Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mój mąż i ja - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
6 czerwca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,90

Mój mąż i ja - ebook

Elżbieta pokochała Filipa od pierwszego spotkania. On był jedynym aktem jej rebelii. Ona – jego jedynym aktem poddania.
– Allison Pearson, Telegraph

Ona – młoda i z królewskiego rodu. On – przystojny, ale dużo uboższy młodzieniec w marynarskim mundurze z monarszej rodziny z dalekiego, małego kraju. Brzmi bajkowo? Ta książka to prawdziwa opowieść o związku wbrew wszystkim, nawet wbrew samemu sobie. O szczerym uczuciu, które musi iść w parze z dyktatem konwenansów. O rozczarowaniu, kiedy już wiadomo, że nawet życie prawdziwej księżniczki nie jest bajką.
Jest to także opowieść o niebywałej sile kobiety, która rządzi Wielką Brytanią od ponad 60 lat, królowej, która przetrwała 13 premierów i wytrwała na tronie całą epokę, gwarantując stabilność swojej monarchii i swojego małżeństwa.
Dziś, gdy świat obserwuje ślub i początki małżeństwa księcia Harry’ego, warto wrócić myślą do dni w 1947 roku, gdy w opactwie Westminster zaczęła się wspólna droga Elżbiety i Filipa. Autorka książki, mająca od lat dostęp do prywatnych kręgów brytyjskiej monarchii, po mistrzowsku ukazuje detale życia, arystokratyczne zwyczaje i psychologiczne uwarunkowania, które składają się na niesłabnący czar brytyjskiego tronu. Jej książka jest świetnym uzupełnieniem spojrzenia na prywatne życie Elżbiety i Filipa, które zapewnił serial The Crown.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7229-766-2
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Piszę o rodzinie królewskiej od wielu lat i najczęściej zadawanymi pytaniami są: „Jaką parą są królowa i książę Edynburga? Jakim są małżeństwem? Jakimi są rodzicami i dziadkami?”. Krótko mówiąc, jeśli pominie się królewski ceremoniał i protokół z nim związany, to jacy oni są? Wraz z sukcesem serialu The Crown ich prywatną stroną życia zainteresowało się zupełnie nowe pokolenie.

Spędziłam ponad trzydzieści lat w otoczeniu królowej i księcia, wielokrotnie spotykałam się z nimi przy różnych okazjach i uważam, że dysponuję jedyną w swoim rodzaju wiedzą na temat ich życia. Mam nadzieję, że udało mi się ją odpowiednio przedstawić na kartach tej książki. Siedemdziesiąta rocznica ślubu to szczególnie dobry moment na przedstawienie ich historii w kontekście zmian na świecie, których byli świadkami w czasie wspólnego życia.

To historia równie fascynująca, co nieprawdopodobna. Jak to możliwe, że pozbawiony grosza przy duszy grecki książę zdobywa serce królewny będącej najlepszą partią na świecie? Jak przekonała swojego ojca, króla i cesarza, nad którego ziemiami nigdy nie zachodziło słońce, by zgodził się na ślub? Księżniczka była niewinną dziewczynką, która przeniosła się prosto z pokoju dziecinnego do małżeńskiego łoża. On był przystojnym, dwudziestopięcioletnim oficerem marynarki, niezależnym i charyzmatycznym, ale bez pieniędzy i ziemi. Urodził się na stole jadalnym w willi na greckiej wyspie Korfu. Ona urodziła się w wielkim domu w londyńskiej dzielnicy Mayfair, w obecności ministra spraw wewnętrznych sir Williama Joynsona-Hicksa.

W świecie, w którym ponad wszystko liczyło się dobre wrażenie, greckie wychowanie Filipa było wybitnie nieodpowiednie. Kiedy dwa lata po II wojnie światowej ogłoszono jego zaręczyny z księżniczką Elżbietą, Brytyjczycy mieli mieszane uczucia. Dla wielu Filip był po prostu przybyłym z zagranicy łowcą posagów, o bliskich powiązaniach z Niemcami poprzez małżeństwa swoich sióstr. W 1947 roku każda wzmianka o zagranicznym pochodzeniu była traktowana z niechęcią, chyba że ktoś był bajecznie bogaty, jak amerykańskie dziedziczki fortun, które wżeniały się do brytyjskich rodzin arystokratycznych. Książę Filip nie pasował do żadnej z tych kategorii. Natomiast księżniczka, chociaż młoda i dość naiwna, była też uparta i zdecydowana pokonać wszelkie przeciwności stojące jej na drodze do małżeństwa z mężczyzną, którego kochała. Było to duże wyzwanie, ponieważ w owym czasie brytyjski establishment miał olbrzymie wpływy, a Filip do niego nie należał.

Przez ostatnie siedemdziesiąt lat książę Filip, niezmiernie ambitny mężczyzna, musiał w miejscach publicznych chodzić dwa kroki za swoją żoną. Można by uznać, że rola ta jest niemożliwa do przyjęcia dla kogoś o jego temperamencie, ale na szczęście królowa jest tradycjonalistką i uważa, że mężczyzna powinien być panem w swoim własnym domu. Zdawała sobie sprawę, że dla jej męża, tak dbającego o swój męski wizerunek, posiadanie żony, która zawsze ma pierwszeństwo, jest niezmiernie trudne. Kompromis jest uważany za niezbędny składnik każdego małżeństwa, a w przypadku królowej i księcia Filipa stanowi wyjątkowo istotny element. Para ta żyje w zaskakująco małym świecie, z którego nie ma ucieczki. W sprawach osobistych mogą się zwracać tylko do siebie nawzajem. A w związku z tym każde z nich musi brać poprawkę na to drugie, jeśli nie chcą, by ich życie stało się nie do zniesienia.

Królowa i książę Filip dopasowali się niedługo po wejściu w związek małżeński i dzięki temu ich małżeństwo jest udane. Są sobie bliscy i, nawet po siedemdziesięciu latach, twarz królowej rozjaśnia się, gdy Filip wchodzi do pokoju. Kiedy w 1952 roku Elżbieta musiała nagle przejąć władzę królewską, została przytłoczona naciskami męskiej części dworu, a zarazem ciężko jej było pogodzić się z przedwczesną śmiercią ojca. Książę Filip dyskretnie przejął wtedy na siebie rolę matki i ojca ich dzieci, by Elżbieta mogła się skupić na królewskich obowiązkach.

Do tej pory, czyli do roku, w którym książę Filip postanowił ogłosić, że zrzeka się swoich oficjalnych obowiązków, jego wkład w królewskie małżeństwo i wszystko, co się z tym wiąże, był prawie niedostrzegany. Mam nadzieję, że ta książka pozwoli naprawić to niedopatrzenie.

Przez lata królowa i książę Filip starali się panować nad natrętnym zainteresowaniem i spekulacjami dotyczącymi prywatnego życia ich rodziny. Mimo to wielokrotnie musieli się mierzyć z prasą, którą rzadko obchodzi, czy dana historia jest prawdziwa. Ważne, by sensacyjnie brzmiące nagłówki przyciągały czytelników.

Porażka małżeństwa ich syna i dziedzica, księcia Karola, z naiwną lady Dianą Spencer na pewno do takich należała. To był najgorszy moment długiego panowania królowej. Nigdy nie sądziła, że będzie musiała pisać zarówno do swojego syna, jak i synowej, że rozwód byłby najlepszym rozwiązaniem. To było sprzeczne ze wszystkim, czego ją uczono, i stało w sprzeczności z chrześcijańskimi poglądami, a także pozycją obrońcy wiary. Było jeszcze gorzej, gdy w rok i dzień po zakończeniu sprawy rozwodowej Diana zginęła. Gdyby nie silne wsparcie moralne męża, możliwe że królowa by się załamała. W listopadzie 1997 roku, w trzy miesiące po śmierci Diany, królowa i książę Filip obchodzili złote gody. Królowa złożyła swojemu mężowi hołd, mówiąc, że był dla niej „podporą przez te wszystkie lata”, a w bardziej osobistym wyznaniu powiedziała po raz pierwszy o jego „nieustannej miłości i pomocy”.

Podczas tych siedemdziesięciu lat małżeństwa Elżbieta i Filip byli świadkami różnych najbardziej burzliwych momentów z historii Wielkiej Brytanii. Począwszy od ponurego okresu po wojnie, do równie mrocznych dni czasów terroryzmu, w których teraz żyjemy. Ze smutkiem obserwowali, jak nie jedno, ale troje ich dzieci się rozwodzi, ale dożyli też momentu, gdy znalazły one znów szczęście. Cieszyli się na tyle dobrym zdrowiem, by patrzeć, jak dorastają ich liczne wnuki i pojawiają się na świecie prawnuki. Opowieść o tym, jak tego dokonali, znajduje się na kartach tej książki.Rozdział 1

WESELE

„Elżunia jest jedyną tak pewną dla mnie rzeczą na świecie i pragnę spoić nas dwoje w nowy, połączony byt…” – Tak pisał dwudziestosześcioletni książę Filip do swojej teściowej dwa tygodnie po ślubie, który odbył się dwudziestego listopada 1947 roku. Tak brzmiał plan ich wspólnego życia. A Filip pałał w owym czasie taką pasją, że postanowił rozwinąć tę myśl.

„Miłować Elżunię? Nie jestem pewien, czy to słowo oddaje pełnię tego, co czuję. Czy miłuje się czyjeś poczucie humoru, gust muzyczny albo oczy? Nie jestem pewien, ale wiem, że dziękuję za nie Bogu, a więc, bardzo skromnie, dziękuję Bogu za Elżunię i za nas.”

Na dwa dni przed ślubem, zgodnie z królewską tradycją, król i królowa wydali w Pałacu Buckingham wielki bal. Kuzynka Filipa, lady Pamela Mountbatten, będąca jednym z tysiąca dwustu gości, przyznała, że jej nastoletnie wspomnienia z dnia ślubu zostały przyćmione przez te z balu. Na pewno było to coś wartego zapamiętania po latach wojennych trudów. Królewskie posiadłości zapewniły mnóstwo dziczyzny, odpowiednio przygotowanej przez mistrzów kuchni, a z piwnic wyciągnięto najlepsze wina i szampany. Potrawy, na które składały się między innymi sałatka krabowa, indyk, suflet waniliowy i wiśnie w brandy, podano na królewskiej porcelanie, a na środku każdego okrągłego stołu na osiem osób stała złota waza wypełniona bladożółtymi różami i goździkami.

Dla niektórych gości było tego za wiele. Podczas przyjęcia indyjski maharadża upił się tak bardzo, że zamachnął się na księcia Devonshire, ale nikt nie wiedział czemu. Pod koniec wieczoru, a może raczej następnego ranka, król Jerzy VI poprowadził węża przez pałacowe sale, a następnie wszyscy zasiedli do śniadania. Pan Carroll Gibbons, jeden z ulubionych muzyków króla, grał pod organami w sali balowej fokstroty, walce i rumby. Goniec przekazywał liderowi zespołu prośby o utwory, a kiedy księżniczka Elżbieta poprosiła o melodię, której zespół nie znał, nastąpiła chwila paniki. W końcu Gibbons usiadł do pianina; przyłączył się do niego pierwszy saksofonista. Po kilku chwilach salę balową wypełniły poruszające dźwięki melodii granej przez Gibbonsa z pamięci. Towarzyszył mu saksofon.

Księżniczka miała na sobie suknię z tiulu w kolorze intensywnego koralu i z radością prezentowała swój pierścionek zaręczynowy, który książę Filip zaprojektował samodzielnie, wykorzystując kamienie z dziedzicznej biżuterii podarowanej mu przez matkę, księżniczkę Alicję.

– Wyglądała przepięknie – powiedziała lady Margaret Colville, która tego wieczoru pełniła rolę damy dworu. – Tryskała życiem.

– Elżunia była cudowną dziewczyną, bardzo piękną. Byli w sobie zakochani – wspomina lady Pamela Mountbatten. – Ale przerażała go myśl, że pewnego dnia ona zostanie królową Anglii. To by położyło kres jego obiecującej karierze w marynarce. Co miałby robić przez resztę życia, zawsze dwa kroki za nią? Sądzę, że albo myślał, że to szaleństwo, albo że będzie musiał to traktować bardzo poważnie – i tak właśnie zrobił. Najgorsze jest to, że nie spodziewali się, że będą musieli się tego podjąć wcześniej niż po pięćdziesiątce.

Ledwie ogłoszono zaręczyny, a ojciec Pameli, lord Mountbatten, zaczął instruować Filipa, jak jego zdaniem powinno wyglądać małżeństwo i jak należy prowadzić dom. Elżbieta była świadoma tego wścibstwa i wcale jej się ono nie podobało. Jej matka była tego samego zdania, natomiast ojciec już niekoniecznie. Filip wiedział jednak, jak zareagować, i ostrzegł swojego natrętnego wuja w liście:

„Nie chcę być niegrzeczny, ale widać wyraźnie, że chcesz zarządzać tym małym przedstawieniem, obawiam się jednak, że ona może nie przystać na to równie potulnie co ja. To prawda, że wiem, co jest dla mnie dobre, ale nie zapominaj, że nie byłeś dla niej wujem, zastępującym ojca doradcą i przyjacielem tak długo, jak dla mnie”.

Do połowy października rozesłano zaproszenia do ponad dwóch tysięcy gości, a na każdej kopercie znajdował się charakterystyczny królewski znaczek – inicjał króla. Najważniejszymi zapraszanymi byli, i są nadal, ci, których nazywa się „magiczną czterysetką”. Składają się na nią członkowie rodzin królewskich z całej Europy, których trzeba zaprosić bez względu na to, czy wciąż rządzą, czy też zostali zdetronizowani. No i oczywiście zaproszono też najbliższych przyjaciół.

Jako że upłynęły ledwie dwa lata od wojny, król uznał, że nie można zaprosić sióstr księcia Filipa, jako że ich związki z Niemcami były wciąż zbyt hańbiące (siostry przeprowadziły się do Niemiec z Paryża na początku lat trzydziestych, wyszły za niemieckich arystokratów i pozostały na terenie tego kraju w czasie wojny).

– Tak niedługo po wojnie nie można było zapraszać „Hunów” – wspomina Lady Mountbatten. – Myślę, że Filip to rozumiał, ale jego siostry na pewno nie. Latami dopytywały się, czemu nie zaproszono ich na ślub. W końcu nie walczyły w pierwszych szeregach wroga.

Temat ten był tak delikatny, że dopiero w 2006 roku książę Filip przerwał oficjalną, trwającą sześćdziesiąt lat ciszę na temat związków jego rodziny z nazistami, udzielając wywiadu do książki Royals and the Reich , w którym wyjaśnił, że podobnie jak wielu innych Niemców, jego rodzina pozytywnie odnosiła się do początkowych działań Hitlera, mających na celu przywrócenie siły i prestiżu Niemcom.

– Nastąpiła olbrzymia poprawa w takich kwestiach jak przyjazdy pociągów na czas i budownictwo – wyjaśnił Filip. – Czuło się nadzieję po ponurym chaosie Republiki Weimarskiej. Mogę zrozumieć ludzi, którzy chwytali się czegoś lub kogoś, kto zdawał się odwoływać do ich patriotyzmu i próbował sprawić, żeby wszystko znów działało. Proszę pomyśleć, jakie to musiało być pociągające.

Zaznaczył jednak, że nie wiedział nic o tym, by ktokolwiek z jego rodziny wygłaszał antysemickie poglądy.

Spośród siedmiorga braci i sióstr jego ojca przeżył tylko wuj George, który uczestniczył w weselu wraz z żoną, Marie Bonaparte, i córką, Eugenie, a także licznymi kuzynami i powinowatymi, w tym Heleną, królową Rumunii, Aleksandrą, królową Jugosławii i Fryderyką, królową Grecji.

Ślub stanowił symbol nadziei na przyszłość dla kraju zrujnowanego przez wojnę. Na ulicach wciąż widoczne były leje po bombach. Budynki często same się zawalały, wiele musiało być podpieranych rusztowaniami. Każdy tydzień przynosił odkrycia kolejnych niewybuchów. Częstokroć trzeba było wyburzać całe ulice, a gdzie nie spojrzeć, trafiała się kamienica, w której część pięter nie miała ścian. Kawałki tapet powiewały na wietrze, a gruz z na wpół zniszczonych pomieszczeń leżał pod ścianami. Chociaż zbliżała się najchłodniejsza od wielu lat zima, to w dniu ślubu, 20 listopada, zanotowano piętnaście stopni Celsjusza, w związku z nadejściem zaskakująco ciepłej masy powietrza znad tropików.

Chociaż wojna skończyła się ponad dwa i pół roku temu, wciąż obowiązywała reglamentacja towarów. Brakowało między innymi chleba, węgla, słodyczy, ubrań, mebli i mydła. W drodze wyjątku pozwolono, by kawaleria przyboczna eskortowała księżniczkę na ślub w mundurach paradnych, a nie polowych. Jako że wszędzie wprowadzano w owym czasie oszczędności, na początku ustalono, że ślub będzie prywatny i cichy, a odbędzie się w kaplicy świętego Jerzego w Windsorze, by uniknąć pretensjonalności, ale rząd Partii Pracy ustąpił i wyraził zgodę na to, by ślub stał się wydarzeniem publicznym. Uznano, że taka okazja może poprawić nastroje wyczerpanego wojną społeczeństwa, które okazało zaskakującą hojność, gdy ogłoszono tę wiadomość. Kobiety wysyłały cukier i mąkę ze swoich skromnych racji na tort weselny. Inne przysyłały cenne nylonowe pończochy i przechowywane na lepszą okazję materiały. Niektóre oddawały nawet swoje kartki na ubrania, ale te trzeba było odesłać z powrotem, ponieważ przekazywanie ich było nielegalne.

„The Radio Times”, najpopularniejszy tygodnik owych czasów, poświęcił wydarzeniu całą stronę tytułową. Ponadto opisał przebieg ślubu w opactwie westminsterskim, trasę królewskiego przejazdu i porządek nabożeństwa. Jako że był to pierwszy ślub w rodzinie królewskiej tak obszernie filmowany i transmitowany przez telewizję, wymagał od reporterów niezwykłej pomysłowości. Trudności techniczne związane z filmowaniem całości były tak duże, że postanowiono reklamować tylko połowę tego, co BBC zamierzało sfilmować, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Oto jak tygodnik reklamował program:

Królewski Ślub

CZWARTEK, 20 LISTOPADA
Ślub Jej Królewskiej Wysokości Księżniczki Elżbiety z porucznikiem Królewskiej Marynarki Filipem Mountbattenem w opactwie westminsterskim

11:03 Orszak Jej Królewskiej Mości opuszcza Pałac Buckingham
11:16 Orszak weselny Jego Królewskiej Mości i Jej Wysokości Panny Młodej opuszcza Pałac Buckingham
11:30 NABOŻEŃSTWO
12:30 Odjazd Panny Młodej i Pana Młodego z opactwa westminsterskiego i powrót orszaków do Pałacu Buckingham

Komentatorzy:

Wynford Vaughan-Thomas (wnętrze opactwa)
Richard Dimbleby (zachodnie drzwi opactwa)
Peter Scott (dach kościoła św. Małgorzaty, Westminster)
Audrey Russell (Admiralty Arch)
Frank Gillard (front Pałacu Buckingham)

Liczymy się z tym, że popołudniowe programy będą przerywane, by przedstawić wyjazd Państwa Młodych na miesiąc miodowy.

Nabożeństwo:

Fanfara (Bax)
Podczas pochodu Panny Młodej:
Hymn: „Błogosław, duszo moja, Pana” (Goss)
Słowa wprowadzające – dziekan
Uroczystość zaślubin – arcybiskup Canterbury
Psalm 67 (Bairstow)
Litanie mniejsze, Ojcze nasz, liturgiczne odpowiedzi mszalne – kierownik chóru
Modlitwy i błogosławieństwo – dziekan
Motet: „O Boże, rozważamy Twoją łaskawość” (McKie)
Przemówienie arcybiskupa Yorku
Hymn: „Pan jest moim pasterzem” (Crimond)
Modlitwa końcowa i błogosławieństwo arcybiskupa Canterbury
Amen (Orlando Gibbons)
Fanfara (Bax)
Hymn państwowy
Podczas wpisywania do aktu małżeństwa:
Hymn:
Blessed be the God and Father (S. S. Wesley)
Fanfara (Bax)
Marsz weselny (Mendelssohn)

Dzięki pięćdziesięciu pięciu mikrofonom BBC słuchacze na całym świecie mogli uczestniczyć w uroczystości. Prezenterzy na trasie i przed opactwem informowali o przybyciu gości, a Frank Gillard stojący przy pomniku królowej Wiktorii opisywał, jak panna młoda opuszcza dom wraz z ojcem Elżbiety, królem. Dalej wzdłuż ulicy Mall Audrey Russell, która stała na dachu cytadeli admiralicji, przejęła transmisję od Gillarda. Następnie, podczas gdy kareta z księżniczką Elżbietą jechała wzdłuż ulicy Whitehall, przełączono transmisję na wnętrze Opactwa, które opisał Wynford Vaughan-Thomas. Kiedy skończył, relację przejął Peter Scott z dachu kościoła świętej Małgorzaty. Ogłosił on przybycie panny młodej na Parliament Square, a chwilę później znany komentator Richard Dimbleby opisał, jak kareta podjeżdża pod zachodnie drzwi opactwa.

Inżynier prowadzący transmisję siedział z dala od całego zgiełku, przy panelu kontrolnym, do którego miał podłączone jakieś dwadzieścia sześć mikrofonów, i musiał decydować, kiedy przełączyć się na który i kiedy na przykład zmiksować dzwony opactwa z wiwatami na cześć księżniczki Elżbiety i porucznika Mountbattena.

O siódmej rano w dniu ślubu John Dean (służący księcia Filipa) zapukał do drzwi sypialni księcia Edynburga w Pałacu Kensington, gdzie ten przebywał, i wniósł herbatę.

– Obudził się od razu i w doskonałej formie, niezmiernie wesoły i wcale nie zdenerwowany – wspominał Dean. – Poprzedniego dnia odbyła się próba generalna przed ślubem, więc wszyscy dokładnie wiedzieliśmy, co mamy robić. Pamiętałem doskonale wyliczone co do sekundy ustalenia.

Kiedy Filip się ubrał i zjadł śniadanie, na które składały się kawa i tost, służący podał mu niepewnie miecz, uświadomiwszy sobie, że są gotowi zbyt wcześnie.

– Jak książę pohamował chęć zapalenia papierosa, to nie wiem – wspominał Dean. – Porzucił ten nałóg poprzedniego wieczora i nie narzekał.

Mimo wczesnej godziny Filip i David Milford Haven, jego drużba albo stronnik, jak określa się ich w królewskich kręgach, wypili dżin z tonikiem, by uczcić ostatnie kawalerskie chwile Filipa.

W przeddzień ślubu król przyjął porucznika marynarki królewskiej Mountbattena do rodziny królewskiej, nadając mu tytuł Królewskiego Towarzysza Rycerskiego Orderu Podwiązki, i upoważnił go do używania tytułu „Jego Królewska Wysokość”, której ten się zrzekł, przyjmując brytyjskie obywatelstwo. Król nadał mu też księstwo Edynburga, które zostało stworzone przez Jerzego II w 1727 roku dla księcia Fryderyka, jego syna i następcy.

Natomiast w Pałacu Buckingham służąca księżniczki, Margaret „Bobo” MacDonald, przynajmniej raz nie musiała budzić „panienki”, jak ją zawsze nazywała. Księżniczka zdążyła już wstać i ubrana w szlafrok stała w oknie i obserwowała tłum.

– Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę, Crawfie – zwróciła się do Marion Crawford, swojej starej guwernantki, która stanęła przy niej. – Muszę się co chwilę szczypać.

O 11:25 książę Filip i David Milford Haven byli już na swoich miejscach w opactwie i oczekiwali na przybycie panny młodej wraz z królem. Eileen Parker gościła na ślubie wraz ze swoim trochę skacowanym mężem Mikiem (uczestniczącym w wieczorze kawalerskim Filipa), i tak wspomina ten moment:

– Kiedy usiedliśmy, organy zaczęły grać koncert C-dur Elgara. Nagle wszyscy zebrani znów wstali, a ja zaczęłam się zastanawiać, na czyją cześć. Księżniczka Elżbieta miała opuścić pałac dokładnie o 11:03, by dotrzeć do opactwa na 11:28. Odwróciłam się trochę i ujrzałam, jak wzdłuż nawy idzie powoli Winston Churchill z żoną. Wspaniale było go widzieć z tak bliska.

Pośród 2500 zebranych było sześciu królów i siedem królowych. Był to największy zjazd rodzin królewskich, zarówno panujących, jak i na wygnaniu, od bardzo dawna. Kiedy wiwaty przed opactwem przeszły w radosne okrzyki, rozległ się porywający hymn „Błogosław, duszo moja, Pana”, jako tło dla wejścia księżniczki i króla. Panna młoda, w satynowej sukni w kolorze kości słoniowej autorstwa Normana Hartnella, szła pod rękę ze swoim ojcem, ubranym w mundur admirała floty. Tuż za nimi, o trzy kroki przed pozostałymi druhnami, by podkreślić jej rangę, szła samotnie księżniczka Małgorzata.

Arcybiskup Yorku miał dobry pomysł, ale musiało to zabrzmieć dość nieprawdopodobnie, gdy zwrócił się do czcigodnych zebranych – w tiarach, cylindrach, długich sukniach, mundurach i szatach – że ślub ten „w kwestiach podstawowych jest taki sam, jak gdyby tego popołudnia żenił się jakiś rolnik w wiejskim kościółku, gdzieś w odległej wiosce w górach Dale”.

Po nabożeństwie księżniczka Edynburga złożyła swój bukiet ślubny – który podczas przygotowań w pałacu na chwilę zaginął – na Grobie Nieznanego Żołnierza. Gdy nowożeńcy wracali do Pałacu Buckingham w tak zwanej Szklanej Karocy, policja straciła na chwilę panowanie nad tłumem, który przerwał kordon i wlał się na pałacowe podwórze.

Król, który zdawał się być na skraju łez, gdy państwo młodzi podpisywali akt małżeństwa, nie wygłosił podczas weselnego śniadania mowy, a tylko wzniósł toast za „pannę młodą”. Zwierzył się arcybiskupowi, że wydanie córki za mąż było dla niego bardziej poruszające niż jego własny ślub.

Crawfie nie podeszła do tego aż tak emocjonalnie, mówiąc, że śniadanie było „wesołym przyjęciem”:

– Stoły były przybrane kolcoroślą (ciemnozielona roślina o czerwonych jagodach) i białymi goździkami, a przy każdym nakryciu leżał pęczek białego wrzosu, przysłanego z Balmoral. Słynne złote talerze i lokaje w szkarłatnych liberiach nadawali wszystkiemu bajkową atmosferę.

W rzeczywistości lokaje pozostawali za starannie zamkniętymi drzwiami do Sali Bow i pokazywali się tylko, gdy po nich dzwoniono. W sali zaś królewska rodzina i jej goście częstowali się jedzeniem z zimnego bufetu, wznosili toasty i kroili ciasto – mieczem – co często prowadzi do wielu zabawnych sytuacji.

Kilka dni później, kiedy Alicja, matka księcia Filipa, już wróciła do Aten, napisała do niego tak:

„Jakże wspaniale wszystko się udało. Bardzo podniosły mnie na duchu twoja radość i poczucie, że twoja decyzja pod każdym względem była dobra”. Alicja napisała też dwudziestostronicowy opis samego ślubu, który wysłała do nieobecnych na weselu sióstr Filipa.

Król Jerzy napisał do córki list przepełniony miłością i dumą, w którym zastanawiał się nad tym, jak będzie wyglądało jego życie bez niej:

„Byłem z ciebie taki dumny i cieszyłem się, mając cię u boku, gdy szliśmy przez opactwo westminsterskie, ale gdy oddałem twoją rękę Arcybiskupowi, poczułem, że tracę coś bardzo cennego. Byłaś taka spokojna i skupiona podczas nabożeństwa i mówiłaś z takim przekonaniem, że wiedziałem, iż wszystko będzie dobrze.

Tak się cieszę, że napisałaś do mamusi, że uważasz, iż to długie oczekiwanie przed zaręczynami i długi czas przed ślubem wyszły wam na dobre. Martwiłem się, że uznasz, iż byłem wobec ciebie bezwzględny. Tak bardzo pragnąłem, byś pojechała do Południowej Afryki. Sama wiesz. Nasza rodzina, nasza czwórka, Rodzina Królewska musi trzymać się razem, oczywiście z dodatkami w odpowiednich momentach! Z dumą obserwowałem, jak rośniesz przez te wszystkie lata pod czujnym okiem mamusi, która, jak wiesz, jest dla mnie najwspanialszą osobą na świecie. Wiem też, że mogę liczyć w naszej pracy na twoją pomoc, a teraz także na Filipa.

Twoje odejście z domu pozostawiło w naszym życiu wielką pustkę, ale pamiętaj, że twój stary dom zawsze stoi dla ciebie otworem i wracaj do nas jak często to możliwe. Widzę, że jesteś niezmiernie szczęśliwa z Filipem i bardzo dobrze, ale nie zapominaj o nas

To pragnienie

Twojego zawsze kochającego i oddanego taty”.

Chociaż Pamela Mountbatten po latach najlepiej pamięta wielki bal, to ją również poruszyła ceremonia ślubna. Wspomina, że sam dzień upłynął w wesołym nastroju. Młoda para – oboje są z nią spokrewnieni – wyglądała jak wyjęta z bajki.

– Filip był księciem z bajki – powiedziała. – Przystojniejszy od bajkowego księcia, bo taki męski. A ona, z tą cudowną cerą, była niczym gwiazda. Ta złota karoca i piękne konie stanowiły magiczny widok. Lało jak z cebra, ale tłum, w jakże brytyjski sposób, zignorował to i przez całą noc tłoczył się, by zająć miejsca. Kiedy później stałam na balkonie i widziałam tę olbrzymią ciżbę, napierającą na bramy pałacu, ogarnęło mnie niesamowite uczucie.

Pamięta, jak najmłodsza druhna, księżniczka Aleksandra (dwunastoletnia kuzynka panny młodej), biegała jak szalona, podczas gdy starsze druhny udawały oburzenie. Księżniczka Małgorzata, jako pierwsza druhna, zarządzała pozostałymi, a królowa Holandii, Juliana, „marudziła, że wszyscy mają niewyczyszczoną biżuterię”. Dla uczczenia okazji książę Filip podarował druhnom puderniczki ze srebra i różowego złota, które sam zaprojektował. Lady Elizabeth Longman, która udzieliła bardzo niewielu wywiadów, w jednym z nich wspominała, że książę Filip zachowywał się szorstko, wręczając tak cenny dar, zupełnie jakby się wstydził, i prawie na pewno tak było. Filip „rozdał je niczym karty do gry”. „Kiedy je porównałyśmy, bardzo się ucieszyłyśmy, widząc, że wszystkie różnią się trochę od siebie, ale na każdej znajdowały się inicjały E i F”.

Pamela Mountbatten dodała:

– Moja miała po środku sześć małych szafirów. Kiedyś nosiłam ją zawsze przy sobie, ale teraz zrobiło się niebezpiecznie w autobusach, metrze i na ulicach.

Stwierdziła też, że największym zawodem w dniu ślubu był moment, gdy książę Baudouin, następca tronu Belgii, odmówił przyłączenia się do druhen w klubie Ciro, gdzie przeniosło się przyjęcie.

– Był jedynym poza nami młodym człowiekiem. Wszystkie myślałyśmy o nim: „wysoki, brunet i przyszły król”. Ale on był ostrożny. My uznałyśmy, że jest strasznym sztywniakiem, skoro nie chciał przyjść.

David Milford Haven, kuzyn Filipa, drużba i bywalec salonów, uznał, że Ciro będzie najlepszym miejscem, bo większość jego przyjaciół za nic by się tam nie pojawiła, a druhny, takie młode i niedoświadczone, na pewno będą czuły się bardziej swobodnie w przytulnym wnętrzu.

Kiedy nowożeńcy schodzili razem z olbrzymich schodów Pałacu Buckingham, by wyruszyć na miesiąc miodowy, obsypano ich płatkami róż. Na zewnątrz czekało na nich otwarte lando zaprzężone w dwa konie, by zawieźć ich na stację Waterloo, gdzie mieli wsiąść do pociągu i pojechać do rezydencji Broadlands w Hampshire, domu hrabiego Mountbatten. Pod kraciastymi pledami kryła się wraz z kilkoma butelkami z gorącą wodą kudłata suczka corgi królowej, Susan, która miała spędzić miesiąc miodowy z nowożeńcami. Goście gonili za powozem do bram pałacowego dziedzińca, i nawet królowa uniosła suknię i podbiegła do ogrodzenia, by patrzeć, jak znikają wśród wiwatujących tłumów, które tak długo na nich czekały.

Początek miesiąca miodowego nie był specjalnie udany. Prasa robiła wszystko, co w jej mocy, by zdobyć zdjęcia nowożeńców. Kiedy ci dotarli do stacji Romsey, jechano za nimi cała jedenaście mil, aż do bram posiadłości Broadlands. Mountbattenowie byli w Indiach, gdzie doglądali podziału Indii Brytyjskich na Indie i Pakistan, a podczas ich nieobecności sprawy nie toczyły się tak gładko, jak powinny. W niedzielny ranek, gdy para przyjechała na nabożeństwo do opactwa Romsey, fotografowie byli tak zdesperowani, by zdobyć zdjęcia, że przystawiali drabiny do ścian opactwa i zaglądali do środka przez okna. Był to prawdziwy chrzest ogniowy dla królewskiej pary, ale gdy dotarli do Birkhall w Szkocji, w tym najbardziej romantycznym miejscu z możliwych zostawiono ich w spokoju.

Księżniczka napisała do matki o tym, jaka jest szczęśliwa, ale także o tym, że uświadomiła sobie, ile zmian ją czeka w związku z zamążpójściem. Pytała matkę, jak sobie radzić z wolnym duchem Filipa i tradycyjnymi formalnościami dworu.

„Filip jest okropnie niezależny – napisała. – I rozumiem, że biedaczek chciałby zacząć porządnie nasze życie, nie mając wszystkiego zrobionego za nas”.

Była świadoma, że ponieważ jej mąż lubił robić to, na co miał ochotę, będzie im trudno żyć w wybranych pokojach w olbrzymim, staroświeckim pałacu, gdzie wszystko podlegało pod niekończący się protokół. Wiedziała już, że Filip uważał wielu dworzan za napuszonych, niezmiernie konserwatywnych i sztywnych, podczas gdy oni uznawali, że jest szorstki i niegrzeczny. Należało zastosować jakąś długoterminową strategię, by mógł zyskać szacunek, jakiego oczekiwano od jego pozycji.

„Teraz jest tak cudownie i spokojnie – pisała dalej księżniczka. – Filip czyta rozciągnięty na sofie, Susan leży przed rozpalonym kominkiem, Rummy śpi w pudełku stojącym przy kominku, a ja piszę to w jednym z foteli przy kominku (jak widzisz, płonący kominek jest niezmiernie istotny!). Tu jest jak w niebie!”.

– Było okropnie zimno i napadało mnóstwo śniegu, ale płonące w kominkach potężne polana sprawiały, że w domu było przytulnie – wspominał służący Filipa, John Dean.

Dean i służąca księżniczki, Bobo MacDonald, spotkali się w związku z wykonywaną pracą. Dean stwierdził, że bardzo lubił jej towarzystwo, kiedy już „wyluzowała”.

– Była wspaniałą tancerką i miała bardzo dobre poczucie humoru. Ale nawet gdy byliśmy w jakiejś wiosce i poszliśmy do miejscowego pubu, zawsze zwracała się do mnie „panie Dean”.

Obecność Bobo stanowiła znacznie większy problem dla księcia Filipa. Filip i Elżunia byli młodymi kochankami i pragnęli prywatności, której często im odmawiano. Księżniczka była przyzwyczajona do obecności służby tak, że często ignorowała jej obecność, ale Filip tego nie cierpiał. Nie mógł znieść tego, że nie może pobyć z żoną sam na sam wtedy, gdy tego chce i nie odpowiadało mu, że Bobo była zawsze u boku swej pani, nawet w łazience.

– Na początku życie na dworze bardzo go frustrowało – stwierdził lord Brabourne, mąż Patricii Mountbatten. – Było bardzo sztywno. Lascelles* był niemożliwy. Byli wobec niego okropni. Traktowali go protekcjonalnie. Jakby był obcym. Nie było wesoło. Oczywiście śmiał się z tego, ale musiało go to boleć. Nie jestem pewien, czy księżniczka Elżbieta to zauważyła. Pewnie nie. Pod pewnymi względami małżeństwo prawie nic nie zmieniło w jej życiu. Mogła żyć prawie tak samo, jak dawniej. Nie poświęcała niczego dla tego małżeństwa. Jego życie zmieniło się diametralnie. Poświęcił wszystko.

Książę nie mógł uciec przed królewskim protokołem, zwłaszcza że musieli mieszkać wraz z teściami w Pałacu Buckingham, dopóki nie odnowiono Clarence House. Stara gwardia pałacowa uważała, że Filip jest trudny, a co więcej, niepokoiła się, że nie będzie traktował księżniczki z delikatnością, na którą ta zasługuje i której potrzebuje.

Zdaniem rabina Arthura Herzberga, wybitnego amerykańskiego pisarza, który przeprowadził z Filipem długie rozmowy:

– Filip stracił swoją prawdziwą tożsamość. Powiedział mi kiedyś, że uważa się za kosmopolitycznego Europejczyka.

Pamela Mountbatten potwierdziła, że stanowiło to dla niego problem:

– Wiedział, że wchodzi do jaskini lwa. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak będzie traktowany i jak trudno mu będzie zawalczyć o swoją pozycję i niezależność . Nie wiedział natomiast, jakie to będzie przerażające.

Para wybrała do pomocy niewielką, ale wierną drużynę. Jock Colville, dyplomata i były młodszy osobisty sekretarz z Downing Street Neville’a Chamberlaina, Churchilla i Clementa Attlee w latach 1939-1945, został polecony przez Lascellesa i do 1949 roku był osobistym sekretarzem księżniczki Elżbiety. Natomiast Filip wybrał na swojego sekretarza Australijczyka Mike’a Parkera, który został też królewskim koniuszym pary. Księgowym i skarbnikiem domu Edynburgów został sir Frederick „Boy” Browning, który ożenił się z pisarką Daphne du Murier i był wcześniej sekretarzem generalnym Louisa Mountbattena.

W owym czasie przedstawiciele establishmentu mieli olbrzymie wpływy. Problemy rozwiązywano przy kilku dużych butelkach whisky albo partyjce brydża. Rzadko dyskutowano o nich otwarcie, ale po cichu znajdowano rozwiązania. Przedstawiciele establishmentu byli dyskretni, niewzruszeni i potężni. Nigdy nie przyznawali się do błędów, nigdy na siebie nie narzekali, nigdy nie rezygnowali i nigdy nie dochodzono, czy się mylili. Książę Filip kompletnie nie pasował do tego świata.

– Gdyby któryś z arystokratów z establishmentu ożenił się z królową – stwierdził były biskup Londynu Richard Charteris – wszyscy zanudziliby się na śmierć. O Filipie można powiedzieć wiele, ale na pewno nigdy nie był nudny.

Pierwszy rok ich małżeństwa, spędzony w Pałacu Buckingham, nie był łatwy, ale w końcu udostępniono im Clarence House.

– Był mocno zabałaganiony – wspominał Mike Parker. – Ale szybko go ogarnęli i umeblowali wieloma prezentami ślubnymi.

Po burzliwym dzieciństwie był to pierwszy prawdziwy dom Filipa. W końcu odnalazł prawdziwe szczęście i spokój u boku kobiety, którą kochał, ale nie na długo.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: