Mój niesforny szczeniak cz. 4. Urwis na pidżama party - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Mój niesforny szczeniak cz. 4. Urwis na pidżama party - ebook
Zbliżają się urodziny Eli. Dziewczynka marzy o tym, aby zorganizować urodzinowe przyjęcie. Dziewczynka wie, że na przyjęciu nie może zabraknąć też Urwisa! Mama jednak obawia się, że piesek znów będzie się źle zachowywał i początkowo nie chce się na to zgodzić. Czy Urwis będzie w końcu grzeczny i nie popsuje urodzi Eli?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7895-593-1 |
Rozmiar pliku: | 3,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział pierwszy
Urwis na zakupach
– Zostań, Urwisie. Dobry piesek – Ela poklepała łebek Urwisa, a on podniósł na nią lśniące, pełne nadziei oczy. Wokół unosiły się smakowite zapachy, a on był głodny. Zawsze był głodny i ślinka mu ciekła, gdy czuł cudowną woń pieczywa dolatującą zza drzwi supermarketu.
Ela ruszyła za swoją mamą, oglądając się przez ramię na Urwisa.
– To nie potrwa długo – zawołała do niego z nadzieją, że nic mu się nie stanie. Nie przywykł do zostawania samemu, ale mama chciała wpaść do sklepu po drodze do domu, gdy wracały ze spaceru w parku. – Może lepiej z nim zostanę – zaproponowała z niepokojem w głosie.
Mama uśmiechnęła się.
– Nic mu nie będzie, Elu. Musimy się tylko pospieszyć. A będę cię potrzebować, bo mają tu na wystawie piękne torty urodzinowe. Pomyślałam, że wybierzesz któryś i będziemy mogły zamówić go z wyprzedzeniem na twoje urodziny.
Dziewczynka z radością pokiwała głową.
– Niedługo wrócimy, Urwisie!
Piesek chciał iść za nią i cicho zaskamlał, nie wiedząc, dokąd poszła. Pociągnął smycz, próbując podążyć za panią, ale Ela przywiązała ją do metalowego uchwytu w ścianie.
Ela i mama weszły do sklepu i ruszyły w kierunku tortów na przeciwległym końcu.
– O! Spójrz na ten! – Ela podziwiała wystawę tortów i wskazała jeden udekorowany syrenką na górze. Jej ogon ciągnął się wzdłuż boku tortu.
– Jest też tort z psem, ale to dalmatyńczyk. Myślisz, że zrobiliby tort z Jackiem Russellem, takim jak Urwis?
Mama popatrzyła na nią z powątpiewaniem.
– Nie wiem, ale chyba można spytać.
– Tort czekoladowy… z brązowym i białym lukrem – dodała Ela z nadzieją.
Ale mama zmarszczyła brwi.
– Co tam się dzieje?
Dwie pracownice sklepu w towarzystwie ochroniarza, który rozmawiał przez krótkofalówkę, biegli alejką między półkami. Ela odwróciła się, by zobaczyć, dokąd tak pędzą.
– Nie, raczej nie jest groźny… ale nigdy nie wiadomo… – mówił ochroniarz przez radio.
Dziewczynka podniosła głowę, patrząc na mamę oczami szeroko otwartymi z przerażenia. Miała straszne przeczucie, że wie, o kim mowa.
– Uwiązałaś Urwisa, prawda? – spytała mama.
– Tak, oczywiście! – odparła szybko Ela. – Ale wiesz, jaki on jest… – dodała.
Ela nadal miała nadzieję, że całe zamieszanie nie ma z nimi nic wspólnego, a jej szczeniak wciąż siedzi grzecznie na zewnątrz. Ale wtedy po sklepie poniosło się echem donośne szczekanie i Urwis puścił się ku niej radosnym pędem, ciągnąc za sobą smycz i niosąc w pysku resztki opakowania dość drogich ciastek.
Upuścił ciastka i wskoczył w ramiona swojej pani, liżąc jej całą twarz. Nie wiedział, gdzie się podziała dziewczynka, i teraz bardzo się ucieszył na jej widok.
– Zabierzmy go stąd, Elu – mruknęła mama, zbierając to, co zostało z paczki ciastek. W tym momencie podszedł do nich ochroniarz.
– A zatem to twój pies? – spytał, patrząc na Urwisa spod ściągniętych brwi.
– Bardzo przepraszam! – jęknęła Ela. – Uwiązałam go na dworze, naprawdę! Musiał jakoś odczepić smycz, a potem przyszedł mnie szukać.
– Weszłyśmy tylko na chwilę – mruknęła mama. – Już zabieramy go do domu… I oczywiście zapłacę za ciastka…
Urwis na zakupach
– Zostań, Urwisie. Dobry piesek – Ela poklepała łebek Urwisa, a on podniósł na nią lśniące, pełne nadziei oczy. Wokół unosiły się smakowite zapachy, a on był głodny. Zawsze był głodny i ślinka mu ciekła, gdy czuł cudowną woń pieczywa dolatującą zza drzwi supermarketu.
Ela ruszyła za swoją mamą, oglądając się przez ramię na Urwisa.
– To nie potrwa długo – zawołała do niego z nadzieją, że nic mu się nie stanie. Nie przywykł do zostawania samemu, ale mama chciała wpaść do sklepu po drodze do domu, gdy wracały ze spaceru w parku. – Może lepiej z nim zostanę – zaproponowała z niepokojem w głosie.
Mama uśmiechnęła się.
– Nic mu nie będzie, Elu. Musimy się tylko pospieszyć. A będę cię potrzebować, bo mają tu na wystawie piękne torty urodzinowe. Pomyślałam, że wybierzesz któryś i będziemy mogły zamówić go z wyprzedzeniem na twoje urodziny.
Dziewczynka z radością pokiwała głową.
– Niedługo wrócimy, Urwisie!
Piesek chciał iść za nią i cicho zaskamlał, nie wiedząc, dokąd poszła. Pociągnął smycz, próbując podążyć za panią, ale Ela przywiązała ją do metalowego uchwytu w ścianie.
Ela i mama weszły do sklepu i ruszyły w kierunku tortów na przeciwległym końcu.
– O! Spójrz na ten! – Ela podziwiała wystawę tortów i wskazała jeden udekorowany syrenką na górze. Jej ogon ciągnął się wzdłuż boku tortu.
– Jest też tort z psem, ale to dalmatyńczyk. Myślisz, że zrobiliby tort z Jackiem Russellem, takim jak Urwis?
Mama popatrzyła na nią z powątpiewaniem.
– Nie wiem, ale chyba można spytać.
– Tort czekoladowy… z brązowym i białym lukrem – dodała Ela z nadzieją.
Ale mama zmarszczyła brwi.
– Co tam się dzieje?
Dwie pracownice sklepu w towarzystwie ochroniarza, który rozmawiał przez krótkofalówkę, biegli alejką między półkami. Ela odwróciła się, by zobaczyć, dokąd tak pędzą.
– Nie, raczej nie jest groźny… ale nigdy nie wiadomo… – mówił ochroniarz przez radio.
Dziewczynka podniosła głowę, patrząc na mamę oczami szeroko otwartymi z przerażenia. Miała straszne przeczucie, że wie, o kim mowa.
– Uwiązałaś Urwisa, prawda? – spytała mama.
– Tak, oczywiście! – odparła szybko Ela. – Ale wiesz, jaki on jest… – dodała.
Ela nadal miała nadzieję, że całe zamieszanie nie ma z nimi nic wspólnego, a jej szczeniak wciąż siedzi grzecznie na zewnątrz. Ale wtedy po sklepie poniosło się echem donośne szczekanie i Urwis puścił się ku niej radosnym pędem, ciągnąc za sobą smycz i niosąc w pysku resztki opakowania dość drogich ciastek.
Upuścił ciastka i wskoczył w ramiona swojej pani, liżąc jej całą twarz. Nie wiedział, gdzie się podziała dziewczynka, i teraz bardzo się ucieszył na jej widok.
– Zabierzmy go stąd, Elu – mruknęła mama, zbierając to, co zostało z paczki ciastek. W tym momencie podszedł do nich ochroniarz.
– A zatem to twój pies? – spytał, patrząc na Urwisa spod ściągniętych brwi.
– Bardzo przepraszam! – jęknęła Ela. – Uwiązałam go na dworze, naprawdę! Musiał jakoś odczepić smycz, a potem przyszedł mnie szukać.
– Weszłyśmy tylko na chwilę – mruknęła mama. – Już zabieramy go do domu… I oczywiście zapłacę za ciastka…
więcej..