitch wydaje się świetnym facetem. – Wzdrygnęła się. – Nawet jeśli trochę przesadza z tym swoim zamiłowaniem do futbolu.

Libby uśmiechnęła się do przyjaciółki blado.

– Przyznaję, całkiem fajny z niego gość. – Nie można było się z tym nie zgodzić. W sytuacjach towarzyskich Mitch sprawdzał się świetnie. Spośród wielu chłopaków, którzy przewinęli się przez życie Libby w ostatnich piętnastu latach, tylko on okazał się w miarę godny zaufania i gotowy zaakceptować jej dziwactwa. Starał się nawet zrozumieć jej bliską przyjaźń ze szwagrem Megan, Noahem McMillanem, czego nie można było powiedzieć o Megan i Blair. To nie bez znaczenia, prawda?

Czegoś mu jednak brakowało. Na początku Libby w ogóle się tym nie przejmowała. I tak nie zamierzała za niego wychodzić. Szybko zrozumiała, że kobieta zawsze będzie dla niego mniej ważna niż sport. Potrzebowała jednak osoby towarzyszącej na wesela Megan i Blair, a fakt, że przyjaciółki oczekiwały, iż z nim zerwie, i że były tak głęboko zszokowane długością ich związku, zaczął ją drażnić. I właśnie dlatego z nim została – najpierw z powodu chęci zachowania twarzy i udowodnienia, że wbrew opinii Megan i Blair wcale nie jest taka kapryśna, a potem dlatego, że na własne oczy obserwowała, jak klątwa kładzie się cieniem na ich ślubach, i spodziewała się doświadczyć jej działania również we własnym życiu.

W dzieciństwie trzy przyjaciółki zawarły pakt, obiecując sobie, że znajdą mężów przed swoimi trzydziestymi urodzinami. Ustaliły to w kolejce do wróżki i zaledwie kilka chwil później madame Rowena zapewniła je, że wywiążą się z obietnicy, ale ich śluby zakończą się katastrofą i każda z nich wyjdzie za kogoś innego, niż planowała. Klątwa. Tylko Libby potraktowała ją poważnie, ale nie dało się zaprzeczyć, że Megan i Blair wzięły ślub przed swoimi trzydziestymi urodzinami i żadna z nich nie wyszła za swojego pierwszego narzeczonego. No i Boże drogi, w dniach poprzedzających wesele dramat gonił dramat.

Dokładnie tak jak przewidziała wróżka.

– Za jakiś tydzień albo dwa ja i Garrett zaprosimy was może na kolację.

– Czy ty słyszysz, co mówisz, Blair Hansen-Lowry? – spytała Megan. – Proszone kolacyjki z innymi parami? Małżeństwo ewidentnie ci służy.

Blair, która na ogół była twardą babką, poczerwieniała na twarzy.

– Teraz, kiedy Garrett przeprowadził się do Kansas City i zakładamy własną kancelarię… – Czerwień na policzkach jeszcze się pogłębiła. – Po prostu nigdy się nie spodziewałam, że będę tak szczęśliwa. – Na jej twarzy pojawił się kpiarski grymas. – Jeśli komuś to powtórzycie, wszystkiego się wyprę.

Megan posłała jej przekorny uśmiech, ale miała dość oleju w głowie, aby nie robić wielkiej sprawy z nietypowej dla Blair czułostkowości.

– Tylko pomyśl: gdy w następnym miesiącu przeprowadzimy się z Joshem do naszego domu w Lee’s Summit, będziemy się mogli spotykać w szóstkę. Będzie jak za starych czasów.

Libby musiała przyznać, że Blair od liceum nie wyglądała na szczęśliwą. Klątwa zmieniła jej życie – oraz życie Megan – na lepsze.

A więc gdzie, u licha, Libby popełniała błąd? Patrzyła na goły palec serdeczny swojej lewej dłoni i starała się nie załamywać rąk. Ponieważ nigdy nie zamierzała stawać z Mitchem na ślubnym kobiercu, nie zgodziła się, by kupił jej pierścionek zaręczynowy. Aby uniknąć podejrzeń, nabyła w supermarkecie dwie tanie obrączki, które znajdowały się teraz w kieszeni drużby.

Drzwi się otworzyły i Josh McMillan, który od pięciu miesięcy był mężem Megan, wetknął głowę do środka.

– Cześć, dziewczyny.

Megan z zaskoczeniem podniosła wzrok.

– Co tu robisz? Dlaczego nie czekasz w kościele?

Panna młoda spojrzała na Josha z nadzieją wypisaną na twarzy. Ponieważ jej narzeczony miał tendencję do zamykania uszu na wszystko, co niezwiązane z Arkansas Razorbacks, licealną drużyną futbolową, którą trenował, oraz szkołą, gdzie uczył wychowania fizycznego, Libby poprosiła męża przyjaciółki o dopilnowanie, aby Mitch sprawnie wywiązał się z obowiązków pana młodego. Może wizyta Josha oznaczała właśnie to, na co czekała.

Ukochany Megan wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.

– Libs, mam złą wiadomość.

– Mitch się nie zjawił? – Libby starała się, aby w jej głosie nie było słychać ekscytacji.

Mąż Megan wytrzeszczył oczy i potrząsnął głową.

– Co? Nie. Nic z tych rzeczy. Mitch jest w kancelarii kościoła i ogląda mecz Arkansas.

No jasne.

– To co to za zła wiadomość?

Josh wykrzywił twarz i rzucił okiem najpierw na Megan, a potem na Libby.

– Na pewno się zastanawiasz, dlaczego jeszcze nie zaczęliśmy…

– A nie dlatego, że Mitch nie chce przegapić końcówki meczu? – spytała cierpko panna młoda.

– Nie do końca. – Josh wydawał się zmartwiony. – Wciąż czekamy na jednego drużbę.

Drużbów było dwóch i Libby wiedziała, że ten najważniejszy – kuzyn Mitcha – już dotarł na miejsce, bo widziała go kilka godzin wcześniej. Został tylko jeden. Brat Josha.

– Samolot Noaha ma spóźnienie?

– Nie do końca…

Panna młoda czekała na ciąg dalszy, starając się nie denerwować przed poznaniem wszystkich faktów.

– Noah w ogóle nie przyjedzie.

Krew odpłynęła jej z twarzy.

– Co? Dlaczego?

– Nie wiem. Wspominał coś, że Donna potrzebuje go w ten weekend.

Dziewczyna, z którą był od czterech tygodni?

W czerwcu tego roku, w dni poprzedzające cyrk, jakim okazał się ślub Megan i Josha, Libby oraz Noah bardzo szybko się do siebie zbliżyli i wspólnie knuli intrygi, by jej przyjaciółka i jego brat zawarli zgodny z prawem związek małżeński. Ich przyjaźń zacieśniała się z biegiem miesięcy i Noah szybko zastąpił Blair i Megan w roli najbliższego powiernika Libby.

On był notorycznym kobieciarzem, a ona miała opinię seryjnej randkowiczki. Ich relacja wprawiła w zakłopotanie wszystkich znajomych. Była zupełnie nie w ich stylu i może dlatego miała się tak dobrze. Wciągnięcie Mitcha do grona drużbów i druhen wydawało się zupełnie naturalną decyzją. Poza tym Mitch nie miał nic przeciwko.

I teraz on nagle postanowił nie przyjeżdżać? Bo taki miał kaprys?

Co, u licha?

Josh popatrzył na Libby ze współczuciem.

– Przykro mi. Ostrzegałem cię, że on bywa… mało solidny.

To prawda. Ale Libby nigdy nie poznała Noaha od tej strony. Myślała, że ich przyjaźń go zmieniła. Ją zmieniła na pewno.

Popatrzyła na niewinnego Josha McMillana spod przymrużonych powiek.

– Upewnijmy się, że dobrze rozumiem. Noah zgadza się być drużbą na moim ślubie, a potem się wycofuje, bo dziewczyna, z którą jest od jakichś czterech tygodni, ma dla niego coś do zrobienia?

Megan przeszła przez pokój i w geście solidarności położyła mężowi rękę na ramieniu.

– Josh opowiadał mi historie o spektakularnych wtopach Noaha z dawnych czasów, ale odkąd go znam, nie zdarzyło mu się dać plamy. No i wziął na siebie wielką odpowiedzialność w związku z połączeniem firmy mojego taty z przedsiębiorstwem swojego ojca… Josh naprawdę myślał, że on się zmienił.

Libby otarła łzę z policzka. Może i ten ślub był tylko farsą, ale Noah i tak powinien być przy niej w tym dniu. Ogromny żal, który poczuła na wieść o jego nieobecności, zupełnie ją zaskoczył.

Ale jakie miało znaczenie to, że drużba nie dotarł? Nie ulegało wątpliwości, że do ślubu i tak nie dojdzie. W końcu nie było mowy, aby klątwa dotknęła Megan i Blair, a ominęła Libby. Jej rycerz w lśniącej zbroi – jedyna miłość, bratnia dusza – miał się pojawić lada chwila, aby zwalić ją z nóg i poślubić przed jej trzydziestymi urodzinami, które wypadały w najbliższy wtorek.

Tyle że Libby nie potrafiła stwierdzić, kto miałby być tym rycerzem. Wiedziała tylko tyle, ile wyczytała ze swoich linii papilarnych: że będzie to kreatywny mężczyzna, który otoczy ją miłością, za jaką tęskniła przez całe życie.

Na jej czoło wystąpił zimny pot. A co, jeśli jej przewidywania się nie spełnią?

– Co zamierzasz zrobić? – spytała Blair przez zaciśnięte zęby. Już wcześniej z trudem tolerowała Noaha, więc nie było szans, aby teraz zapałała do niego większą sympatią.

W kościele zebrało się sto osób, które czekały, aż Libby podejdzie do ołtarza.

Co, u licha, miała robić?

Wiara. Potrzebowała wiary. Wykrzesała jej z siebie wystarczająco dużo, gdy przyjaciółkom walił się świat, a ich śluby stawały pod znakiem zapytania. Ponieważ Blair i Megan nie rozumiały, co się dzieje, Libby musiała wierzyć za nie trzy.

Uśmiechnęła się olśniewająco.

– Zamierzam wyjść za mąż, rzecz jasna.

– A co z brakującym drużbą? – spytała Megan.

Libby wzruszyła ramionami. Nie chciała pokazać druhnom, jak bardzo przejęła się nieobecnością Noaha.

– Poproś męża, aby go zastąpił. – Posłała Joshowi wymowne spojrzenie. – Przecież przez większą część dorosłego życia naprawiasz to, co zepsuł twój brat, prawda? – Do jej głosu wkradło się rozczarowanie. – Co ci szkodzi zrobić to raz jeszcze?

– Och, Libby – Megan otoczyła przyjaciółkę ramionami – tak mi przykro.

Panna młoda wyrwała się z uścisku.

– Wszystko w porządku. Powinnam była mieć więcej rozumu. Myślałam po prostu, że Noah wzniósł się już ponad takie numery.

– Wszyscy tak sądziliśmy.

– Czy to znaczy, że jesteś gotowa? – spytała Blair, podając Libby bukiet polnych kwiatów.

– Chyba tak.

Słysząc tę odpowiedź, Megan i Blair popatrzyły zmartwionym wzrokiem, ale Libby nie zwróciła na to uwagi, bo była zbyt zajęta rozmyślaniem, co zrobi, gdy klątwa nie zadziała.

Nie. Nie. Nie. Przestań tak myśleć. Trzeba tylko wierzyć.

Chwyciła bukiet i wzięła głęboki oddech. Kiedy wypuściła powietrze, zalała ją fala spokoju. Była pewna, że jej przewidywania się sprawdzą.

Musiały.

Megan pocałowała męża przeciągle, a potem odsunęła się i wygładziła mu klapę marynarki, patrząc na niego z miłością i uwielbieniem. Zarówno Blair, jak i Libby zazdrościły im tej bliskiej więzi, choć żadna się do tego nie przyznawała. Ale Blair znalazła równie głęboką miłość i zadowolenie u boku Garretta. Gdzie w takim razie podziewała się bratnia dusza Libby?

Josh wyszedł, aby zaprowadzić pana młodego oraz drugiego drużbę pod ołtarz, i trzy przyjaciółki zostały same. Po chwili drzwi znów się otworzyły, tym razem z większym impetem, i do środka teatralnym krokiem wmaszerowała matka Libby.

– Czekają już na ciebie, moja księżniczko.

Libby poczuła rozdrażnienie, po którym – gdy uważnie przyjrzała się swojej rodzicielce – przyszło poczucie winy. Gabriella St. Clair była oszałamiająco piękną kobietą. Jej gęste włosy w kolorze głębokiego brązu spływały długimi pasmami na ramiona, a na jej oliwkowej skórze próżno było szukać zmarszczek, mimo że musiała się już zbliżać do pięćdziesiątki. Nie żeby zamierzała się kiedyś do tego przyznać. Libby zupełnie nie wiedziała, ile lat ma jej matka, gdyż starsza pani St. Clair za żadne skarby nie wyjawiłaby daty swoich urodzin. Nie miało to zresztą znaczenia. Twarz i ciało Gabrielli St. Clair przeczyły upływowi czasu. Kobietę często brano za siostrę własnej córki.

I w tym sęk. Gabriella wolała być postrzegana jako siostra Libby i nierzadko dokładała wszelkich starań, aby znaleźć się w centrum uwagi. Nawet w dniu ślubu córki – ubrana w białą obcisłą sukienkę z głębokim dekoltem eksponującym obfity biust – nie chciała dać się zepchnąć na drugi plan.

Kobieta podeszła do Libby, jakby płynęła w powietrzu, i dramatycznym gestem złapała ją za rękę.

– Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką w życiu widziałam.

Libby zacisnęła zęby.

– Dziękuję, mamo.

– Tylko wciąż nie mam pewności, czy ten chłopak jest dla ciebie odpowiedni.

Była to jedna z niewielu rzeczy, co do których panie St. Clair się ze sobą zgadzały, choć starsza z nich uważała, że młodsza w ogóle nie powinna wychodzić za mąż.

– Dziękuję za troskę.

Gabriella poklepała córkę po policzku i spojrzała jej w oczy.

– Nie przekonam cię już do zmiany zdania, co?

Panna młoda parsknęła śmiechem. Gdyby któraś z jej przyjaciółek powiedziała jej, że pomysł ze ślubem jest szalony, i zachęciła ją do wycofania się z niego, Libby zrobiłaby to w sekundę. Ale fakt, że tę myśl rzuciła jej matka, zupełnie zmieniał postać rzeczy.

– Podjęłam już decyzję.

– Cóż, nic nie trwa wiecznie, kotku. – Gabriella posłała Blair szelmowskie spojrzenie. – Poza tym masz pod ręką dobrą adwokatkę specjalizującą się w sprawach rozwodowych.

Blair szeroko otworzyła usta, ale Gabriella była już w drodze do wyjścia.

Prawniczka wzięła się pod boki.

– Nie wierzę!

Libby pokręciła głową, czując narastający niepokój.

– To moja matka. Czego się spodziewałaś? – Odetchnęła głęboko. – Czas ruszać.

Megan postąpiła krok w jej stronę.

– Może powinnaś jeszcze chwilkę poczekać.

– Jej zdanie w ogóle mnie nie obchodzi. Od dnia, w którym zobaczyłam, jak pieprzy się z moim chłopakiem na kuchennym blacie, wszystkie wiemy, że to narcystyczna suka. Dlaczego przez ostatnich piętnaście lat coś miałoby się zmienić?

– Och, Libs… – powiedziała Megan łagodnie.

Mało brakowało, a życzliwość przyjaciółki doprowadziłaby Libby do załamania.

– Zapomnijcie o mojej matce – poprosiła. – Są większe zmartwienia. Za chwilę mam randkę z przeznaczeniem.

Przyjaciółki popatrzyły na nią dziwnie, ale ona popchnęła je w stronę drzwi, nie dając im czasu na odpowiedź.

Wszystkie trzy stały w przedsionku kościoła i czekały na pierwsze dźwięki muzyki, aby przejść nawą główną między zgromadzonymi gośćmi. Blair ruszyła pierwsza, Megan druga. Po chwili muzyka się zmieniła: rozległ się wybrany przez Mitcha utwór, który miał towarzyszyć pannie młodej w drodze do ołtarza – hymn Arkansas Razorbacks. Libby zgodziłaby się na każdą propozycję narzeczonego, bo ani razu nie przyszło jej do głowy, że sprawy zabrną tak daleko.

Panna młoda spojrzała ze zmartwieniem w stronę drzwi kościoła, zastanawiając się, gdzie, u licha, podziewa się jej bratnia dusza. Po dobrych dwudziestu sekundach, gdy zgromadzeni goście zaczęli już szeptać z konsternacją, Libby zdała sobie sprawę, że jej ideał nie zjawi się w progu.

A to oznaczało, że czeka w kościele.

Na tę myśl ogarnęło ją uczucie ulgi i to wystarczyło, aby ruszyła w stronę ołtarza. Wzrokiem błądziła po zgromadzonych gościach, szukając swojego księcia z bajki, ale jedynym kandydatem, którego znalazła, był Earl, wujek Mitcha – czterdziestodwuletni zatwardziały kawaler trudniący się hurtową sprzedażą ryb w Luizjanie. Facet miał jakieś trzydzieści pięć kilo nadwagi i jak stwierdziły Libby, Megan i Blair podczas próby kolacji ślubnej, nosił tupecik. Gdy zdał sobie sprawę, że patrzy na niego panna młoda, posłał jej lubieżne spojrzenie i oblizał górną wargę, jakby właśnie zauważył wyjątkowo soczystego suma.

To już lepiej było wyjść za Mitcha.

Mitch nie był wcale taki zły. Megan i Blair go lubiły. Poza tym gdyby Libby nauczyła się przymykać oko na jego futbolowy fanatyzm, to powiedziałaby, że całkiem słodki z niego facet. Jasne, zrobiła wszystko, aby uchronić Blair przed zawarciem małżeństwa z rozsądku, ale nie ulegało wątpliwości, że jej własny narzeczony miał znacznie więcej do zaoferowania jako partner niż Neil. Mimo wszystko jednak nie mogła sobie wmówić, że szaleje z miłości. Gdy oznajmiła przyjaciółkom, że się zaręczyła i za parę miesięcy wychodzi za mąż, Blair i Megan zasypały ją pytaniami na temat jej decyzji. Libby chyba aż za dobrze odegrała rolę kipiącej entuzjazmem narzeczonej, ponieważ udało jej się przekonać przyjaciółki, że ślub z Mitchem stanowi spełnienie jej marzeń. A gdyby doprowadziła sprawę do końca, dalej żyłaby w myśl formuły „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Bo mogła znać najlepszą adwokatkę rozwodową we wszechświecie, ale nigdy nie dopuściłaby do sytuacji, w której musiałaby skorzystać z jej usług.

W przeciwieństwie do swojej matki Libby wierzyła, że małżeństwo zawiera się na zawsze.

Co w takim razie wyprawiała?

Może jej rycerz jeszcze się nie zjawił? Może utknął gdzieś w korku?

Należało po prostu w to brnąć i wierzyć, że wszystko się dobrze skończy.

Ale kiedy panna młoda pokonała dwa stopnie dzielące ją od ołtarza, panika wbiła szpony w jej klatkę piersiową. _Miej wiarę_ – powtarzała w myślach. _Po prostu miej wiarę._

Mitch czekał na nią w czarnym smokingu i pod krawatem z grafiką nawiązującą do University of Arkansas. Kiedy podniósł nogawki spodni, okazało się, że na stopach ma skarpetki z logo Arkansas Razorbacks.

– Że co?

Uśmiechnął się, opuszczając nogawki.

– Będziesz idealną żoną – wyszeptał. – Która inna panna młoda pozwoliłaby swojemu facetowi dokończyć oglądanie meczu przed ceremonią? – Potem puścił do Libby oko i trącił ją łokciem. – Wygraliśmy! Dwadzieścia trzy do dwudziestu jeden! Brawo, nasi! Razorbacks pany! Razorbacks pany! – Ten ostatni okrzyk zwycięstwa wznieśli z nim koledzy pousadzani w kościelnych ławkach.

Megan i Blair wytrzeszczyły oczy, kompletnie zszokowane.

Poznajcie prawdziwego Mitcha.

Zdenerwowanie Libby weszło na nowy poziom.

Dlaczego Megan i Blair nie umiały czytać między wierszami? Dlaczego nie zauważyły, że ich przyjaciółka tak naprawdę nie kocha swojego narzeczonego? Ona to po nich widziała. Czyżby tak bardzo chciały ujrzeć ją w roli statecznej żony, że dałyby swoje błogosławieństwo każdemu facetowi u jej boku?

Libby postanowiła przymknąć oko na fakt, że to ona się oświadczyła. Była to marna próba uruchomienia trybików klątwy.

Zatopiona w myślach, zdziwiła się, kiedy duchowny zapytał:

– Mitch, czy chciałbyś przeczytać tekst swojej przysięgi?

O cholera. Dobrnęli już do tego punktu ceremonii?

Odchrząknąwszy, Mitch wyjął z kieszeni kartkę, którą następnie rozłożył i pokazał gościom.

Boże drogi, na papierze znajdował się rysunek przedstawiający strategię gry.

Kartka była oczywiście pokryta kółeczkami, iksami, zamaszystymi liniami oraz strzałkami.

– Libs, ty i ja jesteśmy jak Razorbacks w czasie meczu Cotton Bowl w 2012 roku. Graliśmy wtedy z Jayhawks Kansas, których nie potrafiliśmy pokonać od 1967. Ale w 2012 zastosowaliśmy tę oto strategię zakradającego się rozgrywającego. – Mitch położył sobie kartkę na piersi i wskazał na nią palcem. – I wiesz, jak to się skończyło?

Libby wpatrywała się w niego zszokowana. Co tu się wyprawiało?

– Skopaliśmy przeciwnikom tyłki i zostaliśmy mistrzami Cotton Bowl! – Po tych słowach pan młody i jego koledzy raz jeszcze krzyknęli: – Razorbacks pany!

Gdyby można było umrzeć ze wstydu, Libby w tamtej chwili padłaby na podłogę.

– I to właśnie jesteśmy my, kotku. Ty i ja. Będziemy kopać tyłki i prowadzić naszą drużynę do zwycięstwa. Ty, ja i gromadka naszych małych biegaczy. – Kiedy Libby długo nie odpowiadała, Mitch błędnie wziął jej przerażenie za dezorientację. – Wiesz, chodzi mi o nasze dzieci – wyjaśnił, puszczając oko.

Jego kumple wznieśli kolejny okrzyk.

Duchowny stał przez kilka sekund z rozdziawionymi ustami, a potem je zamknął i przełknął ślinę.

– Yyy… Libby, a ty masz ze sobą tekst swojej przysięgi?

Boże. To było coś więcej niż ślubny stres. To graniczyło z szaleństwem.

– Nie.

Mitch opuścił swoją kartkę z konsternacją w oczach.

– Nie? – Duchowny uniósł brwi. – Wolałabyś powtórzyć za mną tradycyjną przysięgę?

Libby rzuciła okiem na Megan i Blair, które zastygły w szoku, a potem odwróciła się z powrotem w stronę ołtarza.

– Nie.

Pan młody zatrzepotał rzęsami.

– Co jest nie tak z moim małym biegaczem? Zapomniałaś swojej przysięgi?

Biegacz… Bieg… Libby czuła, że jeśli nie wydostanie się z kościoła, to zaraz wyskoczy z własnego ciała.

– Przepraszam, Mitch. Nie mogę tego zrobić – wyrzuciła z siebie, a potem uniosła suknię i ruszyła w stronę wyjścia.

– Libs?! – zawołał Mitch. – Wycofujesz się, żeby przyjąć piłkę?

Libby obejrzała się przez ramię, nie zwracając uwagi na przerażone spojrzenia gości.

– Tak, tak, wycofuję się.

Wypadła na zewnątrz, walcząc z narastającą histerią, a Megan i Blair popędziły za nią.

O Boże. Klątwa zawiodła jej oczekiwania, a ona właśnie wybiegła z własnego ślubu.

Przez dwuskrzydłowe wrota kościoła zaczęli wysypywać się goście, którym przewodził Mitch.

– Dokąd się wybierasz? – krzyknął.

Co miała robić? Nie zabrała ze sobą torebki. Nie zabrała kluczyków do samochodu. W zasadzie przyjechała do kościoła z matką. Nie miała się gdzie ukryć. Upokorzona ponad wszelkie wyobrażenie, zachowywała się jak szczur w labiryncie, tyle że nie mogła liczyć na kawałek sera. Zamiast bratniej duszy czekały na nią tylko kolejne upokorzenia.

Gdy na parking wjechał jakiś samochód, bez zastanowienia wystrzeliła w jego stronę. Kierowca zwolnił, najpewniej zdumiony tym całym przedstawieniem, a ona dostrzegła swoją szansę i z niej skorzystała. Otworzywszy drzwiczki, zerknęła na trzymany w dłoni bukiet i niewiele myśląc, rzuciła go zbierającym się na trawniku gościom.

Babci Megan zaświeciły się oczy.

– Wara od niego, hołoto!

Seniorka rzuciła się na bukiet dokładnie w tej samej chwili, kiedy chwyciła go jedna z koleżanek Libby ze studiów.

Babcia powaliła dziewczynę na ziemię i zaczęły się zapasy.

Libby wśliznęła się do auta, nawet na moment nie odrywając wzroku od bijatyki.

– Dam ci sto dolarów, jeśli mnie stąd natychmiast zabierzesz – rzuciła.

Na trawnik wysypała się już połowa gości, a na czele gromady stał narzeczony Libby, który wyglądał na oszołomionego i skonsternowanego.

Co ona najlepszego zrobiła? Była tak mocno przekonana, że klątwa zaprowadzi ją do mężczyzny jej marzeń, iż zignorowała cichy głos w swojej głowie, który mówił jej, że wykorzystuje Mitcha. A teraz miała przed sobą żywy dowód własnego egoizmu.

– Tylko sto? – odparł kierowca rozbawionym głosem. – Za bilet na samolot zapłaciłem o wiele więcej.

Libby westchnęła z ulgą, kiedy rozpoznała ten głos. Ale potem przypomniała sobie, że ten sam facet chwilę wcześniej ją wystawił.

Noah McMillan był już martwy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: