Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Moje pożegnanie z Tajlandią - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 marca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Moje pożegnanie z Tajlandią - ebook

Tajlandia. Kraj marzeń wielu, wielu ludzi, a ja przyjechałem tu do pracy, na kontrakt w hucie miedzi w Rayong. […]
Prawie dwa lata przebywania z mieszkańcami Tajlandii to wielka lekcja w moim ponadpięćdziesięcioletnim życiu. Lekcja cierpliwości i pokory, doświadczeń życiowych, materialnych i tych wewnętrznych − psychicznych. One właśnie są moim największym bogactwem wyniesionym z pobytu w Tajlandii. Nigdy nie należy mówić „nigdy”, ale w moim przypadku uważam ten dwuletni pobyt w tym kraju za zamknięty rozdział w życiu.
(fragment książki)

„Nie mam duszy artysty i nie potrafię malowniczo opisywać, ale chciałem jak najwięcej przekazać i starałem się to zrobić jak najlepiej”.
Ludwik J. Wnukiewicz

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63506-48-3
Rozmiar pliku: 8,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rok pierwszy

1. Powitanie Tajlandii

29 maja 2005 roku – niedziela – no i stało się to, co miało się wydarzyć rok wcześniej. Po długich zabiegach udało mi się przyjechać do bardzo egzotycznego dla nas kraju, do kraju, do którego wraca się, jeśli już ktoś był w nim chociaż raz.

Sielankowa atmosfera Tajlandii

Tajlandia. Kraj marzeń wielu, wielu ludzi, a ja przyjechałem tu do pracy, na kontrakt w hucie miedzi w Rayong. Niedaleko stąd, mniej więcej sześćdziesiąt kilometrów na północny zachód, leży urocze wypoczynkowe miasto Pattaya, dokąd tysiące turystów z całego świata przyjeżdżają po wypoczynek, słońce, relaks i wiele innych przyjemności.

Po długiej i dość ciężkiej podróży jestem bardzo zmęczony, ale po chłodnym prysznicu można się szybko zregenerować.

Wieczorem jest dość chłodno, około 30°C, i wieje lekki wiaterek. Ciekawość nowego miejsca ciągnie mnie do wyjścia do miasta. Pierwsze wrażenie jest szokujące, mimo późnej pory na głównej ulicy jest bajecznie kolorowo. Tysiące samochodów, setki ludzi na motocyklach, na których jeżdżą głównie młodzi. Jeżdżą zadziwiająco sprawnie, nawet po trzy, cztery osoby na jednym skuterze! Później, już po dłuższym pobycie w tym kraju mogłem się przekonać, jak ważnym środkiem transportu są motocykle, i mogłem dokładniej zaobserwować „ułańskie” umiejętności kierowców.

Byłem tu, w Tajlandii, z krótką, kilkudniową wizytą miesiąc temu, na początku kwietnia.

Było tu wtedy wielu rodaków z mojego miasta, którzy pracowali w hucie jako doradcy techniczni przy jej uruchomieniu. Teraz jestem kompletnie sam, nie jako doradca, ale jako manager na dwuletnim kontrakcie. Czeka mnie ciężka życiowa próba, ale jestem dobrej myśli. Wiele razy w swoim życiu przechodziłem już ciężkie próby. Głęboko wierzę w opatrzność, że i tym razem mnie nie zawiedzie!

Tak to już jest w moim życiu, że do wszystkiego musiałem dochodzić ciężką pracą. A są ludzie – szczęściarze, którym wszystko się dobrze układa, ale co tam – życie trzeba brać takim, jakim jest i wierzyć, że będzie dobrze!

Gdyby tak nie było, to cóż warte byłoby życie?

Już podczas poprzedniej, krótkiej wizyty w Tajlandii zauroczył mnie ten kraj, zresztą, tak jak i wielu innych ludzi. To z pewnością jeden z piękniejszych zakątków tego świata.

Tym razem, podczas mojego bardzo długiego pobytu mam nadzieję poznać dużo lepiej ten uroczy i egzotyczny dla nas kraj. Może nawet kiedyś pokuszę się napisać o tym coś w rodzaju książki − kto wie?

Wczoraj Tajlandia przyjęła mnie na lotnisku w Bangkoku nawet dość „chłodno”, było około 35°C i nie było słońca w samo południe! Oczywiście wilgotność powietrza jest tu bardzo wysoka, taka, że człowiek nie poci się tylko wtedy, gdy nic nie robi i przebywa w klimatyzowanym pomieszczeniu.

Wieczorem, już po przyjeździe do hotelu wysłuchałem około godzinnego koncertu stworzonek – oceniając je po wydawanych odgłosach – zbliżonych do naszych cykad. Dawały donośny koncert znad pobliskich zarośli nad rzeką, która płynie tuż pod oknami hotelu.

Z balkonu mojego pokoju widać drzewa swoim wyglądem przypominające eukaliptusy, sięgają dachu siedmiopiętrowego budynku naszego hotelu. Hotel jest średniego standardu, ale jest wygodny i jest tu wszystko co potrzebne do życia, łącznie z niezbędną w tych warunkach klimatyzacją. Wszechobecna wilgotność powietrza daje się niestety odczuwać również w pokoju hotelowym.

Dziś znów po zapadnięciu zmroku stworzonka zwane przeze mnie „cykadłami” dały prawie godzinny koncert swoich umiejętności, ale − albo mi się tylko tak wydawało, albo był już mniej donośny.

Może po prostu zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Do wszystkiego można się w życiu przyzwyczaić. Już mnie tak nie dziwi lewostronny ruch uliczny. Na początku myślałem, że trudno mi będzie poruszać się lewą stroną, bo w końcu ponad trzydzieści lat jeżdżę po prawej stronie ulicy, ale jak mogłem się nieco później przekonać, nie jest to wielki problem.

Lewostronny ruch to pozostałość po posiadłościach zamorskich Korony Brytyjskiej w tych stronach świata.2. Hotel i praca

Dziś miałem dzień aklimatyzacji. Jutro już nie, rozpoczynam pracę w hucie. Oby się wszystko dobrze ułożyło!

Byłem już wiele razy poza domem i rodzinnym krajem. Nawet na dłuższy czas opuszczałem rodzinę, ale nigdy nie byłem tak kompletnie sam, zdany tylko wyłącznie na własne siły.

Musiałem trochę ogarnąć pokój hotelowy i nieco dostosować go do moich potrzeb, no ale miałem chociaż trochę zajęcia w tej samotności i czas oczekiwania na jutrzejsze wydarzenia szybciej mi upłynął.

Hotel nazywa się Wiang Walee i jest całkiem znośny. Obsługa jest miła, tylko ze znajomością języka angielskiego jest trochę gorzej. Jest tylko jedna młoda pani o imieniu Sally, która mówi po angielsku i praktycznie z tego powodu zmuszona jest przebywać w hotelu przez cały dzień. Dla mnie to dobrze, bo przynajmniej mam z kim zamienić kilka zdań. W przyszłości będę musiał nauczyć się podstawowych zwrotów w języku tajskim, żebym czuł się bardziej swojsko w tym kraju.

Jest druga w nocy. Po przespaniu może godziny nie mogę dłużej spać. Może to wpływ różnicy czasu, a może efekt niedobrych wiadomości od bliskich.

Życie jest okrutne, jak mówią słowa pewnej piosenki: „życie jest pasmem przypadków ze skłonnością do upadków”, i coś w tym jest!

Najważniejsze, żeby tylko bilans tych dobrych i złych przypadków wychodził na zero, a najlepiej na plus dla dobrych. Leżąc tak w łóżku, gdy już od kilku godzin nie mogłem spać, miałem istną galopadę myśli. Przecież większość, nawet zdecydowana większość tych upadków spowodowana jest złą wolą ludzi, a życie nasze jest tak krótkie i można, a nawet powinno się przeżyć je jak najlepiej. Wystarczy być trochę lepszym, bardziej życzliwym dla innych.

W zaświaty nic ze sobą nie zabierzemy.

To jest ciężka noc dla mnie i dzień też tak się zapowiada – a może mile mnie zaskoczy?

I zaskoczył mnie – pozytywnie. Mimo że był bardzo ciężki, to jednak był całkiem sympatyczny dzień, bez większych problemów.

Pierwszy dzień w pracy, na obczyźnie, wśród obcych, ale miłych ludzi, którzy potrafią docenić czyjeś zalety. Po pracy byłem wykończony i po kąpieli tak szybko zasnąłem, że nie słyszałem „cykadiady” z zarośli. A może wróciłem do hotelu za późno? Nie zauważyłem tego.

W nocy znowu nie mogłem długo zasnąć, a po dwóch lub trzech godzinach obudziłem się, ale naprawdę czułem się tak zmęczony, że nawet nie mogłem napisać kilku zdań.

Budda siedzący…

…leżący

…i w różnych pozach

...oraz twarz 43-metrowego Buddy w Świątyni Leżącego Buddy w Bangkoku

To wszystko przez tę różnicę czasu.

Jest rok 2548! To nie jest fikcja; po prostu w Tajlandii 13 maja zaczął się rok 2548.

Te – bagatela − 543 lata to różnica między narodzinami Buddy i Chrystusa. Dla większości ludzi na świecie różnica niezauważalna. Drobnostka, tylko 543 lata Budda urodził się wcześniej. Tak przynajmniej mówi historia i trzeba temu wierzyć.

Dziś też nie miałem łatwego dnia, no ale cóż – chyba już tak musi być. Mam głęboką wiarę i nadzieję, że nadejdzie czas żniw i dobre samopoczucie wróci. Chociaż i tak nie jest źle!

Niedługo weekend i może zregeneruję siły.

Piątek, jutro i pojutrze mam wolne, ale dzisiejszy dzień w pracy był ciężki. Gdyby wszystkie dni miały tak wyglądać, to byłoby fatalnie! Tajowie chcą pracować i pracują wydajnie, ale z organizacją pracy jest już dużo gorzej. Trzeba będzie dużo zmienić, ale to bardzo trudne zadanie. Mam jednak nadzieję, że powoli mi się to uda.

Wczoraj byłem nad morzem na „Kanary Bay”. Do „Kanarów” to jeszcze trochę daleko, ale mogłem się zrelaksować. Tajowie są bardzo mili, uprzejmi. Wszędzie zapraszają do towarzystwa. Chyba będę musiał szybko się uczyć ich języka. Nie są natarczywi jak inni południowcy. Jestem tu praktycznie jedynym białym w okolicy. Chociaż z tym białym to nie jest tak do końca prawda. Po dzisiejszym leżeniu przez kilka godzin na falochronie zbudowanym z potężnych kamieni opalenizną przewyższam już niejednego tubylca. Strach pomyśleć, co będzie po roku lub dłuższym pobycie. Muszę zacząć chronić moją skórę.

Wieczorem po zmroku, tuż po 18, poszedłem na długi spacer. Zawsze tak robię, gdy pracuję poza rodzinnym krajem. Mogę wtedy – przechadzając się po bocznych uliczkach i zakamarkach – pozaglądać w obejścia domów, a nawet i do ich wnętrza. Bardzo dużo można podpatrzeć, wyciągnąć wnioski i nauczyć się czegoś nowego. Nie bez powodu mówi się, że podróże kształcą. Święta prawda pod każdym względem.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: