Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mistrz karnawału - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
10 kwietnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Mistrz karnawału - ebook

„Mistrz karnawału” to kolejny kryminał z Janem Fablem, czwarta powieść z sześciotomowego cyklu hamburskiego, który zamyka „Strach przed ciemną wodą”.

Jak wytropić mordercę, gdy nie wiadomo, czyja twarz kryje się za maską?

Karnawał w Kolonii. Miasto opanowuje chaos, stanowiący tło dramatycznych wydarzeń. Jan Fabel odkłada swoją decyzję o odejściu ze służby i postanawia pomóc kolońskiej policji w schwytaniu seryjnego mordercy kanibala.

Trzymająca w napięciu powieść kryminalna w otoczce magicznych wydarzeń z Karnawałowej Nocy Kobiet, która staje się punktem kulminacyjnym śledztwa!

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7881-347-7
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Kar­na­wał w Ko­lo­nii jest zwy­cza­jem wy­wodzącym się z czasów założenia mia­sta przez Rzy­mian. Jego źródła sięgają praw­do­po­dob­nie mrocz­nej pogańskiej przeszłości Celtów, którzy za­miesz­ki­wa­li te te­re­ny, nim przy­by­li na nie ger­mańscy i rzym­scy najeźdźcy.

Kar­na­wał to czas, kie­dy porządek zo­sta­je zastąpio­ny cha­osem, kie­dy wstrze­mięźliwość Wiel­kie­go Po­stu po­prze­dza za­pa­mięta­nie i od­da­wa­nie się przy­jem­nościom. Czas, kie­dy świat sta­je na głowie. Kie­dy lu­dzie, na kil­ka go­dzin, stają się kimś zupełnie in­nym.

Mi­strzem kar­na­wału jest Prinz Kar­ne­val, zna­ny także jako Se­ine Tol­lität – Jego Sza­lo­na Mość. Prinz Kar­ne­val jest pil­no­wa­ny przez Prin­zen­gar­de – swoją oso­bistą straż.

Słowo „kar­na­wał” po­cho­dzi z łacińskie­go car­ne vale.

Pożegna­nie mięsa.PRO­LOG We­iber­fast­nacht¹ – Kar­na­wałowa Noc Ko­biet Ko­lo­nia sty­czeń 1999

Sza­leństwo. Gdzie­kol­wiek spoj­rzała, pa­no­wało sza­leństwo. Biegła przez tłum obłąkańców. Rozglądała się wokół, szu­kając ja­kie­goś azy­lu, miej­sca, gdzie zna­lazłaby schro­nie­nie w gro­nie lu­dzi przy zdro­wych zmysłach. Mu­zy­ka dud­niła bez­li­tośnie, wypełniając noc prze­rażającą wesołością. Tłum gęstniał. Więcej lu­dzi, większe sza­leństwo. Prze­ci­skała się przez ludzką ciżbę. Ucie­kała od dwóch potężnych, czar­nych iglic wy­ra­stających w nie­bo z ogar­niętej szałem uli­cy. Ucie­kała od klau­na.

Po­tknęła się na scho­dach. Minęła dwo­rzec ko­le­jo­wy. Prze­biegła przez plac. Nie przy­sta­wała ani na chwilę. I wciąż ota­czały ją wy­krzy­kujące coś, śmiejące się w głos, osza­lałe twa­rze.

Wpadła na zbitą grupkę lu­dzi stojących przed budką, w której sprze­da­wa­no cur­ry­wurst i piwo. Były kanc­lerz Nie­miec, Hel­mut Kohl, stał przy­odzia­ny w pie­luchę wy­pchaną nie­miec­ki­mi mar­ka­mi i śmiejąc się głośno, żar­to­wał z trze­ma Elvi­sa­mi Pre­sley­ami. Śre­dnio­wiecz­ny ry­cerz usiłował we­pchnąć so­bie do ust hot­do­ga przez ciągle opa­dającą przyłbicę. Był też di­no­zaur. I kow­boj. Lu­dwik XIV. Ale nie było klau­na.

Ro­zej­rzała się wokół. Za nią kłębiła się chma­ra lu­dzi. Nie było w niej klau­na. Je­den z Elvisów chwiej­nym kro­kiem ru­szył w jej stronę. Za­gro­dził jej drogę i objął ra­mie­niem w pa­sie. Stłumio­nym przez la­tek­sową maskę głosem po­wie­dział coś sprośnego. Ode­pchnęła go i wpadła na di­no­zau­ra.

– Je­steście nie­nor­mal­ni! – krzyknęła w stronę tłumu. – Wszy­scy je­steście stuk­nięci! – Roześmia­li się. Biegła przez część mia­sta, której nie znała. Nie znała tu też pra­wie ni­ko­go. Uli­ce zwężały się, za­ci­skały wokół niej. Zna­lazła się na wąskiej bru­ko­wa­nej ulicz­ce, pogrążonej w mro­ku i ściśle za­bu­do­wa­nej czte­ro­piętro­wy­mi bu­dyn­ka­mi z czar­ny­mi otwo­ra­mi okien. Schro­niła się w cie­niu, próbując złapać od­dech. Z od­ległego cen­trum mia­sta wciąż do­bie­gał zgiełk – sza­lo­na, wesoła mu­zy­ka prze­pla­ta­na obłąkańczy­mi wrza­ska­mi. Próbowała wyłowić z tego hałasu odgłos kroków. Nic. Stała w cie­niu, wciśnięta ple­ca­mi w so­lidną ścianę bu­dyn­ku.

Klau­na wciąż nie było. Klau­na z jej dzie­cięcych kosz­marów. Zgu­biła go.

Nie miała pojęcia, gdzie się zna­lazła – wszyst­ko wyglądało tak samo. Wie­działa jed­nak, że musi iść jak naj­da­lej od sza­lo­nych dźwięków mia­sta, od strze­lających w nie­bo czar­nych wież. Ser­ce wciąż waliło jej jak młot, ale od­dech już się uspo­koił. Ru­szyła ulicą, nie od­ry­wając ciała od ścia­ny bu­dyn­ku. Głośna mu­zy­ka i ludz­ki re­chot przy­cichły, ale na­gle ulicę rozświe­tlił blask żółtego światła. Ktoś otwo­rzył drzwi. Błyska­wicz­nie cofnęła się do cie­nia. Z bu­dyn­ku wyszło trzech tro­glo­dytów i tan­cer­ka fla­men­co. Dwóch ne­an­der­tal­czyków niosło skrzynkę piwa. Całe to­wa­rzy­stwo, za­ta­czając się, ru­szyło w kie­run­ku po­zo­stałych sza­leńców. Zaczęła płakać. Szlo­chać. Nie było przed tym uciecz­ki.

Na końcu uli­cy do­strzegła kościół. Wiel­ki gmach wciśnięty w bru­ko­wa­ny plac. Romańska bu­dow­la za­pew­ne górowała w przeszłości nad ota­czającymi ją po­la­mi i ogro­da­mi. Ale w ciągu ko­lej­nych stu­le­ci mia­sto zbliżyło się do niej i te­raz stała oto­czo­na cia­snym wia­nusz­kiem domów, jak bi­skup oto­czo­ny przez żebraków. Do kościel­ne­go muru przy­le­gała ple­ba­nia. Po dru­giej stro­nie nie­wiel­kie­go pla­cu znaj­do­wał się bar. Tego jed­nak wolała uniknąć. Po­szu­ka schro­nie­nia w domu pa­ra­fial­nym. Ru­szyła w jego kie­run­ku, kie­dy na­gle za­sko­czył ją wi­dok małej, słabo­wi­tej, wy­stra­szo­nej zja­wy w ciem­nym oknie wy­sta­wo­wym skle­pu mięsne­go. To było jej własne od­bi­cie za­wie­szo­ne pomiędzy wyciętymi z kar­to­nu gwiazd­ka­mi z pro­mo­cyj­ny­mi ce­na­mi na wołowinę i wie­przo­winę.

Do­tarła do narożnika kościoła. Wyglądał mrocz­nie i asce­tycz­nie na tle nie­ba. Na­cisnęła ciężką żelazną klamkę i na­parła na drzwi, ale nie ustąpiły. Poszła w kie­run­ku domu pa­ra­fial­ne­go.

Stanął jej na dro­dze, wyłaniając się zza kościoła, gdzie cze­kał na nią w ukry­ciu. W bla­dym świe­tle ulicz­nej la­tar­ni jego twarz była nie­bie­sko-biała, a wy­ma­lo­wa­ny na niej uśmiech – szkarłatny. Z łysi­ny na czub­ku głowy spływały po bo­kach pa­sma zie­lo­nych włosów. Chciała krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gar­dle. Spoj­rzała mu w oczy – zim­ne i nie­ru­cho­me pod ko­micz­ny­mi łuka­mi wy­ma­lo­wa­nych na czar­no brwi. Nie mogła się po­ru­szyć. Nie mogła krzy­czeć. Nie znaj­dy­wała w so­bie dość sił, żeby się uwol­nić i uciec. Dłoń w ja­sno­nie­bie­skiej fil­co­wej ręka­wicz­ce za­cisnęła się na jej gar­dle. Po­pchnął ją w cień i przy­parł do muru kościoła. Uniósł ją, tak że stała te­raz na pal­cach. Jed­nym ru­chem wol­nej ręki wyjął z kie­sze­ni płasz­cza kra­wat i cia­sno obwiązał go wokół jej szyi.

Wresz­cie się szarpnęła. Kra­wat wrzy­nał się w skórę, zgnia­tał na­czy­nia krwio­nośne, blo­ko­wał tcha­wicę. Płucom za­czy­nało bra­ko­wać po­wie­trza. Zakręciło jej się w głowie. Po­ciem­niało przed ocza­mi. Kie­dy za­cisnął pętlę moc­niej, wi­działa już tyl­ko jego twarz.

Gro­te­skową twarz klau­na.Pamiętnik klau­na Pierw­szy wpis – 11 li­sto­pa­da, go­dzi­na 11:11²

JEST JE­DE­NAŚCIE MI­NUT PO JE­DE­NASTEJ JE­DE­NASTY DZIEŃ JE­DE­NASTEGO MIE­SIĄCA ZNO­WU SIĘ OBU­DZIŁEM OBU­DZIŁEM je­stem zno­wu KLAU­NEM i obu­dziłem się JEŚLI PRAGNĄ CHA­OSU BĘDĄ GO MIE­LI je­stem tym kim je­stem kro­wy jedzą tyl­ko trawę mi­sie ko­ala jedzą tyl­ko liście eu­ka­lip­tu­sa pan­dy jedzą tyl­ko bam­bu­sa kro­wy jedzą tyl­ko trawę mi­sie ko­ala jedzą tyl­ko liście eu­ka­lip­tu­sa pan­dy jedzą tyl­ko bam­bu­sa ja jem tyl­ko lu­dzi i je­stem tym czym je­stem i jem tyl­ko to co jem jem tyl­ko lu­dzi wkleiłem do tego pamiętni­ka kil­ka zdjęć żeby pamiętać piękny wi­dok mięsa kro­je­nia mięsa go­to­wa­nia mięsa je­dze­nia mięsa myśli tyle różnych myśli gryźć jeść jeść zabić jeść dzi­siaj je­stem zno­wu KLAU­NEM obu­dziłem się zno­wu to dziw­ne obu­dzić się po tak długim cza­sie zabiłem dziwkę i po­tem ją zjadłem nie zerżnąłem jej nig­dy nie pie­przy nie baw się je­dze­niem one chcą żebyś je pie­przył a nie zja­dał po pro­stu za­bij i zjedz dziwkę one wszyst­kie są dziw­ka­mi dziw­ka­mi dziw­ka­mi sko­ro się obu­dziłem to zna­czy że KAR­NA­WAŁ jest bli­sko wkrótce KAR­NA­WAŁ cie­le­sny jat­ka mięsożerny PRAGNĄ CHA­OSU BĘDĄ GO MIE­LI je­stem KAR­NA­WAŁOWYM KLAU­NEM ale nikt się nie śmie­je każdy się boi boi kie­dy ma­luję twarz ma­luję swój uśmiech sze­ro­ki uśmiech widzą uśmiech sze­ro­ki piękny uśmiech klau­na i zęby mój uśmiech ich pa­rzy są bez­rad­ni i cze­kają aż zo­staną zje­dze­ni nikt się nie śmie­je z KLAU­NA ob­ser­wuję ich po­tem śledzę po­tem znaj­duję kryjówkę kryję się przed nimi po­tem wy­ska­kuję i widzą mnie i krzyczą ale nie śmieją się po­tem je duszę po­tem kroję i zja­dam i staję się sil­ny taki sil­ny im je­stem sil­niej­szy tym dłużej mogę nie spać będę zno­wu za­bi­jał zno­wu zja­dał przy­bie­rał maskę klau­na kie­dy widzą twarz klau­na nie mogą ucie­kać ani po­ru­szyć się tak się boją są bez­rad­ni po­nie­waż uśmiech klau­na uśmiech klau­na jest potężny a oni są ni­czym STAJĄ SIĘ MOIM POŻYWIE­NIEM nie wiem ile mam lat je­stem sta­ry star­szy czuję jak­bym żył tyl­ko je­den dzień albo set­ki lat żyję i jem od tak daw­na ale te długie prze­rwy na sen pamiętam ostat­nią ostat­ni posiłek kar­na­wał już bli­sko je­stem tego pew­ny czuję że nad­cho­dzi tak jak się czu­je mięso go­to­wa­ne gdzieś w od­da­li za­pach do­cho­dzi z po­wie­wem wia­tru czu­jesz go przez jedną se­kundę ale to wy­star­czy żebyś po­czuł się głodny czuję zbliżający się KAR­NA­WAŁ spałem tak długo te­raz się obu­dziłem i je­stem klau­nem TE­RAZ NIE BĘDĘ JUŻ NIG­DY SPAŁ I KAR­NA­WAŁ BĘDZIE KAŻDEGO DNIA za­wsze już będę klau­nem za­wsze będę czuł że je­stem praw­dzi­wy nie będę już pa­trzył na sie­bie jak na kogoś ob­ce­go spałem tak długo i głęboko i z dala od świa­ta ale te­raz obu­dziłem się myślę jaśniej te­raz pa­nuję nad wszyst­kim to mój czas ten dru­gi już mną nie rządzi ten dru­gi próbuje za­prze­czać mo­je­mu ist­nie­niu uda­je że ja nie ist­nieję i cza­sem wy­da­je mi się że nie ist­nieję ale ja ist­nieję i mam zęby dla­cze­go inni myślą że to co robię jest odrażające że ja je­stem odrażający je­stem KLAU­NEM mam ciało z żela­za i jem mięso mam zęby i język i wnętrzności i umrę jeśli nie będę jadł każdy musi jeść żeby przeżyć a niektórzy mogą jeść tyl­ko je­den ro­dzaj pożywie­nia kro­wy jedzą tyl­ko trawę mi­sie ko­ala jedzą tyl­ko liście eu­ka­lip­tu­sa pan­dy jedzą tyl­ko bam­bu­sa a ja jem tyl­ko lu­dzi to ta­kie pro­ste gdy­bym nie jadł mięsa in­nych osłabłbym i umarł je­stem KLAU­NEM i muszę być sil­ny

wkrótce przyj­dzie czas kie­dy na­ma­luję so­bie TWARZ KLAU­NA przy­niosę im cha­os spałem tak długo

i je­stem GŁODNY
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: